16 letni man.
Mam ochotę opowiedzieć wam swoja historie, mam nadzieje ze z chęcią przeczytacie bo nie bedzie ona dluga

A wiec wszystko zaczęlo się po przedawkowaniu zielska, od tego czasu minęło 5/6 miesięcy, a mi się wydaję że coś się w moim życiu zmieniło.
Wcześniej byłem normalnie funkcjonującym, żyjącym nastolatkiem (i myślę że nadal tak jest!), po zapaleniu dostałem mega tripu, coś okropnego w pewnym momencie pomyślałem, że to coś wpłynęło na mnie tak, że zachorowałem psychicznie, odpłynąłem na parę godzin, po powrocie do domu położyłem się od razu do łóżka z ciągłą "fazą", bitwą myśli w środku, parę godzin po tym było w porządku. Parę dni po tym wszystko wróciło do normy. Następnie wraz z zaczynającym się nowym tygodniem w szkole dostałem silnego ataku paniki(wtedy nie wiedziałem co to jest), przestraszyłem się, że "faza" wraca, pierwsza myśl ucieczka do domu. Po minucie przestało, usiedziałem w ławce

. Parę lekcji po tej znowu się to powtórzyło już z mniejszym nasileniem, wtedy zaczął się OGROMNY stres, non-stop, lecz dawałem radę. Pierwsze co zrobiłem po powrocie do domu, to wyczytywanie o co z tym wszystkim chodzi, bez błędu wydaje mi się trafione pierwsze wyszukiwania, a mianowicie nerwica lękowa. Stres towarzyszył mojemu życiu potem ciągle, zaczęły się wymyślania chorób: choroba Alzheimera, rak, schiza, psychoza, utrata pamięci, all.in.one można by powiedzieć

. I tak zacząłem pewnie doświadczać tzw. derealizacji, wszystko było odrealnione, chodziłem ciągle tymi samymi drogami do szkoły, a one jakieś takie inne aż w końcu doczekałem się jakiegoś epizodu "nie myślenia o tym" i miałem okres spokoju. I znowu z czasem przychodził stres, i to błędne koło. Nie mogę sobie przypomnieć jak żyłem przed tymi nerwicami, depresjami. Humor oczywiście też do bani, jak to bywa, kompletny dołek, miałem wrażenie, że tracę świadomość, pamięć. Myślę o czymś, próbuje sobie przypomnieć coś co miało miejsce, gdy mi się to nie udaje włącza się stres i znowu, i znowu to samo, że niby tracę pamięć. Ostatnio głowę zatruwa mi myśl, a co jeśli świat jest nie realny, a to wszystko wokół mnie to jakiś teatr. Oczywiście udaje mi się o tym nie myśleć przy znajomych, zapominam o tym, ale to mnie strasznie przeraża robię coś, i myśl "fak przecież to może być nie prawdziwe, po co ja to robię". Oczywiście wiem, że to tylko moje myśli, ale powstaje pewien nieszczęsny WKURWIAJĄCY dylemat (a co jeśli to jest fikcja). Płaczliwość ostatniego czasu też mnie nawiedza, jakaś deprecha chyba. A i jeszcze nie byłem u psychologa, ale wyczytałem tak duuużo, że chyba moje dowody są nie zbite, ale muszę się udać, i poleczyć to trochę, bo ciągle żyłem
z myślą że to przejdzie. A i chciałbym dodać, że napadów paniki nie miałem już spooooro czasu, ale wszystkie inne świństwa są.
Wesprzyjcie na duchu ludziska
