Siemka, mam mały problem, o którym pisałem już zresztą na czacie z Hewadem i harii

Otóż wczoraj poszedłem do szpitala dziecięcego na umówioną wizytę do chirurga, miałem mieć robiony kosmetyczny zabieg, oczywiście jako że nerwica dd duże to wejście do szpitala już wywołało u mnie pewien dyskomfort potem czekanie w kolejce itd., po wyjściu od lekarza, zostałem przekierowany do anestezjologa jako że operacja ma być robiona pod narkozą, sama lekarka powiedział że jak uda się wyznaczyć termin jeszcze w tym roku to będzie ok. W takim razie poszedłem z mamą do babki i nagle okazało się że zabieg może być już we wtorek, przelękłem się trochę, poty mnie oblały, jakoś bałem się tego wszystkiego szczególnie narkozy, że stracę kontrolę i odlecę

Anestezjolog przeprowadził wywiad, i pro forma zmierzył ciśnienie, mierzy i nagle mówi lekko przerażona: 155/95 w takim wieku przy tak szczupłej sylwetce, powiedziała ze przy takim ciśnieniu uśpić mnie nie mogą, ja oczywiście już wystraszony chociaż wiedziałem ze wynik będzie wysoki, czułem jak wali mi serce, zresztą mam syndrom białego fartucha

Wezwala drugą babkę, a ta pierwsza nawija do mojej mamy że z takim ciśnieniem to 40 i zawał, ja oczywiście już kupa w gaciach, poczułem jakby mi ktoś wyrok wydał, obrazy śmierci ciągle itd. Próbowałem mówić ze to na tle emocjonalnym raczej tak czy siak miałem jeszcze pobranie krwi, babka mnie pokłuła bo mi nie chciała lecieć tak spięty byłem, mocz itd. Miałem się zgłosić do kardiologa, która powiedziała, żebym przyszedł jutro czyli dzisiaj no i wezmą mnie do szpitala na 3 dni i porobią badania.
Po powrocie do domu nie mogłem wgl się odprężyć, lęk ogromny że pewnie umrę, serce stanie, albo zawał. Jeszcze ta narkoza, bałem się ze po niej coś mi się stanie, zasne i się nie obudzę, wczoraj w nocy nie mogłem przez to zasnać, co już usypiałem, to nagle się wybudzałem, ze strachu ze wlasnie zasypiam, nie wiem czemu ale ta narkoza tak na mnie zadziałała ze nawet zwykłego snu się bałem z którym podczas nerwicy problemów nie miałem.
Poszedłem dzisiaj rano do tego kardiologa, myślałem ze mnie wezma do szpitala, ale jednak nie, dopiero w poniedziałek. Miałem EKG wyszło ok w sumie, babka mierzyła mi ciśnienie: 160 na ileś, czekaj zmierzę Ci jeszcze raz, 150 na ileś, mówi: uspokajasz się? A ja że tak ( nie wiem czemu ale przed każdym pomiarem peniam w gacie, nie wiem czemu, może dlatego ze jak kiedyś miałem ciśnienie jakiś rok temu to było słabo, zmierzyła jeszcze raz, 140 na ileś. Powiedziała ze raczej emocjonalne, ale w poniedziałek mam się stawic na badania jeszcze. zapytała się jeszcze o ból głowy. Ja mówie ze nie boli mnie, wyszedłem ze szpitala w miare uradowany jednak taki kask poczułem na bani ze masakra i tak mam do teraz w sumie.

Sugestia ? Wgl to wszystko od nerwicy, skoro serce raczej mam zdrowe to chyba nie ma innego wyjścia ?
No i ciśnienie w domu wychodzi w miare normalne, co nie zmienia faktu ze w nim tez jestem spiety i jest poczucie zagrożenia.
Już mnie korciło żeby powiedzieć: jak ja się codziennie boje ze umre to jakiego się pani ciśnienia spodziewa, ale była mama obok to już nic nie mówiłem, tylko ze to od stresu powinno być
Pzdr !

Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć.
Niektórzy po zapadnięciu zmroku już nie potrafią uwierzyć w słońce. Brakuje im tej odrobiny cierpliwości, aby doczekać nadchodzącego poranka. Kiedy przebywasz w ciemnościach, spójrz w górę. Tam czeka na ciebie słońce.