Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Strach przed...ile mamy strachów i czego się boimy? :)

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Nerwica
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 375
Rejestracja: 7 lipca 2010, o 15:59

8 lipca 2011, o 10:15

Czapla pisze:Dawno mnie tu nie było, bo pochorowałam się jednak nieźle. Ból z prawej strony długo mi się utrzymywał i nadal trochę czuję. Zrobiła mi się taka twarda gula dość wyczuwalna ręką. Byłam u lekarza i okazało się, że mam nacieki na wyrostku robaczkowym :roll: Do tego wyszła mi bakteria escherichia coli w cewce moczowej :? Na razie mam dostać antybiotyki co by wyleczyć infekcję i stan zapalny, ale podobno to się kwalifikuje do usunięcia wyrostka robaczkowego ;brr

Jeśli chodzi o moje lęki, to nie mam ich od chyba trzech tygodni. Jak minęły, tak minęły. Nie mam skoków ciśnienia (czasem mierzę), wysoki puls (120) miałam przy gorączce i w osłabieniu. Nie wsłuchuję się w bicie serca, nie zastanawiam nad oddechem, nie mam zawrotów głowy i nawet o tym wszystkim nie myślę. Nie biorę żadnych leków. Nie wiem skąd u mnie nagle takie "uzdrowienie" i nie bardzo w nie wierzę, ale póki co nie odczuwam nawet lęku przed lękiem, bo pocieszam się, że mam lekarstewka i jakby co, łyknę.

Aktualnie sram ze strachu co z tymi naciekami na wyrostku i co będzie ;brr ;brr ;brr

Jak to mówią, jak nie urok to przemarsz wojska :shock: A jakie masz lekarstewka, ze jakby co to łykniesz? Mówisz o tym swoim tranxene? Ja też tak się pocieszałam jak miałam te uspokajacze, trochę to pomaga bo zawsze jest to jakies wyjście jak już nie wiadomo co robić.
Też nie wiem co oznaczają nacieki a nie chcę o tym czytać :) Ale usunięcie wyrostka brrr nie dziwię się, ze srasz ze strachu :( Oby wszystko Ci się ułożyło z tym. :cm
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

8 lipca 2011, o 12:41

Wczoraj miałam wizytę u pani psycholog. Pogratulowała mi, że sama poradziłam sobie jak na razie z lękami bez leków. Tylko co z tego?

Dzisiaj poszłam do lekarza, ale nie swojego bo miał wszystkie terminy zajęte a dzisiaj nie przyjmował. To ta sama przychodnia, ale ten nowy przeprowadził ze mną "wywiad środowiskowy" włączając informację kiedy miałam ostatnią miesiączkę, kiedy byłam u ginekologa i jakie mam stolce :shock: Trochę mnie pomacał, obejrzał wyniki posiewu moczu (escherichia coli), wyniki krwi (3 pozycje trochę ponad normę) i skirował na kolejne badanie, twierdząc, że to zgrubienie po prawej stronie pępka to może być nawet nowotwór ;brr ;brr ;brr ;brr ;brr ;brr Mam zrobić dodatkowe badanie krwi na jakąś niby bakterię i to w innej części Warszawy, "bo tam jest najlepiej" i kilka innych. Super! Wprawdzie przepisał mi leki na bakterie w układzie moczowym, ale jego słowa o nowotworze wywołały we mnie całą masę czarnych myśli i działań :ups jakże oczywistych. Od razu zaczęłam wertować w Internecie wszelkie guzy i zgrubienia po prawej stronie pępka i dokopałam się nawet do raka okrężnicy ;brr A już było tak fajnie...
O dziwno nie skoczyło mi ani ciśnienie ani puls w gabinecie i po wizycie, ale niestety sięgnęłam już do Internetu co by się ponakręcać :? :roll:

Nacieki okołowyrostkowe tworzą się między innymi przy okazji infekcji bakteryjnych i wirusowych. Powodują ból z prawej strony pępka i wytworzenie się takiego jakby guza, widocznego gołym okiem, który boli przy ucisku i potrafi też boleć sam w sobie. Podobno zalecza się je antybiotykami, guz się wchłania (są to właśnie nacieki), ale prawdopodobnie wyrostek będzie się kwalifikował do wycięcia ;brr ;brr ;brr ;brr ;brr ;oh ;oh ;oh ;oh ;oh Teraz na przykład wróciłam do domu, zjadłam małą kanapkę, wypiłam ciepłą herbatę i prawie nie czuję ani bólu ani tego zgrubienia.. Trochę zgłupiałam, bo albo guz jest albo go nie ma, a tutaj raz się pojawia apotem znika..

Sram ze strachu, ale jakoś ataków lęku nie mam. Dręczą mnie czarne scenariusze..

W przyszłą sobotę mamy zaplanowany wyjazd nad morze na trzy tygodnie :roll: .. Już widzę, jak dostaję ataku bólu i przyjeżdża po mnie karetka ;brr

A już zaczęło być fajnie :cry:
Nerwica
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 375
Rejestracja: 7 lipca 2010, o 15:59

8 lipca 2011, o 19:52

Czapla lekarze zawsze muszą podejrzewać wszystkie diagnozy zanim nie zrobią badań wszystkich. Widocznie to Ci znika i się pojawia w zalezności może od jakiegoś stanu zapalnego. A na jakie badanie Cię wysłał? Pewnie usg jamy brzusznej na które chyba miałaś iść ale zwlekałaś? :)
Myślę że powinnaś przed wyjazdem zrobić badanie żeby nie jechać na wypoczynek nad morzem z myślami o raku....
lolo
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 73
Rejestracja: 19 marca 2011, o 21:15

8 lipca 2011, o 22:49

W sumie dobry pomysł, zbadac sie przed wyjazdem. Nie mysl ze to akurat to najgorsze co lekarz powiedzial, mnie kiedys tez powiedzial ze to moze byc nawet guz jak mowilem mu akurat o objawach nerwicy. Ciekawe czy w ogole zdawal sobie sprawe co czyni w psychice nerwicowca mowiac takie rzeczy :) Pewnie nie.
Halfix
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 14 lipca 2011, o 19:12

14 lipca 2011, o 19:45

Witajcie :) w sumie dawno mnie tu nie bylo , nie sadzilem ze problem nl-a jeszcze mnie dotyczy... i kiedykolwiek bedzie dotyczyl... minelo juz sporo czasu wrocilem mozna powiedziec do normalnego zycie , chociaz moje zycie nigdy nie bylo normalne... znalazlem nowa pracę , i zycie znowu nabralo tepa, praca czesto od 5 do polnocy , czasami 2 dni non stop , snu jak na lekarstwo , czasami jeden posilek dziennie i 3 paczki fajek , tabletki (seroxat20) postanowilem odstawic za zgoda lekaza , ale srednio mi to szlo , czasami kilka piwek... az do wczoraj... jade przez las, wieczor ciemno, i nale mysl i jak grom z nieba... ogromne uczucie goraca , pot , strach , pomocy !! udalo mi sie uspokoic , wrocilem do domu , polozylem sie rano pobodka , zaczynam sie dusic... nie dalem sie temu atak byl ogromny , ciagla obawa ze moze jestem powaznie chory , ze nikt mi nie pomoze.... od rana towarzyszy mi ogromny lęk , pewnie przed tym ze to wroci.... powiedzcie do dalej pownienem zrobic...?? sam juz nie wiem ,... kolejny raz ten sam koszmar....

...pozdrawiam
Nerwica
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 375
Rejestracja: 7 lipca 2010, o 15:59

14 lipca 2011, o 19:53

Hmmm wiesz, ogólnie praca i zajęcie to jest dobry sposób na wynerwicowanie się i pozbycie lęków jednak taki tryb zycia, czyli zero snu przed kilka dni, ciągła praca, zmęczenie i do tego 3 paczki fajek...no to daj spokój, a jeszcze nie piszesz nic o stresie, bo jak i on jest duzy to nie ma co się dziwić że nerwica wróciła :(
Może unormalizuj swoje zycie i pory pracy itp. Ograniczenie fajek, więcej snu, to tylko tak się wydaje że to nie ma znaczenia, a dokładnie wydaje się dopóki własnie coś się nie przyplącze i potem dopiero się człowiek zastanawia. I jeszcze odstawiłeś tabsy które być może cię jakoś trzymały i wszystko wróciło.
Na pewno trzeba się unormować taki tryb zycia, jak ja nie wyspie się jednej dwóch nocy to od razu pojawiają się małe lęki, choć na ogól jestem już zdrowa i nerwicy ani obkjawów nie mam, tak już mam że jak przeciążam organizm ona (nerwica) po troszku wraca i może Ty też tak masz.
Nie wpominam juz o psychologu :)
wikatoria1708
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 575
Rejestracja: 23 czerwca 2010, o 09:55

23 lipca 2011, o 07:03

Cześć wszystkim,tym nowym i tym starym :)
Mnie też dawno nie było,ale mam czytania :) Muszę się wam pochwalić,że ja też znalazłam pracę :hercio: i jestem z siebie bardzo dumna :D Lęki pojawiają się od czasu do czasu ale nie wywołują już paniki.Szczerze mówiąc moje życie nabrało tempa i nie mam kiedy o tym myśleć :P
Muszę się teraz przekopać przez wasze posty i zobaczyć co u was słychać :D
Sztuką jest w poznawaniu człowieka, przez pryzmat ciała poznać jego duszę.
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

23 lipca 2011, o 16:23

szybki_g pisze:...i zycie znowu nabralo tepa, praca czesto od 5 do polnocy , czasami 2 dni non stop , snu jak na lekarstwo , czasami jeden posilek dziennie i 3 paczki fajek , tabletki (seroxat20) postanowilem odstawic za zgoda lekaza , ale srednio mi to szlo , czasami kilka piwek... az do wczoraj... jade przez las, wieczor ciemno, i nale mysl i jak grom z nieba... ogromne uczucie goraca , pot , strach , pomocy !! udalo mi sie uspokoic , wrocilem do domu , polozylem sie rano pobodka , zaczynam sie dusic... nie dalem sie temu atak byl ogromny , ciagla obawa ze moze jestem powaznie chory , ze nikt mi nie pomoze.... od rana towarzyszy mi ogromny lęk , pewnie przed tym ze to wroci.... powiedzcie do dalej pownienem zrobic...?? sam juz nie wiem ,... kolejny raz ten sam koszmar

Sam popatrz na to co napisales - Twoje zycie pedzilo, spojrz na to ile papierosow dziennie palisz - to za duzo, brak snu, gorsze samopoczucie i wszystko jasne - wkoncu organizm byl "zmeczony" zbuntowal sie i pokazal, ze moze znowu Ci dowalic poprzez wlasnie nerwice z ktora sobie wczesniej poradziles. Pamietaj, ze JUZ walczyles z tym i wiesz, ze to TYLKO nerwica i mozna z nia WYGRAC dlatego nie boj sie, nie musi to byc kolejny raz i nie musi to byc koszmarem - przypomnij sobie jak bylo wczesniej i ze to Ci krzywdy nie zrobilo i nigdy nie zrobi.... to znowu wyobraznia, lek, strach....

U mnie teraz znow jest podobnie, ale tez dlatego, ze wydarzylo sie kilka dni temu cos strasznego.... :(
Wrocilam do Polski i zaczelam stawac na nogi powalajac nerwice na kolana! Zaczelam czerpac radosc z zycia, poprawilo sie samopoczucie, uspokoilam sie, wyciszylam, zaczelam wiecej jesc majac coraz to mniejsze problemy z wymiotowaniem, zaczelam planowac, spotykac sie i bylo cudownie, ale po dwoch tyg. z dnia na dzien musialam wrocic do Dublina - pewna niedokonczona sprawa mnie tu sprowadzila spowrotem eh... Chcialam to jak najszybciej zalatwic i wracac - bylo ok. Do pewnego momentu. Siostra ostatnio zle sie czula, caly czas bolal ja zoladek, myslalysmy, ze to zatrucie jakies i chcialysmy isc do lekarza, ale czasami sie poprawialo i sie odwlekalo. Ostatnio jednak siostra zrobila sie blada jak sciana i zle poczula... Od razu wezwalismy karetke, do szpitala. Najpierw badania, kroplowka, holter i znieczulenie na bol. Lekko sie poprawilo, ale musiala zostac na noc. Wrocilismy do domu, o 4:00 nad ranem dzwonili ze szpitala i mowia, ze siostra stracila duzo krwi, ze sledziona jest uszkodzona i sie zalewa od srodka... musi byc operowana jak najszybciej... myslalam, ze padne... biegiem do szpitala - nigdy nie zapomne tego widoku jak siostra siedzi na lozku, obok Niej pelno lekarzy, wciskali jej rurke w gardlo, wymiotowala, blada, mokra, trzesla sie i takimi pustymi, zmeczonymi oczami na mnie patrzala.... przewiezli ja na blok - to byly 2 najgorsze godziny w moim zyciu. Lekarz od razu powiedzial, ze to ciezka opercja bo trzeba zatrzymac krew, a stracila jej sporo i gdyby jeszcze troche sie zwlekalo to........ Bogu dzieki, ze wszystko sie tak skonczylo - operacja sie udala. Siostra wybudzila sie z narkozy. Ma wspaniala opieke, lekarzy, pielegniarki. Oczywiscie ja ze zmeczenia, bez jedzenia jak ja zobaczylam to odlecialam... zemdlalam i lezalam obok siostry przez chwile zanim do siebie nie doszlam :)) Teraz juz jest o wiele lepiej. Zaczyna pic, jesc, chodzic o wlasnych silach, rana sie goi, posciagali jej juz te igly i kable bo sporo tego miala i naprawde szybko dochodzi do siebie, troche popuchnieta jeszcze jest od antybiotykow itd, ale mnie to w glowie zostalo i non stop slabo mi jest... nie mam sily w rekach, w nogach, ciagle jakas taka blada sie czuje i ten strach, ze znowu zaslabne... zaczelo mi znow po glowie chodzic, ze to moze jakis rak, ze ja tez powinnam wkoncu zrobic ta powtorke badan.... juz nawet to serce niedokucza tylko to wrazenie slabosci i ze zaraz padne....

Ech... cale szczescie, ze nic jej nie jest.... umieralam ze strachu... jestem wyczerpana....
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
Nerwica
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 375
Rejestracja: 7 lipca 2010, o 15:59

23 lipca 2011, o 17:41

wikatoria1708 pisze:Cześć wszystkim,tym nowym i tym starym :)
Mnie też dawno nie było,ale mam czytania :) Muszę się wam pochwalić,że ja też znalazłam pracę :hercio: i jestem z siebie bardzo dumna :D Lęki pojawiają się od czasu do czasu ale nie wywołują już paniki.Szczerze mówiąc moje życie nabrało tempa i nie mam kiedy o tym myśleć :P
Muszę się teraz przekopać przez wasze posty i zobaczyć co u was słychać :D
Gratulacje brv Iza że tak dobrze brniesz do przodu, praca, lęki które nie wywołują paniki czyli żyć nie umierać ;ok Widzę że powoli "stara gwardia" ma się coraz lepiej co dla nowych osób z nerwicą oznacza że może być lepiej! Oby tak dalej Iza, trzymała będę kciuki.
inema23 pisze:
U mnie teraz znow jest podobnie, ale tez dlatego, ze wydarzylo sie kilka dni temu cos strasznego.... :(
Wrocilam do Polski i zaczelam stawac na nogi powalajac nerwice na kolana! Zaczelam czerpac radosc z zycia, poprawilo sie samopoczucie, uspokoilam sie, wyciszylam, zaczelam wiecej jesc majac coraz to mniejsze problemy z wymiotowaniem, zaczelam planowac, spotykac sie i bylo cudownie, ale po dwoch tyg. z dnia na dzien musialam wrocic do Dublina - pewna niedokonczona sprawa mnie tu sprowadzila spowrotem eh... Chcialam to jak najszybciej zalatwic i wracac - bylo ok. Do pewnego momentu. Siostra ostatnio zle sie czula, caly czas bolal ja zoladek, myslalysmy, ze to zatrucie jakies i chcialysmy isc do lekarza, ale czasami sie poprawialo i sie odwlekalo. Ostatnio jednak siostra zrobila sie blada jak sciana i zle poczula... Od razu wezwalismy karetke, do szpitala. Najpierw badania, kroplowka, holter i znieczulenie na bol. Lekko sie poprawilo, ale musiala zostac na noc. Wrocilismy do domu, o 4:00 nad ranem dzwonili ze szpitala i mowia, ze siostra stracila duzo krwi, ze sledziona jest uszkodzona i sie zalewa od srodka... musi byc operowana jak najszybciej... myslalam, ze padne... biegiem do szpitala - nigdy nie zapomne tego widoku jak siostra siedzi na lozku, obok Niej pelno lekarzy, wciskali jej rurke w gardlo, wymiotowala, blada, mokra, trzesla sie i takimi pustymi, zmeczonymi oczami na mnie patrzala.... przewiezli ja na blok - to byly 2 najgorsze godziny w moim zyciu. Lekarz od razu powiedzial, ze to ciezka opercja bo trzeba zatrzymac krew, a stracila jej sporo i gdyby jeszcze troche sie zwlekalo to........ Bogu dzieki, ze wszystko sie tak skonczylo - operacja sie udala. Siostra wybudzila sie z narkozy. Ma wspaniala opieke, lekarzy, pielegniarki. Oczywiscie ja ze zmeczenia, bez jedzenia jak ja zobaczylam to odlecialam... zemdlalam i lezalam obok siostry przez chwile zanim do siebie nie doszlam :)) Teraz juz jest o wiele lepiej. Zaczyna pic, jesc, chodzic o wlasnych silach, rana sie goi, posciagali jej juz te igly i kable bo sporo tego miala i naprawde szybko dochodzi do siebie, troche popuchnieta jeszcze jest od antybiotykow itd, ale mnie to w glowie zostalo i non stop slabo mi jest... nie mam sily w rekach, w nogach, ciagle jakas taka blada sie czuje i ten strach, ze znowu zaslabne... zaczelo mi znow po glowie chodzic, ze to moze jakis rak, ze ja tez powinnam wkoncu zrobic ta powtorke badan.... juz nawet to serce niedokucza tylko to wrazenie slabosci i ze zaraz padne....

Ech... cale szczescie, ze nic jej nie jest.... umieralam ze strachu... jestem wyczerpana....
Kochana Ty się nie dziw wcale sobie że teraz się źle czujesz, w końcu przeżyłaś cierpienie bliskiej osoby, a do tego mogło to wszystko wtedy się źle skończyć... :roll: Tyle stresu dostać i do tego ile to myśli zaraz człowiekowi w takich chwilach przylatuje do głowy, myśli najgorszych. Nie dziw się sobie że wtedy zemdlałaś, że zrobiło ci się słabo, każdemu w takim wypadku mogło się tak stać, a nam to już w ogóle, to był zresztą prawdziwy strach o kogoś kogo się kocha. A teraz odreagowywujesz, musisz trochę odsapnąć od tego i nie myśleć o tym omdleniu bo pewnie może się przestraszyłaś tego i martwisz się że znowu się tak stanie. Ale tu już wychodzi znany nam schemat nerwicy W końcu ciągle ją masz. :( I od razu myśli o chorobach, no kropka w kropke to co zawsze tylko w innym wypadku.
Za kilka dni dojdziesz do siebie tylko nie wkrecaj sobie kochana niczego bardzo Cię proszę. Dobrze się czułaś tu w kraju to widocznie możesz się tak czuć, i na pewno znowu będziesz, tylko odsapnij troszkę :friend:
wikatoria1708
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 575
Rejestracja: 23 czerwca 2010, o 09:55

24 lipca 2011, o 06:52

Tak,tak,to jest duże pocieszenie dla nowych :) Nie jest to choroba nieuleczalna i można z nią żyć.Raz jest lepiej a raz gorzej.Ale najważniejsze jest to,że od tego się nie umiera :)
Kasia,ja się wcale Tobie nie dziwię.Zdrowa osoba tak samo by zareagowała a co dopiero my :D Moja młodsza córka ostatnio rozwaliła sobie głowę i myślałam,ze pierwszy raz naprawdę padne na podłogę.Stałam i trzymałam się pralki,czułam jak krew mi odpływa a nogi robią się jak z waty.Myślałam tylko o tym,ze muszę szybko wziąć się w garść i pomóc dziecku.
Także Kasiu to jest normalna reakcja organizmu :)
Sztuką jest w poznawaniu człowieka, przez pryzmat ciała poznać jego duszę.
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

25 lipca 2011, o 19:25

Dziewczyny po pieprwsze - ciesze sie, ze u Was widac znaczna poprawe - bardzo mnie to cieszy i trzymam za Was ogromnie kciuki !!
Dziekuje rowniez za wsparcie, slowa otuchy - jak zawsze mozna na Was liczyc. U mnie no - teraz - roznie. Z siostra juz na szczescie dobrze, wczoraj przewiezli ja juz na normalny pokoj gdzie trzymaja juz "prawie" zdrowych ludzi gotowych do wyjscia :)) Siostra szybciutko nabiera sil i energi - lekarze sa pod wrazeniem, takze mozna sie tylko radowac i cieszyc. Wczoraj jedynie pobolewal ja brzuch, ale rana zaczyna sie powoli goic, odpieli ja wkoncu od tych aparatow, one jednak zmniejszaly bol i odczuwa go teraz bardziej, ale daje sobie rade, bierze leki znieczulajace i przechodzi.
Ja osobiscie jeszcze nie odpoczelam. Dzis chyba dopiero moge tak naprawde odetchnac z ulga. Wezme sobie zaraz prysznic cieply i dlugi. Jakas mala kolacja, dobry film i trzeba sie porzadnie wyspac bo niestety nerwica znowu powrocila z wieksza sila i potrafi mnie z roznych stron atakowac jak kiedys. Nie daje sie i walcze, probuje chociaz wkurzam sie bo bylo juz tak super i nagle musialo przyjsc spowrotem z takim hukiem - no coz... mogloby byc to i znowu bedzie lepiej ;)

Dzieki dziewczyny raz jeszcze, buziaki dla Was :*

-- 6 sierpnia 2011, o 17:04 --
Puk, puk KOCHANI gdzie jestescie? Troszke czasu minelo, a ja zdazylam sie ogromnie stesknic za Wami Wszystkimi :))
Piszcie co u Was!! Buziaki i pozdrowienia !!
:cm :friend:
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

6 sierpnia 2011, o 19:37

Widać wszyscy pozdowieli, bo nie by lo mnie tu trzy tygodnie a postów niewiele przybyło. Ja już po urlopie. Spędziliśmy trzy tygodnie nad polskim morzem i cieszyliśmy się słoneczną pogodą gdy nad całą Polską wisiały chmury i szlały burze. Nerwica wyjechała ze mną oczywiście na wakacje, ale chyba i odpoczęła. Czasem pojawiły się lęki, ale poradziłam sobie bez leków. Mimo to nie wiem czy mnie to jakoś pociesza, bo pozostał lęk przed nawrotem ataków, no ale chyba zrobiłam mały krok do przodu.
Nacieki na wyrostku mam. Rozpędziłam je antybiotykami, ale jeśli powróci stan zapalny to pewnie skończy się szpitalem i operacją ;brr No nic.. Na razie o tym staram się nie myśleć.

Wikatoria, gratuluję nowej pracy ^^ Mam nadzieję, że pochłonie ona resztę tych nielicznych chwil lęków.
Załamany
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 27 kwietnia 2010, o 14:12

6 sierpnia 2011, o 20:51

Tak to juz jest jak sie lepiej czlowiek czuje to juz nie wchodzi w stare tematy tylko cieszy sie zyciem bez strachu :) ze mna jest dokladnie tak samo, od czasu do czasu wejde i tylko powiem ze wyzdrowialem i Ty tez mozesz tylko poleczyc sie trzeba i przejdzie
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

6 sierpnia 2011, o 22:39

Ja rowniez mam ogromna nadzieje, ze zdrowko wszystkim dopisuje i ze jest coraz lepiej!
Ciesze sie Czaplo, ze pogoda dopisala i ze urlop Ci sie udal - i co najwazniejsze - mimo "odwiedzin" nerwicy poradzilas sobie bez lekow, a to juz bardzo wiele!
Co do wyrostka - masz racje, nie przejmuj sie na zapas i nie zagnebiaj myslami bo moze wcale zamartwianie sie nie bedzie potrzebne i za to rowniez trzymam kciuki!
Pozdrawiam serdecznie.

Zalamany - masz zupelna racje co do tego iz przy lepszym samopoczuciu i zdrowiu czlowiek nie wraca do tych wczesniejszych tematow, moze nie dlatego, ze sie boi choc pewnie i to czasami wchodzi w gre, ale niepotrzebnie "rozgrzebywac" to co stare, no bo poco... do szczescia jak wiemy nie jest Nam to i "ona" potrzebna :)
Pozdrawiam!
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
wikatoria1708
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 575
Rejestracja: 23 czerwca 2010, o 09:55

10 sierpnia 2011, o 05:59

Witajcie kochani :)
Rzeczywiście coś się tu zrobiło pusto :) Ale to dobrze,nerwica daje nam w te wakacje troszkę odpocząć :D
U mnie jak na razie jest ok.Może dlatego,że nie mam czasu myśleć :) Odkąd poszłam do pracy moje życie nabrało tempa i powiem szczerze,że jeszcze nie potrafię się zorganizować :roll: Wiecie,dom,praca,dzieci.Przychodzę do domu i nie wiem za co mam się brać :) W sumie lepsze to niż siedzenie i myślenie o wszystkich moich objawach :D
Cieszę się,że u was też pomalutku do przodu :) Czapelko,jak ja Ci zazdroszczę tego urlopu :))
Kasiu,jak się czujesz.Pewnie nasz piękny kraj Ci służy ;)
Pozdrawiam wszystkich :)
Sztuką jest w poznawaniu człowieka, przez pryzmat ciała poznać jego duszę.
ODPOWIEDZ