Witajcie nerwuuuski

U mnie bez zmian. Z jedzeniem roznie bywa. Z rana jeszcze cos malego wcisne, wieczorem wogole moge zjesc wiecej, ale popoludnie to tragedia. Zrezygnowalam z obiadow bo i tak wszystko bym zwrocila.
Olinko masz racje - jedzenie zaczelo mi sie kojarzyc z szybkim biciem serca wiec mysle, ze zabierajac sie za posilek ja juz w mozgu mam zakodowane, ze bedzie mi potem zle i tak wlasnie potem jest.
Slicznie Ci dziekuje za to, ze pytalas o tabletki. Mysle, ze faktycznie powinnam isc po fachowa pomoc zeby cos zaradzic na te wymioty bo przeciez tak zyc normalnie nie mozna, a faktycznie boje sie, ze nabawie sie bulimi, jesli juz jej nie mam...
Co do oparcia ze strony siostry, rodziny to
Olinko i Czapelko wiem o czym mowa. Z mojej strony jest to samo. Nikt dokonca nie rozumie i mowia, ze przesadzam, ze to moje mysli i powinnam sie uspokoic bo sama sobie wbijam glupoty do glowy. Fakt po czesci racje maja, ale nie wiedza jakie to trudne dla Nas i mimo wszystko jak wazne by to oparcie, zrozumienie jednak ze strony najblizszych bylo.
Czapelko co do pracy i slow Twoje mamy to uwazam, ze ma racje. Przez nerwice i ataki w zyciu wiele tracimy wiec nie pozwolmy by zapanowala nad Nami calkowicie i odebrala Nam doslownie wszystko...
Droga
Naomi co do Twoje leku i zwariowania - kilka dni temu lezac wieczorem w lozku naszedl mnie dziwny stan. Zaczelam sie glupkowato smiac, a przy tym juz robic glupie miny udajac naprawde wariatke bo zaczelo mnie to tak denerwowac. Potem plakalam i zaczelam nakrecac sie jeszcze bardziej wyobrazajac sobie i myslac, ze pewnie zwariuje i pojde do wariatkowa, a tam rodzina bedzie mnie odwiedzac gora do roku czasu bo ilez mozna z wariatem przebywac? Wyobrazalam sobie czujac zlos, ze ktorejs nocy wezme noz i zabije swojego partnera ze zlosci... Zaczelam sie tak bac tych chorych mysli, ze musialam sie wkoncu uspokoic bo to bylo coraz silniejsze... - Poki nie mysle to jest ok i nie meczy mnie to bardzo, ale najgorzej jak juz sie ten "proces" zaczyna to potem jazdy gotowe, a wiec glowa do gory, nie jestes sama

i tak jak
Victor pieknie napisal - my lekowcy, nerwusy lubimy czesto uciekac w swiat marzen. Ja pamietam jak jeszcze przed nerwica, a moze to juz byly poczatki, ale nie zwracalam na to uwagi czesto zamykalam sie w sobie i mialam taki swoj malutki swiat do ktorego uciekalam. Bylo mi tam wspaniale. Czesto rozmawialam sama ze soba, czesto wyobrazalam sobie przerozne rzeczy, sytuacje... Tak bylo nawet jeszcze rok temu. Teraz mniej sie zdarza, ale szczerze mowiac tesknie za tym troche ha! Bo bylo mi jakos tak latwiej i lzej i tych obaw nasilonych nie bylo...
Victorku, Ty rodzynku Nasz nie dobrze, ze znow Cie to meczy i pewnie cholernie dokucza i nie mozna dokonca sie z tym uporac, ale najwazniejsze, ze sie nie dajesz i tak jak piszesz - nie odbiera Ci to usmiechu! To wspaniale bo zapewne gdybys poddal sie temu i popadl w gorsza panike to i objawy pewnie by sie nasilily, a tak to sobie radzisz i mozesz byc dumny z siebie! Dasz sobie rade, ja w Ciebie wierze!
Agnieszko Kochana co do pulsu - juz nie musze przypominac bo sama wiesz, ze mam takiego samego bzika na tym punkcie jak Ty. I wiesz na czym sie lapalam ostatnio? Czym czesciej sprawdzalam i sie nakrecalam przez wyzszy puls to utrzymywal on sie dluzej i nie spadal no bo wkoncu jestesmy ciagle przez to poddenerwowane to jak ma byc nizszy? Ja nie sprawdzajac pulsu jakis czas temu przez kilka dni czulam sie rewelacyjnie, a potem raz zobaczylam z ciekawosci i byl on ksiazkowy!!

a od wczoraj bo ja glupia i powstrzymac sie od smaku piwa czasami nie moge, a raczej przed rozluznieniem po alkoholu wypilam znowu dwa piwa i pol nocy sie meczylam nakrecajac sie. Dzis jest lepiej, ale jestem nadal spieta i puls mi skacze do 100. No ale co poradze? Nakrecam sie, denerwuje, alkohol zrobil swoje, moja wina bo glupia jestem i dzis za to place. Tez sie boje, ale wiem, ze nic sie nie stanie, a wiec Slonko nie boj sie i naprawde odpusc sobie a zobaczysz, ze bedzie Ci lepiej i puls spadnie

) A powiedz mi jak w nowej pracy, jak sobie tam radzisz i co najwazniejsze jak sie tam czujesz?
Ja zapisalam sie na ciag dalszy terapi

We wtorek kolejne spotkanie z nowa psycholog. Niby godna polecenia. Pani Hiacynta. Imie kojarzy mi sie z osoba starsza, a wiec moze i nie bedzie tak zle

Dentysta - zab dalej pobolewa i musze jutro dzwonic i umowic sie na wizyte.
Vicatoria gratuluje przelamania lodow i odwagi bo wytrzymalas dokonca!!

ja tez sie boje .... achh...

:)
Wybaczcie, ze sie tak rozpisalam, ale chcialam odpisac paru osobom w jednym poscie zeby nie nabalaganic bardzo

Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.