Więc, mam wątpliwości... Bo moja nerwica, albo nie-nerwica, jest mało objawowa. Tzn. Miewam ataki paniki, ale nie spontaniczne. Czuję czasami jakiś lęk, tak zupełnie od czapki, ale nie zwracam na to uwagi, w sumie od początku. Miewam jeszcze derealizację, ale taką, która trwa kilkanaście minut (z wyjątkiem dni kiedy jest całkiem pochmurne niebo wtedy mam derealkę non-stop). Nie odczuwam strachu o swoje życie, ani zdrowie. Nie mam też natrętnych myśli, a przynajmniej dobrze je zlewam. No i najważniejsze co mnie nurtuję: nie mam kłopotów ze snem. Od kiedy jestem zaburzona śpię jak niemowlę, 23 a ja kimam, bez budzenia i koszmarów.
Ogólnie teraz mam tak: Nakręcam się, że "COŚ się wydarzy" przed wizytami u lekarza, w urzędach i u mamy

, mam atak paniki w sytuacjach, w których się go spodziewam (czyli kiedy się nakręcam, tak, wiem że to koło). Po mieście chodzę sobie spokojnie, do większości sklepów wejdę, do autobusu tylko pod warunkiem, że nie ma korków. Z obcymi ludźmi rozmawiam swobodnie, gorzej z rodziną (nie mieszkam z nimi).

Spokojnie, to tylko panika.