Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Ogólne pytania do ozdrowieńców

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
katka77
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 100
Rejestracja: 6 października 2013, o 11:04

28 kwietnia 2014, o 17:27

Z autoterapią zmagam się już 5 miesięcy, ale nie do końca wszystko ogarniam. Miałam małą przerwę, ponieważ po ciężkiej anginie wywaliło mi węzły i znowu wkręciłam się w chorobę (raka) czytając i latając po lekarzach. Już nie czytam tych kartek z objawami(dla uspokojenia), nie badam się... Jak już wcześniej pisałam moim głównym problemem jest złe samopoczucie, którego za cholerę nie mogę zaakceptować- wkurza mnie, że mimo całej pracy nad sobą nie potrafię odpuścić i go olać . Ja to wszystko rozumiem (albo mi się tak wydaje), czytam, staram się wyciągać wnioski. Też wiem, że muszę sobie dać czas. Dziś potwornie się czułam, ale zawsze sobie mówię: Walę to i idę do pracy. Dawaj nerwico i jest ciągle coś nie tak. Prowadzę dialogi, naprawdę się staram, ale z tymi węzłami to dałam ciała. To też wiem.Mam pytanko: czy to zrozumienie, akceptacja przychodzi z czasem? Co ja robię nie tak? Nie umiem dotrzeć do podświadomości i przestać sprawdzać, jak się czuję. Chyba nie potrafię. :( Ale przeglądając forum zauważyłam, że niektórzy byli ekspertami przez długi czas, ale nadal byli zaburzeni i później po długim czasie pisali, że im przeszło. Mi się tak wydaje, że ja nie do końca pojmuję mechanizmy (w mojej głowie), ale jakby ktoś się mnie zapytał to wykład godzinny mogłabym dać. To samo dotyczy leczenia :D
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

28 kwietnia 2014, o 21:05

Co to to na pewno wiele osob jest mega i moze dawac rady ktore sa wlasnie tym co prowadzi do wyjscia z tego, gorzej z takim ciaglym wdrazanimem tego.
Mimo wszystko jednak akceptacja zlego samopoczucia jest wazna. Wiem to po sobie ze ja naprawde jednak zaakceptowalam ze tak zle sie codziennie czuje, bo mnie w sumie ciagle cos bylo, potem juz nawet nie leki czy niepokoj ale po prostu ciagle mialam jakis objaw.
Uczciwie przyznaje ze zaakceptowalam to ze bede sie tak czula. Bo jakie jest wyjscie? Mni eakurat psychoterapia na objawy i leki nie pomagala, terapie stosuje do dzisiaj ale jest ona forma treningu swoich cech jak asertywnosc, i ogolnie terapia polega moja na ktora chodze na polepszaniu swoich zachowan w zyciu codziennie. W sumie troche mnie to odmienilo.
Ale jednak z nerwica i lekami, depresja poradzilam sobie akceptujac i tak naprawde prowadzac olewcze dialogi wewnetrzne. Duzo sie pisze o dialogach ja mialam proste, krotko mowilam ze mam to gdzies i olewam cie natretna myslo. Nie rozkladalam tych dialogow na czynniki pierwsze bo to mnie akurat przeszkadzalo. Ucinalam gadke jak przychodzily mysle ze cos mi jest, choruje, cos mi sie stanie. Ucinalam olewajac to myslami.
Na pewno potrzeba ci duzej sumiennosci kochana, nie poddawaj sie na drugi raz wezlom itp.
Nie wiem czy da sie przestac sprawdzac, ja ni eprzestalam, ja zaakceptowalam i dzieki temu ze w sumie pozwolilam sobie na to ze sie zle czuje, i olewalam swoimi myslami osmieszajacymi mysli lekowe, przestalam sie zajmowac. bo jak dlugo stosujesz takie proste dialogi wysmiewcze mysli lekowe i akceptujesz ze sie zle czujesz, to sprawdzanie przestaje miec sens.
Polecam ci jakas terapie rowniez oprocz tej autoterapii a autoterapie sumiennie stosuj.
katka77
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 100
Rejestracja: 6 października 2013, o 11:04

28 kwietnia 2014, o 21:41

Dzięki kochana za odpowiedź. Masz coś w sobie, co dodaje otuchy. Terapię przeszłam, ale nie pomogło. W mojej mieścinie nie ma terapeuty, który przeprowadza terapię behawioralno-poznawczą, a moja terapia to było gadanie o niczym. Jedno już widzę, to chyba takie światełko w tunelu- nie boję się jutra, choć wiem, że może być do dupy. Rozumiem, że muszę iść do pracy, choć będzie źle, że muszę ugotować obiad, odebrać dziecko z przedszkola itp. I robię to sumiennie, nie migam się :) Czasem jest źle, raczej często, ale staram się nastawiać "normalnościowo", jak pisze Divin. Dzięki raz jeszcze za odpowiedź.
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

28 kwietnia 2014, o 21:52

Nie ma za co. Wiesz o czym pamietaj? o tym ze nie ma moze wielkiej roznicy czy ktos dlugo "praktykowal" swoja nerwice czy nie ale moim zdaniem pewne odruchu bardzo wchodza w krew. Jak np martwienie sie swoimz drowiem i szukanie czy dobrze sie czuje czy nie. To wchodzi po prosty w taki nawyk i dlatego czasem potrzeba jakby czasu aby wlasnie chocby tym nastawieniem normalnosciowym akceptacja itd z tego nawyku sie odzwyczaic.
Ja mialam tak ze nawet jak wyszlam z nerwicy ogolnie, bo jednak objawy i niepokoj sie uspokjoily to ladnych pare miesiecy ciagle jakby mialam gdzies z tylu glowy jak sie czuje. Dopiero po czasie to zeszlo.
No ja z terapia mialam podobnie, a nawet bylam na poznawczej ale musze przyznac ze teraputka byla osoba dosc mloda i tak naprawde probowala ze mna rozmawiac podlug podrecznika. to bylo widac. Dlatego ja skupilam sie na radach ludzi ktorzy z tego powychodzili bo bardziej po ludzku to opisywali, pozostawalo tylko... sie tego trzymac. Nie powiem zeby to mi szybko przyszlo :) al w koncu przyszlo, dlatego mowie zebys sie nie poddawala i wierze w ciebie :*

Szkoda jednak ze nie masz tam terapii ktora jest taka dosc dynamiczna, bo faktycznie tez mialam gadanie o niczym a teraz mam tak jakby jak mowilam trenera. I przyznaje ze przydaje to sie, choc to tez zalezy od tego na jakiego "specjaliste" sie trafi.
moni88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 3 czerwca 2014, o 17:53

3 czerwca 2014, o 18:28

Witam Was :)

Siedem lat temu zdiagnozowano u mnie zaburzenia lękowo-depresyjne. Od około 3-4 lat jestem w terapii i jest coraz lepiej. Można chyba powiedzieć, że zdrowieję :). Mam coraz więcej radochy z życia, pracuję, mam przyjaciół itp. Mam jednak dziwne wrażenie jakbym nie umiała rozstać się z chorobą, jakby to trochę stał się mój sposób na życie. Dawniej potrafiłam przesypiać całe dnie i mieć wszystko w nosie. Teraz, gdy jest już dobrze, to wciąż zastanawiam się "no i co teraz już tak będzie, będę sobie tak normalnie żyć, bez ucieczek od aktywności i zamykania się w domu..." i powiem Wam, że czuję się z tym nieswojo. Wiem, że to dziwne, ale "normalność" chyba mnie trochę przeraża. Mam wrażenie, że sama wracam do nadmiernej koncentracji na swoich stanach emocjonalnych. Czasem wydaje mi się, że wywołuje swoje złe samopoczucie gdy za długo jest dobrze. Miał ktoś z Was takie stany przy wychodzeniu z nerwicy?
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

3 czerwca 2014, o 20:46

Cos takiego sie moze zdarzac ale trzeba brnac do przodu, bo to jest wynik analizowania.
Jesli nie czytalas tematow to poczytaj artykuly-na-forum-dotyczace-nerwic-leku ... t4108.html
warte uwagi sa.
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
moni88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 3 czerwca 2014, o 17:53

4 czerwca 2014, o 17:57

Czytałam sporo ale niewie znalazłam informacji na temat samego procesu wychodzenia z nerwicy. Ja teraz nie mam żadnych ataków lękowych, nigdy też nie miałam jazd po tytułem, że choruję na jakąś inną chorobę. Łapią mnie raczej stany depresyjne. Wszystko jest ok i nagle, bez większego powodu, zaczynam myśleć, że wszystko jest bez sensu i że nie ma po co wstawać z łóżka. Przestaje się cieszyć czymkolwiek i zaczynam się wycofywać. Dzisiaj np. nie poszłam do pracy i przespałam prawie cały dzień. Wraca to do mnie jak bumerang, bez żadnego większego powodu... Może powinnam popisać z kimś o tym w innym dziale, żeby tutaj nie dołować.

-- 4 czerwca 2014, o 17:57 --
Ddd masz pewnie rację, że to efekt nadmiernej analizy ale zupełnie nie wiem jak się z tego wyplątać...
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

4 czerwca 2014, o 21:05

Nie ma czegos takiego jak jednakowy proces wychodzenia z nerwicy, bo jest to kwestia indywidyualna zalezna od danej osoby, jego przemyslen, temperamentu, upartosci w dazeniu do celu itp
Do tego jak sama po sobie widzisz kazdy chcialbym przeczytac konkretnie o tym co jego dokladnie pasuje, odrzucasz kwestie wkrecania chorob, czy tez atakow paniki i podajesz ze przychodza ci mysli dolujace i tracisz sens.
Ale masz diagnoze zaburzen lękowo depresyjnych wiec to nadal jest lęk i to nadal jest analiza, wiec to nadal jest ten sam proces co ludzie majacy ataki paniki, ktorym nagle taki atak przychodzi czy tez jakis objaw.

A jak wychodzic z analizy? Kiedy nagle przychodza takie momenty zalamek, momenty gorsze to wlasnie wtedy nie mozna im sie poddawac, w przypadlu zaburzen lekowo depresyjnych ktore nie sa przeciez choroba psychiczna, nie ma tak naprawde czegos takiego, ze czegos zrobic nie mozna.
Wiec jak teraz najdzie cie cos takiego to staraj sie nie zostawac w domu, bo wowczas kazda kolejna analiza jaka zalapiesz bedzie na nowo pchala cie do tego, bo masz zakodowane ze "oho znowu to jest" "znowu jestem do niczego, chora"
Mozesz zastosowac np taka-moja-rada-niereaktywnosc-t3417.html
A wiec dzialac mimo kiepskiego stanu, po czasie pewnym analiza przestanie byc potrzebna bo i tak sobie z niej nie bedziesz nic robila.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
moni88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 3 czerwca 2014, o 17:53

5 czerwca 2014, o 17:01

Dzięki Victor. Tekst o niereaktywności naprawdę dobry. Trzeba tylko dużo samozaparcia, żeby sprzeciwić się temu, co aktualnie się czuje i robić na przekór. W ramach ćwiczenia zbieram się do pracy ;).

-- 5 czerwca 2014, o 17:01 --
A powiedzcie mi jeszcze jak to u Was było z wychodzeniem z nerwicy - czy było tak, że mieliście już okresy całkiem dobrego samopoczucia a później znów zjazd? Ja byłam już przekonana, że nie wrócą do mnie objawy depresyjne i derealizacja, a tu jednak.... To, że mam teraz stan z lekka depresyjny to chyba nie oznacza, że to wszystko, co udało się wypracować poszło na marne...? U mnie stany depresyjne wracają wiosną i latem ale wydaje mi się, że za każdym razem są jakby słabsze, krótsze i mam do nich większy dystans. Jednak przez to, że wracają regularnie od około 6 lat trudno jest mi uwierzyć, że kiedyś zupełnie miną. Wydaje mi się, że wiosna i lato mocno kojarzy mi się z depresją i sama aura sprawia, że zaczyna mi się przypominać jak to było i znów się trochę nakręcam.
weronia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 16 sierpnia 2013, o 16:45

6 czerwca 2014, o 15:30

Wydaje mi sie ze wazna sprawa jest to jak reagujemy na wstepie jak te objawy sie pojawiaja. wogole przepracowanie objawow wydaje mi sie bardzo wazne i smaa sie staram tego trzymac aby umiec sie do nich odniesc inaczej niz dolem i zalamka.
Ja mam dd przez caly czas ale zdarzaja mi sie okresy lepsze i nagle znowu spadek i widze ze wtedy mam ochote polozyc sie i beczec. I moze to jest problem wlasnie.
Awatar użytkownika
Lipton
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 437
Rejestracja: 26 maja 2014, o 23:24

9 czerwca 2014, o 22:28

Takie nurtuje mnie jedno pytanie. Czy wkrętki egzystencjalne po ustąpieniu DD i nerwicy też znikają?

Co chwilę dręczą mnie pytania typu- jak to jest że ja żyję?; A może już nie żyję?: A może to tylko sen i muszę się obudzić?; Jak to możliwe że inni istnieją? I takich multum pytań. Czy po odburzeniu znikają/przestają mieć znaczenie?

To chyba główny powód dla którego boję się nawet trochę wyjść z nerwicy.
Najczęstszą przyczyną niepokoju jest poszukiwanie spokoju
Awatar użytkownika
nierealna
Ex Moderator
Posty: 1184
Rejestracja: 29 listopada 2013, o 14:22

9 czerwca 2014, o 22:34

Jasne, ze taaaaaaaaaak ! :)

I w dodatku, jak nabierzesz do nich dystansu to nie będziesz na nie zwracał uwagi aż znikną ;)

Polecam: etap-3-mysli-lekowe-t4330.html
Ty­le ra­zy narze­kał na nor­malność i nudę w je­go życiu.
Te­raz od­dałby wszys­tko,żeby cho­ciaż przez chwilę poczuć ten spokój w otaczającym go świecie.


akceptacja + porzucenie kontroli + nastawienie normalnościowe = SUKCES ! ♥
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

10 czerwca 2014, o 20:03

Te mysli wynikaja ze stanu zagrozenia, jak stan schodzi to mysli takze, a jesli po tym masz nawet mysli filozoficzne traktujesz je bez obaw i lęku wiec sa to zwyczajne mysli wowczas a nie lękowe. I tez polecam to nagranie oraz temat mysli-lekowe-co-jak-i-dlaczego-czesc-5-t3542.html
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
katka77
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 100
Rejestracja: 6 października 2013, o 11:04

16 czerwca 2014, o 22:48

Ja generalnie wszystko rozumiem, tylko kwestia " wychodzenia z myślenia lękowego" jest dla mnie jakaś taka nie "halo". Do kończ nie wiem, jak mam to ugryźć. Dziś przeczytałam jeszcze raz historię Viktora i mam to samo- mogę każdemu opowiedzieć ze szczegółami, jak ma się odburzyć, a wg. mnie wszystko jest napisane "ogólnie", ale dam radę, mam nadzieję :)
KonradW
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 26 lipca 2014, o 15:41

28 lipca 2014, o 14:36

nie bardzo wiem w jakim temacie umieścić poniższe pytanie, więc ryzykuję tutaj.

otóż prawie wszystkie porady, opracowania i sposoby dotyczące 'walki' z lękiem w nerwicy dotyczą lęków irracjonalnych. małpek o zdrowiu, wariowaniu, robieniu komuś krzywdy. o natrętnych myślach i nieprzykładaniu do nich emocjonalnej wagi. oraz umiejętności odróżniania małpek od strachu przed rzeczywistymi problemami. i właśnie - generalnie nie mam już owych irracjonalnych lęków i myśli natrętnych (może to też zasługa leków które biorę niecały miesiąc), nie mam problemów z irracjonalnymi scenariuszami w głowie, doskonale ignoruję fizyczne objawy, gorszą percepcję. ale zżera mnie ogromny stres, który odczuwam myśląc o egzaminach, nauce i kilku innych mniejszych/większych a realnych problemach. kiedy sobie chilluję jestem w świetnym nastroju, kiedy zaś muszę wracać do obowiązków, stres podbija jak szalony. ok - przed egzaminami stresowałem się zawsze (niekiedy wręcz 'panicznie'), ale w połączeniu z obecną nadwrażliwością (która nie mija od ręki wraz z uspokojeniem się ogólnych lęków, potrzebując czasu na regenerację), jest to problematyczne, bo zamiast stawiać czoła koniecznym czynnościom (nauka, pisanie pracy na zaliczenie), wycofuję się. co więcej, to chyba znacznie opóźnia odburzanie. czyż nie? więc tak: wiadomo jak radzić sobie z irracjonalnym lękiem, ale co z ogromnymi stresorami natury realnej? kiedy wiemy, że jest się czym stresować i tłumaczenie w stylu - 'to tylko twoja wyobraźnia tworzy sztuczki i iluzje' trafia kulą w płot z wiadomych względów?

ok, moje małe zwycięstwo w grubym kretynizmie - bojąc się egzaminów i konsekwencji ich niezaliczenia (łącząc kierunek prawo z bardzo słabą koncentracją...), czyli wymiernego problemu, zacząłem odsuwać konfrontację, czyli naukę (jak często z resztą robiłem będąc niezaburzonym, jak robi większość 'normalnych' osób) i w pewnym momencie pojawił się irracjonalny lęk związany nie tylko z nauką, ale z samą książką (!). myśl o tej konkretnej książce - i już mi słabo. trzy dni się zbierałem, żeby się przełamać! lęk przed KSIĄŻKĄ! kretynizm poza skalą :P wczoraj do niej usiadłem (ufff) i okazało się, że książka sama w sobie straszna nie jest ;) co nie zmienia faktu, że moje właściwości intelektualne są bardzo słabe i stres przed egzaminami, a w konsekwencji niezaliczeniem roku wcale nie jest irracjonalny.

codziennie rano budzę się w podłym nastroju i dopiero racjonalizując sobie obawy zaczynam czuć się coraz lepiej, aż do stanu normalności. wciąż jednak konieczna jest codzienna budowa, racjonalizacja, nie dzieje się to z automatu. czyli umiejętność codziennego (choć nieco czasochłonnego) dochodzenia do bardzo stabilnej 'normalności' emocjonalnej na cały dzień (po każdym śnie od nowa), co patrząc z perspektywy 'pół pełnej szklanki' jest dużym progresem, i z czego strasznie się cieszę - no bo to w końcu umiejętność swobodnej kontroli emocji na odcinku jednego dnia. a skoro jednego dnia - to całymi ciągami dni kolejnych.

znów się rozpisałem. wracając do pytania - jak w stanie nerwicowego przewrażliwienia poradzić sobie ze strachem (i myślami) przed w gruncie rzeczy jak najbardziej realnymi 'zagrożeniami'? czy macie jakieś rady?
ODPOWIEDZ