Jeszcze trochę i ci zejdzie Anetko ten puls. Chyba naprawdę wbiegałaś po tych schodach i się nawdychałaś za ostro i tak sie dziwnie poczułaś. A, ze serce może ci po tym waliło to się zestresowałaś i zaczeło ci się kręcić w głowie, bo potem to już robiłaś wszystko jak na nerwicowca przystało, telefon, strach o wylew, i po prostu wielki strach. Ciśnienia ni emasz wysokiego, pewno jeszcze z emocji po tym zajściu serducho ci tak pika. Spokojnie to nie wylew

Włącz sobie jakąś fajną na you tube nutkę, albo jakiś smieszny odcinek serialu, który lubisz i spróbuj zapomniec, że w ogóle się czegoś wystraszyłaś dziś wieczorem.
Inemka popiłaś, porzygałaś to teraz się nie wkręcaj
Malayka pisze:
Wracając do tematu książki to moja siostra teraz czytała "Sekret" ponoć bardzo fajna,wciągająca,jest też film na jej podstawie..nie wiem czy ktoś czytał "potęgę podświadomości" ale to coś lepszego (ponoć)
tu znalazłam link o czym to jest
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sekret_%28film_2006%29
tu chodzi o wiarę w siebie, że nie wolno rozmawiać,ani myśleć o chorobach..bo jeśli się o tym myśli to się "przyciąga choróbsko" trzeba myśleć o miłych rzeczach...o marzeniach,o tym jak to zrobić by się spełniły,i wierzyć w to by tak się stało/ dla jednych to są bzdury,takie pranie mózgu-sama do takich "książek" mam mieszane uczucia, z drugiej strony jeśli to ma komuś pomóc, uwierzyć w siebie itd..to czemu nie...
Kiedyś słyszałam w radiu że jakiś chłopiec który chorował na raka, nagle wrócił do zdrowia,później opowiadał że jak leżał w szpitalu to sobie wyobrażał że te złe komórki są niszczone przez dobre..jak w jakiejś grze komputerowej, te dobre zestrzeliwały te złe..i po jakimś czasie wyzdrowiał...nie wiem czy faktycznie podświadomość,to jak myślimy ma aż tak uzdrawiająca moc...czy to był tylko "przypadek" że dostawał chemię i po prostu jemu sie udało wyjść z choroby..
Ogólnie siła umysłu ludzi może być bardzo wielka. Sam kiedyś (bardzo krótko co prawda) byłem tego przykładem.
Jak zaczałem chorować na depersonalizację i ciągłe lęki to byłem w opłakanym stanie, nie mogłem wysławiać się normalnie bo się jąkałem i szczekałem zebami ustawicznie, długo by pisać, to był koszmar, piekło na ziemi.
A ze nie widziałem wyjścia bo w terapię wtedy niezbyt wierzyłem, mało o niej zresztą wiedziałem, leki coś nie pomagały i szukałem wszystkiego co może mi pomóc. I znalazłem ogłoszenie, ze w Polsce, w Łodzi będą Filipińscy Uzdrowiciele.
Poczytałem o nich, ze są bardzo sławni, ze leczą ludzi nawet z guzów itp.
Wizytę miałem za cały miesiąc bo wtedy jeden z nich przyjeżdżał do Łodzi. Nie mogłem się doczekać żeby tylko mi to pomogło, a jakoś czułem, ze to mi naprawde pomoże. Tak się nakręciłem na to, ze po prostu wierzyłem absolutnie w to.
I w końcu doczekałem się, połozyłem się na lezance on coś tam powiedział kilka słów i przeszedł do masazu, czoło posmarował mi chyba kotkiem, kiedyś takie piekace masci stosowało się pod nos jak był katar. Zastosował to chyba po to żebym czuł ciepło jak reke mi trzymał na czole

Po 5 minutach byl koniec a ja wyszedłem stamtad dretwy, sam nie wiem czemu chyba z przejęcia.
Kiedy wyszedłem na ulice poczułem się ZDROWY, mineła mi depersonalizacja w 1 sekundę, minął lęk poczułem się Wiktorem bez obaw, bez strachu, bez objawów i chorób. Nie mogłem uwierzyć własnym zmysłom. Ja po prostu wyzdrowiałem cudem
W kieszeni miałem ich ulotkę i wieczorkiem kiedy wracałem do domu (bo cały dzien łaziłem gdzieś bo naprawde czułem się świetnie, wszystkim o tym mówiłem) wyjąłem ta ulotkę i rzucił mi się w oczy fragment, ze oni lecza tylko choroby nabyte a nie dziedziczne...i czar prysł. Zacząłem myśleć, ze ja przecież lęki i natrectwa miałem od dziecka więc się nie kwalfikuje i 2 godziny potem dostałem ataku paniki i w nocy się zaczeło piekło od nowa...
Ale tak własnie podziałały na mnie na początku moje myśli, czyli dosłownie to, ze wiara czyni cuda. Mysli potrafią naprawde działac w dwie strony chociaż ja równiez daleki jestem od przyznania racji twierdzenią z tego "Sekretu" i ksiązki "Potega poswiadomości" po prostu tam zbyt wielką rolę przypisują przywoływaniu poprzez myśli wszystkiego co złe. To moim zdaniem tak nie działa.
Bardziej skłaniam się do tego, ze skoro myslami potrafimy rozchwiac swój organizm, tak jak np mamy w nerwicy w lęku, tak samo podejrzewam i co zreszta sam na sobie przezyłem, można myślami organizm uregulować. Z tym, ze w tą drugą strone jest to o wiele trudniejsze. Dla nerwicowców najwazniejsze jest wiedzieć i rozróżniać jakie emocje ida za niektórymi myślami i w którym momencie rodzi się panika

I tu jak zawsze (już staję się chyba nudny) polecam terapię poznawczą
