Jedyne jak mogę Ci pomóc to pomoc słowem. Ja pierwsza historia z nerwicą 2013r, mega objawy, potem 2016r. Kilka lat spokoju. Teraz kilka wydarzeń i znów około miesiąca temu mnie siekło. Pierwszy tydzień bałem się chodzić do pracy, zostawać sam e domu, nie cieszyły pieniądze, dzień wolny. Ogólny bezsens. Doszło uczucie obcości i nierealności. Od 2016 r na lekach SSRI , mimo to przyszło. Dziś po prawie miesiącu chodzę do pracy, odnajduje już jakiś sens choć problemy z pamięcią, koncentracja zmęczenie i co najgorsze derealizacja dalej obecna. Robię swoje, staram się zmuszać i nie myślę. Kiedy przychodzą złe myśli staram się je odcinać. Są dni gdzie jest prawie ok i są te beznadziejne. Jednak wiem, że jedynym wyjściem z tej sytuacji jest powrót do starych nawyków i nie myślenie o tym co jest teraz, choć rzeczywistość jest teraz smutna i wymieszaną z wszechobecnym lękiem.
Choć lekarz kazał zwiększyć dawkę citalu, to przez lęk przed skutkami ubocznymi cały czas tego nie zrobiłem, a mogłoby być już lepiej
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Nie umiem sobie poradzić
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 2
- Rejestracja: 3 stycznia 2025, o 16:56
A pamiętasz może ile trwał pierwszy i drugi epizod nerwicy ? U mnie pierwszy jakies 3-4 miesiące były tragicznie później już trochę lepiej. Teraz trwa to już jakieś 2 miesiące i zastanawiam się czy będzie podobnie, czy w ogóle jest jakaś zasada co do długości trwania „rzutów”. Ja przez te lata również byłam na SSRI- Escitalopram ale tylko na 10 mg, jak mnie siekło to zwiększona dawka do 20 mg ale niestety nie dało rezultatu dlatego zmiana na SNRIbareten pisze: ↑4 stycznia 2025, o 10:09Jedyne jak mogę Ci pomóc to pomoc słowem. Ja pierwsza historia z nerwicą 2013r, mega objawy, potem 2016r. Kilka lat spokoju. Teraz kilka wydarzeń i znów około miesiąca temu mnie siekło. Pierwszy tydzień bałem się chodzić do pracy, zostawać sam e domu, nie cieszyły pieniądze, dzień wolny. Ogólny bezsens. Doszło uczucie obcości i nierealności. Od 2016 r na lekach SSRI , mimo to przyszło. Dziś po prawie miesiącu chodzę do pracy, odnajduje już jakiś sens choć problemy z pamięcią, koncentracja zmęczenie i co najgorsze derealizacja dalej obecna. Robię swoje, staram się zmuszać i nie myślę. Kiedy przychodzą złe myśli staram się je odcinać. Są dni gdzie jest prawie ok i są te beznadziejne. Jednak wiem, że jedynym wyjściem z tej sytuacji jest powrót do starych nawyków i nie myślenie o tym co jest teraz, choć rzeczywistość jest teraz smutna i wymieszaną z wszechobecnym lękiem.
Choć lekarz kazał zwiększyć dawkę citalu, to przez lęk przed skutkami ubocznymi cały czas tego nie zrobiłem, a mogłoby być już lepiej
- bareten
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 688
- Rejestracja: 7 października 2013, o 14:37
Wiesz co u mnie pierwszy raz około 8 miesięcy, drugi raz około dwóch miesięcy. Teraz męczę się od około połowy grudnia.
Z tym że za pierwszym razem pierwsze trzy miesiące siedziałem bez leków w domu nie wychodziłem ze swojego pokoju ze strachu. Dopiero po trzech czy nawet czterech miesiącach zacząłem przygodę z psychiatrą. Zadziałał dopiero trzeci lek plus terapia i wtedy zacząłem z tego wychodzić. Odstawiłem lek bo wróciła normalność no i po niecałych dwóch latach nerwica wróciła. Znów dostałem ten sam lek co za pierwszym razem mi pomógł. No i wtedy nie odstawiłem go od 2016 roku aż do teraz. Pół roku temu zmniejszyłem dawkę o pół tabletki. No i jak 8 lat miałem w spokoju tak teraz coś przyszło. Typowy schemat, kilka stresowych wydarzeń, atak paniki, w ciągu dwóch tygodni pojawiały się po kolei lęki i obniżenie nastroju i motywacji, a na końcu wyszło odrealnienie. Teraz w zasadzie trzymam nie tylko odrealnienie bo Lęki jakby odeszły no i przez odrealnienie obniżenie nastroju no bo człowiek się dziwnie czuje.
Teraz pierwszy tydzień tragiczny, teraz jakby troszkę się normowało najbardziej dokucza mi odrealnienie. Ale nie zwiększałem dawki citalu cały czas jestem na tej samej od ośmiu lat choć lekarz kazał mi zwiększyć dawkę o 1/3 to boję się skutków ubocznych. Zostawiam sobie furtkę jakby się nagle pogorszyło wtedy poratuje się tą 1/3 dawki. Choć możliwe że gdybym teraz to wziął to już bym się nie męczył
Z tym że za pierwszym razem pierwsze trzy miesiące siedziałem bez leków w domu nie wychodziłem ze swojego pokoju ze strachu. Dopiero po trzech czy nawet czterech miesiącach zacząłem przygodę z psychiatrą. Zadziałał dopiero trzeci lek plus terapia i wtedy zacząłem z tego wychodzić. Odstawiłem lek bo wróciła normalność no i po niecałych dwóch latach nerwica wróciła. Znów dostałem ten sam lek co za pierwszym razem mi pomógł. No i wtedy nie odstawiłem go od 2016 roku aż do teraz. Pół roku temu zmniejszyłem dawkę o pół tabletki. No i jak 8 lat miałem w spokoju tak teraz coś przyszło. Typowy schemat, kilka stresowych wydarzeń, atak paniki, w ciągu dwóch tygodni pojawiały się po kolei lęki i obniżenie nastroju i motywacji, a na końcu wyszło odrealnienie. Teraz w zasadzie trzymam nie tylko odrealnienie bo Lęki jakby odeszły no i przez odrealnienie obniżenie nastroju no bo człowiek się dziwnie czuje.
Teraz pierwszy tydzień tragiczny, teraz jakby troszkę się normowało najbardziej dokucza mi odrealnienie. Ale nie zwiększałem dawki citalu cały czas jestem na tej samej od ośmiu lat choć lekarz kazał mi zwiększyć dawkę o 1/3 to boję się skutków ubocznych. Zostawiam sobie furtkę jakby się nagle pogorszyło wtedy poratuje się tą 1/3 dawki. Choć możliwe że gdybym teraz to wziął to już bym się nie męczył
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 35
- Rejestracja: 24 listopada 2024, o 18:34
Od około 1,5 tygodnia jest u mnie lepiej. Zacząłem psychoterapię plus robię sobie autoterapię na podstawie materiałów znajdujących się na naszej grupie.
Miewam jeszcze gorsze myśli i pewnie w przyszłości będą nadal upadki i wzloty, ale to wszystko jest długotrwałym procesem i trzeba mieć tego pełną świadomość.
Miewam jeszcze gorsze myśli i pewnie w przyszłości będą nadal upadki i wzloty, ale to wszystko jest długotrwałym procesem i trzeba mieć tego pełną świadomość.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 35
- Rejestracja: 24 listopada 2024, o 18:34
Zabrzmi to pewnie głupio, ale nie mam jakiegoś magicznego środka. Po prostu staram się żyć, pracować, spotykać z dziewczyną itp., pomimo natrętnych myśli, osłabień oraz wielu takich innych. Do tego stopniowo staram się poznawać to zaburzenie poprzez czytanie i oglądanie filmów chłopaków z forum. Robię to tak raz w tygodniu, a potem staram się pomyśleć nad tym co obejrzałem/przeczytałem i staram się wprowadzać to w życie. Oczywiście słabsze chwile będą, to pewne, ale cieszę się z tych, które są dobre. A co zrobię gdy znowu będzie znaczeni gorzej? Hmm....uśmiechnę się do mojej nerwiczki i powiem - dawaj co tam masz, ale ja tu mam pozew/apelacje czy inne pismo do zrobienia. Czas pokaże jak to się potoczy.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 35
- Rejestracja: 24 listopada 2024, o 18:34
Witam po dłuższej przerwie.
Co u mnie? Hmm...są lepsze i gorsze dni/okresy. Jak już pisałem rozpocząłem też terapię. Jestem obecnie przed 3 spotkaniem. Mam też już pierwsze ''prace domowe'' związane z terapią. Czy one pomogą to nie wiem, ale próbować warto, bo życie ma się jedno.
Gdy przychodzą gorsze okresy to trzeba sobie powiedzieć szczerze - jest ciężko, bo nadal pojawia się płacz. Trudno, kiedyś może minie. Do tego czasu krok po kroku trzeba iść naprzód, robić swoje i po prostu żyć, bo nikt życia za nas nie przeżyje.
Co u mnie? Hmm...są lepsze i gorsze dni/okresy. Jak już pisałem rozpocząłem też terapię. Jestem obecnie przed 3 spotkaniem. Mam też już pierwsze ''prace domowe'' związane z terapią. Czy one pomogą to nie wiem, ale próbować warto, bo życie ma się jedno.
Gdy przychodzą gorsze okresy to trzeba sobie powiedzieć szczerze - jest ciężko, bo nadal pojawia się płacz. Trudno, kiedyś może minie. Do tego czasu krok po kroku trzeba iść naprzód, robić swoje i po prostu żyć, bo nikt życia za nas nie przeżyje.