


Pozdrawiam
Z jednej strony małymi kroczkami, ale z drugiej wiecie co mi dziewczyny pomogło: "powiedziałam lękowi kategoryczne NIE". Stwierdziłam, że z nim nie ma kompromisów. I zaczęłam żyć normalnym życiem, bez forum I ciągłego myślenia o tym (a myślałam, bo się ciągle tego bałam - klasyczny lęk przed lękiem). Po prostu robiłam tysiąc innych rzeczy, które normalnie robię I przestałam tym żyć. Jak włącza mi się lęk to go pierdzielę, dosłownie. Po prostu z nim nie ma negocjacji dziewczyny. Koniec I kropka. Musicie się zaprzeć. Zmienić wreszcie tor myślenia, który póki co biegnie tylko jedną ścieżką, bo to jest autostrada. A jest to autostrada, bo codziennie dokładacie do piecakatarynka pisze:Tak Tove do przodu małymi kroczkami.Ja siedze dzis z kolegą lękiem i trudno,trzeba przeczekać.Strach przed natretem s tez sie pojawil u mnie na chwile niestety,musimy sie trzymać i juz. Ty Tove nie dawaj sie,jestes silna babka:)
Mija, tylko potrzeba na to CZASU I zrozumienia dla mechanizmuTove pisze:U mnie dokladnie tak to wygladalo. Najpierw pojedyncze mysli pozniej skumulowane. Najpierw jeden temat pozniej inny- zastepczy. Pozniej mix rodzaji i czestotliwosci. Jezeli na sile probujesz nie myslec o natretach to one wracaja z zdwojona sila. Nie probuj nie myslec o nich bo to nic ci nie da. Zaakceptuj ze sa i zyj zyciem codziennym. Mi to pomaga:-) meczy mnie czasem strasznie ale what to do? Wierze, ze kiedys to minie niezauwazone.