28 marca 2016, o 19:38
Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Moje lęki ostatnio pogorszyły się aż do poziomu totalnej dysocjacji momentami. Moja głowa jest przepełniona obsesją kontroli, żeby przypadkiem moja percepcja nie wymknęła się spod kontroli. Od miesiąca jestem bezrobotna i nie idzie mi szukanie nowej posady, nie umiem się jakoś dogadać na rozmowach. W pracy typowo fizycznej nie wytrzymałam. A kiedy gdzieś nie wytrzymuję i odpuszczam, obawa o mój stan psychiczny narasta diametralnie.
Problem jest również w domu. I w tym, że brak akceptacji domowników powoduje, że czuję się jak chora psychicznie.
Mój lęk jest zupełnie out of proportion, załącza mi się czerwona lampka, a gdy tak się dzieje, nastawiam się bardzo złowrogo i paranoicznie wobec świata i siebie.
Po tym miesiącu na bezrobociu zaczęłam już słyszeć, że jestem najbardziej leniwą, pozbawioną przyszłości osobą i że żeruję na innych. Że wyobrażam sobie, że całe życie będę na czyimś utrzymaniu. Że miałam zostać kimś, żeby spłacić długi za brzmię, jakim było wychowywanie mnie, ale nie zostałam. Te słowa są puszczane zupełnie lekko w atmosferę, jakby nie miały wywrzeć na mnie żadnego wrażenia. Są wyrzuty sumienia, guilt tripy, wywoływanie poczucia, że powinnam się ukrzyżować w podzięce za wyżywienie mnie, wypominanie wszystkiego, co kiedyś dostałam i jak to nie miało mnie doprowadzić do bycia człowiekiem sukcesu. Nikt nigdy - pomimo tego, że niektórzy są ostro bogaci - nie zapytał, czy czegoś nie potrzebuję. Zawsze było "chcesz coś, to sobie na to zapracuj". I w porządku, TAK ROBIĘ OD PRAWIE TRZECH LAT. Tylko po co potem żartować czy krytykować jakoś tego, co kupiłam/zrobiłam (tak jak moje stanowisko w pracy czy jak idiotycznym pomysłem było np pójście na prawo jazdy), albo nabierać mnie na to, że np. pomoże mi się kupić samochód, w formie żartu? Jestem uzależniona psychicznie od ich opinii, bo całe życie powtarzano mi, że zrobi się za mnie coś lepiej i że się nie znam, a moje wybory są złe.
I jest moja matka, narcystyczna i wiecznie nieszczęśliwa. Jest trzaskanie drzwiami, fochy, obrażanie, wybuchy nienawiści. Od miesiąca jeździ po wszystkich jak po łysej kobyle. Powoduje to u mnie ataki paniki, wieczne napięcie we własnym domu, chodzenie jak na paluszkach. Panika u mnie potrafi urosnąć do rozmiaru strachu o to, czy czegoś sobie nie zrobi. Ba, sama czuję się zagrożona, fizycznie zagrożona, co jest już przesadnym wytworem mojego umysłu. Dzień w dzień słucham pretensji do jej męża wyrażonych w dziecinnym i nienawistnym tonie. W odpowiedzi słyszę, że nie da się z NAMI żyć. Zostaję odrzucona i automatycznie przenosi się na mnie odpowiedzialność za nią. Że może to ja jestem winna, bo czegoś nie zrobiłam. Czuję się opuszczona, zostawiona, zdradzona nawet.
Ostatnim razem taki kryzys nie zakończył się dobrze, uzależniłam się od leków i dałam się ponieść manii i agresji. Nie wiem, co będzie tym razem.
Zespół lęku uogólnionego i napadowego, zaburzenia obsesyjno- kompulsywne, C-PTSD, podejrzenie zaburzeń neurorozwojowych.