Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Przywitanie i od razu porada :)

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
Doris
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 3 lutego 2015, o 12:59

3 lutego 2015, o 14:40

Witam :)
jestem nowa na forum i chciałabym się przedstawić . Mam na imię Dorota.
Od razu mam pytanie do Victora w sumie, ale będę wdzięczna także za inne odpowiedzi.
Mój problem polega na tym, że moja nerwica pojawiła się od pierwszego ataku paniki, który nastąpił w nocy, z miesiąc po tym jak się usamodzielniłam. Nie chcę tutaj opisywać swojego życia, bo na prawdę długo by to wszystko trwało :).
W czym rzecz. Znam wszystkie posty Victora na pamięć, chodzę na terapię itd.. Postępuję według zasady poznaj- zaakceptuj-zignoruj-nie ograniczaj się - wygraj :). Wiem, że mam nerwicę, nie mam ataków paniki ale mam lęk wolnopłynący, właściwie 24 h na dobę. Jedynym lekiem jakim się wspomagam jest hydroxyzyna. Chodzę do pracy, funkcjonuję jak każdy człowiek :)Nie mam objawów somatycznych, no może poza drętwieniem języka, ale wiem że to napięcie nerwowe. I teraz co mam zrobić z moim nieustannym niepokojem? mam go codziennie racjonalizować ? tak samo jak myśli ? " o cześć niepokoju, znowu jesteś, OK, to sobie bądź a ja żyję dalej, działam dalej ? i tak do skutku aż mi odpuści ? wiem, że mogą być myśli lekowe, obrazy lekowe itd..ale co z lękiem takim bez żadnych myśli...po prostu budzę się i mam lekki niepokój od rana do nocy, bez strasznych myśli...

Bardzo dziękuję za odpowiedzi :)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

3 lutego 2015, o 15:41

Wpadnij na integrację skype w niedziele to zobaczymy czy znasz na pamięć :DD

Cóż, lek wolnopłynacy po pierwszy ataku od stresu moze wynikac chocby z tego, ze ciagle jednak boimy sie nawrotu ataku paniki, lub nawet nie paniki ale od rana mamy strach a dokladnie lęk przed lękiem, z uwagi, ze mamy z nim kolejny dzien zyć.
Wiec trzeba sobie to przeanalizowac, akceptacja lęku i jego ignorowanie (ale nie wypieranie ignorowanie-vs-wypieranie-t4462.html ) zawsze sa dobre, bo nawet jesli lęk jest spowodowany jakas wewnetrzna presja to dzieki temu nie skupiamy sie na nim, tworzac sobie zaburzenie nie do przejscia, a mozemy na zyciu.
Bo tez moze byc kwestia wazna w tym co napisalas, a mianowicie wyprowadzka i usamodzielnienie sie, napiecie to moze wynikac z jakiejs presji, w stylu (poradze sobie? A jak nie dam rady i bedzie kompromitacja? itp).
Wiec jak mowie zalezy ale czy tak czy siak akceptacja jest wazna strasznie, bo takze dzieki temu mozna nauczyc sie akceptacji presji i nie robienia sobie z czegos co jeszcze nie nadeszlo (a jedynie sie o to martwimy) potwora.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Doris
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 3 lutego 2015, o 12:59

3 lutego 2015, o 16:42

haha ok :)
wyprowadzka to malutki elemencik tego co chciałam o sobie napisać, generalnie pochodzę z rodziny rozbitej, całe zycie wychowywała mnie mama , która cierpiała na na nerwicę lekową ( leki psychotropowe znam na pamięć, lekarzy, szpitale itd...no dlugo by opisywać), w skrócie to można powiedzieć, że ja życia jako tako swojego to do momentu wyprowadzki nie miałam, była tylko mama i jej lęki, co będzie jak wrócę do domu, czy znowu będą lęki w nocy , czy karetkę będę musiała wołać itd..co ja przeszłam Boże :( , i kiedy mamusia była w szpitalu, to ja postanowiłam w końcu wynieść się z domu, kupiłam mieszkanie i się usamodzielniłam. Wtedy, jestem pewna na 100% , po mojej analizie wewnętrznej stałam się bardziej przygnębiona, płakałam bez powodu itd..pamiętam jak dziś, robiłam malowanie ( sama, bo ja wszystko w życiu robiłam sama, pracowałam za mamę, sprzątałam, opłacałam rachunki, wszystko,,brat wyprowadził się do ojca mając lat 18 i ja zostałam z nią sama, chyba uciekł od tego , raczej na pewno) i płakałam, malowałam to mieszkanie i płakałam , akcje typu, że nikt mi w życiu nie pomaga, że jestem sama, że mam tyle lat 30 koleżanki mają rodziny, a ja wiecznie jestem sama ( tutaj presja rodziny, matki, otoczenia- taka ładna dziewczyna a sama, chyba z nią jest coś nie tak..itd..). Po miesiącu mieszkania, chyba nawet nie, pewnej nocy, a pamiętam ją doskonale obudził mnie o 3 w nocy jakiś głos, który ( prosze się nie śmiać, kazał mi podejść do okna i skoczyć, mieszkam na 2 piętrze), od razu pomyślałam, że to sen mnie tak wybudził ( chodź nie wiem, może to był sen), omamów nie miałam, tak więc wstałam, zapaliłam światło, poszłam do łazienki i nagle poczułam że mam nogi i ręce sztywne, serce waliło mocno i mega niepokój, jakbym nie ja była w pokoju u siebie. Co zrobiłam? zadzwoniłam do mamy i brata i przyjechali z paczką hydroxyzyny :), oczywiście przeszło po 2 h. Poszłam do pracy, od razu internet, wiedziałam od razu co to jest z uwagi na matkę:) . Za 2 dni już byłam u psychiatry, którego pamiętam jak dziś, bardzo w porządku młody mężczyzna, który spytał się mnie jak sie odyżwiam, jakie życie prowadzę, kawa, herbata itd..od razu powiedział, że mam nic innego jak nerwicę i trzeba z tym walczyć, bo są osoby które z domu nie wychodzą ( to akurat wiedziałam) i co ? nie zapisał mi nic, chyba po tym jak mu powiedziałam, że pijam kilka kaw dziennie, jadam fast foody i od 7 lat tylko pracuje, bo matka chora i ktoś musi to trzymać w kupie. Kazał mi brać hydroxyzynę i udać się na terapię i pamiętam jego słowa jak dziś " mam nadzieję, że już się nie spotkamy :) ". No i zaczęła się walka. Od razu terapia i co ? za dnia było normalnie, wszystko OK, ale jak tylko zbliżała się noc, to Dorotka od razu autem po mamę,aby spała ze mna, bo jakby w nocy przyszedł atak :) itd.. sama mama powiedziała mi wtedy, że muszę to przełamać i tak zrobiłam, będąc na terpii chyba już 3 nocy zostałam sama, ale spałam przy włączonym telewizorze. Oczywiście mózg jest tak prymitywny, że zakodował to, że w nocy miałam atak i codziennie, codziennie o 2-3 ,mnie wybudzał aby sprawdzić, czy go nie mam :). Jak coś się działo lekko, zadzwoniłam do mamy, pogadałam i było OK. Terapia bardzo szybko przyniosła rezultaty , ale chyba myślę, że to przełamanie leku bardziej niż ona aż w końcu z niej zrezygnowałam ( to był błąd, ja jednak poczułam się pewnie, a psycholożka mnie ostrzegała, że nie przerobiliśmy wszystkiego itd..), ja jednak nie dałam za wygraną i porzuciłam terapię. Było OK, przez całe lato, spałam wprawdzie przy włączonym tv i brałam na noc jedna tabletkę hydroxyzyny ale na prawdę czułam się bardzo dobrze :). Pamiętam, jak dziś moment, kiedy nie miałam hydroxyzny i obudziłam się w nocy, ale mówię ok, dam radę, recepta leżała w biurku nie wykupiona, i tak do 3 nocy , aż budzę się oczywiście co ? nagle pierwsze uderzenie do głowy, że nie mam wykupionej hydro i co teraz ? już czułam jak narasta napięcie, serce jakby miało wyskoczyć, ale nie miałam wtedy lęku, tylko objawy somatyczne..co zrobiłam ? nie spanikowałam, ubrałam się ale bardzo powoli i w nocy zeszłam do auta aby pojechać do apteki, zanim zdążyłam zejść atak minął :). Nie dałam się :) zachowałam spokój :) i atak sam minął. Kupiłam hydro, wzięłam jedna tabletke i poszłam spac , byłam dumna z siebie. Następne dni także czułam się dobrze, w nocy standardowo lekkie przebudzenie ale popatrzyłam na tv i szłam spać. Tak minęło mi lato. Poznałam faceta, jestem z nim teraz razem, mieszkamy u mnie. Znowu pojawiła mi się obawa, Boże ja muszę spać przy zapalonym tv jak ja mu powiem, że mam nerwicę. Ano powiedziałam normalnie, zaakceptował to i mnie wspiera do dziś. Oczywiście, jak to Dorotka ( chyba tutaj ma podłoże brak miłości w rodzinie, niska samoocena, niskie poczucie własnej wartości itd..)zaczęłam sobie wmawiać, że na niego nie zasługuję, że on ma lepszą rodzinę , pełną, nie taka jak ja, że matka nie leżała w psychiatryku (n powiedziałam mu prawde cała, zna ją i akceptuje) ale ja mimo wszystko 100000 myśli, że to się nie uda, że nie i nie , kurde chłopak co chwilę musiał mnie przekonywać, że mnie kocha, że nie przeszkadza mu nic we mnie, że nie interesuje go moja rodzina tylko ja itd.. podziwiam go w sumie za to :). Zauważyłam, że ja miałam tak zawsze z każdym facetem, wstydziłam się swojej rodziny, uważałam za kogoś gorszego, sama próbowałam rozwalić każdy swój związek :) i tak do 30 tki, zresztą ja nigdy do domu nikogo nie przyprowadzałam, bo mama miała ciągle lęki, a ja żyłam tylko tym :(, a jak się wyprowadziłam to znowu wbiłam sobie do głowy, że dla mnie to jest już za późno, bo mam 30 lat :(, że kupiłam tylko kawalerkę a powinnam sama od razu kupić wielkie mieszkanie ( ja ogólnie mam też presję na pieniądze chyba z uwagi na to, ze wiele w życiu za dziecka nie miałam ), teraz próbuję to sobie jakoś rekompensować i też zauważyłam , że oceniam innych pod względem pieniędzy ( zaznaczam, że dzięki obecnemu chłopakowi pracuje nad ty, :) i jest już lepiej). On w ogóle jest inny, nie pochodzi ani z biednej ani tez bogatej rodziny, ale ma bardzo wysokie poczucie własnej wartości, bo dla niego pieniądze to nie wszystko a rodzice zawsze mu wpajali, żeby nigdy z nikim się nie porównywał i ogólnie twierdzi, ze jest mega mądry :) a afirmacje typu : "ah ja to jestem jednak bystry" (wypowiada je na głos) ma w jednym palcu ...:) się dobraliśmy hahaha...ale wracając do mnie, zamieszkał u mnie, teraz mamy plany kupić wspólne mieszkanie i założyć rodzinę. Mam z nim też innym obaw, no trochę już poradziłam sobie z nim ale ciągle mam w pamięci ( on jest młodszy o 6 lat) , to też wałkowaliśmy chyba z 3 mce :), że to nic nie znaczy, to nie ważne, ale ja nadal się boje co powiedzą jego rodzice, chodź ich znam ( ale pewnie nie wiedzą ile ja mam lat :( ), no generalnie non stop coś...ale wracając do mojej nerwicy, jak mój facet zamieszkał ze mną i poprosił, abyśmy w końcu spali bez tv jakoś udało mu się mnie przekonać, w sumie było OK. Potem pojawił mi się przed Bożym Narodzeniem 2014 problem ze sprawami kobiecymi, nie będę ukrywała poważny, miałam wycinki pobierane i takie tam, ale co dziwne cały czas czułam się dobrze, czytałam na necie o mojej rzekomej chorobie ginekolog. no cuda, mój facet miał już dosyć, ale dawał radę jak zwykle :) i się okazało, ta choroba było tylko wielkie STRACHY NA LACHY, ale po jakimś czasie po tej chyba traumie i zamartwianiu się bach odezwała się nerwiczka, zaczęłam się źle czuć za dnia, no lekki niepokój i postanowiłam jak zwykle szybko działać i znowu do tej pani na terapię, jestem na niej do grudnia bodajże, raz w tygodniu, teraz będę co 2 tygodnie i walczymy dalej. Wiem, że popełniłam wtedy błąd, że z niej zrezygnowałam, poczułam się za pewnie, myślałam, że problem zniknął,a okazało się dupa, nerwica była tylko uśpiona :(. Tak więc tak to u mnie wygląda . Czasami dostaję doła, że kurde, nie mam objawów somatycznych, no może poza zdrętwiałym językiem, ale wiem że to od napięcia, ,minie napięcie język też się wyprostuje :) a jednak mam ten niepokój ( pytałam się pani psycholog czy niepokój to to samo co lęk, powiedziała, że tak to jest lęk po prostu lęk, napięcie ) i mam go codziennie, jak się obudzeę, jak się kładę spać. Wstaje rano mam, idę spać mam. I w sumie tyle. Powiem szczerze, że miałam tylko jeden atak paniki i chyba nie bolał mnie tak bardzo jak ten niepokój co teraz mam, serio :(. Meczy mnie to okropnie. Dzisiaj też miałam doła rano, że niech się dzieje, ale idę do tego lekarza po lek, aby mi to minęło ale zaraz przypominam sobie matke, która stała sie niewolnicą benzo ( przestrzegam !!!!! wszystkich , nerwica przy uzależnieniu od benzo do zero ) i tak jak sobie ją przypominam nabieram sił, aby lekarza odpuścić, bo wiem, że nie tędy droga , ale z drugiej strony wiem, że teraz są nowoczesne leki i niekoniecznie benzo :) ale co to za droga na skróty . Poza tym wiem jakie błędy matka popełniała, zresztą ona nerwicę miała może 20 lat temu jej problemem było benzo i uzależnienie ( piekło, na prawdę ostrzegam piekłoo !!! ), jak miałam chwilę zwątpienia, to moja pani psycholog mi napisała smsa " wierze w panią, to minie, niech sie pani nie poddaje, zna pani techniki aby to rozproszyć" i faktycznie ma rację, bo znam ( oddychanie przeponowe, relaksacja Schultz, Jacobson), a poza tym mnóstwo wiem dzięki Tobie VICTOR :), nawet moja pani psycholog była w szoku, skąd ja tyle nam, że mam taką wiedzę :). Tak , więc działam racjonalizuje myśli, ośmieszam je ( często mam, że widzę siebie w szpitalu, jak matkę , straszne :( że stracę pracę, nie dam rady z kredytem, mój facet odejdzie, bo ja wariatka itd. ośmieszam te myśli, że OK, jak tak ma być to będzie, co mi tam) , to akurat opanowałam już, rano nie skanuję czy mam niepokój czy nie, wstaję , idę do łazienki działam., no generalnie żyję sobie jak dotąd ...Nie mogę jednak rozgryźć jednego czemu mam ten niepokój ??? Czego ja się do cholery jeszcze boję ???? jak w sumie nie mam żadnych problemów - matka już OK, mam swoje mieszkanie, mam w końcu faceta i to super faceta, mam plany na przyszłość , dobrą pracę, no z ojcem nie rozmawiam ale to od kilkunastu lat, więc żadna strata dla mnie...nie potrafię tego rozgryźć, co ten niepokój chce mi jeszcze powiedzieć :), że nadal za bardzo się spinam ? że za dużo chcę, zawsze muszę z innymi rywalizować, pokazywać, że lepsza jestem ?? że nie gorsza ...W sumie wiem, że nerwica uderza w nasze " skarby" i wiem, że niekoniecznie musi mieć podłoże w przeszłości, bo moja koleżanka dostała nerwicy lekowej po tym jak założyła rodzine i urodziła dziecko, a trudnego dzieciństwa nie miała. Chodź w moim przypadku to jest dzieciństwo, matka to mój główny problem, wstyd za rodzinę, że mało pieniędzy, dlatego teraz ma takie ogromne ciśnienie na wszystko, w domu też musi być czyściutko i czajnik na swoim miejscu ( chodź nerwicy natręctw nie mam, tylko pedantyzm ) ... Co ty na to VICTOR :), niezła historia prawda :) p.s moja nerwica to ten niepokój o nie wiadomo co, a wiem że uderza w takie podłoże, jak " skończysz jak matka, w sziptalu itd..",nie zasługujesz na tego chłopaka,on miał normalną rodzinę, nie zaakceptują cię : Niskie poczucie własnej wartości prawda ? :)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

3 lutego 2015, o 20:39

Powiem ci tak, że z nerwicą to co opisuję ja czy mówimy tutaj na forum, to nie znaczy to tyle, że my mamy na siłę zapomnieć na objawach, byle jakoś było. Ja np. mówię o mocnym uświadomieniu sobie własnych emocji. uświadomieniu i nauce reakcji na objawy emocjonalne oraz myśli, bo nauka tego daje potem takie efekty, ze nawet jeśli w życiu cos się źle dzieje, nie dostaje się znowu nerwicy, bo my już nie pozwalamy aby objaw stresu stał się naszym życiem i rozbudowanym znowu zaburzeniem.

To pierwsza wazna sprawa, aby nie mylić ignorowania i nauki traktowania jak nalezy nerwicy czyli własnych stanów emocjonalnych z walką w postaci wypierania.

Po drugie masz po prostu błędne przekonania o sobie samej. Wynika to z wychowania już i wiecznie zaleknionej mamy.
Znam to akurat po sobie, ja miałem tak samo, o wszystko zawsze musiałem zadbać samemu już jako mały dzieciak bo matk amoja się po prostu z uwagi na lęki nie nadawała do tego.
Takie coś przy okreslonym temperamencie stwarza u niektórych problemy bo nie stają się gotowi do samodzielności a do tego mają silną więź emocjonalną z matką i gnębi ich poczucie winy, że chcą być dorosli mieszkac osobno.
To daje bardzo duzo presji wewnętrznej.

O tym wszystkimz apewne będziesz rozmawiała na terapii i bardzo dobrze, że na nią chodzisz, to wszystko wymaga omówienia jezeli nie do końca się w tym odnajdujesz.
To wszystko siłą rzeczy prowadzi do obwiniania siebie oraz starania się (utrwalony nawyk od dziecka, ze MUSIMY Sie starać aby zostać docenianym) aby być najlepszym.
To są rzeczy warte uświadomienia sobie.

Dlatego też traktuj ten lęk akceptacyjnie, i zarazem traktuj terapię jako odbudowę nowej siebie, jak sobie to i owo uświadomisz to przyjdzie pora na budowanie nowych przekonań o sobie samej.
Nie dawaj się wciągać w żadne iluzje myślowe, ani objawy bo to wszystko są tematy zastepcze. I nie powinnaś pozwolić się w to wciągać. W lęk od rana również nie.
Akceptacja zawsze będzie elementem najwazniejszym co zresztą przyda ci się także do budowania nawyków nowej siebie.

Budowanie nawyków to nic innego jak uświadomienie sobie nieprawidłowych osadów o sobie samej, przyzwalania krok po kroku na porazki i dostrzeganie w swoich kolejnych decyzjach życiowych i zmaganiach siebie, w końcu siebie a nie emocjonalnej osoby, która reaguje na wszystko bo tak się wyuczyła wczesniej.
Nie rób sobie presji czasowej, ja wiem i rozumiem to, ze szkoda lat, które się straciło ale na poprawe jakości swojego życia zawsze jest dobry czas.

I nie musisz przez całe życie NIKOMU udowadniać, ze jesteś najlepsza :) Zacznij to dostrzegać i zrozumieć, ze wszystkie błędy jakie popelniamy czy też porażki są także potrzebne.

Przed tobą duzo zrozumienia po prostu tego wszystkiego i po prostu życie z nowymi odnosnikami.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Doris
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 3 lutego 2015, o 12:59

4 lutego 2015, o 09:22

Dziękuję :)

Ja to wszystko rozumiem doskonale, trochę jednak gorzej z wprowadzaniem w życie. Odkąd pamiętam ja zawsze byłam osobą bardzo wrażliwą, bardzo emocjonalną. Jak to mi kolega powiedział w pracy " Doris ty martwisz się 10 razy bardziej niż inni ludzie, 10 razy bardziej się denerwujesz " i tak dokładnie jest. Ja nawet mówię i robię wszystko 10 razy szybciej niż inni. Tak, jakbym się spieszyła wiecznie . Pamiętam słowa lekarki po tym, jak przyjęła moją mamę na oddział ( na odwyk od benzo, bo w końcu do tego doszli po wielu latach, że lęk był wywoływany przez ten lek, więcej, więc itd..), że ona jest bezpieczna, jej nic nie jest, da radę, abym zajęła się sobą. Pomyślałam wtedy sobie " kurde co ona opowiada, przecież ja czuję się dobrze, tyle przeszłam z nią i nic mnie nie złamało". Dopiero teraz dostrzegam to, że miała rację, to że zauważyła, że bardzo szybko mówię itd..żebym w końcu zadbała o siebie, no ale łatwo się mówi, jak człowiek ciągle martwił się, czy jej to minie, czy nie zadzwonią ze szpitala, że coś się stało, jak będzie, kiedy wróci i ogólnie masa takich myśli. Wiem, że komuś może wydać się straszne co napiszę , ale czasami miałam takie myśli, że normalnie życzyłam mamie śmierci :(, aby uwolniła się od tego uzależnienia, aby tym samym dała i mi spokój. Kochałam ją, kocham nadal, to moja mama ale ...no właśnie, mega sprzeczne uczucia :(. Jednej z trony ją kochałam, bo matka a z drugiej nie nawidziłam, że nie mam normalnego dzieciństwa, życia, że nie mogę nikogo do domu zaprosić, bo sytuacja jest jaka jest. Ja nigdy w życiu nie byłam na dyskotece :), może to śmieszne, ale poważnie NIGDY. Wiecznie byłam w domu, czytałam książki, uczyłam się zawsze na tip top, czerwony pasek itd... Niestety mam w większości charakter po niej, bo ona była też taka chwiejna emocjonalnie , bardzo wrażliwa itd..strasznie przeżyła rozwód z moim ojcem, to też wpłynęło na jej chorobę ( zresztą ona całe życie powtarza, że to mojemu ojcu zawdzięcza ten horror,. nie zgodzę się z tym do końca, bo po prostu zamiast żyć, odseparować się , ciągłe go wspominała, toczyli wojny itd..zniszczyło ją to. O dziwo teraz wszystko jest w porządku. Wygrała można powiedzieć z uzależnieniem. Pracuję, czuje się lepiej niż ja :). Nie dzwoni, nie prosi o pomoc, wręcz przeciwnie. Myślę, że moim podstawowym błędem było wieczne jej wyręczanie we wszystkim ( to był mój błąd, ona leżała a ja wszystko robiłam, to był mega błąd , bo nie miała żadnej motywacji do życia, do czegokolwiek, wiedziała, że ja zawsze jej pomogę, stąd uciekała sobie w lęki, czasami mam wrażenie, zresztą nawet pani psychiatra powiedziała, że ona najzwyczajniej mnie wykorzystywała i robiła sobie wczasy od życia :) dokładnie wczasy od życia, problemów dnia codziennego , miała wymówkę LEK ). Zresztą jej problemem nie była nerwica ( no może na początku jakieś 20-30 lat temu , potem to tylko uzależnienie i tyle ).Trochę jest w tym wszystkim taki klops, że dzięki temu ja wiem, jakich błędów nie należy popełniać przy nerwicy:
- zamykać się domu
- odseparowywać od znajomych
- wyręczać się w codziennych obowiązkach innymi
- każdy nowy objaw somatyczny traktować jako " Oho coś poważnego, coś się dzieje, teraz to koniec.." BZDURA :)
itd itd...

Szukając informacji na temat nerwicy znalazłam na youtube filmik jakiejś pani psycholog ( nie pamiętam nazwiska), który podała IV zasady w nerwicy :
1. UNIKAĆ UNIKANIA ( wiadomo o co chodzi, czyli po prostu jeśli boimy się iść na zakupy, to trzeba po prostu po niej pójść, boimi się jechać tramwajem? nie unikamy, staramy się jechać itd..)
2. NIE WYRĘCZAMY SIĘ INNYMI ( rodziną, znajomymi, partnerem itd.., robimy wszystko sami, staramy się nie prosić o pomoc, oczywiście fajnie jest gdy nam ktoś pomaga, czujemy, że ktoś o nas dba itd..ale po pewnym czasie staje się to dla nas problemem, bo zaczynamy zauważać, że sami już wiele nie zrobimy, stajemy się zależni od innych, takie błędne koło)
3. NIE MÓWIMY STALE O NERWICY ( ok, fajnie jest się wygadać, ale nie 24 h opowiadać wszystkim dookoła co nam dolega, co czujemy itd..bo inni i tak tego nie zrozumieją, bo nie czuja tego co my, mogą współczuć ale tylko tyle...raz i STOP gadaniu o nerwicy, poza tym jak o niej mówimy to nie robimy nic jak tylko 24 h skupiamy się na niej, a nie na życiu)
4. I NIE CZYTAMY FORUM :) ( niestety to prawda, wiele ludzi nakręca się czytając innych historie, czekają aż sami dostaną takich objawów, jeśli już ich nie mają od razu po ich przeczytaniu, anie którzy pocieszają się, że u nich jeszcze nie jest aż tak źle :) , oczywiście można czytać o nerwicy, nawet się powinno, bo im więcej wiemy, tym więcej rozumiemy, a jak więcej rozumiemy to mniej się boimy itd..ale wyłącznie książki fachowe, nie fora internetowe ).

Szczerze powiem, ja szukając więcej info o nerwicy pierwszą historię na jaką trafiłam była historia Grzegorza ze strony http://www.szaffar.pl. Znam ją na pamięć :). Kupiłam nawet jego książkę pt. " Pokonałem nerwicę ". Aktualnie czekam na nią :) i pewnie przeczytam kilka bądź kilkanaście razy jeszcze. Daje nadzieję, że z tego gó...na da się wyjść, a jedynym ograniczeniem jest nasza emocja ale jakże silna emocja LĘK. Przeczytałam także inną książkę pt. " OSWOIĆ LĘK" i obie książki kładą nacisk na jedno:
- akceptować swoje uczucia, nie uciekać przed nimi, nie wypierać ich
- prowadzić wewnętrzne dialogi dowartościowujące
- racjonalizować myśli
- nie ograniczać się, wychodzić swojemu lekowi na przeciw

w każdej książce jaką tylko nie wzięłam do ręki, było jedno : OSWAJAĆ LEK, nie uciekać przed nim.
Jak to Grzegorz napisał w Historii pewnej nerwicy a także VICTOR TY na tym forum:) , że nerwica to nic innego jak reakcja walcz bądź uciekaj, tylko sprawa jest następująca walczyć nie ma z kim, uciekać nie ma gdzie ( no bo gdzie skoro to jest w nas : ), jest jeszcze trzecia droga jak napisał Grzegorz - PRZETRWAĆ :).
Pamiętam , jak w nocy się budziłam ( po tym pierwszym ataku paniki) , poczułam się źle, mimo że nic specjalnego się przecież nie działo, to robiłam taki trik- szybko się ubierałam, w samochód i do mamy :) ha ha ha, w noc o 2-3 , bo wewnętrznie się bałam, że co będzie jak znowu mnie złapie ..miałam tak kilka razy , ja uciekałam, nic innego jak uciekałam, ale co ta moja biedna mama by mi pomogła, no co ? zaparzyła melisę, porozmawiała i wszystko,,, miałam tak kilka razy aż przy kolejnym będąc już na dole przy aucie, zawróciła się mówiąc do siebie " do jasnej cholery co ja robię ? czego Ty się Dorota boisz ? nie pozwól aby to gówno tak tobą manipulowało " i powiem szczerze , że skończyłam z tym :)

Ja mierze się z nerwicą nadal, chodź dzięki matce wiem na czym to wszystko polega. Wiem, że leki to droga na skróty. Poza tym, wiem że trzeba będzie je kiedyś odstawić i co wtedy ? Wolę zmierzyć się ze swoim lękiem, przecież znam mechanizmy nerwicy, wiem wszystko o niej, nie pozwolę aby irracjonalny lęk mnie ograniczał. Jedyne czego w życiu powinnyśmy się bać to podobno STRACHU :), bo lęk to jedynie wytwór naszej wyobraźni. Przestrzegam przed benzo, bo żadne wyjście, a potężne cierpienie na lata. Zaczyna się od relanium , a kończy na Lorafenie . Przy tym nerwica to wielkie NIC. Wiem to z doświadczenia matki, dlatego przestrzegam, aby samemu nie zrobić sobie z życia piekła. Ja jedynie wspomagam się 10 mg hydroxyzyną, chodź też odstawiam po woli, zresztą sama zeszłam z dawki 25 mg, bo czy ją brałam czy nie BYŁO JEDNO I TO SAMO :), efekt placebo , równie dobrze mogli mi podmienić witaminę i byłoby to samo.

Mój niepokój , wynika po części z dzieciństwa ale także z ogromnej poprzeczki jaką sobie stawiam. Musze zawsze być the best i robić wszystko też the best. Mieszkanie mam, ok za małe już , mam auto swoje, kurde za stare już itd itd.. Inni znajomi nie mają nawet połowę tego co ja, a jest im z tym dobrze, nie mają takiej presji jak ja . Muszę nad tym pracować.Wiem :) .Uczę się także jak być w związku. Nawet mój facet zauważył, że ja to w ogóle nie potrzebuję faceta, bo wszystko robię sama, nie proszę o pomoc. Także z tym walczę :) staram się zrzucać już powoli obowiązki na partnera ...ciężko tak zmienić nawyki, ale wiem, że to tylko nawyki, nic nie jest do odkręcenia. Przez te wszystkie lata zżyłam się sama ze sobą, przyzwyczaiłam się do samotności i nie proszenia o pomoc. Powoli zaczynam uczyć się na czym polega życie we dwoje .

Terapia także spełnia ważną rolę w nerwicy aczkolwiek muszę zwrócić mojej terapeutce uwagę, abyśmy bardziej popracowali nad akceptacją mojej przeszłości, bo ona ciągle daje o sobie znać. Moja pani psycholog bardziej koncentruje się na robieniu rysunków pode mnie typu: rozetka, aby pokazać, jak funkcjonuję w poszczególnych dziedzinach życia, na malowaniu garnuszków i zamalowywaniu ich w procentach aby mi pokazać ile we mnie z danej cechy jest itd..). Ja jednak wolałabym się skupić bardziej na pogadankach dotyczących życia , przyszłości, przeszłości itd..

Jest jeden szkopuł odnośnie techniki, którą moja pani psycholog kazała mi stosować ( tutaj Victor jakbyś mógł się ustosunkować do tego, proszę : ). Ona twierdzi, że jak przychodzi atak paniki, czy fala niepokoju ( ona porównuje to do fali, która się wzmaga i opada ), że powinnam zająć się czymś innym, rozproszyć myśli, zmienić otoczenie myślowe . OK ale przecież wszędzie jest napisane, aby nie przeganiać myśli, niepokoju, lęku tylko go oswoić, zmierzyć się z nim, nie uciekać na spacer, pogadankę z kimś itd...tylko zmierzyć się z tym, przetrwać. To co ona proponuje ma się nijak do tego co czytałam w książkach. Oczywiście ważne jest to wszystko ale moim zdaniem to takie jakby uciekanie jak się niepokój pojawi, a przecież uciekać nie ma po co, tylko się tym zmierzyć, pozwolić aby ten niepokój przez nas przepływał. Za każdym razem jak mam niepokój, mam iść na spacer, czy zjeść czekoladę czy też coś innego ? Powinnyśmy chyba go akceptować ( nie wmawiać sobie na siłę, że go nie ma). On jest i pewnie jeszcze przez jakiś czas będzie. Oswoić go, a mimo wszystko żyć dalej i nie ograniczać się. Czyż nie tak ??? Czy ja coś pomyliłam ??? :). Ona za wszelką cenę chce mi pokazać, że ja tak na prawdę nie ma powodów do lęku. OK, nie mam ale mimo wszystko wstaje rano uśmiecham się ( robię mu na przekór) ale on jest. Nie mogę go od tak zignorować, bo przecież czuję :). Jedyne co mogę zrobić to zaakceptować go, nie odrzucać i nie wypierać.

Tez na jakiejś stronie znalazłam fajny materiał napisany przez chłopaka , który wyszedł w nerwicy będąc w USA . On twierdzi, że tam nikt na nerwicę nie stosuje leków, tylko terapia. Z nerwicy wychodzi się w przeciągu kilku kilkunasty tygodni, miesięcy. Zaczął opisywać jak to wygląda krok po kroku, ale niestety udało mi się znaleźć tyko dwie jego sesje, które polegały na tym, że :

1. siadamy sobie w fotelu, zamykamy oczy , uśmiechamy się do siebie ( podkreślał, że to b. ważne), odchylamy głowę na 5-10 sekund do tyłu, wracamy z nią z powrotem i mówimy tak w myśli " akceptuję mój niepokój, jest częścią mnie, nie mogę z nim walczyć, bo z tym się urodziłem/łam , wiem że niepokój nic mi nie zrobi, jest niegroźny, to tylko wytwór mojej wyobraźni, tylko iluzja, akceptuję tą myśl...."

i tak kazał robić z każdą nadchodzącą myślą, następnie z każdym objawem fizycznym typu : " akceptuję, że mam drętwy język, wiem że mi nic nie jest, to tylko efekt nerwicy, jestem zdrowa, po prostu to efekt napięcia nerwowego " itd , itd..

najważniejsza według niego, jest AKCEPTACJA, Broń Boże nie walczyć z myślami, gdyż stwierdził, że ten kto walczy to jeszcze długo będzie walczył,,,nie tędy droga do wyjścia z nerwicy

2. druga sesja polegała na dokładnie tym samym ale na domaganiu się więcej typu " Czuję niepokój, OK ale co tak słabo ? no dawaj mocniej ? to słabo ? " ... dokładnie coś takiego :)

Niestety nie udało mi się odnaleźć kolejnych jego sesji, które miał sukcesywnie dodawać. Napisał, że z nerwicy da się w 100% wyjść ( zresztą moja pani psycholog też tak twierdzi, nerwica może być epizodem, wymaga pracy ale to nie rak ), pod warunkiem, że nie będziemy walczyli z myślami, tylko je akceptowali, bo ci co walczą będą walczyć jeszcze długo...

Czyli w myśl tej teorii, mam zaakceptować to że na razie odczuwam niepokój i oczywiście pogodzić się z tym, że jeszcze przez jakiś czas tak będzie . Codziennie rano jak wstaję i czuję , że mam ten niepokój prowadzę ze sobą dialog wewnętrzny typu " O jesteś niepokoju, ok, akceptuję cię, wiem że jesteś ale ja żyję dalej, wiem że jesteś tylko silną emocją i nic poza straszeniem mi nie zrobisz..", po czym ubieram się i idę do pracy. Staram się wszystko robić tak, jakby go nie było. Jak pojawiają się gorsze myśli to je racjonalizuje i nara :). Jak pojawia się lęk duży to nie uciekam, stosuję dialog wewnętrzny i żyję dalej, nie wypieram niepokoju, nie wmawiam sobie na siłę, że go nie ma, bo JEST ale ja ciągnę mimo wszystko dalej ten wóz...

Czy uważasz że postępuję prawidłowo ? Czy jeszcze powinnam coś dodać ?
Podsumuwując : mam żyć jak dotąd, akceptować, niepokój, prowadzić dialogi wewnętrzne, nie ograniczać się, nie wypierać lęku, niepokoju i co ? ON sam minie ? przejedzie ? któregoś dnia się obudzę i go nie będzie ??? czy po prostu nauczę się z nim żyć i już tak zostanie ? :)

-- 4 lutego 2015, o 09:22 --
Dziękuję :)

Ja to wszystko rozumiem doskonale, trochę jednak gorzej z wprowadzaniem w życie. Odkąd pamiętam ja zawsze byłam osobą bardzo wrażliwą, bardzo emocjonalną. Jak to mi kolega powiedział w pracy " Doris ty martwisz się 10 razy bardziej niż inni ludzie, 10 razy bardziej się denerwujesz " i tak dokładnie jest. Ja nawet mówię i robię wszystko 10 razy szybciej niż inni. Tak, jakbym się spieszyła wiecznie . Pamiętam słowa lekarki po tym, jak przyjęła moją mamę na oddział ( na odwyk od benzo, bo w końcu do tego doszli po wielu latach, że lęk był wywoływany przez ten lek, więcej, więc itd..), że ona jest bezpieczna, jej nic nie jest, da radę, abym zajęła się sobą. Pomyślałam wtedy sobie " kurde co ona opowiada, przecież ja czuję się dobrze, tyle przeszłam z nią i nic mnie nie złamało". Dopiero teraz dostrzegam to, że miała rację, to że zauważyła, że bardzo szybko mówię itd..żebym w końcu zadbała o siebie, no ale łatwo się mówi, jak człowiek ciągle martwił się, czy jej to minie, czy nie zadzwonią ze szpitala, że coś się stało, jak będzie, kiedy wróci i ogólnie masa takich myśli. Wiem, że komuś może wydać się straszne co napiszę , ale czasami miałam takie myśli, że normalnie życzyłam mamie śmierci :(, aby uwolniła się od tego uzależnienia, aby tym samym dała i mi spokój. Kochałam ją, kocham nadal, to moja mama ale ...no właśnie, mega sprzeczne uczucia :(. Jednej z trony ją kochałam, bo matka a z drugiej nie nawidziłam, że nie mam normalnego dzieciństwa, życia, że nie mogę nikogo do domu zaprosić, bo sytuacja jest jaka jest. Ja nigdy w życiu nie byłam na dyskotece :), może to śmieszne, ale poważnie NIGDY. Wiecznie byłam w domu, czytałam książki, uczyłam się zawsze na tip top, czerwony pasek itd... Niestety mam w większości charakter po niej, bo ona była też taka chwiejna emocjonalnie , bardzo wrażliwa itd..strasznie przeżyła rozwód z moim ojcem, to też wpłynęło na jej chorobę ( zresztą ona całe życie powtarza, że to mojemu ojcu zawdzięcza ten horror,. nie zgodzę się z tym do końca, bo po prostu zamiast żyć, odseparować się , ciągłe go wspominała, toczyli wojny itd..zniszczyło ją to. O dziwo teraz wszystko jest w porządku. Wygrała można powiedzieć z uzależnieniem. Pracuję, czuje się lepiej niż ja :). Nie dzwoni, nie prosi o pomoc, wręcz przeciwnie. Myślę, że moim podstawowym błędem było wieczne jej wyręczanie we wszystkim ( to był mój błąd, ona leżała a ja wszystko robiłam, to był mega błąd , bo nie miała żadnej motywacji do życia, do czegokolwiek, wiedziała, że ja zawsze jej pomogę, stąd uciekała sobie w lęki, czasami mam wrażenie, zresztą nawet pani psychiatra powiedziała, że ona najzwyczajniej mnie wykorzystywała i robiła sobie wczasy od życia :) dokładnie wczasy od życia, problemów dnia codziennego , miała wymówkę LEK ). Zresztą jej problemem nie była nerwica ( no może na początku jakieś 20-30 lat temu , potem to tylko uzależnienie i tyle ).Trochę jest w tym wszystkim taki klops, że dzięki temu ja wiem, jakich błędów nie należy popełniać przy nerwicy:
- zamykać się domu
- odseparowywać od znajomych
- wyręczać się w codziennych obowiązkach innymi
- każdy nowy objaw somatyczny traktować jako " Oho coś poważnego, coś się dzieje, teraz to koniec.." BZDURA :)
itd itd...

Szukając informacji na temat nerwicy znalazłam na youtube filmik jakiejś pani psycholog ( nie pamiętam nazwiska), który podała IV zasady w nerwicy :
1. UNIKAĆ UNIKANIA ( wiadomo o co chodzi, czyli po prostu jeśli boimy się iść na zakupy, to trzeba po prostu po niej pójść, boimi się jechać tramwajem? nie unikamy, staramy się jechać itd..)
2. NIE WYRĘCZAMY SIĘ INNYMI ( rodziną, znajomymi, partnerem itd.., robimy wszystko sami, staramy się nie prosić o pomoc, oczywiście fajnie jest gdy nam ktoś pomaga, czujemy, że ktoś o nas dba itd..ale po pewnym czasie staje się to dla nas problemem, bo zaczynamy zauważać, że sami już wiele nie zrobimy, stajemy się zależni od innych, takie błędne koło)
3. NIE MÓWIMY STALE O NERWICY ( ok, fajnie jest się wygadać, ale nie 24 h opowiadać wszystkim dookoła co nam dolega, co czujemy itd..bo inni i tak tego nie zrozumieją, bo nie czuja tego co my, mogą współczuć ale tylko tyle...raz i STOP gadaniu o nerwicy, poza tym jak o niej mówimy to nie robimy nic jak tylko 24 h skupiamy się na niej, a nie na życiu)
4. I NIE CZYTAMY FORUM :) ( niestety to prawda, wiele ludzi nakręca się czytając innych historie, czekają aż sami dostaną takich objawów, jeśli już ich nie mają od razu po ich przeczytaniu, anie którzy pocieszają się, że u nich jeszcze nie jest aż tak źle :) , oczywiście można czytać o nerwicy, nawet się powinno, bo im więcej wiemy, tym więcej rozumiemy, a jak więcej rozumiemy to mniej się boimy itd..ale wyłącznie książki fachowe, nie fora internetowe ).

Szczerze powiem, ja szukając więcej info o nerwicy pierwszą historię na jaką trafiłam była historia Grzegorza ze strony http://www.szaffar.pl. Znam ją na pamięć :). Kupiłam nawet jego książkę pt. " Pokonałem nerwicę ". Aktualnie czekam na nią :) i pewnie przeczytam kilka bądź kilkanaście razy jeszcze. Daje nadzieję, że z tego gó...na da się wyjść, a jedynym ograniczeniem jest nasza emocja ale jakże silna emocja LĘK. Przeczytałam także inną książkę pt. " OSWOIĆ LĘK" i obie książki kładą nacisk na jedno:
- akceptować swoje uczucia, nie uciekać przed nimi, nie wypierać ich
- prowadzić wewnętrzne dialogi dowartościowujące
- racjonalizować myśli
- nie ograniczać się, wychodzić swojemu lekowi na przeciw

w każdej książce jaką tylko nie wzięłam do ręki, było jedno : OSWAJAĆ LEK, nie uciekać przed nim.
Jak to Grzegorz napisał w Historii pewnej nerwicy a także VICTOR TY na tym forum:) , że nerwica to nic innego jak reakcja walcz bądź uciekaj, tylko sprawa jest następująca walczyć nie ma z kim, uciekać nie ma gdzie ( no bo gdzie skoro to jest w nas : ), jest jeszcze trzecia droga jak napisał Grzegorz - PRZETRWAĆ :).
Pamiętam , jak w nocy się budziłam ( po tym pierwszym ataku paniki) , poczułam się źle, mimo że nic specjalnego się przecież nie działo, to robiłam taki trik- szybko się ubierałam, w samochód i do mamy :) ha ha ha, w noc o 2-3 , bo wewnętrznie się bałam, że co będzie jak znowu mnie złapie ..miałam tak kilka razy , ja uciekałam, nic innego jak uciekałam, ale co ta moja biedna mama by mi pomogła, no co ? zaparzyła melisę, porozmawiała i wszystko,,, miałam tak kilka razy aż przy kolejnym będąc już na dole przy aucie, zawróciła się mówiąc do siebie " do jasnej cholery co ja robię ? czego Ty się Dorota boisz ? nie pozwól aby to gówno tak tobą manipulowało " i powiem szczerze , że skończyłam z tym :)

Ja mierze się z nerwicą nadal, chodź dzięki matce wiem na czym to wszystko polega. Wiem, że leki to droga na skróty. Poza tym, wiem że trzeba będzie je kiedyś odstawić i co wtedy ? Wolę zmierzyć się ze swoim lękiem, przecież znam mechanizmy nerwicy, wiem wszystko o niej, nie pozwolę aby irracjonalny lęk mnie ograniczał. Jedyne czego w życiu powinnyśmy się bać to podobno STRACHU :), bo lęk to jedynie wytwór naszej wyobraźni. Przestrzegam przed benzo, bo żadne wyjście, a potężne cierpienie na lata. Zaczyna się od relanium , a kończy na Lorafenie . Przy tym nerwica to wielkie NIC. Wiem to z doświadczenia matki, dlatego przestrzegam, aby samemu nie zrobić sobie z życia piekła. Ja jedynie wspomagam się 10 mg hydroxyzyną, chodź też odstawiam po woli, zresztą sama zeszłam z dawki 25 mg, bo czy ją brałam czy nie BYŁO JEDNO I TO SAMO :), efekt placebo , równie dobrze mogli mi podmienić witaminę i byłoby to samo.

Mój niepokój , wynika po części z dzieciństwa ale także z ogromnej poprzeczki jaką sobie stawiam. Musze zawsze być the best i robić wszystko też the best. Mieszkanie mam, ok za małe już , mam auto swoje, kurde za stare już itd itd.. Inni znajomi nie mają nawet połowę tego co ja, a jest im z tym dobrze, nie mają takiej presji jak ja . Muszę nad tym pracować.Wiem :) .Uczę się także jak być w związku. Nawet mój facet zauważył, że ja to w ogóle nie potrzebuję faceta, bo wszystko robię sama, nie proszę o pomoc. Także z tym walczę :) staram się zrzucać już powoli obowiązki na partnera ...ciężko tak zmienić nawyki, ale wiem, że to tylko nawyki, nic nie jest do odkręcenia. Przez te wszystkie lata zżyłam się sama ze sobą, przyzwyczaiłam się do samotności i nie proszenia o pomoc. Powoli zaczynam uczyć się na czym polega życie we dwoje .

Terapia także spełnia ważną rolę w nerwicy aczkolwiek muszę zwrócić mojej terapeutce uwagę, abyśmy bardziej popracowali nad akceptacją mojej przeszłości, bo ona ciągle daje o sobie znać. Moja pani psycholog bardziej koncentruje się na robieniu rysunków pode mnie typu: rozetka, aby pokazać, jak funkcjonuję w poszczególnych dziedzinach życia, na malowaniu garnuszków i zamalowywaniu ich w procentach aby mi pokazać ile we mnie z danej cechy jest itd..). Ja jednak wolałabym się skupić bardziej na pogadankach dotyczących życia , przyszłości, przeszłości itd..

Jest jeden szkopuł odnośnie techniki, którą moja pani psycholog kazała mi stosować ( tutaj Victor jakbyś mógł się ustosunkować do tego, proszę : ). Ona twierdzi, że jak przychodzi atak paniki, czy fala niepokoju ( ona porównuje to do fali, która się wzmaga i opada ), że powinnam zająć się czymś innym, rozproszyć myśli, zmienić otoczenie myślowe . OK ale przecież wszędzie jest napisane, aby nie przeganiać myśli, niepokoju, lęku tylko go oswoić, zmierzyć się z nim, nie uciekać na spacer, pogadankę z kimś itd...tylko zmierzyć się z tym, przetrwać. To co ona proponuje ma się nijak do tego co czytałam w książkach. Oczywiście ważne jest to wszystko ale moim zdaniem to takie jakby uciekanie jak się niepokój pojawi, a przecież uciekać nie ma po co, tylko się tym zmierzyć, pozwolić aby ten niepokój przez nas przepływał. Za każdym razem jak mam niepokój, mam iść na spacer, czy zjeść czekoladę czy też coś innego ? Powinnyśmy chyba go akceptować ( nie wmawiać sobie na siłę, że go nie ma). On jest i pewnie jeszcze przez jakiś czas będzie. Oswoić go, a mimo wszystko żyć dalej i nie ograniczać się. Czyż nie tak ??? Czy ja coś pomyliłam ??? :). Ona za wszelką cenę chce mi pokazać, że ja tak na prawdę nie ma powodów do lęku. OK, nie mam ale mimo wszystko wstaje rano uśmiecham się ( robię mu na przekór) ale on jest. Nie mogę go od tak zignorować, bo przecież czuję :). Jedyne co mogę zrobić to zaakceptować go, nie odrzucać i nie wypierać.

Tez na jakiejś stronie znalazłam fajny materiał napisany przez chłopaka , który wyszedł w nerwicy będąc w USA . On twierdzi, że tam nikt na nerwicę nie stosuje leków, tylko terapia. Z nerwicy wychodzi się w przeciągu kilku kilkunasty tygodni, miesięcy. Zaczął opisywać jak to wygląda krok po kroku, ale niestety udało mi się znaleźć tyko dwie jego sesje, które polegały na tym, że :

1. siadamy sobie w fotelu, zamykamy oczy , uśmiechamy się do siebie ( podkreślał, że to b. ważne), odchylamy głowę na 5-10 sekund do tyłu, wracamy z nią z powrotem i mówimy tak w myśli " akceptuję mój niepokój, jest częścią mnie, nie mogę z nim walczyć, bo z tym się urodziłem/łam , wiem że niepokój nic mi nie zrobi, jest niegroźny, to tylko wytwór mojej wyobraźni, tylko iluzja, akceptuję tą myśl...."

i tak kazał robić z każdą nadchodzącą myślą, następnie z każdym objawem fizycznym typu : " akceptuję, że mam drętwy język, wiem że mi nic nie jest, to tylko efekt nerwicy, jestem zdrowa, po prostu to efekt napięcia nerwowego " itd , itd..

najważniejsza według niego, jest AKCEPTACJA, Broń Boże nie walczyć z myślami, gdyż stwierdził, że ten kto walczy to jeszcze długo będzie walczył,,,nie tędy droga do wyjścia z nerwicy

2. druga sesja polegała na dokładnie tym samym ale na domaganiu się więcej typu " Czuję niepokój, OK ale co tak słabo ? no dawaj mocniej ? to słabo ? " ... dokładnie coś takiego :)

Niestety nie udało mi się odnaleźć kolejnych jego sesji, które miał sukcesywnie dodawać. Napisał, że z nerwicy da się w 100% wyjść ( zresztą moja pani psycholog też tak twierdzi, nerwica może być epizodem, wymaga pracy ale to nie rak ), pod warunkiem, że nie będziemy walczyli z myślami, tylko je akceptowali, bo ci co walczą będą walczyć jeszcze długo...

Czyli w myśl tej teorii, mam zaakceptować to że na razie odczuwam niepokój i oczywiście pogodzić się z tym, że jeszcze przez jakiś czas tak będzie . Codziennie rano jak wstaję i czuję , że mam ten niepokój prowadzę ze sobą dialog wewnętrzny typu " O jesteś niepokoju, ok, akceptuję cię, wiem że jesteś ale ja żyję dalej, wiem że jesteś tylko silną emocją i nic poza straszeniem mi nie zrobisz..", po czym ubieram się i idę do pracy. Staram się wszystko robić tak, jakby go nie było. Jak pojawiają się gorsze myśli to je racjonalizuje i nara :). Jak pojawia się lęk duży to nie uciekam, stosuję dialog wewnętrzny i żyję dalej, nie wypieram niepokoju, nie wmawiam sobie na siłę, że go nie ma, bo JEST ale ja ciągnę mimo wszystko dalej ten wóz...

Czy uważasz że postępuję prawidłowo ? Czy jeszcze powinnam coś dodać ?
Podsumuwując : mam żyć jak dotąd, akceptować, niepokój, prowadzić dialogi wewnętrzne, nie ograniczać się, nie wypierać lęku, niepokoju i co ? ON sam minie ? przejedzie ? któregoś dnia się obudzę i go nie będzie ??? czy po prostu nauczę się z nim żyć i już tak zostanie ? :)
Awatar użytkownika
dankan
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 935
Rejestracja: 23 maja 2014, o 10:11

4 lutego 2015, o 09:50

Ale mimo wszystko ja polecam poczytac troszke forum ;) Bo na wszystkie te pytania masz odpowiedzi a tak jestes uzalezniona od tylko tego co masz napisane w ksiazce lub od czekania na aktualizacje bloga ;)
Ja np zupelnie nie zgadzam sie z opinia ze nie mozna w nerwicy czytac for, o schizofreni to moze i nie mozna ale historie ludzi z nerwicami pomagaja i nie dlatego ze mamy to samo i sie uspokajamy ale dlatego, ze to zwyczajnie dystansuje. Co z tego ze ty dzisiaj pokonasz lek jak jutro zakreci ci sie w glowie i znowu bedziesz szukala odpowiedzi co z tym zrobic :)
Jak juz znamy mechanizmy nerwicowe to wrecz dobrze jest czytac forum bo mozemy wtedy realnie wyprobowac swoje umiejetnosci, czyli przeczytasz ze ktos mial zawroty glowy i dostaniesz zawroty glowy? I bardzo dobrze! Takim sposobem nauczysz sie prawdziwie akceptacji.
Mnie to dziwi naprawde bardzo ze pisza niektorzy ze tak bardzo chca wyjsc a zarazem od lat to maja i boja sie cokolwiek nieciekawego przeczytac, dla mnie tak szczerze mowiac to jest unikanie tego.
Wiec to jest bezsensowna postawa jesli jestesmy i tak i tak uwiklani w nerwicy i do tego jakies inne problemy ze soba.
Ja to powiem nawet wprost gdybym ja bal sie czytac forum ze sobie cos wkrece to bylbym do dzisiaj w kiepskim stanie.

-- 4 lutego 2015, o 10:48 --
AA i tak lek minie jesli ulozysz sobie swoje oczekiwania wobec zycia i innych a takze siebie, nauczysz sie ponosic porazki a takze jak zaakceptujesz zaburzenie jako totalnie nic nie groznego. I minie, mnie minal lek taki to i tobie moze minac ;)

A tazke jak sie nie zapoznalas z wszystkimi moze tematami to zobacz sobie je
spis-tresci-autorami-t4728.html

a takze nagrania

odburzanie-wedlug-divovica.html
Najlepsza instrukcja pozbycia sie nerwicy plus inne wpisy ludzi z forum
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014

spis-tresci-autorami-t4728.html
Doris
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 3 lutego 2015, o 12:59

4 lutego 2015, o 11:00

Hej Dankan :)

Wiem co masz na myśli i ja to doskonale rozumiem, tylko Ty mnie źle zrozumiałeś troszeczkę.
Ja nie miałam na myśli czytania for i się ich bania, bo ja akurat się nie boję, gdyż w moim przypadków ja nie mam żadnych objawów somatycznych jedynie niepokój. Nie wkręcają mnie czyjeś historie, a nie czytam ich dlatego, że staram się koncentrować na sobie i rozwiązywać swoje problemy, a nie żyć czyimś życiem. Historii wiele znam, nawet mojej matki, dla mnie to historia z żywca i numer jeden :"). Oczywiście , że przykład jaki podałeś może być bardzo pomocny: że jak kogoś boli głowa, to wie, że to od nerwicy i nie biegnie na badania. Jasne, to słuszne. Akurat ja nie byłam na żadnym badaniu i nie pójdę, bo wiem co mi dolega . Nie zmagam się z nerwicą lata tylko tak na prawdę od grudnia tego roku , to jednak bardzo króciutko patrząc na innych. Linki , które mi podesłałeś mam już przerobione. Nie zrozum mnie źle Dankan ale czytałam to co VICTOR napisał do Grzegorza ze strony szaffar.pl , że założył bloga, forum o nerwicy itd...wiesz co mu odpisał ? że jasne forum , blog to fajna sprawa, popiera inicjatywę ale byłby bardzo ostrożny z uwagi na fakt wkręcania się :) miał dokładnie na myśli to co ja..forum jest fajne, wsparcie, wymiana doświadczeń ale sorry ja jestem zdania tego samego co Grzegorz, wszystko z umiarem i ostrożnie, nie siedzenie 24 h na forum i czytanie czyichś historii, a potem wkręcanie się , nie tędy droga. Poza tym trzeba żyć, wprowadzać to co Victor, Grzegorz pisali w życie, a nie żyć forum i objawami innych.
Powiedziałabym, że jest pomocne ale z pół na pół.

Odnosząc do siebie forum, to jedyne co czytałam to wszystkie posty Victora, Divina . Właściwie wiedziałam co mi jest od razu, więc żadnych lekarzy, żadnych badań, bo i po co tylko konkretne działania ( u psychiatry bo do razu wiedziałam do kogo się udać byłam już drugiego dnia, a na terapii po tygodniu) i te działania opisują właśnie koledzy, podobnie jak Grzegorz Szaffar :). Nawet wydrukowałam to sobie wszystko, zbindowałam i stworzyłam książkę i TYLE. Dalej nie czytam o innych ( przeczytałam historie o wyzdrowieniu, super, brawo ! to warto) ale reszta niekoniecznie, no jeśli komuś to pomaga to proszę bardzo :)
Myślę, że większość ludzi zmagających się z nerwicą forum będzie jednak traktowało jako wkręcanie się. Niestety. Przepraszam ale jest takie moje zdanie. Nie można żyć forum.
Dokładnie to co napisał Divin nerwicę trzeba poznać-zaakceptować-zignorwać-nie ograniczać się - wygrać , a ja bym dodała na końcu po prostu ŻYĆ :) . Ja przeczytałam wszystkie posty VICTORA i koniec z forum, teraz trzeba żyć i wprowadzać to co przeczytałam, a nie 24 h i forum, a życie ucieka. Victor zapewne się ze mną zgodzi :) większość ludzi czyta, czyta, niby rozumie, dostają chwilowe pocieszenia od innych, ale życie na bakier...jak to ma pomóc ? bez działania nie ma nic, więc wszystko Z UMIAREM :)

-- 4 lutego 2015, o 10:48 --
AAA i jeszcze jedno odnośnie książek o nerwicach, czytałam dwie Grzegorza Szaffar , który sam pokonał nerwicę i Oswoić Lek i powiem krótko : każda ale to każda z tych książek daje dokładnie takie same rady jak Victor, tam nie ma nic innego..jedynie oswajanie lęku, jego akceptacja i życie normalnościowe :). Wszędzie jest napisane dokładnie to samo, więc myślę, że na forum nie znajdzie się nic innego, tylko potwierdzenie tego co jest w książkach.

-- 4 lutego 2015, o 11:00 --
Mówisz, że nie boisz się czytać forum itd. OK a nie jest tak, że forum to dla Ciebie ucieczka od życia ? tak jak ludzie siedzący na facebooku 24 h na dobę i żyjący życiem cudzych ludzi, bo świat wirtualny jest łatwiejszy, bo fajnie jest dawać rady na forum :) nie uważasz, że z nerwicą trzeba się zapoznać ,a potem działać a nie siedzieć na forum ? po prostu żyć :) . Jak udałam się na terapię to pierwsze co usłyszałam od psycholog; nie czytamy forum :),. poważnie, a od lekarza : nie czytamy recept , hahaha . Ja nie robię ani jednego ani drugiego, bo szkoda mi czasu na to po prostu. Ja od forum zaburzeni.pl oczekiwałam tylko konkretnych informacji odnośnie mechanizmów nerwicy i prób tego zwalczania i takie znalazłam napisane przez Victora i resztę. Nie oznacza to, że ja nie współczuję innym i ich nie rozumie. Oj doskonale rozumiem i to bardzo :) ale nie oznacza to jednak, że będę żyła ich życiem. Pomagać trzeba . OK ale trzeba też żyć swoim realnym życiem.
Przepraszam za to co napiszę teraz ( nie wiem Victor może się ustosunkuj do tego, bo mam nerwicę i piszę głupoty ha ha ha ale...co mi tam ryzyk-fizyk ) ...ja gdybym pozbyła się nerwicy całkowicie to nie siedziałaby na forum i żyła innymi historiami tylko ODRABIAŁABYM to co mi nerwica zabrała. Cieszyłabym się życiem. Pamiętałabym, bo to doświadczenie i lekcja na zawsze ale bym nie traciła czasu na forum ..Myślę, a raczej jestem pewna na 100% , że jak ktoś do końca nie wyzbył się lęków to nadal tkwi na forum, a ktoś kto ma to za sobą KORZYSTA Z ŻYCIA :)

ps. przepraszam jeżeli kogoś tym uraziłam :)
Awatar użytkownika
dankan
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 935
Rejestracja: 23 maja 2014, o 10:11

4 lutego 2015, o 13:59

Ja mam do tego zupelnie inne podejscie, bo korzystam i z terapi grupowej i indywidualnej i wiem, ze nie mam tylko jakiejs tam nerwicy po narksach czy po stresie ale zawsze bylem pokrzywiony emocjonalnie.
Czytanie forum i postow oraz odpowiadanie daje niesamowita ilosc odpowiedniej wiedzy. Ale nie chodzi mi o to aby ciebie przekonywac :) Ja po prostu tak wybralem i nie zaluje wyboru.
Ja nie siedze na forum 24 na dobe i nie jest to ucieczka, ja odkad jestem na forum to odbudowalem zycie, ty po prostu tego forum nie znasz i dlatego wydajesz nieprawidlowe osady.
Mimo wszystko moje emocje sa dla mnie bardzo wazne i dlatego tu jestem aby je poznac, bo mow sobie co chcesz ale terapie nie pokazuja sedna problemu emocji. Ja to akurat zauwazylem.
Tym ostatnim zdaniem co napisalas oznacza tyle ze osoby ktore tutaj odpowiadaja nie wyzbyly sie lęków? :)
A jednak prosisz ich o rade? :)

Masz zreszta odpowiedz na to
victorek-historia-przemyslenia-odburzen ... tml#p49894

i tutaj
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014 ( bo pewnie nie wiesz ze tutaj ten post jest ciagle aktualizowany)

Ty chcesz po prostu nie mieć lęku, ja chce ulepszyc dodatkowo swoje zycie.
Najlepsza instrukcja pozbycia sie nerwicy plus inne wpisy ludzi z forum
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014

spis-tresci-autorami-t4728.html
Doris
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 3 lutego 2015, o 12:59

5 lutego 2015, o 12:02

No każdy ma swój sposób, oczywiście. Dla każdej jest coś innego dobre, ja tego nie neguję :)
I zgadzam się z tobą - ja po prostu nie chcę mieć tego niepokoju, że jak budzę się rano to on jest, jak idę do pracy to jest, jak kładę się spać to też jest.
Masz rację w 100% - ja tego dziadostwa nie chcę w swoim życiu, bo niby cieszę się , że wreszcie mam właściwą dla siebie osobę, a mimo wszystko nie potrafię się nią cieszyć, bo w głowie jest ten piekielny niepokój. Niby żyję , jak do tej pory. Chodzę do pracy, robię zakupy, chodzę do kina, spacery ale to nie potrafię z tego czerpać takiej satysfakcji jak kiedyś, bo towarzyszy mi niepokój :(. Ciągle czytam o nerwicy, wiem mnóstwo, wiem jak to działa, a mimo wszystko mam lęk wolnopłynący, który nie wiem z czego wynika ...nie zmienię przecież przeszłości czy swojego dzieciństwa prawda? nikt nie ma na to wpływu, mogę jedynie zadbać o to, aby przyszłość była inna...
Właściwie żyję jakbym nerwicy nie miała, a mimo wszystko ona nadal jest, dlatego kompletnie nie wiem jak to cholerstwo UGRYŹĆ, jak sprawić aby obudzić się rano i powiedzieć " wow, nie mam niepokoju, jestem wolna, to minęło " . :( ...nie wiem może potrzeba czasu aby mój umysł się uspokoił, aby ta autostrada z powrotem stała się ścieżką jak to pisał Grzegorz Szaffar :), że nie ma wyników od razu, że trzeba cierpliwości, czasu a efekty przyjdą same .... kurde sama już nie wiem :(

-- 5 lutego 2015, o 12:02 --
Moja nerwica sięga zenitu :( . Dzisiaj podjęłam decyzję, że idę do lekarza. Mam dosyć tej męczarni. Budzę się rano niepokój i tak przez cały dzień..Jestem już bez sił.
Nie pomaga mi hydroxyzyna. Jest albo średni niepokój albo duży i tak nieustannie. Mam wiedzę na temat nerwicy a mimo wszystko czuję, że przegrałam ... :(. Moja pani psycholog mnie wspiera, aby się nie poddawać, że znam techniki rozpraszania tego, że wiem przecież jak to działa, tylko nie stosuję tego...Z kolei lekarz zaprasza mnie na wizytę w poniedziałek i powiedział, że coś zaradzi na mój niepokój, abym nie bała się leków typu benzo bo on takich nie zapisuje ....
Boję się, że stracę pracę przez tą nerwicę, że mój chłopak powie DOSYĆ...;(

CO MAM ROBIĆ :( JA PRZEGRYWAM .....
Awatar użytkownika
Kamień
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1458
Rejestracja: 24 września 2013, o 14:47

5 lutego 2015, o 12:08

A co znaczy wg Ciebie przegrać z nerwicą? Co się wtedy wydarzy? :)
Doris
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 3 lutego 2015, o 12:59

5 lutego 2015, o 12:12

No nie wiem, zwariuję ? wywiozą mnie do szpitala psychiatrycznego ?
Żałuje, że nie poszłam wcześniej do lekarza kiedy mój niepokój nie sięgał zenitu jak teraz :( aż mam ochotę uciec z pracy i szukać gdzieś pomocy :( serio ..tragedia
Boję się, że już tak zostanie mi, że nie uspokoję tego ... że będę żyła z tym niepokojem do końca życia :(
Awatar użytkownika
Kamień
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1458
Rejestracja: 24 września 2013, o 14:47

5 lutego 2015, o 12:15

Od lęków nie da się zwariować (ponoć wiesz wszystko o nerwicy...) Do psychiatryka również się nie trafia :)

Paradoksalnie Ty masz chcieć mieć ten niepokój. Przestanie przeszkadzać i minie. Tylko nie pisz, że się nie da :) mam wrażenie, ze wypierasz to na siłę, nie tędy droga.
Doris
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 3 lutego 2015, o 12:59

5 lutego 2015, o 12:19

Jak mam uspokoić ten pieprz...niepokój , który raz wzrasta a raz opada ...jestem już tym na prawdę zmęczona i wykończona, a najśmieszniejsze jest to, że boję się wstydu, że ludzie z pracy się o tym dowiedzą, a mam dobrą pracę i w sumie ją lubię, mam kredyt na głowie sama do spłaty, a tutaj po takim ciężkim życiu z mamą wiecznie mającą niepokój, teraz mi się to przytrafiło :(, tyle w życiu się wycierpiałam, teraz kiedy mam swoje mieszkanie, faceta , spotyka mnie coś takiego ??? nie rozumiem tego :(.
Rozmawiałam z nim przed chwilą przez telefon, pomaga mi, wspiera mnie,. kazał mi walczyć bez leków, nie poddawać się, tylko brać siłę z nas obojga..a ja polegam :(

-- 5 lutego 2015, o 12:19 --
Poważnie przeczytałam wszystko o nerwicy, ale ten niepokój mnie rozwala na łopatki....
Rozumiem, że chcesz powiedzieć, że jak mam ten niepokój, to co ? powinnam chcieć, aby był większy ??? aby mi mocniej dowalił ??? to w takim razie jak mam pracować, jak mam żyć ?? jak to męczy mnie okropnie...jak mi niepokój wzrasta to mam ochotę uciec do kogoś bliskiego :( No nie umiem go ogarnąć
Awatar użytkownika
Kamień
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1458
Rejestracja: 24 września 2013, o 14:47

5 lutego 2015, o 12:22

Ale z nerwica tak na prawdę nie da się przegrać... Bo co to znaczy? i tak się nic nie stanie... Uświadom sobie jedno.. Nie jesteś lękiem, a lęk nie jest Tobą :) na spokojnie powiedz sobie DOŚĆ :) I to nie jest wstyd żaden bo na 7 mld ludzi połowa ma problemów mnóstwo :) a mniejsze ma każdy. Jeśli ktoś o Tobie pomyśli źle dlatego, że masz nerwicę to znaczy, że jest po prostu ciemniakiem. :)

-- 5 lutego 2015, o 13:22 --
Nie, nie to miałem na myśli, że większy :) Wcale on większy być nie musi. Masz się z tym zakumplować i obserwować :) Ale nie na zasadzie ucieczki od tego tylko konfrontacji. Jednym słowem mówiąc po chłopsku "Pier*ole" to!
Doris
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 3 lutego 2015, o 12:59

5 lutego 2015, o 12:23

Czyli krótko mówiąc im bardziej się wzbraniam przed nim to on bardziej mnie atakuje ?? Czyli mam się obudzić rano i jak czuję niepokój to powinnam się z nim przywitać i zakolegować ?
ale jak skoro on mnie paraliżuje przed życiem :( przed obowiązkami, jak wali mi się życie :(...mam mu powiedzić " no hej, fajnie że jesteś, idziemy do pracy :) to w jaki sposób on zniknie ???w jaki sposób odejdzie ???
ODPOWIEDZ