Wiecie co dla mnie jest trudne do zrozumienia? Że zrobiłam badania kontrolne i są w normie. A ja tu siedzę i walczę z dusznościami. Łykam powietrze jakby się miało zaraz skończyć, wszystko mi wiruje ale najgorszy jest ten lęk przed tym, że w każdej chwili coś może się stać i moze mnie nie być, nie zobaczę mojego chłopaka, kotki, królika... paralizuje mnie to i jestem zła na siebie. Jeśli chodzi o pogodę, to mnie wkurza to gorąco w ogóle lato. Boję się ukąszenia przez osę, pszczołe.
Nie wiem czy jestem uczulona ale wiem, że mogę być i co i koniec, tak po prostu i nie zobaczę osób, które kocham? Boję się bardzo... jestem zła, bo pojechalibyśmy nad jeziorko ale nie jedziemy, nie wychodzę prawie z domu chyba, że wieczorem /... zal mi mojego faceta, bo jest wyrozumiały i wspaniały ale nie chcę i jemu niszczyć zycia i odbierać radości z przyjemności wyjazdu... mam tego tak dość

Już brak mi na to sił, czuję się jak w klatce.... leków nie biorę bo terapia ma lepsze efekty ale ja tęsknie za słońcem za morzem, jeziorem... za normalnością... to jakieś piekło...

. Boję się wyjść na zewnątrz, czekam z utęsknieniem na jesień...
Postanowiłam zrobić badania z krwi, bo skórnych oczywiście się boję, na alergie ale kazda wizyta w jakiejkolwiek przychodni doprowadza mnie do uczucia słabości, ściskania w gardle... boję się....
Pracuje na terapii w pocie czoła, już wiele wiem, zrozumiałam... ale się boję, panicznie, że wyjdę gdzieś i to będzie ostatni raz, ciągle sprawdzam czy nie puchnie mi gardło, jak wychodzę na dwor, to ciagle sprawdzam czy coś mnie nie ugryzło... jak coś leci, to automatycznie robię unik... czuję się jak idiotka

A ja chcę normalności, jak inni

ale się boję, że jak stracę czujność i zacznę się czymś cieszyć, to przyjdzie coś niespodziewanego i nic mnie nie uratuje
