
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Ogólne pytania do ozdrowieńców
- kadaweryna
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 206
- Rejestracja: 6 października 2015, o 13:41
Przepraszam że odpowiadam niepytana, ale wizerunek to jest mój "skarb" jako typowy narcyz i wiem o czym mówisz! U mnie pomogło na pewno uświadomienie że jboję się kompromitacji i że mam narcystyczną osobowość, dużo o niej czytałam i to na pewno pomogło bo od tamtego momentu uświadomienia widzę ogromny postęp. To nie jest tak że musisz się z tymi objawami w towarzystwie ujawniać! Raczej z innej strony: mnie pomogło przyznawanie się przed innymi do emocji tylko czyli mówienie taką anegdotą jakby "kurde ale się zdenerwowałam" albo zezłościłam (wszystkie emocje nie tylko strach) ale też zauważenie że wielu ludzi wysoko postawionych też ma emocje i problemy. I naprawdę już przestalam stopniowo reagować na te obawy bo jak zmienisz nastawienie i przemyślisz to poczytasz duzo albo przegadasz to w miarę jak pojawiają się nowe sytuacje to masz kolejne okazje żeby się obserwować i akceptować to że masz objawy tak jak wszyscy w różne sposoby reagują na emocje. Poobserwuj sobie jak ludzie reagują, zapytaj znajomych mimochodem jak sobie radzą z np niepewnoscią albo obawą i zobaczysz że nawet jak im owiesz że masz drgawki to nikt Cię nie skreśli a w większosci przypadków nawet nie poruszy. Jak popracujesz nad przyczyną dlaczego boisz się ośmoeszenia to instynktownie wymyslisz własny sposob pokazuję mój jako przykład 

-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 234
- Rejestracja: 17 listopada 2014, o 15:05
bezsensu sie czyms takim nastawiac, bezsensu sie nastawiac czyims czasem wychodzenia z nerwic. mozna moim zdaniem jak i w miesiac wyjsc tak i w rok i to bez wzgledu kto co ile mial, kwestia jest to jaki bodziec da ci motywacja i ze tak powiem kopa w tylek, oraz to jak bardzo bedziesz od teraz uparta. A jak sie ma inne problemy ze soba to wiadomoz e to jest praca czasem dluzsza bo jak to mowia to bardziej zmienianie siebie, ja akurat zbytnio tego nie potrzebowalem wiec w sumie wychodzilem po prostu z nerwicy.nela pisze:Mam pytanko odnośnie wychodzenia z nerwicy. Mam teraz nawrót, lekko załamana. Przeglądam posty i blogi min. blog szaffera (jak dobrze napisałam). Jest tam wykres - jak przebiega wyjście z nerwicy. I jest punkt tzw. kryzysowy. Też go zauważyliście u siebie? Ze było o wiele gorzej a nagle (oczywiście przy odpowiednim opanowaniu go:D) zaczęło Wam się coraz bardziej poprawiać?
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
nord pisze:Victor jak wyglądało u Cb to puszczanie kontroli tzn. jak sobie poradziłeś z przełamaniem wstydu do pokazania eskalacji objawów np. dziwne ruchy, odgłosy, utrata równowagi czyli to wszystko co można spotkać przy atakach paniki ??? Ja cały czas mam na uwadze swój wizerunek, że mogę wyjść na wariata zwłaszcza gdy jestem w pomieszczeniu z innymi. Wg mnie to mega trudne zadanie. Ja osobiście dawkuję to wszystko, tzn. nie idę na całość tylko popuszczam co jakiś czas. Wiem że to dłuższa droga ale być może w końcu da jakiś efekt.Victor pisze:Tak mentos, tak naprawde pod calym tym zaburzeniem, objawami, myslami mozna powiedziec ze lezy granica, ktora mozna nazwac trzymaniem kontroli, prosta sprawa jest z tym ze tak naprawde trzeba ja przekroczyc i puscic kontrole nad tym co zaburzone. To w sumie tyle, (mowiac o nerwicy samej w sobie) cala reszta jest tylko pomoca w tym tak naprawde (te racjonalizowania, wizualizacje itd.) i trzeba to robic z sensem i glowa, czyli jak mowisz dystansem.
Bo niektorzy wlasnie wybieraja "sposob", jedno jakies narzedzie i tak to tlamsza ze w koncu ze sposobu robia sobie natrectwo, bo w nerwicy o to nie trudno
Tyle ze majac na uwadze ze za to odpowiada stan umyslu na poziomie emocji a on to odbiera jako kwestie zycia lub smierci, trzeba sobie powiedziec, ze zarazem jest to tak proste ze az "mocno trudne"
Ja nadal nad sobą pracuję jeżeli chodzi o pewnosc siebie, taką naturalną (nie żadne tam showmeny

Nie są to już lęki społeczne, które uniemozliwiały mi funkcjonowanie bez mała ogólnie wśród ludzi ale sa to jeszcze pewnego rodzaju nawyki i błedne przekonania co do wartościowania siebie pod kątem innych ludzi.
Np. podpisuje umowy z instytucjami gdzie pracują kobiety i jeżeli jakaś jest wielką szefową (nawet nie moją bezpośrednią) to już od razu mój umysł segreguje ją zauważyłem jako kogoś z nie wiem jakim autorytetem i od razu ja definiuje swoją wartośc pod nią, z automatu. To powoduje czasem spięcie i nie do końca naturalne bycie sobą i generalnie jeszcze własnie takie rzeczy staram się zmieniać.
No bo jednak ja byłem osobą mocno izolująca się przez wiekszośc swojego życia więc to nie jest takie hop siup.
Czasem jak mi ktoś czymś imponuje to także jestem nieswój, a czasem to imponowanie mój umysł odbiera nie tak jakbym sobie życzył, bo imponują mu różne rzeczy

Ale lęki to już nie są, więc już samo to mi pokazuje, że zmiany są realnie możliwe jeszcze dalej i dalej.
Więc ja już ogólnie wiem, że to wszystko jest do poprawy, jest to kwestia po pierwsze nie tylko nie unikania takich sytuacji ale także podjęcia decyzji.
To co do tej pory w relacjach międzyludzkich, blokadach udało mi się wypracowac polegało na owszem puszczeniu kontroli, pozwoleniu sobie na "byciu wariatem" ale najpierw potrzebowałem podjąc stanowczą decyzję.
Odpowiedzialną bardzo.
A mianowicie ta poprawa musiała się u mnie stać ważniejsza niż strach przed pokazaniem, ze jestem "nieswój", że się stresuję, że coś mi się trzęsie, że mnie dusi itd. Czylo decyzja ta opierała się na pogodzeniu się z tym, ze to może być nieuniknione czasem, że ktoś coś zobaczy u mnie.
Trzymanie wizerunku sztucznego musiało iść razem z tą decyzją w odstawkę, albo ja prawdziwy (z czasem przecież strachy i leki odejdą) albo sztucznie trzymający fason ( a wtedy obawy nie odejdą bo zawsze się spinamy).
To jest spory temat, kiedys na pewno o tym szeroko napiszę ale na razie wszystko chcę u siebie doprowadzić do takiej sytuacji z której sam będę zadowolony

Ale generalnie zasady poprawy nie sa spore, zwykle to ogranicza się do tych samych spraw

Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
- anita
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 115
- Rejestracja: 15 maja 2015, o 14:44
A nie moglbys teraz vic opisac to co do tej pory robiles z tym? Taki przebieg jak w tym co juz opisywales ale to dotyczylo nerwic. Bo w sumie przydaloby mi sie, nie hcodzi ze chce zrzynac Twoja strategie ale poczytala bym chetnie 

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: 12 października 2015, o 18:51
Masz racje im większa presje sie na siebie kładzie tym gorzej to wychodzi. Niestety mam jedna wadę - z góry zakładam porażkę i boje sie ze z nerwica nie da się w życiu zrobić...ale to chyba nazywa sie brak wiary w siebie pewnie optymista jest łatwiejdarekp pisze:bezsensu sie czyms takim nastawiac, bezsensu sie nastawiac czyims czasem wychodzenia z nerwic. mozna moim zdaniem jak i w miesiac wyjsc tak i w rok i to bez wzgledu kto co ile mial, kwestia jest to jaki bodziec da ci motywacja i ze tak powiem kopa w tylek, oraz to jak bardzo bedziesz od teraz uparta. A jak sie ma inne problemy ze soba to wiadomoz e to jest praca czasem dluzsza bo jak to mowia to bardziej zmienianie siebie, ja akurat zbytnio tego nie potrzebowalem wiec w sumie wychodzilem po prostu z nerwicy.nela pisze:Mam pytanko odnośnie wychodzenia z nerwicy. Mam teraz nawrót, lekko załamana. Przeglądam posty i blogi min. blog szaffera (jak dobrze napisałam). Jest tam wykres - jak przebiega wyjście z nerwicy. I jest punkt tzw. kryzysowy. Też go zauważyliście u siebie? Ze było o wiele gorzej a nagle (oczywiście przy odpowiednim opanowaniu go:D) zaczęło Wam się coraz bardziej poprawiać?


-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 995
- Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45
Jak to jest z tym moim odburzaniem.???
Jeszcze tydzień temu myślałam że jestem bardzo blisko ale niestety nadchodzi jeden dzień i spadam na dno. Może niezupełnie na dno bo czuje się jednak inaczej niż na początku zaburzenia, które sobie trwa ok 10 lat z przerwami. Dziś jestem jakaś zlękniona bo nie wyspałam się , przez co?? przez katar i kaszel syna. Wiem śmieszne bo ja nawet nie chce się tym przejmowac i wiem, że to nienormalne ale jak jestem w lęku to nawet to mnie stresuje. Jeszcze byłam z nim sama w nocy bo mąż miał nocną zmianę. Takie małe guwno a już dziś trochę gorzej. Kilka dni temu wystarczył nowy objaw somatyczny dot. zawrotów głowy i to już podkopało moją pewność siebie i doskonałe samopoczucie. Od razu z objawem przyszło zdołowanie. Nie będę pytać czy to normalne bo napewno tak. Myślałam, że jestem blisko a tu objaw mnie zaskoczył i dlatego czuję się zdołowana, znów wstaje z lekkim bólem brzucha i złym sampoczuciem. Jakoś ciężko mi jest mieś te dobre dni dłużej. Tydzien, dwa i znów w dół. Może ktoś ma rady jak to lepsze samopoczucie utrzymać dłużej. Wiem, że po tylu latach działania ciągle lękowego ciężko teraz się przestawić, a przestawiam się ok. roku dopiero bo wcześniej brnęłam cały czas w to głębiej i głębiej.Może jeszcze mam trochę mało wiary w to, że to jednak nerwica choć wydaje mi się ,że wiarę to ja już mam bo 10 lat i ciągłe zmienianie się objawów od somatyki po natrętne myśli swoje jednak pokazuje ale nadal coś nie działa. Chyba ,że jeszcze potrzebuję więcej czasu na regenerację swojego stanu emocjonalnego. Nie daję sobie presji czasu na wyjście z tego ale jednak co jakiś czas człowiek sam się frustruje bo taka jego natura. Staram się nie zatrzymywac w miejscu bo jakiś czas temu mocno postanowiłam że z tego wyjde i jak mnie napada zwątpienie to zaraz się ustawiam do pionu i staram nie użalać.Może wkońcu te dobre dni zagoszczą na dłużej.
?????
-- 14 października 2015, o 11:53 --
Dodam jeszcze ,że ja nie miałam jakiś problemów emocjonalnych przed nerwicą. Nie byłam jakimś strasznym typem lękowca, no może troszkę bardziej wrażliwya byłam ale nic poza tym. Chodziałm na terapię 2 razy ale roztrząsanie mojego życia i wmawianie mi konfliktu z matką, którego nie czułam bo miałam wspaniałych rodziców dom i dzieciństwo spowodowało to że po paru miesiącach ją rzuciłam. Moje zaburzenie powstało po trwającym ok 3 miesiące bardzo silnym stresie. Gdybym wtedy wiedziała co się ze mną dzieje to pewnie nie byłoby tego wszystkiego z czym teraz się zmagam.
Jeszcze tydzień temu myślałam że jestem bardzo blisko ale niestety nadchodzi jeden dzień i spadam na dno. Może niezupełnie na dno bo czuje się jednak inaczej niż na początku zaburzenia, które sobie trwa ok 10 lat z przerwami. Dziś jestem jakaś zlękniona bo nie wyspałam się , przez co?? przez katar i kaszel syna. Wiem śmieszne bo ja nawet nie chce się tym przejmowac i wiem, że to nienormalne ale jak jestem w lęku to nawet to mnie stresuje. Jeszcze byłam z nim sama w nocy bo mąż miał nocną zmianę. Takie małe guwno a już dziś trochę gorzej. Kilka dni temu wystarczył nowy objaw somatyczny dot. zawrotów głowy i to już podkopało moją pewność siebie i doskonałe samopoczucie. Od razu z objawem przyszło zdołowanie. Nie będę pytać czy to normalne bo napewno tak. Myślałam, że jestem blisko a tu objaw mnie zaskoczył i dlatego czuję się zdołowana, znów wstaje z lekkim bólem brzucha i złym sampoczuciem. Jakoś ciężko mi jest mieś te dobre dni dłużej. Tydzien, dwa i znów w dół. Może ktoś ma rady jak to lepsze samopoczucie utrzymać dłużej. Wiem, że po tylu latach działania ciągle lękowego ciężko teraz się przestawić, a przestawiam się ok. roku dopiero bo wcześniej brnęłam cały czas w to głębiej i głębiej.Może jeszcze mam trochę mało wiary w to, że to jednak nerwica choć wydaje mi się ,że wiarę to ja już mam bo 10 lat i ciągłe zmienianie się objawów od somatyki po natrętne myśli swoje jednak pokazuje ale nadal coś nie działa. Chyba ,że jeszcze potrzebuję więcej czasu na regenerację swojego stanu emocjonalnego. Nie daję sobie presji czasu na wyjście z tego ale jednak co jakiś czas człowiek sam się frustruje bo taka jego natura. Staram się nie zatrzymywac w miejscu bo jakiś czas temu mocno postanowiłam że z tego wyjde i jak mnie napada zwątpienie to zaraz się ustawiam do pionu i staram nie użalać.Może wkońcu te dobre dni zagoszczą na dłużej.

-- 14 października 2015, o 11:53 --
Dodam jeszcze ,że ja nie miałam jakiś problemów emocjonalnych przed nerwicą. Nie byłam jakimś strasznym typem lękowca, no może troszkę bardziej wrażliwya byłam ale nic poza tym. Chodziałm na terapię 2 razy ale roztrząsanie mojego życia i wmawianie mi konfliktu z matką, którego nie czułam bo miałam wspaniałych rodziców dom i dzieciństwo spowodowało to że po paru miesiącach ją rzuciłam. Moje zaburzenie powstało po trwającym ok 3 miesiące bardzo silnym stresie. Gdybym wtedy wiedziała co się ze mną dzieje to pewnie nie byłoby tego wszystkiego z czym teraz się zmagam.
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 13
- Rejestracja: 2 grudnia 2014, o 19:13
Witam ! Mam pytanie do osób ktore mają to za sobą...jak to jest z tym wychodzeniem z tego? czy powinna towarzyszyc temu radość??? niesamowite szczęscie?? ze w końcu ma się to za sobą??...mysle ze jestem na dobrej drodze ale nie posiadam takowej radości..raczej taką obojętność i bardziej znudzenie tym wszystkim.poprostu juz mi sie nie chce tracic na to czasu...pozdrawiam
-
- Gość
Nie musi istniec jakias wybitna radosc, kazdy mysle moze inaczej to odbierac w danej chwili. To nawet lepiej ze zaczynasz miec dosc i cie to wrecz nudzi i nie chcesz tracisz czasu, to moze byc kop do tego aby sie jeszcze bardziej zmobilizowac i zignorowac to wszystko ogolem.
- nierealna
- Ex Moderator
- Posty: 1184
- Rejestracja: 29 listopada 2013, o 14:22
mam coś podobnego
u mnie to dodatkowo pojawia się dodatkowo myśli, że może wcale nie chcę z tego wyjść i że nie mam nawet sił, żeby się odburzyć 


Tyle razy narzekał na normalność i nudę w jego życiu.
Teraz oddałby wszystko,żeby chociaż przez chwilę poczuć ten spokój w otaczającym go świecie.
akceptacja + porzucenie kontroli + nastawienie normalnościowe = SUKCES ! ♥
Teraz oddałby wszystko,żeby chociaż przez chwilę poczuć ten spokój w otaczającym go świecie.
akceptacja + porzucenie kontroli + nastawienie normalnościowe = SUKCES ! ♥
- MaciekMacku
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 97
- Rejestracja: 4 października 2015, o 15:22
Mam pytanie do osób odburzonych czy kiedykolwiek też mieliście chwile zwątpienia czy od pewnego kopa motywacyjnego już do końca byliście w 100% ukierunkowani ? I czy to normalne że nawet jak w okresie gorszego humoru w gorszy dzień przypominam sobie fajne dni z mojego życia to wydaję mi się że wtedy też miałem tak naprawdę zły humor doła i nerwicę? Czy osoba odburzona w 100% nie myśli już o tym że czegoś nie może robić albo coś dalej musi robić np. jeść jakieś pigułki ,witaminy etc. bo inaczej się jej nawróci?
Nie bój się lęku ...
"Zacząłem mecz o szczęście grać bez żadnych oczekiwań
I nagle się zorientowałem że wygrywam"
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 121
- Rejestracja: 11 stycznia 2015, o 20:02
Nie wiem czy do końca jest to wizerunek sztuczny, ja może nazwałbym go także "asertywny" bo oprócz tego że w głębi jesteśmy zalęknionymi dzieciakami to świadomie możemy asertywnie trzymać fason jako dorośli tzn. kontrolować lęki. Problem staje się wtedy gdy kontrola jest zbyt duża lub zbyt długa. Ja świadomie potrafię, nazwijmy to zachować spokój i wyglądać jak pewna siebie osoba, ale staram się to robić umiarkowanie bo wiem że kosztuje mnie to wiele energii i później trzeba to odreagować. Dlatego od czasu do czasu przetstaje kontrolować, na tyle na ile umiem, i dopuszczam do siebie lęki i wtedy czuje się dziwnie ale przynajmnie daje sobie miejsce na naturalność. Czasami głęboko wzdechnę, to też daje mi upust tej skontrolowanej energii. Wiem że najlepiej byłoby nic nie kontrolować, pójść na całość itp. ale na tym etapie jeszcze się tego obawiam, wstydzę dlatego robię to stopniowo mając nadzieję że to też jakiś progres.Victor pisze: A mianowicie ta poprawa musiała się u mnie stać ważniejsza niż strach przed pokazaniem, ze jestem "nieswój", że się stresuję, że coś mi się trzęsie, że mnie dusi itd. Czylo decyzja ta opierała się na pogodzeniu się z tym, ze to może być nieuniknione czasem, że ktoś coś zobaczy u mnie.
Trzymanie wizerunku sztucznego musiało iść razem z tą decyzją w odstawkę, albo ja prawdziwy (z czasem przecież strachy i leki odejdą) albo sztucznie trzymający fason ( a wtedy obawy nie odejdą bo zawsze się spinamy).
To jest spory temat, kiedys na pewno o tym szeroko napiszę ale na razie wszystko chcę u siebie doprowadzić do takiej sytuacji z której sam będę zadowolony
Ale generalnie zasady poprawy nie sa spore, zwykle to ogranicza się do tych samych spraw
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Wiesz jak byś grywał w pokera i musiał robić miny twardziela, który ma karetę to bym powiedział okey. Gdybyś sprzedawał kilogram amfy u dilera i musiałbyś robić minę gościa co może jednym ciosem załatwić pół gangu to okey 
Są różne sytuacje, rozumiem.
Ale, ale, ale ale jeżeli w życiu codziennym, w sytuacjach dnia powszedniego spinasz się i w środku czujesz lęki, a tu kontrolujesz się aby wypaść inaczej, lepiej, super itd (przed sklepikarzem, sąsiadką, pracownikiem, kolega z pracy itp) to nie jest "asertywnością", to nie ma absolutnie nic wspólnego z "asertywnością" (nawet takiej w cudzysłowie ""). To jest sztuczne gówienko (niestety), które masakrycznie uprzykrza życie i powoduje więzienie siebie samego.
Jednak ja to pisze bo ja już prawie, przyzwyczajam się powoli (także powoli! a nawet bardzo) do wolności od tego. Rozumiem jednak, że potrzeba na to czasu, naprawdę rozumiem ale błagam cię nie tłumacz, że to jest okey
Nie jest.
Każdy człowiek zakłada w niektórych sytuacjach pewnego rodzaju maski i kontrole ale jeżeli rozciąga to się na całe życie, cały obszar działań i przede wszystkim powoduje lęki to jest to sztuczność.
Ale to też jest kwestia spojrzenia na to z innej strony, a nie tylko puszczenia kontroli, to musi ze sobą współgrać.
Bo jeżeli nie do końca zgadzamy się ze swoją naturą np. osoby wrażliwszej i staramy się za wszelką cenę grać twardego i nie wyobrażamy sobie aby mogło być inaczej, to w zasadzie puszczanie kontroli jest bezsensownym krokiem, bo nie idzie to w parze z wewnętrznym przekonaniem, że to ma sens.

Są różne sytuacje, rozumiem.
Ale, ale, ale ale jeżeli w życiu codziennym, w sytuacjach dnia powszedniego spinasz się i w środku czujesz lęki, a tu kontrolujesz się aby wypaść inaczej, lepiej, super itd (przed sklepikarzem, sąsiadką, pracownikiem, kolega z pracy itp) to nie jest "asertywnością", to nie ma absolutnie nic wspólnego z "asertywnością" (nawet takiej w cudzysłowie ""). To jest sztuczne gówienko (niestety), które masakrycznie uprzykrza życie i powoduje więzienie siebie samego.
Jednak ja to pisze bo ja już prawie, przyzwyczajam się powoli (także powoli! a nawet bardzo) do wolności od tego. Rozumiem jednak, że potrzeba na to czasu, naprawdę rozumiem ale błagam cię nie tłumacz, że to jest okey

Nie jest.
Każdy człowiek zakłada w niektórych sytuacjach pewnego rodzaju maski i kontrole ale jeżeli rozciąga to się na całe życie, cały obszar działań i przede wszystkim powoduje lęki to jest to sztuczność.
Ale to też jest kwestia spojrzenia na to z innej strony, a nie tylko puszczenia kontroli, to musi ze sobą współgrać.
Bo jeżeli nie do końca zgadzamy się ze swoją naturą np. osoby wrażliwszej i staramy się za wszelką cenę grać twardego i nie wyobrażamy sobie aby mogło być inaczej, to w zasadzie puszczanie kontroli jest bezsensownym krokiem, bo nie idzie to w parze z wewnętrznym przekonaniem, że to ma sens.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 995
- Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45
No tak ale co z tą wrażliwością?
Ja np. zgadzam się z tym że jestem wrażliwa ale też nie chcę cały czas się wszystkim przejmować i próbuje to zmienić. Próbuję różne rzeczy trochę olewać. No i teraz mam problema bo nie chodzi o to że teraz udaje twardziela ale też trochę chcę wyjść z tej nadmiernej wrażliwości. To co robić jak się jest wrażliwym?
Ja np. zgadzam się z tym że jestem wrażliwa ale też nie chcę cały czas się wszystkim przejmować i próbuje to zmienić. Próbuję różne rzeczy trochę olewać. No i teraz mam problema bo nie chodzi o to że teraz udaje twardziela ale też trochę chcę wyjść z tej nadmiernej wrażliwości. To co robić jak się jest wrażliwym?
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Tak czułem, że zaraz ktoś o to zapyta ;p Zauważ betii, że wyżej o tej wrażliwości pisałem w konkretnym znaczeniu rozmowy z nordem. Czyli on napisał, że z uwagi na to, iż reaguje emocjami na różne sytuacje związanym z relacjami międzyludzkimi konktroluje się aby trzymać fason. A to strasznie męczy.
Więc robienie dobrej miny do złej gry jest owszem uzasadnione ale nie ciągle bo co to za życie i w zasadzie dla mnie jest to nie przyznawanie się do tego, że jesteśmy np. wrażliwi, emocjonalni czy też, że reagujemy akurat na takie sytuacje po prostu nadmiernie emocjami. Aby ktoś nie miał o nas złej opinii (wedle własnych standardów myślenia i oceniania)
I to według mnie nie jest to dobre. W którymś momencie wolałem pokazać, że reaguje za bardzo emocjonalnie, co nie znaczy wcale, że w rozmowie muszę wyjść na przygłupa czy osobę nieasertywną.
I nie mówię tu o wyjątkowych sytuacjach ale codziennych, normalnych, życiowych, które powodują lęki.
A tak to ja jestem tak samo wrażliwym człowiekiem jakim byłem kiedyś, i co ciekawe nie przejmuje się wszystkim jak kiedyś.
Moim zdaniem nie da się zmienic do konca swojej natury, jestem emocjonalny i będę emocjonalny.
Ja to np. zaakceptowałem, co nie znaczy, ze na wszystko się zgadzam, że wszystkim sie przejmuję bo po prostu przyjąlem do życia więcej reakcji logiką niż samymi emocjami (jak to robiłem wcześniej całe życie, opisałem to dość dokładnie w swojej historii ).
A jak to wejdzie w krew to nie martwisz się wszystkim nadmiernie bo masz już reakcję wyrównaną, mózg się po prostu uczy, że możesz reagować na to np. rozsądniej, cierpliwością, większym przyzwoleniem na porażkę itd. itd.
Więc robienie dobrej miny do złej gry jest owszem uzasadnione ale nie ciągle bo co to za życie i w zasadzie dla mnie jest to nie przyznawanie się do tego, że jesteśmy np. wrażliwi, emocjonalni czy też, że reagujemy akurat na takie sytuacje po prostu nadmiernie emocjami. Aby ktoś nie miał o nas złej opinii (wedle własnych standardów myślenia i oceniania)
I to według mnie nie jest to dobre. W którymś momencie wolałem pokazać, że reaguje za bardzo emocjonalnie, co nie znaczy wcale, że w rozmowie muszę wyjść na przygłupa czy osobę nieasertywną.
I nie mówię tu o wyjątkowych sytuacjach ale codziennych, normalnych, życiowych, które powodują lęki.
A tak to ja jestem tak samo wrażliwym człowiekiem jakim byłem kiedyś, i co ciekawe nie przejmuje się wszystkim jak kiedyś.
Moim zdaniem nie da się zmienic do konca swojej natury, jestem emocjonalny i będę emocjonalny.
Ja to np. zaakceptowałem, co nie znaczy, ze na wszystko się zgadzam, że wszystkim sie przejmuję bo po prostu przyjąlem do życia więcej reakcji logiką niż samymi emocjami (jak to robiłem wcześniej całe życie, opisałem to dość dokładnie w swojej historii ).
A jak to wejdzie w krew to nie martwisz się wszystkim nadmiernie bo masz już reakcję wyrównaną, mózg się po prostu uczy, że możesz reagować na to np. rozsądniej, cierpliwością, większym przyzwoleniem na porażkę itd. itd.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 18
- Rejestracja: 24 sierpnia 2015, o 20:00
hm a nie uwazasz ze to moze wynikac z jakiegos konfliktu wewnetrznego? czyli np wyroslo to od jakis zachowan Twojej mamy? Moze wlasnie z takich powodow warto chodzic na terapie analityczne?Victor pisze:
Np. podpisuje umowy z instytucjami gdzie pracują kobiety i jeżeli jakaś jest wielką szefową (nawet nie moją bezpośrednią) to już od razu mój umysł segreguje ją zauważyłem jako kogoś z nie wiem jakim autorytetem i od razu ja definiuje swoją wartośc pod nią, z automatu. To powoduje czasem spięcie i nie do końca naturalne bycie sobą i generalnie jeszcze własnie takie rzeczy staram się zmieniać.
No bo jednak ja byłem osobą mocno izolująca się przez wiekszośc swojego życia więc to nie jest takie hop siup.
Czasem jak mi ktoś czymś imponuje to także jestem nieswój, a czasem to imponowanie mój umysł odbiera nie tak jakbym sobie życzył, bo imponują mu różne rzeczy![]()
