Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

12 lipca 2015, o 19:25

To jest normalne dla stanu analizy lękowej.
Osoby z przykładowo potykaniem serca i lekami o zawał, wylew, nie mogą słuchać o tym, że ktoś dostał zawału.
Myśl straszakowa.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
kasiaaaaka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 289
Rejestracja: 13 marca 2015, o 19:36

12 lipca 2015, o 19:49

Victor pisze:To jest normalne dla stanu analizy lękowej.
Osoby z przykładowo potykaniem serca i lekami o zawał, wylew, nie mogą słuchać o tym, że ktoś dostał zawału.
Myśl straszakowa.
Ja na przykład nie boję się już, że będę mieć zawał, udar itp. W ogóle nie mam żadnych objawów, ale zauważyłam, że panicznie boję się o zdrowie mojej rodziny. Szczególnie boję się o tatę, bo zawsze był dla mnie dobry i zawsze o nas dbał, mimo że moja mama utrudniała mu kontakt z nami. Boję się, że mu się coś stanie, że będzie mieć zawał udar itp. Na nic tłumaczenia, że zawsze ćwiczył i dbał o swoje zdrowie, dobrze się odżywiał. Jednym słowem ciągle czekam na jakąś katastrofę, zagrożenie nie mając żadnych konkretnych powodów do tego, lęk o zdrowie przeniósł się ze mnie na członków rodziny. Jak czytam o zawałach to aż mi nie dobrze.
Awatar użytkownika
Wilku
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 130
Rejestracja: 14 marca 2015, o 21:06

13 lipca 2015, o 11:30

Też boję się o mojego tatę. Czasami wychodzę od niego i płaczę i bez powodu mi go szkoda. Strasznie go kocham, a on pali papierosy i boję się, że jakiś rak się w nim rozwija i nie wyobrażam sobie, że coś by się mogło stać. Taki lęk każdemu towarzyszy, kto kocha drugą osobą. Różnica w tym, że ludzie nie myślą nad tym na co dzień, nie przykuwają uwagi do tej myśli. A my jesteśmy rozchwiani emocjonalnie i jak taka myśl w głowie się pojawia to sprawiamy, że staje się intensywniejsza.
kasiaaaaka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 289
Rejestracja: 13 marca 2015, o 19:36

13 lipca 2015, o 11:42

U mnie mój tata o tyle dobrze, że odkąd pamiętam zawsze ćwiczył, biegał, jeździł na rowerze, chodził na boks. Ogólnie dbał o siebie i do tej pory dba. Kiedyś palił, ale przestał. Alkohol też sporadycznie. Dobrze się odżywia. Tylko że ja nie potrafie sobie tłumaczyć tego w ten sposób, że na pewno nie będzie mu nic bo zawsze dbał o siebie, i przede wszystkim dużo się ruszał co chroni od wszelkich zawałów udarów i innych chróbsk, bo zaraz lękowe myśli wracają "a jeśli jednak coś się stanie" itp.
betii
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 995
Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45

13 lipca 2015, o 15:27

Hej kochani

Ja nadal się kiepsko czuję po tej wczorajszej wiadomości, a było już fajnie. Widać do odburzenia jeszcze sporo brakuje. Totalny brak dystansu........Muszę się dziś jeszcze wyżalić bo kto jak nie wy zrozumiecie. Rano wstałam "dziwna". Obudziłam się troche wcześniej niż zwykle a raczej sen mam bardzo dobry. W nocy kotłowała mi się cały czas jedna myśl i cały czas się skupiałam na tym co się stało u mnie na wsi. Fale gorąca łącznie z prawie zwymiotowaniem. Ja tak mam podczas nerwicy, że jak jestem bardzo "zakręcona" to mi niedobrze i czasem mi się zdarzy zwymiotować. Pochwalę się ,że we środe zaczynam urlop i długo wyczekiwane wakacje. Lecimy z mężem i dzieckiem do Włoch a tu zaczęłam się kiepsko czuć. Chcę się tym cieszyć. Nie pozwolę sobie zepsuć wakacji ale nie ukrywam że trochę sie boję jak to będzie.
Pragnę się uwolnić od tego zaburzenia a kręcę się w kółko. Brak wiary, że to tylko myśli natrętne, brak akceptacji. Mam tylko nadzieję że nie cofam się w swym zaburzeniu do tyłu.... Będę sobie powtarzać jak mantrę,że "dobre samopoczucie wróci"
trzymajcie kciuki :roll:

-- 13 lipca 2015, o 15:27 --
Chciałam dodać,że trochę mam wrażenie ,że ja powoli czuję że to tylko natręty i nic mi nie groźi ale mój organizm tak reaguje,czuje jakbym nie miała wpływu na tę jego reakcję. Rozumem to zaczynam ogarniać ale emocje jakby swoje. Nie potrafię ich uspokoić. Może potrzeba duuużo czasu żeby moje emocje się przestawiły po wieloletnim zaburzeniu.
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

13 lipca 2015, o 15:53

kasiaaaaka pisze:U mnie mój tata o tyle dobrze, że odkąd pamiętam zawsze ćwiczył, biegał, jeździł na rowerze, chodził na boks. Ogólnie dbał o siebie i do tej pory dba. Kiedyś palił, ale przestał. Alkohol też sporadycznie. Dobrze się odżywia. Tylko że ja nie potrafie sobie tłumaczyć tego w ten sposób, że na pewno nie będzie mu nic bo zawsze dbał o siebie, i przede wszystkim dużo się ruszał co chroni od wszelkich zawałów udarów i innych chróbsk, bo zaraz lękowe myśli wracają "a jeśli jednak coś się stanie" itp.
Bo takie tłumaczenie jest bezsensu jeśli chodzi o zmiane postrzegania samego życia i dlatego nie daje to spokoju wewnętrznego, bo nie da rady stwierdzić na 100 %, ze nigdy nikomu nic się nie stanie.
Napisze co to samo co koleżance w innym temacie:

Niestety nie da się przewidywać życia. Tu może pomóc obranie sobie jakiejś życiowej filozofii.
Mnie np dużo dało przyjęcie do wiadomości, że wszystko dookoła dosłownie to jest kosmiczny przemiał. Ludzie, zwierzęta a nawet planety czasem umierają ale także się rodzą. Dumanie nad tym nie ma w sumie celu bo to tak po prostu jest.
Natomiast super w tym jest, że możemy dumać nad tym jak może toczyć się nasze życie, możemy podejmować ważne lub mniej ważne decyzje, mamy wolną wolę i generalnie to jest jakiś właśnie sens życia.
Tego co nieuniknione nie zmienisz, ale lęk przed tym można zignorować w sposób taki, że życie i czas, który jeszcze mamy może być wazniejszy od strachu. Kwestia obrania wazniejszego priorytetu.
Dla mnie było kwestią obranie najważniejszego priorytetu i tak się na to uparłem, na nowe spojrzenie na dramaty ludzkie i ogólnie swoje ewentualne.
Postawa na życie jest moim zdaniem bardzo ważna w wypadku gdy nasze usposobienie patrzenia na świat jest lękowe/strachliwe.
betii pisze:Hej kochani

Ja nadal się kiepsko czuję po tej wczorajszej wiadomości, a było już fajnie. Widać do odburzenia jeszcze sporo brakuje. Totalny brak dystansu........Muszę się dziś jeszcze wyżalić bo kto jak nie wy zrozumiecie. Rano wstałam "dziwna". Obudziłam się troche wcześniej niż zwykle a raczej sen mam bardzo dobry. W nocy kotłowała mi się cały czas jedna myśl i cały czas się skupiałam na tym co się stało u mnie na wsi. Fale gorąca łącznie z prawie zwymiotowaniem. Ja tak mam podczas nerwicy, że jak jestem bardzo "zakręcona" to mi niedobrze i czasem mi się zdarzy zwymiotować. Pochwalę się ,że we środe zaczynam urlop i długo wyczekiwane wakacje. Lecimy z mężem i dzieckiem do Włoch a tu zaczęłam się kiepsko czuć. Chcę się tym cieszyć. Nie pozwolę sobie zepsuć wakacji ale nie ukrywam że trochę sie boję jak to będzie.
Pragnę się uwolnić od tego zaburzenia a kręcę się w kółko. Brak wiary, że to tylko myśli natrętne, brak akceptacji. Mam tylko nadzieję że nie cofam się w swym zaburzeniu do tyłu.... Będę sobie powtarzać jak mantrę,że "dobre samopoczucie wróci"
trzymajcie kciuki :roll:

-- 13 lipca 2015, o 15:27 --
Chciałam dodać,że trochę mam wrażenie ,że ja powoli czuję że to tylko natręty i nic mi nie groźi ale mój organizm tak reaguje,czuje jakbym nie miała wpływu na tę jego reakcję. Rozumem to zaczynam ogarniać ale emocje jakby swoje. Nie potrafię ich uspokoić. Może potrzeba duuużo czasu żeby moje emocje się przestawiły po wieloletnim zaburzeniu.
Oczywiście, że potrzeba czasu, reakcja emocjonalna to jest nawyk, emocje lecą często już zaprogramowane. bez wiedzy o tym i reakcji, która czesto ma być co ciekawe brakiem reakcji one by sobie tak już latały zawsze, w te jedną stronę - strachu, pesymizmu, obaw i lęku.
Kiedy jednak dajemy sobie doświadczać mimo tych emocji życia, jakiś wydarzeń to te reakcje się przytepiają.

Tyle czasu masz zaburzenie, dobrze wiesz, że w zaburzeniu człowiek się tak naprawdę jakos specjalnie nie cofa ;) Człowiek w zaburzeniu po prostu trwa. Znasz to już, więc po co ten strach przed gorszym samopoczuciem? ;)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
betii
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 995
Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45

13 lipca 2015, o 16:06

Tak Victor może ja to dobrze wiem ale od czasu do czasu każdy nerwicowiec potrzebuje potwierdzenia tego od jakiegoś guru np. Ciebie. To jest komplement. :D
Wiem też że uspokajaniem się nie da odburzyć...
Ja i tak w ogóle wszystko zawdzięczam wam tu na forum , To że w ogóle zaczęłam z tym wszystkim walczyć i wszystkiego się dowiedziałam. Szkoda, że na początku mojego zaburzenia nie miałam za bardzo dostępu do neta (dobrych kilka lat temu) i do tego forum. Może to wszystko nie poszłoby tak daleko. Teraz trzeba odcierpieć swoje.
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Awatar użytkownika
munka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 581
Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06

13 lipca 2015, o 16:11

betii, po prostu troche sobie odpusc, w sensie robisz sobie straszna presje, ze "juz , natychmiast musisz sie czuc ok'...niestety..wychodzenie z tego to proces, ktory wymaga cierpliwosci i wyrozumialosci dla siebie...pozwol sobie na to, ze jeszcze jakis czas bedziesz czuc sie gorzej...prawda jest taka, ze odprezenie przychodzi wtedy kiedy najmniej probujemy z tym walczyc (akcpetacja:))
betii
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 995
Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45

13 lipca 2015, o 16:17

Dzięki munka wezmę tą Twoja rade ze sobą na wakacje. Niech będzie co ma być. Wiem, że presja jest nie dobra ale człowiek jak siedzi w tym świństwie kilka lat to bardzo pragnie już wolności i oddał by wszystko żeby wreszcie mieć z tym spokój
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

13 lipca 2015, o 16:18

Jasna sprawa, bo chociaż rzeczywiście ciągłym uspokajaniem się i tylko tym wyjśc tak do końca z impasu lękowego moim zdaniem nie można, to nie oznacza też, że nie można mieć gorszego samopoczucia, dnia czy nawet tygodnia.
I można smiało wtedy zwrócić się do kogoś. To nic złego, nie można być też dla siebie zbyt ostrym.
Ja też miałem takie okresy, momenty i to nie jeden i wtedy akurat otwierałem swoje wszelkie notki (prawie jak księgi :D ) dotyczące lęku i dd i czytałem po raz miliardowy i się prostowałem :)
Więc o ile nie robi się to za każdym razem przy każdym objawie, myśli to nie ma co się tym dołować.

I to jest też to co munka napisała, im mniej z tym walki tym lepsze wyniki.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
zaburzony86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 193
Rejestracja: 2 maja 2015, o 22:07

13 lipca 2015, o 20:44

A u mnie ciągła ewolucja lęku. Początkowo bałem się, że zemdleję. Chodziłem po ścianach. Nogi mi się trzęsły i składały. Zataczałem się. Teraz nie boję się, że zemdleję, ani niczego innego. Niczego KONKRETNEGO. Po prostu określone sytuacje i miejsca wywołują we mnie lęk niezidentyfikowany. Przed niczym konkretnym. Po prostu lęk. Fatalistyczne myślenie. "Na pewno się nie uda". Mogę zrobić rundkę po ulicach dookoła mojego domu i jest ok. Ale przejdę ulicę dalej, wejdę do parku (naprawdę małego parku, gdzie wchodząc widzę wyjście, żadna tam gęstwina ;) ) i koniec - nie wiem co się dookoła dzieje, wszystko jest dziwaczne a ja chcę uciekać. Podobnie jest z innymi sytuacjami. Po prostu mnie dopada ta dziwność i koniec. Już nie lęk. Nie szybki puls. Nie to jest moim problemem. Tylko dziwność. Napady dziwności. Czasem trwają sekundę a czasem kilkanaście minut nie wiem co się dzieje. Mam lęk przed dziwnością.

Nie radzę sobie z tą dziwnością.
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

13 lipca 2015, o 20:59

zaburzony86 pisze:Napady dziwności. Czasem trwają sekundę a czasem kilkanaście minut nie wiem co się dzieje. Mam lęk przed dziwnością.

Nie radzę sobie z tą dziwnością.
Nie próbuj kontrolować dziwności- zaobserwuj kiedy się pojawia, pomyśl czy może Ci coś zrobić? Czy przypadkiem dziwność nie jest po prostu niezrozumiała i niepokojąca zwyczajnie przez swoją obcość? Może da się ją trochę oswoić. ;)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
zaburzony86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 193
Rejestracja: 2 maja 2015, o 22:07

13 lipca 2015, o 21:02

Ale ja wiem, że ona mi nic nie zrobi. Ale właśnie ta obcość mnie przeraża. Sytuacje najnormalniejsze na świecie, takie w których byłem już dziesiątki jak nie setki razy i nagle bach. Niby to samo co zawsze ale jakby inne. I za nic nie można źródła tej inności ustalić. Ech...

Jak to oswoić? Poza zajęciem się czymkolwiek aż przejdzie czyli przeczekaniem.
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

13 lipca 2015, o 21:17

Przestawieniem się z trybu bycia po uszy w tej dziwności i przerażeniu , w eksperymentowanie- obserwowanie, że rzeczywiście nic się nie dzieje. Uznanie- ok czuję teraz dziwność, ona jest ze mną, może czuję ją w sobie, może wokół siebie, ale ona jest tymczasowa, jest efektem zaburzenia, subiektywną percepcją. Musisz to zrozumieć na poziomie emocjonalnym, bo logicznie oczywiście wiesz już teraz, że nic Ci nie może zrobić. A mimo to Cię przeraża (na poziomie emocjonalnym).
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
zaburzony86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 193
Rejestracja: 2 maja 2015, o 22:07

13 lipca 2015, o 21:29

Nie umiem :( nie wiem jak to zrobić.
ODPOWIEDZ