Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Wątpisz co do swoich objawów? Dyskusja, opisy, wyjaśnianie.

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
ODPOWIEDZ
passat12
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 25 sierpnia 2011, o 14:32

27 grudnia 2011, o 18:49

agora pisze:Czesc,
to co opisujesz wygląda na typową derealizację i depersonalizację, która bardzo często jest wynikiem lęków, które jak widze nie są Ci obce. My lękowcy jesteśmy wrażliwi i wszystkie wydarzenia dotykają nas z podwójną siłą. Organizm broni się przed nimi właśnie takim dziwnym stanem- odrealnieniem; paradoksalnie odrealnienie to powoduje znowu lęki ;). W Twoim wieku czułam się tak samo- jeśli Cię to pocieszy to mogę ci zagwarantować, że nie zwariujesz ani nie umrzesz- masz po prostu lęki i derealizację, niedługo coraz częściej będzie się to zdarzać w naszym stresogennym świecie. Ja rozchorowałam sie jak miałam 9 lat- wtedy mało mówiło się o lękach, mało się o nich wiedziało nie mówiąc już o derealizacji. Na prawidłową diagnozę musiałam czekać ładnych parę lat- wtedy też przepisano mi leki, które pomogły- do tej pory brałam nietrafione lub jakoś lęki ustępowały i nie brałam leków do następnego ataku...Pomyśl sobie też, że nie bierzesz żadnych leków- ja je łykam od 9 roku zycia z niewielkimi przerwami i żyję, funkcjonuję tylko czasami mam lęki które mnie męczą. Najważniejsze żebyś cały czas miał jakieś zajęcie- spotykaj się z ludźmi, gadaj z nimi, zajmij się malowaniem, graniem, śpiewaniem (mnie to pomaga), dużo ćwicz (mnie też to pomaga) wtedy rośnie poziom endorfin i lęki ustępują. Staraj się też szydzić ze swojej choroby- to tak naprawdę w Twojej głowie się dzieje i nie grozi niczym oprócz uczucia dyskomfortu i strachu- czasami ten strach naprawdę paraliżuje ale grunt to nie dopuścić do paniki. Ja jak jestem w ostatecznym stanie staram się mózg zająć czymś automatycznym np liczę ile w moim bloku mieszka kobiet ile mężczyzn ile mają psów itp- liczenie pomaga bo automatyzuje choc to mega debilne. Nie dawaj się tym myślom, nie dopuszcaj ich. Pamiętaj o naczelnych zasadach: lęk nie zabija, jest irracjonalny i przemija- mnie bardzo pomaga ta świadomość- żaden atak nie trwa dłużej niż 30 minut i choć potem czujesz się wyczerpany nic Ci się nie stanie. Ja też tak jak Ty myślałam, że sfiksowałam, wgapiałam się i zastanawiałam ale to jeszce pogarsza sprawę a staranie się odcięcia od tego naprawdę pomaga, od 9 roku życia mam lęki i Ci to gwarantuję. Lękowców nie zamyka się nawet w szpitalu, a Tobie nawet nie dano lekarstw. To tylko takie nasze demony, na tym polega ta choroba ze nam zle i smutno ale naprawdę nic się nie stanie i pisze Ci to pomimo tego, że teraz mam nawrót i nie czuję się najlepiej ale znam już te akcje i wiem, że minie- musze czekać. Mogę Ci od razu powiedzieć, że prowadzę z duzym powodzeniem firmę, dom, mam mnóstwo przyjaciół jestem najnormalniejsza w świecie- czasami tylko dopadają mnie lęki. Nie ukrywam tego zbytnio przed ludźmi z mojego otoczenia ale i nie dzielę się jakoś na siłę. Jak pracowałam na etacie w firmie jak mnie łapało zagadywałam kogoś kto budził moje zaufanie mówiłam, że mam taką dolegliwość by ze mną chwilkę pogadał i jakoś mijało- u mnie działało najbardziej to bym miała zajęcie. Okazało się, że w mojej pracy były 2 dziewczyny z depresją- jedna na takich samych psychotropach jak moje. Dużo ludzi to ma ale o tym się głośno nie mówi.
Teraz wchodzę sobie tutaj i jest mi lepiej, że nie jestem sama i że mogę powspierać się tym forum. to co masz to nic dziwnego choć czujesz się tak dziwnie- choroba jak każda. Wiem, że jest bardzo przerażająca ale da się z nią żyć terzeba się tylko bardzo starać. Będzie Cię to kosztowało mnóstwo wysiłku ale na pewno dasz radę. Musisz tylko uwierzyć w to, że to minie, nauczyć się z tym żyć i zaakceptować, że kiedyś może się powtórzyć- choć wcale nie musi. Być może w Twoim przypadku wystarczy sama psychoterapia. Terapeuta uczy jak sobie radzić z lękiem i takimi historiami jak masz Ty. Jak na nie reagować, opowie ci co Cię może spotkać, pokaże techniki relaksacyjne. Napisz może trochę o sobie- jak myślisz co mogło spowodować lęki? Zawsze byłeś wrażliwy? Bardzo martwisz się o siostrę? Tak naprawdę każdy ma jakiś problem- chorobę- my mamy taką. ?Jest niekomfortowa i przerażająca ale nie jest śmiertelna :) Otoczenie nas trochę nie rozumie ale wyobraź sobie, że odczucie, że nie masz nóg rąk lu b pustą głowę nie jest takie powszechne więc trudno się ludkom dziwić. Jedno jest pewne nie jesteśmy wariatami tylko mega wwrażliwcai- mimo wszystko ma też to swoje plusy. Są to tylko lęki- przychodzą odchodzą i da się z nimi żyć. W ostatecznosci dadzą Ci psychotropy- najczęściej antydepresanty-sertralinę albo paroksetynę (na początku jest często pogorszenie stanu u mnie trwało około miesiąca myśałam, że sfiksuję nikt mnie nie uświadomił, że tak może być- lekarka potem tłumaczyła się, że nie chciała mnie straszyć bo bała sie, że nie łyknę prochów) ale w pewnym momencie przeszło. Starałam się wtedy jak najwięcej działać. Starałam się wyszywać serwetki, malować choć wydawało mi się, że ręka rozpływa mi się na cały pokój ale mówiłam sobie- to minie, nie dam się oszukać, jestem normalna tylko mój mózg tak mnie wrabia bo chce dobrze. Przeczytaj sobie też dwa artykuły, może Ci pomogą, chyba, że czytanie o tym jeszcze bardziej Cię nakręca- mnie pomaga ale są ludzie co czytając mają lęki więc trzeba wtedy znaleźć inny sposób. Poniżej linki. Zobaczysz, że jeszcze będzie dobrze- jest to trudna choroba ale da się z nią żyć oswoić a ja nawet wierzę, że i uśpić ją na długie lata- damy radę :)
http://www.focus.pl/dodane/publikacje/p ... emie/nc/1/
http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105226, ... szech.html


BARDZO BARDZO ALE TO BARDZO DZIĘKUJE ZA TEN POST PRZECZYTAŁEM I SIĘ UPEWNIŁEM ŻE TO DEPERSONALIZACJAS I DEREALIZACJA TO CO PRZECZTAŁEM W PANI POŚCIE I pani załączników upewniła mnie i uspokoiła jeszcze raz bardzo dziękuje :D ale mam jeszcze jedno małe pytanie czy to zaczeło się w momencie tego ''ogłupienia''
krzewik
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 3 grudnia 2011, o 21:18

29 grudnia 2011, o 18:31

passat12 pisze:czesc mam 18 lat
od 1 kwietnia mam zaburzenia depresyjno-lękowe(moja siostra w nocy dostała ataku padaczki której powodem był zbyt mały cukiier o 3 w nocy a że mam z nią pokój to obudziły mnie jakieś jęki jak nazłość w prima aprilis nie musze wspominać jak to wyglądało...) miałem klasyczne objawy zaburzenia depr-lękow m.immymi drgawki całego ciała jednak po paru miesiącach coś mi jeszcze doszło mianowicie pechowym trafem dziadek źle się czuł w nocy zaczełem się uspoksajkać że wszystko bedzie dob rze że dziadek będzie żył ale strach spowodował u mnie ''wywoła ł'' dziwne myśli którymn oczywiście zaprzeczałem mianowicie nagle z myśli uspokajających nachodziły mnie niechciane myśli tego oczym nigdy bym nie chciał pomyśleć naszczęćie nic się nie stało dziadkowi zgłosiłem się do psychitry która zapisała mi lek i stwierdziła że to zaburzenia depr-lękowe ale po leku nie wróciłem do siebie ponadto zapisała mi za mocny lek bo jak stwierdziła musi mie wyciszyć ale co się okazało dziwnie się po nim czułem każda myśl była tak cię zka że kręciło mi się aż w głowie i w pewnym momenicie ''coś wemnie pękło'' nagle aż dostałem chisterii aż padłem na dywan ''otumaniony'' kompletnie rozkojarzony myślałem w tym momencie że kompletnie ''zgłupiałem'',ale jakoś treoche mi to pszeszło ale od tego wszystko się zmieniło poczułem w tamtym momenicie takie zahamowanie myśli coś jakby coś spowodowaqało że mój rozum się odcioł chyba to był lęk przed schizofrenią ale nie jestsem pewien i od tego momentu nie mogę wrucić do sierbie prze pare dni nie spałem i cały czas się zastanawiałemczy ja wogóle żyję bo taki się czułem jak był to był jakiś sen a raczej takiak bym ledwo stąpał po tym świecie, teraz pod tym wzdględem mi to prawie przeszło lecz czuje się dalej coś jak w filmie jak by to był mój '' urojony świat'' co jest głupotą, ponadto czuje jakby taką sztuczość tego świata taK JAK BYM NIE BYŁ Z NIEGO ( nie wiem czy to d/d) w co oczywiscie nie wieżę jak patrze przez okno to cały czas nie mogę wyobrazić sobie co jest dalej czy mam myśleć żę ziemia jest płaska czy okrągła nie mogę sobie tego wyobrazić nawet bloki wydają mi się takie sztuczne ponadto mam głupie uczucie tak jak bym wspomninał cofnął się w przeszłość nie tworzył a nie tworzył przyszłości czasem dużo myślę , lecz kiedy przychodzę do szkoły jestem bardzo pogodyny i roześmiany mam dużo kolegów z którymi sobie normalnie żartujemy , nauczyciele powiedzieli że przed wakacjami byłem mniej rozgadany a teraz się bardzo rozgadałem .kiedy chodzę do szkoły wszystko jest ok ale kiedy teraz pisze czuje się dziwnie tak jak bym bał się co będe robił przez te pare dni tak jak bym bał się co będę robić .... co kiedyś bym skakał ze szczęścia że mam chwile odetchnienia trochę opuściłem się w nauce ale w sensie mniej się uczę bo nie mam takiego drygu jak kiedyś że ''nauczę się i pokarze na co mnie stać'' ale z drugiej strony nie idzie mi też tak najgorzej cały czas towarzyszą mi niechciane myśli jeszcze mam coś takiego tak jak bym się od cioł od swojej przeszłości bo i był cały czas ten sam dzień imam taką delikatną aż niechęć życia nudność w dodatku czuje się tak jak bym ubzdurał sobie że mam schizorenię w nocy nie mogłem spać dziś ;/ bo boję się nawet filmów gdzie się zabijają... pomimo że tłumacze sobie że to tylko sztuczny film kiedy wstaje w nocy czuje się że jak bym coś zobaczył '' jakąś osobę fikcyjną to bym się nie zdziwił naszczęście nic takiego nie widzę co mnie choć trochę cieszy odczuwam nawet takie zagubienie w czasie nie odczuwam nastroju światecznego choć przy tej pogodzie to trudne raz czułem się w listopadzie nieźle ponieważ znów zacząłem odczuwać ten listopadowy nastrój takie prawdziwe się wszystko zrobiło ale uciekło to niestety po kłótni... w której płakałem ;/ . Przepraszam że tak chaotycznie napisałem ale nie wiedziałem już jako to ująć boje się dalej czy to nie schizofrenia.... możecie mi państwo odpisać bo to mnie niepokoi , czasem próbuje się rozluźnić kiedy się zdenerwuje i staję w miejscu i próbuje rozluźnić swoje mięsnie głowy ruszając skroniami . Jak mi się coś jeszcze przypomni to napiszę teraz jestm bez leków już od 3miesięcy a od 1 miesiąca od magnezu pani psychoiatra miesiąc temu mówiła mi że to już przechodzi ... ale ja nie jestem pewien proszę o pomoc..... fakt nie mam już tak zmiennych nastrojów i jest trochę lepiej tym bardziej że jestem bez leków. Pozdrawiam i jeszcze arz przepraszam za mój chaotyzm czy państwo miewają też tak ''dziwne'' stany jak ja?
miewam wiele z tego tylko ze na szczescie raz na jakis czas i potem mija. I na pewno nie masz schizofreni, ja tez sie czasem boje ze zwariuje. Wiesz co? jestes typowym nadwrazliwcem i za bardzo sie przejmujesz, zreszta ja mam tak samo, najpierw siostra potem dziadek, pewnie sie boisz ze im sie cos stanie czy cos podobnego. Mysle ze musimi sie nauczyc dystansu do tego wszystkiego, do takich sytuacji bo inaczej zawsze bedziemy wariowac.
passat12
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 25 sierpnia 2011, o 14:32

29 grudnia 2011, o 22:44

krzewik pisze:
passat12 pisze:czesc mam 18 lat
od 1 kwietnia mam zaburzenia depresyjno-lękowe(moja siostra w nocy dostała ataku padaczki której powodem był zbyt mały cukiier o 3 w nocy a że mam z nią pokój to obudziły mnie jakieś jęki jak nazłość w prima aprilis nie musze wspominać jak to wyglądało...) miałem klasyczne objawy zaburzenia depr-lękow m.immymi drgawki całego ciała jednak po paru miesiącach coś mi jeszcze doszło mianowicie pechowym trafem dziadek źle się czuł w nocy zaczełem się uspoksajkać że wszystko bedzie dob rze że dziadek będzie żył ale strach spowodował u mnie ''wywoła ł'' dziwne myśli którymn oczywiście zaprzeczałem mianowicie nagle z myśli uspokajających nachodziły mnie niechciane myśli tego oczym nigdy bym nie chciał pomyśleć naszczęćie nic się nie stało dziadkowi zgłosiłem się do psychitry która zapisała mi lek i stwierdziła że to zaburzenia depr-lękowe ale po leku nie wróciłem do siebie ponadto zapisała mi za mocny lek bo jak stwierdziła musi mie wyciszyć ale co się okazało dziwnie się po nim czułem każda myśl była tak cię zka że kręciło mi się aż w głowie i w pewnym momenicie ''coś wemnie pękło'' nagle aż dostałem chisterii aż padłem na dywan ''otumaniony'' kompletnie rozkojarzony myślałem w tym momencie że kompletnie ''zgłupiałem'',ale jakoś treoche mi to pszeszło ale od tego wszystko się zmieniło poczułem w tamtym momenicie takie zahamowanie myśli coś jakby coś spowodowaqało że mój rozum się odcioł chyba to był lęk przed schizofrenią ale nie jestsem pewien i od tego momentu nie mogę wrucić do sierbie prze pare dni nie spałem i cały czas się zastanawiałemczy ja wogóle żyję bo taki się czułem jak był to był jakiś sen a raczej takiak bym ledwo stąpał po tym świecie, teraz pod tym wzdględem mi to prawie przeszło lecz czuje się dalej coś jak w filmie jak by to był mój '' urojony świat'' co jest głupotą, ponadto czuje jakby taką sztuczość tego świata taK JAK BYM NIE BYŁ Z NIEGO ( nie wiem czy to d/d) w co oczywiscie nie wieżę jak patrze przez okno to cały czas nie mogę wyobrazić sobie co jest dalej czy mam myśleć żę ziemia jest płaska czy okrągła nie mogę sobie tego wyobrazić nawet bloki wydają mi się takie sztuczne ponadto mam głupie uczucie tak jak bym wspomninał cofnął się w przeszłość nie tworzył a nie tworzył przyszłości czasem dużo myślę , lecz kiedy przychodzę do szkoły jestem bardzo pogodyny i roześmiany mam dużo kolegów z którymi sobie normalnie żartujemy , nauczyciele powiedzieli że przed wakacjami byłem mniej rozgadany a teraz się bardzo rozgadałem .kiedy chodzę do szkoły wszystko jest ok ale kiedy teraz pisze czuje się dziwnie tak jak bym bał się co będe robił przez te pare dni tak jak bym bał się co będę robić .... co kiedyś bym skakał ze szczęścia że mam chwile odetchnienia trochę opuściłem się w nauce ale w sensie mniej się uczę bo nie mam takiego drygu jak kiedyś że ''nauczę się i pokarze na co mnie stać'' ale z drugiej strony nie idzie mi też tak najgorzej cały czas towarzyszą mi niechciane myśli jeszcze mam coś takiego tak jak bym się od cioł od swojej przeszłości bo i był cały czas ten sam dzień imam taką delikatną aż niechęć życia nudność w dodatku czuje się tak jak bym ubzdurał sobie że mam schizorenię w nocy nie mogłem spać dziś ;/ bo boję się nawet filmów gdzie się zabijają... pomimo że tłumacze sobie że to tylko sztuczny film kiedy wstaje w nocy czuje się że jak bym coś zobaczył '' jakąś osobę fikcyjną to bym się nie zdziwił naszczęście nic takiego nie widzę co mnie choć trochę cieszy odczuwam nawet takie zagubienie w czasie nie odczuwam nastroju światecznego choć przy tej pogodzie to trudne raz czułem się w listopadzie nieźle ponieważ znów zacząłem odczuwać ten listopadowy nastrój takie prawdziwe się wszystko zrobiło ale uciekło to niestety po kłótni... w której płakałem ;/ . Przepraszam że tak chaotycznie napisałem ale nie wiedziałem już jako to ująć boje się dalej czy to nie schizofrenia.... możecie mi państwo odpisać bo to mnie niepokoi , czasem próbuje się rozluźnić kiedy się zdenerwuje i staję w miejscu i próbuje rozluźnić swoje mięsnie głowy ruszając skroniami . Jak mi się coś jeszcze przypomni to napiszę teraz jestm bez leków już od 3miesięcy a od 1 miesiąca od magnezu pani psychoiatra miesiąc temu mówiła mi że to już przechodzi ... ale ja nie jestem pewien proszę o pomoc..... fakt nie mam już tak zmiennych nastrojów i jest trochę lepiej tym bardziej że jestem bez leków. Pozdrawiam i jeszcze arz przepraszam za mój chaotyzm czy państwo miewają też tak ''dziwne'' stany jak ja?
miewam wiele z tego tylko ze na szczescie raz na jakis czas i potem mija. I na pewno nie masz schizofreni, ja tez sie czasem boje ze zwariuje. Wiesz co? jestes typowym nadwrazliwcem i za bardzo sie przejmujesz, zreszta ja mam tak samo, najpierw siostra potem dziadek, pewnie sie boisz ze im sie cos stanie czy cos podobnego. Mysle ze musimi sie nauczyc dystansu do tego wszystkiego, do takich sytuacji bo inaczej zawsze bedziemy wariowac.

Masz racje bo dzisiaj mi psychiatra powiedziała że na pewno nie mam schizofrenii co mnie uspokoiło , ale to z siostrą to jedno ale niestety doszły jeszcze głupie lęki z dzieciństwa ... i to bardzo na mnie też niekorzystnie działa ,nie mówiąc ,że mam pokój z siostrą..i boje się trochę powtórki a najbardziej że jakby to się zdarzyło nie przetrzymał chyba bym tego jeszcze raz dzięki za odpowiedz mam nadzieje ,że wyjdziemy z tego ;D ja od 12 stycznia zaczynam psychoterapie
agora
Gość

29 grudnia 2011, o 23:52

czesc passat, cieszę się, że uwierzyłeś, że to nie schizofrenia. Schizofrenicy nie są świadomi tego o czym Ty piszesz, dodatkowo od razu podaje im się neuroleptyki. Uwierz mi, ze psychiatra zaraz by to zdiagnozował. Schizofrenicy słyszą głosy bardzo często. Tylko się nie wsłuchuj- ja kiedyś tak się nakręciłam, że zaczęłam słyszeć syrenę policyjną i tak było ze 3 dni, ale to były tylko lęki i takie złudzenie - lekarka doprowadziła mnie do pionu i teraz sama się sobie dziwię jak mogłam myśleć, że mam schizę ;) jeśli chodzi o Twoją siostrę- moja najlepsza przyjaciółka choruje na cukrzycę. Chodziłyśmy razem do liceum, często zostawałam u niej na noc bo ona była jedynaczką a jej rodzice dużo podróżowali i ona tez raz miała taki atak, że się trzęsła- musiałam jej zrobiuć zastrzyk z insuliny w brzuch bo cukier urósł jej do 300 innym razem w kościele jak byłyśmy to cukier spadł jej do 30 i było jej słabo, leciała przez ręce- musiałam ukłuć ją w palec, pobrać krew na pasek i miałam wrażenie, że wykituje zanim maszynka poda jaki ma poziom cukru. Miałam wtedy wodę i cukier. Rozpuściłam tyle kostek i le się dało i ją poiłam a była ledwo żywa. Bardzo bałam się tych jej ataków bo ją traktowałam jak siostrę, ale z drugiej strony byłam dumna, że umiałam jej pomóc, że byłam przydatna, że mogłam zareagować i ona była mi bardzo wdzięczna. Bardzo się obie wspierałyśmy, bo ciągle nam coś dolegało ale razem czułyśmy się silniejsze. Tak naprawdę cukrzycę też da się wyregulować. Ta moja kumpela miała przez jakiś czas pompę insulinową potem coś innego, ale teraz świetnie funkcjonuje choć jako dziecko ciągle lądowała w szpitalu. Wtedy jeszcze cukier mierzyło się na mocz i raz zemdlała w kiblu dopiero potem dostała taką maszynkę a insulinę miała w takich długopisach z igiełką. tydzień temu urodziła drugie zdrowe dziecko. Nie bój się ataków siostry- czasami mogą się zdarzyć choć wcale nie muszą a Ty zamiast się tego bać weź się w garść ipomyśl, że możesz jej pomóc jako pierwszy, że jesteś potrzebny i niezbędny. Ona podobnie jak i Ty cierpi z powodu choroby a wsparcie od drugiego człowieka jest najważniejsze. Pokaż sobie i siostrze, że umiesz być silnym facetem zaskoczysz się ale jestem pewna, że Cię na to stać tylko się odpowiednio nastaw. Powiedz sobie tak: każdy jest chory, moja siostra też, ale umiem i chcę jej pomóc, to tylko atak cukrzycy sa na to lekarstwa a panika nic tu nie pomoże, będę ją wspierał i myślał pozytywnie bo moja panika i strach nic a nic nie pomogą a mogą zaszkodzić mnie i jej. Z biegiem czasu i siostrze tak uregulują cukier, że ataki będą coraz rzadsze tak jak u mojej przyjaciółki i jej chorych znajomych- zobaczysz. Życzę Ci powodzenia. Jak chcesz się czyms podzielić możesz pisać do mnie na priva.
passat12
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 25 sierpnia 2011, o 14:32

30 grudnia 2011, o 13:01

ale numer :P Ja miałem to samo tylko ja tak nasłuchiwałem że słyszałem przez kilka dni jak jedzie pogotowie , heh w dodatku nie wiem czemu jak np; jedzie autobus i wypuszcza powietrze to mnie to działa na nerwy i zatykam aż uszy;/
Dzięki za odpisanie :)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

31 grudnia 2011, o 01:54

Passat12 tutaj Agora zwróciła uwagę na ważną rzecz, w związku z cukrzycą siostry itd. Bo tak naprawdę pokazuje to jak bardzo boisz się wszystkiego co dotyczy chorób, krzywdy, cierpienia, oczywiście kazdy się tego boi, ale my lękowcy boimy się tego naprawdę patologicznie.
I kluczem jest powoli odwracać to, z tchórza stać się odważniejszym człowiekiem, agora ma rację co do cukrzycy, mój ojczym ją miał i do tego był niewidomy, bardzo czesto insulinę przedobrzył i cukier mu spadał, nieraz w nocy podawałem mu wode z cukrem. Chodzi o to, ze nie taki diabeł straszny...
Oczywiście waidomo, ze martwisz się, to twoja siostra, rodzina ale też z drugiej strony jak się tak stało, to trzeba wyjść temu na przód, to nie koniec ani jej życia ani twojego.
W tej chwili przez to, zę boisz się wszystkiego meczy cię dd, lęki, i zaczynasz wszystkie te problemy spychać na bok, a głównym zapewne nurtem myślenia stała się choroba, dd, OBJAWY, zastanawianie się co ci jest, wypatrywanie omamów, nasłuchiwane głosów, nie wy jedyni nasłuchiwaliście, na poczatku dd niczego innego nie robiłem, ale nie słyszałem karetki tylko głos jakby mojej mamy. jak sobie przypominam to wszystko jak się wtedy trząsłem o to ze strachu to aż sam się dziwię, że można się tak zajebiście czegoś bać.
tak naprawdę cierpisz na lęki, ta dd to odpowiedź na te lęki, musisz przestać żyć objawami, chociaz wiem, że są one cięzkie jak skurwysyn, nie do zniesienia, wydaje się, ze nic już nie pomoże i nie ma ucieczki. I tak wkoło to wszystko sie kręci, zyjesz objawami, one się tylko nasilają, wystarczy jedna mysl o schizofrenii a już mozes się źle czuć, potem jedna myśl o siostrze, chorobie i znowu to samo.
Bo boisz sie, wkólko się boisz schiza, śmierci, chorób, wszystko racjonalizuj, ty odpowiadasz za swoje myslenie, a co za tym idzie za emocję, czyli w ostatnim okresie sam strach :)
Ze schiza ja np dałem sobie w końcu spokój, a bałem się panicznie tego ze 2 lata, w końcu zrozumiałem, ze może nie jest ona taka straszna, czy na pewnio straszniejsza od dd i lęków 24 godziny na dobę? być może ale chociaz dostanę rentę,a do tego bylem u kumpla ze schizem w szpitalu, zrobiło mi się tak tam dobrze, że przysnąłem na jego łózku :)
Przełamanie strachu, to jest klucz, jak dla mnie jedyny aby na stałe przestać się wiecznie bać i wiecznie mieć o wszystko lęki. Boisz się śmierci? A może tam jest lepiej niż tu? A jak nic nie ma? przerażające nie ? A może to i tak lepsze od życia w wiecznym strachu?
Ale na pewno wyzbycie się strachu nie przyjdzie łatwo i szybko, na pewno nie ale krok po kroku i będzie lepiej na pewno. Na poczatek to musisz odpuścic sobie doszukiwanie się w sobie schiza, chorób psychicznych i ewentualnym czytaniu o tym, bo inaczej to przełamac możesz kredkę a nie lęk, czytajac o objawach schiza i potem analizując czy je masz. Robiąc tak dajesz popis lękowi na kolejne 2 tygodnie.
Wiem, ze łatwo sie pisze ale mozna to pokonac, powoli, być może za wolno dla niektórych ale przynajmniej na długo, jak nie na zawsze.
To dobrze zacząc od terapii, łatwiej wtedy się przłamywać, i ma kto tobą pokierować, bo posty na forum moga dodac otuchy ale raczej nie pomoga w pełni przełamac tego strachu.
Tylko ćwiczeniem na sobie, i do tego trzeba jeszcze wiedzieć jak ćwiczyć.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
passat12
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 25 sierpnia 2011, o 14:32

2 stycznia 2012, o 21:45

Dziękuje bardzo wszystkim za odpowiedz :) nie wiem czemu ale zawsze bałem się duchów a to przy dd i nerwicy ;/ bywa strasznie nieznośne;/ czasem boje się nawet wyjść po ciemku z pokoju T^T a czasem mam wrażenie jakbym miał zaraz coś zobaczyć ;/ heh ale tak to już bywa może pomoże mi ta psychoterapia i moiże uda mi się zwalczyć lęki z dzieciństwa , jeszcze naoglądałem się kiedyś tych horrorów a teraz to we mnie po części zostało szczególnie egzorcyzmu emilie rose ;////// co powoduje u mnie niemal panikę wystarczy ,żę w pojawi się w głowie te imie i nazwisko to już lękam się i zdaje mi się aż ,żę sam będe to miał albo że coś też maną owładnie...., i jeszcze mam dziwną pustkę w głowie od niedawna ;/ znowu czuje się troche nawet jakbym nie miał głowy ;/ takie odczucie mam tej pustki ;( ALE MAM NADZIEJE ŻE TA psychoterapia pomoże mi wrócić do siebie .
A może wiecie państwo jak to przezwycieżyć te strachy ? ;/ bo nie któży ( tak jak moi rodzice śmieją się z tego i mówią bez krępacji nie wieżą a ja strasznie się boję ;/ boje się nawet powiedzieć że w te bzdury nie wierzę bo boje się że na prawdę może... taki przesądny się zrobiłem od jakiegoś czasu ,że no nie wiem czasem nawet bałem się modlić ..... aż sam boje się nawet o tym pisać ;/ jescze raz dziękuje bardzo za słowa otuchy :) :) :)
agora
Gość

2 stycznia 2012, o 22:40

Też bałam się tego filmu jak cholera- chyba na nas lękowców takie klimaty mocno działają, więc nie jesteś odosobniony. Wydaje mi się, że to typowe dla lękowców, że lękliwość jest często cechą ich osobowości (choć pewnie nie w każdym przypadku). Jesteśmy wrazliwi i filmy przeżywamy mocniej niż tacy co to potrafią sobie wyobrazić, że tam za kamerą stoi pan operator a obok pan reżyser i to tylko fikcja. Pewnie wystraszyłeś się, że ta historia jest oparta na faktach i boisz sie, że coś takiego może ci się przytrafić- pamiętaj jednak, że często takie historie ubarwia się mocno dla celów marketingowych; a nawet wymyśla się je od nowa by zarobić na nich większą kasę. Na seksie brutalności i grozie po prostu dobrze się zarabia a jakoś ludzi do kina trzeba przyciągnąć. Jak w kinie byłam najakimś filmie i pokazali zwiastun Oczu Julii myślałam że posram się w gacie- nawet mój mąż który nie jest lękowcem stwierdził że to było przerażające. Teraz technika, środki wyrazu poszły tak do przodu, że nawet nielękowca da się porządnie wystraszyć- po to są te filmy by podnieść adrenalinę. Ja np po Czarnym Łabędziu załapałam doła choć nie jestem depresyjna. Jednak pomyśl sobie tak gdyby te wszystkie straszne historie były prawdziwe w takim stopniu jak jest to pokazane aktorka, która grała Emily po prostu by sfiksowała. Pomyśl sobie o tych wszystkich aktorach, którzy grali w egzorcyście czy stygmatach już dawno powinni oszaleć, a oni sobie normalnie funkcjonują grają w innych filmach i w wywiadach nie opowiadają jakichś historii o jakichś niestworzonych rzeczach. Ja po prostu zawsze staram się zapalić światło jak się boję ciemności. Kiedyś oglądałam sama taki horror Klątwa (to jest remake takiego japońskiego filmu) i na początku zaczęłam mieć prawie atak ale potem oswoiłam ten lęk i jakoś dobrnęłam do końca bo tak naprawdę to głupoty. Może staraj się takich filmów nie oglądać dopuki nie oswoisz się jakoś z nimi, a to co się dzieje w Tw głowie to tylko myślenie magiczne, irracjonalny lęk taki trochę z typu natrętnego, ale zobaczysz, że to minie Weź sobie teraz pozapodawaj jakieś lekkie filmy byś mógł się pośmiać i się zrelaksować to bardzo pomaga.
passat12
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 25 sierpnia 2011, o 14:32

2 stycznia 2012, o 23:00

agora pisze:Też bałam się tego filmu jak cholera- chyba na nas lękowców takie klimaty mocno działają, więc nie jesteś odosobniony. Wydaje mi się, że to typowe dla lękowców, że lękliwość jest często cechą ich osobowości (choć pewnie nie w każdym przypadku). Jesteśmy wrazliwi i filmy przeżywamy mocniej niż tacy co to potrafią sobie wyobrazić, że tam za kamerą stoi pan operator a obok pan reżyser i to tylko fikcja. Pewnie wystraszyłeś się, że ta historia jest oparta na faktach i boisz sie, że coś takiego może ci się przytrafić- pamiętaj jednak, że często takie historie ubarwia się mocno dla celów marketingowych; a nawet wymyśla się je od nowa by zarobić na nich większą kasę. Na seksie brutalności i grozie po prostu dobrze się zarabia a jakoś ludzi do kina trzeba przyciągnąć. Jak w kinie byłam najakimś filmie i pokazali zwiastun Oczu Julii myślałam że posram się w gacie- nawet mój mąż który nie jest lękowcem stwierdził że to było przerażające. Teraz technika, środki wyrazu poszły tak do przodu, że nawet nielękowca da się porządnie wystraszyć- po to są te filmy by podnieść adrenalinę. Ja np po Czarnym Łabędziu załapałam doła choć nie jestem depresyjna. Jednak pomyśl sobie tak gdyby te wszystkie straszne historie były prawdziwe w takim stopniu jak jest to pokazane aktorka, która grała Emily po prostu by sfiksowała. Pomyśl sobie o tych wszystkich aktorach, którzy grali w egzorcyście czy stygmatach już dawno powinni oszaleć, a oni sobie normalnie funkcjonują grają w innych filmach i w wywiadach nie opowiadają jakichś historii o jakichś niestworzonych rzeczach. Ja po prostu zawsze staram się zapalić światło jak się boję ciemności. Kiedyś oglądałam sama taki horror Klątwa (to jest remake takiego japońskiego filmu) i na początku zaczęłam mieć prawie atak ale potem oswoiłam ten lęk i jakoś dobrnęłam do końca bo tak naprawdę to głupoty. Może staraj się takich filmów nie oglądać dopuki nie oswoisz się jakoś z nimi, a to co się dzieje w Tw głowie to tylko myślenie magiczne, irracjonalny lęk taki trochę z typu natrętnego, ale zobaczysz, że to minie Weź sobie teraz pozapodawaj jakieś lekkie filmy byś mógł się pośmiać i się zrelaksować to bardzo pomaga.

Dziękuje bardzo bardzo mi pani pomogła uświadamiając mi to :D a co do klątwy wiem bo sam oglądałem :P :) ilo to się horrorów niegdyś oglądało ;p ale do czego zmierzam trafiła pani w samo sedno boje się tego bo to na faktach autentycznych... i dlatego np filmu klatwy się wogóle nie boje choć był bardziej przerażający od egzorcyzmów emili ( choć teraz bym już nie obejrzał) ale włąśńie jeden zdaje sobie sprawe że to kompletny kicz a z drugiego nie mam wykrętu ... Jescze raz wielkie dzięki za pomoc :D odrazu nawet lepiej się czuje już troszeczke ten lę na chwile zniknął
Darek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 72
Rejestracja: 9 listopada 2010, o 19:20

4 stycznia 2012, o 16:13

No to ja mam tak jak wy co do filmow, egzorcyzmy to jak mi sie przypominaja sceny tego filmu to tez mam wrazenie ze zaraz cos zobacze albo mnie cos opeta, kiedys to musialem wyjsc z domu bo bylem w nim sam i prawie ze strachu dostalem ataku paniki, znaczy paniki i tak dostalem ale myslalem ze sie posram :) Ale kiedys tak nie mialem dopiero jak mi derealizacja wywalila to teraz sie takich filmow i tego wszystkigo boje
oskarone4
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 313
Rejestracja: 25 stycznia 2012, o 15:07

26 stycznia 2012, o 11:22

Wydaje mi się że każdy zawsze (nawet przed DD) się czegoś bał , miał swoje "demony" i tutaj mała ironia losu a mianowicie : By wyjść z DD trzeba pozbyć się tych demonów ( jak na paradox) te demony są jakby WYOSTRZONE podczas stanu DD . Np ja dziś rano obudziłem się po dziwnym śnie ( o tajfunie), po tym jak się przebudziłem pomyślałem " po co ja oddycham?" i naszły mnie jakieś dziwne lęki i obawy , jak teraz sobie o tym przypominam , to chce mi się śmiać:)
marti
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 259
Rejestracja: 21 listopada 2011, o 11:54

31 stycznia 2012, o 16:22

a ja po 2 miesiącach wegetacji, siedzenia tylko w domu, nie licząc małych wyjść z mega lękami i DD 24/h, od nowego roku zaczęłam funkcjonować, pod koniec roku dostałam sie do dobrego lekarza, dostałam leki, dzięki którym sie podniosłam, i od nowego roku wróciłam do szkoły. W sumie patrząc z boku wydaje sie , że wszystko jest ok, bo wstaje, ubieram się, maluje, jade do szkoły, w szkole sie czuje zazwyczaj dobrze, bo sie skupiam tylko na tym co robie w danym momencie i nie mam czasu na rozmyślenia, natomiast np. po wyjściu ze szkoły mam takie uczucie, przychodzi myśl 'to ja byłam w tej szkole?', w sumie obserwuje to tak, że jest tylko to tu i teraz, ale fakt faktem moge funkjonować, wczesniej jedynie własny pokój. i teraz przychodzi myśl, a może to jakieś zmiany w mózgu ? bo okej , funkcjonuje , jak nie mysle o tym chwilami naprawde jest jakby nigdy nic, ale jednak to nie jest to samo, ciągle coś sie wlecze za pasem. obecnie, nurtuje mnie pytanie, czy to na stałe sie coś nie zmieniło ? czy może po prostu ta dd sie może jeszcze utrzymywać.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

31 stycznia 2012, o 17:34

Nic się nie zmieniło w głowie ani mózgu, a przynajmniej nie na stałe :) Miałem tak samo, to znaczy kiedy stan mojej depersonalizacji zaczął się w końcu poprawiać, to żyłem, ale nie czułem po prostu tego, nie czułem zycia, nie czułem tego, ze coś robiłem po co to robiłem, w jakim celu i tym podobne wielomilionowe rozważania ale jednak w tym trwałem, to był okres gdzie zlałem już ta dd i postanowiełm już tak maksymalnie, ze moge nawet mieć taki stan i że się z tym godzę, to naprawdę pomaga tylko,z ę trzeba tego naprawde chcieć, wówczas dd nie nasila się a jej obecność nie przeszkadza, po prostu chciałem do tego przywyknąc i poczuć się może przez to nawet jakiś wyjątkowy, to mi bardzo pomogło bo przez to zaczynały pojawiać się momenty,z ę dd wcale nie było ani tych głupich rozwazań, i tak kropka w kropkę i było coraz lepiej i lepiej az w końcu minęło całkiem i to uczucie, "nie czucia". Więc nic się nie martw marti, nie dobrze jest się martwic dd. Dobrze ci idzie.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
marti
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 259
Rejestracja: 21 listopada 2011, o 11:54

31 stycznia 2012, o 17:52

Na początku dziękuję za odpowiedź w tym temacie. Dodam, że jeszcze chodzę na psychoterapię. I chyba tak jak mówisz, trzeba przywyknąc, olewać i w którym momencie, możliwe , że nawet nie wiadomo którym, złapiemy sie za to, że wszystko jest już normalnie. W końcu proces wyjścia z dd nie jest taki szybki, faktycznie przypominają mi się posty innych , że z tego sie wychodzi krokami. Najważniejsze, żeby teraz utrzymać to tak jak jest, funkcjonować mimo to, i nie wpaść w te zamknięte koło w swoim pokoju. Ale chyba mi już to nie grozi, sama po sobie wiem, ze lepiej jest jak pójde gdzieś, ktoś mnie zagada, trzeba sie skupić na lekcji czy inna czynność, w której sie po prostu o dd nie myśli, niż siedzenie, użalanie się nad sobą co tylko pogrąża. Chyba naprawde na DD najlepszym sposobem jest olewanie tego. Wiem, że wiele osób może to odebrać, że łatwo powiedzieć - olać, bo ja jeszcze 2 miesiące temu w życiu bym nie uwierzyła, że wróce do szkoły, będę jakoś funkjonować itd. A to jednak jest możliwe. Na dzień dzisiejszy nawet wole wyjść, niż siedzieć w domu. Najgorsze jest wejscie w dd, i moment w którym ona sięga maximum, że pójscie do łazienki i wstanie z łóżka staje sie problemem/lękiem. Ale jak czlowiek osiągnie już dno, to potem tylko trzeba sie odbijać do góry, na powierzchnie, aż w końcu będzie upragniony szczyt. Obecnie czuje taki stan zawieszenia, robię, funkcjonuje, jakieś emocje sie przewijają, nie do końca jeszcze moje. Ale chyba to jest moment, w którym idzie się w górę...
oskarone4
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 313
Rejestracja: 25 stycznia 2012, o 15:07

1 lutego 2012, o 16:52

Chciałbym się dowiedzieć , czy ktoś z was na DD miał lekkie drżenie dłoni ? ja tak mam że jak popatrzę sobie na dłoń to zaczyna mi drżeć , nie jakoś tak mocno , tylko tak delikatnie , miał ktoś tak?
ODPOWIEDZ