Olinka_2007 pisze:[...] Najgorsze jest to, że ja już nie umiem się cieszyć... Jak mi coś wychodzi, jak moje dziecko coś zrobi fajnego, to ja zamiast skakać z radości , mam w głowie myśl "po co się cieszysz i tak umrzesz"....... Chcę wierzyć, ze coś jest po drugiej stronie. Że to czego nauczymy się tutaj będzie potrzebne nam tam po drugiej stronie. A jednak ciągle w mojej głowie coś siedzi. I nie pozwala normalnie funkcjonować. A jakoś w rodzinie nie widzę oparcia... Czy to minie?? Czy da się fajnie żyć??
Witaj Olinko. Ja mam dwoje dzieci i też zamiast się cieszyć z tego, co robią moje dzieci, to mi się wyć chce, że zostaną półsierotami

. Dzisiaj od starszej dostałam laurkę na walentynki z napisem "kocham Cię, Mamusiu", a mi się wyć chciało, bo przcież ja nad grobem stoję..
Miałam dzisiaj kiepski dzień. W jednej z firm, jak weszłam, zrobiło mi się koszmarnie gorąco, bo tam grzeją i czułam, że albo mi gwałtownie spadło cisnienie i wzrósł puls, albo gwałtownie wzrosło. Aparatu nie miałam, ale gdybym miała, to bym zmierzyła. Zrobiło mi się gorąco i słabo, dosłownie jak przed omdleniem. Nie miałam tego lęku, co zazwyczaj, tylko zwykły lęk, że umrę. Aż mi się nogi trzęsły. Myślałam, żeby się czegoś napić, ale mnie odrzucało na myśl o piciu i jedzeniu. Po godzinie przeszło i zaczęłam znowu mieć lekką migrenę.. Znowu na front atmosferyczny?
Czy innym ludziom nie spada tak gwałtownie cisnienie? A jeśli spada, to czemu nie robi im się słabo?
Wróciłam pod wieczór do domu i aparat do akcji: 100/60, puls 59 - 65 i zawroty głowy. I lęk, że umrę. Nawet nie lęk, tylko wewnętrzne przekonanie, że jeśli ktoś się prawie codziennie źle czuje, to zapewne jest chory i umrze..
Jak mam podyższone ciśnienie 120/85, puls 75, to już źle się czuję i panika. Jak za niskie, też lęk i panika. A przecież ciężko mieć ciągle stały idealny puls i ciśnienie
Czasem mam już dość. Ja chyba nie mam jednak nerwicy, tylko coś z ciśnieniem.. Czy Wam też tak skacze?
Teraz tylko wsłuchuję się w swoje serce i boję się, że mi się stanie to, co w tej firmie.. Było mi naprawdę słabo. Kilka razy w życiu zemdlałam, więc wiem jak jest przed.. Boję się, czy z zemdlenia można się nie ocucić i umrzeń np. na wylew?
Mogę nie siedzieć w domu. I tak mnie dopada i tak... Ja już na jednej kartce spisałam na wszelki wypadek szystkie numery telefonów, na które mój mąż musi zadzwonić i powiadomić... Czy to jest normalne? Jak robię zakupy, to wszystko z kosmetyków mam podwójnie na wypadek, gdybym trafiła do szpitala.. Chociaż nieboszczykowi pasta do zębów już niepotrzebna...
