
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Nerwica - nasze historie
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1
- Rejestracja: 3 grudnia 2013, o 14:39
Witam, jestem nowa na forum. Od prawie roku borykam się z nerwicą lękowaą. Zaczełam chodzić na psychoterapie, czytam książkę "pokonać lęki i fobie", ratuje sie jak mogę, mam dwójkę dzieci dla których muszę żyć a jest mi bardzo ciężko. Oczywiście jak kazdy z Was jestem przebadana ad a do z, biorę tylko lek na zwolnienie pulsu, mam Afobam na SOS, dostałam tez lek na stałe ale nie chce go i go nie wykupie. Wszystko zaczelo sie od śmierci mojego psa, dwa dni potem dostałąm tego ataku. Uszy sie zatkały, pisk, szum, serce nawalało jak oszalałe, bardzo wysokie ciśnienie (już wczesniej z nim miałam problem). Zdrętwaiły mi ręce i nogi, trząsłam sie cała, ból w klatce piersiowej, mysłałam że umieram, a najgorszy właśnie był ten strach, byłam sama z dwuletnią córką, zadzwoniłam po pogotowie, cały dzień siedziałam na izbie przyjeć imnie wypuścili bo wszystko było ok, wedrówka po lekarzach, cały czas strach przed kolejnymi atakami, nie pije alkoholu, nawet z mojej ukochanej kawy zrezygnowałam bo boje sie ze przez te uzywki bede miec atak, tak to sobie wpoilam. Zrezygnowałam ze spotkan z przykaciólmi. Mysle ze wszystko zaczeło sie od zamkniecia sie w domu, siedziałam w nim 6 lat wychowujac dzieci, do tego pies i wszystko sie zakonczylo sie nerwicą. Na codzien mam lęk przed lekiem, dusznosci, zawroty w glowie i to mnie nakreca. Ciagle siedze mierzac puls, wczesniej cisnienie. Mimo ze wrociłam do pracy nie mielo. Czy psychoterapia pomoze? Powiedzcie czy pomaga, staram sie byc silna ale niekiedy to nie wystarcza.Boje sie jak żyć... Zazdroszcze ludziom ktorzy sie śmieją, ja jeszcze rok temu byłam ciagle usmiechnieta.Jak z tego wyjsc? Tyle pieniedzy wydałam, poszłam nawet na badanie dr volla gdzie wykryli u mnie kandydoze ale nie zrobiłam nic w tym kierunku zeby sie przebadac. Choc objawy pasuja do choroby i jescze inne objawy ale watpie zeby to bylo to, bo po spożyciu psychotropu uspokajam sie. Piłam raz syrop na odrobaczenie, pasożyty wyszły, było to widac gołym okiem ale lęki sa nadal. Tyle , nie wiem czy ktos to przeczyta ale przynajmniej cos napisałam, czytam to forum i rady które piszecie. Obiecałam sobie ze jesli kiedykolwiek z tego wyjde bede cieszyc sie życiem i inaczej bede do niego podchodziła, narazie to nie mam sie z czego cieszyc. 

-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1255
- Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03
Witaj na forum, przede wszystkim na bank masz nerwicę lękowa według mnie, i na wstepie jak dla mnie dobrze by bylo poczytac tematy z tych działów, z tego vademecum-leku-nerwic.html oraz tego psychologiczne-techniki.html
Usiadz i sobie to wszystko przeczytaj, bo daje pewien wglad w to co dobrze by bylo robić oraz wglad w to ze chocbysmy nie wiem co czytaly i co sluchaly, wyjsce z nerwicy takie do konca, fest prawdziwe zalezy od nas samych.
Kochana mialam nerwice lekowa, tak samo mierzylam sicnienie, miałam non stop lęki, zle sie czulem, pelno objawow, fiksacje na punkcie serca, ciagłe badania, mierzenia, wszystko to przerabialam i zapewne nadal bym przerabiała gdybym nie dała sobie z tym spokoju na dobre.
Przestałam mierzyć, sprawdzać zamykać się i nadal miałam objawy i pomimo tych trudności próbowałam zyć a z tym co niby miało mnie spotkac (zawał, wylew, omdlenie, smierć) po prostu sie pogodziłam. Nie dam nam nic zupełnie to analizowanie, dlatego ze nic nam nie jest a my sami sie w tym zamykamy czy aby na pewno nic?
Tak, na pewno nic zupelnie nam nie jest ale trzeba zaryzykować jak to Wiktor napisał tutaj mysli-lekowe-co-jak-i-dlaczego-czesc-5-t3542.html mimo objawow powiedziec co ma byc to bedzie, i tak naprawde dzieki temu mi to przeszło już jakiś czas temu.
Dla mnie to był kamien milowy, bo ja zamknełam sie w nerwicy, nerwica to byłam cała ja, nic innego mnie nie obchodziło, nic innego nie robiłam tylko żłe się czułam.
I żyłam tym, a to trzeba w dupie mieć to co nam się niby stanie, bo nie stanie się nic, tylko trzeba na to przystać i zobaczyć to na własne oczy, że mimo wielu objawów robimy, wychodzimy naprzeciw a nam nic nie jest.
Da się wyzdrowieć z tego, candide daruj sobie, bo twój powód do nerwicy i taki nagły atak to żadna candida, też się badałam i coś mi tam wychodziło, ze niby mam. Ale ponoć każdy ma więc...bezsensu się tym nakręcac.
Zobacz ten dzial jest kilka osob co opisało swoje wyjscie.
wyzdrowialem-z-nerwicy.html
A psychoterapia jest bardzo wazna, bo to wszystko co napisalam dobrze jest jak jest wspierane psychologicznie, bo jednak mamy kontakt w 4 oczy z psychologiem.
Usiadz i sobie to wszystko przeczytaj, bo daje pewien wglad w to co dobrze by bylo robić oraz wglad w to ze chocbysmy nie wiem co czytaly i co sluchaly, wyjsce z nerwicy takie do konca, fest prawdziwe zalezy od nas samych.
Kochana mialam nerwice lekowa, tak samo mierzylam sicnienie, miałam non stop lęki, zle sie czulem, pelno objawow, fiksacje na punkcie serca, ciagłe badania, mierzenia, wszystko to przerabialam i zapewne nadal bym przerabiała gdybym nie dała sobie z tym spokoju na dobre.
Przestałam mierzyć, sprawdzać zamykać się i nadal miałam objawy i pomimo tych trudności próbowałam zyć a z tym co niby miało mnie spotkac (zawał, wylew, omdlenie, smierć) po prostu sie pogodziłam. Nie dam nam nic zupełnie to analizowanie, dlatego ze nic nam nie jest a my sami sie w tym zamykamy czy aby na pewno nic?
Tak, na pewno nic zupelnie nam nie jest ale trzeba zaryzykować jak to Wiktor napisał tutaj mysli-lekowe-co-jak-i-dlaczego-czesc-5-t3542.html mimo objawow powiedziec co ma byc to bedzie, i tak naprawde dzieki temu mi to przeszło już jakiś czas temu.
Dla mnie to był kamien milowy, bo ja zamknełam sie w nerwicy, nerwica to byłam cała ja, nic innego mnie nie obchodziło, nic innego nie robiłam tylko żłe się czułam.
I żyłam tym, a to trzeba w dupie mieć to co nam się niby stanie, bo nie stanie się nic, tylko trzeba na to przystać i zobaczyć to na własne oczy, że mimo wielu objawów robimy, wychodzimy naprzeciw a nam nic nie jest.
Da się wyzdrowieć z tego, candide daruj sobie, bo twój powód do nerwicy i taki nagły atak to żadna candida, też się badałam i coś mi tam wychodziło, ze niby mam. Ale ponoć każdy ma więc...bezsensu się tym nakręcac.
Zobacz ten dzial jest kilka osob co opisało swoje wyjscie.
wyzdrowialem-z-nerwicy.html
A psychoterapia jest bardzo wazna, bo to wszystko co napisalam dobrze jest jak jest wspierane psychologicznie, bo jednak mamy kontakt w 4 oczy z psychologiem.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 74
- Rejestracja: 4 sierpnia 2013, o 22:28
Czesc wolia, wejdz w te tematy i tez zobacz jak my walczymy post23821.html#p23821 mowie ci warto korzystac z psychoterapeuty bo chociaz wiele z tego co mi poleca znalazlam wczesniej na forum ale to i tak inaczej jak co tydzien czy co dwa widzisz swoja guru i rozmawiasz w 4 oczy wlasnie
Ja tak samo, badania dobre, a wkolo chce je powtarzac, albo mierzylam po 40 razy cisnienie, ale juz przestalam efektem po prostu odrzucenia tego jako czegos co mi niepotrzebne.
Bo jak moj psycholog mowi w nerwicy wszystkie nasze dzialania, jak badania, mierzenia, sprawdzanie jak sie czujemy, wydaja nam sie potrzebne bardzo bo myslimy ze cos nam dolega innego albo myslimy ze od tych objawow cos nam sie jednak stanie.
A to nieprawda, wcale nam to nie jest potrzebne i krok po kroku likwidowac to trzeba
Przede mna kroki wychodzenia wtedy kiedy ja chce a nie kiedy objawy mi pozwalaja

Bo jak moj psycholog mowi w nerwicy wszystkie nasze dzialania, jak badania, mierzenia, sprawdzanie jak sie czujemy, wydaja nam sie potrzebne bardzo bo myslimy ze cos nam dolega innego albo myslimy ze od tych objawow cos nam sie jednak stanie.
A to nieprawda, wcale nam to nie jest potrzebne i krok po kroku likwidowac to trzeba

Przede mna kroki wychodzenia wtedy kiedy ja chce a nie kiedy objawy mi pozwalaja

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 4
- Rejestracja: 7 grudnia 2013, o 12:02
Witam, mam 22 lata. mój pierwszy raz z partnerką(znajomą) odbył się dosyć późno bo w wieku 20 lat..
I od tamtej pory zaczęła się droga przez mękę..
Mój pierwszy stosunek kompletnie nie wypalił, miałem problemy z osiągnięciem erekcji niemal wogóle jej nie miałem strasznie sie wtedy przestraszyłem..
ale za trzecim podejściem udało mi się osiągnąć wzwód wtedy obyłem dosyć szybki stosunek bo niemal odrazu miałem przedwczesny wytrysk.
No ale mimo wszystko uznałem ten mój pierwszy raz za sukces i z powrotem nabrałem pewności siebie. Od niedawna poznałem wspaniałą dziewczynę która
bardzo oczarowała mnie swoją osobą jestem w niej zakochany po uszy. Na wstępie opowiem wam moją historie która kompletnie mnie przybiła.
Wszystko na początku było fajnie, przy głebszych zbliżeniach miałem
pełny wzwód czułem się męski, pewny siebie nie spodziewałem się że dzisiejszy stan bedzie miał wogóle u mnie miejsce. Po pewnym czasie gdy leżeliśmy sobie
przy pieszczotach miałem niepełny wzwód (wydaje mi sie że przez częste masturbacje...) No i bardzo przejąłem się tym ciągle o tym myślałem ze znowu będzie tak samo..
no i ta było. Pewnego wieczoru kolega namówił mnie na "zapalenie trawki" i pamiętam wtedy myślałem o tych niepowodzeniach.. zaburzeń erekcji.
gdy zapaliłem trawkę miałem straszne doświadczenie, poczułem jak by nie miał członka.. dosłownie.. bardzo mnie to przestraszyło..
Gdy działanie Maryśki przestało działać czułem sie dziwnie jeszcze bardziej zacząłem
o tym myśleć... do tego przez to że tak myślałem poczułem jak bym popadał
w depresje.. nic mnie nie cieszyło byłem obojętny straciłem apetyty chodziłem jak bomba zegarowa strasznie zestresowany.. minął tydzień... a ja nadal czułem sie
dziwnie nie miałem dosłownie na nic ochoty.. nie mogłem spać budziłem się w nocy każdy nastepny dzien byl dla mnie wyzwaniem.. strasznie sie pociłem to było
dla mnie cos nowego. Odkryłem że jak o tym dużo myślałem miałem dziwne napady lęku(strachu) odłączyłem się od rzeczywistości nie czułem się sobą.. miałem myśli
samobójcze.. no i dlatego zdecydowałem sie pójsc do psychologa. Pogadałem z nim przepisal mi leki (depresanty) które kazał brac mi przez 2 miesiace.
No i brałem Sb te leki niby czułem ze cos pomagały tak jak by hamowały te lęki ale i tak u mnie występowały. Przynajmniej raz dziennie..
Zacząłem wszystko wyczytywać w necie .. ze to tylko przejściowe ze po 2 tygodniach od zapalenia te objawy miną bo we krwi utrzymuje sie thc. Uspokoilem sie
wierzylem ze to tylko chwilowe ze minie.. i bede czuł sie normalnie.. no ale minelo wiecej czasu juz z 3 tyg i nadal mialem te lęki.. przy masturbacji
nie potrafilem osiagnac wzwodu dopiero po skupieniu sie na filmach erotycznych jakoś udawalo mi sie ją osiagnac dlatego ze stresowałem sie strasznie ze mi
tak zostanie
ze nie bedzie mi stawał.. gdy udawalo mi sie osiagnac wzwod czułem sie lepiej nie mialem tych objawow lęku normalnie funkcjonowalem.
zaczelem to traktowac jak uzaleznienie bo po odstawieniu po ok. 6 godzinach spowrrotem to wszystko wracalo bylem otepialy zniechecony do zycia..
bałem sie że tak mi zostanie ze wogole stane sie impotentem.. gdy czuleem ze mi stoi odrazu czulem sie lepiej...
nie wiem co mi dolega.. czy nabawilem sie zaburzeń lękowych (nerwice) zaczalem odstawiac masturbacje aby poprawic jakosc wzwodu przy zblizeniach z partnerka
niby to pomoglo ale kazde zblizenie bardzo mnie stresowało z obawy "ze mi nie stanie" nawet przy głupiej masturbacji boje sie ze mi nie stanie.. dziwnne. nie wiem
co robic gdzie sie zglosic o pomoc nie radze sobie z tym... przeczytalem ze zaburzenia erekcji to pierwsze objawy nerwicy i wydaje mi się ze właśnie ją mam.. ciagły
lęk przed zblizeniami i sexem mnie przeraza boje sie tego.. pomocy!
I od tamtej pory zaczęła się droga przez mękę..
Mój pierwszy stosunek kompletnie nie wypalił, miałem problemy z osiągnięciem erekcji niemal wogóle jej nie miałem strasznie sie wtedy przestraszyłem..
ale za trzecim podejściem udało mi się osiągnąć wzwód wtedy obyłem dosyć szybki stosunek bo niemal odrazu miałem przedwczesny wytrysk.
No ale mimo wszystko uznałem ten mój pierwszy raz za sukces i z powrotem nabrałem pewności siebie. Od niedawna poznałem wspaniałą dziewczynę która
bardzo oczarowała mnie swoją osobą jestem w niej zakochany po uszy. Na wstępie opowiem wam moją historie która kompletnie mnie przybiła.
Wszystko na początku było fajnie, przy głebszych zbliżeniach miałem
pełny wzwód czułem się męski, pewny siebie nie spodziewałem się że dzisiejszy stan bedzie miał wogóle u mnie miejsce. Po pewnym czasie gdy leżeliśmy sobie
przy pieszczotach miałem niepełny wzwód (wydaje mi sie że przez częste masturbacje...) No i bardzo przejąłem się tym ciągle o tym myślałem ze znowu będzie tak samo..
no i ta było. Pewnego wieczoru kolega namówił mnie na "zapalenie trawki" i pamiętam wtedy myślałem o tych niepowodzeniach.. zaburzeń erekcji.
gdy zapaliłem trawkę miałem straszne doświadczenie, poczułem jak by nie miał członka.. dosłownie.. bardzo mnie to przestraszyło..
Gdy działanie Maryśki przestało działać czułem sie dziwnie jeszcze bardziej zacząłem
o tym myśleć... do tego przez to że tak myślałem poczułem jak bym popadał
w depresje.. nic mnie nie cieszyło byłem obojętny straciłem apetyty chodziłem jak bomba zegarowa strasznie zestresowany.. minął tydzień... a ja nadal czułem sie
dziwnie nie miałem dosłownie na nic ochoty.. nie mogłem spać budziłem się w nocy każdy nastepny dzien byl dla mnie wyzwaniem.. strasznie sie pociłem to było
dla mnie cos nowego. Odkryłem że jak o tym dużo myślałem miałem dziwne napady lęku(strachu) odłączyłem się od rzeczywistości nie czułem się sobą.. miałem myśli
samobójcze.. no i dlatego zdecydowałem sie pójsc do psychologa. Pogadałem z nim przepisal mi leki (depresanty) które kazał brac mi przez 2 miesiace.
No i brałem Sb te leki niby czułem ze cos pomagały tak jak by hamowały te lęki ale i tak u mnie występowały. Przynajmniej raz dziennie..
Zacząłem wszystko wyczytywać w necie .. ze to tylko przejściowe ze po 2 tygodniach od zapalenia te objawy miną bo we krwi utrzymuje sie thc. Uspokoilem sie
wierzylem ze to tylko chwilowe ze minie.. i bede czuł sie normalnie.. no ale minelo wiecej czasu juz z 3 tyg i nadal mialem te lęki.. przy masturbacji
nie potrafilem osiagnac wzwodu dopiero po skupieniu sie na filmach erotycznych jakoś udawalo mi sie ją osiagnac dlatego ze stresowałem sie strasznie ze mi
tak zostanie
ze nie bedzie mi stawał.. gdy udawalo mi sie osiagnac wzwod czułem sie lepiej nie mialem tych objawow lęku normalnie funkcjonowalem.
zaczelem to traktowac jak uzaleznienie bo po odstawieniu po ok. 6 godzinach spowrrotem to wszystko wracalo bylem otepialy zniechecony do zycia..
bałem sie że tak mi zostanie ze wogole stane sie impotentem.. gdy czuleem ze mi stoi odrazu czulem sie lepiej...
nie wiem co mi dolega.. czy nabawilem sie zaburzeń lękowych (nerwice) zaczalem odstawiac masturbacje aby poprawic jakosc wzwodu przy zblizeniach z partnerka
niby to pomoglo ale kazde zblizenie bardzo mnie stresowało z obawy "ze mi nie stanie" nawet przy głupiej masturbacji boje sie ze mi nie stanie.. dziwnne. nie wiem
co robic gdzie sie zglosic o pomoc nie radze sobie z tym... przeczytalem ze zaburzenia erekcji to pierwsze objawy nerwicy i wydaje mi się ze właśnie ją mam.. ciagły
lęk przed zblizeniami i sexem mnie przeraza boje sie tego.. pomocy!
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
napisze krótko komplikujesz sobie życie głównie z uwagi na błedne przekonania co do męskości i wzwodu oraz tego jak cię będzie postrzegac dziewczyna. Co prawda zrozumiałe to jest bo kazdy z nas chce żeby stał na bacznośc i był gotów jak ona chce, dośc ludzkie rzekłbym.
Jednakże ty w tym wypadku zrobiłeś sobie presję, i tu seksuolog może się przydać ale też własne podejście jak zawsze zresztą.
Mianowicie o tej trawie zapomnij, było dostałeś jazdy podczas niej, co dziwnym nie jest, po jeździe czułeś się dziwnie bo po prostu trawa a dokładnie jej obawy cię przeraziły i po tym się peniałeś. Nie polecam ci na przyszłośc stosowania takich specyfików.
Więc o tym musisz zapomnieć i nie wracac do tego a stanami po tej trawie przestać się martwić, wtedy paradoksalnie zaczną puszczać. Obawy o nie je utrzymują, to własnie tak działa.
Co do wzwodu, to po pierwsze odstaw masturbejszon na kilka tygodni, po drugie trzebajasno sobie cos powiedzieć mistrzu, MOZE się zdarzyc, ze nie stanie, i od razu lepiej podejśc do tego tak, ze może się to zdarzyć i najwyżej partnerka będzie musiała to zrozumieć, masz jeszcze język, rece, stopy, palce i się okaże, ze nie będzie tego żałowała
A ty de facto zdejmiesz podejściem z siebie presje, ze MUSi stanąc i będzie stawał jak należy.
Presja, ze musi cię dobija, więc sprawa jest taka,. ze wcale nie musi ale z impotencją nie ma wiele to wspólnego i nie zostaniesz nim, to tylko twoje wkrętki. Nie masz zaburzen seksualnych, nie wybiegałbym tak daleko, to jest presja i nastawienie, już przed seksem OHO a co jesli nie stanie?
Ja mialem taka presje dawno temu przed pierwszym razem, typu a co jesli nie wejde? I tez mi przez to opadal w chwilach wejscia, piescilem partnerke inaczej i po prostu zdjalem presje, ze jak sie nie uda to da sie inaczej, i po prostu mi przeszla ta faza i nie bylo problemow potem. Jescze czasem mi sie przypominalo ale mowilem to trudno opadnie, wazne zeby sobie dawac alternatywe a nie, ze cos MUSI. Bo MUSI oznacza presje a presja oznacza napiecie a napiecie moze oznaczac opad flaka
Dystans bracie, dystans do siebie, swiata i opini. A jeli chcesz po pomoc isc do specjalisty to do seksuologa, ktory tez psychologicznie zna sie na rzeczy w tych sprawach.
Pozdro
Jednakże ty w tym wypadku zrobiłeś sobie presję, i tu seksuolog może się przydać ale też własne podejście jak zawsze zresztą.
Mianowicie o tej trawie zapomnij, było dostałeś jazdy podczas niej, co dziwnym nie jest, po jeździe czułeś się dziwnie bo po prostu trawa a dokładnie jej obawy cię przeraziły i po tym się peniałeś. Nie polecam ci na przyszłośc stosowania takich specyfików.
Więc o tym musisz zapomnieć i nie wracac do tego a stanami po tej trawie przestać się martwić, wtedy paradoksalnie zaczną puszczać. Obawy o nie je utrzymują, to własnie tak działa.
Co do wzwodu, to po pierwsze odstaw masturbejszon na kilka tygodni, po drugie trzebajasno sobie cos powiedzieć mistrzu, MOZE się zdarzyc, ze nie stanie, i od razu lepiej podejśc do tego tak, ze może się to zdarzyć i najwyżej partnerka będzie musiała to zrozumieć, masz jeszcze język, rece, stopy, palce i się okaże, ze nie będzie tego żałowała

Presja, ze musi cię dobija, więc sprawa jest taka,. ze wcale nie musi ale z impotencją nie ma wiele to wspólnego i nie zostaniesz nim, to tylko twoje wkrętki. Nie masz zaburzen seksualnych, nie wybiegałbym tak daleko, to jest presja i nastawienie, już przed seksem OHO a co jesli nie stanie?
Ja mialem taka presje dawno temu przed pierwszym razem, typu a co jesli nie wejde? I tez mi przez to opadal w chwilach wejscia, piescilem partnerke inaczej i po prostu zdjalem presje, ze jak sie nie uda to da sie inaczej, i po prostu mi przeszla ta faza i nie bylo problemow potem. Jescze czasem mi sie przypominalo ale mowilem to trudno opadnie, wazne zeby sobie dawac alternatywe a nie, ze cos MUSI. Bo MUSI oznacza presje a presja oznacza napiecie a napiecie moze oznaczac opad flaka

Dystans bracie, dystans do siebie, swiata i opini. A jeli chcesz po pomoc isc do specjalisty to do seksuologa, ktory tez psychologicznie zna sie na rzeczy w tych sprawach.
Pozdro
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 4
- Rejestracja: 7 grudnia 2013, o 12:02
dzięki o podbudowe
naprawde pomogło
tylko niepokoi mnie to dlaczego w ciagu dnia jestem taki obojętny a gdy np sobie ulżę czuję się normalnie jak nic mi nie było, automatycznie jestem szczęśliwszy i normalniejszy, to samo sie dzieje jak poleze sobie z dziewczyna
i poczuje ze stoi i tez odrazu lepiej nie rozumiem tego. jesli chodzi o masturbacje ograniczam to bo to niszczy uczucia. dobrze o tym wiem 
-- 8 grudnia 2013, o 11:32 --
dodam jeszcze że od małego potrafilem sobie wmawiać choroby. i Mi sie wydaje ze moglem sobie wmowic depresje i ogolnie to wszystko może powinienem od tego zacząć leczenie ?




-- 8 grudnia 2013, o 11:32 --
dodam jeszcze że od małego potrafilem sobie wmawiać choroby. i Mi sie wydaje ze moglem sobie wmowic depresje i ogolnie to wszystko może powinienem od tego zacząć leczenie ?
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1255
- Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03
Ogólnie leczenie powinienes w takim razie zaczac od tego ze lubisz sobie wkrecac, bo to i wowczas rozchwiane emocje sa powodem ze skupiasz sie na negatywnych aspektach wszystkiego, dlatego jesli korzystasz z psychologa to przede wszystkim z nim porusza kwestie ze chcesz zmienic swoje podejscie do tego ze cos sie dzieje a ty zaraz to wyolbrzymiasz i traktujesz jako koniec i cos najgorszego.
To ze lepiej sie czujesz w takich styuacjach oznacza ze na tym tle po prostu jestes zdolowany i jak ci stoi to jest Ci lepiej. A co do ulzenia sobie to sa rozladowane emocje dlatego czujesz chwilowa ulge
Nie od dzis ludzie sobie wprowadzaja taka ulge aby zmniejszyc napiecie, emocje.
A Tobie emocje bardzo sie gromadza w niewlasciwy sposob bo wszystko przezywasz nierownomiernie do sytuacji, dlatego na tym skup leczenie.
To ze lepiej sie czujesz w takich styuacjach oznacza ze na tym tle po prostu jestes zdolowany i jak ci stoi to jest Ci lepiej. A co do ulzenia sobie to sa rozladowane emocje dlatego czujesz chwilowa ulge

A Tobie emocje bardzo sie gromadza w niewlasciwy sposob bo wszystko przezywasz nierownomiernie do sytuacji, dlatego na tym skup leczenie.
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1255
- Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03
Moze sprobuj sie zapisac gdzies gdze wizyty beda czesciej niz raz na miesiac. Wiesz proces zmiany podejscia i tak jest procesem dluzszym niz jedna czy dwie wizyty. W takim wypadku od razu sie nie zrobi cudow.
A samemu mozesz starac sie nabierac dystansu do tego wszystkiego, nie przejmowac sie az tak i dac sobie samemu szanse na uwolnienia sie od obaw o cos tam. Probuj relaksacji i golnie zajrzyj w ten dzial, psychologiczne-techniki.html
A samemu mozesz starac sie nabierac dystansu do tego wszystkiego, nie przejmowac sie az tak i dac sobie samemu szanse na uwolnienia sie od obaw o cos tam. Probuj relaksacji i golnie zajrzyj w ten dzial, psychologiczne-techniki.html
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 84
- Rejestracja: 13 listopada 2013, o 14:09
To i ja opowiem swoją historię o tym jak poznałam się z Suką
A było to tak....
Choroba zaczęła się 4 lata temu, tak jak pewnie każdy nerwusek latałam od lekarza do lekarza nie wiedząc co mi jest, trwało to prawie pół roku.
Kardiolog - bo serce waliło mi jak oszalałe. Skoki ciśnienia od bardzo niskiego do podniesionego były niezwykle męczące. USG, EKG - jest pani zdrowa
Internista - bo schudłam, pobolewał mnie brzuch.
Ginekolog - bo może zaburzenia nastroju spowodowane są hormonami?
Och jakich ja badań nie miałam w tym czasie.... Borelioza, TSH, pasożyty wszelkiej maści.
W końcu nerwica przyjęła już tak ostrą postać że traciłam świadomość, nie byłam w stanie samodzielnie wyjść z domu.
Któregoś razu przy takiej utracie świadomości i wysokim ciśnieniu znalazłam się na pogotowiu ( oczywiście nie pierwszy raz o czym pewnie wiecie
)
A stamtąd na oddział neurologii - doszło do tego że myślałam sobie " Hurra !!! Wreszcie !! Jednak jestem chora!! "Tak, tak cieszyłam się z choroby bo być może wreszcie będę wiedziała co mi jest....
Ta chęć choroby towarzyszyła mi przy każdym zaostrzeniu, nawet gdy już poznałam prawdziwą diagnozę, bo przecież na każdą inną chorobę bo można wziąć lekarstwo, a nerwica wymaga dużo czasu i dużo pracy okupionej głębokim wewnętrznym cierpieniem.
Jak opisać takie cierpienie komuś kto nigdy nie miał do czynienia z nerwicą?
Może na przykładzie ostatniego rzutu nerwicowego: gdyby zjawił się ktoś kto powiedział by : obetnę ci nogę, rękę cokolwiek - ale już nigdy nie będziesz miała nerwicy - zgodziła bym się bez dwóch zdań.
Na neurologii spędziłam 5 dni : tomograf i masa innych badań, podobnie jak w przypadku poprzednich badań nic nie wykazało.
Ale pewna mądra Pani Neurolog jeszcze podczas pobytu w szpitalu załatwiła mi konsultacje psychiatryczne.
I tu chciałam się chwilkę zatrzymać - nie wiem jak u was - u mnie bardzo długo trwało postawienie właściwej diagnozy. Mam znajomych którzy raz w tygodniu są na pogotowiu z powodu nerwicowych kołatań serca potocznie nazywanych "zawałami". Lekarz daje Xanax i odsyła do domu nie wspominając ani słowem o konieczności wizyty u psychiatry.
Podobnie lekarze rodzinni, ja od swojego dostawałam skierowania w liczbie dowolnej co tylko podkręcało mnie jeszcze bardziej. Ale nigdy , przenigdy nie wspomniałam o lekarzu psychiatrze.
Tak więc trafiłam na konsultacje psychiatryczne.... gdzieś podświadomie cały czas czułam że sprawa będzie leżała w mojej psychice. U lekarza popłakałam się rzewnymi łzami, że nie mam już siły, że każdy dzień to walka : byle do wieczora - byle by pójść spać - że sukcesem jest wyjście do sklepu - że nie cieszą spotkania ze znajomymi - że nikt mnie nie rozumie w tym cierpieniu - że żyje w ciągłym strachu że za chwilę znów serce zacznie mi walić, zaschnie mi w ustach a zawroty głowy uniemożliwią normalne poruszanie się - no i z cała pewnością za chwilę umrę.
I wtedy po raz pierwszy usłyszałam diagnozę która zmieniła całe moje dalsze życie: zaburzenia depresyjno (chociaż z częścią depresyjne nie bardzo się zgadzam)- lękowe .Dostałam leki które brać miałam cały rok, doraźne tabletki, no i oczywiście psychoterapia.
Nie wiem co wtedy czułam , chyba cieszyłam się że znam diagnozę - nie wiedziałam jeszcze z jakim wrogiem przyjdzie mi walczyć.
Do sprawy podeszłam bardzo sumiennie - nie opuściłam żadnej psychoterapii , brałam leki, zmieniłam pracę na spokojniejszą.
Nie od razu było dobrze. Na efekty czekałam jakieś 3 miesiące. Ciężkie 3 miesiące - chociaż nie miałam sił czerpiąc siłę chyba z kosmosu chodziłam na rozmowy kwalifikacyjne gdyż praca była jednym z głównych powodów mojego samopoczucia.
Raz w tygodniu byłam u psychologa chociaż brakowało mi pieniędzy na papierosy.
Brałam leki rok czasu chociaż ślinka ciekła na widok zimnego piwka, nie odpuściłam wiedziałam jaki mam cel.
Odeszłam od swojego partnera ( który teraz jest moim mężem
) Ale to mniej istotne.
Tak czy siak do sedna sedna...
To co chcę Wam powiedzieć to to że nerwicę da się pokonać znam przykłady na to, ja żyłam bez niej ponad 2 lata, zapomniałam w ogóle że coś takiego istenieje.
Niestety stresujące wydarzenia ( mój ślub i chorba członka rodziny ), oraz nie dokończona poprzednio terapia, sprawiły że znów toczę tę walkę - już bez leków. Ale wiem że walka jest do wygrania i mam już do niej zupełnie inne podejście.
A było to tak....
Choroba zaczęła się 4 lata temu, tak jak pewnie każdy nerwusek latałam od lekarza do lekarza nie wiedząc co mi jest, trwało to prawie pół roku.
Kardiolog - bo serce waliło mi jak oszalałe. Skoki ciśnienia od bardzo niskiego do podniesionego były niezwykle męczące. USG, EKG - jest pani zdrowa
Internista - bo schudłam, pobolewał mnie brzuch.
Ginekolog - bo może zaburzenia nastroju spowodowane są hormonami?
Och jakich ja badań nie miałam w tym czasie.... Borelioza, TSH, pasożyty wszelkiej maści.
W końcu nerwica przyjęła już tak ostrą postać że traciłam świadomość, nie byłam w stanie samodzielnie wyjść z domu.
Któregoś razu przy takiej utracie świadomości i wysokim ciśnieniu znalazłam się na pogotowiu ( oczywiście nie pierwszy raz o czym pewnie wiecie

A stamtąd na oddział neurologii - doszło do tego że myślałam sobie " Hurra !!! Wreszcie !! Jednak jestem chora!! "Tak, tak cieszyłam się z choroby bo być może wreszcie będę wiedziała co mi jest....
Ta chęć choroby towarzyszyła mi przy każdym zaostrzeniu, nawet gdy już poznałam prawdziwą diagnozę, bo przecież na każdą inną chorobę bo można wziąć lekarstwo, a nerwica wymaga dużo czasu i dużo pracy okupionej głębokim wewnętrznym cierpieniem.
Jak opisać takie cierpienie komuś kto nigdy nie miał do czynienia z nerwicą?
Może na przykładzie ostatniego rzutu nerwicowego: gdyby zjawił się ktoś kto powiedział by : obetnę ci nogę, rękę cokolwiek - ale już nigdy nie będziesz miała nerwicy - zgodziła bym się bez dwóch zdań.
Na neurologii spędziłam 5 dni : tomograf i masa innych badań, podobnie jak w przypadku poprzednich badań nic nie wykazało.
Ale pewna mądra Pani Neurolog jeszcze podczas pobytu w szpitalu załatwiła mi konsultacje psychiatryczne.
I tu chciałam się chwilkę zatrzymać - nie wiem jak u was - u mnie bardzo długo trwało postawienie właściwej diagnozy. Mam znajomych którzy raz w tygodniu są na pogotowiu z powodu nerwicowych kołatań serca potocznie nazywanych "zawałami". Lekarz daje Xanax i odsyła do domu nie wspominając ani słowem o konieczności wizyty u psychiatry.
Podobnie lekarze rodzinni, ja od swojego dostawałam skierowania w liczbie dowolnej co tylko podkręcało mnie jeszcze bardziej. Ale nigdy , przenigdy nie wspomniałam o lekarzu psychiatrze.
Tak więc trafiłam na konsultacje psychiatryczne.... gdzieś podświadomie cały czas czułam że sprawa będzie leżała w mojej psychice. U lekarza popłakałam się rzewnymi łzami, że nie mam już siły, że każdy dzień to walka : byle do wieczora - byle by pójść spać - że sukcesem jest wyjście do sklepu - że nie cieszą spotkania ze znajomymi - że nikt mnie nie rozumie w tym cierpieniu - że żyje w ciągłym strachu że za chwilę znów serce zacznie mi walić, zaschnie mi w ustach a zawroty głowy uniemożliwią normalne poruszanie się - no i z cała pewnością za chwilę umrę.
I wtedy po raz pierwszy usłyszałam diagnozę która zmieniła całe moje dalsze życie: zaburzenia depresyjno (chociaż z częścią depresyjne nie bardzo się zgadzam)- lękowe .Dostałam leki które brać miałam cały rok, doraźne tabletki, no i oczywiście psychoterapia.
Nie wiem co wtedy czułam , chyba cieszyłam się że znam diagnozę - nie wiedziałam jeszcze z jakim wrogiem przyjdzie mi walczyć.
Do sprawy podeszłam bardzo sumiennie - nie opuściłam żadnej psychoterapii , brałam leki, zmieniłam pracę na spokojniejszą.
Nie od razu było dobrze. Na efekty czekałam jakieś 3 miesiące. Ciężkie 3 miesiące - chociaż nie miałam sił czerpiąc siłę chyba z kosmosu chodziłam na rozmowy kwalifikacyjne gdyż praca była jednym z głównych powodów mojego samopoczucia.
Raz w tygodniu byłam u psychologa chociaż brakowało mi pieniędzy na papierosy.
Brałam leki rok czasu chociaż ślinka ciekła na widok zimnego piwka, nie odpuściłam wiedziałam jaki mam cel.
Odeszłam od swojego partnera ( który teraz jest moim mężem

Tak czy siak do sedna sedna...
To co chcę Wam powiedzieć to to że nerwicę da się pokonać znam przykłady na to, ja żyłam bez niej ponad 2 lata, zapomniałam w ogóle że coś takiego istenieje.
Niestety stresujące wydarzenia ( mój ślub i chorba członka rodziny ), oraz nie dokończona poprzednio terapia, sprawiły że znów toczę tę walkę - już bez leków. Ale wiem że walka jest do wygrania i mam już do niej zupełnie inne podejście.
http://vitaminac.flog.pl/ moja odskocznia 
http://znerwica.blogspot.com/
Czego Jaś się nauczył, tego Jan się może oduczyć.

http://znerwica.blogspot.com/
Czego Jaś się nauczył, tego Jan się może oduczyć.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 12
- Rejestracja: 26 grudnia 2013, o 18:57
Witam wszystkich bardzo serdecznie...
Trzy lata niepewności,strachu,ataków paniki,leczenia,iluzji,radości i bólu...
Trzy lata temu poprosiłam o pomoc i zgłosiłam się do psychiatry:ataki paniki spowodowały niesamowite bóle brzucha,bezsenność,strach przed byciem samą,ciemności i najgorszy strach przed śmiercią.W moim umyśle miałam już tętniaki,wylewy,zawały,nowotwory.
Z pomocą leków udało mi się wrócić do "normalności".
Od roku zażywam tylko setaloft i znów wróciło.
Permanentny, długotrwały stres chyba dał początek remisji depresji.
Wczoraj uderzyła się w łokieć-niby nic a ból niesamowity i pierwszy raz w życiu zemdlłam.Mąż nie znalazł leżącą na podłodze.ocucił,położył na łóżku i gdy myślałam,że wszystko ok-atak paniki(zimne poty,słabość,nudności,suchość w ustach i myśl,że właśnie umieram)nie obyło się bez pogotowia...
a tak się cieszyłam,że mam to już za sobą a teraz strach powrócił...-wiem, ,że jak sama sobie nie pomogę to wpadnę w tą otchłań ale potrzebuję pomocy, choćby słów wsparcia ...
Trzy lata niepewności,strachu,ataków paniki,leczenia,iluzji,radości i bólu...
Trzy lata temu poprosiłam o pomoc i zgłosiłam się do psychiatry:ataki paniki spowodowały niesamowite bóle brzucha,bezsenność,strach przed byciem samą,ciemności i najgorszy strach przed śmiercią.W moim umyśle miałam już tętniaki,wylewy,zawały,nowotwory.
Z pomocą leków udało mi się wrócić do "normalności".
Od roku zażywam tylko setaloft i znów wróciło.
Permanentny, długotrwały stres chyba dał początek remisji depresji.
Wczoraj uderzyła się w łokieć-niby nic a ból niesamowity i pierwszy raz w życiu zemdlłam.Mąż nie znalazł leżącą na podłodze.ocucił,położył na łóżku i gdy myślałam,że wszystko ok-atak paniki(zimne poty,słabość,nudności,suchość w ustach i myśl,że właśnie umieram)nie obyło się bez pogotowia...
a tak się cieszyłam,że mam to już za sobą a teraz strach powrócił...-wiem, ,że jak sama sobie nie pomogę to wpadnę w tą otchłań ale potrzebuję pomocy, choćby słów wsparcia ...
- Sagem
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 535
- Rejestracja: 11 maja 2013, o 12:47
Hej ehh przykro mi że znowu coś się dzieje tym bardziej że 3 lata z tym syfem miałaś już za sobą :c Znam te tętniaki,wylewy,zawały,nowotwory itd ja męczę się juz prawie 10 miesiąc ale głównie z DD i DP ale lęki ,ataki paniki, myśli itd tez miałem i czasami mam ale na szczęście udało mi się to pokonać i mam nadzieje że nie będę musiał robić tego drugi raz
Jasne możesz na nas liczyć nasze forum to kopalnia wiedzy więc możesz też tu znaleźć sporo ciekawych informacji
Moja mama miała 5 lat ostra nerwice i jak mi powtarza czasami damy rade jak nie my to kto?
Więc głowa do góry 




Jeżeli ktoś nie kocha Cię tak jakbyś tego chciał, nie oznacza to, że nie kocha Cię on z całego serca i ponad siły.
Strach boi się odważnych.
Per Aspera Ad Astra - Przez ciernie do gwiazd.
Nigdy nie wiesz jak silny jesteś, dopóki bycie silnym nie stanie się jedynym wyjściem jakie masz.
Strach boi się odważnych.
Per Aspera Ad Astra - Przez ciernie do gwiazd.
Nigdy nie wiesz jak silny jesteś, dopóki bycie silnym nie stanie się jedynym wyjściem jakie masz.
- Ciasteczko
- Administrator
- Posty: 2682
- Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01
Jeśli szukasz wsparcia, to dobrze trafiłaś, bo znajdziesz na tym forum dużo pomocnych materiałów, a co ważne zobaczysz, że nie jesteś z tym sama. To chyba jest najważniejsze poczucie, przynajmniej z mojego punktu widzenia. =) Każdy kogo tu spotkasz doskonale wie co czujesz. Nie łam się, to paskudztwo będzie mogło sobie wracać, ale jeśli zbudujesz w sobie odporność, pewność, że sobie z tym poradzisz, to strach będzie mniejszy, a "odwiedziny" nerwicy rzadsze. A jak? To już radzę rozejrzeć się po forum, bo jest tu wiele cennych tematów! Serdecznie pozdrawiam 

Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 12
- Rejestracja: 26 grudnia 2013, o 18:57
dziękuję za słowa wsparcia.
Faktycznie na tym forum człowiek czuje, że nie jest odosobnionym przypadkiem a jego lęki nie są wydumane.
Nie wstydzę się swojej choroby, ale czasem wolę nie wspominać o niej-choćby dziś..
Po omdleniu postanowiłam pójść do lekarza, bo owszem depresja depresją ale każdy najmniejszy wysiłek kończy się osłabieniem do tego stopnia,że muszę leżeć z pół godz.przy otwartym oknie.Ojciec zmarł na serce w wieku 54l,matka po dwóch zawałach-niekoniecznie ale przecież mogłam coś odziedziczyć po rodzicach.
Zawsze gdy podczas wywiadu mówiłam,że leczę się psychiatrycznie z góry zakładano,że wszystkie moje dolegliwości są spowodowane nerwami.I jak tu nie oszaleć?!to wskazywałaby na to,że ludzie cierpiący na depresję nie mogą chorować na nic innego.
Znalazłam tu artkuł/post o działaniu muzyki relaksacyjnej na walkę z atakiem paniki,lęku i szczerze zaczęłam w to wierzyć.Szukałam w necie jakieś konkretnej, ale tyle tego było,że nie wiedziałam na co się zdecydować.Może ktoś poleciłyby jakąś muzyczkę dla początkujących próbujących medytować.
Faktycznie na tym forum człowiek czuje, że nie jest odosobnionym przypadkiem a jego lęki nie są wydumane.
Nie wstydzę się swojej choroby, ale czasem wolę nie wspominać o niej-choćby dziś..
Po omdleniu postanowiłam pójść do lekarza, bo owszem depresja depresją ale każdy najmniejszy wysiłek kończy się osłabieniem do tego stopnia,że muszę leżeć z pół godz.przy otwartym oknie.Ojciec zmarł na serce w wieku 54l,matka po dwóch zawałach-niekoniecznie ale przecież mogłam coś odziedziczyć po rodzicach.
Zawsze gdy podczas wywiadu mówiłam,że leczę się psychiatrycznie z góry zakładano,że wszystkie moje dolegliwości są spowodowane nerwami.I jak tu nie oszaleć?!to wskazywałaby na to,że ludzie cierpiący na depresję nie mogą chorować na nic innego.
Znalazłam tu artkuł/post o działaniu muzyki relaksacyjnej na walkę z atakiem paniki,lęku i szczerze zaczęłam w to wierzyć.Szukałam w necie jakieś konkretnej, ale tyle tego było,że nie wiedziałam na co się zdecydować.Może ktoś poleciłyby jakąś muzyczkę dla początkujących próbujących medytować.
- Sagem
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 535
- Rejestracja: 11 maja 2013, o 12:47
Hmm mi pomagały autohipnozy narazie nie robię ale na pewno wrócę do nich ja mam autohipnozy Adam Bytof -Wodospad świetne na wyciszenie myśli i oczyszczenie głowy i Adam Bytof -Szaman na zebranie trochę sił jest jeszcze kilka jego nagrań fajnych
Co do muzyki relaksacyjnej próbowałem tego mało bardziej te autohipnozy i ogólnie muzyka pozytywna głównie reggae i spokojniejsze nutki muzyka strasznie pomaga w naszym stanie 
-- 27 grudnia 2013, o 14:45 --
Jakbyś chciała te autohipnozy próbować i nie wychodziłyby na początku to się nie zrażaj bo to też trzeba z czasem opanować xd


-- 27 grudnia 2013, o 14:45 --
Jakbyś chciała te autohipnozy próbować i nie wychodziłyby na początku to się nie zrażaj bo to też trzeba z czasem opanować xd
Jeżeli ktoś nie kocha Cię tak jakbyś tego chciał, nie oznacza to, że nie kocha Cię on z całego serca i ponad siły.
Strach boi się odważnych.
Per Aspera Ad Astra - Przez ciernie do gwiazd.
Nigdy nie wiesz jak silny jesteś, dopóki bycie silnym nie stanie się jedynym wyjściem jakie masz.
Strach boi się odważnych.
Per Aspera Ad Astra - Przez ciernie do gwiazd.
Nigdy nie wiesz jak silny jesteś, dopóki bycie silnym nie stanie się jedynym wyjściem jakie masz.