Otóż to na szczęście nawet w tych stanach depersonalizacji kaloryfer nam nie grozi

Też profesor sama mi powiedziała, że po pierwsze zaoszczędze kasy, która jest u mnie w stanie obecnie opłakanym. Na wizyty na przykład u niej

Na różne badania bo powiedziała, że niektóre jeszcze by sie przydały, typu psychologiczne, ale tez medyczne.
Tak na wszelki wypadek.
I leki to kolejna rzecz, że jak jeden nie podziała dadzą drugi a w sumie ja nie mam wyjścia jak poddać się takiej próbie. Nic do stracenia już za bardzo nie mam

Trochę mam szczęście, ze ta doktor u której się leczę jest tam kierownikiem kliniki zaburzeń afektywnych, depresji, oddziału zaburzen lękowych

Więc myślę, ze się mną zaopiekuje

u:
W tej chwili też mam taki okres w którym przeraża mnie to, ze to nie minie i tak bedzie juz ze mną.
Ale naprawdę znam sporo osób, które były w opłakanym stanie z depersonalizacją i sa zdrowe zupełnie.
Tak wieć nie martw się i nie patrz na to, ze ja tyle to mam itd.

Widzę, że coś działasz w kierunku wyleczenia się, masz plany, w tej chwili pracujesz.
Tak więc myślę, że dasz radę i efekty będą dobre. Czego ci życzę.
A próbować trzeba wszystkiego, tak jak mówisz. Terapia, leki i też własne nastawienie jest ważne. Mnie chyba tego ostatniego w stosunku do siebie zawsze brakowało.
Głowa do góry
