Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica - nasze historie

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Firlej
Nowy Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 1 sierpnia 2024, o 17:21

3 października 2024, o 11:54

Misio1234 pisze:
2 października 2024, o 23:57
Firlej pisze:
2 października 2024, o 08:52
Misio1234 pisze:
1 października 2024, o 19:51


Bardzo dziękuję !
Na pewno przesłucham :)
Tak, zdaje sobie z tego sprawę, że ogrom pracy przede mną. Zaburzałam się ok 28 lat więc czas żeby to naprawić trochę zajmie czasu….
Czuję ogólnie nagromadzenie stresu z całego mojego życia. Chyba w pewnym momencie odporność na stres się skończyła bo ileż można nic z tym nie robić. Ale plus jest taki że zaczynam widzieć jak bardzo dużo przykrych rzeczy doświadczyłam w przeszłości. W zasadzie od dziecka żyję w ciągłym napięciu. Teraz szukam akceptacji i pokory w życiu :) Nie na wszystko my sami mieliśmy wpływ!

Bardzo ci dziękuję za polecenia 🩷
U mnie podobnie.. tzn całe życie nic nie robiłam ze stresem, nerwami, emocjami. Aż w końcu musiało to się tak skończyć.
Do tego okazało się że właściwie od narodzin noszę w sobie traumy i stres. Gdyby nie zaburzenia na pewno nie zaczęłabym z tym pracować więc właściwie mogę być wdzięczna 😊

Oj tak! Od dwóch tygodni sobie powtarzam że to sygnał, że ciało i głowa ma już dosyć. Dało mi to pożądny bodziec do pracy nad sobą :)
Przesłuchałam już kilka odcinków podcastu Magdaleny Pala i jestem zachwycona tym przekazem wiedzy! Poczułam się wręcz zeskanowana! Odnajduję sporo swoich mechanizmów :)

Z całego serca dziękuję Ci za polecenie, jest bardzo wartościowe 🩷
Mega się cieszę że pomogłam 😀
Firlej
Nowy Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 1 sierpnia 2024, o 17:21

3 października 2024, o 11:54

Misio1234 pisze:
2 października 2024, o 23:57
Firlej pisze:
2 października 2024, o 08:52
Misio1234 pisze:
1 października 2024, o 19:51


Bardzo dziękuję !
Na pewno przesłucham :)
Tak, zdaje sobie z tego sprawę, że ogrom pracy przede mną. Zaburzałam się ok 28 lat więc czas żeby to naprawić trochę zajmie czasu….
Czuję ogólnie nagromadzenie stresu z całego mojego życia. Chyba w pewnym momencie odporność na stres się skończyła bo ileż można nic z tym nie robić. Ale plus jest taki że zaczynam widzieć jak bardzo dużo przykrych rzeczy doświadczyłam w przeszłości. W zasadzie od dziecka żyję w ciągłym napięciu. Teraz szukam akceptacji i pokory w życiu :) Nie na wszystko my sami mieliśmy wpływ!

Bardzo ci dziękuję za polecenia 🩷
U mnie podobnie.. tzn całe życie nic nie robiłam ze stresem, nerwami, emocjami. Aż w końcu musiało to się tak skończyć.
Do tego okazało się że właściwie od narodzin noszę w sobie traumy i stres. Gdyby nie zaburzenia na pewno nie zaczęłabym z tym pracować więc właściwie mogę być wdzięczna 😊

Oj tak! Od dwóch tygodni sobie powtarzam że to sygnał, że ciało i głowa ma już dosyć. Dało mi to pożądny bodziec do pracy nad sobą :)
Przesłuchałam już kilka odcinków podcastu Magdaleny Pala i jestem zachwycona tym przekazem wiedzy! Poczułam się wręcz zeskanowana! Odnajduję sporo swoich mechanizmów :)

Z całego serca dziękuję Ci za polecenie, jest bardzo wartościowe 🩷
Mega się cieszę że pomogłam 😀
wojtexx
Nowy Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 19 sierpnia 2023, o 17:58

11 października 2024, o 12:28

Opiszę swoje odburzanie. W nerwicy jestem od bardzo dawna. Były to czasy gdzie nie było tyle dostepu do internetu i wiadomości. Leczenie polegało na lekach ssri. Uratowały mnie w jakimś stopniu ale tylko były leki i jakaś tam wiedza co to nerwica. Dało się żyć z objawami. Napady paniki pojawiały się ale mniej. Miałem agorafobie. Życie trwało i trwało. Potem próby odstawienia leków kończyły się fiaskiem. Znowu powrót i znowu stłumione życie. Nie było realnych chorób. Tak na tych lekach trwalem w miarę normalnie do ubiegłego roku. Genralnie na co dzień nie miałem lęku. Jedynie bałem się jechać za granice lub lecieć samolotem. W 2016 roku dodatkowo przyplątały się szumy uszne ale jakoś po dłuższym czasze w miarę się przyzwyczaiłem. Na początku roku 2023 nagle zaczęły mi się dziwne obrzęki. Najpierw pod stopa zniknęło, potem pod drugą zniknęło. Mówię sobie stan zapalny. Potem nagle po depilacji moszna. Mówię sobie co jest. Do szpitala głupie pytania lekarzy czy coś kombinowałem w łóżku z kobietą. Pomyślałem idioci. Zniknęło po 2 dniach. Potem spuchł mi język, potem warga, potem stopy i tak się zaczęło. Nerwica dała dodatkowo popalić. Pełno badań kupę pieniędzy. Jadłem bardzo dużo orzechów padło, że to od tego. Przestałem i jakoś w miarę objawy spadły do lipca 2023. Dzień przed wyjazdem na wakacje znowi stopy. Już na miejscu nad morzem ciągle stopy, twarz, ciało. SOR zastrzyki steryd i takie mialem wakacje z rodziną. Zaczęło się znowu szukanie przyczyn mnóstwo badań prywatnie lekarze, krew i nic. Potem tydzień w szpitalu. Diagnoza pokrzywka z obrzęki naczynioruchowym. Załamka. Cały czas obrzęki, puchnięcie, język, warga itp. Prowadzenie firmy, dzieci w domu a ja jak taka dupa. Czułem się jak ciężar u nogi. W domu adrenalina bo jak gardło zacznie puchnąć to masz się ratować. Nerwica pełną parą do tego. Szumy uszne nasilone do skraju masakry. Dzień w dzień przetrwanie o życie. Dzień w dzień napady paniki, gonitwa myśli,.somaty. Potem leczenie biologiczne i pół roku spokoju. Leczenie się zakończyło i powróć obrzęków. Nerwa znowy dala swoje znaki. Paniki i inne pierdoły.

Pojawiają się do dzisiaj ciągle ogladanie w lustrze ciała nago czy nic nie wychodzi, jak zaswedzi to skan czy nie puchne ale czy to coś zmieni? No nie. Googlowanie czy coś zmieni nie. Szukam jedynie dagnozy bo chcę wrócić do zdrowia.

Objawy nerwicowe lękowe miałem prawie wszystkie, DD, serce, odrealnienie, duszności, że zwariuje i inne same klasyki.

Kiedys za młodu były narkotyki i potem powstała nerwa.

Mimo tego wszystkiego odburzam się, mimo, że jest ciężej, mimo, że nawet teraz odstawiam antydepresanty postanowiłem jak nie teraz to nigdy, mimo, że żyje źle, mimo,że paniki i lęk są codziennie chce się odburzać.

Myśl to nie czyn, myśl nie ma mocy sprawczej, nie możemy przepowiadać przyszłości, nie mamy takiej mocy, nerwica jedynie ma za zadanie dawać nam lęk i myśli lękowe, każe nam myśleć na przód co się ma stać w przyszłości ale nie ma takiej mocy. Nerwica chce nam mówić a co jeśli? To jest ta cala iluzja tego badziewia. Myśli nawalają katastroficzne to jest jej działka to jej zadanie ale pamiętajmy, że nadal są to tylko myśli nic więcej i nie mają mocy sprawczej.

Boję się realnej choroby ale czy banie się nakręcanie, napady paniki wyleczą realną chorbe?

Odpowiedź jest jasna. Nie nie wyłączą.

Masz napad paniki. Mimo, że starga cię jak szmata, pojawi się lęk, że akurat ten jest tym ostatecznym i ten cię zabije. Pomyśl logicznie ile razy już tak było.

Ta historia to wielki skrót. Było by pisania i pisania jaki był pierwszy atak paniki połowa życia w tym syfie itp.
Jxxxx
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 17 sierpnia 2024, o 11:50

12 października 2024, o 14:07

Czy natrętne myśli/nerwica mogą wywołać wrażenie że tak naprawdę z tymi myślami czuję się dobrze chociaż w ch*lere nie chce żeby były prawdziwe
Sly30
Nowy Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 14 listopada 2024, o 23:37

6 stycznia 2025, o 21:55

Moja wypowiedź z innego tematu tutaj chyba bardziej pasuje:
Witam serdecznie,
Forum czytam od dwóch miesięcy, a dzisiaj postanowiłem podzielić się swoją lękową przygodą.
Kilka miesięcy temu gorzej się czułem i doświadczyłem czegoś co nigdy nie miałem takie hmm momentalne uczucie gorąca na twarzy i bardzo zimne i bardzo trzesace dlonie,kolatanie serca, uczucie bardzo nieprzyjemne takiego łaskotania w klatce( nad mostkiem na wysokości oskrzeli). Takie sytuacje się pogłębiały, zacząłem mierzyć wtedy cisnienie i zaczęła się jazda. Kilka wizyt na sorze, kardiolog, neurolog, sporo wizyt u lekarza rodzinnego. Przez 3 miesiące myślałem tylko o sercu, arytmie, niewydolnosc i wszystkie możliwe cuda. Na sorze zrobiono mi dwukrotnie tk glowy i markery sercowe z krwi oraz ogólne badania, zrobiłem holtery ekg i ciśnieniowe, echo serca. Wszystkie badania No aż użyje takiego określenia książkowe prawidłowe wyniki aczkolwiek jakąś formę nadciśnienia mam.
Na początku jak te ataki były lekkie wiązałem to ze skokami ciśnienia. Później jak posiedziałem tutaj na forum uznałem że popełniłem błąd, bo nie powinienem mierzyć gdy zaczyna się atak paniki ( miałem wtedy średnio 170/100). Najgorszy atak miałem na poczatku września w nocy i to był właśnie ostatni sor - kolatanie serca wysokie cisnienie szum w uszach i takie fale nagłego ogromnego lęku - nie mogłem siedzieć cały czas chodziłem, prosiłem domowników żeby do mnie rozmawiali i byli cicho i tak naprzemian. Jak siadałem to miałem wrażenie, że odlecę. Serce waliło 130-140 co nakręcało myśli o jakimś zawale itp. I takie ataki w szczycie nasilenia były co dwa dni, zrobił się problem bo musiałem z pracy zwalniać, kombinować jakieś urlopy nie byłem w stanie funkcjonować.
Byłem u kardiologa jeszcze zanim te badania wykonałem które zlecił i mówi że bardziej podejrzewa u mnie czynnik stresowy niżeli problem z sercem ale dopiero badania pokażą. No i je mam za 3 tygodnie wizyta i pewnie usłyszę, że miał rację. Od tamtego czasu zapisal mi rano tabletkę na cisnienie i na noc betabloker, podejrzewam że ewentualnie będę musiał jedna tabletkę z rana brać ale już bez tej wieczornej.
Przeszedłem na dietę, zero alkoholu, rzucilem palenie, biorę tabletki na cholesterol bo wyszedł za wysoki i się wyciszyłem. Od kilku tygodni bez takiego solidnego ataku. Mam jednak problem z jedną rzeczą mianowicie wcześniej bardzo źle się prowadziłem. Sporo alkoholu i słaba dieta stąd lipidogram wyszedł No średni. Cholesterol jeden i drugi trojglicerydy wszystko trzeba zbic. Ostatni rok może poltora to sprawa rozwodowa, opieka nad dzieckiem i codziennie 5,6,7 piwek czasami nawet z rana byłem na gazie. Zmierzam do tego, że żyje ciągle w strachu (fizycznie czuje się teraz bardzo dobrze odkąd nie pije, zdrowo jem itp). Ale psychicznie dramat. Ciągle myślę że tamto życie (te półtora roku to codziennie a wcześniej Kilka lat też intensywne w miarę były z alkoholem) że tamte lata tak zniszczyły mi organizm, że w każdej chwili mogę dostać udar, zawal itp. I jak tylko o tym pomyślę to zaczynają się te motylki w klatce, uczucie gorąca itd. Nie mogę nic zrobić dodatkowego. Rano idę do pracy, wracam i się zaszywam nigdzie nie wychodzę staram się unikać kontaktów z ludźmi bo myśli tylko błądzą wokół tego. Wieczorami pije herbaty ziołowe spać i tak codziennie. Najgorsze są niespodziewane sytuacje np. W internecie był artykuł o tętniakach po alkoholu przeczytałem i 3 dni drążyłem temat. 
Pojawiły się dusznosci, zaraz wyzsze cisnienie i inne objawy.
Na dłuższą metę ciężko tak będzie bo chciałbym mnóstwo rzeczy porobić ale świadomość, że robiąc je I dostać udar powoduje, że wybieram łóżko i dom. Mimo zmiany o 180 stopni stylu życia, zero jakichkolwiek używek, normalne jedzenie czuje się chyba gorzej niż przez kilka lat jak piłem. Prawie nic mnie nie cieszy. Skupiam się na dobrze wykonanej pracy i koniec, powrót do domu i myśli zeby wieczorem nie złapał atak. Obserwuje czesto ręce, jak zaczynają mi drżeć jak trzymam w powietrzu i pojawia sie gula w gardle to wiem, ze to juz blisko. Staram się maksymalnie odciągnąć myśli od tego jak mój organizm się zniszczył ale ta bitwę ciągle przegrywam, to się pojawią o każdej porze dnia. Taki paniczny lęk przed śmiercią, że wyjdę pyk coś pęknie w głowie i koniec. I ciągle już od kilku miesięcy bieganie z cisnieniomierzem. Jak wyjdzie powyżej 140 - od razu wizja pękającej żyły w głowie.
Jeżeli dotrwal ktoś do końca to chciałbym poznać Wasze zdanie. Skoro serce jest zdrowe to jest to szansa że to jakaś forma ataku paniki, lęku? Co powinienem zrobić w takim przypadku?
Awatar użytkownika
Paulosia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 107
Rejestracja: 26 stycznia 2025, o 18:57

27 stycznia 2025, o 13:50

Hej wszystkim, nazywam się Paulina i mam 27 lat..Piszę tutaj bo chyba potrzebuje wsparcia... Pierwszy "atak paniki" wystąpił u mnie w połowie października, wieczorem poczułam silny 'lęk" kładąc się do łóżka, w końcu zasnęłam. Na drugi dzień poczułam bardzo duże przygnębienie, smutek, zaczęłam nagle bardzo płakać, nie mogłam się opanować (raczej mi się to nigdy nie zdarzało wcześniej). Wtedy już czułam, że coś jest nie tak (z wykształcenia jestem psychologiem, pracuję w przedszkolu). Na drugi dzień umówiłam się do psychologa, który finalnie (po 7 spotkaniach....) doprowadził do pogorszenia stanu (na prawdę gadał głupoty).. Atak zdarzył się również tydzień po pierwszym ataku. Finalnie 11 listopada - jak ja to nazywam "upadłam", było już bardzo źle (apatia, brak zainteresowania kimkolwiek i czymkolwiek, uczucie bezsensu życia), nie mogłam jeść, schudłam 10 kilo umówiłam się do psychiatry, od 14 listopada biorę leki Setaloft (obecnie pregabaline, 300mg dziennie), na początku dla uspokojenia (ataki miałam codziennie, przeważnie kołatanie serca/drętwienie głowy/ ucisk w gardle, ból żołądka, uderzenia gorąca/zimna, uczucie "odebrania siły w ciele"-głównie ręce i nogi, dwudniowa depersonalizacja, lęk przed wychodzeniem samej z domu (bałam się, że "stracę świadomość", "coś mi odwali pod wpływem chwili" i sobie coś zrobię, dlatego nie wychodziłam sama z domu, jak mam sama zostać- musi do mnie przyjść mama/siostra, bo sobie po prostu nie ufam-mam takie wrażenie, raz miałam sytuację w restauracji, poczułam się tak nieswojo/zagrożona, że chciałam "uciec") - xanax, potem wiadomo, musiałam to odstawić. Mija 3ci miesiąc leczenia, jestem na zwolnieniu. Od samego początku próbuję wszelkich sposobów "domowego leczenia" - mindfulness. Codziennie robię jogę, wszelkiego rodzaju medytacje, relaksacje Jacobsona, trening autogenny Schultza, masaż nerwu błędnego - no cuda. Widzę, że to działa i mi pomaga. Od niedawna (dosłownie 4 spotkania-narazie wywiadowe) chodzę na psychoterapię poznawczo-behawioralną. Mam wsparcie bliskich (narzeczony, mama, siostra)... W pewnym momencie (nie pamiętam dokładnie kiedy, ale podczas pierwszych 2tyg leczenia) pojawiły się myśli "S", które bardzo mnie smucą, zbijają z tropu. Po ok. 3-4 tyg leczenia doznałam poprawy mojego stanu. Od tamtej pory bywało różnie... wahania nastrojów, biegunka, zawroty głowy. Setaloftem leczę się od 72 dni - to chyba już jest jakiś czas?... Miesiąc czasu byłam na dawcę 150mg Setaloftu, 200mg pregabaliny. Psychiatra chciała zostawić dawkę Setaloftu już na stałym poziomie (150mg), zwiekszając pregabalinę (lek przeciwlękowy). Od soboty czuję znaczne pogorszenie (napisałam do psychiatry, zwiększyła Setaloft- ze 150mg na 200mg (największa dawka) + pregabalina 300mg dziennie (też już sporo). Leki były stopniowo zwiększane do tej pory. Tak jak nigdy nie czułam się źle po pregabalinie - tak od soboty (po zwiększeniu pregabaliny z 200 na 300mg) kręci mi się w głowie, czuję się "pijana". Dzisiejszy dzień to jakiś koszmar - nie mogę się odpędzić od myśli, próbuję już wszystkiego. Pół dnia przepłakałam........ mam dość... 😭 to już 2x w tym tyg. (zapomniałam dodać, że mam migreny od 12r.ż, mam też ch. Hashimoto(stwierdzona ok. 4 lata temu-leczona, pod kontrolą endokrynologa). Psychiatra obstawia zaburzenia lękowe, zaburzenia adaptacyjne, reakcję na silny stres, ostatnio się dowiedziałam, że jest opcja zaburzeń dysocjacyjnych (psychiatra obstawia też jakąś traumę z dzieciństwa (jestem DDA, przemoc psychiczna).... Oczywiście depresja nie jest wykluczona (bardzo mnie to martwi)... Co o tym myślicie? Dodam, że nie mam fobii, mam jakieś lęki... Od dłuższego czasu nie boję się ataków paniki, boję się myśli "S" nie wiem co mam z tym zrobić? (psychiatra, psychoterapeuta wiedzą o tym, będę robić testy psychologiczne-ale narazie jestem "w rozsypce"), jednak od czasu pogorszenia te myśli są nie do zniesienia. Powiedźcie mi proszę....................................czy macie takie myśli przy nerwicy/zaburzeniach lękowych?! Bardzo się o to martwię, lęk przed samą sobą znów powrócił, tak jak było na początku, czuję, że to wraca, dzisiaj czuję się koszmarnie, tak jakbym nie brała nigdy leków.....
Dodam, że tylko raz bałam się "że umrę" podczas ataku (wtedy, kiedy miałam ucisk w gardle). Poza tym, nie boję się ataków fizycznych, jakoś potrafię je ogarnąć, nie miałam nigdy uczucia, czy myśli typu "mam zawał, co mi jest, umieram".
ODPOWIEDZ