Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Strach przed...ile mamy strachów i czego się boimy? :)

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

19 maja 2011, o 19:45

Nerwico mam pytanie do Ciebie i osob ktore biora antydepresanty - czy jezeli teraz miewam sie duzo lepiej i potrafie funkcjonowac normalnie, wychodzic z domu, dawac sobie rade z atakami itd to czy gdybym teraz podjela sie wziecia takich tabletek to skutki uboczne moglyby byc i tak dosyc silne (jesli by wystepowaly) czy jednak moglyby one sie pojawiac, ale z mala sila i przeszlabym to o wiele lzej niz wtedy kiedy moja nerwica byla mocno nasilona?

Chce porozmawiac z lekarzem, wykonac jeszcze badania krwi i cukier bo to jedzenie mi miesza, jednak mocno z wagi spadam, przelyk juz caly podrazniony i bije sie z tym doslownie, mysle o terapii dalszej bo to ogromna sprawa mojej psychiki ale i tak mnie ciagnie wlasnie coraz bardziej do tych antydepresantow zeby sprobowac i moze wyzbede sie dzieki temu po pewnym czasie calosciowo choroby?

Ogromnie sie ciesze, ze masz sie tak wysmienicie i oczywiscie czekamy na Wasze pelne relacje!!
Namoi tez napewno miewa sie juz swietnie i czasami gdy o Niej wspomne usmiecham sie, ze jej dawno tu nie bylo bo zapewne jest zdrowa i szczesliwa :))

O temacie pomysle, moze uda mi sie zebrac jakies informacje z roznych stron, od ludzi, rozne wypowiedzi pozytywne bo jest tez takich sporo, naprawde i moze cos z tego wyjdzie :))
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
Agnieszka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 43
Rejestracja: 29 czerwca 2010, o 19:59

19 maja 2011, o 20:42

inema23 jesli dajesz sobie rade z wychodzeniem z atakami to spytalabym sie najpierw czy na pewno potrzebne mi sa leki? Skutki uboczne tych lekow nie sa zalezne raczej od nerwicy tylko od tego jak podzialaja na nasz organizm. Natomiast jesli sama dajesz sobie rade to terapia moze byc tym co naprawde potrzebujesz. Na terapii i tak musimy sobie sami radzic ze wszystkim (odnosze przynajmniej takie wrazenie). A z jedzeniem to czy ty sie zdrowo odzywiasz? Moze przeciazasz uklad pokarmowy a on ma naprawde wiele wspolnego z nerwowym, nawet nie zdajemy sobie sprawy jak wiele.
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

19 maja 2011, o 21:45

Leki sa pomocne stwierdzam to tez po sobie ale szczerze to nie wiem czy bym je bral jakbym dawal sobie rade z objawami. Tylko czy dajesz sobie rade na tyle ze mozesz cieszyc sie zyciem? To chyba jest najwazniejsze pytanie
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

19 maja 2011, o 23:12

Ja uważam inaczej gdybym nie bala się leków tak jak się boję to bym spróbowała. Ale ja znam siebie i wie że jakbym wykupiła to bym włozyła to do szafki i za skarby świata nie połknęła, jestem strasznym tchórzem jeśli o to chodzi. Być może wielu osobom nie pomogły leki wcale, innym tylko trochę ale wielu pomogły bardzo jak nie całkowicie. I jestem zdania że mając nerwicę na maksa nasiloną gorzej się leki takie toleruje niż kiedy lęki są mniejsze. Bo jak jesteśmy na maksa spanikowani to pierdnięcie pozbawia mnie wzroku ze strachu a co dopiero jakiś objaw uboczny. Więc kochaniutka Kasiu jeśli czujesz że może ci to pomóc całkiem to nie wachała bym się :**
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

22 maja 2011, o 12:27

Nerwica pisze:[...]z reguly jak sie dobrze czujemy to staramy sie nie wpadac na forum, ja tak w zasadzie robie i podejrzewam ze wiekszosc osob tez :) Dopiero jak sie znowu nazbiera bolu i strachu to lubimy sie tym dzielic.
Ja nie wpadałam ostatnio, bo miałam obawy, że nawet tutaj stanę się nie do zniesienia.. Ile można pisać ciągle to samo? Przecież to się może znudzić każdemu.

Ja mam trzeci dzień bez najmniejszego lęku i zaczynam się niepokoić tym podejrzanym spokojem :roll: Nawet takim stanem potrafię się chyba nakręcić. Nie mam skoków ciśnienia, żadnych skoków pulsu, nie mam ścisków żołądka, żadnych zawrotów głowy, gniecenia w klatce.. Nic. Leków żadnych nie biorę. Nie rozumiem skąd ten nagły spokój.
Chodzę na terapię, trochę rzeczy zrozumiałam, ale ostatnio pani psycholog stwierdziła, że może by jednak połączyć terapię z lekami i może powinnam pójść do psychiatry. Nie bardzo to rozumiem. Czuję się nieco lepiej, jakoś sobie radzę, więc chyba leki nie są konieczne.. Ja niestety coraz więcej słyszę negatywnych opinii od osób, które z jakichś powodów brały leki i potem wreszcie przyszedł moment odstawienia ich, bo wtedy wróciło piekło. Dlatego znakomita większość odradza mi je brać jeśli jakoś sobie radzę i widać efekty i wszyscy jednogłośnie podkreślają wagę terapii z psychologiem. Co innego gdybym sobie nie radziła. Tego się trzymam. Nie jest mi łatwo, bo oprócz nieco łagodniejszych objawów lękowych ciągle towarzyszy mi skanowanie organizmu i wsłuchiwanie się w serce, a co za tym idzie, przekonanie o chorobie :(: Niestety od tego nie potrafię się uwolnić i nad tym chcę popracować z panią psycholog. Poza tym ciągle się boję, że przyjdzie atak ;brr , stąd to wsłuchiwanie się w serce. Żeby wiedzieć czy nadszedł czas łyknięcia tranxenu, albo xanaxu albo hydroxyzyny :?
Strasznie jestem zmęczona tym wszystkim. Nie potrafię sie cieszyć życiem, rzadko się uśmiecham. Czy Wy też tak macie?
Zaq
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 46
Rejestracja: 31 stycznia 2011, o 16:52

22 maja 2011, o 13:03

Niestety ja nie usmiecham sie wcale. Mam tak dosyc tej nerwicy ze mam dosyc zycia przez nia. Z niczego sie nie moge cieszyc bo ciagle cos mi jest. Jak nie mam objawow to ciagle mysle o chorobach i nie moge przestac. Czasem to chce zeby mozg mi sie wylaczyl i zeby zatrzymaly sie te mysli o raku guzie smiertelnych chorobach. byly okresy lepsze ale teraz jest znowu dno i ja jestem na nim. Jesli chcesz szczerze uslyszec moja opinie to nie sluchaj dookola nikogo tylko lecz sie wszystkimi sposobami. Bo jesli ciagle boisz sie atakow i skanujesz organizm to to jest nerwica rozwinieta prawie na maksa. Dlugo tak mialem i tez kombinowalem niby bralem leki ale tylko dorazne wlasnie to gowno jak tranxene a nie bralem antydepresantow ktorymi sie to z reguly leczy bo tez wstawiali mi gadane ze to przyjdzie na to czas. psycholog jest dobry i trzeba chodzic do niego ale terapia nie ukrywajmy trwa dlugo i jak sie jeszcze jest do tego zmeczonym zyciem to sie rzygac mi chce na ta terapie. teraz chce wyprobowac prekusrsora serotoniny zamiast antydepresantow ale jak to nie pomoze to biore sie za prawdziwe leki od psychiatry. YTranxene i inne badziewa dorazne pomoga ci na dzien dwa a potem jest to samo. I mowie to po sobie bo tez tak czekalem i niby sobie radzilem a wpadlem teraz w depresyjne stany i jest tragedia.
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

22 maja 2011, o 13:25

No to super pocieszenie :? Mój internista powiedział mi, że taka terapia powinna trwać minimum dwa lata żeby przyniosła efekty. Koszmar :(: I że mam dać szansę tej psycholog nawet jak będę już miała dość jej gadania i nie będzie widać większych efektów na horyzoncie.
Jedna z osób, która mi się przyznała, że z tego wyszła, powiedziała, że walczyła z tym siedem lat, ale też mi powtarzała, że terapia jest najważniejsza.. Fajnie.. Perspektywa kilku lat, zeby wyjść na prostą bez żadnej pewności, że to nie wróci :(:
Ja jeśli chodzi o leki, to na razie chcę właśnie mieć te badziewia na wszelki wypadek, bo xanaxu to nawet nie łyknęłam ani razu. Powiem szczerze, że sama świadomość, że je mam na wypadek ataku już mnie uspokaja. Jak nic nie miałam, to się rozkręcałam na maksa :(:
Mówisz, że skanowanie organizmu i wsłuchiwanie się w bicie serca to nerwica na maksa? :? Bo ja ciągle tkwię w różnych innych chorobach. Oczywiście śmiertelnych
Zaq
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 46
Rejestracja: 31 stycznia 2011, o 16:52

22 maja 2011, o 13:39

Wlasnie to jest nerwica takie myslenie o chorobach strach o nie ze je sie ma i skanowanie ciala to jest pospolita nerwica. Co do terapi to nieprawda ze 2 lata moj znajomy po pol roku juz widzial efekty i przestal brac leki i zmniejszyl liczbe terapi bo przestaly juz go interesowac te nerwicowe bzdury. Jest zdrowy ale tez chorowal kilka lat na to ale tez krecil jak my bo my krecimy i nie boje sie tego powiedziec ja po prostu do tej pory leczylem sie slabo albo tego unikalem. Czyli nie bral on lekow na poczatku a jak bral to zaraz przestawal bo sie bal i niechcial brac chemii.Na terapie chodzil albo nie bo uwazal ze nie potrzebna. Dopiero jak juz nie mial wyjscia bo grozil mu glod i eksmisja zaczal powoli sie skladac do kupy z pomoca lekow i psychologa. I udalo mu sie wiec czemu ja mam dalej sie meczyc. i tak chce wyprobowac troche naturalnych lekow ktore poprawiaja prace w glowie zamiast typowych lekow psychotropowych. Ale jak to mi nie da rezultatu to ide do psychiatry. Mnie tez pomaga ze mam te badziewia ale nie zmienia to faktu ze to sa badziewa i to nas nie wyleczy tylko daje ulge tak samo jak czytanie odpowiedzi na moje posty ze nie mam raka albo ze ktos inny tak ma. Ale z ta terapia to internista bzdure powuiedzial. Ja tez tkwie po uszy w chorobach jestem juz jak chodzaca encyklopedia

-- 22 maja 2011, o 12:45 --
ja tez sie boje ze przyjdzie atak albo jak juz nie atak to ze zle sie bede czul przez jakies objawy. To jest rozwinieta nerwica bez upiekszanie rzeczywistosci ze nie
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

22 maja 2011, o 15:17

Wiesz, może z tą terapią to jest kwestia indywidualna? Ta jedna dziewczyna, o której pisałam leczyła się siedem lat. Nie improwizowała, ale leczyła się. To mnie niestety przeraża, bo nie wiadomo tak naprawdę ile czasu nam trzeba na wyleczenie i lepsze funkcjonowanie. Tutaj na forum trochę ludzi pojawiło się w styczniu, w lutym, w marcu, byli na początku często, a potem poznikali.. Wnioskuję z tego, że im to wszystko łatwiej minęło. Może to jakieś pocieszenie?
A Ty zaq ile czasu już cierpisz na to cholerstwo?
Zaq
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 46
Rejestracja: 31 stycznia 2011, o 16:52

22 maja 2011, o 16:10

Gdzies tu czytalem ze czas terapi jest zalezny od rodzaju terapi na jaka pojdziemy. I to sie nawet pokrywa z tym co moj znajomy ten ktory ma to juz za soba mi pisal. Ale na pewno jest to kwestia indywidualna chociaz 7 lat to nie wiadomo czy to mozna przypisywac terapi czy tez czasowi jaki sie choruje... Sporo jest osob ktore pozdrowialy i czuja sie dobrze tu akurat na tym forum z paroma utrzymuje kontakt a tez bylo im ciezko. Ja choruje kilka lat nie potrafie dokladnie powiedziec kiedy to sie zaczelo bo na poczatku mialem slabe objawy ale okolo 4- 5 lat. Oczywiscie mialem okresy lepsze ale ciagle jednak moje mysli byly w tym wszystkim czyli chorobach umieraniu
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

22 maja 2011, o 16:53

Wiem o czym mowisz, jak ja mam lepsze okresy to nie znaczy ze nie mam nerwicy, ciagle ja gdzies mam i czuje. A to nie na tym polega wyzdrowienie to to tylko chwilowa poprawa zapewne dlatego ze sie czyms zajmujemy albo ktos nas zajal. Czapelko kochana trzymaj sie i ja mam tego cholernie dosyc.
Pogoda jest teraz duszna i jest mi ciagle slabo i nerwica juz daje mi popalic. Nienawidze takiej pogody
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

22 maja 2011, o 21:38

Jeżeli czujesz Czaplo i czujecie ogólnie strach przed atakiem to niestety ale nerwica jest w was na całego ;) Na tym strachu ona się właśnie opiera.
Co do leczenia nerwicy to najważniejsze co to wziąć sprawy we własne ręce, czyli przyjąć jakby odpowiedzialność za wyzdrowienie na siebie. Bo ogólnie możemy wyliczać czy terapia powinna trwać rok, dwa czy 7 ale nie zmieni się nic dopóki to wyliczamy a tego nie robimy. Tak naprawdę ja też nie zgadzam się z założeniem, ze terapia to co najmniej dwa lata powinna trwać. Terapia będzie trwać tyle w ile sami będziemy potrafili rozpracować swoje lęki a dokładnie w ile będziemy potrafili przełamać strach przed atakiem paniki i innymi objawami.
Tak samo jest z lekami, szczerze mówiąc nie rozumiem tego jak ktoś mówi, ze leków to na razie nie potrzeba brać bo sobie radzisz samemu. Co znaczy radzenie sobie samemu przy tym, ze trzęsiemy się na mysl przed atakiem? Czyli nie radzimy sobie.
Ja też się zawsze oszukiwałem, mówiąc daję sobie radę bo jeden czy dwa dni były lepsze, bo jakiś czas nie było ataku, bo w pocie czoła wyszedłem tu i tam.
Być może jest to radzeniem sobie w obliczu naszego zaburzenia, ale nie jest to zdrowienie, kiedy za kołnierzem czujemy zbliżający się atak i boimy sie go jak niczego na świecie.
Czyli kiedy jest dobra pora na branie leków? Jak leżymy z rozdziawioną gębą? Nie jestem zwolennikiem psychotropów ale rada, że leki to ci nie potrzebne bo jakoś tam żyjesz to nie rada tylko "gwóźdź do trumny".

Ogólnie ciężko jest mając nerwice się odnaleźć w tym całym leczeniu, bo najczęściej co się słyszy to to, ze pomóc sobie możesz samemu, albo trzeba przełamać strach itp. Do tego słyszy się o jakiś terapiach, których nazwy nam na początku nic nie mówią.
Ale właśnie o to chodzi z tą odpowiedzialnością za swoje zdrowie psychiczne, zamiast poświęcać czas na hipochondryczne czytanki o rakach i innych chorobach można poczytać coś o terapii. Można poczytać o lekach antydepresyjnych, jak one działają, mozna poczytać czym się leczy nerwicę, Bo zostawianie wszystkiego psychologowi i psychiatrze i załamując ręce nie pomagamy sobie. Wiele osób czeka na wizyty u psychologa z nadzieją, że on coś powie, da jakąś radę, że nagle nerwica, ataki się skończą, niestety NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO. Jak będzie coś podobnego to zostanie to nagrodzone nagrodą Nobla ;)
Jest tyle ciekawych i coś dających książek o nerwicach o pokonywaniu lęków, nalezy je poczytać, nie mówić, ze jest się już tym zmęczonym, iść na fotel do psychologa w nadziei wyspiewać wszystkie te najgorsze objawy i czekać na cud chyba. Powiem wam prawdę, to nic wam nie da, niepotrzebnie wydane pieniądze.

Terapia 2 lata? Nic bardziej mylnego, terapia poznawczo-behawioralna zakłada o wiele mniej sesji, no chyba, że będziemy chodzić raz co drugi miesiąc :P Oczywiście można i 7 lat chodzić na nią, kiedy zaczynając terapię mówimy, że nie będziemy przełamywać ataków bo się tego za bardzo boimy i niech psycholog wymyśli inna metodę ;)
Jasne, ze są terapię co zakładają więcej lat na poczatku, analiza itp. I jesli ktoś uważa albo czuję, ze jego problemy psychiczne wynikają z problemów z dziecinstwa, brakiem miłości, problematycznymi rodzicami itd to dobrze jest i na taką terapię chodzić. Ale i tak uważam, ze jeśli męczą nas ataki paniczne i okropne lęki należy najpierw wyćwiczyć przełamywanie strachu i lęku przed tym aby to po prostu przestało się pojawiać. Czy jest to w ogóle możliwe? Tak jest.
Ja ataków paniki już nie dostaję, czasem jeszcze przychodzi poczatek jakby ataku ale panika już nie wzrasta, dzięki powolnemu bardziej przełamywaniu poczułem się w końcu bezpieczny w obliczu ataków paniki i objawów nerwicy. To jest tak jak posiadanie tego tranxene, daje on poczucie bezpieczeństwa i coś jest lepiej, mnie to bezpieczeństwo rozwineło się we mnie.

Czy wyzdrowiałem z nerwicy i problemów psychicznych całkiem? Nie, nie wyzdrowiałem. Kiedyś żeśmy rozmawiali o tym co znaczy wyzdrowienie. Są osoby, które chorują na nerwice mają ataki i tak naprawdę wystarczy im podjąć leczenie, i przy pozytywnym skutku po prostu zdrowieją, nerwica ich już nie dotyczy ale sa też ludzie, którzy nerwice mają jakoby we krwi, innymi słowy mają spartaczoną osobowość, od zawsze byli "tchórzami" przed chorobami, jako dzieci patrzyli czy rodzice oddychają (to tylko przykład), obawiali się ciągle czegoś, chorób, śmierci w większym stopniu niż rówieśnicy (bo obawia to się każdy). U tych osób jest gorzej trochę bo nawet po podleczeniu nerwicy, zauwazają oni, ze te objawy, ataki to tylko taki uboczny efekt ich całościowego problemu, ze są po prostu inni ;), ze i tak ciągle się boją tego czy owego. Jak z tym się uporać? Tego nie wiem, bo sam nalezę do tego doborowego grona.
Nie mam ataków paniki, nie boję się objawów jak kiedyś, nawet depersonalizacja się zmniejszyła bo już mnie tak nie przeraża ale ciągle jest jakieś ALE. Ciągle idąc gdzieś coś załatwić okrążam budynek 17 razy zanim wejdę i jąkam się w środku bo stoi obcy człowiek, trzęsie mi się głowa, ręce, pocę się, ciągle licze wyrazy w nazwach, i cała masa różnych dziwactw. Ale jednak i tak się ciesze, ze lęki takie 24 godzinne juz nie sa dla mnie straszne ani ataki paniki, bo bez tego moge się skupić na poprawianiu innych swoich pojebców :P Nawet gdy wydaje ci się, że jesteś z tego drugiego grona, nie trzeba od razu wykrzykiwac pod niebiosa "dlaczego JA" itp. Po prostu pogódź się z tym, że masz taki problem i staraj się to zmienić, staraniem się zawsze się coś osiągnie.
I nie pisze tego bo jestem już taki mądry i beztroski ;) Jak kiedyś pierwszy mój psycholog powiedział mi podobne słowa co napisałem wyżej, to sobie pomyślałem "ty stara głupia pizdo co ty wiesz o lękach" :P Teraz myślę, że w dużej części miała rację, szkoda tylko, ze zajeło mi to 5 lat ataków paniki i lęku 24 na dobę aby to troche zrozumieć.
Nie piszę tego też aby pokazać co to ja wiem i jaki jestem och i ach, bo doskonale wiem co to lęk, tego już nigdy nie zapomnę, wiem, że jest to straszne i bardzo bym chciał przekazać wam wszystkim to uczucie wewnętrznego bezpieczeństwa. Ale nie da się tego zrobić, naprawdę nie ma słów takich aby powiedzieć coś i było już dobrze i nerwica znika. Trzeba to przeżyć samemu, choćby najlepszy psycholog tłumaczył i dawał rady a my tylko słuchamy nic to nam nie da. W jednej książce kiedyś przeczytałem : "czytanie i słuchanie o sposobach radzenia sobie z lękiem i atakami paniki, nic nie da, jeśli nie będziemy tego ćwiczyli na sobie" I taka jest prawda.
Czytajcie, poszerzajcie swoje informację o terapii, porównujcie co i jaka terapia dla was może być lepsza, co mozecie wziąć dla siebie, przecież można to zrobić, czesto wiecej czasu tracicie na czytaniu o rakach, zawałach, niepotrzebnie.
Tak samo jest z lekami, można poczytać jak bardzo tak naprawde one psują nas samych, bo wiele osób się martwi, ze psychotropy niszczą osobowość,z mieniają itp. ostatnio przeczytałem taki tekst "czy jak zjesz kawałek czekolady to poprawia się nastrój"? Popraiwa się, cukier rośnie itd. A czy to zmienia nas samych? tak naprawdę to samo dotyczy leków antydepresyjnych, którymi leczy się nerwicę, one mają za zadanie poprawiać nastrój, nie zmieniaja niczego w nas.
Owszem bywają skutki uboczne, nie mówię, że nie. Brałem około 13 leków to trochę wiem o nich. Ale i tak uważam, ze leki to nie jest wcale ostateczne zło, chociaż przyznaję, że terapia jest lepsza ale tylko pod tym względem, że możemy sami przełamywać lęki. Jednak połączenie leków i terapii może przyczynić się do jeszcze szybszego wyzdrowienia.

Mam czesto, aż za często ciągle takie chwile kiedy ogarnia mnie płacz i niemoc, kiedy miałem dzień kiedy znowu głowa mi się trzęsła bo miałem rozmowe o pracy z kims obcym, bo musiałem wejśc do sklepu z tłumem i rece mi się trzęsły, bo przede mną jeszcze miliony takich prób, i tal naprawdę każdy dzień to jest dla mnie walka o normalność, mam ochote wtedy jebnąc sobie w głowę, ale skoro chce się zabić to równie dobrze moge spróbować tego czego się boję.
Czas nie być całkowitym tchórzem.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

22 maja 2011, o 23:35

Ja myślę, że u mnie strach przed lekami i ich skutkami ubocznymi jest znacznie większy niż strach przed lękiem. Za każdym razem, gdy dopada mnie mocniejszy lęk i pomyślę, że w kuchni albo w torebce mam coś do łyknięcia, to automatycznie pojawia się strach przed tym jak zareaguje mój organizm (spadnie mi ciśnienie, puls, ogarnie chorobliwa senność, dostanę zawrotów głowy, itp.) i właśnie to hamuje u mnie ostatnio rozwinięcie się lęku w atak paniki i powoduje jego znikanie po chwili.. Mam wrażenie, że moja psychika w ataku lęku wybiera sobie niejako wycofanie się z tego lęku samej niż uspokojenie przez łyknięcie leku. Tak udało mi się szybko pokonać lęk.
Jestem trochę zagubiona w tych różnych opiniach o leczeniu nerwicy. Łączy je wszystkie tylko jeden mianownik, to znaczy przekonanie, że wyleczenie nerwicy zależy od nas samych, od jej zrozumienia i chęci pozbycia się jej. Rzeczywiście żaden psycholog i psychiatra nie wyleczą jej bez naszej pracy.. Leki (czy i jakie?), medytacja, hipnoza, joga, akupunktura i inne sposoby to chyba naprawdę kwestia indywidualna..
naomi198
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 106
Rejestracja: 10 lutego 2011, o 16:29

25 maja 2011, o 23:16

Witajcie moi drodzy.
Jak miło Inemko że o mnie pqamiętasz,chociaż z drugiej strony to jak można takiego czubka nie pamiętać;)
Niestety muszę cie zaskoczyć nie jestem zdrowa,ale fakt że miewam sie dużo lepiej i zaczęłam sobie dobrze radzić.Mam fajną prace,i w tym temacie faktycznie czuje się szczęśliwa...
Ale niestety nerwica nie odpuszcza sobie ot tak zatruwania mi życia jak i większości z was.
Lęki mam co prawda coraz mniejsze,i objawów też dużo mniej,ale tak jak napisał Victor niektórzy mają już zrytą osobowość,a ja do tych osób należe.
Najważniejsze jest by to cholerestwo leczyć,ja nadal biore leki a przedewszystkim chodze na terapie poznawczo-behawioralną co jest dla mnie najlepszą drogą leczenia.
Inemko nie bój się leków,jeśli nadal miewasz lęki,to lekarstwa je wyciszą a skutki uboczne jeśli będą Ci bardzo przeszkadzały to lekarz zmieni na inne.Tak było w moim przypadku ale to 4 lata temu,i zanim trafiłam na te właściwe które pomagają troszkę ich zmieniałam.Ale niestety kiedyś czeba zacząć.
I mnie też przerażało że terapia trwa latami,ale powiem szczerze że jak pójdziesz na pierwszych kilka wizyt zaq i poczujesz choćby minimalną ulgę to nie będziesz chciał tej terapii nigdy zakończyć,tak jest w moim przypadku.
Mam naprawde super kontakt z moim terapeutom,i choć czasami myślę że on jest bardziej zryrty niż ja to naprawde fajn y facet z niego który potrafi mi pomóc.
Pamiętacie przecież jak sie bałam schizofrenii?Dzięki terapi oswoiłam się tak jakby z tą chorobą,tzn.w sensie że jakby zaakceptowałam fakt że moge kiedyś na nią zachorować bo nie jest to wykluczone,tak samo jak fakt że złamię noge,ręke czy cokolwiek innego,albo że zaraz spadnie na mój dom samolot,ale jakie jest prawdopodobieństwo że tak się stanie?Niewielkie,więc jak zachoruje to dopiero wtedy zaczne się martwić tak sobie postanowiłam i póki co w tym trwam,chociaż nachodzą mnie jeszcze czasem myśli że jestem poważnie chora psychicznie,że to jednak nie jest tylko nerwica.Ogólnie czasem jest mi bardzo ciężko,i czuje się tym wszystkim mega zmęczona zarówno fizycznie jak i psychicznie ale wiem że załamywanie rąk,i zamknięcie się w domu nie przynosi dobrych efektów,tym bardziej że pogłębia sie jeszcze depresja.
A co do zrytej osobowości,to tak jak Victor napisał w swoim przykładzie jako małe dziecko ja również sprawdzałam czy moja mama oddycha,albo obwiniałam się jak mama zachorowała na raka...Masakra jakaś,ale bywa.
A na terapii zaczęłam właśnie część poznawczą,czyli mam się dowiedzieć skąd są moje lęki.I okazało się,że staram sie za wszelką cene być dla wqszystkich dobra,nie zwracając uwagi kompletnie na to co jest dobre dla mnie,a lę przed schizofrenią jest właśnie jak się okazuje po głębszym wniknięciu do niego lękiem przed stratą kontroli nad sobą i późniejszym nawet mordowaniem ludzi czyli byciem złym człowiekiem.Co ciekawe na pytanie czy lepiej jest być złym czy chorym psychicznie odpowiedziałam że chorym jest być lepiej,bo jest się nieświdomym swoich czynów.
I wynika z tego wniosek taki że jak mi przychodzą lęki,i mam gorszy okres to jest właśnie ten czas kiedy nie musze być dobra dla innych,nie musze robić tego na co nie mam ochoty bo jestem poprostu chora.
Czy jest ktoś zatem bardziej zryty na tym forum niż ja?Wątpie.
Ogólnie to nigdy bym na to nie wpadła że mam taki zawiły schemat w głowie,gdyby nie terapia...
Tak więc kończąc tym miłym akcentem życzę wszystkim miłej nocki napewno jeszcze nie raz tu wpadne z płaczem ale mam taką cichutką nadzieje że wpadne jednak z uśmiechem na twarzy.Jeszcze raz polecam wam branie tabletek i pójście na terapie,bo to dobra droga ku zdrowiu a przynajmiej ku choć odrobiny normalności jeśli nie całkowitemu wyzdrowieniu.Pozdrawiam :lov: :lov: :lov: :lov: Asia

-- 25 maja 2011, o 22:33 --
A i jeszcze co do przełamywania lęku to Victor ma absolutną racje,żaden lekarz za nas nerwicy nie wyleczy może jedenie pokazać droge jak zmniejszyć lęki,dając zadania.Ja bojąc się schizofrenii miałam za zadanie jak najwięcej czytania o tej chorobie,i musze przyzanć że było to najtrudniejsze zadanie w moim życiu,przez tydzień czułam sie fatalnie ale im bardziej o tym myślałam,tzn.o objawach schizofrenii tym lęk stawał się mniejszy,bo tak naprawde chodzi o to żeby lęk pokonywać wystawiając się na takie sytuacje które go wywołują.A jeśli będziemy to robić często to wkońcu lęk przed daną sytuacją czy chorobą będzie się zamazywał,ponieważ nasz mózg zda sobie sprawe ze zagrożenia tak naprawde NIE MA!!że to tylko taki nasz wymysł.Mi też było ciężko uwierzyć że tak to działa,ale tak jest.
,,Zwariować jest bardzo trudno,ludzie którzy to robią nawet o tym nie wiedzą''
frezio
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 143
Rejestracja: 26 listopada 2010, o 21:52

26 maja 2011, o 09:22

dzieki naomi1988 dzieki victor bo jednak nie piszecie zescie wyzdrowieli calkiem ale jednka widac roznice szczegolnie u ciebie naomi bo pamietam twoje posty pelne strachu, a ten jest juz inny. i dobrze ze wydychacie tu swoje przemyslenia bo daje mi to troche nadziei bo ja najbardziej to jestem przerazony jednak nadal tym ze zadne leczenie nie da rezultatu i mi wszystko tak zostanie. czesto czytam o terapiach ze malo komu pomaga i leki tak samo. ale widac ze sa osoby ktore lekom i terapi cos zawdzieczaja ;ok dlatego ciesze sie ze lykam juz leki a co do terapi to oboje piszecie o tej poznawczo-bechawiorlanej. musze sie zmobilizowac i do terapi.
Naomi ciekawy sposob mialas na oswojenbie sie ze strachem przed schizofrenia w sumie to prawda ze trzeba leki przelamywac a nie je pielegnowac ale samemu chyba trudno jest sie za to zabrac i chyba wlasnie po to jest ta terapia. mam taka przynajmniej nadzieje. dobvrze jest tez dowiedziec sie skad te leki i objawy sie wziely, u mnie na pewno tez nie powstaly znikad. duzo jeszcze przed nami ale mysle ze wy juz jestescie na dobrej drodze. ja tez chce na nije juz byc :))
naomi ja tez mam w bani taki owies ze zryta glowa to malo powiedziane ale fajnie ze terapi apomaga to skladac do kupy. fajnie naprawde ze piszecie o tym bo ja bym na terapie sie nie wybral tak szybko bo mam taki dziwny ironiczny strach ze to i tak nic nie da. a jednak cos daje na waszych przykladach sie opierajac. a to cos to bardzo duzo wiem po sobie bo rexetin ktory lykam troche mnie uspokoil i moje mysli juz tak nie fiksuja i wiem ze to cos to bardzo duzo. damy rade ;ok
ODPOWIEDZ