
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Wątpisz co do swoich objawów? Dyskusja, opisy, wyjaśnianie.
- MaksiaKasia
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 248
- Rejestracja: 15 maja 2015, o 21:23
W życiu zemdlałam 3 razy. Raz w kościele jak miałam 7 lat chyba, drugi raz w szkole w dusznej sali (z 6 lat temu), a trzeci podczas nauki jazdy - tutaj nie zemdlałam, ale miałam już mroczki. Najbardziej przeraził mnie ten fakt w szkole. Był to czas, kiedy stawiałam czoła lękowi i ryzykowałam. Siedziałam na nauczaniu indywidualnym i miałam mroczki, było mi duszno, słabo, gorąco itp - standardowe objawy lęku pokrywające się z tymi przed omdleniem. Powiedziałam sobie ,,to tylko lęk, przetrwam". Obudziłam się z nogami w górze... Dlatego też teraz boję się, że nawet jak mi serio będzie słabo (przed omdleniem), to tego nie rozróżnię
(((((((((((

-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 2216
- Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00
No dobra to pomysl tak sobie . Ok wychodze i nawet jak zemdleje jest pelno ludzi w kolo ciebie i nic ci nie grozi nie ma moejsca na takie myslenie ze sie nie obudze . Nie mozesz za wszelka cene przekroczyc granicy lęku i ja cie rozumie sam tak mialem . Jak wydawalo minsie ze cos widze albo mam omamy albo cos blyslo czy cos tam biegalem i to sprawdzalem jak debil zeby sie uspokoic . I udawalo sie za kazdym razem napiecie mijalo ale za tym jednym zaczynalo sie nastepne i nastepne i to nie tak ma dzialac . Wkoncu powiedzialem sobie psiakostka z tym mam schize i w dupie to mam i wiesz co poczulem taka pewnosc w tym co powiedzialem i przestalem biegac i sprawdzac wszystko . A koniec koncow o dziwo juz mnie to nie meczy wiesz dlaczego zaryzykowalem postawilem sie lekowi . Powiedzialem sobie ok mam schize super i co dalej a dalej nic nie bylo przektoczylem ta granice . Czasem wracaja mi natrety tego typu ale to nie to co kiedys . Sumujac to faktycznie to dziala ale na to tez porrzeba czasu . Bo z3by wpoic w podswiafomosc taka sytuacje potrzeba czasu . Nie boje sie juz o tym rozmawiac moge doradzac na ile potrafie . A kiedys 2 miesiace wczesniej sralem po gaciach jak przyszlo mi lezec samemu w lozku i jak bylo ciemno . Bo odraxu mysli a ja im wiezylem tu jest to miejsce gdzie masz stanowczo zaryzykowac i powiedziec nie nerwico odpiernicz sie a jak masz cos mi zrobic to dawaj bo ja juz nie mam sily . I takie sytuacje beda dzialac .
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
- MaksiaKasia
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 248
- Rejestracja: 15 maja 2015, o 21:23
Zrobiłam dziś krok ku poszerzeniu granicy. Poszłam z narzeczonym na krótki spacer. Kiedy zaczęłam czuć się niekomfortowo (lęk), siedliśmy na ławce i odczekaliśmy jakieś 5 minut. Nie był to stan lęku na 10, ale tak 6-7. Wróciliśmy, bo nalegałam. Mimo tego, że do tej pory niezbyt często tak ,,daleko" spacerowałam, to czuję że to było jakoś tak słabo, mało i w ogóle czuję się beznadziejnie. Dziś mam wyjątkowo depresyjne myśli. Znowu dd. Odwołałam wizytę u terapeutki, czuję totalny bezsens, czuję się jak dziecko, które musi od nowa uczyć się wszystkiego. Czuję bezradność, załamanie, chce mi się płakać. Boję się, że to nigdy nie przejdzie. Że ja nie mam tyle siły, by ryzykować. Bo to ryzyko bardzo boli 

Żyję w klatce. Od lat. Chcę nauczyć się żyć na nowo...
-
- Gość
Kochana, czasem tak jest, ze boli. To tak, jakbysmy rane polewali woda utleniona. Popiecze, ale to po to aby sie zagoila. Potraktuj to tak samo. Dasz rade, postaraj siw uwierzyc w siebie. Czemu tak nie jest, czemu mialabys nie dac rady? Dasz.
- Maadziak
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 280
- Rejestracja: 23 lutego 2015, o 11:49
Kto nie ryzykuje, nie zyskuje. 
Jest smutno ciężko, ale pomyśl stało się coś super- zrobiłaś krok i on trochę niemiłych uczuć kosztował ale go zrobiłaś i nic się nie stało a może następnym razem się lepiej poczujesz. Możesz być z siebie dumna. Zmotywuj się tym

Jest smutno ciężko, ale pomyśl stało się coś super- zrobiłaś krok i on trochę niemiłych uczuć kosztował ale go zrobiłaś i nic się nie stało a może następnym razem się lepiej poczujesz. Możesz być z siebie dumna. Zmotywuj się tym

- MaksiaKasia
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 248
- Rejestracja: 15 maja 2015, o 21:23
Najbardziej męcząca jest dla mnie myśl, że czuję się jak małe dziecko. Dziecko, które uczy się wszystkiego od nowa (wychodzić na spacer, pod blok, do sklepu). Czuję się jak inwalida, jak noworodek z mózgiem 24-latki 
Jak sądzicie (jak już mnie trochę pocieszycie na temat mojego myślenia o sobie, jako o dziecku
) - czy powinnam codziennie robić takie same kroki (np. wychodzenie do sklepu codziennie, aż w końcu poczuję się dobrze), czy codziennie coś nowego - np. dziś ławka, jutro sklep, pojutrze park, hipermarket, itp

Jak sądzicie (jak już mnie trochę pocieszycie na temat mojego myślenia o sobie, jako o dziecku

Żyję w klatce. Od lat. Chcę nauczyć się żyć na nowo...
-
- Gość
Wg mnie zmieniac, bo jak wpadniesz w ciag dom sklep dom to potem dom kosciol dom bedzie okropny. A jak raz pojdziesz dom sklepbdom, potem dom kpsciol dom, potem dom park dom, to masz urozmaicone.
Wg mnie zamien to myslenie jak dziecko na cos pozytywnego. Noe tup noga jak mala dzoewczynka, lecz jak mala dziewczynka odkrywaj piekno tego swiata,
Wg mnie zamien to myslenie jak dziecko na cos pozytywnego. Noe tup noga jak mala dzoewczynka, lecz jak mala dziewczynka odkrywaj piekno tego swiata,
- MaksiaKasia
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 248
- Rejestracja: 15 maja 2015, o 21:23
Bardzo męczy mnie obecnie ta derealizacja. Bez niej, z samymi lękami byłoby prościej. Teraz jednak czuję się fatalnie, podważając to, że istnieje internet i że z Wami rozmawiam. To okropne 

Żyję w klatce. Od lat. Chcę nauczyć się żyć na nowo...
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Maksia no niestety widać, ze musi minąc troszkę czasu zanim oswoisz ten strach przed tymi typowymi objawami stanów odrealnienia. Czasem objawy musza sie wyszaleć i musimy trochę pocierpieć aby je poznać i aby do świadomości zaczeło docierać - Mam tylko stany dd, one mijają bo one są wbrew pozorom czeste i innym mijają jak przestają się ich bać a nastepnie dzięki temu coraz mniejszą uwagę nadawać.
Podważanie istnienia nawet własnych wpisów na forum a takze innych userów to typowe odrealnienie, które zresztą sam kiedyś miałem także
Podważanie istnienia nawet własnych wpisów na forum a takze innych userów to typowe odrealnienie, które zresztą sam kiedyś miałem także

Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
- Kamień
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1458
- Rejestracja: 24 września 2013, o 14:47
Nie martw się KasiuMaksiaKasia pisze:Bardzo męczy mnie obecnie ta derealizacja. Bez niej, z samymi lękami byłoby prościej. Teraz jednak czuję się fatalnie, podważając to, że istnieje internet i że z Wami rozmawiam. To okropne

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 20
- Rejestracja: 20 marca 2015, o 19:57
Chlopaki maja racje
Sama mam to podwazanie wszystkiego dookola, samego forum takze, nie dosc ze jak wstawilam avatar to mialam obcosc co do swojego zdjecia to jeszcz podwazalam realnosc rozmow z innymi i ich postow.
Normalka w tym stanie

Normalka w tym stanie

-
- Gość
Ja tez czasem mam takie uderzenie 'jestem jedynm czlowiekiem to gra wszystko co ludzie pisza/mowia wytwarzam ja pod wplywem niewiadomoczego i jest to tylko moja wyobraznia' 

- MaksiaKasia
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 248
- Rejestracja: 15 maja 2015, o 21:23
Rozmawiam właśnie z narzeczonym i to co mówię jest jakieś nierealne. Boję się sama siebie, swoich odczuć, uczuć. Mam wrażenie, że przestaję być człowiekiem, mam znieczulicę na emocje, czuję tylko fizyczne objawy, wszędzie widzę przerażenie, gdziekolwiek spojrzę. Już nie pamiętam jak to jest normalnie funkcjonować. Chce mi się spać, nie myślę nawet o tym, żeby coś robić, bo to wszystko jest straszne.
Czy taka silna dd (mam to kilkanaście lat, więc wiem że w tym przypadku jest silna) przejdzie? I czy może być związana ze stresami, jakie miałam przez kilka ostatnich dni? Może to być ,,wywalenie korków" w moim umyśle po czasie i odreagowanie? Jak to przetrwać?
Mnie się generalnie na noc pogarsza, jak tylko się robi tak ponuro 
Czy taka silna dd (mam to kilkanaście lat, więc wiem że w tym przypadku jest silna) przejdzie? I czy może być związana ze stresami, jakie miałam przez kilka ostatnich dni? Może to być ,,wywalenie korków" w moim umyśle po czasie i odreagowanie? Jak to przetrwać?


Żyję w klatce. Od lat. Chcę nauczyć się żyć na nowo...
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Może być oczywiście związana ze stresami ale kochana ty w pierwszym poście napisałaś, że masz zaburzenia lękowe od 11 lat. Nie oznacza to, ze nie da się z nich wyjsć, ale zapodałaś tam litanię całą leków jakie brałas ale czy chodziłaś na terapię?
Do tego Kasia nauczyłaś się przez 11 lat zawierzać zaburzonym emocjom, taka prawda, ze ciągle na objawy lęku panikujesz, boisz się ich i to samo ma miejsce teraz z DD.
Dlatego odnosisz się do nich zupelnie tak jakbyś zaburzenie miała tydzień.
Przetrwać trzeba to tak, że trzeba po prostu zaakceptowac fakt, ze odrealnienie daje takie objawy i jeśli nie będziemy stale panikowali przy tym, ze czujemy się obco i sobie czegoś wkręcali to wtedy to sobie pójdzie.
Podejrzewam, ze własnie tej umiejętności przez te wszystkie lata z lękami ci zabrakło i dlatego się to tak za tobą ciągnie.
Do tego Kasia nauczyłaś się przez 11 lat zawierzać zaburzonym emocjom, taka prawda, ze ciągle na objawy lęku panikujesz, boisz się ich i to samo ma miejsce teraz z DD.
Dlatego odnosisz się do nich zupelnie tak jakbyś zaburzenie miała tydzień.
Przetrwać trzeba to tak, że trzeba po prostu zaakceptowac fakt, ze odrealnienie daje takie objawy i jeśli nie będziemy stale panikowali przy tym, ze czujemy się obco i sobie czegoś wkręcali to wtedy to sobie pójdzie.
Podejrzewam, ze własnie tej umiejętności przez te wszystkie lata z lękami ci zabrakło i dlatego się to tak za tobą ciągnie.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
- MaksiaKasia
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 248
- Rejestracja: 15 maja 2015, o 21:23
Zaczynałam pracę z kilkoma (kilkunastoma) terapeutami. Maksymalnie chodziłam pół roku. Nikt nie uczył mnie oddychania, radzenia sobie z lękiem itp. Nigdy mi to nie pomagało jakoś. Nawet moja psychiatra (jedna z siedmiu
) powiedziała, że jestem typem, który najlepiej poradzi sobie sam. Jak mi kiedyś terapeutka powiedziała że się ,,onanizuję słowem derealka" to myslałam że ją *****. Teraz chodziłam przez 4 spotkania do takiej jednej babeczki - nauczyła mnie oddychać w kwadracie (4-4-4-4) i coś tam pisałyśmy. Jest ok. Przerwałam na 3 miesiące, teraz jest masakra a ja dziś odwołałam wizytę u niej, bo stwierdziłam po przeczytaniu artykułów z forum, że tak naprawdę sama muszę sobie pomóc, a terapeuta nic mi nie pomoże - nie wie więcej, niż Wy, ani więcej, niż w książce jest napisane.
Fakt, przez lata tkwię w tym syfie. Przez ostatnie 2 lata nie działałam prawie nic żeby z tego wyjść (miłość, wygoda, siedziałam w domu, praca w domu z narzeczonym). Efekt jest taki, że mam dd, nie mogę się sama nigdzie ruszać, z narzeczonym również mało gdzie mogę - totalna doopa. Boję się, że w końcu doprowadziłam się do stanu, że mnie zabiorą do psychiatryka... a tego boję się najbardziej na świecie.

Fakt, przez lata tkwię w tym syfie. Przez ostatnie 2 lata nie działałam prawie nic żeby z tego wyjść (miłość, wygoda, siedziałam w domu, praca w domu z narzeczonym). Efekt jest taki, że mam dd, nie mogę się sama nigdzie ruszać, z narzeczonym również mało gdzie mogę - totalna doopa. Boję się, że w końcu doprowadziłam się do stanu, że mnie zabiorą do psychiatryka... a tego boję się najbardziej na świecie.
Żyję w klatce. Od lat. Chcę nauczyć się żyć na nowo...