Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Nerwica - hipochondria, strach przed chorobami
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 235
- Rejestracja: 14 grudnia 2022, o 12:17
Beata bardzo się cieszę ze wynik prawidłowy mówiłam ze nie masz wodobrzusza:) u mnie jako tako trochę się zajmuje domem wiec staram się nie myśleć o objawach. Choć dokucza mi to swędzenie nie jest bardzo uciążliwe ale co jakiś czas swędzi gdzie indziej. Badania krwi wyszły w normie oprócz crp wyszło bardzo delikatnie powyżej normy i ob 31 zamierzam powtórzyć badania jakoś w tym tygodniu bo zrobiłam je w drugi dzień miesiączki wiec myśle ze to może być przez to. W poniedziałek mam wizytę u lekarza zobaczymy co jeszcze powie. Chłoniak na tapecie niestety nadal jest. Ale fajnie ze u ciebie wszystko dobrze. Mikami nie stresuj się napewno u ciebie wynik tez będzie dobry. No my to mamy wyobraźnie… skąd ja znam te wizje szpitali łysej głowy i własnego pogrzebu… masakra.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 135
- Rejestracja: 2 stycznia 2023, o 20:02
Cieszę się dziewczyny że jesteście, szkoda że mieszkamy w różnych częściach Polski , a nie blisko siebie, bo tak to mogłybyśmy spotykać się na żywo, i wzajemnie pocieszać

Alicja chłoniaka to na pewno nie masz , masz dobrą morfologię ...więc odpada, swędzenie to somatyzacja nerwicy, poty od tabletek i nerwicy
Życzę Wam miłego wieczoru, a ja dzisiaj wybieram się z partnerem i znajomymi na dyskotekę


I już dopada mnie myśl....po co jedziesz jak i tak niedługo będziesz płakać bo coś wykryją



ha ha ha
Alicja chłoniaka to na pewno nie masz , masz dobrą morfologię ...więc odpada, swędzenie to somatyzacja nerwicy, poty od tabletek i nerwicy
Życzę Wam miłego wieczoru, a ja dzisiaj wybieram się z partnerem i znajomymi na dyskotekę
I już dopada mnie myśl....po co jedziesz jak i tak niedługo będziesz płakać bo coś wykryją
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 151
- Rejestracja: 4 stycznia 2023, o 11:49
Dziewczyny ja odkąd czekam na cytologię to już mam bóle podbrzusza , kłucie jajników ( a usg u gina wyszło super ) , non stop sprawdzam czy nie ma jakiegoś plamienia . Boli mie krzyż ledzwia - a wszystko odkąd naczytałam się w necie o raku szyjki macicy… czekam na te wyniki jak na zbawianie serio .
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 235
- Rejestracja: 14 grudnia 2022, o 12:17
Hahah Beata baw się dobrze. Doskonale się rozumiem tez mam takie myśli po co się cieszyć skoro zaraz coś może się stać. Ja czasami robie torty i dzis właśnie robie. Takie moje oderwanie od tego wszystkiego. Miłego wieczoru dla was:)
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 235
- Rejestracja: 14 grudnia 2022, o 12:17
Nie dziwie ci się mikami niestety nasze umysły tak działają. Uwierz mi ze jak wymówiłam sobie raka szyjki macicy miałam dokładnie to samo. Czasami tylko pomyśle o jakimś raku a tu bach kłuje w tym miejscu. Spokojnie już mówiłam rak szyjki nie rozwija się w ciągu trzech lat. Ty tez spróbuj się odprężyć dziś zrób coś dla siebie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 23
- Rejestracja: 30 grudnia 2022, o 23:48
Hej, u mnie dziś sobota na kacu i okropne stany lękowe. Na własne życzenie
rano przyjąłem 2 x 25 hydro i lekko pomogło, pozwoliło na wyjście z żoną do galerii... ( Miał być tylko jeden sklep ale ja już od początku wiedziałem, że żona w głowie miała inny plan
i jak tu być spokojnym... )
Od psychiatry dostałem też w razie sytuacji awaryjnej afobam, którego nie chciałbym jednak stosowac choć dziś było blisko. Teraz pytanie, orientuje się ktoś czy dla spokojnego snu wieczorem mogę przyjąć jeszcze dawkę 1 x 25?
Od psychiatry dostałem też w razie sytuacji awaryjnej afobam, którego nie chciałbym jednak stosowac choć dziś było blisko. Teraz pytanie, orientuje się ktoś czy dla spokojnego snu wieczorem mogę przyjąć jeszcze dawkę 1 x 25?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: 22 stycznia 2023, o 11:33
Hej,
Założyłam konto, bo już nie mogę wytrzymać sama ze sobą i swoimi podejrzeniami. Czy jest tu może ktoś albo spotkał się z tym, że hipochondria nie dotyczy jego samego, tylko skupia się na wyszukiwaniu objawów chorób u osób mu najbliższych? Chyba dużo bardziej wolałabym skupiać się na objawach rzekomych chorób u siebie samej, bo wtedy po prostu zapisywałabym się do lekarzy na badania i kontrole, a jeśli chodzi o innych, to w zasadzie nikt nie traktuje moich podejrzeń poważnie
Żeby nie było, temat znajdowania u siebie objawów nie jest mi obcy. Najbardziej zapamiętałam sytuację sprzed 1,5 roku, kiedy od jakiegoś czasu czułam, jakby mi puchła prawa łydka. Takie uczucie rozpierania. Żadnych więcej objawów, wydawało mi się, że ta noga naprawdę jest spuchnięta, ale zmierzyłam obwód nawet centymetrem, i wcale nie był większy od nogi lewej. W każdym razie zrobiłam wtedy to, co chyba większość z was
Odpaliłam Google i zaczęłam czytać o objawach. No i oczywiście wyszła zakrzepica żył głębokich. Przeraziłam się. Już całe dnie z głowy, nie mogłam spać ze strachu ani skupić się na pracy. Chciałam wręcz pakować torbę i iść na SOR, bo przecież jestem w stanie zagrożenia życia
Ale wyczytałam w necie, że można zmierzyć sobie poziom d-dimerów i zrobić USG doppler. Na USG zapisałam się, ale najbliższy termin dopiero na tydzień później, więc już w głowie myśl, że nie dożyje do tej wizyty. Na szczęście na badania krwi mogłam pójść już z rana następnego dnia. Jak szłam, to już wręcz kulałam, tak mnie bolała ta prawa noga. Siadłam do pobierania krwi z duszą na ramieniu. Czas oczekiwania na wyniki spędziłam na chodzeniu w kółko po mieszkaniu, bo na niczym innym ze stresu nie mogłam się skupić. No i cóż wyszło - wszystko w normie. Moja radość nieopisana i co najlepsze - uczucie puchnięcia łydki przeszło dosłownie w momencie zobaczenia wyników i nie powróciło do tej pory
Ale na zapisane wcześniej usg doppler i tak poszłam. Lekarz zbadał obie nogi, popatrzył na mnie dziwnie i powiedział, że tu nic nie ma, że może to jakaś powięziowa sprawa, że do fizjoterapeuty może lepiej się zapisać. A ja wtedy pierwszy raz pomyślałam sobie, że to problem jest z moją głową.
Przewinęło się oczywiście w międzyczasie kilka innych sytuacji - nowy "pieprzyk" na ustach (który okazał się zwykłym zaskórnikiem) to czerniak, ciemna rysa na paznokciu to czerniak paznokcia itd. Wszystkim takim moim "diagnozom" towarzyszy zaczytywanie się w objawach w Google'u co najmniej przez pól dnia, uczucie, że nie ma sensu niczego planować, bo przecież będę musiała się leczyć, problemy żołądkowe (od zawsze tak mam w sytuacjach stresowych), niemożność skupienia się na pracy i przestawanie jeść.
Ale jeśli widzę objawy (lub "objawy") u swoich najbliższych, to mnie to stresuje chyba ze sto razy bardziej, bo nie jestem w stanie (albo jeszcze nie byłam do tej pory) nikogo zmusić do pójścia do lekarza czy zrobienia badań
To powoduje u mnie mega stres, nie jestem w stanie nic robić, tylko siedzę i wertuje strony i fora na temat danej choroby, nie wychodzę z domu i tak mi mijają dni. Ale nie wiem już sama, czy to może być spowodowane nerwicą, czy hipochondria też i w taki sposób może się objawiać
Wyszło długo, a i tak nie opisałam wszystkiego, mam nadzieję, że ktoś dobrnie do końca
Pozdrowienia dla Wszystkich Forumowiczów 
Założyłam konto, bo już nie mogę wytrzymać sama ze sobą i swoimi podejrzeniami. Czy jest tu może ktoś albo spotkał się z tym, że hipochondria nie dotyczy jego samego, tylko skupia się na wyszukiwaniu objawów chorób u osób mu najbliższych? Chyba dużo bardziej wolałabym skupiać się na objawach rzekomych chorób u siebie samej, bo wtedy po prostu zapisywałabym się do lekarzy na badania i kontrole, a jeśli chodzi o innych, to w zasadzie nikt nie traktuje moich podejrzeń poważnie

Żeby nie było, temat znajdowania u siebie objawów nie jest mi obcy. Najbardziej zapamiętałam sytuację sprzed 1,5 roku, kiedy od jakiegoś czasu czułam, jakby mi puchła prawa łydka. Takie uczucie rozpierania. Żadnych więcej objawów, wydawało mi się, że ta noga naprawdę jest spuchnięta, ale zmierzyłam obwód nawet centymetrem, i wcale nie był większy od nogi lewej. W każdym razie zrobiłam wtedy to, co chyba większość z was



Przewinęło się oczywiście w międzyczasie kilka innych sytuacji - nowy "pieprzyk" na ustach (który okazał się zwykłym zaskórnikiem) to czerniak, ciemna rysa na paznokciu to czerniak paznokcia itd. Wszystkim takim moim "diagnozom" towarzyszy zaczytywanie się w objawach w Google'u co najmniej przez pól dnia, uczucie, że nie ma sensu niczego planować, bo przecież będę musiała się leczyć, problemy żołądkowe (od zawsze tak mam w sytuacjach stresowych), niemożność skupienia się na pracy i przestawanie jeść.
Ale jeśli widzę objawy (lub "objawy") u swoich najbliższych, to mnie to stresuje chyba ze sto razy bardziej, bo nie jestem w stanie (albo jeszcze nie byłam do tej pory) nikogo zmusić do pójścia do lekarza czy zrobienia badań


Wyszło długo, a i tak nie opisałam wszystkiego, mam nadzieję, że ktoś dobrnie do końca


-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 30
- Rejestracja: 21 stycznia 2023, o 22:10
Ja mam tak znaczy wyszukuje i u siebie i u dzieci to jest okropne ....jutro już mam neurologa bo nasiliły mi się fascykulacje mam je dosłownie wszędzie ...i wiadomo schemat ten sam internet google i choroby najróżniejsze w tym śmiertelne ...tydzień wyjęty z życia
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: 22 stycznia 2023, o 11:33
Dzięki za tak szybkie odpowiedzi!
Gurtocha, a co to są fascykulacje?
Co do wizyty u psychologa/psychiatry, postaram się pokrótce nakreślić swoją historię, dlaczego mam podejrzenia, że to nerwica.
Generalnie ciężko powiedzieć od kiedy się to zaczęło, nie umiem uchwycić tego momentu. Pierwsze takie natrętne myśli wcale nie dotyczyły chorób. Miałam swego czasu okres, gdy słuchałam dużo podcastów kryminalnych. No i się zaczęły wkrętki... Gdy ktoś z moich bliskich wracał sam do domu, gdy było już ciemno, to z nerwów nie mogłam wytrzymać. Bo na pewno coś się stanie złego i zaginie. Czasem ubierałam się i wychodziłam tej osobie na przeciw, żeby sama nie wracała. O swoje bezpieczeństwo wcale się nie bałam. Potem doszło do tego, że sobie wkręcałam, że mój owczesny partner (który wykazywał toksyczne zachowania) mnie pobije lub nawet zabije. Zakończyłam związek (nie tylko z tego powodu). Zaprzestałam słuchania o kryminalnych historiach, żeby nie nakręcać swojego lęku.
Potem doszedł covid u mojej mamy i babci, ja się sama nimi zajmowałam, bo akurat wtedy, gdy zmieniałam pracę, byłam w domu rodzinnym. No i w tym momencie chyba zaczęło się wertowanie Google'a, żeby znaleźć jak najwięcej informacji o leczeniu, objawach, powikłaniach. Babcia na powikłania niestety zmarła, moja mama doszła do siebie, ale niestety zaczęło się wypatrywanie objawów u niej choroby. No i nakręciłam się na chorobę Alzheimera, bo jest to coś, co przeraża mnie najbardziej i nie ma na to żadnych leków, które mogłyby tą chorobę zastopować. Plus opieka spadłaby pewnie głównie na mnie, a ja ze swoją słabą psychiką nie podołałabym. Każde, jakiekolwiek zapomnienie czy pomyłka u mojej mamy, w mojej głowie jest diagnoza jedna - TO TA CHOROBA. Pewnie wizyta z nią u lekarza by mnie uspokoiły (tak jak było u mnie z tą "rzekomą" zakrzepicą, która okazała się wymysłem mojej głowy) lub nakierowały na leczenie. Ale nie mogę jej zmusić. No i cóż, sytuacja trwa już od mniej więcej 2 lat, za wiele się nie wydarzyło, ale wciąż każde zapomnienie, lub przekręcenie czegoś powoduje u mnie strach, cały dzień z głowy i czytanie w kółko o tej chorobie, o ktorej w ciągu tych 2 lat dowiedziałam się chyba naprawdę wszystkiego.
Zresztą, gdy mojego brata bolał od kilku dni brzuch i nie chciał iść do lekarza - telefon w dłoń, odpalam Google i już wiem, że to na pewno wrzody, które zaraz pękną lub jakiś tętniak (ból mu przeszedł niedługo później).
U mojego 3-letniego bratanka zaczęło się utykanie na jedną nogę - rak kości i googlowanie wszelkich info o tym (diagnoza to zapalenie stawu biodrowego, już się z tego wyleczył).
Byłam u psychiatry te 2 lata temu - stwierdził depresję związaną z chorobą i śmiercią babci. Ale coż, ja mu wszystkich objawów wcale nie opowiedziałam, bo w sumie nie wiem czemu - czułam wewnętrzny wstyd. Rozpoczęłam psychoterapię, spotkania 2 razy w tygodniu - podobnie, spotkania niewiele mi pomagały, bo ja wcale nie opowiadałam wszystkiego i w efekcie większość spotkań rozmawiałam o jakichś bzdurach, o których od lat zdaję sobie sprawę. W końcu zrezygnowałam.
Potem jak zacżęłam czytać (oczywiście przyjaciel Google
) to stwierdziłam, że to co mi dolega, to bardziej pasuje do nerwicy niż depresji.
Od tamtej pory nic z tym nie poczyniłam, bo gdy ktoś lub ja nie wykazuje żadnych objawów - to jestem "zdrowa". Gdy tylko coś u kogoś zauważę - stres, drążenie, wertowanie Google'a całe dnie, niejedzenie, niemożność skupienia się na pracy, przestaję wychodzić zupełnie z domu.
No i nie wiem, jestem w kropce, czuję się, jakbym z jednej strony nie mogła w ogóle ufać swojej głowie i myśleniu, bo nie jest obiektywne
Gurtocha, a co to są fascykulacje?
Co do wizyty u psychologa/psychiatry, postaram się pokrótce nakreślić swoją historię, dlaczego mam podejrzenia, że to nerwica.
Generalnie ciężko powiedzieć od kiedy się to zaczęło, nie umiem uchwycić tego momentu. Pierwsze takie natrętne myśli wcale nie dotyczyły chorób. Miałam swego czasu okres, gdy słuchałam dużo podcastów kryminalnych. No i się zaczęły wkrętki... Gdy ktoś z moich bliskich wracał sam do domu, gdy było już ciemno, to z nerwów nie mogłam wytrzymać. Bo na pewno coś się stanie złego i zaginie. Czasem ubierałam się i wychodziłam tej osobie na przeciw, żeby sama nie wracała. O swoje bezpieczeństwo wcale się nie bałam. Potem doszło do tego, że sobie wkręcałam, że mój owczesny partner (który wykazywał toksyczne zachowania) mnie pobije lub nawet zabije. Zakończyłam związek (nie tylko z tego powodu). Zaprzestałam słuchania o kryminalnych historiach, żeby nie nakręcać swojego lęku.
Potem doszedł covid u mojej mamy i babci, ja się sama nimi zajmowałam, bo akurat wtedy, gdy zmieniałam pracę, byłam w domu rodzinnym. No i w tym momencie chyba zaczęło się wertowanie Google'a, żeby znaleźć jak najwięcej informacji o leczeniu, objawach, powikłaniach. Babcia na powikłania niestety zmarła, moja mama doszła do siebie, ale niestety zaczęło się wypatrywanie objawów u niej choroby. No i nakręciłam się na chorobę Alzheimera, bo jest to coś, co przeraża mnie najbardziej i nie ma na to żadnych leków, które mogłyby tą chorobę zastopować. Plus opieka spadłaby pewnie głównie na mnie, a ja ze swoją słabą psychiką nie podołałabym. Każde, jakiekolwiek zapomnienie czy pomyłka u mojej mamy, w mojej głowie jest diagnoza jedna - TO TA CHOROBA. Pewnie wizyta z nią u lekarza by mnie uspokoiły (tak jak było u mnie z tą "rzekomą" zakrzepicą, która okazała się wymysłem mojej głowy) lub nakierowały na leczenie. Ale nie mogę jej zmusić. No i cóż, sytuacja trwa już od mniej więcej 2 lat, za wiele się nie wydarzyło, ale wciąż każde zapomnienie, lub przekręcenie czegoś powoduje u mnie strach, cały dzień z głowy i czytanie w kółko o tej chorobie, o ktorej w ciągu tych 2 lat dowiedziałam się chyba naprawdę wszystkiego.
Zresztą, gdy mojego brata bolał od kilku dni brzuch i nie chciał iść do lekarza - telefon w dłoń, odpalam Google i już wiem, że to na pewno wrzody, które zaraz pękną lub jakiś tętniak (ból mu przeszedł niedługo później).
U mojego 3-letniego bratanka zaczęło się utykanie na jedną nogę - rak kości i googlowanie wszelkich info o tym (diagnoza to zapalenie stawu biodrowego, już się z tego wyleczył).
Byłam u psychiatry te 2 lata temu - stwierdził depresję związaną z chorobą i śmiercią babci. Ale coż, ja mu wszystkich objawów wcale nie opowiedziałam, bo w sumie nie wiem czemu - czułam wewnętrzny wstyd. Rozpoczęłam psychoterapię, spotkania 2 razy w tygodniu - podobnie, spotkania niewiele mi pomagały, bo ja wcale nie opowiadałam wszystkiego i w efekcie większość spotkań rozmawiałam o jakichś bzdurach, o których od lat zdaję sobie sprawę. W końcu zrezygnowałam.
Potem jak zacżęłam czytać (oczywiście przyjaciel Google

Od tamtej pory nic z tym nie poczyniłam, bo gdy ktoś lub ja nie wykazuje żadnych objawów - to jestem "zdrowa". Gdy tylko coś u kogoś zauważę - stres, drążenie, wertowanie Google'a całe dnie, niejedzenie, niemożność skupienia się na pracy, przestaję wychodzić zupełnie z domu.
No i nie wiem, jestem w kropce, czuję się, jakbym z jednej strony nie mogła w ogóle ufać swojej głowie i myśleniu, bo nie jest obiektywne
