Teraz będę już bogatsza o doświadczenie i mam nadzieje, następnym razem , nie dam się tak podejść.
-- 27 kwietnia 2015, o 16:00 --
Teraz na spokojnie przeanalizuję co miało dzisiaj miejsce. Obudziłam się wyspana. Jeszcze chwilę poleżałam, bo obiecałam sobie zwolnić, więc już nie zrywam się na wariata. Wstałam i poczułam to dziwne uczucie niepokoju i że słabo mi. Ręka automatycznie na szyję, wiem obiecałam sobie, że nie będę tego robić, puls przyspieszony. To spotęgowało lęk, przecież już znam ten schemat, a dałam się zrobić jak nowicjusz. No i zaczęło się, myśli, że już nigdy to nie minie, i beznadziejność, i płacz, i rozsypka. A powinnam nie reagować, powiedzieć ok mam gorszy dzień i nie poświęcać temu uwagi. Teraz jetem mądra po Waszych wpisach, które przywróciły mnie na odpowiedni tor. Tak cholernie boję się tego, że to mogłoby wrócić. To mnie chyba najbardziej blokuje. Sama myśl o tym co było jeszcze kilka tygodni temu powoduje dreszcze. Jak to wyrzucić z głowy. Tak wiem cierpliwość i czas. Wiara w to, że to się kiedyś w końcu uda. Optymistycznie kończąc nie jest źle i będzie coraz lepiej:)
-- 29 kwietnia 2015, o 17:09 --
Rozumiem, że teraz będzie przez jakiś czas taka huśtawka nastrojów. Dwa dni temu kryzys, a teraz jakby ręką odjął. Byłam nawet umówiona z psychoterapeutą, ale ostatecznie postanowiłam, że jeszcze dam sobie szansę i spróbuję samodzielnie z tym powalczyć. Jestem psychicznie nastawiona, że mogę mieć nawroty i za radą @Jerrego, wezmę to na swoją wątłą klatę

Teraz już mnie nie zaskoczy to cholerstwo. Najgorsze jest to, że jestem tak nasiąknięta tym lękiem przed lękiem, że tylko się poczuję trochę gorzej to reakcja jest natychmiastowa, że TO wraca, że znowu się zacznie. Właściwie teraz to czekam na jakiś znak, żeby sprawdzi czy dam sobie z TYM radę. Może to trochę chore, ale właśnie tak. Ja i moja nerwica. Chcę jej stawić czoła i pokazać kto tu rządzi.
