Jasne Anetko, ze tak - to napewno nerwica i dlatego ciesze sie, ze zaczelas terapie
U mnie ok, ALE... wczoraj dowiedzialam sie, ze znajoma wracala z Holandii ze swoim mezczyzna (32lata kobieta) i nagle stracila przytomnosc, serce jej stanelo... Zmarla. Mowia, ze niby lubiala sobie zazyc cos z narkotykow i ze moze w tamtym kraju tez cos mieszala, ale pewnosci nie mam - to tylko plotki, ale jednak nie mogle uwierzyc, ze zdrowe serce by sie zatrzymalo???????? Poza tym jak na zlosc na wieczor wiadomosci lecialy, a tam informacja na temat smierci mlodej dziewczyny - 23 lata. Rozmawiala z chlopakiem przez skype i zmarla...nagle... nie wiadomo co bylo powodem, maja sprawe badac, ale ja juz wiecej tego nie ogladalam. Dzis babcia mowi, ze wujek - 42 lata przeszedl zawal, ale z tych ktorych sie nie odczuwa w zasadzie, czul sie tylko troche zle, pomaszerowal do lekarza, tam na ekg odrazu wyszlo... Dostal leki, ale podziwiam go i zazdroszcze bo on sie nie przejmuje niczym i nawet zwolnienia nie chcial!! Nawet slyszac wyniki podobno sie usmiechal i mowil, ze czuje sie juz lepiej...
A ja.... boze... swiruje... zaczelam sie tak panicznie bac smierci i tego, ze mi nagle serce stanie! Niby wiem, ze jest zdrowe, ze sie badalam ostatnio i to dodaje mi sily i potrafie myslec pozytywnie, ale jednak gdzies sie doczytalam, ze serce zdrowe tez moze w kazdej chwili stanac..... ze tego nie da sie przewidziec.... caly czas siedze dzisiaj i sie zamartwiam, popadam znowu w obled - i jakos teraz to serce nawet mi szybko nie bije, cwiczylam dzisiaj, biegalam, a puls w porzadku co jeszcze niedawno pewnie bym wariowala i swirowala na punkcie zawalu - dzis wiem, ze na to jeszcze sporo czasu, a moze nawet nigdy tego nie doswiadcze bo umre na cos zupelnie innego.... ale to co dzis mnie przeraza.... serce bije spokojnie, miarowo, ale ten szal, ze moge nagle pasc.... masakra ;/ chyba wolalam te szybkie bicie i obawe o zawal niz czuc teraz ten lek jaki czuje przed zatrzymaniem sie serca... nie potrafie mysli oderwac, a jak mi sie udaje to na chwile i zaraz znowu mysle, ze moze to sie w kazdej chwili stac....

Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.