Zobaczcie jak to jest z tym wszystkim, ja np. także przy swojej DD ciut lepiej czuję się wieczorem, najgorsze są ranki i podniesienie się z łóżka
oraz gdy swieci słońce tak jak np. dzisiaj.
Ponieważ od kilku dni czynię nieudolne wciąż niestety próby zrozumienia AKCEPTACJI i NIEREAKTYWNOŚCI i przełożenia ich na siebie czyli
zamienienia ich w czyn, zauważyłam mimo wciąż b. silnej DD, że - i tu chcę wymienić swoje minimalne "sukcesy" dnia wczorajszego, aby
w końcu napisać o czymś pozytywniejszym:
- wczoraj musiałam odbyć 40 km podróż samochodem w jedną stronę do swego rodzinnego miasta po odbiór nowego dowodu rejestr.
(w starym skończyły się miejsca na pieczątki dla badania techn.), więc w moim przypadku to SUKCES, że udało mi się to po
1wsze w ogóle załatwić (sic!),
- po 2gie odbyć tę podróż prowadząc samochówd z napływającymi natrętami, aby np. skręcić na most i hop w dół do Wisły, albo wjechać na przeciwległy , z
pas pod nadjeżdżające auto, no i ta obcosć mijanej-znanej okolicy - ale odganiałam te myśli, mówiąc do siebie: idżcie w cholerę gdzie indziej,
ja was nie chcę, bo to nie jestem ja i NICZEGO TAKIEGO NIE ZROBIĘ.
Dodatkowo zabrałam na tę drogę Christmesową niegdyś ulubiona płytę i mimo tego, że nie odbieram wciąż muzyki, postanowiłam
aby mi grała mówiąc sobie, tak jak radzicie, OK, nie czujesz, bo masz DD, ale niech gra - tak to przecież lubiłam, i pewnie wciąz
lubisz. No więc nawet na złość natrętom nusiłam teksty pod nosem.
- kolejny sukces: odwiedziłąm przy tej okazji rodziców i siostrę z siostrzeńcami - też ich wciąż nie czuję, też nie mogę normalnie
porozmawiać na tematy proste i powiedzmy filozoficzno-egzystencjalne jak to lubiłam, ani się powygłupiać itd, ALE:
-próbowałam odganiać tę rozpacz niepracującego mózgu, nie płakać , w miarę możliwości nie gada o objawach, ale
poprzytulać chłopaków mimo wszystko, powąchać ich główki, WYTRZYMAĆ TO powtarzając sobie w głowie, że jest
tak, bo mam poodcinane, ale mimo wszystko :
- mogę prowadzić auto
-m zdrowy fizycznie organizm, nie jestem spraraliżowaną inwalidką
-mimo częściowej amnezji trafiam jednak tam gdzie chcę trafić (lepiej lub gorzej, ale trafiam)
-rozpoznaję rodzinę
- podnosze się z tego łóżka i jednak cokolwiek próbuję robić.
- że jakaś swiadomość i kontrola tego co robię jest zachowana
i np. w tym całym swoim piekiełku nie mam przynajmniej ataków paniki

oraz ręce wróciły na swoje miejsce i zniknęło
owo oddalenie od wszystkiego na co patrzę lub obok czego / kogo się znajduję.
itd.
Kończąc, napisze jeszcze, że zamierzam tak jak kiedyś, zagnieść ciasto na dojrzewająy piernik i
spędzić tę nadchodzącą Wigilię jednak z rodziną, a nie w łóżku umierając.
Życzę Wszystkim i sobie także, na dzisiaj i na grudniowy weekend SIŁY , UDANYCH PRÓB wg wskazówek dowodzącej tu męskiej dwójki
Dzięki też Wam dziewczyny, Wojtkowi i pozostałym którzy czynili odpowiedzi na moje jedne chyba z dłuższych
wpisów o tym na forum, ale co zrobić, wierzcie mi, że też wolałabym pisać o czymś innym, np. jako ta odrealniona i
pomagać innym.