Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Strach przed...ile mamy strachów i czego się boimy? :)
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 375
- Rejestracja: 7 lipca 2010, o 15:59
Wiem tez mam czasami mysli o smierci teraz jak jestem na lekach to nie mam napadow leku z tego powodu. Kiedys ta mysl przesladowala mnie natretnie ale w ktoryms momencie przestala. Smierci trudno jest przestac sie bac gdyz wiadomo czym ona jest i dosiegnie kazdego. Zostaje tylko pogodzenie sie z tym faktem a wierzysz w Boga? Wiara w zycie pozagrobowe czesto pomaga sie z tym troche uporac..
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 406
- Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36
Olinko tak jak napisala Nerwica
( a wogole Nerwico Kochana jak masz na imie?
)
to jest cos czego nieunikniemy, ale poco sobie tym zawracac glowe teraz? Daleko Nam do smierci! Kiedys pomyslisz sobie, ze pol zycia stracilas na zamartwianiu sie i ze ucieklo Ci szczescie i to zycie przez palce... Wiem, ze to trudne, ale musisz zaczac odganiac powoli te mysli od siebie bo tak zyc nie mozna. Powinnas cieszyc sie, ze jestes zdrowa, mloda i wiele przed Toba, zobaczysz ile jeszcze szczescia Ci Twoj synek da i doczekasz sie jeszcze wnukow zobaczysz
I warto zyc jeszcze dla wielu innych wspanialych chwil...
Boisz sie w tej chwili tego NIEZNANEGO bo nie wiemy tak naprawde co potem sie z Nami stanie, ale jesli jestes wierzaca to wiara pomoze tak jak napisala Nerwica. Ja tez jak sobie pomysle, ze umre i pojde pod ziemie to mi sie az plakac chce, ale w tym momencie takze pojawia sie silna chec zycia i robienia wszystkiego na co mnie stac i robic tyle na ile sil starczy bo nie chce zalowac kiedys, ze czegos nie zdazylam zrobic badz cos mi utrudnialo w dojsciu do celu bo teraz mamy wiele czasu aby spelniac sie i isc dalej i to jest ZYCIE. Nasze. Musimy je wykorzystac. Nie mozemy sie zamartwiac na zapas bo to nic Nam nie da, wrecz przeciwnie - nie pozwala funkcjonowac normalnie i sprawia, ze cierpimy bardzo z tego powodu.
Nie wiem jeszcze jak Cie przekonac do zmiany myslenia. Wiem, ze to ciezkie wyzbyc sie takiego strachu, ale musisz probowac. Nie za dzien, nie za dwa ale z czasem bedzie przechodzic... Uwierz mi. Trzeba tylko cwiczyc i systematycznie kopac w dupe te mysli
-- 16 lutego 2011, o 17:03 --
Wiesz Olinko jeszcze jedno... gdzies przeczytalam takie cos, wklejam napisany komentarz:
"Tez się kiedyś bałam. Wszyscy się boimy tego co nie znane. Przecież śmierć to jest tylko przejście z życia do życia. Jak umrzesz odczujesz wielki spokój i ciepło. Podobno jeszcze widać niebieskie niebo. Wiem co mówię bo mój dziadek przeżył śmierć kliniczną i mi o tym opowiadał"
Przeczytaj sobie rowniez ksiazke "Zycie po zyciu" polecam bo naprawde jest dobra. Kilku ludzi opisuje swoje historie zwiazane ze smiercia oraz drugim zyciem poza tym.
Jeszcze jeden komentarz:
"Jeśli nadal będziesz nią przerażona, to tak jakbyś na nią czekała..."
A wiec... bierzemy sie za to Olinko
( a wogole Nerwico Kochana jak masz na imie?

to jest cos czego nieunikniemy, ale poco sobie tym zawracac glowe teraz? Daleko Nam do smierci! Kiedys pomyslisz sobie, ze pol zycia stracilas na zamartwianiu sie i ze ucieklo Ci szczescie i to zycie przez palce... Wiem, ze to trudne, ale musisz zaczac odganiac powoli te mysli od siebie bo tak zyc nie mozna. Powinnas cieszyc sie, ze jestes zdrowa, mloda i wiele przed Toba, zobaczysz ile jeszcze szczescia Ci Twoj synek da i doczekasz sie jeszcze wnukow zobaczysz

Boisz sie w tej chwili tego NIEZNANEGO bo nie wiemy tak naprawde co potem sie z Nami stanie, ale jesli jestes wierzaca to wiara pomoze tak jak napisala Nerwica. Ja tez jak sobie pomysle, ze umre i pojde pod ziemie to mi sie az plakac chce, ale w tym momencie takze pojawia sie silna chec zycia i robienia wszystkiego na co mnie stac i robic tyle na ile sil starczy bo nie chce zalowac kiedys, ze czegos nie zdazylam zrobic badz cos mi utrudnialo w dojsciu do celu bo teraz mamy wiele czasu aby spelniac sie i isc dalej i to jest ZYCIE. Nasze. Musimy je wykorzystac. Nie mozemy sie zamartwiac na zapas bo to nic Nam nie da, wrecz przeciwnie - nie pozwala funkcjonowac normalnie i sprawia, ze cierpimy bardzo z tego powodu.
Nie wiem jeszcze jak Cie przekonac do zmiany myslenia. Wiem, ze to ciezkie wyzbyc sie takiego strachu, ale musisz probowac. Nie za dzien, nie za dwa ale z czasem bedzie przechodzic... Uwierz mi. Trzeba tylko cwiczyc i systematycznie kopac w dupe te mysli

-- 16 lutego 2011, o 17:03 --
Wiesz Olinko jeszcze jedno... gdzies przeczytalam takie cos, wklejam napisany komentarz:
"Tez się kiedyś bałam. Wszyscy się boimy tego co nie znane. Przecież śmierć to jest tylko przejście z życia do życia. Jak umrzesz odczujesz wielki spokój i ciepło. Podobno jeszcze widać niebieskie niebo. Wiem co mówię bo mój dziadek przeżył śmierć kliniczną i mi o tym opowiadał"
Przeczytaj sobie rowniez ksiazke "Zycie po zyciu" polecam bo naprawde jest dobra. Kilku ludzi opisuje swoje historie zwiazane ze smiercia oraz drugim zyciem poza tym.
Jeszcze jeden komentarz:
"Jeśli nadal będziesz nią przerażona, to tak jakbyś na nią czekała..."
A wiec... bierzemy sie za to Olinko

Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 406
- Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36
Jak ladnie - Agatka 
Tak, jest napisana i wydana rowniez po polsku bo wlasnie ja taka czytalam i mam ja tu nawet przed soba
Tytul: Zycie po zyciu (oryginal Life after life)
Autor: Raymond A. Moody (przelozyla Irena Dolezal-Nowicka)

Tak, jest napisana i wydana rowniez po polsku bo wlasnie ja taka czytalam i mam ja tu nawet przed soba

Tytul: Zycie po zyciu (oryginal Life after life)
Autor: Raymond A. Moody (przelozyla Irena Dolezal-Nowicka)
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 375
- Rejestracja: 7 lipca 2010, o 15:59
Dziękuję Kasiu
Musze sobie kupić ta ksiażkę i poczytać, ona mówi o historiach związanych ze śmiercią kliniczną? Prawda?
trzymajcie jutro za mnie kciuki bo ide na terapię, denerwuje się jak nie wiem ale pójde chociaz mam ochotę stchórzyć
Ale pojde bo nie chce już nigdy przeżywać strachu przed smiercią, zawałem ani zwariowaniem
A leki będę musiała kiedyś odstawić 

trzymajcie jutro za mnie kciuki bo ide na terapię, denerwuje się jak nie wiem ale pójde chociaz mam ochotę stchórzyć



-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 406
- Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36
Tak Agatko przede wszystkim o smierci klinicznej. Jest bardzo fajnie napisana i dobrze sie czyta 
Nie boj sie Agatko, dasz sobie rade! Ja tez sie balam i wielu z Nas pierwszej wizyty, ale jak tylko sie odwazysz i bedziesz po to zobaczysz jaka ulge poczujesz, a przede wszystkim jaka z siebie dumna i zadowolona bedziesz
Bedziemy trzymac kciuki no i w kaciku psychologicznym oczywiscie napisz jak Ci poszo!!!! Powodzonka Slonce!!

Nie boj sie Agatko, dasz sobie rade! Ja tez sie balam i wielu z Nas pierwszej wizyty, ale jak tylko sie odwazysz i bedziesz po to zobaczysz jaka ulge poczujesz, a przede wszystkim jaka z siebie dumna i zadowolona bedziesz

Bedziemy trzymac kciuki no i w kaciku psychologicznym oczywiscie napisz jak Ci poszo!!!! Powodzonka Slonce!!

Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
- Olinka_2007
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 189
- Rejestracja: 14 lutego 2011, o 14:13
Dziewczyny, bardzo, bardzo Wam dziękuję. Jesteście kochane. Miałam dziś pierwszą wizytę u psychologa, która się nie odbyła, bo ja oczywiście w swoich myślach pomyliłam adresy..... Miałam nadzieję, że psycholog pomoże, a tu nici z tego..... Ale przyszłam do domu i weszłam tu. Porozmawiałam też ze swoim facetem. I o dziwo czuję się lepiej. Miałam również rozmowę ze swoją duszą. Mam nadzieję, że jakoś ogarnę to wszystko. Macie rację. Nie czas na zamarwianie, czas na życie. Długie i szczęśliwe. Skorzystam z rady i zamówię książkę "Życie po życiu". Czas żyć pełnią życia!!!!
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 406
- Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36
Bez przesady KochaniutkaNerwica pisze:Kasiu jesteś kochana Muuuaaa :*Powinnas dostac range dobra duszyczka forum


Zreszta ja sama sie denerwowalam przed pierwsza wizyta u psychologa takze potrafie Cie zrozumiec...
Sama zobaczysz, ze wszystko pojdzie dobrze


No i mimo wszystko dziekuje za te mile slowa

Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 198
- Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47
Nie zajrzałam tutaj od przedwczoraj, bo miałam załamkę przez ten atak poniedziałkowy..
Victor, dziękuję, że napisałeś o tym odczuwaniu temperatury.. Pewnie zabrzmi to banalnie, ale byłam pewna, że tylko ja tak mam i że jednak mam jakąś chorobę serca, albo Bóg jeden wie co
A tu się okazuje, że Tobie też się słabo robiło w tej temperaturze 30 stopni..
Dzisiaj też miałam atak lęku, ale taki "na sucho". Przepraszam za wyrażenie, ale jakiś czas temu w czasie ataku leku podnosiło mi się cisnienie i puls, przynajmniej trochę, a dzisiaj leżałam sobie przed telewizorem i nagle PACH! pojawia się ten pieprzony lęk: aparat do roboty: cisnienia 108/68, puls 68/70, czyli wszystko w normie, ale lęk nie do opanowania! Myślałam zwyczajnie, że umrę, że odchodzę. W domu gorąco, a mną trzęsło z zimna i ze strachu, założyłam polar, przykryłam się kocem i się tylko wsłuchiwałam w serce. Kolejny pomiar w trakcie "walenia" serca: 115/78, puls 75, a ja miałam wrażenie, że mi serce wyskoczy, miałam wrażenie, że to bicie serca mi wręcz przeszkadza, nie mogłam nic zjeść, bo mi się na wymioty zbierało (rak żołądka?
), znowu do kibla leciałam bo mnie przeczyściło. Wkurzyłam się na to wszystko, postanowiłam zawalczyć, poszłam zdjąć zwyczajnie pranie.Było ciężko, bo aż mi szczęki drżały. Nie umarłam. Poszłam pozmywać: było mi słabo, poczułam ból głowy, ale dałam radę. Potem była godzina kapania młodszej i już w trakcie przygotowań kąpieli zrobiło mi się powoli ciepło i wiedziałam, że to znak że atak mija, bo trzęsie mną z zimna tylko w trakcie lęku... Ciśnienie ani puls nie zmieniły się, ale lęk minął. Teraz jak to czytam, to się łapię za głowę, ale w trakcie napadu lęku bardzo ciężko wmówić sobie, że to "tylko nerwica".
Agniechannn, widzę, że Ty też masz jazdy. Kurczę, jak czytam Twoje posty, to mogę się podpisać. Widzę Cię oczami wyobraźni jak latasz i mierzysz to ciśnienie, bo ja w ataku robię to samo... I też się nakręcam.. Jak miałam puls 59, to wystarczyły mi dwie minuty by skoczyło i ciśnienie i puls do 84, bo przecież bradykardia oznacza agonię i śmierć...
Dobrze, że mam Was... Przynajmniej mogę tu wylać te wszystkie pomyje, Wy wylejecie swoje i poczuję się raźniej..
Victor, dziękuję, że napisałeś o tym odczuwaniu temperatury.. Pewnie zabrzmi to banalnie, ale byłam pewna, że tylko ja tak mam i że jednak mam jakąś chorobę serca, albo Bóg jeden wie co

Dzisiaj też miałam atak lęku, ale taki "na sucho". Przepraszam za wyrażenie, ale jakiś czas temu w czasie ataku leku podnosiło mi się cisnienie i puls, przynajmniej trochę, a dzisiaj leżałam sobie przed telewizorem i nagle PACH! pojawia się ten pieprzony lęk: aparat do roboty: cisnienia 108/68, puls 68/70, czyli wszystko w normie, ale lęk nie do opanowania! Myślałam zwyczajnie, że umrę, że odchodzę. W domu gorąco, a mną trzęsło z zimna i ze strachu, założyłam polar, przykryłam się kocem i się tylko wsłuchiwałam w serce. Kolejny pomiar w trakcie "walenia" serca: 115/78, puls 75, a ja miałam wrażenie, że mi serce wyskoczy, miałam wrażenie, że to bicie serca mi wręcz przeszkadza, nie mogłam nic zjeść, bo mi się na wymioty zbierało (rak żołądka?

Agniechannn, widzę, że Ty też masz jazdy. Kurczę, jak czytam Twoje posty, to mogę się podpisać. Widzę Cię oczami wyobraźni jak latasz i mierzysz to ciśnienie, bo ja w ataku robię to samo... I też się nakręcam.. Jak miałam puls 59, to wystarczyły mi dwie minuty by skoczyło i ciśnienie i puls do 84, bo przecież bradykardia oznacza agonię i śmierć...
Dobrze, że mam Was... Przynajmniej mogę tu wylać te wszystkie pomyje, Wy wylejecie swoje i poczuję się raźniej..
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 273
- Rejestracja: 25 stycznia 2011, o 21:51
Oj tak Czapla...W czasie ataku mierze jak nakrecona!! Masz racje...Dobrze,ze podczas tego "walenia" nie skacze Ci cisnienie...
Bo ja to mam jeszcze takie jazdy,ze czuje ze np mi wali i mierze...A tu sie okazuje ze jest np 64 a cisnienie za to 140/90 (pewnie podskoczylo bo zdazylam sie nakrecic,ale wtedy tak nie mysle)
No nic nie jestes sama , tak jak i ja:) Mi ostatnio doszlo uczucie "guli" i uscisku w gardle...No,ale trudno ...jakos z tym zyje:D:D:D hehe
Bo ja to mam jeszcze takie jazdy,ze czuje ze np mi wali i mierze...A tu sie okazuje ze jest np 64 a cisnienie za to 140/90 (pewnie podskoczylo bo zdazylam sie nakrecic,ale wtedy tak nie mysle)
No nic nie jestes sama , tak jak i ja:) Mi ostatnio doszlo uczucie "guli" i uscisku w gardle...No,ale trudno ...jakos z tym zyje:D:D:D hehe
"Bo serca są po to,by krwawić tęsknotą...A myśli są po to,by wierzyć w nie...A słowa jak noże szybują przez morza i choćbyś uciekał odnajdą Cię!"
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 198
- Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47
Agniecha, ja myslałam, że się uduszę, bo zaczęłam się skupiać na oddechu. Koszmar: śmierć przez uduszenie się
Ja taką gule miałam we wrześniu, bo przeszłam drobne zapalenie gardła, a ja pracuję gardłem i miałam tak podrażnione, że przełykanie śliny sprawiało mi problem. Wtedy miałam nabrzmiałego guza tarczycy
Potem chyba minął
Teraz mam jakąś chorobę serca, mózgu i żołądka

Ja taką gule miałam we wrześniu, bo przeszłam drobne zapalenie gardła, a ja pracuję gardłem i miałam tak podrażnione, że przełykanie śliny sprawiało mi problem. Wtedy miałam nabrzmiałego guza tarczycy


Teraz mam jakąś chorobę serca, mózgu i żołądka

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 273
- Rejestracja: 25 stycznia 2011, o 21:51
No ja choruje na niedoczynnosc tarczycy,ale przyjmuje leki..."gul" to raczej sprawka nerwicki 

"Bo serca są po to,by krwawić tęsknotą...A myśli są po to,by wierzyć w nie...A słowa jak noże szybują przez morza i choćbyś uciekał odnajdą Cię!"
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 198
- Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47
Zastanawiam się po co nam ta nerwica?
Kiedyś jedna osoba, którą znam i która choruje na nerwicę, powiedziała mi, że podobno nerwica jest jak alkoholizm, narkomania, czy inne uzależnienie: nie da się z niej wyleczyć całkowicie, bo istnieje zawsze ryzyko wpadnięcia w ten sam kanał myślowy. Tak jej powiedzieli na terapii i to samo wyczytała w jakiejś książce o nerwicy.. Trochę mnie to zmartwiło..
Ciekawe czy to prawda... A może to tylko zwykła teoria nie sprawdzajaca się w rzeczywistości? W końcu każdy przypadek jest inny. Wszyscy tu cierpimy na tę samą chorobę, ale różnimy się nieco pewnymi objawami..

Kiedyś jedna osoba, którą znam i która choruje na nerwicę, powiedziała mi, że podobno nerwica jest jak alkoholizm, narkomania, czy inne uzależnienie: nie da się z niej wyleczyć całkowicie, bo istnieje zawsze ryzyko wpadnięcia w ten sam kanał myślowy. Tak jej powiedzieli na terapii i to samo wyczytała w jakiejś książce o nerwicy.. Trochę mnie to zmartwiło..

-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Na pewno zalezy to od przypadku, bo np jak ktoś zachorował w wieku doroslym, w wyniku jakiegos szoku, jakiegoś stresu, który przekroczył granice odporności na ten stres. To moim zdaniem po dobrej terapii anty lękowej a nawet po leczeniu lekami stan jegp może wrócić szybko do równowagi i sprawa bedzie jasna.
Gorzej moim zdaniem jest kiedy, człowiek już jako dzieciak czy bardzo młody człowiek doświadczał jakis lęków, nie mówię tu o objawach bo objawy to tylko otoczka nerwicy tak naprawdę. Ale mówie o tym, ze bał sie zasypiac bo się nie obudzi, bał się, że jego mama przestanie oddychac i to sprawdzał i wiele takich sytuacji i lęków oznaczają, że osoba ta ma po prostu skłonnośc do zachowan lękowych, nerwicowych a od tego w dorosłym życiu już blisko do rozwinięcia się zaburzenia z objawami.
Ale i tak w tym wypadku moim zdaniem można wyzdrowieć, dla mnie wyzdrowienie oznacza nie tylko co wolnośc od wszystkiego co związane jest z nerwicą, dla mnie jest to rzecz mało realna, za bardzo mam zrypaną osobowość. Dla mnie wyzdrowienie oznacza to, że bede w stanie funkcjonować, nie będe stale ograniczany przez strach i lęki. Ale to wymaga sporo ćwiczenia, sporo zmagania się z lękami i wiele przeprowadzonych dialogów wewnetrznych. Z atakami się mi już udało, hipochondrią i ciągłym lękiem, co prawda przychodza dni kiedy mi to wraca albo jest nasilone ale już się tym nie przejmuję, wiem, że i tak jest lepiej, że to ja nad tym w dużej części panuję. Zostały tylko mi lęki społeczne, tu już jest trudniej i to, ze po prostu jestem dziwakiem
Ale z tym mozna zyć
jest jeszcze depersonalizacja ale ona w końcu wierze minie.
Tak więc Czapelko trzeba spróbować pokonac system
trzeba pokazać, że się da, skoro mówia, ze nie
tylko żeby się dało trzeba podjąc leczenie 
Gorzej moim zdaniem jest kiedy, człowiek już jako dzieciak czy bardzo młody człowiek doświadczał jakis lęków, nie mówię tu o objawach bo objawy to tylko otoczka nerwicy tak naprawdę. Ale mówie o tym, ze bał sie zasypiac bo się nie obudzi, bał się, że jego mama przestanie oddychac i to sprawdzał i wiele takich sytuacji i lęków oznaczają, że osoba ta ma po prostu skłonnośc do zachowan lękowych, nerwicowych a od tego w dorosłym życiu już blisko do rozwinięcia się zaburzenia z objawami.
Ale i tak w tym wypadku moim zdaniem można wyzdrowieć, dla mnie wyzdrowienie oznacza nie tylko co wolnośc od wszystkiego co związane jest z nerwicą, dla mnie jest to rzecz mało realna, za bardzo mam zrypaną osobowość. Dla mnie wyzdrowienie oznacza to, że bede w stanie funkcjonować, nie będe stale ograniczany przez strach i lęki. Ale to wymaga sporo ćwiczenia, sporo zmagania się z lękami i wiele przeprowadzonych dialogów wewnetrznych. Z atakami się mi już udało, hipochondrią i ciągłym lękiem, co prawda przychodza dni kiedy mi to wraca albo jest nasilone ale już się tym nie przejmuję, wiem, że i tak jest lepiej, że to ja nad tym w dużej części panuję. Zostały tylko mi lęki społeczne, tu już jest trudniej i to, ze po prostu jestem dziwakiem


Tak więc Czapelko trzeba spróbować pokonac system



Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)