Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Taki sobie ja ;)

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
paprys91
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 126
Rejestracja: 5 lutego 2012, o 11:50

26 lutego 2012, o 23:08

ja tam nie czytam, a nawet jak przeczytam to jakos czesto mnie to juz nie rusza zbytnio... juz teraz czesto jakos objawami sie raczej nie nakrecam, tak mi to wszystko zobojetnialo jakos (czasem sie zdarzy nakrecic) apatii takiej dostalem ze doslownie wyj***ane czasami tak mam na te choroby.
Najgorsze sa te zmiany emocji co jakis czas... wtedy czuje sie kompletnie inaczej, kazda zmiana, tak jak pisali poprzednicy, daje nowe obawy. Mialem kilka razy tak, ze bylo to samo przez 2-3 tygodnie, czulem sie tak samo beznadziejnie, ochlanialem od tego, "przyzwyczajalem sie" i zaczynalem juz nauke, juz mialem trop pewien, a tu jak mnie kur** nie wezmie, znowu hustawka, zmiana emocji, percepcji, odrealnienia, postrzegania, myslenia, itp i kolejna zalamka i nie moglem sie uczyc znowu przez 2 tygodnie dopoki sie nie przyzwyczailem do nowego stanu... ile mozna?! Mam wrazenie ze coraz mniejsza empatia mi sie robi, bo coraz ciezej jest mi odczuc intencje i takie "wewnetrzne" emocje innych osob :( niewiem, czy miales tak Viktor?
Ostatnio zmieniony 26 lutego 2012, o 23:17 przez paprys91, łącznie zmieniany 2 razy.
F41.1
F41.2
F48.1
qweasdzxc
Gość

26 lutego 2012, o 23:13

Ale naprawdę poczytałem i ponoć po marihuanie mogą być takie jazdy, nie wiem po powrocie idę do psychologa/psychiatry przecież w końcu trzeba mnie zbadać, to co ja tu określam nerwicą/schizofrenią to tylko moje przypuszczenia także wiece.
Awatar użytkownika
paprys91
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 126
Rejestracja: 5 lutego 2012, o 11:50

26 lutego 2012, o 23:31

fakt Viktor, ciezko jest mi uwierzyc w to co napisales, wiem ze pewnie masz racje, mam do Ciebie duzy szacunek i podziwiem Twoje osiagniecia, bo to czego dokonales graniczy z cudem! masz duze doswiadczenie i rozsadek podpowiada zeby sluchac tego co piszesz, ale sadze ze to poprostu kazdy z nas musi samodzielnie przez to przejsc zeby to zrozumiec. Rozum to ogarnia, ale emocje sie nie zmienia od tak.
Mialem wiele sytuacji w zyciu, czasem zwiazanych z zalamkami lekkimi i wtedy poprostu trzeba samemu zrozumiec te rzeczy. Przytocze taki blachy przyklad, jak 2 lata temu zaczelem srednia szkole, poziom mnie przerosl, wystraszylem sie niesamowicie, mowilem "ja pierdziele, nie dam rady, za trudne to wszystko, zamiast spelniac marzenia pewnie bede musial zakonczyc nauke, bo nie dam rady, bede zapierniczal na budowie do emerytury, no trudno, widocznie tak ma byc", bylem zalamany wtedy przez 3 czy 4 tygodnie, nie byl to taki koszmar jak teraz oczywiscie, bo nie mialem atakow paniki, lekow, D/D, nic z tych rzeczy, poprostu czulem ogromne rozczarowanie i smutek. Po 3-4 tygodniach zastanawiania sie i zalamki powiedzialem "dobra ku**a, dosc tego uzalania sie nad soba, bierzesz sie do roboty leniu pierd***y bo juz zygac sie chce". Zaczelem sie uczyc, nie wychodzilo na poczatku zbyt dobrze, ale wiedzialem ze odrazu nie przyjdzie. Po 2 miesiacach bylem 2gi w klasie w testach, po 3 miesiacach bylem najlepszy w klasie i jeden z lepszych w szkole, a kiedy przyszlo do egzaminow okazalo sie ze zdalem je miodzio, dostalem sie na wymarzone studia, wszystko ulozylo sie super (to byly najlepsze 2 lata mojego zycia chyba). Takze czasem poprostu trzeba samemu zrozumiec pewne zeczy, a jedyne co mozna i trzeba, to stosowac sie do rad innych, to pomaga na pewno.
Od wczoraj dopadla mnie jakas kosmiczna czapa, czuje sie wogole inaczej niz w tamtym tygodniu a nawet inaczej niz jeszcze 2-3 dni temu (tym razem zmiana jest duzo wieksza niz poprzednie, tamte byly subtelniejsze, czuje sie jakby mnie obrocilo o 180 stopni a kazda zmiana zdaje sie coraz gorsza) mam nadzieje ze to nie psychoza, bo co mi pozostalo? Tylko nadzieja... i terapia na ktora musze teraz czekac. No i nadzieja ze ktos ma/mial podobne emocjonalne "przejscia" ze jednego stanu w inny i z tego wyszedl/wychodzi :D
Teraz jak sam czytam to co napisalem, to nie ma to dla mnie ladu i skladu :D Mam ndzieje ze wiecie ocb :P

-- 26 lutego 2012, o 23:03 --
chcialbym na dobry poczatek chociaz, zeby ciagle czuc sie tak samo, nawet jezeli ma to nie byc przyjemne, zeby w koncu zlapac ten rytm siebie, bo ja tak co 2-3 tygodnie moj stan emocjonalny bedzie sie zmieniac i znowu bede sie odczuwal inaczej, to ja dziekuje serdecznie :) Od 2 miesiecy dzieje sie ta sama historia: jak tylko sie uspokoje, zaczynam juz dostrzegac strzempki swoich dawnych cech, to przychodzi ta zmiana (kazda wydaje sie oddalac mnie od siebie coraz bardziej) i cala zabawe zaczynam od nowa...
F41.1
F41.2
F48.1
marti
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 259
Rejestracja: 21 listopada 2011, o 11:54

27 lutego 2012, o 15:13

o własnie własnie paprys, ja mam podobnie, ta percepcja się ciągle zmienia, każda zmiana to jakiś nowy lęk. np. zdąże sie już przezwyczaić do dd, wpadam w określony rytm jakoś leci, i nagle coś sie staje i od nowa to samo.. psychoza to to raczej nie jest, aczkolwiek przydałby się jakiś post potwierdzający, że każda zmiana to masakra w dd. a co do tego, że lęk chce figurować to oczywiście przenośnia :) dlaczego jak mniej wiecej sobie ogarne to jak sie czuje, przezwyczaje sie to włąsnie po max.2 tyg znowu to sie zmienia i znowu sie boje, ze teraz jest tak a nie inaczej, i jakby na nowo sie przezwyczajać i tak co jakiś czas...
Awatar użytkownika
paprys91
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 126
Rejestracja: 5 lutego 2012, o 11:50

27 lutego 2012, o 15:58

dokladnie, mnie to ostro wyczerpuje, bo mam wrazenie jakbym coraz bardziej oddalal sie od dawnego "ja", coraz mniej poznaje samego siebie. Przestaje mi zalezec na studiach (co jeszcze 2 miesiace temu byloby nie do pomyslenia), uczucia robia sobie wolne, nie czuje juz takiej bliskosci nawet do wlasnej rodziny, to niesamowicie przerazajace, zawsze byli moim oparciem, najwazniejszymi osobami w zyciu, a teraz sie to zmienia! ;brr
Zaczynam miec wrazenie ze ja naprawde sie jakos staczam i popadne w jakies nalogi, alkoholizm, zniszcze sobie zycie, ze przestanie mnie wszystko obchodzic... gubie sie! Te obawy przychodza jedna po drugiej, nie ma spokoju. Uczucie jakby cale zycie wogole sie zmienilo jest okropne, nie dlatego ze sie w nim nie odnajde, ale dlatego ze moge stac sie zlym czlowiekiem, mniej wrazliwym, olewatorem, huliganem, taka patologia na maksa i ze nawet niezauwaze kiedy tak sie stanie. Moja psycho mowila ze jestem teraz w bardzo niestabilnym okresie zycia, gdzie zachodza duze zmiany, wchodze w doroslosc fizyczna i emocjonalna, itp ale boje sie ze nie tylko ja sam sobie nie dam rady utrzymac sie na wlasciwych, starych torach, ale ze nawet psycholodzy mi w tym nie beda w stanie pomoc. Moze rzeczywiscie te moje zaburzenia to nie nerwica (tak podejrzewala psycho), moze to takie bardzo chwiejne przezycia emocjonalne zwiazane z dorastaniem ale wywolane stresem... sam juz niewiem.
Zawsze mialem swoja opinie na temat swiata, przeszlosci, przyszlosci, takie swoje przemyslenia (np. ze kiedys, te 100-200 lat temu, ludzie zyli spokojniej a dzis wszystko biegnie bez chwili przerwy, ze swiat sie stacza w dol, ze dzis sa tylko klamstwa, falszywosc, brak honoru, itp.) teraz jakos nie ma to dla mnie sensu wogole, nie obchodzi mnie to jakos, nie dociera to do mnie.
Mialem swoje ulubione filmy, muzyke, hobby, sporty, zajecia, ksiazki, przedmioty, zainteresowania - wszystko zobojetnialo. Teraz staram sie od nich nie odwracac tylko dlatego ze wiem ze to wszystko lubilem, ale juz mnie tak nie interesuja.
F41.1
F41.2
F48.1
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

27 lutego 2012, o 16:27

Słuchajcie piszecie tutaj o psychozie, jakby wasze zmiany emocji, huśtawki mialy ją oznaczac czy też schizofrenię. Naprawde nie jest to psychoza, być może opisy na różnych stronach albo wikipedii, czy też chorych na forum o takich chorobach mówią takie rzeczy, ze faktycznie wydaje się to podobne ale stety nasze zaburzenia nie są podobne, mówię tutaj o zaburzeniach lękowych z dd a schizem.
Psychoza to jest oderwanie się od rzeczywistości, pełna gama urojen i omamów, głosy w głowie, słyszy się prawdziwe głosy w głowie, mój kumpel słyszął rozkazy w głowie, które kazały mu no idac chodnikiem klekac 5 razy co iles tam kroków i on to robił, cała mase miał takich objawów, miał prawdziwe urojenia, kiedyś nie wypuscił mnie z domu bo ubzdurał sobie, ze ja ide powiedzieć aby zabrali go do szpitala i siedziałem usrany i czekałem az jego mama otworzy od zewnątrz. To sa prawdziwe urojenia, to są prawdziwe oblicza psychozy, nie to co my mamy, psychoza i schizofrenia mają INNE OBJAWY.
To, ze czujecie się każdego dnia czy tam tygodnia inaczej to nie jest oznaka choroby psychicznej. Zresztą rzecz najnormalniejsza z normalnych w lęku jest taka, zeby co rusz zaskakiwać czymś nowym, proste przykłady z nerwicowych spraw to takie, ze np ktoś ma objawy ze strony serca, boi się zawału, szlocha, płacze, mija jakiś czas i w końcu ten objaw staje się tak czesty, ze jakoś się do tego człowiek przyzwyczaja, próbuje sobie radzić, lęk trochę jakby opada i nagle ni stąd ni zowąd, zmiana objawu! Już nie serce jest problemem a duszności.
Wasze przypadki huśtawek, jak to opisujecie to jest ten sam schemat, przyzwyczajacie się do czegoś i dlatego lęk atakuje inaczej, a do tego tak naprawdę nie mozna się zawsze czuć tak samo, bez dd też kazdy tydzień mógłbyć inny tylko nie zwracaliście na to uwagi. Teraz analiza to kwintesencja naszych żyć i stąd też takie sytuacje. My reagujemy lękiem na jakąkolwiek zmianę, JAKĄKOLWIEK ale będąc w tych stanach nie zdajemy sobie nawet sprawy jak bardzo reagujemy na kazde dziwne zachowanie się naszego samopoczucia czy też ciała oraz otoczenia.
Ja też w dd czułem się róznie, raz nie czułem ciała a raz nie poznawałem swojej jakby rodziny.Masa objawów i róznych odczuć, na tym polega silny lęk.
To co opisujecie to rzecz normalna, stety czy niestety, normalna w lęku i dd.
Co do uczuć paprys, to ja nie czułem w którymś momencie wcale uczuć, po prostu straciłem je całkowicie, nie czułem uczuć jakby do rodziny i nie mogłem sobie wyobrazić ich uczuc, cos takiego jak ty opisujesz.
W lęku i dd wszystko jest możliwe. Ale jedno jest pewnie nie traci sie świadomości całkiem, poczucia rzeczywistości naprawde, nie mówię tutaj o subiektywnym odczuwaniu, bo nierealnie itd czujemy się naprawdę, jednak my zdajemy sobie sprawę jaka jest godzina, jaki jest prawdziwy czas, oraz realnie zdajemy sobie sprawe gdzie jesteśmy. W psychozie naprawde tego się nie wie. NIE WIE a nie WYDAJE SIĘ, ze nie wie.
To jest duża róznica.
Kolega z myslami egzystencjalnymi, masz taki nick, że go nie pamietam :) mysli egzystencjalne jakie miałem, no było ich sporo, pamiętam , ze zaczeło się od tego, ze włączyła mi się rozkminka nad tym jak to jest możliwe, ze pies nie ma duszy a zyje, potem poleciało na to czym jest świadomość, jak to jest, ze ja moge ruszać ręką, nogą, jak to jest, ze ja coś widze i rozumiem to, jak to możliwe, że ja coś rozumiem, przerażało mnie, ze nie wiem co to jest świadomość.
Potem były mysli takie jak twoje, nie utozsamiałem się nawet ze sobą samym na forum, jak patrzyłem na swoje zdjęcia na forach to nie czułem siebie, jak czytałem innych posty to wydawało mi sie, ze to wymysleni userzy w mojej głowie i nic z tego nie jest prawdą.
Czasem miałem mysli, ze pewnie leze gdzieś w szpitalu psychiatrycznym a to wszystko co się dzieje to moja wyobraźnia.
Potem mysli dotyczace boga, śmierci, życia po smierci, i to nie były sobie takie tam rozmylsania, tylko natrętne myśli powodujące mase lęku, był okres, że chciałem spać całymi dniami byle nie myślec, bałem się myślec, bałem się patrzeć na swoje ciało bo nie było moje. Ogólnie bałem się zyć.
To takie główne mysli egzystencjalne jakie mnie meczyły ale było ich więcej, jak za bardzo wdałem się w analize tych mysli i dałem się im ponieść to wychodziła masakra myslowa. Nie dawaj się ponosic tym myśla, pojawiły się? ok. Niech bedą, niech płyna dalej a ty rób swoje, zajmuj się czymś, nie angażuj się w nie. Mnie jedynie na te mysli to pomogło, w końcu mineły całkiem, w sumie myśli mineły jako pierwsze.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
marti
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 259
Rejestracja: 21 listopada 2011, o 11:54

27 lutego 2012, o 17:32

Victor, za każdym razem po Twojej wypowiedzi moj nastrój rośnie w góre, nie ważne na jak długo, może i na chwile ale rośnie. I nawet to jest przykład jak pare zdań kogoś doświadczonego może wpłynać na nasze samopoczucie. Ja jeszcze zauważyłam ostatnio coś dotyczące snu. Jak miałam taką dd na maxa, że tylko siedziałam w domu to w śnie czułam się jakby normalnie. A teraz gdy walczę z dd, wychodzę mimo wszystko itd. to np w nocy, czy nawet w popołudniową drzemkę, jeśli coś mi się śni to odczuwam w snie ten lęk i tę całą dd. dziwnie w sumie, i potem sie budze i myśle uff, to tylko sen. cholerstwa jak odpuściło troche na realu to we śnie chce mnie dorwać. Mieliście tak ?
Awatar użytkownika
Sakra
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 25 lutego 2012, o 19:56

27 lutego 2012, o 19:32

Niestety ja ze snem mialam zawsze problem i mialam podobnie jak ty ze czulam sie zle podczas snu, jakbym myslala o calej tej nerwicy i miala objawy. po przebudzeniu sie potem czesto gorzej czulam jakis czas. Zdarza mi sie to jakos do teraz mysle ze za duzo o tym myslimy w ciagu dnia i w nocy nas to lapie.
marti
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 259
Rejestracja: 21 listopada 2011, o 11:54

27 lutego 2012, o 19:53

właśnie też mi się tak wydaje, przez dłuższy czas jak miałam totalna masakre, to po przebudzeniu po takim czymś faktycznie było gorzej, a jak teraz sie przebudzam to sobie myśle uff, że to sen. także jakiś progres jest. aczkolwiek lęki cały czas w środku gdzieś jeszcze siedzą i mam takie ni wte ni wewte. a u Ciebie jak to wygląda?
Awatar użytkownika
Sakra
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 25 lutego 2012, o 19:56

27 lutego 2012, o 20:04

Tak wogole to z nerwica pierwsza stycznosc mialam 5 lat temu, musze napisac cos o sobie wiecej i na pewno to zrobie ale musze sie za to zabrac ale teraz tak w skrocie to wtedy dostalam atakow paniki, potem ataki jakby sie wyciszyly i dostalam leku przez cale dnie, balam sie wychodzic z domu mialam na poczatku straszny problem z wychodzeniem gdzies na zewnatrz domu. Mialam tez dd choc bardziej derealizacje niz depersonalizacje choc ta druga tez sie przewijala. Brac zaz\czelam prochy lazilam po forach i przede wszystkim po lekarzach. Jakos po prawie roku wyszlam na prosta leki juz nie byly potrzebne, nastepny rok potem doszlam do pelni zdrowia, czulam sie wysmienicie, jedynie przez ten drugi rok mialam jeszcze ataki w nocy ale potem i to minelo. Minely prawie trzy lata i znowu troche ostatnio sie zle poczulam ale chyba zapomnialam po prostu jak to jest miec atak czy lek i sie wkrecilam ze mi to wraca. Teraz jak sobie pohasalam po forum poczytalam to mi sie przypomnialo i jakos sie wyciszylam choc nocami mam problemy obecnie ze strachem i takim niepokojem. Ale teraz nie narzekam to juz nie jest nerwica co kiedys kiedys to jest juz pryszcz. A ze snem to mam roznie bo jak dostane ataku w nocy to zle sie czuje potem ale sie szybko wyciszam juz teraz, ale jak mi sie sni strach to po obudzeniu czuje ulge. Zalezy od sytuacji po prostu
marti
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 259
Rejestracja: 21 listopada 2011, o 11:54

27 lutego 2012, o 20:24

ja pierwsze ataki pamiętam miałam w podstawówce, ale za bardzo nie wiedziałam o co chodzi, dopiero w gimnazjum pierwszy raz pojawił sie zjazd taki, że własnie z domu nie mogłam wychodzić, brałam leki jakoś sie unormowało i było ok, chociaż nieraz miewałąm jednorazowe ataki, teraz jestem w szkole średniej i od października mam nawrót, i to właśnie było tak, że zapomniałam już jak to jest mieć atak, nerwicę itd, bo po prostu przez dłuższy czas czułam się zupełnie normalnie, i w październiku zaczęłam się niepotrzebnie nakręcać i przez to mi się rozwinęło, a powinnam była sobie pomyśleć, że to tylko to , że już to znam. no ale niestety nakręciłam się, 2 miesiące siedziałam praktycznie w domu, teraz od nowego roku wróciłam do szkoły, jakoś to idzie chociaż bywa ciężko, bo dd ciągle towarzyszy, oczywiście w mniejszym stopniu ale jednak się tli.
Awatar użytkownika
paprys91
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 126
Rejestracja: 5 lutego 2012, o 11:50

27 lutego 2012, o 23:26

Viktor, naprawde super czyta sie Twoje rady, daja duzo nadzieji na przyszlosc i uspokaja mnie to, dzieki Ci wielkie i sorki ze ciagle tak zalewamy Cie pytaniami ;) mam nadzieje ze troche jeszcze z nami wytrzymasz hehehe :D
Ja to ogolnie mam takie pytanko, bo te odczucie o ktorym sobie teraz przypomnialem mam juz dluzszy czas - ogolnie to czuje sie jakbym mial taka zmniejszona swiadomosc, nie czuje dokladnie swojego organizmu, np. dzis wrocilem z silki i niezauwazylem ze jestem zmeczony, dopiero jak zaczelem ziewac to sobie to uswiadomilem, poczulem zmeczenie i bol w miesniach (albo w tamtym tygodniu na drugi dzien po silce az do wieczora nie zorientowalem sie ze mam zakwasy!). Bardzo duzo bodzcow mi umyka, albo uswiadamiam je po dluzszym czasie. To jest spowodowane spadkiem koncentracji czy wyplyceniem emocji/sciana emocjonalna? Ogolnie mnie to juz nie przeraza, nie mam z tego powodu lekow, juz sie takimi rzeczami nie nakrecam, poprostu mnie to zastanawia :) Zdarzaja mi sie tez podwyzszone stany napiecia, ale sa ledwo wyczuwalne, juz nie mam takiego "wylewu stresu", nie skrecam sie ze strachu... tylko zdarza sie jeszcze napinac miesnie brzucha i wtedy mam tylko gorszy humor+mniej energii i ochoty na wszystko.
Mam tez takie wrazenie jakby moje zmysly tez byly duzo plytsze, czuje smaki, czuje zapachy, slysze, widze, czuje, ale jakby tak wlasnie duzo plycej.
Domyslam sie ze to tez normalka przy zaburzeniach nerwicowo-depresyjnych :)
dzieki za odp!
F41.1
F41.2
F48.1
oskarone4
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 313
Rejestracja: 25 stycznia 2012, o 15:07

28 lutego 2012, o 00:32

Siema powiem krótko na temat , wiecie jak jest sam dużo pisałem na temat tych objawów . Po pierwsze : To że się przyzwyczajasz się do DD to nie jest to ze zanika krytycyzm , przecież ktoś komu odetną rękę nie będzie całe życie miał wrażenia że dalej ma rękę , przyzwyczai się , tak ? Druga sprawa : u mnie w wiosce jest schizofreniczka , i jej syn (ok.40 Lat) który też ją ma . Uwieżcie mi , ich zachowanie z kilometra śmierdzi czymś dziwnym: patrzą dziwnie , mówiąc o smutnych rzeczach śmieją się , ich wzrok błądzi , powtarzają się , powtarzają pod nosem to co powiedzili , pstrykają fotografie samolotów za pomocą zapalniczki , chodzą nago po wiosce , krzyczą że ktoś zgwałcił ich dzieci ( chociaż wcale takowych nie mają).Naprawde jest masa rzeczy u nich , których nie ma u nas a przedewszystkim my wiemy że czujemy się dziwnie , przypuszczamy że możemy zachowywać się dziwnie , natomiast oni prędzej powiedzą Ci że ty jestes chory psychicznie , niż oni sami . Sorry jeśli jest bez ładu i składu , ale byłem dziś w barze z kolegami i troche wypiłem ( był tam też ten schizofrenik , uwiezcie mi , My jesteśmy BAAAAAAAAARDZO normalni w porównaniu z nim).
qweasdzxc
Gość

2 marca 2012, o 19:39

Dzięki Viktor za posta, dręczą mnie te myśli, nawet jak czymś się zajmę zapomnę o nich na chwilkę, zaraz znowu sobie przypomnę o nich i jest klapa. Ostatnio towarzyszą mi one bardzo, bardzo często mimo, że przebywam ze znajomymi. Miałeś podobną myśl do mojej, że siedzisz w psychiatryku, a to twoja wyobraźnia kreuje postacie i wszystko co Cię otacza, ta myśl mnie właśnie wykańcza :cry:
Mam pytanie kiedy przeszły Ci te myśli, i przestały Cię zadręczać. Mam wrażenie, że to jest bardziej objaw Nerwicy Natręctw myślowych, lecz mogę się mylić, brałeś jakiś osobny lek tylko na te myśli?
A i jeszcze jedno, boję się że jest to objaw schizy, eh ciężko się żyje ostatnio...
Awatar użytkownika
Sakra
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 25 lutego 2012, o 19:56

2 marca 2012, o 20:58

qweasdzxc na wszystkie nerwice sa raczej jedne leki, nie bierze sie oddzielnych mozna jedynie laczyc antydepresanty z neuroleptykami i np benzodiazepinami itp
ale nie ma lekow na ataki natrectwa osobnych. a co do natrectw to czesto jest tak ze ma sie i natrectwa i ataki paniki i derealizacje, wiele razem, ja tak kiedys mialam choc mysli natretnych nie mialam takich jak Wy ale jednak mialam inne ale czasem podobne do Waszych
ODPOWIEDZ