Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Wątpisz co do swoich objawów? Dyskusja, opisy, wyjaśnianie.

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
ODPOWIEDZ
marti
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 259
Rejestracja: 21 listopada 2011, o 11:54

12 grudnia 2011, o 12:55

tak, ja też zaczynam wątpić w poprawe, nie widze nawet sensu w chodzeniu na terapie, w sumie to boje sie, ze nie pomoże tak samo jak leki. nie mam siły.. :(
klawiszq92
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 181
Rejestracja: 12 czerwca 2011, o 20:57

12 grudnia 2011, o 13:01

ile ja bym dał żeby pójść na psychoterapie... :)
marti
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 259
Rejestracja: 21 listopada 2011, o 11:54

12 grudnia 2011, o 13:14

czyli nie ma co rezygnować..

-- 12 grudnia 2011, o 16:18 --
ja kiedyś na początku miałam same lęki napadowe, ogólnie czułam się dobrze, chodziłam wtedy do szkoły itd, bo lęki zdarzały się raz na jakiś czas, później jakoś się nasiliło, że poszłam na terapię(1,5 roku temu), i faktycznie jako takich lęków z nikąd potem nie miałam, ponad 2 mies temu poprzed sytuacje w życiu codziennych, stresy itd, zaczęłam sie gorzej czuć, i właśnie zaczęły mnie łapać lęki, przez to, że po terapi zapomniałam juz prawie, ze mam nerwice, na nowo zaczęłam się tego bać, i przyszła dd, lęków napadowych nie mam, głownie ta dd, i przez to myślę, że po prostu lęków nie mam bo lęk mi sie kojarzy z takim nagłym atakiem paniki, a nie np. myślami: boje sie, że to mi nie przejdzie, że już tak będzie zawsze itd. ale to chyba też swego rodzaju lęk, który utrzymuje dd ? mimo , że napadów nie ma. próbuje sobie jakoś wyjaśnić, dlaczego ten stan się utrzymuje, bo ciągle miewam wątpliwości.

-- 12 grudnia 2011, o 16:22 --
czy to nie jest tak, że nie ma lęku napadowego i w to miejsce jest dd ?

-- 13 grudnia 2011, o 12:55 --
a może to wcale nie dd, może cos mi jest. i bede to miała do końca życia.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

13 grudnia 2011, o 18:27

leonka86 pisze:Victor, to co przeszedłeś było czymś okropnym... Aż brak mi słów... Super, że się z tego podniosłeś. Mam tylko jedno pytanie do Ciebie - piszesz, że u Ciebie z miesiąca na miesiąc było coraz lepiej, czyli wychodzenie z dd to taki złożony proces? bo ja się właśnie zastanawiam jak to jest... czy wstajesz pewnego dnia i jej już po prostu nie ma czy raczej pozbycie się jej trwa jakiś określony czas (wiadomo, dla każdego inny)? Wiesz, bo mnie się zdażyło raz do tej pory takie 'odblokowanie' jakby. Siedziałam w pokoju, rozmawiałam z siostrą i raptem coś się odblokowalo i na parę minut dd przeszła. Po tym doświadczeniu właśnie zaczęłam się zastanawiac czy jak ona minie to bedzie takie 'odblokowanie' raptowne i już czy to będzie jakiś proces? Ja teraz przynajmniej wierze w to, ze minie, bo musi i koniec :)
Leonka jak depersonalizację miałem ciągle to zdarzały mi się też prześwity, to jest to o czym mówisz, że na parę sekund się coś odblokowało, często to było związane właśnie z tym, ze zająłem się kimś, coś mnie wciągneło i czułem taki przebłysk, czasem było to kiedy rano się obudziłem i tak jakbym jakiś krótki czasem czas nie miał dd.
Przebłyski to rzecz, która się zdarza, szczególnie jeśli ktoś moim zdaniem ma zaburzenia lękowe bo dd wtedy to głównie natrectwo myślowe i po prostu jak zajmą tak maksymalnie i spontanicznie czymś innym głowę to dd tez chwilowo znika.
Natomiast wychodzenie z depersonalizacji do stanu obecnego to trwało u mnie kilka miesięcy, chociaż od momentu postawienia sobie wszystkiego na szali, czyli przyjęcie do wiadomosci, ze zawsze będę miał dd i mi z tym dobrze nastąpiła dosyć szybka poprawa, przestało mi zalezeć, nie szarpałem się z tym i zaczeło iść coraz lepiej, przestałem czuć w ciągu kilku dni taki maksymalny stan dd czyli takie całkowite oderwanie, potem trwało to tak, ze z tygodnia na tydzień było lepiej. Ja też musiałem się troche przestawić do życia bez dd. Czasem patrze teraz na swoje ręce i nogi i śmieję się z tego jak smiesznie było czuć to, że ich nie czułem.
Na początku nie zdawałem sobie sprawy z tego, ze czuję rece czy nogi, ze mam odbicie bo to, że tego nie mam stało się dla mnie powoli czymś normalnym, dopiero z czasem zrozumiałem, ze depersonalizacja zanika, ze czuję siebie i było zajebiście :P
Tylko, ze faktem jest, że ja depersonalizację stałą miałem długo ale nie przerażajcie sie czymś takim, ja niestety przez swoją głupote prawie pierwsze półtora roku straciłem na całkowitym wkręcaniu się w schiza, choroby, badania, psychiatrów, diagnozy itp Brałem złe leki, wtedy nie miałem tak pojęcia o leczeniu jak teraz i zdawałem się na lekarzy a oni nie zawsze niestety mieli rację.
A trenowanie nerwicy, lęku, dd niestety ją utrwala i trzeba potem sporo się natrenować w druga stronę aby to zniknęło.
marti pisze:Leonka ma całkowitą racje, to co przeszedłeś, Victor, to okropność. Cieszę się, że są ludzie, którym udało się z tego wyjść, to jakaś iskierka nadziei dla innych, który to przechodzą. Moja dd jest dosyć silna, wiele mam tych samych odczuć co napisałeś, a myślałam, że jedynie coś takiego mnie dotyczy, a tu nie. Martwi mnie fakt, że nie pomagała Ci terapia ani leki, ja mam w tym nadzieje.
a lęki na temat schizofrenii też stale mi towarzyszą w mniejszym lub wiekszym stopniu, myśle, że masz racje, napewno masz racje, że najlepiej żyć mimo tego, ale to jest takie trudne. ta dd strasznie ciągle człowieka w dól, piekło na ziemi, dosłownie. Mam nadzieje, ze mi nie będzie towarzyszyła tyle czasu.
Absurdalne jest to, a może i nie, że boimy się tego, że przestaniemy sie kontrolować, a tak naprawde jesteśmy w stanie wymienić co się działo cały dzień. To przez to uczucie obcości zarówno siebie jak i otoczenia, nachodzą myśli na temat zwariowania.
Victor, czyli udało Ci się bez szpitala wyjść z tego? I czy teraz normalnie funkcjonujesz ? w sensie praca, obowiązki, relaks itd? Dobrze zrozumiałam, że dd nie trzyma Cię już 24/h ale łapie czasem przy stresujących sytuacjach ?
Ja jak miałem depersonalizację to starałem się mimo wszystko funkcjonować, miałem tylko jeden rok kiedy mnie to wyłączyło mocno z życia a tak to pracowałem, zyłem ale życie polegało na tym aby dzien minał i nic się nie stało, aby tylko dd była słabsza, żeby tylko nie było ataku paniki jakiegoś zajebistego, to była taka walka o przetrwanie, ja i zresztą myślę, ze i wy czułem się jakby to były moje ostatnie minuty zycia, dosłownie jakbym walczył o przetrwanie o przeżycie. I tak wkoło.
Teraz natomiast jesli chodzi o dd to się uspokoiło, mam to kiedy mam stresy dnia, których się czesto nie uniknie, mam też to kiedy nerwica mi się nasili, bo ogólnie terapią wyleczyłem się z agorafobii, z ataków paniki, ale niestety ja mam tak zwane zaburzenia osobowości, od dziecka miałem natręctwa itp i ja już zawsze będe to miał, zawsze raczej będę lękowy, i często na pewne sytuacje reaguje nerwicowo i wtedy dd się pojawia ale już się nie martwię i ona seryjnie znika, nie ma jej, dd to stan przejściowy, taki jest jej naturalny zamiar.
Bo leczenie mojej nerwicy to osobny temat ale to też polega na trenowaniu siebie i przełamywaniu lęków, sam na sobie się przekonałem, że tylko tym pokonasz strach dosadnie, i sam.
Czesto jak psycholodzy, psychiatrzy, osoby dookoła mówili mi z nerwicy to się możesz samemu wyleczyć, ogarniał mnie szał, nie moglem tego słuchac i wydawało mi sie, że oni nie wiedza w ogóle co mówia, bo ja mam natrectwa, depersonalizację i inne straszne rzeczy a im się tak łatwo mówi.
Wkurzałem sie, ale teraz tak naprawde wiem, ze dopóki nie nauczysz się przełamywać strachu, nie wyzbędziesz się wątpliwości co do nerwicy, nie przestaniesz samemu się zadreczac, będziesz siedział i poświęcał czas na mysleniu o tym, to nie wyzdrowiejesz tak jakbyś chciał...
Ja ogólnie marti nie mówie nie ani lekom ani terapii, wręcz przeciwnie, mnie terapia poznawczo - behawioralna pomogła bardzo na ataki paniki, ogólnie to ona pierwsza zwróciła mi uwagę na to, jak bardzo choćby jedna myśl lękowa, powoduje fale objawów i lęku, ta terapia pokazała mi, ze można przełamywac ten strach i lęki, z tym, ze to też nie polegało na tym, ze poczytałem książke posłuchałem psycholog i byłem zdrów, o nie.
To były ćwiczenia w domu z samym soba, np jak dostawałem ataku to kładłem się nie ruszając i sprawdzając, ze mi się nic nie stanie, dla mnie na poczatku to było nie do pomyślenia ale po kilku miesiącach podczas ataku potrafiłem położyć się na łóżku a on mijał.
Więc terapia jak najbardziej, samemu trudno wiedzieć co i jak bez braku odpowiedniego wsparcia, zresztą podczas sesji można dużo się dowiedzieć, o myślach, o tym jak szybko one powodują atak, lęk czy dd.
Ale samo słuchanie czy czytanie o radzeniu sobie z lękiem nic nie da dopóki nie zaczniemy tego robić.
Natomiast leki, no cóż mnie na depersonalizację nie pomagały ale przez ten czas spotkałem tyle osób, które po lekach sa zdrowe do dzisiejszego dnia, ze warto spróbować tego na pewno. Ja akurat miałem pecha, choć z drugiej strony oni nadal obawiają się nawrotu dd, ja już nie, bo wiem, ze gorzej nic nie będzie co było a teraz wiem, ze to minie a jak nie to cóż, będę z tym żył ;)
Ogólnie poruszam wątki i dd i nerwic ale to jest bardzo czesto u wielu z nas powiązane.

Marti natomiast co do twoich ostatnich obaw to mozna mieć nerwice lękową zarówno z napadami jak i bez, zazwyczaj na poczatku się ma ataki paniki, czesto potem one zanikają jakby ale pozostaje lęk, założe się, ze gdybyś nie dostała dd to bys teraz bała się np o serce. Bo nawet jak napady by ci zelżały to byś dostała objawów np sercowych i wkoło byś o tym mówiła i się tego bała. To tylko taki przykład.
Nerwica, zaburzenie lękowe to nie schemat, można mieć ataki ale mozna ich nie mieć, można mieć dd, natręctwa, ale można i nie mieć, niektórzy mają tylko duszności i też maja nerwice lękową. Ale zazwyczaj ziarno i to porządne ziarno :) lęku zasiewa właśnie napad paniki, u ciebie tak było i nawet mozna rzec, że jesteś standardowym przypadkiem :pp ;)
Natomiast nie ma niczego takiego, ze dd jest w zamian ataków czy czegoś takiego, nie ma takich schematów.
To tylko ty sama chcesz się straszyć, to jest właśnie ten lęk który masz w sobie, wątpliwości, wyobrażanie sobie tego, ze jesteś powazniej chora, że to nie nerwica ani dd, to jest właśnie lęk.
Masz depersonalizacje i lęk i to od cholery a wszelkie herezje daruj sobie jak najprędzej :P
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
WNM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 40
Rejestracja: 3 listopada 2010, o 12:54

13 grudnia 2011, o 19:30

Jesli chodzi o leki to cos w tym jest ja nie za bardzo przylozylam sie do terapi a pokonywanie depresji nerwicowo lękowej tez nie szlo mi dobrze i w koncu pomogl mi Cital antydepresyjny lek. Mijalo powoli i teraz juz nie pamietam o co mi chodzilo. Derealizacje tez mialam i tez przez cale dni. To zalezy od osoby chyba co komu pomaga.
leonka86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 54
Rejestracja: 20 listopada 2011, o 21:26

15 grudnia 2011, o 17:35

Victor, wielkie dzięki za odpowiedź :) Wiesz, faktycznie zauważyłam, że jak przestaję walczyc z dd i non stop analizowac to uczucie to ten stan może nie mija całkowicie ale zmniejsza się jego nasilenie i w tym widzę ogromny krok do pozbycia się tego cholerstwa :)
o.s.t
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 25 listopada 2011, o 15:48

20 grudnia 2011, o 20:19

u mnie kapa znowu nasilenie kurfi....na swieta prezencik!!!A tak dla odmiany zebym za dobrze sie nie mial..swietnie ciagle analizy
mam nadzieje ze ta padaka przynajmniej zredukuje swoje natezenie...analogujac to wynik zaprzestania uprawiania sportu atd mase wolnego czasu do tego zgrzyt w rodzince i nawrot gwarantowany!!!
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

21 grudnia 2011, o 14:02

Nie łam się ja miałem sporo takich nawrotów niestety zanim miałem całkowity spokój, a własnie najgorzej było jak się coś niedobrego działo, jakies nerwy, problemy i po zabawie. Ale przychodzi taki moment ze przekracza sie niewidzialny próg i potem juz to nie wraca
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
klawiszq92
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 181
Rejestracja: 12 czerwca 2011, o 20:57

24 grudnia 2011, o 02:03

mi się dd drastycznie zwiększyło, nie wiem czemu, jest tak silne że mam wrażenie jakbym zaraz miał odlecieć, jakby dusza miała opuścić ciało. Kurde tak źle bardzo dawno nie było.
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

24 grudnia 2011, o 09:03

klawiszq92 a z lekami cos zmieniales? Moze jakies stresy miales czy cos takiego? Czasem niestety i bez wiekszego powodu dd sie lubi zwiekszyc :(
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
klawiszq92
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 181
Rejestracja: 12 czerwca 2011, o 20:57

24 grudnia 2011, o 20:35

powiem szczerze, że nie wiem czemu, stresów też nie było szczególnych, może to całe zamieszanie związane ze świętami. teraz siedze przybity zupełnie bez powodu a ja do cholery nie wiem dlaczego tak jest i co się ze mną dzieje. leki biore te same, za 4 dni mam wizyte u lekarza.
leonka86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 54
Rejestracja: 20 listopada 2011, o 21:26

24 grudnia 2011, o 22:38

Mi też jakoś się pogorszyło przed świętami. Ogólnie już było lepiej bo jakoś zajęłam myśli, ale we wtorek się zaczęło... Pojechałam do Ikei i tylko jak weszłam do sklepu dostałam ataku lęku... Dośc silny był, bo już dawno nie pamiętam, żebym taki miała. Ale jakoś się uspokoiłam. Potem dd się zwiększyły i trwa to do dziś... Też sobie pomyślałam, że super prezent na święta... Znów dopadają mnie te myśli, że zaraz zemdleję albo umrę. Dziś w nocu się obudziłam i się bałam, że w każdej xhwili mogę umrzec, a już z tym było ok. Tzn, nie myślałam już tak o tym omdleniu czy umieraniu a teraz powróciło :( Ehhh, mam nadzieję, że niedługo znów będzie lepiej.
Klawiszq92, ja też nie miałam zbytnich stresów. Wręcz przeciwnie, mam same powody do radości ostatnio a tu niestety... A tak pragnęłam, aby te święta były normalne. Chociaż przez te 3 dni...
agora
Gość

26 grudnia 2011, o 19:41

cześć Leonka; mam podobnie jak Ty- też liczyłam na super Święta, czekałam na nie a tu taki zonk. Na początku grudnia znów mnie dopadło po 7 latach względnej ciszy. Nie wiem jak Ty ale ja od 7 lat przyjmuje paroksetynę- obecnie w dawce 40 mg (od 2 tygodni) jednak derealizacja trzyma mnie i nie pozwala o sobie zapomnieć. Atak miałam naprawdę okropny 23 listopada i to do tego w domu- miejscu do tej pory dla mnie najbezpieczniejszym. Na kilka dni się jakoś podźwignęłam ale od tygodnia derealizacja złapała mnie i w zasadzie trzyma przez większą część dnia. Jestem już tak umęczona i wyczerpana, że nie mam słów. czuję się przegrana, czuję, że nie moge dotrzeć do siebie samej i choć wiem, że lęki nie zabijają, są irracjonalne i przemijają to obrzydliwe parszywe uczucie odbiera mi całą radość. Najgorsze Święta w życiu- ciągła analiza, smutek, przygnębienie i poranne lęki idzie się normalnie pochlastać. Z zazdrością patrzę nawet na pijaków za oknem- chodzą se bez lęków po tym łez padole a ja zachodzę w głowę co tu zrobić by poczuć się w końcu sobą i by zacząć ten świat odbierać tak, jak ponad miesiąc temu, ale kochana- nie damy się musimy się trzymać. Wiem, że to może kichowaty "dar" ale dzięki tej chorobie człowiek przynajmniej bardziej docenia to życie, umie się bardziej cieszyć małymi rzeczami, a to chyba pozytywne. Pozdrawki
passat12
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 25 sierpnia 2011, o 14:32

27 grudnia 2011, o 13:51

czesc mam 18 lat
od 1 kwietnia mam zaburzenia depresyjno-lękowe(moja siostra w nocy dostała ataku padaczki której powodem był zbyt mały cukiier o 3 w nocy a że mam z nią pokój to obudziły mnie jakieś jęki jak nazłość w prima aprilis nie musze wspominać jak to wyglądało...) miałem klasyczne objawy zaburzenia depr-lękow m.immymi drgawki całego ciała jednak po paru miesiącach coś mi jeszcze doszło mianowicie pechowym trafem dziadek źle się czuł w nocy zaczełem się uspoksajkać że wszystko bedzie dob rze że dziadek będzie żył ale strach spowodował u mnie ''wywoła ł'' dziwne myśli którymn oczywiście zaprzeczałem mianowicie nagle z myśli uspokajających nachodziły mnie niechciane myśli tego oczym nigdy bym nie chciał pomyśleć naszczęćie nic się nie stało dziadkowi zgłosiłem się do psychitry która zapisała mi lek i stwierdziła że to zaburzenia depr-lękowe ale po leku nie wróciłem do siebie ponadto zapisała mi za mocny lek bo jak stwierdziła musi mie wyciszyć ale co się okazało dziwnie się po nim czułem każda myśl była tak cię zka że kręciło mi się aż w głowie i w pewnym momenicie ''coś wemnie pękło'' nagle aż dostałem chisterii aż padłem na dywan ''otumaniony'' kompletnie rozkojarzony myślałem w tym momencie że kompletnie ''zgłupiałem'',ale jakoś treoche mi to pszeszło ale od tego wszystko się zmieniło poczułem w tamtym momenicie takie zahamowanie myśli coś jakby coś spowodowaqało że mój rozum się odcioł chyba to był lęk przed schizofrenią ale nie jestsem pewien i od tego momentu nie mogę wrucić do sierbie prze pare dni nie spałem i cały czas się zastanawiałemczy ja wogóle żyję bo taki się czułem jak był to był jakiś sen a raczej takiak bym ledwo stąpał po tym świecie, teraz pod tym wzdględem mi to prawie przeszło lecz czuje się dalej coś jak w filmie jak by to był mój '' urojony świat'' co jest głupotą, ponadto czuje jakby taką sztuczość tego świata taK JAK BYM NIE BYŁ Z NIEGO ( nie wiem czy to d/d) w co oczywiscie nie wieżę jak patrze przez okno to cały czas nie mogę wyobrazić sobie co jest dalej czy mam myśleć żę ziemia jest płaska czy okrągła nie mogę sobie tego wyobrazić nawet bloki wydają mi się takie sztuczne ponadto mam głupie uczucie tak jak bym wspomninał cofnął się w przeszłość nie tworzył a nie tworzył przyszłości czasem dużo myślę , lecz kiedy przychodzę do szkoły jestem bardzo pogodyny i roześmiany mam dużo kolegów z którymi sobie normalnie żartujemy , nauczyciele powiedzieli że przed wakacjami byłem mniej rozgadany a teraz się bardzo rozgadałem .kiedy chodzę do szkoły wszystko jest ok ale kiedy teraz pisze czuje się dziwnie tak jak bym bał się co będe robił przez te pare dni tak jak bym bał się co będę robić .... co kiedyś bym skakał ze szczęścia że mam chwile odetchnienia trochę opuściłem się w nauce ale w sensie mniej się uczę bo nie mam takiego drygu jak kiedyś że ''nauczę się i pokarze na co mnie stać'' ale z drugiej strony nie idzie mi też tak najgorzej cały czas towarzyszą mi niechciane myśli jeszcze mam coś takiego tak jak bym się od cioł od swojej przeszłości bo i był cały czas ten sam dzień imam taką delikatną aż niechęć życia nudność w dodatku czuje się tak jak bym ubzdurał sobie że mam schizorenię w nocy nie mogłem spać dziś ;/ bo boję się nawet filmów gdzie się zabijają... pomimo że tłumacze sobie że to tylko sztuczny film kiedy wstaje w nocy czuje się że jak bym coś zobaczył '' jakąś osobę fikcyjną to bym się nie zdziwił naszczęście nic takiego nie widzę co mnie choć trochę cieszy odczuwam nawet takie zagubienie w czasie nie odczuwam nastroju światecznego choć przy tej pogodzie to trudne raz czułem się w listopadzie nieźle ponieważ znów zacząłem odczuwać ten listopadowy nastrój takie prawdziwe się wszystko zrobiło ale uciekło to niestety po kłótni... w której płakałem ;/ . Przepraszam że tak chaotycznie napisałem ale nie wiedziałem już jako to ująć boje się dalej czy to nie schizofrenia.... możecie mi państwo odpisać bo to mnie niepokoi , czasem próbuje się rozluźnić kiedy się zdenerwuje i staję w miejscu i próbuje rozluźnić swoje mięsnie głowy ruszając skroniami . Jak mi się coś jeszcze przypomni to napiszę teraz jestm bez leków już od 3miesięcy a od 1 miesiąca od magnezu pani psychoiatra miesiąc temu mówiła mi że to już przechodzi ... ale ja nie jestem pewien proszę o pomoc..... fakt nie mam już tak zmiennych nastrojów i jest trochę lepiej tym bardziej że jestem bez leków. Pozdrawiam i jeszcze arz przepraszam za mój chaotyzm czy państwo miewają też tak ''dziwne'' stany jak ja?
agora
Gość

27 grudnia 2011, o 17:46

Czesc,
to co opisujesz wygląda na typową derealizację i depersonalizację, która bardzo często jest wynikiem lęków, które jak widze nie są Ci obce. My lękowcy jesteśmy wrażliwi i wszystkie wydarzenia dotykają nas z podwójną siłą. Organizm broni się przed nimi właśnie takim dziwnym stanem- odrealnieniem; paradoksalnie odrealnienie to powoduje znowu lęki ;). W Twoim wieku czułam się tak samo- jeśli Cię to pocieszy to mogę ci zagwarantować, że nie zwariujesz ani nie umrzesz- masz po prostu lęki i derealizację, niedługo coraz częściej będzie się to zdarzać w naszym stresogennym świecie. Ja rozchorowałam sie jak miałam 9 lat- wtedy mało mówiło się o lękach, mało się o nich wiedziało nie mówiąc już o derealizacji. Na prawidłową diagnozę musiałam czekać ładnych parę lat- wtedy też przepisano mi leki, które pomogły- do tej pory brałam nietrafione lub jakoś lęki ustępowały i nie brałam leków do następnego ataku...Pomyśl sobie też, że nie bierzesz żadnych leków- ja je łykam od 9 roku zycia z niewielkimi przerwami i żyję, funkcjonuję tylko czasami mam lęki które mnie męczą. Najważniejsze żebyś cały czas miał jakieś zajęcie- spotykaj się z ludźmi, gadaj z nimi, zajmij się malowaniem, graniem, śpiewaniem (mnie to pomaga), dużo ćwicz (mnie też to pomaga) wtedy rośnie poziom endorfin i lęki ustępują. Staraj się też szydzić ze swojej choroby- to tak naprawdę w Twojej głowie się dzieje i nie grozi niczym oprócz uczucia dyskomfortu i strachu- czasami ten strach naprawdę paraliżuje ale grunt to nie dopuścić do paniki. Ja jak jestem w ostatecznym stanie staram się mózg zająć czymś automatycznym np liczę ile w moim bloku mieszka kobiet ile mężczyzn ile mają psów itp- liczenie pomaga bo automatyzuje choc to mega debilne. Nie dawaj się tym myślom, nie dopuszcaj ich. Pamiętaj o naczelnych zasadach: lęk nie zabija, jest irracjonalny i przemija- mnie bardzo pomaga ta świadomość- żaden atak nie trwa dłużej niż 30 minut i choć potem czujesz się wyczerpany nic Ci się nie stanie. Ja też tak jak Ty myślałam, że sfiksowałam, wgapiałam się i zastanawiałam ale to jeszce pogarsza sprawę a staranie się odcięcia od tego naprawdę pomaga, od 9 roku życia mam lęki i Ci to gwarantuję. Lękowców nie zamyka się nawet w szpitalu, a Tobie nawet nie dano lekarstw. To tylko takie nasze demony, na tym polega ta choroba ze nam zle i smutno ale naprawdę nic się nie stanie i pisze Ci to pomimo tego, że teraz mam nawrót i nie czuję się najlepiej ale znam już te akcje i wiem, że minie- musze czekać. Mogę Ci od razu powiedzieć, że prowadzę z duzym powodzeniem firmę, dom, mam mnóstwo przyjaciół jestem najnormalniejsza w świecie- czasami tylko dopadają mnie lęki. Nie ukrywam tego zbytnio przed ludźmi z mojego otoczenia ale i nie dzielę się jakoś na siłę. Jak pracowałam na etacie w firmie jak mnie łapało zagadywałam kogoś kto budził moje zaufanie mówiłam, że mam taką dolegliwość by ze mną chwilkę pogadał i jakoś mijało- u mnie działało najbardziej to bym miała zajęcie. Okazało się, że w mojej pracy były 2 dziewczyny z depresją- jedna na takich samych psychotropach jak moje. Dużo ludzi to ma ale o tym się głośno nie mówi.
Teraz wchodzę sobie tutaj i jest mi lepiej, że nie jestem sama i że mogę powspierać się tym forum. to co masz to nic dziwnego choć czujesz się tak dziwnie- choroba jak każda. Wiem, że jest bardzo przerażająca ale da się z nią żyć terzeba się tylko bardzo starać. Będzie Cię to kosztowało mnóstwo wysiłku ale na pewno dasz radę. Musisz tylko uwierzyć w to, że to minie, nauczyć się z tym żyć i zaakceptować, że kiedyś może się powtórzyć- choć wcale nie musi. Być może w Twoim przypadku wystarczy sama psychoterapia. Terapeuta uczy jak sobie radzić z lękiem i takimi historiami jak masz Ty. Jak na nie reagować, opowie ci co Cię może spotkać, pokaże techniki relaksacyjne. Napisz może trochę o sobie- jak myślisz co mogło spowodować lęki? Zawsze byłeś wrażliwy? Bardzo martwisz się o siostrę? Tak naprawdę każdy ma jakiś problem- chorobę- my mamy taką. ?Jest niekomfortowa i przerażająca ale nie jest śmiertelna :) Otoczenie nas trochę nie rozumie ale wyobraź sobie, że odczucie, że nie masz nóg rąk lu b pustą głowę nie jest takie powszechne więc trudno się ludkom dziwić. Jedno jest pewne nie jesteśmy wariatami tylko mega wwrażliwcai- mimo wszystko ma też to swoje plusy. Są to tylko lęki- przychodzą odchodzą i da się z nimi żyć. W ostatecznosci dadzą Ci psychotropy- najczęściej antydepresanty-sertralinę albo paroksetynę (na początku jest często pogorszenie stanu u mnie trwało około miesiąca myśałam, że sfiksuję nikt mnie nie uświadomił, że tak może być- lekarka potem tłumaczyła się, że nie chciała mnie straszyć bo bała sie, że nie łyknę prochów) ale w pewnym momencie przeszło. Starałam się wtedy jak najwięcej działać. Starałam się wyszywać serwetki, malować choć wydawało mi się, że ręka rozpływa mi się na cały pokój ale mówiłam sobie- to minie, nie dam się oszukać, jestem normalna tylko mój mózg tak mnie wrabia bo chce dobrze. Przeczytaj sobie też dwa artykuły, może Ci pomogą, chyba, że czytanie o tym jeszcze bardziej Cię nakręca- mnie pomaga ale są ludzie co czytając mają lęki więc trzeba wtedy znaleźć inny sposób. Poniżej linki. Zobaczysz, że jeszcze będzie dobrze- jest to trudna choroba ale da się z nią żyć oswoić a ja nawet wierzę, że i uśpić ją na długie lata- damy radę :)
http://www.focus.pl/dodane/publikacje/p ... emie/nc/1/
http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105226, ... szech.html
ODPOWIEDZ