
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Wątpisz co do swoich objawów? Dyskusja, opisy, wyjaśnianie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 54
- Rejestracja: 20 listopada 2011, o 21:26
Marti, ja też tak mam. Zmiana otoczenia to koszmar. Tym bardziej lęk jest większy jak jestem gdzieś po raz pierwszy w życiu. Bo np. jak wychodzę do sklepu tego samego codziennie to nie mam aż takiej dd, ale jak dziś byłam w przychodni to myślałam, że odlecę 

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 259
- Rejestracja: 21 listopada 2011, o 11:54
Wojciech, leonka, no właśnie.. a mnie to co odczuwam pobudza lęk, no bo jak można sie czuć w ten sposób.. to takie nierealne, i myślę że i ja jestem nierealna. Z resztą zapewne wiecie o czym mówie. Troche lepiej mi się robi wieczorem jak wiem, że nic juz nie muszę i niedługo pójde spać. Ale to ciągle uczucie, że zaraz może wszystko zniknąć..
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 54
- Rejestracja: 20 listopada 2011, o 21:26
marti, u mnie dd tez potrafi wywołać lęk jak się w nią za bardzo wczuwam i analizuję. Musisz starać się ją olewać, wiem jak to trudno... Bo to takie błędne koło - masz dd, odczuwasz lęk, lęk pogarsza dd, to jeszcze bardziej potęguje lęk i tak w kółko... Mi wieczorem właśnie odwrotnie - pogarsza się. Boję się nocy i spania... 

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 259
- Rejestracja: 21 listopada 2011, o 11:54
czy to objaw dd, że ciągle towrzarzyszy mi uczucie, jakbym ja i wszystko miało zniknąć? i czy to możliwe, że nie odczuwam tego co robiłam przed chwilą?(wiem co robiłam, ale czuje jakby tego nie było). strasznie mnie to martwi.. bo wcześniej odnosiło się to do przeżyć w ciągu dnia, a teraz chwile wcześniej...
-
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1939
- Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49
Ponownie TAK marti, to jest dokladnie takie uczucie i pewnie od dd bo tez to mialem jak chorowalem na depersonalizacje. Bardzo jest to przykre, ogolnie jest to poczucie znikania ale tez wlasnie odczuwania wczesnijszych chwil, godzin dni tak jakos bardzo plytko. Po pierwwze jakby to wszystko bylo jedna chwila a po drugie zastanawialem sie czy to byla prawda, tak jakby to sie nie wydarzylo. Mialem tak samo, nie nakrecaj sie ze to cos znowu gorszego, bo tylko tak to sie pogarsza. Uwierz mi wiem doskonale o czym piszesz a jestem zdrowy, i to calkiem, nie mam dd juz nawet w 1 %!!!! ty tez dasz rade
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 259
- Rejestracja: 21 listopada 2011, o 11:54
Dziękuje za odpowiedź.
Ja już nie wytrzymuje tego.. jak to możliwe, że człowiek sie tak czuje. a w sumie w ogóle sie nie czuje. tak naprawde nie odczuwam nic poza dd, ani siebie ani otoczenia, boję się tego. Nie potrafie o tym nie myśleć. dd jest tak silna, że nie daje rady
leki biorę 25 dni, na początku była mała poprawa po tygodniu, ale teraz znów dno. pojawiają się myśli, że skoro 3 tyg nie pomaga, to już nie pomoże(Cital), zaczęłam terapie, ale nie widze w tym sensu, co z tego że tam będę chodzić jak tego nie czuje. byłam tam, wróciłam do domu i tak jakby tego nie było.. więc co to za różnica? nie wiem. takie samopoczucie to jedno wielkie cierpienie.
-- 9 grudnia 2011, o 16:26 --
ahh, i jeszcze uczucie, że wszystko stoi w nienaturalnym miejscu, znaczy ja wiem, że jest ok, ale jakby uczucie odległości mi sie zmieniło
-- 10 grudnia 2011, o 14:45 --
Ja nie daje rady już
dlaczego musze tak cierpieć, boje się tego wszystkiego, nawet nie ogarniam przejścia z pokoju do łazienki, nawet to, że siedze w określonym miejscu jest dziwne, jak sobie z tym radzić, nie chce do szpitala
chyba już nic nie pomoże, jak można się tak (NIE)czuć ;(
Ja już nie wytrzymuje tego.. jak to możliwe, że człowiek sie tak czuje. a w sumie w ogóle sie nie czuje. tak naprawde nie odczuwam nic poza dd, ani siebie ani otoczenia, boję się tego. Nie potrafie o tym nie myśleć. dd jest tak silna, że nie daje rady

-- 9 grudnia 2011, o 16:26 --
ahh, i jeszcze uczucie, że wszystko stoi w nienaturalnym miejscu, znaczy ja wiem, że jest ok, ale jakby uczucie odległości mi sie zmieniło
-- 10 grudnia 2011, o 14:45 --
Ja nie daje rady już


-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 22
- Rejestracja: 3 grudnia 2011, o 21:18
A marti wojcheich i inni czy czujecie tez sie tak jakbyscie byli pol przytomni?? tak jakbyscie zyli ale na jawie, kurna nie wiem jak to bakreslic
jakbym nie zyla ale snila nie do konca obudzona, jak mam wiekszy strach to nasila mi sie to

-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Wiem co czujesz Marti
Jest to okropne uczucie i w zasadzie nie ma niczego co w danym momencie można zrobić aby to mineło, to jest przerażające, szczególnie kiedy boimy się własnych czterech ścian, ja dosłownie w najgorszych okresach depersonalizacji nie czułem zupełnie niczego, ja sam dziwię się, że do tej pory żyję, że oprócz problemów finansowych, rodzinnych nie spowodowało to całkowitego rozpadu mojego życia. Dziwię się bo taka nieustająca depersonalizacja jest koszmarem, miałem to non stop, przez 24 godziny na dobę, nie czułem swojego ciała, nie czułem swojego nosa, autentycznie jak go dotykałem wydawał się obcy, głos był obcy, bałem się wypowiadać słowa na głos, balem się wstać z łóżka i przejść do pokoju, bo wszystko wokoło było groźne, ściany napawały mnie lękiem, moja rodzina przerażała mnie, nie miałem uczuć, żadnych uczuć, nie miałem swojego odbicia, wszędzie widziałem obcego faceta i jedyne co czułem to lęk.
Jak o tym w tej chwili myśle to płakać mi się chce jak było przejebanie, całkowita wegetacja, kazdy dzień byl tylko po to aby jakos przezyć aby jakoś bardzo się nie bać, żeby tylko mnie to nie zabiło, żebym nie zwariował i tak wkoło.
Nie mogłem skupiac mysli, nie mogłem normalnie się wypowiadać, miałem wrażenie, ze swój dom widze po raz pierwszy, czułem zagubienie w każdym miejscu chociaż znałem te miejsca od dziecka, ręce i nogi były mi doczepione, jak nimi ruszałem czułem się jak maszyna, absolutnie nie widziałem wyjścia z tego, nawet później już go nie szukałem bo nie miałem siły. Potrafiłem drapać rece żeby po tych 3 latach poczuć ciało, naprawdę waliłem nimi o ścianę żeby siebie poczuć, tak naprawdę ja dla siebie nie miałem już żadnej nadziei, terapia nic mi nie pomagała w tej dziedzinie, leki tez niestety nie a brałem ich bardzo dużo.
Depersonalizacja i derealizacja to KOSZMAR, piekło za życia co do tego nie ma wątpliwości.
Mnie całkiem depersonalizacja nie mineła, bowiem sa momenty, ze wraca, jak mam stres, jak lęki przychodzą, np. ostatnio pewien skurwysynek mnie nawkurwiał (sprawy związane z pracą) i nie czułem przez cały dzień znowu ciała ale uspokoiłem się, i przeszło.
Jednak ogólnie mineło mi to, ze nie mam już tych wszystkich objawów całe dnie, mam uczucia, smieję się, czuję pory roku z oknem a kiedyś czas to była próżnia, nie czułem czasu ani miejsca, kurna mac nie czułem niczego.
Dążę do tego co mi pomogło (być może przez późna porę troche nieudolnie
)ale mówi się, ze trzeba zlać dd i będzie lepiej, heh dobrze powiedziane, zignoruj, olej, rób swoje itd.
Wiadomo co czujemy jak to czytamy, tak się nie da! itp
Ale właśnie całkowita ignorancja pomogła wyzbyć mi się strachu przed samą depersonalizacją i z miesiąca na miesiąc słabła i słabła aż prawie znikneła oprócz czasowych nawiedzeń.
A co do tej ignorancji to była ona całkowita, bo w którymś momencie doprowadziło mnie to wszystko do stanu całkowitej obojętności, po 4 latach miałem tak cholernie dosyć nie czucia ciała, nie posiadania uczuć, że mnie marzyło się umrzeć chociaż śmierci też się bałem jak ognia.
Przestało mi powoli zalezeć na wszystkim, przestałem się spinać, przestałem marzyć o tym żeby już minęło, pogodziłem się, ze będę miał to zawsze, że to mam i to ze mną będzie, przestałem chcieć lepszego życia bez tego, pomyślałem co było zresztą prawdą, że lepiej postawić wszystko na jedną kartę, lepiej było umrzeć albo zwariować niż żyć tak następne miesiące i lata, bo to nie miało sensu.
Wcześniej przez cały czas nie mogłem wytrzymac nie czujac ciała, nie mogłem wyrobić nie czując głosu itd, pomyślałem a hu.j z tym, po cholerę mi to ciało, ten głos, przestało mi zależeć, zacząłem wychodzić z domu, zacząłem rozmawiać pomimo tego głosu, zaczałem normalnie się kąpać, bo wczesniej przez moje ciało kąpiele były bardzo krótkie bo nie mogłem wytrzymać długo patrząc na swoje a zarazem nie moje ciało w wannie.
I nie było to tak, ze od razu to mineło i po sprawie, ja miałem jeszcze kilka miesięcy silną dd ale całkowicie się z tym pogodziłem, ja to czułem, zupełnie jakby mi ktoś spuścił powietrze.
Kompletnie mi nie zależało i to mi wbrew pozorom strasznie pomogło, bo analiza, przestała mieć znaczenie, wszystko czym do tej pory zyłem a co się wkółko nakrecało przestało mieć znaczenie.
Czym naprawde jest dd? Niczym, pieprzonym mechanizmem obronnym umysłu, który tak naprawdę ma nam pomagać ale niestety w pewnych okolicznościach sprawia, że zaczynamy się go bać i zaczyna się takie piekło, bo dd zaczyna być natręctwem myślowym, zaczyna być katalizatorem lęku, który dodatkowo wzmaga układ obronny czyli dd...
DD można odczuć nawet jak się jest niewyspanym, to jest cholernie naturalny stan, tylko nerwicowi ludzie, mający lęki, potrafią przyspiesziny rytm serca wziąć za zawał a co dopiero stan transu jakim jest dd...
I tak się to kręci, a kiedy jesteśmy już mocno wkreceni to pojawiają się objawy dd te najgorsze, czyli zagubienie w ciele, swoim ja, w czasie, miejscu itd.
Od tego nie można zwariować, dd nie powoduje szaleństwa, nie jest to choroba psychiczna, w chorobie psychicznej tez po prostu może sie DD pojawić bo ludzie na takie coś chorzy też mają lęki, ale trzeba najpierw miec tą chorobę a nie odwrotnie!
Wyzdrowieniem z depersonalizacji w zaburzeniach lękowych, w lęku jest zaniechanie eskalacji lęku, musi przestać nam zależeć, musi nam zupełnie przestać zależeć czy umrzemy czy też zwariujemy, co i tak się przez lęk czy DD nie stanie ale rzecz w tym aby nie było lęku...nie było nakręcania strachu poprzez myślenie o tym.
Nie umiem inaczej tego opisać choćbym bardzo chciał napisać magiczne słowa, złoty środek żeby depersonalizacja minęła, trzeba to przeżyć samemu na sobie, wszystko to są tylko wskazówki, a najważniejszą wskazówką, i naprawde trzeba podejść do tego poważnie to jest to aby nie zamykać się z tak silną depersonalizacją w domu.
Jest to grzebanie siebie w tym żywcem, moze to brzmi okropnie ale jest to jedyna prawda.
Miałem okres gdzie się poddałem i już nie wychodziłem z domu całkiem, lekarze, którzy zawsze byli optymistami zaczeli wypisywać skierowania do szpitali, wtedy to już nawet głos innych ludzi źle do mnie docierał, zamknięciem w domu pogrążyłem się bardziej, bo nie uciekniesz wtedy od myślenia o tym żebyś nie wiem co robił/a. Nie dasz rady przestać o tym mysleć i się czymś zająć, może na godzinke, pół ale to żadne zwycięstwo.
Teraz np kiedy mam lepszy okres i przyjdzie dd bo ja mam nerwicę, rózne fobie itp i zdarzy mi się, ze przez lęk DD wraca, i znów zaczyna mi zalezeć, żeby tylko nie przyszło, żeby tylko nie zepsuło mi to ponownie choć trochę już ułozonego mojego życia i wtedy dd się zwiększa, bo zaczynam się jej i tego wszystkiego bać, lęk działa...
Dopiero po jakimś czasie dochodzę znowu do przeświadczenia, ze lepiej umrzeć od razu niz znowu z tym się szarpać i tego bać, nie zalezy mi, godzę się z tym, niech będzie dd nawet całe życie, i to gówno mija, bo nie ma frustracji, szarpania się, kolejnych strachów.
Schizofrenia to była kiedys moja mysl przewodnia, wkoło się jej bałem, bałem sie zwariowania, ale w którymś momencie jak nie mogłem przez dd normalnie pracować, wykonywać obowiązków rodzinnych i z tym poradziłem sobie, myślać, ze gorzej być nie może, ze mając schiza chociaż rentę dostanę, przestało mnie to po prostu przerażać, ma byc schiz, zwariowanie to niech będzie.
O tym poddaniu się i oddaniu swoich wartości przez które mamy tyle lęku pisze tez pewien facet, http://moja-nerwica.republika.pl/skarb.html
Marti innymi słowy będziesz zdrowa, depersonalizacja ci minie choć teraz bardzo cierpisz i wszyscy tutaj, to przyjdzie dzień kresu. Nie szarpcie się tylko z tym, spróbujcie osiągnąc ten spokój, oddajcie się tej depersonalizacji a zobaczycie, ze nic złego się nie stanie a nawet wręcz przeciwnie.

Jak o tym w tej chwili myśle to płakać mi się chce jak było przejebanie, całkowita wegetacja, kazdy dzień byl tylko po to aby jakos przezyć aby jakoś bardzo się nie bać, żeby tylko mnie to nie zabiło, żebym nie zwariował i tak wkoło.
Nie mogłem skupiac mysli, nie mogłem normalnie się wypowiadać, miałem wrażenie, ze swój dom widze po raz pierwszy, czułem zagubienie w każdym miejscu chociaż znałem te miejsca od dziecka, ręce i nogi były mi doczepione, jak nimi ruszałem czułem się jak maszyna, absolutnie nie widziałem wyjścia z tego, nawet później już go nie szukałem bo nie miałem siły. Potrafiłem drapać rece żeby po tych 3 latach poczuć ciało, naprawdę waliłem nimi o ścianę żeby siebie poczuć, tak naprawdę ja dla siebie nie miałem już żadnej nadziei, terapia nic mi nie pomagała w tej dziedzinie, leki tez niestety nie a brałem ich bardzo dużo.
Depersonalizacja i derealizacja to KOSZMAR, piekło za życia co do tego nie ma wątpliwości.
Mnie całkiem depersonalizacja nie mineła, bowiem sa momenty, ze wraca, jak mam stres, jak lęki przychodzą, np. ostatnio pewien skurwysynek mnie nawkurwiał (sprawy związane z pracą) i nie czułem przez cały dzień znowu ciała ale uspokoiłem się, i przeszło.
Jednak ogólnie mineło mi to, ze nie mam już tych wszystkich objawów całe dnie, mam uczucia, smieję się, czuję pory roku z oknem a kiedyś czas to była próżnia, nie czułem czasu ani miejsca, kurna mac nie czułem niczego.
Dążę do tego co mi pomogło (być może przez późna porę troche nieudolnie

Wiadomo co czujemy jak to czytamy, tak się nie da! itp
Ale właśnie całkowita ignorancja pomogła wyzbyć mi się strachu przed samą depersonalizacją i z miesiąca na miesiąc słabła i słabła aż prawie znikneła oprócz czasowych nawiedzeń.
A co do tej ignorancji to była ona całkowita, bo w którymś momencie doprowadziło mnie to wszystko do stanu całkowitej obojętności, po 4 latach miałem tak cholernie dosyć nie czucia ciała, nie posiadania uczuć, że mnie marzyło się umrzeć chociaż śmierci też się bałem jak ognia.
Przestało mi powoli zalezeć na wszystkim, przestałem się spinać, przestałem marzyć o tym żeby już minęło, pogodziłem się, ze będę miał to zawsze, że to mam i to ze mną będzie, przestałem chcieć lepszego życia bez tego, pomyślałem co było zresztą prawdą, że lepiej postawić wszystko na jedną kartę, lepiej było umrzeć albo zwariować niż żyć tak następne miesiące i lata, bo to nie miało sensu.
Wcześniej przez cały czas nie mogłem wytrzymac nie czujac ciała, nie mogłem wyrobić nie czując głosu itd, pomyślałem a hu.j z tym, po cholerę mi to ciało, ten głos, przestało mi zależeć, zacząłem wychodzić z domu, zacząłem rozmawiać pomimo tego głosu, zaczałem normalnie się kąpać, bo wczesniej przez moje ciało kąpiele były bardzo krótkie bo nie mogłem wytrzymać długo patrząc na swoje a zarazem nie moje ciało w wannie.
I nie było to tak, ze od razu to mineło i po sprawie, ja miałem jeszcze kilka miesięcy silną dd ale całkowicie się z tym pogodziłem, ja to czułem, zupełnie jakby mi ktoś spuścił powietrze.
Kompletnie mi nie zależało i to mi wbrew pozorom strasznie pomogło, bo analiza, przestała mieć znaczenie, wszystko czym do tej pory zyłem a co się wkółko nakrecało przestało mieć znaczenie.
Czym naprawde jest dd? Niczym, pieprzonym mechanizmem obronnym umysłu, który tak naprawdę ma nam pomagać ale niestety w pewnych okolicznościach sprawia, że zaczynamy się go bać i zaczyna się takie piekło, bo dd zaczyna być natręctwem myślowym, zaczyna być katalizatorem lęku, który dodatkowo wzmaga układ obronny czyli dd...
DD można odczuć nawet jak się jest niewyspanym, to jest cholernie naturalny stan, tylko nerwicowi ludzie, mający lęki, potrafią przyspiesziny rytm serca wziąć za zawał a co dopiero stan transu jakim jest dd...
I tak się to kręci, a kiedy jesteśmy już mocno wkreceni to pojawiają się objawy dd te najgorsze, czyli zagubienie w ciele, swoim ja, w czasie, miejscu itd.
Od tego nie można zwariować, dd nie powoduje szaleństwa, nie jest to choroba psychiczna, w chorobie psychicznej tez po prostu może sie DD pojawić bo ludzie na takie coś chorzy też mają lęki, ale trzeba najpierw miec tą chorobę a nie odwrotnie!
Wyzdrowieniem z depersonalizacji w zaburzeniach lękowych, w lęku jest zaniechanie eskalacji lęku, musi przestać nam zależeć, musi nam zupełnie przestać zależeć czy umrzemy czy też zwariujemy, co i tak się przez lęk czy DD nie stanie ale rzecz w tym aby nie było lęku...nie było nakręcania strachu poprzez myślenie o tym.
Nie umiem inaczej tego opisać choćbym bardzo chciał napisać magiczne słowa, złoty środek żeby depersonalizacja minęła, trzeba to przeżyć samemu na sobie, wszystko to są tylko wskazówki, a najważniejszą wskazówką, i naprawde trzeba podejść do tego poważnie to jest to aby nie zamykać się z tak silną depersonalizacją w domu.
Jest to grzebanie siebie w tym żywcem, moze to brzmi okropnie ale jest to jedyna prawda.
Miałem okres gdzie się poddałem i już nie wychodziłem z domu całkiem, lekarze, którzy zawsze byli optymistami zaczeli wypisywać skierowania do szpitali, wtedy to już nawet głos innych ludzi źle do mnie docierał, zamknięciem w domu pogrążyłem się bardziej, bo nie uciekniesz wtedy od myślenia o tym żebyś nie wiem co robił/a. Nie dasz rady przestać o tym mysleć i się czymś zająć, może na godzinke, pół ale to żadne zwycięstwo.
Teraz np kiedy mam lepszy okres i przyjdzie dd bo ja mam nerwicę, rózne fobie itp i zdarzy mi się, ze przez lęk DD wraca, i znów zaczyna mi zalezeć, żeby tylko nie przyszło, żeby tylko nie zepsuło mi to ponownie choć trochę już ułozonego mojego życia i wtedy dd się zwiększa, bo zaczynam się jej i tego wszystkiego bać, lęk działa...
Dopiero po jakimś czasie dochodzę znowu do przeświadczenia, ze lepiej umrzeć od razu niz znowu z tym się szarpać i tego bać, nie zalezy mi, godzę się z tym, niech będzie dd nawet całe życie, i to gówno mija, bo nie ma frustracji, szarpania się, kolejnych strachów.
Schizofrenia to była kiedys moja mysl przewodnia, wkoło się jej bałem, bałem sie zwariowania, ale w którymś momencie jak nie mogłem przez dd normalnie pracować, wykonywać obowiązków rodzinnych i z tym poradziłem sobie, myślać, ze gorzej być nie może, ze mając schiza chociaż rentę dostanę, przestało mnie to po prostu przerażać, ma byc schiz, zwariowanie to niech będzie.
O tym poddaniu się i oddaniu swoich wartości przez które mamy tyle lęku pisze tez pewien facet, http://moja-nerwica.republika.pl/skarb.html
Marti innymi słowy będziesz zdrowa, depersonalizacja ci minie choć teraz bardzo cierpisz i wszyscy tutaj, to przyjdzie dzień kresu. Nie szarpcie się tylko z tym, spróbujcie osiągnąc ten spokój, oddajcie się tej depersonalizacji a zobaczycie, ze nic złego się nie stanie a nawet wręcz przeciwnie.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 54
- Rejestracja: 20 listopada 2011, o 21:26
Victor, to co przeszedłeś było czymś okropnym... Aż brak mi słów... Super, że się z tego podniosłeś. Mam tylko jedno pytanie do Ciebie - piszesz, że u Ciebie z miesiąca na miesiąc było coraz lepiej, czyli wychodzenie z dd to taki złożony proces? bo ja się właśnie zastanawiam jak to jest... czy wstajesz pewnego dnia i jej już po prostu nie ma czy raczej pozbycie się jej trwa jakiś określony czas (wiadomo, dla każdego inny)? Wiesz, bo mnie się zdażyło raz do tej pory takie 'odblokowanie' jakby. Siedziałam w pokoju, rozmawiałam z siostrą i raptem coś się odblokowalo i na parę minut dd przeszła. Po tym doświadczeniu właśnie zaczęłam się zastanawiac czy jak ona minie to bedzie takie 'odblokowanie' raptowne i już czy to będzie jakiś proces? Ja teraz przynajmniej wierze w to, ze minie, bo musi i koniec 

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 259
- Rejestracja: 21 listopada 2011, o 11:54
Leonka ma całkowitą racje, to co przeszedłeś, Victor, to okropność. Cieszę się, że są ludzie, którym udało się z tego wyjść, to jakaś iskierka nadziei dla innych, który to przechodzą. Moja dd jest dosyć silna, wiele mam tych samych odczuć co napisałeś, a myślałam, że jedynie coś takiego mnie dotyczy, a tu nie. Martwi mnie fakt, że nie pomagała Ci terapia ani leki, ja mam w tym nadzieje.
a lęki na temat schizofrenii też stale mi towarzyszą w mniejszym lub wiekszym stopniu, myśle, że masz racje, napewno masz racje, że najlepiej żyć mimo tego, ale to jest takie trudne. ta dd strasznie ciągle człowieka w dól, piekło na ziemi, dosłownie. Mam nadzieje, ze mi nie będzie towarzyszyła tyle czasu.
Absurdalne jest to, a może i nie, że boimy się tego, że przestaniemy sie kontrolować, a tak naprawde jesteśmy w stanie wymienić co się działo cały dzień. To przez to uczucie obcości zarówno siebie jak i otoczenia, nachodzą myśli na temat zwariowania.
Victor, czyli udało Ci się bez szpitala wyjść z tego? I czy teraz normalnie funkcjonujesz ? w sensie praca, obowiązki, relaks itd? Dobrze zrozumiałam, że dd nie trzyma Cię już 24/h ale łapie czasem przy stresujących sytuacjach ?
a lęki na temat schizofrenii też stale mi towarzyszą w mniejszym lub wiekszym stopniu, myśle, że masz racje, napewno masz racje, że najlepiej żyć mimo tego, ale to jest takie trudne. ta dd strasznie ciągle człowieka w dól, piekło na ziemi, dosłownie. Mam nadzieje, ze mi nie będzie towarzyszyła tyle czasu.
Absurdalne jest to, a może i nie, że boimy się tego, że przestaniemy sie kontrolować, a tak naprawde jesteśmy w stanie wymienić co się działo cały dzień. To przez to uczucie obcości zarówno siebie jak i otoczenia, nachodzą myśli na temat zwariowania.
Victor, czyli udało Ci się bez szpitala wyjść z tego? I czy teraz normalnie funkcjonujesz ? w sensie praca, obowiązki, relaks itd? Dobrze zrozumiałam, że dd nie trzyma Cię już 24/h ale łapie czasem przy stresujących sytuacjach ?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: 25 listopada 2011, o 15:48
mam potwierdzona hipoteze wilu forumowiczow od pond 2 tygodni katuje sie na fitness,basen atd...zauwarzylem odczuwalna poprawe.Zachecam wszystkich do tej metody walki z ta popelina.oczywiscie zdarzaja sie silniejsze nawroty ale tutaj stosuje sie do zasady zoobjetnienia na te przesladujace mysli ktore sluza jak paliwko dla tego dziadostwa, natomiast dyskomfort towarzyszy stale....nie badzmy bezczynni wobec naszej przypadlosci...............
-
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1939
- Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49
Dokladnie nie wolno byc calkowicie bezczynnym wobec tego i nie dawac za wygrana tym mysla, nie wolno myslec o tym o czym nam te mysli podpowiadaja
Naprawde to jest popelina
A sprot jak najbardziej ale pod warunkiem ze bez przymusu bo tak to nic z tego nie wychodzi


-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: 25 listopada 2011, o 15:48
nie dawniej jak 2tygodnie temu myslalem ze poprawa mojego stanu psychicznego jest tylko moim nie osiagalnym marzeniem a tu....niespodzianka nie chce zapeszac ale zaczynam w to wierzyc coraz bardziej ze ten stan jest do pokonania(oczywiscie ze jest najlepszym dowodem jest na to te forum)lecz w miom stanie nie dochodzila do mojej swiadomosci owa widomosc...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 181
- Rejestracja: 12 czerwca 2011, o 20:57
kurde no...ja zaczynam wątpić w poprawę... Nic mi się nie zmienia od chyba 5 miesięcy... A łącznie dd mam 10 miesięcy. Muszę poprosić lekarza o skierowanie do psychologa lub o jakieś leki które pomogą z tego wyjść...