Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Strach przed...ile mamy strachów i czego się boimy? :)

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

9 maja 2011, o 10:14

Inemo, pisałam Ci kiedyś, że wiele lat temu miałam ten sam problem z jedzeniem co Ty, ale wtedy nie cierpiałam raczej na nerwicę. Zwyczajnie prawie zawsze po jedzeniu czułam, że mi puchnie brzuch, że wali mi serce i że jest mi ciężko i miałam wrażenie, że jeśli nie zwymiotuję, to nie przetrawię tego. I chodziłam do ubikacji. Dzisiaj wiem, że to było zwyczajne zaburzenie odżywiania i objaw bulimii. Po zwymiotowaniu zawsze dobrze się czułam fizycznie. Psychicznie chyba już nie tak bardzo, ale nie pamiętam.
Jak zaczęły mi się pierwsze objawy nerwicy, to wszystko w moim organizmie zmieniło się: zaczęłam odczuwać straszny głód (stąd było podejrzenie niedocukrzenia), nawet po jedzeniu nie odczuwałam już tej ciężkości i walenia serca tylko dalej ssanie, więc nie było mowy o wymiotowaniu, tylko dalszym jedzeniu. Dzisiaj myślę sobie, że mój organizm zemścił się za to, co robiłam wtedy, bo po zjedzeniu pozbywałam się jedzenia. To teraz organizm "boi się" i niejako "broni", więc wydziela kwasy czy soki i wywołuje odczuwanie głodu :(: :(: :(:

Przeżyłam wczoraj pierwszy dzień od niepamiętnych czasów bez sekundy lęku :roll: Nawet przez chwilę nie pomyślałam o żadnej chorobie ani śmierci :shock: Kiedy mnie w ciągu dnia zaczęło mulić ze zmęczenia a byliśmy na placu zabaw z dziewczynami, to od razu zauważyłam jakichś dwóch rodziców ziewających i ledwo trzymających się na nogach. Od razu pomyślałam: o, oni też tak mają, czyli to normalne :si Nie wiem co się takiego wydarzyło, że nie dopadł mnie lęk, bo ostatnio normalnie przy każdej reakcji organizmu dostawałam najpierw lęku, potem od razu trzęsło mną, potrafiło coś się dziać z sercem, skoczyć ciśnienie i te koszmarne zawroty głowy i nogi z waty ;brr ;brr ;brr ;brr ;brr

Jedną ważną rzecz uświadomiłam sobie: jak człowiek skupia się na jakimś organie lub części ciała, to zawsze go coś tam uciska, albo boli. Jak skupiam się na swoim odechu, to zawsze mam duszności. Jak mnie dopada znienacka atak duszności, to natychmiast zmieniam kierunek myślenia i okazuje się, że się nie duszę :roll: Trochę to dziwne :roll: Dwa razy złapałam się już na tym, że sama sobie wmówiłam, że mam zawrót głowy, bo szybko się sprowadziłam do parteru :dres: Czy to możliwe, że człowiek sam sobie wmawia, że coś czuje? Albo sam sobie wywołuje takie wrażenie? :(( :(( :((

Może ja już osiągnęłam swoje dno??? :? Tak jak to ma alkoholik na przykład i zaczynam się odbijać?? :? Nie wiem i nie jestem tego tak do końca pewna, bo za kołnierzem gdzieś czyha lęk przed atakiem ;oh
Nie wiem co się musi wydarzyć, żeby wyjść z tego ciągłego wsłuchiwania się we własne serce i lęku przed atakami duszności :?

Ciekawe kiedy dopadnie mnie kolejny kryzys i będę srać ze strachu ;brr bo cały czas jestem bez leków..Nawet melisy już nie pijam..
Agnieszka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 43
Rejestracja: 29 czerwca 2010, o 19:59

9 maja 2011, o 11:08

Oczywiscie że psychiką można sobie wmówić bóle, uciski i objawy. Ja miałam kiedyś obsesje w mierzeniu cisnienia teraz dało mi to troche od siebie odpocząć. Ale wystarczyło że pomyślałam o sercu i ono zaczynało nie bić..ono waliło!!! Siadam do jedzenia i myślę o tym czy znowu nie będe czuła tej guli w gardle i bach!! gula jest!! Myślę czy będzie misłabo w tej kolejce i czywiście jest mi słabo!! Albo czytam o jakiejś chorobie danego organu i już czuję dziwny ucisk zupełnie jakbym coś tam miała!! I tak samo jest z dusznościami o których Ty też Czapla pisałaś. Wstyd mi napisać o tym ale co tam...kiedyś ogladałam film o stygmatach i tak się wystraszyłam chyba tego że sama je dostane że przez parę dni czułam bóle w dłoniach i stopach tam gdzie były rany :(( :ups W nerwicy wszystko jest możliwe :((

-- 9 maja 2011, o 10:10 --
W tej chwili nawet te bóle znowu poczułam...nie można się na niczym skupiać w naszym wypadku
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

9 maja 2011, o 16:50

Tak Czaplo - nerwica moze wszystko jesli pozwolimy jej kierowac Nami. Jestesmy poddatni na jej objawy wiec bardzo latwo robi z Nami co chce - niestety, szczegolnie podczas leku i strachu bo wtedy tak jak np. ja ostatnio szybko i zbyt latwo dalam sie podejsc i wybuchnal atak paniki.
Przykladem kolejnym moze byc tez terazniejsza sytuacja:
Wczoraj wieczorem znalazlam WKONCU strone i ludzi o podobnym problemie z jedzeniem ktory dotyczy mnie. Kamien spadl mi z serca, ze inni rowniez odczuwali przyspieszone bicie po posilku, rozdraznienie, nerwowsc i wymioty w lazience. Od tamtej pory poczulam sie lepiej - zjadlam kolacje powoli i spokojnie. Dzis rano sniadanie i na miescie spory zestaw z McDonalda. I wiecie co? Odrzucilam ta cholerna aspiryne bo i ona na 100% zle wplywala bo skutkiem tez moglobyc to. Po drugie uswiadomilam sobie, ze serce jest zdrowe i bije cicho i wolno - I TAK WLASNIE BILO! Do momentu kiedy nie weszlam tutaj i nie przeczytalam o tych pierwszych objawach bulimi. Serce od razu przyspieszylo, miesnie napiete, lekkie poddenerwowanie od srodka i zaczyna mi sie znowu zbierac....
A wiec widzisz... bardzo latwo jest popasc w ta gowniana reakcje w nerwicy! Jakis czas temu napisala do mnie tez pewna dziewczyna pytajac jak sie miewam na dzien dzisiejszy.... Pogadalysmy itd ale o swoim zdrowiu nie chciala mowic. Widocznie czlowiek boi sie, ze nawet glupia rozmowa spowoduje nawrot nerwicowy.

P.S Brawo Czaplo za opanowanie i ze nie dalas sie podczas objawow ;ok Sama teraz widzisz i z pewnoscia z dnia na dzien kiedy bedziemy powoli wychodzic z tego bagna sami zauwazac bedziemy, ze to wszystko to tylko wytwor wyobrazni, pscyhiki i ze zdrowie mamy tak naprawde w zasiegu reki... No bo niby czemu my mamy byc chorzy i trzepac sie ze strachu skoro drudzy korzystaja ile sie da i moga cieszyc sie zdrowiem? My tez jestesmy zdrowi i normalni! I mozemy cieszyc sie zyciem..... Musimy tylko wkoncu uwierzyc w to wszystko....

-- 9 maja 2011, o 16:04 --
Poza tym co do bulimii - to ja mysle, ze moglby to byc jakis sygnal, pierwsza oznaka, obawa i to wlasnie przy mojej nerwicy nasila obawy, ze popadne w cos takiego, ale poki co wiem, ze sa to zaburzenia odzywiania i moja psychika bo wiem, ze ona odgrywa tu najwieksza role. W bulimii rowniez wystepuja na poczatku napady jedzenia w bardzo duzych ilosciach, a pozniej wymioty bo niechcemy za bardzo przytyc.... A ja jednak nie jadam przed strachem o szybko walace serce i pragne cholernie przytyc nawet do 6-7 kg! :) Wiec mam nadzieje, ze dzisiejszy dzien nie bedzie jedynym i ze powolutku, az do skutku... dojde do normalnosci :))
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

9 maja 2011, o 22:52

Mysle kochane :* ze nie ma czegos takiego ze ma sie objawy jak z tym jedzeniem a mowi sie ze nerwicy to nie mialam. Bulimia np. to tez jest problem psychiczny :(
Widocznie juz wczesniej mieliscie takie problemy a ataki i silne objawy to tylko bardziej zaostrzona forma nerwicy. Ja myslalam zawsze ze nerwice to sie dostaje nagle i moze u niektorych tak jest. W moim przypadku Jak siegam pamiecia wstecz to dopiero sobie uswiadamiam ze zawsze sie czegos balam i troche tak nienormalnie balam. Chorob wypadkow albo np wojny. I nie balam sie jak zwykli smiertelnicy tylko o wiele bardziej same takie mysli wzbudzaly we mnie histerie ale atakow nie mialam jeszcze wtedy. Kasiu u ciebie te wymioty maja jednak chyba zwiazek z psychika takie masz objawy :(
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

10 maja 2011, o 15:45

Ja jak sięgnę pamięcią, też się zawsze bałam, zwłaszcza jak byłam dzieckiem i chodziłam do podstawówki. Bałam się niektórych lekcji i nauczycieli. Przed tymi lekcjami było mi zimno, potrafiło mną trząść i lał się ze mnie zimny pot, że mnie zapytają. A zawsze byłam wzorową uczennicą, zawsze miałam wysokie stopnie i bałam się każdej 4 :ups. Jak mnie nie zapytali, robiło mi się ciepło, potem gorąco, błogo, sennie i całe napięcie jakby opadało. Myślę, że to dążenie do perfekcyjności dało u mnie początki tego, co mam teraz :?

Inemo, oczywiście że te zaburzenia jedzenia u Ciebie czy u mnie pewnie są na tle nerwicowym. Tylko u mnie to się zmieniło i wtedy gdy jedzenie "przeszkadzało" mi, nie odczuwałam żadnego lęku. Pisałam wiele razy, że odkąd pojawiły się u mnie ataki paniki (2002), to zaczęły im towarzyszyć bardzo często ataki głodu, które wcale nie ustępują po napchaniu się.. Często dopiero po godzinie.. A potem kierunek kibel :huh . Zdarza mi się mieć wrażenie, że mój układ pokarmowy wyrabia 200% normy i pracuje z podwójną prędkością. Ledwo zjem, to po krótkim czasie kibel :roll: Teraz jest na odwrót: jedzenie mi nie przeszkadza w żołądku, tylko właśnie brak jedzenia, uczucie pustki.. Pewnie płacę za to, co zrobiłam swojemu organizmowi kiedyś..

Jedyną radę, jaką bym Ci dała, to jedzenie małych porcji jak najczęściej. Wówczas nie będziesz odczuwała ani głodu, ani pełności, a serce przy niewielkich ilościach pokarmu nie zacznie inaczej pracować. Ważne, żebyś nie dopuściła, by te wymioty stały się rytułałem, niejako automatycznym mechanizmem, bo istnieje ryzyko przyzwyczajenia do tego swojego układu pokarmowego jak stało się u mnie. Mi nikt wtedy nie pomógł, nic nie poradził, bo uważałam to za normalne i z nikim o tym nie rozmawiałam: jedzenie przeszkadza, ciąży, to trzeba je zwrócić.. Przy 165 cm ważyłam nawet 42 kg..
Musisz z tym powalczyć i starać się to uciąć jak najszybciej, żeby nie zabrnąć za daleko, bo potem będzie tylko gorzej

Ja wczoraj wieczorem dostałam telepania jak tylko położyłam się w sypialni przed telewizorem. Najpierw serce zaczęło mi szybko i mocno bić (120/80, puls 80, to dla mnie dużo), od razu duszności, odczuwanie głodu, burczenie w żołądku i atak lęku. Nabrałam nie wiem skąd siły i stwierdziłam, że jeśli to jednak nerwica, to może zaraz ją przegnam i przejdzie :? Dosłownie po kilku chwilach puls miałam 68 i nieco niższe ciśnienie :shock: Zostały tylko drgawki i ten cholerny głód. Nic nie łyknęłam..

Zastanawiam się tylko czy te nagłe skoki pulsu najpierw w górę a potem w dół z takim dziwnym tąpnięciem nie są oznaką jakiejś choroby układu krążenia ;brr Jak poczułam nagły spadek pulsu, to mną zaczęło bardziej trząść i przeszedł mnie lęk dosłownie od stóp do głów.. I wprawdzie dzisiaj nie odczuwam lęku, ale ciągle słucham serca i boję się
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

10 maja 2011, o 18:17

Czapelko droga a możesz mi powiedzieć czy te skoki o, których mówisz, co mają być tą oznaką chorego układu krażenia to sa te, które napisałaś czylo 80 - 68 ?
Bo jeśli tak to od razu powiem ci, że w ciągu dnia takie róznice pulsu to kazdy człowiek ma tyle razy, ze nie sposób podejrzewam by było to policzyć. I nie ma czegos takiego, ze dla ciebie 80 to duzo, puls jest pulsem i nie da się go samemu sobie ustalać :) A 80 to naprawde nie jest dużo. To nawet nie jest pulsem podwyższonym.
Tak więc obawa o układ krażenia...hmm kiedyś to było moje ulubione schorzenie ;) Zawsze jak działo mi się coś podejrzanego z sercem od razu mówiłem bo to pewnie układ krążenia, ale nie umieją mnie leczyć a badania tego nie pokazują ;)
Nie można nazywac pulsu z 68 na 80 skokiem :D Bo to jest absurdalna próba nagminnego straszenia się
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

10 maja 2011, o 20:17

Victor pisze:Czapelko droga a możesz mi powiedzieć czy te skoki o, których mówisz, co mają być tą oznaką chorego układu krażenia to sa te, które napisałaś czylo 80 - 68 ?
Bo jeśli tak to od razu powiem ci, że w ciągu dnia takie róznice pulsu to kazdy człowiek ma tyle razy, ze nie sposób podejrzewam by było to policzyć. I nie ma czegos takiego, ze dla ciebie 80 to duzo, puls jest pulsem i nie da się go samemu sobie ustalać :) A 80 to naprawde nie jest dużo. To nawet nie jest pulsem podwyższonym.
Tak więc obawa o układ krażenia...hmm kiedyś to było moje ulubione schorzenie ;) Zawsze jak działo mi się coś podejrzanego z sercem od razu mówiłem bo to pewnie układ krążenia, ale nie umieją mnie leczyć a badania tego nie pokazują ;)
Nie można nazywac pulsu z 68 na 80 skokiem :D Bo to jest absurdalna próba nagminnego straszenia się
Tak, to był skok najpierw do 80, a później z 80 szybki spadek do 68 :ups :ups :ups
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

11 maja 2011, o 18:59

To ja miewam gorsze skoki bo z 68 na 85 :DD Teraz mi do smiechu ale jak cisnieniomierz pika to niezupelnie :roll:
Awatar użytkownika
Olinka_2007
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 189
Rejestracja: 14 lutego 2011, o 14:13

15 maja 2011, o 20:37

Witam wszystkich,
Trochę czasu nie pisałam ale zaglądam często. Ja jakoś się wykaraskałam sama. Tzn. czasem mnie dopada ale nauczyłam się z tym walczyć. Rafał za to nabawił się nerwicy. Po prostu szok. Ja jednak chyba miałam depresję. Nerwica jest straszna. Dzięki forum w sumie od razu ja go zdiagnozowałam. Duszności np. w galeriach handlowych, ciągłe mierzenie ciśnienia, dziwny oddech. Trafił na super psychologa, ja chyba też się do niego przejedę. Rafał już po pierwszej wizycie był odmieniony, jutro ma drugą mam nadzieję, że będzie coraz lepiej.
Cieszę się, że jest to forum. Cieszę się, że jesteście.
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

15 maja 2011, o 20:46

Całe szczescie ze Rafał ma taką zonę która wiedziała jak mu pomoc i nie wachala sie aby wyslac go do psychologa:))
To dobrze ze trafil na fachowca, to jest bardzo wazne zeby miec do psychologa pelne zaufanie a niestety czasem mozna sie oparzyc. Jak psycholog okaze sie naprawde pomocny dajcie namiary, moze ktos inny tez skorzysta.
Na pewno przy takim Twoim wsparciu wyjdzie z tego szybko, mnie w wychodzeniu z nerwicy brakowalo wlasnie takiego wsparcia kogos bliskiego.
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

15 maja 2011, o 21:26

Witaj Olinko.
Bardzo sie ciesze, ze u Ciebie takie zmiany. Oczywiscie rowniez dolanczam sie do Wojtka - jestes wspaniala partnerka i Twoj luby napewno wie, a jak nie to z czasem zrozumie (po dojsciu troche na spokojnie z ta nerwica) ze ma prawdziwy skarb przy sobie - bo w takich sytuacjach najwazniejsze miec u boku kogos bliskiego, kogos kto Cie wesprze, zrozumie, pocieszy, pomoze....

Ja tez sie praktycznie sama zmagalam/zmagam, ale nie probuje juz nikogo w to wciagac bo niestety nikt kto nie przeszedl przez to pieklo nigdy nie zrozumie co sie z Nami dzieje i jak to wszystko wplywa na Nas psychicznie.
Ogolnie moge smialo powiedziec i chyba poraz pierwszy NIE BOJE SIE napisac, ze 3/4 objawow nerwicy dalo mi dokonca spokoj. Byc moze kiedys tfu tfu stanie sie cos co bedzie mialo duzy wplyw na moje zdrowie i silna nerwica powroci, ale mam nadzieje, ze bede juz wiedziala jak sobie z Nia radzic.

Dokuczaja mi niestety jedynie wymioty ktore w dalszym ciagu sa straszne. Nie dzieje sie to juz tak czesto jak wczesniej, staram sie jakos to kontrolowac i wychodzi. I wiem jedno - jak sie z tego wygrzebie to juz zadne gowno mi nie przeszkodzi, zeby sie cieszyc zyciem. Dusznosci ktore byly jeszcze czasowym niespodziewanym gosciem takim dal mi spokoj i pogonilam go w diably - jestem zdrowa i zadnej kluchy w gardle nigdzie nie mam, pluca tez zdrowe, kondycja poprzez czesty aerobik, krotkie (jak narazie) biegi tez wyglada znacznie lepiej wiec wiem, ze nie mam prawa odczuwac dusznosci - to tylko stres i nerwica plata figle. Co do pulsu, skokow cisnienia - coz - juz nie raz tu pisalismy, ze to bledne kolo z ktorego wkoncu nalezy wyjsc bo inaczej bedziemy tak bladzic. Skoro jestesmy czyms poddenerwowani badz nagle stanie sie cos co wplynie na Nas negatywnie - automatycznie podnosi sie cisnienie, sa skoki pulsu, tetna, lapiemy sie na tym przerazajac jeszcze bardziej a to powoduje jeszcze gorsza panike i i jeszcze szybsze bicie a potem ciezko jest Nam sie uspokoic i pozostaje na dluzszy czas ten nieuzasadniony niepokoj, lek, strach. Omdlenia, slabosc, zawroty - to rowniez reakcja organizmu na stres, wydzielamy przerozne rzeczy z organizmu podczas tych objawow, stresow, tak sie koncentrujemy na zlym samopoczuciu i objawach, ze staja sie one jakby realne i dlatego "odczuwamy" to tak silnie i prawdziwie, ALE nigdy nic zlego tak naprawde Nam sie nie przytrafilo - zawsze to byly tylko chore wymysly, objawy, leki, nerwy i poco? CHyba zeby tylko sie samemu postraszyc i wciagnac jeszcze bardziej w to paskudztwo. Pamietajmy, ze to my sami stwarzamy to przeklete zagrozenie i niebezpieczenstwo bo tak naprawde na Nas nic zlego nie czycha, my sami mozemy kontrolowac to co sie dzieje i zaden strach Nas nie moze pokonac ani zabic bo lek nie zabija, on sie obniza i mozna z Nim wygrac.

Coz... moja walka z jedzeniem i szybkim biciem po posilku jeszcze trwa, ale wiem z czym walcze! i o tym nalezy zawsze pamietac i NIGDY nie watpic. Musimy sie pogodzic z tym i zaprzyjaznic z ta cholera bo tylko wtedy zaczniemy tak naprawde wygrywac. Wiem, ze poraz kolejny mozna latwo o tym pisac, ale ja czuje sie silniejsza - ostatnio mialam tragiczne dni i przeszlam niezla walke z psychika kompletnie lezac zaplakana, rozczochrana az sie rwalam za wlosy, plakalam i wkoncu pomyslalam: DOSYC to naprawde musi miec swoj koniec bo nie zamierzam tak spieprzyc sobie zycia, wkoncu jest ono tylko jedno i choc nerwica moze sie objawiac czyms innym po czasie- to nalezy pamietac ze w dalszym ciagu to TYLKO ONA, zadna inna choroba i nie dac sie jej omotac na nowo.

-- 15 maja 2011, o 21:07 --
I cos jeszcze... te Nasze nagle ataki w najmniej oczekiwanym momencie kiedy wydaje Nam sie, ze niby wszystko jest ok, a tu nagle dostajemy dusznosci, poczucia goraca, slabosc, skoku tetna, cisnienia i wiele innych a wcale nie ma powodow, to tez jest objaw niezaleczonej nerwicy bo jednak ja tez czesto sie gubilam i uwazalam, ze skoro tyle badan zrobionych, wyniki ok a takie cos ma miejsce to musi byc jednak cos nie tak... - NIE. Wszystko jest jak najbardziej dobrze, bo to wciaz nerwica, jedna i ta sama, ona niewyleczona ktora zaskoczyc moze zawsze i wszedzie wiec takie nagle ataki tez sa powodowane ciaglym stresem i niepokojem nawet jesli czujemy sie dobrze.
Kiedy zaczniemy to zwalczac-> stres sie obnizy -> a my bedziemy potrafili panowac nad wszystkim to -> tych "zaskoczen" bedzie -> coraz mniej...

I jeszcze apropo mnie i naglej zmiany - to nie tak, ze w jednej chwili dostalam olsnienia i dzisiaj sobie o tym tak pisze, a jutro przyjdzie gorszy dzien i wszystko runie. Ja poprostu cholernie ciezkie dni mialam niedawno, doslownie bilam sie z myslami, popadalam w dziwne stany, przyszlo wszystko ze zdwojona sila, znajomi mowili mi wprost " JAK TY WYGLADASZ? CO SIE Z TOBA DZIEJE? CO Z TWOJA BUZIA? a no wlasnie - stres zrobil swoje... mam 23 lata i zawsze wygladalam mlodziutko, ale jak wczoraj spojrzalam na siebie to faktycznie wiele sie zmienilo... postarzalam sie, oczy podkrazone, zmeczone, buzia wykrzywiona, bez usmiechu...
Dzis zrobilam lekki porzadek ze soba i nie chodzi tu tylko o fryzure, makijarz, ubranie, ale o to ze sie usmiechnelam sama do siebie bez powodu i powiedzialam sobie, ze zaczne wkoncu zyc normalnie, a pieniadze ktore przeznaczalam wiecznie na lekarstwa, lekarzy tym razem przeznacze na cos innego - basen, aerobik, wypady w spokojne i mile miejsca ktore beda sprawiac mi radosc a nie innym, bede robila wszystko z wlasnej nie przymuszonej woli, nie bede sie na wszystko zgadzac, bede mowila o wszystkim otwarcie, poszukam nowych znajomych ktorzy beda pozytywnie na mnie wplywac bo to rowniez wiele daje, bede pokonywac trudnosci kazdego dnia by stanac sie odwazniejsza, pewniejsza siebie... tak wiele zatracilam w sobie... i tyle zmarnowalam czasu... MUSZE GO ODZYSKAC CZEGO I WAM ZYCZE!!!
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

15 maja 2011, o 23:04

Świetnie Kasiu to wszystko opisałaś i powiem ci ze nie poszło to na marne bo poprawiłaś tymi słowami mi humor który dzisiaj był nieszczegolny. Wlasnie zle sie czulam dzis caly dzin bo nad ranem wybudzialm sie z mini atakiem i caly dzien sie to za mna ciaglo. Staralam sie w ciagu dnia cos robic nie siedziec ale bylo zle. Serce mi przeskakiwalo mialam bardzo sucho w ustach i puls prawie przy 100 caly czas. Zaczelam sie juz bac ze dzisiaj to chyba jednak serce sie odzywa a nie nerwica..i meczylam sie caly dzien az w koncu teraz przeczytalam Twoj post i zrozumialam ze mialam tak naprawde 10000000000 razy tak jak dzis. I masz racje ze jak sie gorzej czujemy to cala pewnosc potrafi runac. Ale wtedy mozna przeczyutac niektore wypowiedzi zeby zrozumiec znowu swoja glupote..
Dziekuje ci bardzo za to bo naprawde czuje sie lepiej zupelnie jakbym polknela jakiegos uspokajacza. Zauwazylam ze jak ja mam wieksza pewnosc ze to nerwica to czuje sie lepiej. Ale tak pewnie kazdy z nerwica ma.
Zycze ci kochaniutka wytrwania w twoim postanowieniu polepszenia swojego zycia a przede wszystkim tego zebys potrafila sie wlasnie postawic innym. I zebys potrafila powiedziec NIE kiedy naprawde nie chcemy tego czy owego robic. Tego to sobie sama nawet zycze.
Jestesmy mlode i warto na przyszlosc siebie zmienic i swoja pewnosc siebie. A moze wtedy wlasnie nerwica poszlaby w diably cala?
Dobranoc :**
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

16 maja 2011, o 11:32

A wiec bardzo sie ciesze Anetko, ze moglam Ci w jakis sposob pomoc i uspokoic troszke :))
No wlasnie... czujesz sie spokojniejsza gdy upewniasz sie poraz kolejny, ze to nerwica Cie meczy, a pomysl jakby bylo cudownie gdybys ta pewnosc miala caly czas, az wkoncu dzieki niej zabilabys ta cholere dokonca :)) Bo tylko strachem, niepewnoscia ja karmimy i dlatego ona istnieje. Jak nie damy jej powodu do bycia, nie bedziemy na nia zwracac uwagi (choc wiem, ze to trudne) to sie jej wyzbedziemy i zycie naprawde bedzie wygladac calkiem inaczej a sama napewno wiesz Kochaniutka jaka radosc towarzyszy w dniu kiedy wszystko co zle daje Nam spokoj...

Wiem ze to bardzo, bardzo trudne i czesto nie dajemy rady poprostu sie poddajac i znowu wierzac w wymyslone przez Nas choroby wpedzamy sie w silne stany lekowe, ale musimy pamietac dlatego wlasnie to podkreslalam, ze to jest i bedzie NERWICA, ze przy kolejnym ataku ona bedzie ponownie, nie jakas inna choroba ktora mogla sie przypaletac do Nas nagle. Anetko obudzilas sie z lekiem, atakiem i podswiadomie chociaz nie chcialas to i tak myslalas o tym i gdzies tam gleboko w psychice ciagle siedzialo dlatego serduszko reagowalo tak a nie inaczej. Ciagly stres nawet kiedy probujemy robic cos kompletnie innego by odgonic mysli powoduje takie objawy u Nas. Serduszko ciagle wykonuje ciezsza prace, a pozniej sa rozne skoki, przeskakiwania, potykania, prady itd. No i wkoncu uswiadomilas sobie na wieczor, ze juz nie raz tak mialas i ze dzien skonczyl sie ok, bez umierania :)) a wiec wlasnie dlatego pisalam... meczymy sie calymi dniami, wrecz funkcjonowac normalnie nie potrafimy kiedy to zwyczajnie z Nas kpi bo Nam sie nic tak naprawde nie dzieje... tylko tracimy sily, stresujemy sie, aby na wieczor uswiadomic sobie ze to nie bylo potrzebne bo nic Nam sie nie dzialo powaznego, ze to bylo to cholestwo ktore z Nami jest od dluzszego czasu... A my jak zwykle dalismy sie wykiwac i oszukac. I tak niestety bedzie do momentu kiedy wkoncu uswiadomimy sobie z czym walczymy - pamietajac o tym dokonca - nie poddajac sie i nie dajac soba zakrecic... Wtedy bedzie coraz slabsza, az wkoncu zdechnie bo nie bedzie miala czym sie zywic :)

Buzka Anetko, dziekuje i Tobie rowniez zycze Wszystkiego Dobrego :)) :****

-- 16 maja 2011, o 20:50 --
Obejrzalam dzis wspanialy film "The secret" i jestem pod wrazeniem oraz dobrym wplywem tego co uslyszalam, co zrozumialam :))
Zapisalam specjalnie dla zachety kilka cytatow:
"jesli jestescie chorzy i skupiacie sie na tym i rozmawiacie o tym z ludzmi to tworzycie wiecej chorobowych komorek -
patrzcie na siebie jak na zupelnie zdrowych"
pomyslalam sobie faktycznie tak sie dzieje - pamietacie nieraz sytuacje kiedy ktos nagle zjawil sie tu i napisal, ze ma kiepski dzien to reszta wchodzac tu miewala podobne uczucie i podobny dzien, a kiedy milczelismy to wiecej osob czulo sie rowniez lepiej :)) i gdybysmy tak moze zaczeli mowic o pozytywach, stworzyli specjalny temat w ktorym wszyscy byliby zacheceni i chetni rozwinac temat o wyjsciu z nerwicy, o relaksie, o pozytywnym mysleniu, o muzyce spokojnej, wklejac rozne cytaty pozytywne, opowiesci ludzi uzdrowionych, po wyjsciu z nerwicy, depresji itd to napewno duzo by to pomagalo bo ja wlasnie ostatnio duzo czytam, ogladam - pozytywnych rzeczy i dlatego to wszystko zaczyna powoli sie zmieniac przekonujac sie i wierzac coraz bardziej, ze moze byc lepiej :))

drugi cytat
"koncentracja na chorobie, na bolu, na cierpieniu swoim - kiedy ktos skupia sie tylko i wylacznie na czyms co jest zle, na chorobie - to ja utrwala , leczenie nie zacznie sie dopoki nie zmieni sie nastawienia zbycia chorym na bycie zdrowym! Dobre mysli prowadza do poprawy biochemicznej , lepszego zdrowszego ciala , negatywne mysli, stres okazuja sie dramatycznie oslabiac cialo i funkcjonowanie mozgu poniewaz to nasze mysli i emocje sa tym co stale odnawia...."

Polecam i zachecam do obejrzenia filmu jesli jeszcze nie widzieliscie :)
Podaje link do filmu z lektorem:
http://www.kino.pecetowiec.pl/video/437 ... -Lektor-PL
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
Zaq
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 46
Rejestracja: 31 stycznia 2011, o 16:52

16 maja 2011, o 23:12

Bo najlepiej to posiadac umiejętność przekazywania pozytywów, bo to jest trudna umiejętność. Negatywy znacznie łatwiej puszczać w świat ;)
Nerwica
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 375
Rejestracja: 7 lipca 2010, o 15:59

17 maja 2011, o 19:11

Kasia swietny pomysl z tym aby stworzyc temat z samych pozytywow bez lamentu i zalu ;ok tylko czy w przypadku osob z nerwica to wykonalne? :huh z reguly jak sie dobrze czujemy to staramy sie nie wpadac na forum, ja tak w zasadzie robie i podejrzewam ze wiekszosc osob tez :) Dopiero jak sie znowu nazbiera bolu i strachu to lubimy sie tym dzielic. Ale ja musze cos napisac o tym jak sie u mnie poprawilo i o tym co daje mi terapia. Ale nie wiem jak to wszystko ujac. najlatwiej napisac jest czuje sie zdrowa, wyzdrowialam ale dobrze by bylo to rozwinac ;)
ODPOWIEDZ