lubieplacki13 pisze: ↑4 lipca 2020, o 18:44
Uważam, że w sumie dyskusja z Tobą i jakiekolwiek radzenie mija się z celem, skoro od pół roku do Ciebie nic nie dochodzi, a w sumie i tak na końcu kwitujesz, że ktoś ma lepiej od ciebie, co jest w sumie smutne i bezczelne, ale znowu nie będę stawiał w roli obrońcy Marudy po ostatnim razie. Jakie Ty masz w ogóle objawy DD? Mówisz, że masz depersonalizację, a żadnej u Ciebie depersonalizacji nie widzę. Jak dla mnie masz po prostu nerwicę lękową i non stop poczucie zagrożenia, "to coś z tyłu głowy", to dziwne i nieprzyjemne uczucie i się nakręciłeś. Jak się nakręcałem na ogólnie chujowe samopoczucie i byłem w szoku, jakie mam lęki i miałem gonitwę myśli samobójczych czy różnych, to też mnie odcinało i "wyłączało" - hiperświadomość. Ale to nie była taka typowa derealizacja, że nie poznawałem świata w okół mnie, tylko byłem totalnie odcięty od emocji i bodźców zewnętrznych. Tu mogę się mylić, ale w sumie ja uważam, że nie ma osoby z nerwicą, która nie miała by DD, to po prostu wg. mnie idzie ze sobą w parze, bo przy każdym ataku lęku, nawet bez zaburzenia występuje derealizacja choćby w mniejszym stopniu, jako część reakcji walcz lub uciekaj, po prostu włącza się wtedy ten mechanizm obronny. Tylko, że wtedy jest też adrenalina, więc się to inaczej odbiera. Wszystko zresztą zależy od tego na co się nakręcimy, ty postanowiłeś pójść w DD, ale podejrzewam, że nawet nie objawy Ci doskwierają, tylko najbardziej dobija cię fakt, że MASZ TĄ STRASZLIWĄ DEPERSONALIZACJĘ. Zawierzasz w iluzję nerwicową, w to co ona ci podpowiada, powtarzasz to, drążysz, analizujesz, czytasz internetowe bzdury na ten temat, sam się w tym pogrążasz, może widzisz w tym jakąś korzyść, o której sam nie wiesz? Bo w sumie nie mogę pomyśleć o innej przyczynie Twojej ciągłej chęci udowadniania sobie, że z tego nie wyjdziesz i szukania przykładów, że ktoś tam miał to krócej i nie ma nikogo kto miał tak to długo. Wydaje mi się, że jak ktoś chce się poczuć lepiej, to szuka właśnie plusów i pozytywów, czyta posty odburzeniowe, szuka nadziei, a nie sam się katuje.
Druga sprawa, strasznie często lubisz wspominać o tym, że miałeś to 6 lat i to nie zeszło. Moim zdaniem nie da się nieświadomie wyjść z nerwicy. To dlaczego ci się to utrzymywało przez 6 lat moim zdaniem może mieć wiele powodów. Choć mogłoby ci się wydawać, że przecież żyłeś normalnie, to tak naprawdę mogłeś mieć mnóstwo zachowań lękowych, które utrzymywały ci ten stan derealizacji, a moim zdaniem po prostu nigdy nie wyszedłeś z tej nerwicy i choć ciągle ją miałeś w minimalnym stopniu, to stan DD też się utrzymywał przez aktywną nerwicę. Bo w większości przypadków DD znika wtedy, kiedy całkowicie znika zaburzenie lękowe, a czasem nawet jakiś czas po tym - po prostu dochodzi do regeneracji mózgu. Jak mózg mógł się zregenerować, kiedy ciągle mieliśmy zachowania lękowe, nawet głupie? Ja też przez 5 lat miałem lekkie "DD" - odcięcie, ale nic dziwnego jak wciąż miewałemogólne zachowania, przekonania i nawyki lękowe, czy presjogenne, które generowały napięcie, a napięcie DD. Temu mózgowi naprawdę się wtedy nie chcę regenerować, bo po co, kiedy sami go stawiamy ciągłe w pozycji obronnej.
No i na koniec powiem, że to też jest część zawierzania nerwicy, że się już tak miało zawsze lub zawsze się będzie miało. Bo nerwica to jest inny stan umysłu, a wtedy ciężko sobie wyobrazić "jak to jest normalnie". Dla nerwicowca stan umysłu nerwicowego jest "normalką" więc normalne, że wszystkie wspomnienia i plany na przyszłość będą podpowiadały, że wszystko będzie lub było przytulone lękiem.