Dokładnie, małymi kroczkami. To jest bardzo trudne, bo postępowanie właściwie z lękiem czuję jako postępowanie wbrew swoim naturalnym instynktom. Jak nie dać się ponieść panice i naturalnym odruchom, kiedy wszystko w nas krzyczy, że trzeba się ratować? Wszyscy słyszymy, żeby nie dać się ponieść iluzji i w ten sposób zaryzykować, ale chyba każdy musi do tego dojrzeć i trochę przejść w temacie nerwicy, żeby się zdecydować na takie "ryzyko".
Celine Marie, a 3 dni brania suplementu to nie za szybko, żeby odczuć poprawę? Może to placebo i sama się nakręciłaś? A poza tym przecież to nie jest zły znak, że się lepiej czujesz po suplemencie a tym bardziej suplement nie jest lekiem który pomagałby przy poważnych schorzeniach. Ta nasza nerwica sprawia, że nawet dobre rzeczy możemy zinterpretować jako potwierdzenie choroby, my to mamy przesrane
Pewnie niektórzy z Was mają tak jak ja, czują czasem straszny żal, że nerwica zabiera nam najlepsze lata życia i różne szanse. Ostatnio znowu przytłacza mnie ta myśl. Ale gdzieś przeczytałam, że trzeba się pogodzić z tym, że może tak być już zawsze, że nerwica zawsze z nami będzie i taka akceptacja jest jednym z kroków do zdrowia bo nie szarpiemy się z lękiem, dzięki temu staje się dla nas jeszcze bardziej neutralny. I tak staram się robić. Ale od wczoraj mi strasznie z tym ciężko - natrętne myśli zmieniły temat po dwóch miesiącach męczenia na temat jednej choroby, od wczoraj znów boję się innej (a raczej teraz boję się, że mam obie). Najgorsze jest to, że wczoraj miałam pierwsze pół godziny od jakichś dwóch miesięcy, kiedy zapomniałam o tych chorobach na chwilę, niesamowite uczucie, a wieczorem się pogorszyło. A żeby było weselej, rano pojawiły się chyba ponad rok niewidziane natręctwa natury moralnej - ale tylko na chwilę

Mój chłopak mówi, że to dobrze, bo to znaczy że nerwica szuka jakiegoś słabego punktu, widząc, że coraz lepiej sobie radzę, ale jestem chwilowo (tylko chwilowo!) strasznie zniechęcona, mam problemy ze snem

Tyle lat to już trwa.