15 maja 2011, o 21:26
Witaj Olinko.
Bardzo sie ciesze, ze u Ciebie takie zmiany. Oczywiscie rowniez dolanczam sie do Wojtka - jestes wspaniala partnerka i Twoj luby napewno wie, a jak nie to z czasem zrozumie (po dojsciu troche na spokojnie z ta nerwica) ze ma prawdziwy skarb przy sobie - bo w takich sytuacjach najwazniejsze miec u boku kogos bliskiego, kogos kto Cie wesprze, zrozumie, pocieszy, pomoze....
Ja tez sie praktycznie sama zmagalam/zmagam, ale nie probuje juz nikogo w to wciagac bo niestety nikt kto nie przeszedl przez to pieklo nigdy nie zrozumie co sie z Nami dzieje i jak to wszystko wplywa na Nas psychicznie.
Ogolnie moge smialo powiedziec i chyba poraz pierwszy NIE BOJE SIE napisac, ze 3/4 objawow nerwicy dalo mi dokonca spokoj. Byc moze kiedys tfu tfu stanie sie cos co bedzie mialo duzy wplyw na moje zdrowie i silna nerwica powroci, ale mam nadzieje, ze bede juz wiedziala jak sobie z Nia radzic.
Dokuczaja mi niestety jedynie wymioty ktore w dalszym ciagu sa straszne. Nie dzieje sie to juz tak czesto jak wczesniej, staram sie jakos to kontrolowac i wychodzi. I wiem jedno - jak sie z tego wygrzebie to juz zadne gowno mi nie przeszkodzi, zeby sie cieszyc zyciem. Dusznosci ktore byly jeszcze czasowym niespodziewanym gosciem takim dal mi spokoj i pogonilam go w diably - jestem zdrowa i zadnej kluchy w gardle nigdzie nie mam, pluca tez zdrowe, kondycja poprzez czesty aerobik, krotkie (jak narazie) biegi tez wyglada znacznie lepiej wiec wiem, ze nie mam prawa odczuwac dusznosci - to tylko stres i nerwica plata figle. Co do pulsu, skokow cisnienia - coz - juz nie raz tu pisalismy, ze to bledne kolo z ktorego wkoncu nalezy wyjsc bo inaczej bedziemy tak bladzic. Skoro jestesmy czyms poddenerwowani badz nagle stanie sie cos co wplynie na Nas negatywnie - automatycznie podnosi sie cisnienie, sa skoki pulsu, tetna, lapiemy sie na tym przerazajac jeszcze bardziej a to powoduje jeszcze gorsza panike i i jeszcze szybsze bicie a potem ciezko jest Nam sie uspokoic i pozostaje na dluzszy czas ten nieuzasadniony niepokoj, lek, strach. Omdlenia, slabosc, zawroty - to rowniez reakcja organizmu na stres, wydzielamy przerozne rzeczy z organizmu podczas tych objawow, stresow, tak sie koncentrujemy na zlym samopoczuciu i objawach, ze staja sie one jakby realne i dlatego "odczuwamy" to tak silnie i prawdziwie, ALE nigdy nic zlego tak naprawde Nam sie nie przytrafilo - zawsze to byly tylko chore wymysly, objawy, leki, nerwy i poco? CHyba zeby tylko sie samemu postraszyc i wciagnac jeszcze bardziej w to paskudztwo. Pamietajmy, ze to my sami stwarzamy to przeklete zagrozenie i niebezpieczenstwo bo tak naprawde na Nas nic zlego nie czycha, my sami mozemy kontrolowac to co sie dzieje i zaden strach Nas nie moze pokonac ani zabic bo lek nie zabija, on sie obniza i mozna z Nim wygrac.
Coz... moja walka z jedzeniem i szybkim biciem po posilku jeszcze trwa, ale wiem z czym walcze! i o tym nalezy zawsze pamietac i NIGDY nie watpic. Musimy sie pogodzic z tym i zaprzyjaznic z ta cholera bo tylko wtedy zaczniemy tak naprawde wygrywac. Wiem, ze poraz kolejny mozna latwo o tym pisac, ale ja czuje sie silniejsza - ostatnio mialam tragiczne dni i przeszlam niezla walke z psychika kompletnie lezac zaplakana, rozczochrana az sie rwalam za wlosy, plakalam i wkoncu pomyslalam: DOSYC to naprawde musi miec swoj koniec bo nie zamierzam tak spieprzyc sobie zycia, wkoncu jest ono tylko jedno i choc nerwica moze sie objawiac czyms innym po czasie- to nalezy pamietac ze w dalszym ciagu to TYLKO ONA, zadna inna choroba i nie dac sie jej omotac na nowo.
-- 15 maja 2011, o 21:07 --
I cos jeszcze... te Nasze nagle ataki w najmniej oczekiwanym momencie kiedy wydaje Nam sie, ze niby wszystko jest ok, a tu nagle dostajemy dusznosci, poczucia goraca, slabosc, skoku tetna, cisnienia i wiele innych a wcale nie ma powodow, to tez jest objaw niezaleczonej nerwicy bo jednak ja tez czesto sie gubilam i uwazalam, ze skoro tyle badan zrobionych, wyniki ok a takie cos ma miejsce to musi byc jednak cos nie tak... - NIE. Wszystko jest jak najbardziej dobrze, bo to wciaz nerwica, jedna i ta sama, ona niewyleczona ktora zaskoczyc moze zawsze i wszedzie wiec takie nagle ataki tez sa powodowane ciaglym stresem i niepokojem nawet jesli czujemy sie dobrze.
Kiedy zaczniemy to zwalczac-> stres sie obnizy -> a my bedziemy potrafili panowac nad wszystkim to -> tych "zaskoczen" bedzie -> coraz mniej...
I jeszcze apropo mnie i naglej zmiany - to nie tak, ze w jednej chwili dostalam olsnienia i dzisiaj sobie o tym tak pisze, a jutro przyjdzie gorszy dzien i wszystko runie. Ja poprostu cholernie ciezkie dni mialam niedawno, doslownie bilam sie z myslami, popadalam w dziwne stany, przyszlo wszystko ze zdwojona sila, znajomi mowili mi wprost " JAK TY WYGLADASZ? CO SIE Z TOBA DZIEJE? CO Z TWOJA BUZIA? a no wlasnie - stres zrobil swoje... mam 23 lata i zawsze wygladalam mlodziutko, ale jak wczoraj spojrzalam na siebie to faktycznie wiele sie zmienilo... postarzalam sie, oczy podkrazone, zmeczone, buzia wykrzywiona, bez usmiechu...
Dzis zrobilam lekki porzadek ze soba i nie chodzi tu tylko o fryzure, makijarz, ubranie, ale o to ze sie usmiechnelam sama do siebie bez powodu i powiedzialam sobie, ze zaczne wkoncu zyc normalnie, a pieniadze ktore przeznaczalam wiecznie na lekarstwa, lekarzy tym razem przeznacze na cos innego - basen, aerobik, wypady w spokojne i mile miejsca ktore beda sprawiac mi radosc a nie innym, bede robila wszystko z wlasnej nie przymuszonej woli, nie bede sie na wszystko zgadzac, bede mowila o wszystkim otwarcie, poszukam nowych znajomych ktorzy beda pozytywnie na mnie wplywac bo to rowniez wiele daje, bede pokonywac trudnosci kazdego dnia by stanac sie odwazniejsza, pewniejsza siebie... tak wiele zatracilam w sobie... i tyle zmarnowalam czasu... MUSZE GO ODZYSKAC CZEGO I WAM ZYCZE!!!
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.