Witajcie. Będzie to mój pierwszy post na forum, dlatego po trosze opiszę moją sytuację
Mam 26 lat, jednorazowe przebłyski nerwicy zaczęły się jakieś 14 lat temu (budzenie na bezdechu), później w gimnazjum nerwica żołądka, około 8 lat temu jednorazowo nagłe przyspieszenie pulsu, obawa o serce, które następnego dnia zakończyło się badaniem EKG, które nie wykazało nieprawidłowości.
W lutym zeszłego roku podczas jazdy samochodem z kolegą dostałem ataku paniki. Było to uczucie promieniowania bólu(?) od serca na ręce, drętwienie, etc. Myślałem oczywiście, że to zawał. Od razu udałem się do szpitala, gdzie stwierdzono hiperwentylacje. Po pobycie 3 godzinnym wypisano mnie do domu.
9go marca trafiłem na filmik reklamującej się na forum Igi Borkowskiej - wtedy zdałem sobie sprawę co mi dolega.
Od czerwca objawy niepokoju, lęku, pojawiały się coraz częściej. Wpadłem też wtedy w depresję, zacząłem unikać kontaktów ze znajomymi, nie odzywałem się.
Od września zaczęły się coraz mocniejsze ataki paniki, szczególnie gdy było ciemno, lub w korkach (byłem kierowcą ciężarówki).
Każdego wieczoru piłem 3-4 piwa, aby mieć dobry sen.
Dodam, że moje małżeństwo w międzyczasie ulegało rozpadowi, stąd na pewno stres zaczął rosnąć.
W listopadzie przyjechałem do Polski na urlop (ponieważ pracowałem za granicą). Byłem tutaj 2 tygodnie, podczas których prawie nie wychodziłem z domu, gdyż lęk się potęgował. Udałem się wtedy na pierwszą wizytę u psycholog. Ta skierowała mnie do psychiatry, abym zaczął przyjmować leki. Lekarz przepisał zoloft, którego nie zacząłem brać. Rozpocząłem "terapie" wyciągiem z dziurawca i tabletkami uspokajającymi. W niektóre dni czułem się dobrze, ale większość była tych złych.
Wróciłem za granicę, kontynuowałem picie dziurawca i brałem uspokajacze, chodziłem do pracy. Jednak lęk nasilał się jeszcze bardziej co nie pozwalało mi już normalnie funkcjonować. Zacząłem poszukiwania ośrodków leczących nerwice. Lęk panował coraz wyraźniej, a ja traciłem siłę i nadzieję. W końcu pod koniec listopada nie poszedłem pierwszy raz do pracy. Tego samego dnia napisałem do szefa maila z wyjaśnieniem mojego stanu i że po prostu nie daje rady funkcjonować, a gdzie dopiero pracować. Szef dał mi wolne do 22 grudnia, abym udał się do ośrodka w Polsce i zaczął leczenie.
Tak też zrobiłem i wybrałem się do jednego z ośrodków. Pierwszy raz miałem styczność z terapią grupową, w której czułem się w miarę dobrze.
Jednak ilość osób w grupie nie pozwalała na wyrzuceniu swoich problemów każdemu. Konsultacje indywidualne z psycholog, psychiatrą trwały 10 - 15min, a lekarz prowadzący ośrodek nastawiony jest na leczenie farmakologiczne. Przepisano mi 3 różne antydepresanty do brania w ciągu dnia. Przełamałem się tylko do wzięcia zoloft'u pewnego ranka, a czułem się po nim źle (biegunka, odrealnienie). Następnego dnia wypisałem się z ośrodka i wróciłem do domu. Rozpocząłem terapię behawioralno-poznawczą w moim mieście, a oprócz tego wiele czasu spędzałem na oglądaniu szkoleń z zakresu rozwoju osobistego i motywacji. Wtedy można powiedzieć że powoli zacząłem "walczyć" z nerwicą.
Jak wspomniałem wcześniej miałem wrócić do pracy 22 grudnia i święta spędzić samemu za granicą. Oczywiście, że nie pojechałem i straciłem prace, lecz w ogóle nie miało to dla mnie znaczenia, gdyż jedyne czego chciałem to zacząć żyć tak jak dawniej.
Do świąt odbyłem może 2 - 3 spotkania na terapii behawioralno-poznawczej, zacząłem wprowadzać techniki relaksacji, zacząłem dowiadywać się skąd mój lęk się bierze. To jak wiecie nie spodobało się mojej nerwicy i w okresie świąt - sylwestra, zaczęła atakować z niespotykaną wcześniej siłą. Przybiła mnie do łóżka, zacząłem coraz więcej pić, nie jadłem prawie nic, zaczęły się wymioty z nerwów, czułem że zwariuję, myślałem że jestem opętany. Lecz cały czas, nawet gdy byłem bardzo odrealniony, ćwiczyłem relaksację, wprowadzałem techniki z metody 1000 kroków, rozmawiałem z moją nerwicą, dawałem jej czas na zrobienie mi czegoś złego. Zacząłem wychodzić na siłę z domu, jechałem do marketu po byle co żeby się z nią zmierzyć i pokazać jej że nic nie jest w stanie mi zrobić, robiłem wiele afirmacji że to ja kieruje swoimi myślami a nie nerwica. Zacząłem chodzić na basen, choć ciągle w stanie mocnych lęków, które tuż przed drzwiami kazały mi zawrócić. I tak toczyłem tę batalię choć efektów niestety nie było. Mimo to wiedziałem, że proces zdrowienia będzie trwał może kilka miesięcy, może kilka lat, ale w końcu się uda wrócić do normalności.
Miałem dużo motywacji, choć mało efektów. W tym okresie poświątecznym zacząłem czytać książki: Przebudzenie, Proś a będzie ci dane, Możesz uzdrowić swoje życie, które wniosły również wiele pozytywnej energii.
Sylwester był ciężki, jak i kac dzień później. Ciężko było psychicznie, znowu miałem demoniczne wizje opętania. Ale przejdźmy dalej.
2 stycznia wracając z przejażdżki rowerowej, kupiłem sobie jak zwykle czteropak piwa, którego jednak, nie jak zwykle, nie otworzyłem.
Była to ciężka noc, której prawie nie przespałem. Miałem ataki nerwicy, którymi zacząłem się delektować. Cały czas podczas zasypiania powtarzałem sobie, że jeśli uda mi się zasnąć bez alkoholu od chyba pół roku, to będzie to ogromny sukces i pokaże swojej podświadomości kto tu panuje

No i udało się, zacząłem spać coraz lepiej i dziś mija 20 dzień bez alkoholu, a nie palę, bo o tym nie wspomniałem, około 26 dni.
Moje życie praktycznie wróciło do normalności. Zacząłem chodzić na siłownię, trochę byłem przeziębiony więc czasowo zostawiłem basen i rower. Ale generalnie to ja panuje nad swoim życiem. Nerwica przejawia się jeszcze w napięciach, ale robię wszystko na co mam ochotę.
Niedawno musiałem jechać do specjalistycznego mechanika oddalonego o 180km od mojego domu i oczywiście nerwica się odzywała, ale ja nauczyłem się nie nakręcać swojego lęku.
I tak właśnie w tym momencie jest, że potrafię nie nakręcać lęku, ale głupie myśli jeszcze zostały. Wiem, że tego ciężko się jest pozbyć, że wymaga to czasu.
Dlatego też zdecydowałem się na napisanie w tym dziale, bo dziś mam ten gorszy dzień, choć w zasadzie podczas pisania posta napięcie zniknęło
Ale mimo wszystko chyba będę tu częściej zaglądał, bo po tym moim przywróceniu normalnego trybu życia zapuściłem się z ćwiczeniami z relaksacji i metody 1000 kroków. Choć staram się dalej czytać mądre książki, to też zacząłem się opuszczać.
Dlatego moi mili proszę o wsparcie i motywacje
Miało być po trosze a wyszło mi wiele zdań. Dlatego jeśli nie pasuje to tutaj, proszę administrację o wydzielenie do odpowiedniego działu.
Pozdrawiam, Mateusz
