agora pisze:Czesc,
to co opisujesz wygląda na typową derealizację i depersonalizację, która bardzo często jest wynikiem lęków, które jak widze nie są Ci obce. My lękowcy jesteśmy wrażliwi i wszystkie wydarzenia dotykają nas z podwójną siłą. Organizm broni się przed nimi właśnie takim dziwnym stanem- odrealnieniem; paradoksalnie odrealnienie to powoduje znowu lęki. W Twoim wieku czułam się tak samo- jeśli Cię to pocieszy to mogę ci zagwarantować, że nie zwariujesz ani nie umrzesz- masz po prostu lęki i derealizację, niedługo coraz częściej będzie się to zdarzać w naszym stresogennym świecie. Ja rozchorowałam sie jak miałam 9 lat- wtedy mało mówiło się o lękach, mało się o nich wiedziało nie mówiąc już o derealizacji. Na prawidłową diagnozę musiałam czekać ładnych parę lat- wtedy też przepisano mi leki, które pomogły- do tej pory brałam nietrafione lub jakoś lęki ustępowały i nie brałam leków do następnego ataku...Pomyśl sobie też, że nie bierzesz żadnych leków- ja je łykam od 9 roku zycia z niewielkimi przerwami i żyję, funkcjonuję tylko czasami mam lęki które mnie męczą. Najważniejsze żebyś cały czas miał jakieś zajęcie- spotykaj się z ludźmi, gadaj z nimi, zajmij się malowaniem, graniem, śpiewaniem (mnie to pomaga), dużo ćwicz (mnie też to pomaga) wtedy rośnie poziom endorfin i lęki ustępują. Staraj się też szydzić ze swojej choroby- to tak naprawdę w Twojej głowie się dzieje i nie grozi niczym oprócz uczucia dyskomfortu i strachu- czasami ten strach naprawdę paraliżuje ale grunt to nie dopuścić do paniki. Ja jak jestem w ostatecznym stanie staram się mózg zająć czymś automatycznym np liczę ile w moim bloku mieszka kobiet ile mężczyzn ile mają psów itp- liczenie pomaga bo automatyzuje choc to mega debilne. Nie dawaj się tym myślom, nie dopuszcaj ich. Pamiętaj o naczelnych zasadach: lęk nie zabija, jest irracjonalny i przemija- mnie bardzo pomaga ta świadomość- żaden atak nie trwa dłużej niż 30 minut i choć potem czujesz się wyczerpany nic Ci się nie stanie. Ja też tak jak Ty myślałam, że sfiksowałam, wgapiałam się i zastanawiałam ale to jeszce pogarsza sprawę a staranie się odcięcia od tego naprawdę pomaga, od 9 roku życia mam lęki i Ci to gwarantuję. Lękowców nie zamyka się nawet w szpitalu, a Tobie nawet nie dano lekarstw. To tylko takie nasze demony, na tym polega ta choroba ze nam zle i smutno ale naprawdę nic się nie stanie i pisze Ci to pomimo tego, że teraz mam nawrót i nie czuję się najlepiej ale znam już te akcje i wiem, że minie- musze czekać. Mogę Ci od razu powiedzieć, że prowadzę z duzym powodzeniem firmę, dom, mam mnóstwo przyjaciół jestem najnormalniejsza w świecie- czasami tylko dopadają mnie lęki. Nie ukrywam tego zbytnio przed ludźmi z mojego otoczenia ale i nie dzielę się jakoś na siłę. Jak pracowałam na etacie w firmie jak mnie łapało zagadywałam kogoś kto budził moje zaufanie mówiłam, że mam taką dolegliwość by ze mną chwilkę pogadał i jakoś mijało- u mnie działało najbardziej to bym miała zajęcie. Okazało się, że w mojej pracy były 2 dziewczyny z depresją- jedna na takich samych psychotropach jak moje. Dużo ludzi to ma ale o tym się głośno nie mówi.
Teraz wchodzę sobie tutaj i jest mi lepiej, że nie jestem sama i że mogę powspierać się tym forum. to co masz to nic dziwnego choć czujesz się tak dziwnie- choroba jak każda. Wiem, że jest bardzo przerażająca ale da się z nią żyć terzeba się tylko bardzo starać. Będzie Cię to kosztowało mnóstwo wysiłku ale na pewno dasz radę. Musisz tylko uwierzyć w to, że to minie, nauczyć się z tym żyć i zaakceptować, że kiedyś może się powtórzyć- choć wcale nie musi. Być może w Twoim przypadku wystarczy sama psychoterapia. Terapeuta uczy jak sobie radzić z lękiem i takimi historiami jak masz Ty. Jak na nie reagować, opowie ci co Cię może spotkać, pokaże techniki relaksacyjne. Napisz może trochę o sobie- jak myślisz co mogło spowodować lęki? Zawsze byłeś wrażliwy? Bardzo martwisz się o siostrę? Tak naprawdę każdy ma jakiś problem- chorobę- my mamy taką. ?Jest niekomfortowa i przerażająca ale nie jest śmiertelnaOtoczenie nas trochę nie rozumie ale wyobraź sobie, że odczucie, że nie masz nóg rąk lu b pustą głowę nie jest takie powszechne więc trudno się ludkom dziwić. Jedno jest pewne nie jesteśmy wariatami tylko mega wwrażliwcai- mimo wszystko ma też to swoje plusy. Są to tylko lęki- przychodzą odchodzą i da się z nimi żyć. W ostatecznosci dadzą Ci psychotropy- najczęściej antydepresanty-sertralinę albo paroksetynę (na początku jest często pogorszenie stanu u mnie trwało około miesiąca myśałam, że sfiksuję nikt mnie nie uświadomił, że tak może być- lekarka potem tłumaczyła się, że nie chciała mnie straszyć bo bała sie, że nie łyknę prochów) ale w pewnym momencie przeszło. Starałam się wtedy jak najwięcej działać. Starałam się wyszywać serwetki, malować choć wydawało mi się, że ręka rozpływa mi się na cały pokój ale mówiłam sobie- to minie, nie dam się oszukać, jestem normalna tylko mój mózg tak mnie wrabia bo chce dobrze. Przeczytaj sobie też dwa artykuły, może Ci pomogą, chyba, że czytanie o tym jeszcze bardziej Cię nakręca- mnie pomaga ale są ludzie co czytając mają lęki więc trzeba wtedy znaleźć inny sposób. Poniżej linki. Zobaczysz, że jeszcze będzie dobrze- jest to trudna choroba ale da się z nią żyć oswoić a ja nawet wierzę, że i uśpić ją na długie lata- damy radę
http://www.focus.pl/dodane/publikacje/p ... emie/nc/1/
http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105226, ... szech.html
BARDZO BARDZO ALE TO BARDZO DZIĘKUJE ZA TEN POST PRZECZYTAŁEM I SIĘ UPEWNIŁEM ŻE TO DEPERSONALIZACJAS I DEREALIZACJA TO CO PRZECZTAŁEM W PANI POŚCIE I pani załączników upewniła mnie i uspokoiła jeszcze raz bardzo dziękuje
