papercut pisze:Witaj:)...na pocieszenie powiem Ci, że ja dnia pewnego w panice że zbyt szybko bije mi serce, zaczęłam mierzyć puls i wartość z 20 sekund mnożyć przez... 5!!! zamiast 3

Generalnie wiem ile minuta ma sekund i do szkoły chodziłam..ale gdzieś w tej jednej chwili z 60 zrobiło mi się 100. Już nawet nie wspomnę, że wynik delikatnie mnie przeraził...a jak już się kapnęłam, że źle liczę, to z tych nerwów i tak niewiele mniej miałam


z perspektywy wszystko wydaje mi się śmieszniejsze, lżejsze, ale czasami jak mam wpadam w panikę, to nie jest mi w ogóle do śmiechu. Staram się znaleźć sposób, który pozwoli mi na "niemyślenie", kiedy mnie coś takiego dopadnie, nie dokręcanie się, nie szukanie dziury w całym. Wydaje mi się, że najlepiej to przeczekać. Teraz i tak jest o wiele, wiele lepiej, bo jak mam atak, to zazwyczaj siadam, albo się kładę i czekam. Ale ponieważ nadal zdarza się to często, może nawet kilka razy w tyg, czasem codziennie, to i tak jest to bardzo przeszkadzające. Kładę się o 4, wstaje o 8 i tak w kółko. Nie pamiętam kiedy przespałam noc. :/ Raczej się tym z nikim nie dzielę, bo twierdzę, że jak ktoś tego nie przeżył, to nie jest w stanie zrozumieć o co chodzi, a mi z kolei nie chodzi o współczucie, co w tej sytuacji byłoby jedyną konsekwencją rozmowy

Ja odkąd pamiętam byłam nadwrażliwa, trochę wychowanie moich rodziców to wzmocniło, trochę życie i rożne sytuacje, trochę ja sama się wkręciłam i tak to wyszło.

Przepraszam za chaos

Tak czy inaczej ta choroba jest idiotyczna, mój mózg robi sobie ze mnie jaja

:D
-- 22 lipca 2013, o 12:32 --
papercut pisze:Witaj:)...na pocieszenie powiem Ci, że ja dnia pewnego w panice że zbyt szybko bije mi serce, zaczęłam mierzyć puls i wartość z 20 sekund mnożyć przez... 5!!! zamiast 3

Generalnie wiem ile minuta ma sekund i do szkoły chodziłam..ale gdzieś w tej jednej chwili z 60 zrobiło mi się 100. Już nawet nie wspomnę, że wynik delikatnie mnie przeraził...a jak już się kapnęłam, że źle liczę, to z tych nerwów i tak niewiele mniej miałam

A to powiem CI coś ciekawszego, otóż jak mam atak to mam puls jakieś 120, jak w czasie biegu... liczę i myślę: kurwunia jak tak dalej pójdzie będę miała wylew albo zawał, albo coś gorszego, w sumie nie wiem, co może być gorszego... a puls co na to? no wzrasta rzecz jasna i koło się zamyka. Na szczęście już tak jak pisałam coraz rzadziej tak mam.
Jak czytam to, co piszę to jestem w szoku. Rzeczywiście to co nienazwane jest nieuświadomione ???