Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Strach przed...ile mamy strachów i czego się boimy? :)

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

7 kwietnia 2011, o 20:34

Witaj kochana, no ciekawa bylam jak wyjda twoje wyniki. Ale nie zrobilas prawie najwazniejszego badania czyli echo serca :grr: ale wiem jak to jest z tymi terminami. Ale te wyniki holtera tez sa wazne, jak mialam hilter to bylo kilka zapisow nieprawidlowych ale lekarz powiedzial ze to typowo na tle nerwicowym, ponoc umieja to rozrozniac...
Wiesz najbardziej rzeuca sie w oczy to ze bedac w Polsce przed wyjazdem czulas sie swietnie. Nawet wymioty przeszly, niby po zebie i ziolach. Ale jednak jak wrocilas tam gdzie jestes wymioty wrocily i serce i to wszystko :( Moze faktycznie srodowisko nie jest sprzyjajace. Moze tam z roznych powodow sie gozej czujesz, ty powinnas sama wiedziec najlepiej dlaczego tak jest. Albo moze w Polsce bylas tak zajeta ze nie mialas czasu sie nerwicowac i dlatego czulas sie dobrze.
Ja pamietam jak kiedys wyjechalam do innego miasta na koniec Polski w góry, do znajomych, balam sie bardzo. i niepotrzebnie bo cale 5 dni czulam sie naprawde super. byly momenty ze cos tam mi bylo ale nie bylo czasu na myslenie o tym. Jak wrocilam do siebie to wrocilam tez do swoich oproblemow, do tego wszystkiego co mnie otacza i znow poczulam sie zle. Nie wiem czy nerwica to nie jest efekt zycia ktorego tak naprawde nie chcemy, to znaczy chcemy zyc inaczej a nie potrafimy o tym zadecydowac i ciagle tkwimy w tym co nas nie pociaga i dlatego przychodza objawy jako bunt...
wikatoria1708
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 575
Rejestracja: 23 czerwca 2010, o 09:55

7 kwietnia 2011, o 20:38

Witaj Kasiu :) Nareszcie wróciłaś :)
Myślę podobnie jak Aneta.Ja jak pojechałam do swojej teściowej to też okropnie się bałam.W dodatku ona mieszka na wsi i do szpitale daleko :) Byłam tam trzy dni i czułam sie bardzo dobrze.Zero ataków.Trochę myśli sie pojawiało ale tylko na chwilę :)
Sztuką jest w poznawaniu człowieka, przez pryzmat ciała poznać jego duszę.
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

7 kwietnia 2011, o 21:03

Tak Kochaniutkie. Macie racje.
Ja tez uwazam, ze te ziolka Verdin i zeby poniekad moze cos pomogly bo jednak przez te wymioty i wymuszanie podraznialam zoladek i musze sie przyznac, ze regularnie zazywalam aspiryne bo sie niby "zabezpieczalam" przed zawalem, a wiec mozna smialo powiedziec, ze bylam az uzalezniona i co serce szybciej zabilo to ja lykalam! A zab byl tak rozwalony, ze na nerwy uciskalo... Cos mi dentysta o tym mowil...
Moze to tez cos pomoglo, ale mysle, ze psychika odgrywala tu najwieksza role - mniej myslalam, bylam w ciaglym ruchu, czesto czyms zajeta i jak tylko mialam chwile na myslenie to byly one mile, przyjemne bo mialam wkoncu naprawde o czym myslec, a nie o tych okropnych objawach! Wiec kobietki macie zupelna racje, zreszta same mialyscie taka sytuacje z wyjazdami jak opisujecie :)
Teraz tutaj znowu na starym miejscu, a ten dom jakos tak depresyjnie na mnie wplywa, malo ludzi i ten klimat taki beznadziejny, smutny, spokojny... To napewno jest wielkim powodem moich objawow. Czas najwyzszy pomyslec wkoncu choc raz TYLKO o sobie... O swoich pragnieniach, marzeniach, o powrocie...

Wiem Anetko i zaluje, ze tego echa nie udalo mi sie zrobic, ale z terminem nie dalo sie nic wykombinowac na szybciej :( w maju bede bo tak planuje to napewno wykonam wiec nie wszystko stracone :) A ekg naprawde bylo super... wiec jak tu pisalyscie ono tez duzo wykrywa od razu i informuje, ze cos jednak jest nie tak...
Cisnienie pierwszym razem 110/80, drugim razem 100/60 ale na szczescie nie przywiazuje sie do tego mierzenia bo widze, jak tu kobietki sie mecza :D puls w normie chociaz czasami skacze - nie przejmuje sie tym juz tak bardzo jak na poczatku. Zmeczylo mnie wkoncu jego sprawdzanie i kontrolowanie :) A na badaniu ekg bylo 82... lekko w gore, ale lekarz zupelnie sie nie przejal...

Chyba Wojciech wspominal, ze meczy go juz tylko oddychanie i jak sobie z tym poradzi to bedzie o wiele lepiej, ja mysle, ze mam podobnie - jak tylko uporam sie z tym serduchem i jedzeniem w polaczeniu to bedzie cud - miod :)

P.S
Mewcia - ja kiedys tez mialam przeboje z oddychaniem. Wiele razy zdarzalo mi sie zasypiac przy oknie otwartym i z mokra chusteczka na szyi bo mialam
wrazenie, ze tylko to mnie uratuje i pomoze. Juz kiedys wspominalam tutaj o tym. Doprawialam sie tylko bo czesto chorowalam, ale cos sie dziwic jak odwalam
takie rzeczy :)) Dzis czasami przyjdzie to uczucie do mnie i potrafi dac w kosc, ale juz sie tego nie obawiam... Wiem, ze sie nie udusze i ze jak tylko
odwroce mysli to i ciezar z pluc zejdzie ;)
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
lolo
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 73
Rejestracja: 19 marca 2011, o 21:15

7 kwietnia 2011, o 21:10

Tak szczerze to my z nerwicami powinnismy myslec tylko o sobie, byc takimi wieliki egoistami i nie przejmowac sie niczym ani nikim. I bylibysmy zdrowi!Psychiatra powiedzial kiedys mojemu ziomkowi z forum ze najlepiej na nerwice to isc na panienki, wieczorem mocno sie nawalic i nie myslec o konsekwencjach, ranio wstac i tylko myslec o tym jak powtorzyc zabawe :)) Mozna prawic o tym moraly oczywiscie ale chlop mial racje!!!
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

7 kwietnia 2011, o 22:45

Victor pisze:Ja się tylko zastanawiam Czapla czy ty faktycznie poczułaś, ze coś z ciśnieniem sie dzieje, czy też zobaczyłaś, ze zmienia się pogoda i słuchaczki ziewają i to był powód dla ciebie żeby zacząć się bać, ze coś z tym cisnieniem się robi i tobie się coś stanie. Moim zdaniem na pewno u ciebie to tak już działa..
Niestety najpierw poczułam, że coś się zmienia w pogodzie (nie oglądam prognozy), dopadło mnie albo wysokie ciśnienie albo spadek, tego nie wiem, bo nie mierzyłam przecież. Jak się źle poczułam, to zaczęłam obserwować swoje słuchaczki i one ziewały, przecierały twarz z senności, ale jakoś bez tych nerwów.. Zawsze jak poczuję jakąś zmianę, to zaczynam obserwoać innych, czy też reagują i jak. Są tacy, co nie reagują na żadne zmiany pogodowe, a inni zaczynają np. ziewać.

Zawsze byłam meteopatą, ale nie "przewidującym", to znaczy nigdy mój organizm nie reaguje zanim coś się zmieni, tylko zaczyna odczuwać w trakcie zmian, stąd moja wczorajsza reakcja. Dzień był w miarę pogodny, a jak poczułam się źle, to dopiero wówczas zauważyłam zmianę pogody i ziewanie dziewczyn.

Coraz częściej się zastanawiam czy meteopatia nie jest jedną z przyczyn moich lęków.. Organizm bardzo reaguje na każdą zmianę, a ja to odbieram jak chorobę :? Nie wiem.. Jestem już tym umordowana..
Minął trzeci dzień bez tranxenu i nie odczuwam jego braku. Łyknę go tylko jeśli dopadnie mnie atak paniki z tym ssaniem w żołądku i skokiem ciśnienia. Nawet nie mam ochoty go mierzyć. Mogłabym się założyć, że jest niskie.

Nie wiem co będzie przez kolejne dni i co mam robić: termin do psychologa mam za tydzień, ale coraz więcej osób, powiedzmy doświadczonych nerwicą, mówi mi, że to będzie "lajtowe pitolenie o niczym" :? i żeby od razu uderzyć do psychiatry.. Do psychiairy termin prywatnie mam na 23 maja :shock: , więc nic wcześniej nie zrobię.. Obie te panie zajmuja się nerwicami i lękami i nie wiem jaka jest między nimi różnica..

Naprawdę jestem już umordowama tymi lękami i myślami o chorobach ..
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

7 kwietnia 2011, o 23:04

Ale to są osoby doświadczone nerwicą czy doświadczone tym, ze wyzdrowiały z nerwicy ;) Ja nie widze sprzeczności pomiedzy terapeutą a psychiatrą. Leczenie nerwicy powinno obejmować oboje z tych specjalistów. Psychiatra, który nie jest terapeutą może nam tak naprawde przepisywać leki, nie zajmuje on się terapią bo żeby zostać terapeutą w danym nurcie to trzeba poświęcić na to wiele lat nauki i szkoleń. Ja owszem miałem takie spotkania terapeutyczne, które wydawały mi się po prostu gadaniną. Kiedy poszedłem na terapię poznawczo-behawioralną na początku też to było dla mnie takie gadanie, szczególnie, że na poczatku nie mówiła nic nowego czego bym sam nie wiedział. Ale to też jest zalezne czego oczekuje ktoś na terapii. Wiem, ze czesto ludzie ida do psychologa i chca rady jak pozbyć się nerwicy i po prostu siedza z założonymi rekoma i czekają na te magiczne słowa, które pokazą im gdzie lezy problem lęku, usuną go i będzie miód. Sam tak kiedyś uważałem. Niestety albo i stety terapia polega tylko na wskazówkach terapeuty, jak przygotowywac się do mierzenia z lękiem, z tym jak prawidłowo charakteryzowac to co się z nami dzieje. Kiedy po kilku wizytach zacząłem w końcu robić coś, zacząłem po kilkunastu wizytach dostrzegac, ze być może te założenia terapii poznawczej są jednak prawdziwe, że mysli bardzo wiele mają wspólnego z nerwicą, że zła interpretacja wszystkiego co się dzieje w moim ciele powoduje, ze umieram 24 na dobę. Terapia jest to ciężka próba dla nas ale ja jednak uważam, ze warto się przemęczyć i naprawde do tego przyłożyć. Może na poczatek poczytaj o terapii poznawczej sobie. Jest sporo informacji na necie na czym ona polega i jak to wyglada. Myslę, że nawet bardziej się przyda poczytanie o tym i o leczeniu nerwicy niż czytanie o róznych guzach :P Chcemy unormować swoje zdrowie psychiczne? Zainteresujmy się tym co może tego dokonać. Poczytać można o terapii, przestudiowac jakieś ksiązki, które świetnie się do tego nadają jako wstep do takiej terapii. Trzeba wziąść na siebie wyleczenie się z tego. Żaden terapeuta nam nie pomoże jeśli będziemy czekać biernie, kompletnie żaden. W cudotwórców nie wierzę. Byłem nawet kiedyś u jednego ;) Kupa kasy zero efektów.
Wiem, ze jest się tym cholernie zmęczonym ale jak się zaczyna rozumieć, ze jest wyjście, do którego może być cholernie trudno dotrzeć, to człowiek mimo to nabiera wiary bo przynajmniej wie w która stronę iść.
Ja na terapię nie powiedziałbym, ze były to lajtowe pogawędki o niczym, był to dla mnie najgorszy okres przełamywania lęku przed lękiem.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

7 kwietnia 2011, o 23:22

Wiesz, Victor, Ty masz już za sobą terapię, więc i wiedzę posiadasz o wiele większą niż moja i inne spojrzenie. Po prostu co człowiek z nerwicą to inna opinia. Dzisiaj jestem tak zmęczona tym wszystkim, że nie mam ochoty ani na mierzenie ciśnienia, ani szukanie o guzach ani myslenie o śmierci. I tego nie robię. Dzisiaj nawet nie powiem o sobie, że mam nerwicę, bo ciągle w to nie wierzę, a poza tym nie wykonuję żadnych "czynności" z nią związanych. Ale i tak pewnie pojawi się wcześniej czy później ten atak paniki, bo samo już nie przejdzie :roll:

Nie odwołam wizyty ani z psychologiem ani z psychiatrą. Nawet nie wiem jak wygląda taka rozmowa, więc nie będę oceniać z góry. Po prostu pójdę. Jeśli coś mi dolega, to w jakimś stopniu któraś z tych osób mi pomoże..
lolo
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 73
Rejestracja: 19 marca 2011, o 21:15

7 kwietnia 2011, o 23:30

A to myslisz Victor ze inne terapie niz terapia poznawczo-behawioralna to sie do niczego nie nadaja? Bo w sumie tych terapii troche jest psychodynamiczna, analityczna itd..
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

7 kwietnia 2011, o 23:31

lolo pisze: [...]Psychiatra powiedzial kiedys mojemu ziomkowi z forum ze najlepiej na nerwice to isc na panienki, wieczorem mocno sie nawalic i nie myslec o konsekwencjach, ranio wstac i tylko myslec o tym jak powtorzyc zabawe :)) Mozna prawic o tym moraly oczywiscie ale chlop mial racje!!!
To czy miał rację czy nie to bym dyskutowała. Dla mnie psychiatra z taką poradą to zwykły idiota a poza tym cham z prymitywnym podejściem do choroby, życia i byc może cudzych wartości.
Nie mam potrzeby i ochoty chodzic na facetów, nie mam ochoty się nawalić i generalnie zastanawiam się nad konsekwencjami swoich decyzji i postępowania, ale to nie wynika już z mojej ewentualnej nerwicy, tylko zwyczajnie z odpowiedzialności i dojrzałości.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

7 kwietnia 2011, o 23:51

I w sumie dokładnie Czapelko tak trzeba zrobić, iść po prostu iść i się samemu przekonać. Najważniejsze, ze jesteś zapisana i będziesz szła. ;ok
Ogólnie mam inne spojrzenie teraz no to wszystko po tych paru latach ale też z drugiej strony doskonale znam tamto spojrzenie i niestety moje oczeta często nadal jemu ulegają. To jednak uważam, ze naprawde było warto i dlatego zawsze zachęcam do tej terapii.

Ogólnie ja nie jestem wielkim znawca terapii żeby mówić, która jest lepsza, łatwiejsza, wygodniejsza, na pewno to zalezy trochę od przypadku ale jadnak uważam, że w przypadku zaburzenia lękowego, nerwicy lękowej z napadami paniki terapia poznawczo-behawioralna powinna iść na pierwszy ogień. Ona powinna być takim pierwszą rzeczą z która chorzy początkowi powinni się z nią zapoznać. Nie neguję terapii psychodynamicznej ani analitycznej. Tylko terapia psychodynamiczna i analityczna zakłada wiele sesji, często są to nawet lata. Natomiast terapia poznawcza zakłada szybsze rozprawienie się z lękiem poprzez własciwą interpretację objawów. Chodzi o to, ze pierwszy atak, lęk, objaw pojawia się czesto nagle, zazwyczaj jest to jakiś powód tego, np przewlekły stres, trauma, cięzka sytuacja rodzinna, materialna ale też osłabienie, przemeczenie itd. I po tym pierwszym ataku stajemy się dosłownie przerażeni, a czemu to chyba nie musze nikomu mówić, kto miał kiedyś pierwszy atak paniki :) W kazdym razie gdyby w tamtym momencie nie wystraszyć się tego ataku, gdyby wtedy nie odczuć, ze nasze życie jest zagrozone byłoby wszystko dobrze. Być może nigdy więcej nie doświadczylibyśmy ataku paniki. Hormony by się wyregulowaly i byłoby okey. Niestety cały problem polega na tym, ze nerwica opiera się jakby na stresie pourazowym. Sa np osoby, które miały jakiś cięzki wypadek i cudem unikneły śmierci, cżesto u tych osób potem dochodzi do stresu pourazowego, boją się np jeździć samochodem bo mieli wypadek właśnie w nim. I nerwica ogólnie opiera się na tym samym. Dostajemy ataku paniki z jakiegoś powodu z tych np wyżej wymienionych. W momencie ataku hormony krążą, dostajemy tyle hormonu strachu, ze działa to lepiej niż najlepszy towar na mieście ;) Przerażenie nasze wtedy wynika w 80% z hormonów strachu, jest to ta reakcja walcz bądź uciekaj. Objawy się wtedy pojawiają bicie serca, duszności, dretwienia, omdlenia, suchośc w ustach, cała masa objawów może być. I najgorsze, ze nasz mózg mając tak silny atak paniki odbiera to jako zagrożenie zycia. Przełącza nas na własnie tryb pourazowy. Czesto dlatego boimy się tych miejsc i sytuacji gdzie atak wystapił. Potem niestty odczuwamy strach bo ciągle jesteśmy na tym awaryjnytm trybie, czujemy się tak jak te osoby co cudem unikneły smierci i są zszokowane i wbrew pozorom ten tryb może trwac bardzo długo. My to zaczynamy podsycać, czytając o chorobach, wkręcając się no bo się faktycznie źle czujemy. Nie wierzymy w nerwicę bo gdzież tam by nerwy miały coś takiego spowodować, ;) W efekcie poziom strachu zwiększa się i mózg coraz bardziej działa w stanie zagrożenia, już nie tylko sytuacje z 1 ataku stają się lękowe ale wszystko co moze budzić podejrzenia jako zagrożenie, i im więcej czasu w tym trwamy tym bardziej każda analiza ciała albo sytuacji powoduje lęk. Potrafimy ataku dostac wchodząc do cieplego pomieszczenia, bo robi się nam duszno naprawdę, ale jesteśmy ciągle w stanie zagrożenia, i odbieramy sygnał cieploty jao coś dramatycznego, wylew! albo chociaz mały zawałek. I tak potem się to kreci, każde dziwne uderzenie serca może powodować lęk, na tym to wszystko się opiera. A terapia poznawczo-behawioralna pomaga to zmieniac, redukowac lęk, pomaga wychodzić z tego koła lęk w który zesmy wpadli od 1 ataku albo jakiegoś objawu.
Ja potrafiłem być tak przewrazliwiony, ze w zime nie mogłem chodzić po ulicy bo jak twrz z mrozu mi drętwiała to wymiotowałem ze strachu, ze twarz mi dretwieje, o malo kiedyś nie zarzygałem taksówki. jednak teraz potrafię rozróżnić normalną rwakcję i w porę zapobiec pojawieniu się paniki i terapia mi w tym naprawde pomogła. To tak w skrócie bo wymieniac mógłbym bez końca. Na słowo rak albo guz już nie trzese się jak galareta itp.
Myślę, ze nawet jak ktoś uwaza, że jego problemy nerwicowe wynikają z innych podłoży to myslę, ze terapia analityczna np jest dla nich wskkazana ale i tak najpierw powinni przejść terapię poznawczą i nauczyć się tego przerywania cyklu lęku. Bo nie widze realnych efektów terapii nad rozpracowywaniem dzieciństwa i złych relacji z rodziną kiedy tkwimy po uszy w gównie jakim jest lęk.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
agniechannn90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 273
Rejestracja: 25 stycznia 2011, o 21:51

8 kwietnia 2011, o 08:42

Ja chodze na terapie poznawczo-behawioralna...:)
"Bo serca są po to,by krwawić tęsknotą...A myśli są po to,by wierzyć w nie...A słowa jak noże szybują przez morza i choćbyś uciekał odnajdą Cię!"
Awatar użytkownika
Olinka_2007
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 189
Rejestracja: 14 lutego 2011, o 14:13

8 kwietnia 2011, o 09:57

Wracając do temetu mojego Rafała. Wczoraj mu powiedziałam, że po jego zachowaniu wnioskuję, że ma nerwice lękową lub depresje. Leży ciągle i wsłuchuje sie w bicie swojego serca, co 5 min mierzy ciśnienie, w galeriach handlowych robi mu się słabo, nie może oddychać. Dziś dla spokoju zainwestowałam kolejne 110 zł za wizytę u kardiologa. Spojrzał na wyniki, zrobił ekg, zmierzył ciśnienie i..... stwierdził, że te jego dolegliwości mają podłoże psychiczne.... Wyniki są w normie, zapisał mu inne leki. I wysłał do psychologa. A ja cóż. U psychologa nie byłam, badań nie robiłam, bo zawsze cos jest ważniejszego. Wykaraskałam się z tego sama, choć nie wiem na jak długo. Pewnie coś we mnie pęknie, prędzej czy później. I jestem z tym wszystkim sama. Kocham mojego synka, tylko czasem chciałabym aby ktoś mnie wyręczył, powiedział odpocznij ja się wszystkim zajmę. Początke mojej depresji Rafał mi pomagał, po okolo 2 tyg. miał mie dość, mówił, że wymyślam, że nie ma problemów. On wogóle jest facetem pesymistą - wiecznie narzeka, że życie nie takie, że on ma zawsze pod górkę itp. Kiedy jeszcze nie było tych problemów z sercem, też taki był. Powiedziałam mu, że go pokarało i teraz naprawdę ma na co narzekać. Patrząć na cały nasz związek to ja mam w nim "jaja". Gdybym dziś zamknęła oczy on by nawet rachunku nie zapłacił. A to ja jestem wrażliwą kobietą!!!! To ja powinnam mieć oparcie a nie być oparciem. Cholera!!!!!
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

8 kwietnia 2011, o 10:20

Prawda jest taka ze trudno znalezc kogos w kim ma sie takie prawdziwe oparcie. Moze z poczatku jeszcze sie kazdy stara ale moim zdaniem faceci z reguly sa wygodni i czesto nie maja w ogole ochoty wspierac drugiej osoby. Kobietry chyba bardziej sa do twego przystosowane zeby opiekawac sie kims, mezem, dzieckiem, faceci to jzu wyjatki musza byc zeby takie zamilowanie do opieki mieli. Nigdy kogos takiego jeszcze nie spotkalam. Jak im sie cos dzieje to tragedia ale to ze dzieje sie cos w naszych duszach tego staraja sie nie zauwazac. Nie uogólniam bo nie wszyscy tacy sa (w razie protestow meskiej strony :) )
wikatoria1708
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 575
Rejestracja: 23 czerwca 2010, o 09:55

8 kwietnia 2011, o 11:43

Niestety,u mnie jest tak samo.Od zawsze słyszałam,że sama sobie wkręcam.Kiedyś próbował trochę zrozumieć ale trwało to bardzo krótko.
Sztuką jest w poznawaniu człowieka, przez pryzmat ciała poznać jego duszę.
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

8 kwietnia 2011, o 20:49

Aneta pisze:Prawda jest taka ze trudno znalezc kogos w kim ma sie takie prawdziwe oparcie. Moze z poczatku jeszcze sie kazdy stara ale moim zdaniem faceci z reguly sa wygodni i czesto nie maja w ogole ochoty wspierac drugiej osoby. Kobietry chyba bardziej sa do twego przystosowane zeby opiekawac sie kims, mezem, dzieckiem, faceci to jzu wyjatki musza byc zeby takie zamilowanie do opieki mieli. Nigdy kogos takiego jeszcze nie spotkalam. Jak im sie cos dzieje to tragedia ale to ze dzieje sie cos w naszych duszach tego staraja sie nie zauwazac. Nie uogólniam bo nie wszyscy tacy sa (w razie protestow meskiej strony :) )
Ja stanę w obronie facetów jako szczęściara i otoczona opieką. Od razu zaznaczę, że zawsze byłam i jestem typem wolnej i przedsiębiorczej kobiety, prowadzę własną działalność i jestem zaradna, ale.... do pewnego stopnia. To znaczy mimo mojej wolności, siły i tzw. niezależności nie zabieram się za pewne czynności, "męskie" i niekoniecznie męskie i jestem wyręczana od dziesięciu lat. Nie płacę np. rachunków, wszelkie przelewy robi mój mąż, załatwia wszystkie sprawy urzędowe i w ramach możliwości wyręcza mnie w domu, chociaż jest naprawdę zarobiony. Właśnie zmienił pościel wszystkim, poszedł pozmywać i zagnał dziewczyny do kąpieli.. A ja siedzę i piszę sobie na forum. Wiem, że jestem szczęściarą i dlatego zawsze powtarzam, że dla mnie małżeństwo jest świętością (nie w sensie religijnym), bo nie wiem co to znaczy dominować w związku, mieć jaja i opiekować się dorosłym facetem. U mnie jest pełne partnerstwo. Jeśli jest tak od dziesięciu lat, to znaczy że nie tylko początek może być fajny.
Jedyna rzecz, to że nie rozumie tych moich ataków, ale nauczył się ostatnio mnie ciągle pytać czy wszystko dobrze i czy mnie nie męczą.. Kochany jest..

Anetko, życzę Tobie i każdej kobiecie tak idealnego układu jak mój.

Dzisiaj kolejny dzień bez leków.. Koło południa zaczęłam "coś" odczuwać, ledwo mi się oddychało, miałam trochę zawroty głowy, ale zwaliłam od razu na pogodę i przypomniałam sobie, że piętnaście lat temu też tak miałam, bo to prawda i olałam. I wyleciało mi z głowy... Jak sobie na chwilę o tym przypomniałam, to rzeczywiście byłam senna i ciężko mi się oddychało, ale stwierdziłam, że skoro o tym zapomniałam, to znaczy, że to nic takiego.

A jak odbierałam starszą córkę ze szkoły, to wyjeżdżając rozpierdoliłam (przepraszam za termin :ups bo inaczej tego nie sposób określić ) sobie cały bok samochodu na dole, wgniotłam blachę na obu drzwiach, dosłownie zdarłam kawałek blachy, że aż sterczy i obie pary drzwi nadają się tylko do wymiany :huh , Z drugiej strony mam też koszmarnie wgniecione, ale to już przez kogoś i będę robić z jego ubezpieczenia i kawałek tyłu jeszcze z czyjegoś innego :DD. I jakoś dziwnie się tym nie przejęłam :roll: , pomyślałam, że to tylko samochód i że jeździ i że są większe nieszczęścia ;yhy Naprawię i będzie prawie jak nowy ^^
ODPOWIEDZ