Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Pomożecie?

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
agora
Gość

20 stycznia 2012, o 23:07

Wiesz Wiktor, przy lękach to się tak bardzo aż dupy nie chce dawać ;)
No ale tak bardziej na poważnie to trochę dałeś nam po gębie- nie ma co, tyle, że takie kopy w sumie mobilizują, no bo co innego mamy jak nie tabletki i mówienie sobie, że będzie dobrze, tylko, że wiesz, żyjemy w kulturze instant wszystko od nas wymaga by efekt był natychmiastowy. Ja bym chciała na chwilę zatrzymać cały świat jak mam lęki, choć wiem,że nie jestem jego pępkiem to jednak wymagam od otoczenia w jakiś sposób wsparcia, a tu życie musi się toczyć, amnie się przecież nic nie dzieje- pomarudzę i przejdzie- ZAWsZE PRZECHODZI przecież jak mantrę sobie to powtarzam. Tyle, że jak tak wstajesz rano i zamiast myśleć o sprawach codziennych to czujesz ten koszmar w tle a nawet na pierwszym planie no to nie jest już tak fajnie. Nie wiem jakiej magii użyć, ale naprawdę staram się jak jasna cholera. Bardzo mi zależy by wstać pojechac na występ dziecka, sama z niego wrócić iść po cholerne zakupy, pozałatwiać to wszystko poza domem. Dziś w przerwie od pracy wybralam sie na chwilę do manufaktury. Moja Julka idzie jutro na urodzinowe pidżama party. Szłam pełna nadziei, przekonania, że dam radę kupić z dzieckiem prezent nawet się nie zastanawiałam wystarczyło 30 kroków w głąb- nie musiałam nic mówic juz cała rodzina widziała, że mam czapę. Czuję się jak kaleka. Zadaję sobie wiele pytań- jak to będzie dalej, jak jak zyć (to pytanie do premiera), czasami przewijają się tu sentencje na temat Boga wiary- czy ten Bóg istnieje, jeśli tak to dlaczego bawi się moja cholerną głową jak piłka nożną? Dlaczego zbieram takie kopy? A ten mój niby anioł stróż ta wspaniała metaforyczna postać która powinna mnie chronić, no gdzie ona do chu.ja się podziewa-połamała sobie skrzydła? Od 24 lat wierzę, że lęki mi przejdą, staram sie byc dobrym człowiekiem i wiele innych takich rzeczy, a tu kolejny ranek i nawet już mi się nie chce płakać chce mi sie śmiac z samej siebie, z mojego umysłowego kalectwa- sam przecież wiesz jak to jest.
Awatar użytkownika
Zawieszona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 15 stycznia 2012, o 15:33

21 stycznia 2012, o 13:09

Jak u taty na reprymendzie... ;) To prawda, że trzeba się wziąć w garść i walczyć. Jak by ktoś powiedział mi jeszcze w ogólniaku, że będę smętnym małym człowieczkiem, który od tak zacznie wpadać w lęki i inne historie - wyśmiałabym go. Depresja? Na to chorują ludzie, którzy robią z igły widły. Nerwica, samobójstwa? Tylko ludzie słabi. Nie to, że gardziłam takimi ludźmi, ale czułam się tak bardzo silna, że myślałam, że nie ma sytuacji, która potrafiłaby wyprowadzić mnie z równowagi, a lęk tak bardzo zawładnąć moim życiem, że nie będę w stanie ruszyć się z łóżka. Jeszcze w zeszłym tygodniu, idąc na spotkanie z psycholożką szłam z lekkim niedowierzaniem, z małym szyderstwem na ramieniu. Bo mnie to nie dopadło, ja po prostu umieram, a lęk pojawia się jako słuszna reakcja organizmu.
I tak jak wspomniała Agorka, od głębokiej wiary po bluźniercze wnioski. Boga nie ma, Bóg jest, tylko wystawia mnie na próbę. Boga nie ma, bo próba trwa za długo. Panie Boże, błagam, albo mnie zabierz do siebie albo daj mi żyć w spokoju. Myśl: "Może skończę ze sobą?" i odpowiedź: nie mogę, jeśli Bóg istnieje, całą wieczność piekło... Tam trafiają samobójcy. I bezsilność, bo zdajesz sobie sprawę, że jesteś więźniem własnego umysłu i nawet śmierć nie może Cie wyzwolić... Jak mija lęk,pojawia się uczucie pustki. Nic nie cieszy, nie masz sił by myśleć co będzie dalej i działasz jak maszynka. Owszem, pojawia mi się myśl, walcz, daj z siebie wszystko, ale mam tak tylko w ciągu tygodnia, kiedy idę do pracy. W weekend, łóżko, czasem spacer. Muzyczka. Bez euforii, po prostu jestem.
Hello again my sweet fears
agora
Gość

21 stycznia 2012, o 13:41

No to dostaniemy od Wiktora po dupsku, niech on to tylko przeczyta :DD
Pewnie wyeliminuje nas z forum, tudzież inne tortury (jeśli mamy już wybierać, to upojenie alkoholowe byłoby na miejscu w świetle tego, co zostało napisane ;) )
Tak naprawdę wiele zależy "od dnia" czasami są lepsze dni, czasami zupełnie do bani. Najgorsze, że jeden mały sukces nie potrafi tak uradować, jak potrafi rozregulować choćby najmniejsza porażka.
Właśnie kończę pracę moja droga i zamierzam się wybrać do babć z życzeniami, do dziadków na cmentarzysko wspomnień plus do tej galerii po "wymarzone" zakupy :roll: . Jakoś entuzjazm po wczorajszym epizodzie spadł do zera ale staram się pozytywnie myśleć ze wszystkich sił. Jeśli cokolwiek uda mi się kupić to oczywiście zaraz się pochwalę. Szkoda, że nie możesz iśc ze mną- ja ide dziś z moim mężem. Zawsze go odstawiałam do Empiku i łaziłam sama- błogosławiona niezależność, ale dziś pewnie będę musiała być jak ten pies na smyczy- wystarczy, że gdzieś zniknie za regałami, a już dostaję szajby- jakby zabierali mi powietrze. Akurat dzisiaj pożądane koleżanki pracują, choć ostatnio to naprawdę tylko z moim ukochanym udaje mi sie jakość przetrwać w większych skupiskach z innymi mi po prostu źle.
Przydałby sie na tym forum jakiś wróżbita/ jasnowidz, co by nam powiedział za ile ten koszmar minie.
A co do tego, co napisałaś- jeśli ktoś by mi kiedyś powiedział, że dostanę szajby na zakupach chyba padłabym ze śmiechu. Podobnie jak Ty zawsze uważałam sie za silną osobę, a depresję rozumiałam jak jakąś załamkę, z której pomoże wyjść spacer z kumpelą lub imprezka ze znajomymi. Tzn zawsze miałam mnóstwo empatii i zrozumienia dla ludzi z depresją,ale zaburzenie to pojmowałam jak ktoś zdrowy, kto nigdy nie miał z tym do czynienia, dopiero jak samą mnie dopadła to pojęłam co to w ogóle znaczy nie mieć ochoty kompletnie na NIC. Nie sądziłam, ze można tak się czuć!!
Ale wiesz, ja wierzę, że jeszcze z miesiąc i sie nam polepszy, zadzwonili wczoraj do mnie, że terapię z maja przerzucają mi na luty :DD
Daj też znać słoneczko jak z tą Twoją terapią- zamierzasz dalej chodzić i czekać na rozwój wypadków? I co Twoj lekarz powiedział.
Buziolki skarbie i oby ten Bóg był- umówmy sie, że jeśli się nam polepszy uznamy, że gościu istnieje.
Przesyłam duuuuuuuuużo buziaków :lov: :lov: :lov:
Awatar użytkownika
Zawieszona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 15 stycznia 2012, o 15:33

21 stycznia 2012, o 18:04

Mam nadzieję, że nas nie zbeszta za dołowanie na "antenie" ;) Jak będę nie do wytrzymania - dajcie znać :) Póki co traktuję to forum jak swoje malutkie miejsce gdzie mogę wyrzucić to i owo, bez obawy, że ktoś mnie oceni, wyśmieje itp. Takie klapsy są potrzebne a czytanie historii innych ludzi, którzy dają radę, tłumaczą po raz setny, że to co się dzieje to tylko kwestia głowy, dają mi niesamowitą nadzieję. Od razu humor lepszy.
Agorka, wróciłaś już z zakupów? Jak łowy? Też bardzo żałuję, że nie możemy się wybrać razem, podejrzewam, że jak wpadłybyśmy w wir zakupowy to galeria byłaby nasza :D. Ja kupiłam paczkę czipsów i ciastka czekoladowe :yhy . Odpycham się nimi właśnie. Wraca mi apetyt, bo z nim ostatnio różnie było. Jutro urodzinki chrześnicy mojego męża. Udało mi się kupić prezent. Wszystko już zapakowane do torebeczki, tak więc szykuje mi się dzień poza domem.
Zazdroszczę Ci, że masz tak blisko rodzinkę, moi dziadkowie są daleko stąd. Jak cała rodzina z resztą. Przez telefon to niestety nie to samo :(
Daj znać jak wrócisz, bo ciekawa jestem jak Ci minął dzień zakupowy :)
Buziaki kochana :lov:
Hello again my sweet fears
agora
Gość

22 stycznia 2012, o 15:24

Kochanie to naprawdę tylko "kwestia głowy" i w sumie aż kwestia głowy, ale na raka nie skonasz, na zawał nie padniesz przynajmniej nie teraz i nie od tego ;)
To nasz glupie strachy, choć nawet jak masz świadomość że to tylko strachy to nadal męczą i są straszne ale już trochę mniej i będziemy walczyć bo trzeba zacząć cieszyć się zyciem;)

Jeśli chodzi o mój wczorajszy wypad na zakupy to wróciłam z tarczą :):) choć zapowiadało się koszmarnie. Zaplanowałam, ze najpierw pojedziemy z mężem do galerii po prezent dla babci i "przy okazji" kupię co mam kupić ,a potem do babci na ciacho z życzeniami. Prezent dla babci jeszcze jakoś udało mi się kupić, bo sklep był z brzegu. Natomiast po te buty- no ni cholery. Jak tylko weszłam parę kroków wgłąb to już męża za rękaw i pędem do wyjścia. I wiesz ten zawód znów. łzy cisnęły mi sie do oczu byłam tak zła,że myślałam że zacznę wyć z tej bezsilności. przy wyjściu mąż mnie zatrzymał i wpadł w sumie na całkiem nie głupi pomysł, że pokonamy to małymi krokami- zaczniemy mnie oswajać od najbliższych sklepów aż dojdziemy do celu, ale jak moja wyobraźnia zaczęła to analizować to jednak się poddałam.
Jednak po wizycie u babci stwierdzilam, że do cholery czekają moje wymarzone but (w ecco), na zniżkę czekałam aż rok i jest okazja, bo zimowych butów nie mam jedynie takie trekingowe górskie i eleganckie skórzane ale nieocieplane kozaki, a tu jednak śniegi. Zaplanowałam mnóstwo mechanizmów zabezpieczających - jaką drogę wybrać by nie dostać szajby itp, no ale inaczej by nie poszło. Mąż mnie cały czas dopingował, że dam radę, że mam sie nie skupiać na tym co było tylko do przodu, że kupię sobie wymarzona rzecz, osiągnę cel i będę z siebie dumna no i dałam radę na tyle by jeszcze skoczyć do Esprita- stamtąd wyszłam bogatsza o 2 zajebiste bluzki i nawet nie z nich się tak nie cieszę a z tego, że udało mi się na luzie wytrwać, przymierzyc, kupić i poczuć się jak kiedyś. Tak się rozochociłam, że jeszcze w Yes kupiłam bransoletkę do czarmsów i pojechaliśmy do następnej galerii po impregnat do butów i tam poprawiłam sobie jeszcze humor w inglocie i five o'clock. Przyjemności dla siebie mam więc już po same uszy tym bardziej, że jak wydam za dużo na szmaty to potem mam wyrzuty sumienia. Jednak przyjechałam do domu napiłam się super herbatki i naprawdę byłam z siebie dumna. Początki słabe, ale przecież prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna (o ludzie jak ja często tu cytuję polityków na tym forum). No więc teraz czekam moja droga na Twoje małe wielkie sukcesy- jak tam dzisiejszy dzionek Ci minął w plenerze? Buziolki i do usłyszonka :cm :cm :lov:
Awatar użytkownika
Zawieszona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 15 stycznia 2012, o 15:33

22 stycznia 2012, o 21:26

Jestem pełna podziwu! Obłowiłaś się, nie ma co:):) Teraz widać co zakupy i chęć posiadania wymarzonej bluzki robią z kobiety ;) Szkoda, że nie mogę ich zobaczyć :( Bardzo fajnie, że masz tak wspaniałomyślnego męża. Nie ma nic lepszego niż wsparcie bliskiej osoby. Musi być bardzo cierpliwy :) Pozazdrościć. Mój niby znosi wszystko pokornie ale widzę, że ma mnie co raz bardziej dość. O byle co się wydziera, ostatnio bardzo się kłócimy. Nie zdziwię się jak za pół roku przyjdzie i oświadczy, że "możemy zostać przyjaciółmi". A tak na poważnie, to urodzinki się udały. Mała z rozbrajającą szczerością stwierdziła, że piżamkę to już dostała w zeszłym roku a ta gra to chyba dla chłopców... Ale koniec końców ucieszona siedziała i bawiła się grzecznie przez całe popołudnie, wnioskuję więc, że prezent mimo wszystko trafiony. Urocza jest :)
Właśnie wróciliśmy z klubu z pokazów tanecznych, czy jak tam się to zwie. Moja przyjacióła brała w tym udział, nie mogło nas więc zabraknąć, więc zaraz po obiedzie w samochód i do Sopotu. Dałam się namówić reszcie dziewczyn na drina i powiem szczerze, że byłoby fajnie gdyby nie meeeeeega zawroty głowy. No i niestety wieczór miał być mojej psióły ale temat i tak zszedł na terapeutów, leki itp. Nie znoszę takich sytuacji, bo nie chcę być postrzegana jako ta co cały czas się żali i smęci. Nie czekając dłużej pożegnałam się i wróciłam do domu. Żal rozwala mi serce bo ogarnął mnie znów smutek. kobieta luźna w udach mać, Agorka, choćby nie wiem jak człowiek się starał to i tak siedzi we łbie. Cały czas za plecami lęk i żal. Jak z głową jest ok, to ciało odmawia posłuszeństwa i na odwrót. Gdyby nie fakt, że jutro muszę iść do pracy pewnie siedziałabym teraz w klubie z kolejnym drinem w łapie i chlała do nieprzytomności. Ot, taka mała alkoholowa fanaberia. Ale dosyć o tym, dzisiejszy dzień oceniam na 6/10.

Bardzo się cieszę z Twojego sukcesu, oby takich więcej!
Buziaki kochana :cm :cm
Hello again my sweet fears
agora
Gość

23 stycznia 2012, o 19:55

wiesz Wieszaczku, nie było aż tak jakbym chciała by było; czuję bardzo mocno mój regres, no ale nie było mega porażki i z tego trzeba się cieszyć a nie skupiać na tym co złe. Co do męża- naprawdę rożnie to bywa, on jest zmienny i bardzo ulega emocjom, więc były momenty kiedy wyraźnie dał mi odczuć jak sie ze mną męczy i wcale mu się nie dziwie, oprócz moich ma też swoje problemy i dużo rzeczy przez moją agorafobię jest na jego głowie, ale i tak zuch z niego chłopak, bo mógł już dawno "chcieć zostać tylko przyjaciółmi"a jednak nadal sie ze mną buja choć czasami trafia go mega radość! i widzę ten zaciety wyraz twarzy albo to umęczenie ;)
Staram się nie dramatyzować, nie demonizowac i nie szukac dziury w całym- skoro jest to kocha, skoro kocha to toleruje a może i nawet akceptuje te moje odchyły.
my też mamy momenty kompletnych zawieszek a walczymy to w sumie cały czasnawet na żarty, bo oboje mamy wojownicze dusze, silne charaktery i lubimy postawić na swoim ;)
Dzieci są naprawdę kapitalne, no nie sposób ich nie uwielbiać, chyba specjalnie natura zrobiła coś takeigo, że mają takiesłodkie ciałka i niewinne buźki, żeby ich nie zamordować jak napsocą. Nasza julka ostatnio pokazując na opakowanie po prezkach spytała mojego męża: tata? dobre są te dropsy? Ubawila mnie do łez. Mogłabym zresztą takich tekstów wypisać całą listę. Tak czy siak piżama zawsze się przyda, tym bardziej, że teraz są tak śliczne rzeczy, nie to co za "naszych czasów" ;);)Jezu jak się staro poczułam, chyba za domem starców trzeba się rozglądać ;)
Koteczku, przykro mi, że w tym klubie wczoraj tak wyszło i wiem jak to jest gdy tak wierci w głowie i męczy, człowiek czuje te kajdany i czuje, że jest gorszy, słabszy. Dopadały też mnie wczoraj chwile zwątpienia, że bez mojego męża gówno bym kupiła i jestem zwykłą kaleką i kulą u nogi, ale staram się zbijać te myśli w zalążku, oszukiwać się, że jest fajnie choć ściska ból za serce i wierci mnie, boli. Jest dużo lepiej ale nadal jest regres.
Ja dziś oceniam 8/10. Chciałam dać 7 ale w sumie było przyzwoicie, choć nigdzie nie wychodziłam....
Trzymaj sie ciepło. Jak będziesz chciała wpadać do mnie do łodzi to daj znać- zapraszam- chętnie Cię poznam.
Trzymam kciuki, wczoraj modliłam się skarbie za nas do Boga w którego <chyba> nie wierzę- czapa....
Awatar użytkownika
Ewcia
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 173
Rejestracja: 19 stycznia 2011, o 11:09

24 stycznia 2012, o 12:12

Dziewczyny z tego co czytam to łykacie prochy, i nie rezygnujcie z łykania bo lek taki działaja nawet 8-12 tygodni. Mnie z naprawde ostrej depresji a obecnie z nerwicy lękowej, wyciągnał antydepresant, nazwa nie wazna wcale, bo kazdy ma swój sposób działania, który dązy do jednego aby poprawić nam ukrwienie ;) w bańce.
Ale czekałam 3 miesiace na pełną poprawę. A miałam już rezygnować nie raz i dobrze że nie odpuściałam tylko łykałam tabsa za tabsą az przyszło olśnienie. Teraz juz nie biorę od 2 miesięcy i nadal jest super.
Pozdrawiam
agora
Gość

24 stycznia 2012, o 15:52

Hej Ewcia :) W pełni zgadzam się z tym co napisałaś. Ja 7 lat temu zaczęłam łykać antydepresant i bardzo mi pomógł choc tez długo czekałam aż zadziała, ale teraz mimo łykania lęki wróciły. Podwyższono mi dawkę do maksymalnej, a one są. Ja już mam za soba etap, że umrę i to nie minie, jakoś panike w miarę przepracowałam natomiast męczy mnie ten dyskomfort- czuję, ze się rozpadam i nie mogę zebrać się do kupy DD jest naprawdę silna. Czekam już prawie 3 miesiące i broń Boże nie zamierzam rzucać tych leków, chyba, że lekarz tak zadecyduje- sam jednak był zdziwiony, że tak to u mnie wyszło, bo te lęki pojawiły się jakby z nikąd,chciałoby się napisać "z dupy" no naprawdę nic większego oprócz straty zwierzaka się nie wydarzyło, wcześniej straciłam bardzo dużo zwierząt i choć bardzo cierpiałam to lęki jednak nie wróciły, a teraz się przyczepiły i mam kompanów.
Przyznaję, czuję się dużo lepiej, ale nadal nie jest super. U mnie wszelkie próby odstawienia SSRI kończyły się niestety fiaskiem. A na lekach wszystko schodziło, ale agorafobia jednak zawsze gdzieś się czaiła. Teraz mam i prochy i lęki, taki ze nnie szczęśliwiec :DD No i tak to mamy my lękowcy- nudzić się nie da ;)

Wieszaczku skarbie, a Ty gdzie się włóczysz knajpiana wiedźmo? Pewnie tankujesz ostro ;) Odezwij się skarbie i dużo buziaków, daj znać jak tam sprawy :) Sandrę to w ogóle wcięło ;)
Trzymajcie się laski moje. Wielkie buziaki w kłaki papa
Awatar użytkownika
Zawieszona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 15 stycznia 2012, o 15:33

24 stycznia 2012, o 20:38

Witaj kochana,
nigdzie się nie włóczę, za gotowanie się wzięłam jak na porządną panią domu przystało ;) Cześć Ewcia tak poza tym :D
Leki mi się skończyły, tzn podstawowe, ponownie je wykupię dopiero 03.02 bo wtedy mam wizytę. Nie mam zamiaru z nich rezygnować ale z terapii zrezygnuję na pewno. Wczoraj byłam znów na spotkaniu i stwierdziłam, że dam babce jeszcze szansę, właściwie to do końca miesiąca muszę do niej chodzić bo u niej płaci się za miesiąc z góry...Ale znów wizyta wyglądała tak samo. Ja gadałam, właściwie to o wszystkim, trochę poryczałam i wszystko. Na moje pytanie, że może by mi pani psycholog coś poradziła, albo dokąd to zmierza, nic nie odpowiedziała tylko kazała mówić dalej. Jej jedyną reakcją jest przytakiwanie i mówienie mi, że ona doskonale mnie rozumie i że nadal mam lęki i czuję się zagubiona i samotna. No sorry, ale to wiem i bez terapii... Przemiła kobieta ale ja potrzebuję wsparcia od strony fachowej, wytłumaczenia itd. a nie wysłuchania za kasę. To brutalne no ale tak to wygląda. Z resztą sama już nie wiem, chyba potrzebuję jeszcze czasu na poukładanie sobie tego wszystkiego.
Ewcia, jak długo trwa już Twoje leczenie? Rozumiem, że już kończysz ;)
Agorka, a Tobie jak dzionek mija/minął ;) ? Tobie jakoś teraz się ta terapia zaczyna, prawda?
Sandra, daj znać co u Ciebie.
Buziaki gorące jak kalifornijskie słońce :D :D (he, się zrymowało. Kawałek ciasta poprawia humor jak nic innego ;) )
Hello again my sweet fears
Halfix
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 14 lipca 2011, o 19:12

25 stycznia 2012, o 07:00

Witaj , może to mała nieuprzejmość z mojej strony ale odpisze bez wgłebiania sie w posty.... jak za duzo czytam miewam ataki :)

Powiedz czy próbowałaś jakiejś terapii ??

Ja choruje ( a raczej mam zaburzenia czynności mózgu ) na depresje z nerwicą lękową i natręctw..

takie cuda jakie przechodziłem , ile chorób już miałem miec... widzisz schemat jest ten sam ...

Widziałem że Wiktor troszkę Cie podłamał... to menda jest :pp Ale strasznie mądry facet , poznałem go ponad 2 lata temu , kiedy myślałem że jedyne wyjście to samobójstwo .... do dziś pamiętam jego avatar z przerażającymi oczami na innym z forów , w gruncie rzeczy pomógł podnieść mi się do góry ...

jakie leki bierzesz ?? psychiatra , psycholog ??
Awatar użytkownika
Zawieszona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 15 stycznia 2012, o 15:33

25 stycznia 2012, o 08:31

Hej Szybki,
Spoko, jest tego coraz więcej więc Ci się nie dziwię, że nie chcesz czytać ;) A szkoda, bo piszemy tu o fajnych rzeczach :D
Post wyżej opisałam moja obecną sytuację. Leki mi się skończyły, tzn podstawowe, ponownie je wykupię dopiero 03.02 bo wtedy mam wizytę. Nie mam zamiaru z nich rezygnować ale z terapii zrezygnuję na pewno. Mam ponoć behawioralną i szczerze mówiąc nic mi ona nie daje.
Co do Wiktora to aż tak bardzo mnie nie podłamał. Właściwie to wcale mnie nie podłamał,wręcz przeciwnie. Mój post może był naładowany emocjami bo akurat byłam w nieciekawym stanie :roll:

A Ty ile się już leczysz? Jakieś postępy?
Pozdrawiam.
Hello again my sweet fears
Halfix
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 14 lipca 2011, o 19:12

25 stycznia 2012, o 09:41

Hej ,

Co do lekarstw , co Ty bierzesz ?? nie możesz robić luk w braniu leków , natychmiast poczujesz się dużo gorzej...
terapia b-poznawcza... w przypadku osób nieustabilizowanych ( jak ja i Ty ) czyli mających somatyzacje, nie powinna być stosowana , najlepsza terapia dla nas to dynamiczna - czyli tu i teraz ...

Ja leczę się od 2 lat ,może to za dużo napisane , biorę seroxat , magnez , i neopersen :D , na nic innego nie mam odwagi :)

Lęki przed śmiercią , choroba , przemieszczaniem , może lepiej czego się nie boje :) qrde wszystkiego się boje ;col

psychiatra co na Twoje samopoczucie ?? pracujesz ?? jak egzystujesz w ogóle ??
Adam
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 209
Rejestracja: 27 marca 2010, o 01:18

25 stycznia 2012, o 10:18

Nie moge się zgodzić tylko co do terapii poznawczo - behawioralnej z racji tego, ze szkolę się w poodbnych zakresach, Somatyzacja czy nie terapia poznawczo - behawioralna jest dla osób z zaburzeniami lękowymi w ogóle, bez różnicy jaka forma zaburzeń, osobnych fobii czy objawów.
Halfix
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 14 lipca 2011, o 19:12

25 stycznia 2012, o 12:59

tak , warunek jest jeden , osoba podchodząca do behawioralnej musi być ustabilizowana - najlepiej farmakologicznie i brac benzo - logicznym jest ze wywlekanie brudów z swojego zycia powoduje niepokoj , nie sadzisz ??
ODPOWIEDZ