26 czerwca 2015, o 06:05
czesc Wam, pisze poniewaz od dluzszego czasu czulam sie dobrze, na prawde dobrze, ponad dwa miesiace temu zaczelam zmniejszac dawke leku, ktory tak na prawde nigdy nie czulam by mi pomagal.. nigdy nie bylo tak, ze zaczelam sie czuc lepiej , bo bralam leki. To od czasu kiedy zapisalam sie na forum i zaczelam bardzo nas soba pracowac zaczelo byc lepiej. Pamietam nawet pierwszy dzien kiedy mialam atak, ale powiedzialam sobie, ze to przejdzie, nic sie nie stanie i w to chyba pierwszy raz uwierzylam, bo po 20 minutach zorientowalam sie, ze lek odszedl. Zdecydowalam sie na powolne zmniejszanie leku, ktory nigdy nie byl mom przyjacielem...a z czasem zaczelam sie czuc jeszcze lepiej, coraz czesciej czuc, na prawde czuc sie szczesliwa i miec ochote robic wszystko.. Niestety moze z tydzien temu moja psychiatra dowiedziala sie, ze zmiejszam i powiadomila mnie, ze bardzo zle robie, ze nie moge, bo to wszystko wroci, ze wcale lepiej nie bedzie.. Przysiegam, ze z calej sily nie chcialam tego do siebie brac, ale bylam bardzo rozzalona. Jak mogla powiedziec osobie, ktora ma problem mentalny, ze nie bedzie lepiej, ze to wroci.. Po moze 2,3 dniach zaczelam czuc sie gorzej, dzisiaj mam juz takie zawroty glowy od rana, plakac mi sie chce, leki wieksze.. i juz nie potrafie wierzyc, ze to gorsze dni, tylko, ze ona miala racje.. czy na prawde miala racje.. Ja myslalam, ze wkladam tyle wysilku w to, by bylo lepiej, ze umiem sobie radzic z nerwica... czy ona mogla tak na mnie wplynac..