Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
PiotrNazwisko
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 105
Rejestracja: 23 lipca 2015, o 12:12

19 września 2015, o 21:55

Ja nie dostaję ostrych jazd przez DD, miałem jedyny taki incydent wczoraj, kiedy zaczęło mi się kręcić w głowie, dostałem strasznego pisku w uszach i zaśnieżony obraz, ale trwało to minutę i było efektem wysiłku fizycznego, po jeździe na rowerze. Ogólnie całym fizycznym efektem tego jest to, że schudłem (wszyscy mi to mówią), no i strasznie łatwo się denerwuję i zamykam w sobie. Moim największym problemem jest anhedonia i pesymizm o przyszłości i powodzeniu w związku, jeszcze nie potrafię sobie z tym poradzić, choć czasami bywają lepsze dni, to jednak dalej mnie to łapie. A jak już złapie, to za cholerę puścić nie chce.

-- 19 września 2015, o 21:55 --
Piszę tu, bo potrzebuję się wygadać... choć pewnie to i tak nic nie da. To, co czuję od tygodnia nie wiem, czy umywa się nawet do tego, co czułem od początku mojego "zaburzenia". Były przebłyski uczuć, w trakcie których czułem, że z tego wyjdę i że będę szczęśliwy z moją dziewczyną. Tydzień temu obudziłem się niespokojny i znowu nakłębiły mi się negatywne myśli. I staram się jakoś z tym żyć, ale im dłużej w tym jestem, tym mniej mam nadziei i wiary. Za to bardziej mi się wydaje, że jestem na siłę ze swoją dziewczyną, a każde SMS-y typu "tęsknię", "kocham" itp. tylko mnie dołują, widzę, jak ona mnie potrzebuje, a ja taki jestem... choć rano po obudzeniu miałem w głowie promyczek nadziei że się uda, potem i tak wszystko stopniowo się zawaliło... nie mam już nawet objawów somatycznych. Nie ma już tego uczucia w nogach ani guli na gardle, czasami serce mi jeszcze szybko bije. Zaczynam się zastanawiać, czy w ogóle jest sens dalej w tym być - skoro równie dobrze ten związek to może być tylko "burza hormonów" i te problemy pojawiły się tak szybko... patrząc przez to wątpię, czy w ogóle się uda przez to, co przeżywam teraz. Mam w głowie scenariusz, że z nią zrywam, ale... Nie chcę tego...

No ale równie dobrze ten stan też może minąć i może nas/mnie umocnić w przyszłości. Spytam więc jeszcze raz, czy przez to co przeżywam potwierdza fakt, że mi zależy na nas? Trudno mi jest naprawdę wierzyć, wszystko to robić na siłę... chociaż bywały te lepsze dni, w których rosła nadzieja, uczucia wracały i ogólnie czułem się szczęśliwy, że ją mam... boję się, że nawet te lepsze stany już nie wrócą :(
Nothing worth having comes easy.
Overthinking kills your happiness.
PiotrNazwisko
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 105
Rejestracja: 23 lipca 2015, o 12:12

20 września 2015, o 09:56

Artykuł dokładnie opisuje moje objawy, obawy i zachowania. Przebłyski w tym fatalnym stanie występowały, bywały dni, w których wiedziałem, że to jest dziewczyna, z którą chcę być w związku i do której czułem silną więź, ale kiedy tylko zacznę za dużo myśleć albo pojawi się jakiś stres, wpadam w to po uszy. I między innymi pojawia się także wiele wątpliwości, na przykład niewiara, że to jest zaburzenie, uczucie, że jestem i przebywam z tą osobą na siłę, obojętność, a także myśli dotyczące tego, że to się będzie ciągnęło i ciągnęło i że tak naprawdę nie potrafię nikogo kochać, albo że nie wyjdzie mi z tą osobą. A najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że nie jestem ze swoją dziewczyną długo, ponad 5 miesięcy i wątpię, czy można tu w ogóle mówić o utracie miłości, skoro tej miłości mogło w ogóle nie być, czy w ogóle jest sens walczyć i czy nie lepiej byłoby się rozstać. Jednak w czasie przebłysków wracały mi emocje i uczucia, autentycznie tęskniłem, pragnąłem kontaktu z nią i czułem do niej silną więź, ogólnie optymizm i szczęście z bycia z nią wracało :)
Nothing worth having comes easy.
Overthinking kills your happiness.
KikaJ
Świeżak na forum
Posty: 8
Rejestracja: 22 sierpnia 2015, o 20:03

25 września 2015, o 14:11

Chciałam się tylko dopytać osób,które już uporały się z zaburzeniem czy atrakcyjność fizyczna partnera wróciła po tym jak już się odburzyliście? Czy wciąż zwracacie przesadną uwagę na wady? Nie mogę już tego znieść. Odebrało mi całą moją wrażliwość, nie mogę się w ogóle skupić na życiu. Kolejne pytanie to czy "czuł" ktoś kiedyś już taką obojętność,totalne odłączenie od uczuć,nawet już lęku nie czuł, strachu i uwierzył, że tak po prostu jest,że najwyraźniej to ma być koniec? - nie wiem jak to wytłumaczyć czuł, że nic nie czuł - co za dziwna sprawa.
szpagat
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 436
Rejestracja: 25 września 2015, o 13:30

2 października 2015, o 09:18

Witajcie. Bylam wczoraj u terapeuty z tym problemem. Ale bardziej straszy mnie mysl 'nie kochasz go" psycholozka powiedziala ze nerwa zawsze dotyka rzeczy ktore sa dla nas wazne. A dla nas tutaj wazny jest zwiazek stad te ntrectwa. Dlatego musimu miec duzo sily i w zadnym razie nie skupiac sie i nie analizowac zwiazku bo nie o to tu chodzi. Chodzi o to ze z naszymi uczuciami do partnera jest wsztstko okej a nerwa przybyla ze stresu aby nas straszyc.
Awatar użytkownika
naomi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 23 października 2015, o 20:43

24 października 2015, o 00:35

Wow nie przeczytałam wszystkiego, bo strasznie dużo tu tych postów, ale też muszę powiedzieć, że się z tym borykam. Ja nie wiem nawet czy kocham własnych rodziców! Właściwie to jestem prawie pewna, że ani brata ani taty ni kocham, czuję, że jakby umarli, to by mnie to nie obeszło! To straszne. Może tylko mamę jeszcze trochę kocham, bo za nią chyba bym tęskniła. No i jeszcze miewam epizody zakochiwania się w swoim byłym terapeucie. Jak to wszystko połączyć? Skoro do jednych osób czuję coś, a do innych nie, to nie można tu mówić o iluzji lękowej czy derealizacji. Czy ja naprawdę jestem takim strasznym człowiekiem? Żeby nie kochać własnej rodziny? Dodam jeszcze że rodzice i brat pomagają mi i można powiedzieć są idealną rodziną! A ja ciągle kłócę się z tatą, wręcz go nie lubię! Drażni mnie sama jego obecność! AAAAA!
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

24 października 2015, o 16:36

Trudno powiedzieć jak to połączyć bo mało wiadomo o tobie samej.
Bo w sumie dla przykładu jak masz lat 17 to możesz nie kochać wielu osób :D

Natomiast może tak być, iż po prostu przebywając z bliską rodziną możemy nie odczuwać jakiegoś uczucia miłości do nich bo przebywamy z nimi stale i czasem jakby trzeba się zastanowić czy się kogoś kocha czy nie, bo nie czuje się tego samego w sobie.

Trzeba z głową podchodzić do tej tematyki kocha nie kocha bo naprawdę czasem nie odczuwa się do każdego bliskiego typowej super miłości czy jakiegoś ogromnego uczucia, co nie oznacza, że go nie ma.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
naomi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 23 października 2015, o 20:43

24 października 2015, o 18:46

Dzięki Victor, no akurat mam nie 17, tylko 20 :D a czemu mówisz że jak sie ma 17 lat to można nie kochać wielu osób? W sensie to takie bardziej normalne wtedy jest?
Justyna22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 103
Rejestracja: 12 sierpnia 2015, o 14:18

30 października 2015, o 00:12

Taka luźna myśl z wieczornych przemyśleń. Z ROCD najgorsze jest to, że odczucia i myśli są mega realistyczne - ale trzeba pamiętać, że realizm a prawda to dwie inne rzeczy. Film 4D może być mega realistyczny ale nie jest prawdą. Jest fikcją na ekranie, która wprowadza Cie w realistyczny świat. Tak samo działa nasz mózg robiąc nas w balona przez to, że sobie funkcje "uczucia" wyłączył bo poczuł zbyt duże przeciążenie na stykach. ;)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

30 października 2015, o 09:45

naomi pisze:Dzięki Victor, no akurat mam nie 17, tylko 20 :D a czemu mówisz że jak sie ma 17 lat to można nie kochać wielu osób? W sensie to takie bardziej normalne wtedy jest?
,

Miałem na myśli w tym wypadku akurat to, iż młoda osoba czasem ma różne odczucia do swoich bliskich z którymi mieszka ( ma okresy np. buntu itp) i może nie odczuwać miłości samej w sobie. To tylko tak napisałem dla przybliżenia, iż nie zawsze czuje się czystą miłość nawet do kogoś kogo się kocha a z kimś się mieszka, przesiaduje na co dzień itp.
A człowiek z problemami nerwicowymi, któremu akurat przyjdzie lękowa myśl do głowy czy kocha czy nie kocha zaczyna dochodzić do wniosku, że takiej miłości widocznie nie ma skoro w ogóle musi się nad tym zastanawiać.
I zaczyna się koło.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
szpagat
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 436
Rejestracja: 25 września 2015, o 13:30

30 października 2015, o 20:33

Oj a jak się koło zacznie, to trzeba dużo pracy włożyć, żeby je zatrzymać, ale nawet dla małych chwil radości ze swoim ukochanym warto włożyć każdy wysiłek.
ciąglewalcze
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 218
Rejestracja: 30 października 2015, o 16:57

29 grudnia 2015, o 20:56

hej:) mam takie pytanie, czy miał ktoś tak, że czuł się nie fair wobec swojej drugiej połówki, gdy np w czasie odcięcia od emocji do chłopaka/dziewczyny całowaliście sie albo uprawialiście seks?
Ja tak właśnie mam, bo ciągle myśle ze to było bez uczuć, tylko tak czysto z pociągu fizycznego i mam wyrzuty sumienia.
Powiedzcie mi czy te wyrzuty tez są od nerwicy czy no po prostu faktycznie to nie jest w porządku.
Justyna22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 103
Rejestracja: 12 sierpnia 2015, o 14:18

4 stycznia 2016, o 11:01

Ciąglewalcze, ja miałam podobnie. Tylko to się bardziej ukierunkowało na mnie, moje myślenie i opinię o sobie. Wmówiłam sobie, że nie powinnam okazywać czułości jeśli nie wiem czy kocham. To pogorszyło tylko moje ocd.
bananowy
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 19 stycznia 2016, o 00:45

21 stycznia 2016, o 19:27

Cześć,

Jest problem. Dość poważny. Jak rozmawiać ze swoją partnerką o tych problemach? Nie powiedziałem jej, ze wątpię w swoje uczucia i że rozkminiam to właściwie nieprzerwanie. To by chyba był koniec naszego związku, a tak bardzo tego nie chcę. :cry: Dzięki postowi Zordona wiem, że to jest dlatego że ją kocham. Przyjałem to do świadomości, jednak realizm tych wątpliwości nie ustępuje. Takiego problemu nie rozwiąże z dnia na dzień, a ten niestety zdażył już wpłynąć na nasz związek, bo przez lęk i te ciągłe rozkminy nie mogłem ostatnio się z nią kochać, przez co ona czuła że nie jest już dla mnie pociągająca (jak gdyby tego jeszcze było mało). Zapewniłem ją że to nie o to chodzi, bo chcę się z nią kochać (bardzo! <3 ) ale po prostu mam gorszy okres, stres i to wszystko mnie zżera w pracy i źle to znoszę.. kiedyś uprawialiśmy dużo seksu ale teraz to ustało, bo się boję. Dodatkowo jeden nieudany raz od razu spowodował że przy następnej próbie jeszcze bardziej się stresowałem, co oczywiście tylko powoduje sprzężenie zwrotne. Mam też wrażenie że moja ukochana niechętnie patrzy na fakt że chodzę na terapię.. Mówiłem jej niedawno że wszystko jest OK, że może niedługo już nie będę chodził, ale niedługo potem nerwica znacznie się pogorszyła.. Jak ja bym chciał być zdrowy :( Jak ja mam z nią o tym rozmawiać?
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

21 stycznia 2016, o 22:42

Bananowy, nie wiem czemu niechetnie patrzy na terapie. Chyba dobrze, że szukasz rozwiązania dla swojego stanu i aktywnie usiłujesz coś z tym zrobic?
Odnośnie rozmowy, może warto wytłumaczyć mechanizm działania odcięcia od emocji i na czym to polega, i że nie jest to związane z partnerką, a z przeciążeniem psychiki, które jest odwracalne. Jednak nie wiem jaką osobą jest Twoja dziewczyna i jeśli po prostu nie potrafi ugryźć empatycznie tego tematu, to będzie ciężej. Zawsze warto jednak próbować, zachowując takt i starając się jak najlepiej przedstawić sprawę.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
bananowy
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 19 stycznia 2016, o 00:45

22 stycznia 2016, o 12:09

Ech.. no właśnie w tym rzecz, nie wiem czemu tak do tego podchodzi. To dość dziwna sytuacja. Za każdym razem jak wracam z sesji do domu to mnie wypytuje jak było, próbowała ze mnie nie raz wydobywać o czym dokładnie ja rozmawiam. Nie mówiłem jej do końca, bo tam brnę przez to całe emocjonalne bagno którego doświadczam, i na tapecie jest bardzo często moja relacja z K. Powiedziałem jej kiedyś w dość ogólnikowy sposób że mam czasami obawy jak to będzie z nami jak zamieszkamy ze sobą na stałe (niedługo mamy się do siebie wprowadzić). Ale ona odebrała to w taki sposób że robię coś wbrew sobie, że tak na serio to tego nie chcę... co oczywiście nie jest najłatwiejsze do zniesienia. Musiałem potem długo się tłumaczyć że to nie tak, że mam w głowie tą ideę naszego związku do której chcę dążyć, ale choroba zabrała mi uczucia i klarowność myśli. Jakoś to wyszło, ale mam wrażenie że ten temat jeszcze się pojawi i niejako "wisi w powietrzu".
ODPOWIEDZ