betii, mam to słabsze albo mocniejsze, ale ostatnio mam raczej w wersji słabej i też mi się wydaje, ze to nerwica gra tu pierwsze skrzypce.-tak jak pisze subzero. Jak miałam takie gromadne to czułam wtedy takie silne szapnięcie, podskoki serca, fikołek? Musiałam wtedy zakaszleć. Ja ten objaw miałam też jak brałam 8 lat leki tylko pojawiał się w chwilach zdenerwowania, większego stresu. Co ciekawe, jak brałam leki to się tego nie bałam czyli da się! Przechodziłam nad tym do porządku dziennego. Teraz mam w wersji słabszej i już nie muszę zakaszleć, taki raczej pojedynczy dodatkowy skurcz, lekkie szarpnięcie.
Jeszcze jedno, 1987 polecił mi picie elektrolitów w saszetkach i jak piłam je jakieś 2 tygodnie to miałam spokój na 3 tygodnie-miesiąc, więc chyba do tego wrócę. Żadnego odczuwalnego skurczu. Plus praca nad psychiką. Bo u mnie lęk w sercu jest największy. Nawet przed chwilą byłam na rowerze i momentami jak szybciej zabije i serce i o tym pomyślę to zaraz: lęk-adrenalina-lęk. A jak nie myślę to nie ma nic. Ja muszę odkotwiczyć ten lęk w sercu, bo przez 10 lat strasznie go karmiłam.
Betii, też mi się wydaje, że to dlatego mnie wysyła, bo byłam nieusatysfakcjonowana, bo sam się spytał czy bardzo się tego boję. W sumie to sama nie wiedziałam co odpowiedzieć.
betii, na pocieszenie powiem Ci, ze takie skurcze ma każdy, tylko NIE KAŻDY je odczuwa. A w pracy mam jedną koleżankę, która też je ma i żyje-nerwicy nie ma. Ma je też jej tata, koleżanka, mąż koleżanki, kolega z pracy, kuzyn Więc całkiem spora grupa. I wszyscy żyją

Ona to już miała nawet częstoskurcz, wylądowała w szpitalu, bo serce jej się uspokoić nie mogło. Ale ona w ogóle się tym nie przejmuje

I też bierze regularnie magnez i potas. Mówiła mi, że jak bierze je regularnie to praktycznie w ogóle nie ma tych potknięć. Ja akurat potasu nie mogę brać w tabletkach, bo mam wrażliwy żołądek, wiec zostają saszetki z elektrolitami.
Ja się zaczynam teraz więcej ruszać, zaczęłam jeździć na rowerze i chce tak co drugi dzień. Od razu lepiej się człowiek czuje
