Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Masz wątpliwości dotyczace objawów? Omawiamy je, opisujemy

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

21 sierpnia 2016, o 11:00

begonia
I takich sytuacj bylo kilka, albo kilkanascie. :grr:[/quote]
:(( tacy właśnie są rodzice często, właśnie przeczytałam ciekawy post Victora, że warto najpierw wyjść z lęków, a później pracować nad swoją osobą (to tak w skrócie oczywiście :) ) i myślę, że to bardzo dobre spostrzeżenie. Ja rzuciłam się w wir jednego i drugiego i efektem teraz był regres. Także może nie warto myśleć teraz o rodzicach, o tym by zmienić swoje zachowania, ale zająć się tym, by w końcu przestać się tak bardzo bać, by te lęki i straszne myśli zniknęły. Choć u mnie dzięki pracy nad swoją osobowością niektóre lęki zrobiły się mniejsze. Ale choćbym nie wiem jak chciała, to od tego nie przestanę się bać, że w Filharmonii dostanę ataku paniki.
Co do bycia w związku, to tu też nie moze być tak, że nie ma się nic do powiedzenia i teraz się odda lejce drugiej osobie. Jednak związek to dwie osoby, trzeba iść na kompromisy, znaleźć złote środki. I nie dziwię się, że Cię wkurzają źle pozmywane naczynia, bo mnie też :D a poważnie, to,np. jak nie umie inaczej, to niech zajmie się czymś innym, abo zmywa tylko sztućce i szklanki, Ty resztę (bo np. nigdy nie myje talerzy od spodu ;) ). No, ale to praca na później, teraz relaksuj się, czy ćwicz, by Twój mózg odpoczywał i zapominał o strachu.[/quote]

wlasnie, to znaczy tak :P ja zajmowalam sie "zbiciem" samego leku przez poltora roku i udalo mi sie. Nie wiedzialam wtedy, ze nalezy "poprawic" swoje ciazace umyslowi cechy osobowosci, nie wiedzialam w ogole o tym, ze musze od mamy sie odczepic etc tec. Wpadlam w te same schematy zachowan, co spowodowalo, ze nawwrot nerwicy byl buuu nieco ciezszy :buu:
Dlatego teraz przyjmuje leki, by pozbyc sie troche tych ostrych stanow lekowych, i zajac sie osobowoscia i zrozumieniem i zaakceptowaniem kilku spraw.
Troche sie obawiuam, ze to, co sobie wypracuje biorac leki, minie jak przestane je brac, a zamierzam sama walczyc ... Wiec to tymczasowe.
Boje sie, ze na przyklad wypracowanie dystansu do mamy runie w gruzach, jak odstawie leki, nie wiem, co sdadzicie ?

Wiesz, ja mysle, ze wlasnie te cechy osobowosci jak kontrola, perfekcjonizm, uleglosc etc powoduja same w sobie napiecia lekowe i stany lekowe, a nakladajac sie na siebie w koncu eksplooduja. Ja o tym nie wiedzialam i dlatego kompletnie sie nie zajelam tym i chociaz udalo mi sie pokonac nerwice na jkakis tam czas, to wszystko wrocilo, bo nie skorygowalam blednie zapisanych informacji ....

Poza tym jestem caly czas na etapie poznawania procesu lekowego, to wywdaje sie proste jak sie czyta, ale chce sobie wbic do glowy tak mocno, by znac to na pamiec, trudno na to moge sobie pozwolic. Mysle, ze nie zrozumienie tego procesu tez przyczynia sie do podwyzszenia stanow lekowych samych z siebie. Wiesz, niby wiem "walcz i uciekaj" ok, ale co dalej ?

Moze powiedz sobie, ze co bedzie to bedzie w filharmonii, ze nie jestes w stanie przewidziec, moze nastaw sie tak racjonalnie jakos, co ?
Ja tak sobie mowie, jak mam cos waznego, a czuje, ze najlepiej byloby odmowic.
Podobnie jak pojechalam niedawno do Koloniii, naprawde czulam sie fatalnie tam, nie wiem, czy to stres, ze mam stres :) i natrety etc ... ale przezylam jakos i dalam rade. I nawet kumpelka nic nie zauwazyla. Niezle umie sie maskowac nerwice, nie ?
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
era49
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 379
Rejestracja: 23 maja 2015, o 20:05

21 sierpnia 2016, o 11:04

Brawo Begonia fajny post, czyli po prostu żyj i daj żyć innym :D
Fighterka32
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 31 maja 2016, o 19:50

21 sierpnia 2016, o 12:14

Witajcie. Jakiś czas mnie nie było. Jak już wiecie mam nerwicę z objawami somatycznymi - przeróżnymi. Dziś obejrzałam w ddtvn materiał odnośnie BOLERIOZY.
Dziewczyna opowiadała jak po 10 latach od ukąszenia kleszcza, nagle zaczęła się źle czuć Oczywiście obleciała wszystkich lekarzy i nic jej nie wychodziło w badaniach, a na końcu wylądowała u psychiatry. Też jej wmawiano, że symuluje, że nic jej nie jest, uważali ją za hipochondryczkę. Ktoś jej podpowiedział, że to może być bolerioza. Zrobiła wyniki i okazało się, że to jednak ona.
Stąd moje pytanie do Was kochani, czy ktoś z Was miał teki przypadek jak ona. Jakie badania robiliście, by wykluczyć, bądź potwierdzić boleriozę?
Ja jutro jadę na pobranie krwi i chcę sprawdzić, choć wiem, że w 60% wynik wychodzi negatywny, pomimo tego, że ta bolerioza jest. Spróbuję się dowiedzieć jakie badanie w 100% potwierdzi tą chorobę, chyba, że wy wiecie. Pozdrawiam i życzę zdrówka.
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

21 sierpnia 2016, o 12:34

Fighterka32 pisze:Witajcie. Jakiś czas mnie nie było. Jak już wiecie mam nerwicę z objawami somatycznymi - przeróżnymi. Dziś obejrzałam w ddtvn materiał odnośnie BOLERIOZY.
Dziewczyna opowiadała jak po 10 latach od ukąszenia kleszcza, nagle zaczęła się źle czuć Oczywiście obleciała wszystkich lekarzy i nic jej nie wychodziło w badaniach, a na końcu wylądowała u psychiatry. Też jej wmawiano, że symuluje, że nic jej nie jest, uważali ją za hipochondryczkę. Ktoś jej podpowiedział, że to może być bolerioza. Zrobiła wyniki i okazało się, że to jednak ona.
Stąd moje pytanie do Was kochani, czy ktoś z Was miał teki przypadek jak ona. Jakie badania robiliście, by wykluczyć, bądź potwierdzić boleriozę?
Ja jutro jadę na pobranie krwi i chcę sprawdzić, choć wiem, że w 60% wynik wychodzi negatywny, pomimo tego, że ta bolerioza jest. Spróbuję się dowiedzieć jakie badanie w 100% potwierdzi tą chorobę, chyba, że wy wiecie. Pozdrawiam i życzę zdrówka.
Doradzam być ostroznym w sugerowaniu się boleriozą. Temat mi dobrze znany i rownoczesnie jest mnostwo osob, ktore przez mowienie o tym ze bolerioza moze byc ukryta i zadne badania jej nie znajda nigdy (do tej pory) nie wyszly z zaburzen lekowych.
Ja tez sie leczylem na bolerioze i nawet w testach mi wyszla, stracilem mnostwo kasy u slynnego dr. bomby na leczeniu tego, wszystkie strony o boleriozie oczywiscie to potwierdzaly i ludzie tam siedzacy. I co?
Dopiero praca nad zaburzeniem pozwolila mi wyjsc z tego. Bolerioza moze dawac objawy fizyczne ale psychiczne objawy naleza do zaburzenia i nikt mnie nie przekona ze jest inaczej.

Nie sugeruj sie historiami, skad wiesz jak ona sie naprawde czula?
Badania zrob ale do tematu podejdz z glowa.
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1858
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

21 sierpnia 2016, o 15:08

Begonia pisze:Wtrącę swoje 3 grosze ;) też tak miałam Halina jak Ty i przyznam, że nie wiem jak się tego pozbyłam ;) Nie wiem czy tu chodziło o perfekcjonizm. Dużo czasu spędziłam nad zastanawianiem się, dlaczego chcę by inni robili w sposób, który uważam za najlepszy. Dlaczego chcę by inni w sumie żyli jak ja? Dlaczego tak bardzo irytowało mnie, jak ktoś popełniał błędy czy robił coś, jakby niezgodnego z moimi przekonaniami?
Może zacznę od drugiej strony, czyli, jak zaczęłam postrzegać innych ludzi, że w końcu nie tracili w moich oczach, mimo, że zachowywali się "nie tak jak uważam za jedynie słuszny sposób". Po pierwsze DAŁAM IM PRAWO (w swojej głowie dałam, bo oni mieli je zawsze) do tego, że mają poglądy odmienne od moich (oczywiście nie akceptuję przemocy, nienawiści, naruszania granic itd. gdzieś to prawo również ma granicę, ale to jest raczej oczywiste). Zrozumiałam, że ktoś robi coś inaczej niż ja, bo uważa, ŻE TAK BĘDZIE DLA NIEGO NAJLEPIEJ. Każdy z nas ma inne doświadczenie i każdy kieruje się w życiu właśnie nim. To, że ja np. ubezpieczam dom, samochód, zdrowie to np. jest wynikiem tego, że wujkowi spłonął dom i samochód jednej nocy i nic nie dostał od pzu ;) i po tym doświadczeniu ja nie chcę mieć takiej samej sytuacji, a np. Ty możesz uważać to za bezsens, za jakieś irracjonalne lęki ;) bo przecież to mało prawdopodobne, że mi się przytrafi tak samo jak wujkowi i Ty wolisz te 200zł miesięcznie wydać na wycieczkę niż wyrzucać kasę w błoto jak ja. To jest przykład, ale przy każdym ruchu, każda osoba robi to, co uważa za najlepsze dla siebie w danej sytuacji i podejmuje decyzje przez pryzmat własnych doświadczeń. Także to, że my uważamy, ze robi głupio, źle, inaczej, to my tak uważamy, ale dana osoba ma odmienne zdanie i my musimy to zaakceptować! Nie możemy narzucać jej własnego zdania! Jeżeli się zgodzi, to możemy przedstawić jej NASZ PUNKT widzenia, ale jak to odrzuci, to MA DO TEGO PRAWO. Zrozumiałam to dzięki nerwicy. Teraz już nie śmiałabym się ze znajomej, że zawsze łaziła za mną, bo sama nie umiała gadać z ludźmi, poznać nikogo (taaaak, kiedyś się z takich ludzi nabijałam), bo już zrozumiałam, że taka osoba może mieć fobię społeczną, lęki, być nieśmiała z powodu swojej niskiej samooceny. Tak samo ktoś nie przeczytał materiałów, bo np. nie może się na nich skupić, litery mu latają, nic nie rozumie, a w tej chwili potrzebuje jedynie odpowiedzi na konkretne pytanie, by jakoś przetrwać do momentu, w którym się trochę uspokoi. To się nazywa empatia. Zanim ocenimy, wyzwiemy, czy krzywo się spojrzymy pomyślmy chwilę, dlaczego ktoś zachowuje się w ten sposób, a nie inny. Oczywiście ktoś może czegoś nie rozumieć, robić coś źle, tak dobitnie, bo po prostu może być mniej (czasem dużo mniej) inteligenty.
A teraz pytanie, dlaczego też byłam taką osobą? Po pierwsze, mój ojciec jest identyczny i pewne zachowania kopiowałam. Ale przede wszystkim, wydaje mi się, że marzyłam o idealnym świecie (dla mnie idealnym), same moje klony, wszyscy mają moje pogląd Peace&Love, wszystkie matki karmią piersią, wszyscy jeżdżą rowerami, dbają o przyrodę, wszyscy używają mydła, w sklepach tylko zdrowe jedzenie, każdy jest miły, uśmiechnięty, nie ma kapitalizmu, broni, granic itd itp BO WTEDY NIE MUSIAŁABYM SIĘ STRESOWAĆ, BRONIĆ SWOICH GRANIC (jakby wszyscy mieli moje poglądy, to nikt by mnie za nie nie atakował, co dzieje się nagminnie :) ), nie musiałabym martwić się o ziemię, zwierzęta itd itp czyli tak naprawdę nie miałoby miejsca to, co teraz napawa mnie lękiem. Chciałam świat widzieć takim, by był on dla mnie przyjazny, a jak ktoś "do niego nie dążył" to mnie to denerwowało i niczym jakiś dyktator chciałam tego człowieka ustawiać pod siebie.
Czasami denerwowało mnie jak ktoś w pracy nieumyślnie popełniał błędy w wyniku czego nie mieliśmy szansy na premię. Robiłam się czerwona i dosłownie kipiała ze mnie złość! (znajoma zwróciła mi uwagę na to) Więc moje "dyktaturowanie" włączało się również, gdy ktoś robił coś na moją niekorzyść (choćby nieumyślnie).
W moich myślach szłam bardzo daleko, myślałam, o tym, ze matki źle traktują dzieci, przez to wyrosną różni ludzie, niekoniecznie przyjaźni dla innych, przez co będą wojny, nienawiść, lub nie będą dbać o planetę, zginą niewinne zwierzęta itd. Także też włączało się, takie chore myślenie co na co wpływa, jakie to niesie skutki dla mnie, moich bliskich oraz dla spraw i ludzi na których mi zależy (np. dla planety, zwierząt, starszych ludzi, ludzi ze środowisk LGBT). --> tu przyznam, ze jeszcze mam problem, już nie chcę zmieniać ludzi, nie rzucam się w wir działań by pomóc wyżej wymienionym, ale dalej bardzo boli mnie nienawiść, brak miłości, empatii i muszę postawić sobie granicę tego smutku, bo mnie to zabija, zrozumieć, ze nie mogę zmienić całego świata.
I jeszcze jedno. Niska samoocena. Osoby takie często mają skłonności w drugą stronę. Gdy znajdą kogoś "słabszego" (albo tak im się wydaje), kogoś, kto okaże im zainteresowanie, pochwali ich za ich wiedzę, działanie itd, to wtedy my (bo o mnie też mowa), mamy skłonność do właśnie narzucania im swej woli, bo tak nam nagle ego urosło, że chcemy się chyba dowartościować, nachapać tą wyższością, zgnoić kogoś, bo nas gnębiono...
To oczywiście są tylko moje spostrzeżenia, które wynoszę po miesiącach pracy nad sobą, one wydają mi się prawidłowe, a najważniejsze jest to, że nie mam już potrzeby ciągłego pouczania innych (choć czasem robiłam to tylko w myślach!) i w końcu daję ludziom prawo do bycia różnym ode mnie... (poza wymienionymi oczywistymi wyjątkami). Uczę się tego, ale widzę poprawę i to ogromną.
I tu taki absurd :) Chciałam by ludzi byli jak ja, nie zabierali mi prawa do moich poglądów, by szanowali moje granice, byli w stosunku do mnie (i innych) empatyczni, a sama tego nie robiłam :) "Chcesz zmieniać świat, zacznij od siebie" albo "bądź zmianą, którą chcesz widzieć w innych" pasuje doskonale.
Sorki za bardzo długi post, mam nadzieję, ze składnie napisałam (myśli szybsze niż palce ;) ) i że choć jedna osoba coś wyciągnie z tego :)
BegonIa, doszlam do takich samych wniosków po zakończeniu terapii ;) pisałam o tym w innym wątku. Terapeutka pozwolila mi odejść i sie odburzac po swojemu, ale nie odrzucila mnie, nie skrytykowala. To bylo impulsem do takich przemyslen o których Ty napisalas. Uważam, ze dać innym prawo do ich własnego zdania, wiec tak naprawde wolność to najpiekniejsza rzecz jaka można ofiarować drugiemu człowiekowi. Tym samym daje sie również samemu prawo do własnego zdania.

-- 21 sierpnia 2016, o 14:08 --
Halina pisze:begonia
I takich sytuacj bylo kilka, albo kilkanascie. :grr:
:(( tacy właśnie są rodzice często, właśnie przeczytałam ciekawy post Victora, że warto najpierw wyjść z lęków, a później pracować nad swoją osobą (to tak w skrócie oczywiście :) ) i myślę, że to bardzo dobre spostrzeżenie. Ja rzuciłam się w wir jednego i drugiego i efektem teraz był regres. Także może nie warto myśleć teraz o rodzicach, o tym by zmienić swoje zachowania, ale zająć się tym, by w końcu przestać się tak bardzo bać, by te lęki i straszne myśli zniknęły. Choć u mnie dzięki pracy nad swoją osobowością niektóre lęki zrobiły się mniejsze. Ale choćbym nie wiem jak chciała, to od tego nie przestanę się bać, że w Filharmonii dostanę ataku paniki.
Co do bycia w związku, to tu też nie moze być tak, że nie ma się nic do powiedzenia i teraz się odda lejce drugiej osobie. Jednak związek to dwie osoby, trzeba iść na kompromisy, znaleźć złote środki. I nie dziwię się, że Cię wkurzają źle pozmywane naczynia, bo mnie też :D a poważnie, to,np. jak nie umie inaczej, to niech zajmie się czymś innym, abo zmywa tylko sztućce i szklanki, Ty resztę (bo np. nigdy nie myje talerzy od spodu ;) ). No, ale to praca na później, teraz relaksuj się, czy ćwicz, by Twój mózg odpoczywał i zapominał o strachu.[/quote]

wlasnie, to znaczy tak :P ja zajmowalam sie "zbiciem" samego leku przez poltora roku i udalo mi sie. Nie wiedzialam wtedy, ze nalezy "poprawic" swoje ciazace umyslowi cechy osobowosci, nie wiedzialam w ogole o tym, ze musze od mamy sie odczepic etc tec. Wpadlam w te same schematy zachowan, co spowodowalo, ze nawwrot nerwicy byl buuu nieco ciezszy :buu:
Dlatego teraz przyjmuje leki, by pozbyc sie troche tych ostrych stanow lekowych, i zajac sie osobowoscia i zrozumieniem i zaakceptowaniem kilku spraw.
Troche sie obawiuam, ze to, co sobie wypracuje biorac leki, minie jak przestane je brac, a zamierzam sama walczyc ... Wiec to tymczasowe.
Boje sie, ze na przyklad wypracowanie dystansu do mamy runie w gruzach, jak odstawie leki, nie wiem, co sdadzicie ?

Wiesz, ja mysle, ze wlasnie te cechy osobowosci jak kontrola, perfekcjonizm, uleglosc etc powoduja same w sobie napiecia lekowe i stany lekowe, a nakladajac sie na siebie w koncu eksplooduja. Ja o tym nie wiedzialam i dlatego kompletnie sie nie zajelam tym i chociaz udalo mi sie pokonac nerwice na jkakis tam czas, to wszystko wrocilo, bo nie skorygowalam blednie zapisanych informacji ....

Poza tym jestem caly czas na etapie poznawania procesu lekowego, to wywdaje sie proste jak sie czyta, ale chce sobie wbic do glowy tak mocno, by znac to na pamiec, trudno na to moge sobie pozwolic. Mysle, ze nie zrozumienie tego procesu tez przyczynia sie do podwyzszenia stanow lekowych samych z siebie. Wiesz, niby wiem "walcz i uciekaj" ok, ale co dalej ?

Moze powiedz sobie, ze co bedzie to bedzie w filharmonii, ze nie jestes w stanie przewidziec, moze nastaw sie tak racjonalnie jakos, co ?
Ja tak sobie mowie, jak mam cos waznego, a czuje, ze najlepiej byloby odmowic.
Podobnie jak pojechalam niedawno do Koloniii, naprawde czulam sie fatalnie tam, nie wiem, czy to stres, ze mam stres :) i natrety etc ... ale przezylam jakos i dalam rade. I nawet kumpelka nic nie zauwazyla. Niezle umie sie maskowac nerwice, nie ?[/quote]

Halina, ja uważam, ze samo odburzanie wymaga podjęcia pracy mentalnej i dla mnie to nie są tylko suche techniki. To są te własne przemyślenia, ta nowa filozofia zycia. Dlatego nie odburza się z kartki i każdy ma na to swój potrzebny czas. Moze tego elementu zabrakło w tamtej terapii. Tych przemyśleń i skorygowania swojej filozofii zycia.
Awatar użytkownika
jacobsen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 383
Rejestracja: 28 września 2015, o 21:20

21 sierpnia 2016, o 15:20

Fighterka32 pisze:Witajcie. Jakiś czas mnie nie było. Jak już wiecie mam nerwicę z objawami somatycznymi - przeróżnymi. Dziś obejrzałam w ddtvn materiał odnośnie BOLERIOZY.
Dziewczyna opowiadała jak po 10 latach od ukąszenia kleszcza, nagle zaczęła się źle czuć Oczywiście obleciała wszystkich lekarzy i nic jej nie wychodziło w badaniach, a na końcu wylądowała u psychiatry. Też jej wmawiano, że symuluje, że nic jej nie jest, uważali ją za hipochondryczkę. Ktoś jej podpowiedział, że to może być bolerioza. Zrobiła wyniki i okazało się, że to jednak ona.
Stąd moje pytanie do Was kochani, czy ktoś z Was miał teki przypadek jak ona. Jakie badania robiliście, by wykluczyć, bądź potwierdzić boleriozę?
Ja jutro jadę na pobranie krwi i chcę sprawdzić, choć wiem, że w 60% wynik wychodzi negatywny, pomimo tego, że ta bolerioza jest. Spróbuję się dowiedzieć jakie badanie w 100% potwierdzi tą chorobę, chyba, że wy wiecie. Pozdrawiam i życzę zdrówka.
Zgadzam się z ddd. Borelioza to choroba, ktora kumuluje w sobie wszystkie objawy świata. Z drugiej strony często źle różnicowana miedzy innymi z nerwicą.

Osobiście radzę, jeśli masz możliwość zrobienia testu metoda WB. Uspokoi Cie to. Mi zrobili testy w szpitalu pobierając płyn mózgowo rdzeniowy. Wynik był negatywy w różnych klasach, więc do tematu boreliozy noe powracam.
Begonia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 25 lipca 2016, o 21:01

21 sierpnia 2016, o 17:14

schanis22 pisze:Begonia , ale Ty masz przestać bać się ataków paniki- niech sobie będą nawet w Filharmonii i tak nic Ci nie zrobią .
tak, tak, chodziło mi, że praca nad czymś tam nie sprawi, że przestanę się ich bać.
era49 pisze:Brawo Begonia fajny post, czyli po prostu żyj i daj żyć innym :D
Co nie? To takie proste...
elala73 pisze:Begonia, ciekawe studium osobowości , jeśli tak to można nazwać .
Kurczę, nie wiem czy rozumiem o co chodzi, ale myślę, że to pozytywna ocena ;)
Halina pisze: wlasnie, to znaczy tak :P ja zajmowalam sie "zbiciem" samego leku przez poltora roku i udalo mi sie. Nie wiedzialam wtedy, ze nalezy "poprawic" swoje ciazace umyslowi cechy osobowosci, nie wiedzialam w ogole o tym, ze musze od mamy sie odczepic etc tec. Wpadlam w te same schematy zachowan, co spowodowalo, ze nawwrot nerwicy byl buuu nieco ciezszy :buu:
Dlatego teraz przyjmuje leki, by pozbyc sie troche tych ostrych stanow lekowych, i zajac sie osobowoscia i zrozumieniem i zaakceptowaniem kilku spraw.
Troche sie obawiuam, ze to, co sobie wypracuje biorac leki, minie jak przestane je brac, a zamierzam sama walczyc ... Wiec to tymczasowe.
Boje sie, ze na przyklad wypracowanie dystansu do mamy runie w gruzach, jak odstawie leki, nie wiem, co sdadzicie ?

Wiesz, ja mysle, ze wlasnie te cechy osobowosci jak kontrola, perfekcjonizm, uleglosc etc powoduja same w sobie napiecia lekowe i stany lekowe, a nakladajac sie na siebie w koncu eksplooduja. Ja o tym nie wiedzialam i dlatego kompletnie sie nie zajelam tym i chociaz udalo mi sie pokonac nerwice na jkakis tam czas, to wszystko wrocilo, bo nie skorygowalam blednie zapisanych informacji ....

Poza tym jestem caly czas na etapie poznawania procesu lekowego, to wywdaje sie proste jak sie czyta, ale chce sobie wbic do glowy tak mocno, by znac to na pamiec, trudno na to moge sobie pozwolic. Mysle, ze nie zrozumienie tego procesu tez przyczynia sie do podwyzszenia stanow lekowych samych z siebie. Wiesz, niby wiem "walcz i uciekaj" ok, ale co dalej ?
Tak, tak, zgadzam się. Ja też po części przez moje cechy osobowości doprowadziłam się do nerwicy lękowej. I jeśli bym teraz nie pracowała nad dystansem do świata, ludzi, nad swą samooceną, to samo pozbycie się ataków paniki czy nauczenie radzenia sobie z nimi nic by nie dało. Bo ciągle byłabym w ogromnym napięciu, te wielgasińskie stresy by zostały i wszystko znów by wróciło. Ale nie chodzi o to, by odrzucić pracę nad sobą, ale kiedy atak goni atak, i się ich boimy, to najpierw zająć się nim, poznać z czym w ogóle to się je, skąd to się bierze i w następnej kolejności nasza osobowość.
A co Filharmonii nie dam się, muszę iść.
- Nic ci nie jest! [...] Dwa miesiące temu myślałeś, że masz czerniaka złośliwego!
- Nagle pojawiła mi się czarna plama na plecach!
- Ona była na twojej koszuli!
- Nie wiedziałem! Ludzie pokazywali na moje plecy.
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

21 sierpnia 2016, o 18:29

Begonia pisze:
schanis22 pisze:Begonia , ale Ty masz przestać bać się ataków paniki- niech sobie będą nawet w Filharmonii i tak nic Ci nie zrobią .
tak, tak, chodziło mi, że praca nad czymś tam nie sprawi, że przestanę się ich bać.
era49 pisze:Brawo Begonia fajny post, czyli po prostu żyj i daj żyć innym :D
Co nie? To takie proste...
elala73 pisze:Begonia, ciekawe studium osobowości , jeśli tak to można nazwać .
Kurczę, nie wiem czy rozumiem o co chodzi, ale myślę, że to pozytywna ocena ;)
Halina pisze: wlasnie, to znaczy tak :P ja zajmowalam sie "zbiciem" samego leku przez poltora roku i udalo mi sie. Nie wiedzialam wtedy, ze nalezy "poprawic" swoje ciazace umyslowi cechy osobowosci, nie wiedzialam w ogole o tym, ze musze od mamy sie odczepic etc tec. Wpadlam w te same schematy zachowan, co spowodowalo, ze nawwrot nerwicy byl buuu nieco ciezszy :buu:
Dlatego teraz przyjmuje leki, by pozbyc sie troche tych ostrych stanow lekowych, i zajac sie osobowoscia i zrozumieniem i zaakceptowaniem kilku spraw.
Troche sie obawiuam, ze to, co sobie wypracuje biorac leki, minie jak przestane je brac, a zamierzam sama walczyc ... Wiec to tymczasowe.
Boje sie, ze na przyklad wypracowanie dystansu do mamy runie w gruzach, jak odstawie leki, nie wiem, co sdadzicie ?

Wiesz, ja mysle, ze wlasnie te cechy osobowosci jak kontrola, perfekcjonizm, uleglosc etc powoduja same w sobie napiecia lekowe i stany lekowe, a nakladajac sie na siebie w koncu eksplooduja. Ja o tym nie wiedzialam i dlatego kompletnie sie nie zajelam tym i chociaz udalo mi sie pokonac nerwice na jkakis tam czas, to wszystko wrocilo, bo nie skorygowalam blednie zapisanych informacji ....

Poza tym jestem caly czas na etapie poznawania procesu lekowego, to wywdaje sie proste jak sie czyta, ale chce sobie wbic do glowy tak mocno, by znac to na pamiec, trudno na to moge sobie pozwolic. Mysle, ze nie zrozumienie tego procesu tez przyczynia sie do podwyzszenia stanow lekowych samych z siebie. Wiesz, niby wiem "walcz i uciekaj" ok, ale co dalej ?
Tak, tak, zgadzam się. Ja też po części przez moje cechy osobowości doprowadziłam się do nerwicy lękowej. I jeśli bym teraz nie pracowała nad dystansem do świata, ludzi, nad swą samooceną, to samo pozbycie się ataków paniki czy nauczenie radzenia sobie z nimi nic by nie dało. Bo ciągle byłabym w ogromnym napięciu, te wielgasińskie stresy by zostały i wszystko znów by wróciło. Ale nie chodzi o to, by odrzucić pracę nad sobą, ale kiedy atak goni atak, i się ich boimy, to najpierw zająć się nim, poznać z czym w ogóle to się je, skąd to się bierze i w następnej kolejności nasza osobowość.
A co Filharmonii nie dam się, muszę iść.
dasz rade na bank.
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
kamila1998
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 212
Rejestracja: 12 lipca 2016, o 17:38

21 sierpnia 2016, o 21:44

Hej,jutro mam pierwszą wizyte u psychologa..
Boje się okropnie,że jezeli mysli przejdą to mimo wszystko uczuc nie będzie.. ;(
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

21 sierpnia 2016, o 21:47

kamila1998 pisze:Hej,jutro mam pierwszą wizyte u psychologa..
Boje się okropnie,że jezeli mysli przejdą to mimo wszystko uczuc nie będzie.. ;(
kamila to kolejny natret, natretow mozna miec tysiace jednotematyczne, to wkret nic wiecej
mysli przejda i beda uczucia
nie ma mocnych
to jak ja sie balam ze jak przejdzie mysl o popelnieniu..... to i tak bede chciala to zrobic. Nie! To nie ma skladu/ natrety przechodza i koniec i staje sie na nogi, a wszelkie mysli staja sie zmieszne
czy wybralas dobrego psy, ktory zna sie na nerwicach tego typu? pytam bo to wazne, wiesz, ja zanim dotarlam do dobrego, ktory wiedzial co i jak, to szwedalam sie po innych tracilam czas i kase
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
kamila1998
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 212
Rejestracja: 12 lipca 2016, o 17:38

21 sierpnia 2016, o 21:54

No niby dobry.. Tak jest w opiniach i w tym co sie zajmuję tez jest ze o tych zaburzeniach..
Wydaje się miła ( na zdj:D )

-- 21 sierpnia 2016, o 21:54 --
Martwie się tym,że ona powie mi,że to po prostu jest przez niego,że ten związek nie ma sensu( daje przykład...)
i wyjde gorzej zdołowana.. i sama juz nie będe wiedziała nic.
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

21 sierpnia 2016, o 22:00

kamila1998 pisze:No niby dobry.. Tak jest w opiniach i w tym co sie zajmuję tez jest ze o tych zaburzeniach..
Wydaje się miła ( na zdj:D )

-- 21 sierpnia 2016, o 21:54 --
Martwie się tym,że ona powie mi,że to po prostu jest przez niego,że ten związek nie ma sensu( daje przykład...)
i wyjde gorzej zdołowana.. i sama juz nie będe wiedziała nic.
mialam tak samo, balam sie jak cholera, ze mi powie, ze jestem samobojczynia, kamila to proces natrectw, dla wszystkich identyczny, niewazne jaka mysl nas gnoi, rozumiesz?
Wszyscy sie obawiaja, ze psy im powiedza, ze to realne etc
Jesli jest naprawde dobra, powinna ci poloc i jestem pewna, ze tak bedzie.
Nastaw sie pozytywnie, w sensie "zrobilam ten krok, ide do niej, co bedzie to bedzie, nie przewidze tego, co mi powie". Zreszta to pierwsze spotkanie, wiec za duzo ci nie powie.
Wiesz, moj terapeuta np kazal mi przeczekac czas natrectw i nie wchodzic w analize, czy to wina faceta, czy nie, czy moja, a moze ja kocham go, a moze nie. Podczas rocd ma sie tak wszystko zamazane, ze sie nie wie nic na koncu. Wtedy dobrze jest wlasnie doprowadzic do sytuacji, w ktorej natrety mina, niech to bedzie rok nawet, ale wtedy zdasz sobie sprawe, ze kochasz Patryka.
Jestem pewna.
Ja tak mialam z aktualnym.
Jak natretne mysli mina, wszystko stanie sie jasne.
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
sloneczko92
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 540
Rejestracja: 6 maja 2015, o 12:16

22 sierpnia 2016, o 09:19

Hej :-).pisze do Was, poniewaz sobie nie radze ostatnio... nie wiem jak zyc...
Ostatnio sie dowiedzialam ze taki chlopak ponad 30 lat ma raka... poprostu koszmar sie ze mna dzieje od tego czasu... nie moge normalnie zyc... znow mi wrocil lek strach... dd i dp mi sie pogorszylo bardzo... a najgorsze jest ten len przed utrata bliskich :-( ze komus sie cos stanie... mojego tate boli zoladek juz dlugi czas do lekarz anie pojdzue i sb wmawiam... teraz bedzur mial okresowe badania i ja sie boje :-( poorostu boje sie o wszystko... non stoo sie czegos dowiaduje i nie umiem sie cieszyc zyciem tylko non stop choroby itd... mam wrazenir zr jakby komus w donu sie cos stalo to ja bym trafila gdzies sama bo bym zwatiowala od mysli... jak ja juz mam lek przrd tym a co dopiero jakby faktycznie cos kogos spotkalo pomzcie :-( jak sobie poradzic... nie mma juz sil
Awatar użytkownika
kasicka91
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 105
Rejestracja: 10 lipca 2016, o 22:09

23 sierpnia 2016, o 13:35

sloneczko92 pisze:Hej :-).pisze do Was, poniewaz sobie nie radze ostatnio... nie wiem jak zyc...
Ostatnio sie dowiedzialam ze taki chlopak ponad 30 lat ma raka... poprostu koszmar sie ze mna dzieje od tego czasu... nie moge normalnie zyc... znow mi wrocil lek strach... dd i dp mi sie pogorszylo bardzo... a najgorsze jest ten len przed utrata bliskich :-( ze komus sie cos stanie... mojego tate boli zoladek juz dlugi czas do lekarz anie pojdzue i sb wmawiam... teraz bedzur mial okresowe badania i ja sie boje :-( poorostu boje sie o wszystko... non stoo sie czegos dowiaduje i nie umiem sie cieszyc zyciem tylko non stop choroby itd... mam wrazenir zr jakby komus w donu sie cos stalo to ja bym trafila gdzies sama bo bym zwatiowala od mysli... jak ja juz mam lek przrd tym a co dopiero jakby faktycznie cos kogos spotkalo pomzcie :-( jak sobie poradzic... nie mma juz sil
Hej, miałam podobną sytuację, dowiedziałam się 3 miesiące temu, że moja 30-sto letnia kuzynka ma "najgorszego" raka i ścięło mnie totalnie.
Tak się wczułam w tę wiadomość, że aż w końcu myślałam jakbym to ja miała raka. Zaczęło się od ataków paniki, a za jakiś czas nerwiczka i zamartwianie się o najbliższych, rozmyślanie o życiu i śmierci itd.

Ale to jest tylko chwilowy kryzys, musisz pracować, pracować i jeszcze raz pracować nad swoimi myślami, z biegiem czasu na pewno Ci przejdzie :) Staraj się dostrzegać jednak pozytywne rzeczy, może na początku nawet na siłę, zastępuj myśl negatywną tą pozytywną. Moja kuzynka robiła niedawno badania i rak się powoli cofa :) Na pewno będzie dobrze, ja w to wierzę, powodzenia! ;ok
Awatar użytkownika
jacobsen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 383
Rejestracja: 28 września 2015, o 21:20

23 sierpnia 2016, o 15:55

Nie chce mi się wierzyć, ale chyba musze prawdzie spojrzeć w oczy. Duszności, poty i kaszel nasilają mi sie po kawie :( ja pierdziele, ktoś tak miał?
ODPOWIEDZ