Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica - nasze historie

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
lenka1008
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 26 sierpnia 2010, o 13:25

19 września 2010, o 19:01

Victor bardzo dziękuję za odpowiedź :) Moim największym błędem jaki popełniam jest to,że jak tylko zaczynam się gorzej czuć od razu zaczynam wszystko analizować i mam wrażenie, że za chwilę stracę orientację, pamięć, pogubię się... Ale tak ma chyba każdy kto przeżywa to co my :( A Ty Victor bierzesz teraz jakieś leki? Chodzisz na terapię? Bo widzę, że Ciebie naprawdę długo to trzyma i podziwiam Cię za Twoją siłę. Ja wczoraj jak poczułam tak silne zagubienie w czasie miałam już myśli, że wolę umrzeć niż tak dalej żyć... Nie wiem co będzie dalej, na razie mam nadzieję, że leki i terapia mi pomogą :)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

21 września 2010, o 01:10

Witaj Pawlos, przeczytałem tamten twój temat w fobii spolecznej i cóz znam to na wylot :D Niestety wiele do dzisiaj z tej fobii mi zostało ale też sporo poszło w zapomnienie.
Napady...oj te napady, zawsze łamią w nas wiare jak sie pojawią ale na nie polecam ci terapię. W przypadku napadów paniki wiele dla mnie zrobiła jak żaden inny lek. Uspokajacz owszem pomaga ale terapia jest dziełem na jakiś dłuższy czas. I wiadomo lepiej bez tych uspokajaczy sobie z atakiem radzić.
Bo terapia nie powoduje, że one całkiem znikają, przynajmniej u mnie tak nie było. Ale trwają króciutko i nie powodują az takiego przerażenia.. Chyba, ze dam się ponieść lękowi :D
Spróbuj tego państwowego psychologa jezeli miałbyś taką możliwośc, wiem, że z fobią cięzko jest...ale pomyśl, że to już krok do sukcesu a czy można czegoś chcieć bardziej? :) Wiem wiem łatwo się mówi.... :D

Ale na fobie społeczną to głównie terapia w sumie, a widzę, ze u ciebie jak u mnie zaczeło się od fobii. Ja to olewałem i olewałem, unikałem sutyacji, które fobie ujawniały... a żałuję teraz, ze wtedy nie poszedłem do psychologa, kto wie może bym nie miał tego co mam teraz.
Tak więc do dzieła! :) A jaki lek bierzesz?

Lenka ja obecnie już biorę leki, miałem przerwę to znaczy sam sobie ją zrobiłem, ale niewielka róznica była z lekami czy bez, wiec teraz stosuję nową mieszankę leków. Bo już wczesniej trochę ich brałem.
Terapie miałem parę razy, w tamtym roku pomogła mi poradzić sobie z atakami i w tym roku też chodziłem ale prywatnie i niestety w tej chwili fundusze mi nie pozwalają.
To prawda mam długo bardzo już ta depersonalizację ale nie chcę, żebyś się tym dołowała (bo wiem, ze to przeraża) dlatego, że naprawde przez ten czas poznałem bardzo dużo osób z DP DD a do dziś kontakt mam tylko z dwójką z nich a reszta wyzdrowiała :)

Ja tez na początku przez pierwsze 7 miechów byłem źle leczony, na moje opowieści o tym co czuję byłem zbywany, psychiatra pamiętam doskonale, jak mówił, ze terapii na razie nie dopóki nie uspokoją się myśli i do tego dostawałem lek, którym rzadko zaburzenia lekowe się leczy.
Pakowano we mnie magnezy, witaminy od A do Z. Chodziłem nawet do szamana i akupunkturzysty i nic.
Wtedy zagubiony byłem, nic nie wiedziałem o żadnych terapiach, o lekach, śledziłem tylko fora i czytałem czy zwariuję czy nie :D i tylko się pogłębiłem w lęku po uszy. Potem dopiero zmieniłem doktorka i sam zacząłem się tym interesować co jest co.
Siły mojej nie podziwiaj bo tak naprawde jej już nie mam, ja po prostu ciągle ciągle wierzę, że będe zdrowy, że przejdzie mi to DP DD lęk, bo innym mija czemu i mnie by miało to ominąc :)

Ty leczysz się od razu, zdeterminowanie i bardzo dobrze. Moim zdaniem lek ci wspomoże i terapia pomoże ułozyć w głowie to co powoduje poczucie zagrożenia, stres i lęk. Bo bez tych rzeczy depersonalizacji by nie było. Ona jest obronnym mechanizmem i niczym więcej. Szkoda tylko, ze sama tak umęczy :D
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Tamara
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 23 września 2010, o 23:19

24 września 2010, o 00:08

lenka1008 pisze:Victor bardzo dziękuję za odpowiedź :) Moim największym błędem jaki popełniam jest to,że jak tylko zaczynam się gorzej czuć od razu zaczynam wszystko analizować i mam wrażenie, że za chwilę stracę orientację, pamięć, pogubię się... Ale tak ma chyba każdy kto przeżywa to co my :( A Ty Victor bierzesz teraz jakieś leki? Chodzisz na terapię? Bo widzę, że Ciebie naprawdę długo to trzyma i podziwiam Cię za Twoją siłę. Ja wczoraj jak poczułam tak silne zagubienie w czasie miałam już myśli, że wolę umrzeć niż tak dalej żyć... Nie wiem co będzie dalej, na razie mam nadzieję, że leki i terapia mi pomogą :)
Dokladnie o to samo sie boje :| Moja historia z tym wszystkim nie jest długo od paru miesięcy przezywam zalamanie nerwowe jak zdiagnozowaaa psycholog i mam też derealizację oraz lekkie lęki. Ale od dzisiaj mam mega leki bo właśnie dziś poczulam w swoim mieszkaniu że jestem obca. To znaczy czuje sie tak jakbym nie znala swojego mieszkania. teraz siedze i boje sie na nie patrzec i wlepiam wzrok w monitor. Bo przeraza mnie to :|
Lenka a ty jakos umiesz to zalagodzic jak to przychodzi? i czy ten brak orientacji w miejscu mija po jakims czasie? Ja sie boje ze mi to juz tak zostanie :cry:
I uderzenia goraca mam wlasnie bo znowu sie bardziej boje tego ale to chyba od strachu prawda?
Rany jak dobrze ze to wszystko przeczytalam i nie jestem sama. A;e jak to zniwelowac? Da sie? A leki to tylko od psychiatry na to?
lenka1008
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 26 sierpnia 2010, o 13:25

24 września 2010, o 14:16

Tamara, jeżeli chodzi o mnie, ja uczucie obcości odczuwam cały czas, mam wrażenie, że nie jestem już taka sama, jakby ktoś zmienił moją osobowość. Na początku bardzo się tego bałam, wpadałam w panikę, ale teraz po 3 miesiącach jest już lepiej. To znaczy przyzwyczaiłam się do tego i to też mnie przeraża, bo nie chcę, żeby ten stan stał się dla mnie normalnością :( Chcę znowu być taka jak kiedyś...
Jeżeli chodzi o brak orientacji w miejscu to mija po kilku minutach, ale pozostaje lęk, który pobudza moją wyobraźnię i zaczyna mi się wydawać, że za chwilę całkiem się pogubię.
Tego, że to już nam zostanie na zawsze chyba każdy się boi, bo ciężko myśleć optymistycznie kiedy tak źle się czujemy. Najważniejsze jest jednak, żeby nie tracić nadziei, bo tylko dzięki niej uda nam się jakoś pokonać to wstrętne choróbsko!
Ja też często mam uderzenia gorąca i to na pewno jest spowodowane lękiem. Proponuję Ci, żebyś poszła do psychiatry i opowiedziała mu wszystko to, co Ci dolega. Leki na nerwicę oczywiście może przepisać tylko on. Ważna jest także psychoterapia, bo podobno tylko dzięki niej można usunąć przyczynę naszego stanu. Leki niwelują tylko nasze objawy, co też jest bardzo ważne, zwłaszcza jeżeli ktoś ma takie, które utrudniają mu normalne funkcjonowanie.
Lucas87
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 29 października 2010, o 19:22

29 października 2010, o 21:08

Chciałbym opisać w dużym "skrócie" Moją historię związaną z nerwicą .. to dzieła. :)

Jestem 23-letnim chłopakiem, pracuje, mieszkam, mam wszystko to o czym wielu może pomarzyć .. Mam spoko rodzinę, nie mam problemów materialnych, uważam Siebie za spoko kolesia. No właśnie skoro mam wszystko to czemu nie potrafię się z tego cieszyć ? Czemu nie potrafię żyć i cieszyć się tym co mam ? .. Tego nie wiem, może mam taką osobowość a może nerwica skutecznie blokuje mi szczęście. Nie wiem. .., ale od początku:

Już od kiedy chodziłem w pieluchach zawsze byłem przewrażliwiony, marudny i zniechęcony. Nie byłem jakimś samotnikiem, ale z drugiej strony strasznie ciężko klimatyzowałem się w nowym towarzystwie, byłem taki zawsze trochę na uboczu. Bałem się problemów, narkotyków, alkoholu, policji, wybryków .. Chciałem tego unikać, ale wiadomo jaki jest wpływ kolegów na dorastającego młodzieńca. Liczy się tylko chęć zaszpanowania i popisania się kto wymyśli lepszą akcje albo jakiś wybryk. Nie chciałem być na uboczu, więc byłem uległy. I sam na własne życzenie miałem kilka problemów związanych z chęcią bycia na takim samym szczeblu co koledzy. Zresztą w szkole też nie byłem orłem, ledwo-ledwo ciągnąłem do kolejnych klas. Jak chyba każdy rodzic tak samo i Moi chcieli/wymagali ode mnie jak najlepszego zachowania i w "miarę" dobrych ocen w szkole. A to sprawiało we mnie jeszcze większą chęć buntu i było jak napisałem wyżej. Lipa. I tak przechulałem podstawówkę potem gimnazjum a potem ? Właśnie dla mnie najlepszym rozwiązaniem było rzucić szkołę. Ba. Łatwo powiedzieć skoro w domu była wojną o Moją dalszą edukację. .. W końcu poszedłem do technikum samochodowego. Postanowiłem wziąść się w garść, skończyć szkołę, mieć zawód a potem pójść do pracy. Chociaż Moje zainteresowanie związane z samochodami było równe zeru xD.
To właśnie w szkole zaczęły się Moje pierwsze objawy/ sytuacje nerwicowe. A mianowicie było to wojsko, o. Kiedy uświadomiłem Sobie, że armia i tak mnie nie ominie, dostałem ataku nerwicy. Kołatania serca, problemy żołądkowe, bóle i zawroty głowy, drżenie mięśni, dreszcze, płacz, hipochondria, ogólne osłabienie i ten przerażający lęk, wyobrażanie Sobie sytuacji w wojsku, natrętne myśli. Coś okropnego. Godzinami, całymi dniami w głowie miałem tylko ten jeden temat. Z biegiem czasu wszystko jakoś się uspokoiło i żyłem dalej, czasem lepiej a czasem gorzej. Zresztą takich sytuacji z podobnymi objawami miałem całe mnóstwo z taką różnicą, że jedne były bardziej nasilone a inne z kolei mniej.
Z racji tego, że już nie dawałem Sobie rady sam ze Sobą postanowiłem skonsultować się z jakimś lekarzem. I to było w 2007 roku, pierwsza Moja wizyta u psychiatry. Diagnoza: Nerwica lękowa z stanami depresyjnymi + nerwica natręctw. (Od kiedy pamiętam sprawdzałem kurki, klamki, liczniki, i takie tam ogólnie znane natręctwa) .. Miałem robione EEG, wynik b. dobry. Dostałem Asentre i po prostu miałem ją brać, nic więcej. .., ale jednak byłem głupi. Po półrocznym braniu leku postanowiłem odstawić go na własną rękę i to był Mój błąd. Do lekarza tez już jakoś nie było mi po drodze bo po prostu dobrze się czułem (znaczy wiadomo każdy ma gorsze dni, ale ogólnie zapomniałem co to nerwica) .. Zacząłem pracować w MZA jako mechanik (świetna praca choć ciężka), byłem szczęśliwy, żyłem jak normalny człowiek. Można powiedzieć, ze z 3 lata kiedy wszytko wróciło ze zdwojoną siłą i właśnie to chciałem teraz opisać:

Zaczęło się dwa miesiące temu, kiedy wracałem do domu po pracy. Zdrętwiała mi ręka, zasłabłem, kołatanie serca, ale bez lęku. Pomyślałem, ze to pewnie przemęczenie, stres .. Niestety z każdym dniem było już coraz gorzej. Doszedł lęk, cały szereg objawów somatycznych. Dochodziło nawet do tego, że bałem się wychodzić z domu przez kilka dni, choć nigdy nie miałem z tym problemów. Już wtedy wiedziałem, że nie jest kolorowo, ale z drugiej strony gdybym wtedy wiedział co mnie jeszcze czeka to uważałbym, że to nic takiego. :( Dopadła mnie derealizacja. (miałem w przeszłości już kilka razy, ale bardzo krótko i beż lęku)
.. i dawaj w internet, poczytałem, poczytałem i wyczytałem Sobie na własne życzenie: choroba psychiczna a co za tym idzie dalsze czytanie, czytanie i już tak tym przesiąkłem, że o niczym innym nie potrafiłem myśleć .. układałem Sobie scenariusze co by było gdyby, a jak tak będzie, a może, a dlaczego ? i to potęgowało Mój lęk a jednocześnie niszczyło Moje resztki dobrego samopoczucia i przede wszystkim szargało mi doszczętnie nerwy. Nie mogłem się na niczym skupić, nie chciałem pracować, chciałem i wyłącznie całymi dniami spać albo rozmawiać z kimś o moich problemach (mama - to osoba, która mi najbardziej pomaga i za to Jej dziękuje) .. Postanowiłem znów udać się do lekarza. Tym razem nie czekałem, wykupiłem wizytę prywatnie. Na prawdę człowiek jak usilnie chce Sobie pomóc jest w stanie wydać wiele pieniążków i przekonałem się o tym na własnej skórze. Wracając do tematu znów zapisałem się do lekarza, .. Po wykonaniu testu MMPI i przeprowadzonym wywiadzie Moja diagnoza znów się potwierdziła: nerwica .. Zresztą lekarz zapewnił mnie, że nie Jestem chory psychicznie, uf ulga. Leczenie ? i tu ku Swojemu zdziwieniu bo byłem nastawiony na jakieś konkretne leki usłyszałem: elektroakupunktura. (12 zabiegów), ale o tym zabiegu chciałbym napisać na końcu, może ktoś się wybiera ? to dam Swoją ocenę właśnie na końcu postu :)
Jeżeli chodzi na dzień dzisiejszy to nie czuje się najgorzej, ale nie jest też najlepiej :(. Na pewno jest jakaś poprawa niż chociażby dwa miesiące temu, ale dręczą mnie natrętne myśli z, którymi czasem na prawdę nie daje już Sobie rady. Głównie dotyczą Mojego zdrowia .. Czy Jestem normalny ? Czy będę normalny ? Dlaczego akurat Ja .. ? Dlaczego tak jest ? Czy to nie zwiastun jakiejś choroby .. ? Do tego wszystkiego dochodzą już w mniejszym stopniu myśli egzystencjalne, ogólnie mówiąc.
Uważam za Mój duży błąd odstawienie kiedyś leków (teraz je znów biorę i nie mam zamiaru przerywać ich bez zgody lekarza) a ponadto ludzie nie czytajcie nigdy nic o chorobach, jakich by to nie było: Rak, schizofrenia, choroby psychiczne nowotwory, guzy .. Ja popełniłem ten błąd i pluje Sobie teraz w brodę bo Jestem tego pewien im mniej bym wiedział na tematy danych chorób tym lepiej by mi się żyło. A to co przeczytałem kiedyś to zostało już zakodowane w Mojej głowie a jak dobrze wiemy :) mózg nerwicowca najlepiej pamięta informacje te, które są pesymistyczne.

Elektroakupunktura - Jeżeli chodzi o mnie to najbardziej pomogła mi na objawy somatyczne. Perfekcyjnie wyeliminowała kołatanie serca, arytmie, .. z chęcią chodzę znów do pracy. Nadmierna senność i znudzenie też powoli przechodzi a lekarz z tego co mówi ma być jeszcze lepiej. .. Podobno xD z czasem ma się wszystko uregulować. Pożyjemy_zobaczymy. :)

Tak, więc póki co Jestem na etapie eliminowania natrętnych myśli, przypinania Sobie objawów i tłumaczeniu Sobie, że z dnia na dzień nie mogę postradać zmysłów, o.

Dziękuje za uwagę
Jeżeli Sobie coś przypomnę to chętnie napiszę.
Adaśko22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 21 października 2010, o 02:11

30 października 2010, o 21:28

Przeczytałem i cóż...podobnie jak u mnie, tez w tym wieku to się zaczeło i tak trwa. W zasadzie tak serio czytając twojego posta dochodze do wniosku że mogłbym przebieg choroby opisac tak samo tylko pozmieniać fakty z twojego życia na moje :) No ale zresztą w sumie to ta sama choroba :) I nieraz czytając czyjąs historię na forach dochodze do wniosku, jakie to podobne to i tamto i jeszcze tamto.
Dobrze że już się leczysz, mniej więcej wiesz na czym stoisz, masz jakieś punkty podparcia i zaparcia :) Ja na razie sie do tych punktow skłaniam i mobilizuję :)
Ciekawe że lekarz zaproponował ci elektroakupunkture i to psychiatra to jakieś jakby nowe zjawisko. Musze o tym poczytać może tez spróbuję. Bo tak jak napisałeś w tym stanie człowiek jest zdecydowany na wszystko byle przeszło. A koszta następna racja...wtedy się nie liczą.
Co do czytania popieram, kiedy mamy nerwice nie czytać w żadnym wypadku o rakach, zawalach, objawach chorób wieńcowych i schizofrenii ani tez o cyklofrenii ani o niczym podobnym. Też wpadłem w ta pułapke i do dziś mnie korcą ręce kiedy jestem na wyszukiwarce wujaszka google....
Jesli już to warto poczytać tematyke nerwic jak to powstaje co może byc przyczyną o jakiś środkach leczenia. Ale tez nie warto na całe dnie w tym zabrnąć.

Ja w każdym razie życze jak najszybszego uporania się z
Lucas87 pisze: Tak, więc póki co Jestem na etapie eliminowania natrętnych myśli, przypinania Sobie objawów i tłumaczeniu Sobie, że z dnia na dzień nie mogę postradać zmysłów, o.
^^
Awatar użytkownika
Fobia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 20 listopada 2010, o 19:23

20 listopada 2010, o 19:27

Mam duży problem z nerwicą która mnie chyba już ubezwłasnowolniła na dobre. :buu: Fora i zamknięty stołowy pokój to moja codzienność
Ale strasznie mi cięzko wyjść z tego domu :cry: Nerwice znam od dawna ale nigdy mnie jeszcze az tak nie przypiliła jak teraz.
Od 4 miesiecy nie byłam za drzwiami klatki schodowej. Wracam się biegiem jak wyjdę dalej za nią bo nie daje rady :cry:
Na terapie już mnie nie stać a zreszxta nie wiem czy bym wyszła. jedyna opcja to leki chyba w moim przypadku tylko ze zawsze na mnie zle działały
Nie wiem co robić i tak się wszedzie wyżalam i czuje sie chyba przez to jeszzce bardziej żałosna :(
Ostatnio zmieniony 21 listopada 2010, o 02:05 przez Anonymous, łącznie zmieniany 4 razy.
Powód: wybacz Fobiu tutaj wiecej osob znajdzie to co chcialas napisac , w dziale witam piszemy raczej czesc i tyle :))
" Nie chowaj głowy w piach, bo po czym cię zycie będzie głaskać? " Elżbieta Grabosz
Nerwica
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 375
Rejestracja: 7 lipca 2010, o 15:59

20 listopada 2010, o 19:59

Witaj Fobia, smutne to co piszesz że tak cię to przybiło :( Nie jesteś żałosna i nikt raczej z nerwica tak o tobie nie myśli. Kazdy z nas tak czy inaczej sie meczy.
Ale wiem ze takie zamkniecie jest straszne mnie na poczatku tak to zamkneło. Ale to nie jest dobre wyjście potem musiałam krok po kroku wychodzić nawet jak lek mi pomógł.
Ale jak leki na ciebie źle działały? Wiesz kazdy lek inaczej jakoś tam zawsze działa, może wypróbuj tych co nie brałaś. Ja może nie powinnam polecac leków ale mnie one naprawde nie raz pomogły tak to tez czułam się nikim i tak zreszta zyłam.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

22 listopada 2010, o 22:49

Fobia no naprawdę jesteś mocno zakleszczona tak to przez nerwicę :( A może próbuj poszerzac codziennie teren za który możesz wyjść.
Bo jak tak ugrzęźniesz to potem wcale po czasie nie będzie ci łatwiej wyjść. Leki lekami, terapia terapią, ale gdybyś tak codziennie próbowała wychodzic dalej?
Ja ci tak szczerze powiem i sama coś zauważ, czemu miałoby ci się stac coś na ulicy? a w domu nie? Nie ma różnicy a co wazniejsze wcale poza domem nie czeka niebezpieczeństwo. To tylko twoja głowa tak to rozumuje, dlatego zaraz po wyjściu za klatkę spinasz się i dostajesz ataku. Nerwica musi miec zagrożenie w głowie i stworzyła sobie w twoim przypadku zagrożenie wtedy kiedy opuszczasz rzekomo bezpieczny teren.
Ale ty przeciez dobrze wiesz, że to nerwica jakich mało i możesz sama krok po kroku napelniać zaufaniem swoją głowę i siebie samą, że tam po wyjściu nie masz powodu do strachu bo atak wcale nie musi się zdarzyć bowiem jesteś bezpieczna tak samo jak w domu.
Serio próbuj bo w tym wypadku musisz sama oswajac swój mózg, że tam nie ma strachu tak jak i w domu. A co do terapii to piszesz, ze już cie nie stać, rozumiem to a długo w ogóle ją miałaś? Może państwowo próbuj chociaz wiem, ze teraz jest to mało mozliwe, ze wzgledu na to zamknięcie.
Dlatego jedego dnia wyjdz do 2 klatki nastepnego do nastepnej, potem dalej potem wokoło bloku. Cos w tym stylu, na pewno dasz radę :)
Ja tak ostanio robiłem bo miałem spory problem z wychodzeniem.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
szaraczek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 23 listopada 2010, o 13:22

23 listopada 2010, o 19:40

Fobia żeby nie wiem jak mędrkować musisz sama zacząć wychodzić....TAKA PRAWDA. Tez czekałam na cuda na leki i w końcu sama zaczełam powoli wychodzić i może nie pozbyłam sie nerwicy to jednak nie mam lęku przed wyjściem gdziekolwiek. A siedziałam w domu 2 lata.
W taki sposób to tylko pogarszasz sytuację bo leki moga pomóc mi dawały dużo ale siedzac w domu to nawet najlepszy lek na rynku nie odciągnie twojej uwagi od nerwicy. A siedzac w domu twoja uwaga pozostaje tylko na tym.
Tak więc jak wyżej poszerzaj granice :) :yhy:
Ostatnio zmieniony 24 listopada 2010, o 09:19 przez Anonymous, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód: I OBY WIECEJ OSOB O TAK OPTYMISTYCZNYM NASTAWIENIU !!
lęk mr. Lęk
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 21 listopada 2010, o 16:53

23 listopada 2010, o 22:44

Ja to myśle ze to jest tak ze kazdy musi jakis dany czas przezyc z nerwica zeby sie z tym moze oswoic. Albo nie oswoic tylko miec ostro dosyc takiego dawania siebie nerwicy. Np szaraczek piszesz ze 2 lata tak bylo i ja mysle ze juz w ktoryms momencie zrozumialas ze takie czekanie na wyzdrowienie a nic nie dzialanie nie da korzysci ci zadnych. Natomiast osoby krocej chorujace mysle ze jeszcze tego nie pojmuja do konca jak to jest. Ze to samo raczej nie minie i ze trzeba sie wiele natrudzic. I mysle ze kazdy to zrozumie w odpowiednim czasie dla siebie i zacznie walczyc bo zrozumie ze bezczynnosc w tym tylko pogarsza sytuacje.
Moze to tak jest...
halfix
Gość

24 listopada 2010, o 09:23

lęk mr. Lęk pisze:Ja to myśle ze to jest tak ze kazdy musi jakis dany czas przezyc z nerwica zeby sie z tym moze oswoic. Albo nie oswoic tylko miec ostro dosyc takiego dawania siebie nerwicy. Np szaraczek piszesz ze 2 lata tak bylo i ja mysle ze juz w ktoryms momencie zrozumialas ze takie czekanie na wyzdrowienie a nic nie dzialanie nie da korzysci ci zadnych. Natomiast osoby krocej chorujace mysle ze jeszcze tego nie pojmuja do konca jak to jest. Ze to samo raczej nie minie i ze trzeba sie wiele natrudzic. I mysle ze kazdy to zrozumie w odpowiednim czasie dla siebie i zacznie walczyc bo zrozumie ze bezczynnosc w tym tylko pogarsza sytuacje.
Moze to tak jest...

I o to chodzi... gdyby to bylo takie proste , nie bylo by tyle zachodu przy walce z nerwica... szybka tabletka , 2 tyg w lozku i po sprawie... ale to nie takie proste :)) tylko i wylacznie stopniowa praca i przeciwstawianie ( mierzenie ) sie z tym co powoduje strach moze dac efekty powrotu do jakiegos zycia... najprosciej przeciez siedziec i rozmyslac kiedy sie to skonczy , ale jaka frajde daje zauwazenie efektu wykonanej pracy nad soba :)) na poczatku krok w przod i czasami 2 w tyl... ale pozniej 2 w przod jeden w tyl... i zycie nabiera kolorow :) pozdrawiam
lęk mr. Lęk
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 21 listopada 2010, o 16:53

24 listopada 2010, o 10:58

Ale na takie przełamywanie lęku to potrzebny jest czas. I w tym rzecz, moim zdaniem ci którzy chorują nie latami beda mieli z tym problem i lepiej wspomóc się tabletkami żeby przyspieszyć tą możliwość. Ja nie jestem przeciwnikiem leków tym bardziej że sam je biorę i myślę, że bez nich nie byłoby łatwiej a tak można myślec nad pracą nad sobą. Bez nich byłem zbyt rozdygotany żeby takie coś wprowadzać w zycie.
halfix
Gość

24 listopada 2010, o 20:06

lęk mr. Lęk pisze:Ale na takie przełamywanie lęku to potrzebny jest czas. I w tym rzecz, moim zdaniem ci którzy chorują nie latami beda mieli z tym problem i lepiej wspomóc się tabletkami żeby przyspieszyć tą możliwość. Ja nie jestem przeciwnikiem leków tym bardziej że sam je biorę i myślę, że bez nich nie byłoby łatwiej a tak można myślec nad pracą nad sobą. Bez nich byłem zbyt rozdygotany żeby takie coś wprowadzać w zycie.

witraj .

Jest jedna zasadnicz wizyta pomiedzy lekami (ssri np.) a benzo (xanax etc) te pierwsze stosuje sie dlugofalowo... kilka do kilkunastu miesiecy a drogie doraznie w czasie ataku. te pierwsze zasadniczo polecam...sam uzywam seroxat ale to sa leki dlugiego dzialania.. kiedy masz mocne ataki leku dobrze jest sie asekurowac :))
biedroneczka25
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 25 listopada 2010, o 23:23

26 listopada 2010, o 14:47

Witajcie jeszcze raz :) Chciałabym opisać Wam swoją historię jednakże sama nie wiem od czego zacząć...Więc może zacznę od tego,że mam wspaniałą rodzinę - kochającego męża i najwspanialszą na świecie córeczkę :D jednak ze swoim problemem jestem sama i nie wiem czy tak do końca potrafię się cieszyć tym co mam, a mam przecież tak wiele :D
Odkąd pamiętam zawsze towarzyszyły mi jakieś drobne fobie, czy lęki typu strach przed pająkami, ale tylko tymi "wielkimi" i włochatymi :? zawsze też miałam swoje rytuały np:tyle i tyle razy muszę umyć ręce, pewne czynności muszę wykonywać w danej kolejności, ale jakoś nigdy te moje "dziwactwa" mi nie przeszkadzały, jednakże z upływem czasu coś zaczęło się chyba pogłębiać :( najpierw gdy byłam na studiach towarzyszył mi lęk,że jak czegoś nie zrobię lub nie założę to coś może się stać komuś z mojej rodziny, a że byłam od nich dosyć daleko więc starałam się "nie zapeszać", potem pojawiły się lęki, że coś może się stać mojemu mężowi, panicznie bałam się o Jego zdrowie, każde nowe znamię pokazywałam wszystkim znajomym lekarzom, gdy mąż pojechał w trasę i np: nie odbierał ode mnie telefonu przez dłuższy czas zaraz zaczynało brakować mi powietrza, nogi jak z waty, kołatanie serca i takie dziwne uczucie w żołądku,no a później biegiem do toalety :| potem na świat przyszła córeczka i prawie wszystkie swoje lęki "przelałam" na Nią, każda nowa krostka budziła mój niepokój i tak jest do dziś- tylko chucham i dmucham, nieraz już nawet wstydzę się dzwonić do pediatry bo wiem,że i tak uważa mnie za przewrażliwioną :uups: Jednak prawdziwy problem pojawił się kilka dni temu, otóż naczytałam się w internecie różnych bzdur bo tak to można nazwać, różnych przepowiedni i nie mogę wyzbyć się uczucia lęku z tym związanego, zwłaszcza teraz kiedy głośno się zrobiło o konflikcie w Korei (choć wiem,że tam te zamieszki trwają przeszło ponad pół wieku,że to drugi koniec świata i raczej reszta świata nie pozwoli na rozprzestrzenienie się tego konfliktu)ale te moje lęki na ten temat są okropne :buu: ostatnio obudziłam się w środku nocy i nie mogłam zrobić ruchu tylko czułam taki paraliżujący strach, kołatanie serca i ściskanie w gardle - nie mogę normalnie funkcjonować, bo ciągle się boję, to bardzo utrudnia codzienne życie.Zauważyłam nawet,że chyba troszkę zaniedbałam dom i to zaczyna denerwować mojego męża, który do tej pory raczej nie zwracał uwagi na te moje "dziwactwa" Zaczęłam zażywać Persen i nie powiem jest troszeńkę lepie,ale chyba w czasie kiedy on działa bo później ten dziwny strach powraca :( Poradźcie coś - proszę :buu:

-- 26 listopada 2010, o 15:09 --
Zapomniałam dodać jeszcze,że panicznie boję się wysokości oraz widoku ludzi zmarłych zwłaszcza w trumnie.Proszę poradźcie mi coś bo ciężko mi tak funkcjonować z tym lekiem :(
ODPOWIEDZ