Victor pisze:Czapelka to pewnie baluje gdzieś i nie myśli o głupotach, tego przynajmniej jej zyczę. Beztroskiego balowania, w sumie mogłoby tak moje zycie całe upłynąć
Tak, na pewno Czapelka baluje i nie myśli o głupotach
Po prostu pomyślałam sobie, że nawet Wy nie zniesiecie już moich rozważań na temat dręczących mnie chorób
Prawdą jest, że przez tydzień udało mi sie przeżyć bez najmniejszego ataku lęku, bo do ataków paniki już dawno nie dochodzi u mnie

Jak tylko pojawiała się jakaś myśl, to momentalnie ją odganiałam i żyło mi się cudownie.
Wczoraj jednak obudziłam się z migreną, łyknęłam swój specyfik i po nim migrena minęła, ale skoczyło ciśnienie i pojawił się ten cholerny lęk, dreszcze (koszmarnie mną w środku dygotało), ciężko mi się oddychało, miałam wrażenie, że nie nabiorę powietrza, że się przewrócę i oczywiście ścisk żołądka, ssanie koszmarne i głód. Byłam u mamy, nie miałam możliwości zmierzenia sobie ciśnienia a nie chciałam wpaść w atak histerii i paniki. I tak tłumiłam to w sobie kilka godzin. W domu wieczorem jak wróciliśmy to od razu zmierzyłam ciśnienie. Było prawidłowe, ale puls 57/60. Ja ostatnio mam lęki, bo mój puls rzadko przekracza 72 i raczej utrzymuje się na poziomie 60, więc mam straszne lęki przed bradykardią
Dzisiaj niestety po wczorajszym rozkręceniu miałam kontynuację. Znowu mi się ciężko oddychało, cały dzień uciskało mnie w klatce, a dokładniej w mostku, nie mogłam nabrać powietrza.. Prawdziwy koszmar. Pojechałam dzisiaj do Smyka kupić dziewczynom prezenty na dzień dziecka i zaczęło się. W sklepie duszno, nie było czym oddychać, próbowałam sprawdzić sobie dyskretnie puls między półkami z klockami Lego

, ale ledwo go wyczuwałam. Obraz mi się rozmazywał, miałam wrażenie duszenia się, ledwo trzymałam się na nogach z senności i ciężkości głowy. Nie wyszłam ze sklepu, chociaż miałam chęć wręcz wybiec z niego. Pomyślałam sobie wtedy, że jak umrę to trudno. W domu ciśnienie było 120/80 a puls 62.. Lek mnie dopadł straszny i tak towarzyszył do wieczora
Przez tydzień wydawało mi się, że potrafię pozbyć się tego wsłuchiwania w serce, ale od wczoraj mam znowu wątpliwości

Humor mi się zepsuł.
Niestety ja mam ciągle przekonanie, a zwłaszcza w takie dni jak dzisiaj, że te moje dolegliwości sercowe wynikają z ciężkiej choroby serca i nie potrafię przestać o tym myśleć

Czuję się beznadziejna
Agniechannn, jesteś śliczna na tym zdjęciu

i wyglądasz lepiej niż na poprzednim. Nie widać tu troski ani cierpienia, a na tamtym byłaś jakaś smutna.
Ja takie wysokie ciśnienie (150/110) miałam może raz w ataku paniki, bo jak wiesz ja mam głównie skok ciśnienia a nie pulsu. Myślałam, że to już koniec i strasznie się boję powtórki

Współczuję Ci z tym pulsem, bo ja ponieważ mam zazwyczaj niski, to bardzo odczuwam gdy skoczy mi do 75. Wpadam już w lekki atak. Rzadko bo rzadko, ale czasem i bardzo wtedy cierpię. Cieszę się, że u Ciebie lepiej, że odzwyczaiłaś się od cisnieniomierza, że terapia pomaga. To dobry znak. Wpadaj jednak tu do nas z dobrymi wieściami, bo takich nam potrzeba
