Oczywiście! Nawet nie wiesz co Nerwica robi z głową!Pablito00 pisze: ↑9 listopada 2024, o 07:23Witam, chciałem was poprosić o pomoc. 2 tygodnie temu obejrzałem film o kulturyscie który dostał schizofrenii, okropnie się boje od tego czasu, wczoraj byłem u psychiatry, wykluczył schizo, stwierdził nerwice natręctw , lecz nadal mam obawy w stylu że może sie pomylił ( rok temu też się tego bałem i też byłem u psychiatry, innego niż wczoraj i też wykluczył). Mam taki problem że chcąc sie uspokoić że nie mam objawów tej choroby, przeczytałem o jej objawach np ze ktos słyszy moje mysli itd i wpadłem w taki lęk, ze moge w to uwierzyć, co jeśli to prawda ( tak naprawdę w to nie wierze ). Dam przykład , rozmawiałem dzis z mama o babci i miałem taka mysl ze co jeśli ona sie dowie co o niej mówiłem ( nic złego ) , wiem ze to nieprawdziwa myśl, absolutnie w nią nie wierze, ale jak przychodzi dostaje takiego lęku ze nie wiem co o tym wszystkim myślęc, boje się ze moge w tą myśl uwierzyc. Proszę o pomoc, mieliście takie objawy?
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Masz wątpliwości dotyczace objawów? Omawiamy je, opisujemy
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: 9 czerwca 2020, o 22:47
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 126
- Rejestracja: 6 kwietnia 2024, o 15:25
witam,
w nocy coś dotknalem ale nie pamietam co(mam hipochondrie i nerwice lekowa). wtedy to zignorowalem, bo to normalna rzecz dotknalem ale teraz mnie to meczy ale nie moge tego sobie przypomniec co to dotknalem...
jak sie tego pozbyc?
w nocy coś dotknalem ale nie pamietam co(mam hipochondrie i nerwice lekowa). wtedy to zignorowalem, bo to normalna rzecz dotknalem ale teraz mnie to meczy ale nie moge tego sobie przypomniec co to dotknalem...
jak sie tego pozbyc?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: 9 czerwca 2020, o 22:47
Nie wyszłam! Wczoraj dostałam opis MRI głowy, na szczęście wszystko jest dobrze, więc odpuszczam temat guza mózgu itp, natomiast od rana wkręcam sobie chłoniaka
Rezonans głowy męczył mnie już od kilku lat, aż w końcu pani neurolog dała mi skierowanie. To badanie było dla mnie ostatecznością, zawsze się ogromnie bałam je zrobić. Jednak teraz stwierdziłam, że zrobię i jeśli będzie wszystko ok to odpuszczam szukanie sobie chorób na siłę 🫣. Jak widzisz jednak się nie udało
Tak działa mózg nerwicowca.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: 9 czerwca 2020, o 22:47
Schizofrenię też przerabiałam! I nie wiem jak Ci to wytłumaczyć…. Po prostu przestałam wszystko analizować, rozmyślać. Jeśli czułam, że zaczynam „dużo” myśleć to skupiałam się na jakimś zajęciu, byleby tylko odgonić te myśli . No i to wmawianie sobie choroby, bo się gdzieś coś zobaczyło lub usłyszało i nagle wszystkie objawy zaczynają pasowaćJustyna90 pisze: ↑10 listopada 2024, o 10:03Nie wyszłam! Wczoraj dostałam opis MRI głowy, na szczęście wszystko jest dobrze, więc odpuszczam temat guza mózgu itp, natomiast od rana wkręcam sobie chłoniaka♀️
♀️
♀️ bo boli mnie lekko gardło i szukam powiększonych węzłów! Ale wiem, że to NERWICA!!! Tyle chorób „przeszłam”, że powinnam już dawno nie żyć.
Rezonans głowy męczył mnie już od kilku lat, aż w końcu pani neurolog dała mi skierowanie. To badanie było dla mnie ostatecznością, zawsze się ogromnie bałam je zrobić. Jednak teraz stwierdziłam, że zrobię i jeśli będzie wszystko ok to odpuszczam szukanie sobie chorób na siłę 🫣. Jak widzisz jednak się nie udało
Tak działa mózg nerwicowca.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 68
- Rejestracja: 8 listopada 2024, o 13:26
Witam. Od 7 lat tkwię w miejscu. Od dłuższego czasu jestem na utrzymaniu rodziny. Nie mam objawów jak większość ludzi z nerwica. Chodzi mi o te fizyczne doznania. Nie mam bólu w klatce piersiowej. Biegunek itp. Moimi symptomami które mnie nie opuszczają na krok. Od kiedy otworzę oczy do kiedy zasypiam. To ciągły ucisk w skroniach uczucie gorąca na twarzy. Uczucie wypieków. Uczucie wytrzeszczonych oczu. To mnie paraliżuje do tego stopnia że wgl nie mam mimiki twarzy tylko grymas niezadowolenia. I te oczy jak bym je wytrzeszczał Uczucie napięcia głowy. A wręcz sparaliżowania jej. Kiedyś paliłem bardzo dużo marihuany. Znajomi mi mówili że mam popalone styki. I takie uczucie mi właśnie towarzyszy. Myślałem że to przez marihuanę i ciągi z nią. Ale innym nic nie było. A mi tak. Z roku na rok coraz gorzej. Zauważyłem że bardzo mi pomaga zimny okład na skronie i na kark. Jak bym studził głowę. Przyłożenie zimnych rąk do twarzy. Od razu mnie rozluźnia. Ale to jest pomoc na minutę na dwie. Po czym wszystko wraca do poprzedniego stanu zdrętwienia i sparaliżowania w płacie czołowym. Trudno z tym żyć bo w srod ludzi tak się czuję. Jak bym miał jakieś zaburzenie osobowości. Nie rozumiem tego. Może komuś też towarzyszy taki towarzyszący palący gorąc w tych częściach. Dajcie znać jak u was to wygląda.Przez to wszystko towarzyszy mi ciągły stres. Uczucie lęku. Mam fobię społeczną. Urojenia ksobne. Derealizacje. Na prawdę mi trudno.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 68
- Rejestracja: 8 listopada 2024, o 13:26
W dawnych latach pojechałem z własnej woli do ośrodka od uzależnień. Przy wypisie dostałem opis. Zaburzenie osobowości spowodowane nadużywaniem substancji psychoaktywnych. Później był psychiatra który powiedział że to może być nerwica. Ostatnio zacząłem chodzić do psychiatry który stwierdził że to może być zespół abstynencyjny bądź też schizofrenia. Przepisał mi silne leki. Chociaż jestem na czysto już bardzo długi okres. Rok czasu to te objawy by odpuściły. Nie mam głosów. Przepisał mi leki ale działały na mnie w ten sposób że powiększał derealizacje. I miałem jeszcze silniejsze lęki. Uczucie że zaraz zemdleje bo jestem pod czegoś wpływem. Miałem problem żeby nawet prowadzić samochód. Więc zostawiłem te leki. Miałem niedawno wypadek. I miałem tomograf głowy który nic nie wykazał.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 68
- Rejestracja: 8 listopada 2024, o 13:26
Dodam że przez to uczucie bardzo dużo mrugam. Jakby mam zaburzenie postrzeganie. Przez ten stres który trwa już 7 lat w mojej głowie. Wszystko muszę klatkowac. Mrugać. Nie mogę popatrzeć się nie mrugając na jednego znajomego a później a drugiegoz tak samo jest z postrzeganiem na zewnątrz. Na spacerze,wśród ludzi. Patrzę się w jeden punkt. W ziemię najczęściej i mrugam jak by coś było nie tak. I ten ucisk mi towarzyszy w skroniach. Męczą mi się przez to bardzo oczy. Jak bym miał jakieś zaburzenia psychoruchowe.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 159
- Rejestracja: 8 marca 2024, o 15:08
[quote=Karol.swiderskii post_id=257500
Uciski skroni to klasyczny somat nerwicowy. Uczucie palącej obręczy dookoła czaszki potrafi mocno utrudnić życie i kontakty z otoczeniem.
Sam mam to uczucie od ok ,5 lat choć teraz już nie jest tak mocne jak kiedyś gdy powodowało uczucie otępienia i oszołomienia. Pomagał Xanax i puszczało po godzinie a to znaczy, że to na tle lękowym potem lek przestawał działać i powrót do obręczy. Jedyna metoda to pozbyć się lęku przewlekłego tylko nie bardzo wiadomo jak ale pierwsze i chyba najskuteczniejsze to ruch i solidne rozładowanie energii potem farmakologia i być może zmiana trybu życia, nowa praca, pasja czy zainteresowanie. Trzeba wyregulować neuroprzekaźniki serotoninę i dopaminę.
[/quote]
Uciski skroni to klasyczny somat nerwicowy. Uczucie palącej obręczy dookoła czaszki potrafi mocno utrudnić życie i kontakty z otoczeniem.
Sam mam to uczucie od ok ,5 lat choć teraz już nie jest tak mocne jak kiedyś gdy powodowało uczucie otępienia i oszołomienia. Pomagał Xanax i puszczało po godzinie a to znaczy, że to na tle lękowym potem lek przestawał działać i powrót do obręczy. Jedyna metoda to pozbyć się lęku przewlekłego tylko nie bardzo wiadomo jak ale pierwsze i chyba najskuteczniejsze to ruch i solidne rozładowanie energii potem farmakologia i być może zmiana trybu życia, nowa praca, pasja czy zainteresowanie. Trzeba wyregulować neuroprzekaźniki serotoninę i dopaminę.
[/quote]
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 1
- Rejestracja: 9 listopada 2024, o 21:19
Cześć wszystkim
Mam na imię Kinga i mam 29 lat. Jestem tutaj nowa, trafiłam przypadkiem po kilku sugestiach dotyczących mojego aktualnego samopoczucia i wygląda na to, że zostanę na dłużej. Widzę, ze forum to nie tylko kopalnia wiedzy, ale również wspaniała, wspierająca się społeczność. Wolałabym oczywiście nigdy tu nie trafić
jednak wygląda na to, ze potrzebuję od Was kilku słów. Jestem już na etapie takiego mętliku w głowie, że ciężko mi samej ocenić co jest rzeczywistością, a co psychosomatyką.
Trafiłam do psychiatry 4 lata temu, zmagałam się z OCD, poza tym czułam się raczej dobrze, choć jak wiele osób miewałam różne stany samopoczucia. W trakcie wywiadu lekarz zasugerował pewne problemy z lękiem. Od tamtej pory wielokrotnie zmieniałam zarówno lekarzy, jak i przyjmowane leki. Na ten moment przyjmuje pregabaline (od samego początku leczenia, w różnych dawkach, aktualnie od około półtora roku 75 mg rano i 75 mg wieczorem), trittico (100 wieczorem) oraz Symkinet (zwiększany stopniowo, od około dwóch miesięcy przyjmuję maksymalną dla mnie dawkę czyli 60 mg). Trzy tygodnie temu z powodu koncowki leków zmniejszyłam dawki do 75 mg pregabaliny i 50 trittico wieczorem przez ok. 5 dni, potem odstawiłam je zupełnie na 3-4 dni. Wiedziałam, ze za moment mam wizytę u lekarza i dostanę receptę, nie chciałam specjalnie dopłacać za jej wypisanie i wolałam przeczekać. Wiedziałam też, że dawki są stosunkowo niewielkie, w końcu 150 mg pregabaliny to dawka minimalna, a co dopiero po zmniejszeniu jej na kilka dni o połowę. W tym też okresie po odstawieniu, czyli równo dwa tygodnie temu, zaczął się u mnie prawdziwy horror.
Rozpoczęło się od zdrętwienia prawej ręki i bólu, który opisywałam mówiąc, że czuję, jakby do całej ręki nie dopływała mi krew. Szybko, bo tego samego dnia, pojawiło się mrowienie w obu rękach oraz nogach. Chodziłam cały tydzień z bólem głowy, a także bólem karku, który wzmagał się podczas leżenia. Miękkie, splątane nogi i to przypadkowe potrącanie rzeczy podczas przechodzenia obok nich. Zmęczenie, napięcie w kończynach, gula w gardle utrudniająca przełykanie, blokada przed swobodną mową, drgające mięśnie. Jak mi ręka odpuściła, pozostawiając jedynie słabszą dłoń, rozpoczęło się w nodze. Ogromny, piekący ból, uczucie kłucia, głównie gdy noga pozostawała w spoczynku. Paluch, okolice śródstopia, wewnętrzna część stopy, kostka, a nawet goleń i łydka. Bóle występowały we wszystkich tych miejscach jednocześnie, czasami tylko w jednym albo dwóch, na przemian. Kręcenie nogami wokół siebie pod kołdrą dawało poprawę i minimalizowało ból, podobnie jak chodzenie, w trakcie którego czułam jedynie słabość tej nogi i jakby zmęczenie mięśnia. W tym okresie przyszło też do mnie pogorszenie wzroku, minimalne rozmazanie, co do którego w ogóle miałam wątpliwości, a także trudność ze skupieniem wzroku, miałam wrażenie, że nie mogę patrzeć na cały obraz (np podczas oglądania filmu), tylko na wybrane elementy, jak twarz bohatera, szerszy obraz jakby mi się wymykał. Do tego drganie lewej powieki i uczucie ciała obcego w lewym oku, z przodu, głównie w okolicy kącika. Około 3-4 dni temu pieczenie i kłucie w stopie przeszło w stałe i nieustające, a ruch nogą poprawiał go jedynie nieznacznie. Przez cały ten czas odczuwałam również minimalne napięcie lewej strony i w lewej nodze również zdarzyło mi się kłucie, ale sporadyczne, przemijające i niedokuczliwe, poczułam to kilka razy. W lewej ręce raz poczułam napięcie, znów jakby nie dopływała tam krew, ale było to bardzo krótkotrwałe. Czyli głównie prawa strona, choć oko lewe. Dziś obudziłam się bez bólu w prawej nodze, za to z dziwnym uczuciem swędzenia mięśni stóp, prawej i lewej, choć lewej głównie.
Dodam, że 4 dni po rozpoczęciu objawów wróciłam do pregabaliny i trittico w dawkach 75/50 wieczorem, a po 4 dniach do pełnych dawek sprzed odstawienia.
Lekarze się tu bardzo rozjechali. Lekarz rodzinny zasugerował odstawienie leków jako przyczynę, co psychiatra od razu odrzucił. Wykonałam wiele badań krwi mających wskazać niedobory jako przyczynę, ale wszystkie wyszły dobrze. O ironio, ku mojemu coraz większemu przerażeniu. Według lekarza rodzinnego potrzebuje ustabilizowania dawki, bo to leki stały się wyzwalaczem, pani doktor uznała, że to wina długotrwałego spinania mięśni. Oczywiście byłam sceptyczna. Dlaczego?
Nie ukrywam, naczytałam się w międzyczasie, a w zasadzie od pierwszych objawów czyli bólu ręki i mrowienia kończyn, o SM. Myśl o stwardnieniu rozsianym sparaliżowała mnie emocjonalnie do tego stopnia, że czułam, jakby ktoś mnie kopał w brzuch co kilkanaście sekund. Ten okres wykończył mnie jak żaden inny w życiu i dalej wykańcza. Przeszłam chyba przez wszystkie objawy tej choroby, we wszystkich kończynach, czułam się słaba i zmęczona, bolała mnie głowa, kark i cała reszta pleców. Objawy przechodziły, ustępowały i wracały, i choć koncentrowały się głównie na jednej stronie ciała, czułam je minimalnie również po lewej stronie. Zmienność tych objawów, miejsca ich występowania każą mi sądzić, że nie jest to stwardnienie rozsiane, ale psychosomatyczne objawy związane z tym, że spędziłam godziny dziennie na przeszukiwaniu internetu w celu poznania każdego możliwego sposobu manifestowania się tej choroby. Zaczęłam nawet się z nią godzić i szukać potwierdzenia, że będę mogła w miarę normalnie żyć i jeszcze kiedyś urodzić dziecko.
Umieram ze strachu. Wizytę u neurologa mam dopiero w grudniu, choć dzwonię do przychodni codziennie, by zapytać o wolny termin. Prywatna wizyta niestety jest poza moimi możliwościami finansowymi. Potem pewnie będę czekać na rezonans, który wyrwę siłą jeśli będzie trzeba, a to kolejne tygodnie, może nawet miesiące. Nie mogę tak żyć, nie chce.
Macie doświadczenie z SM? Czy możecie nakierować mnie na to, co jest rozsądniejszym torem myślenia? Dziś rano obudziłam się ze swędzącymi mięśniami stóp, aktualnie po kilku godzinach czuję to ledwo, czasami zapiecze mnie znów prawa stopa, powróciło też bolesne napięcie w prawej ręce. Oczy bez zmian. To jest możliwe by SM objawilo się nagle wszystkimi tymi symptomami w różnych miejscach i nasileniu, a teraz sobie prawie odeszło? Nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego, zdarzało mi się drżeć, ręce trzęsą mi się niemal nieustannie od dziecka, ból brzucha i biegunki w stresie to norma, ale przewlekły ból tej stopy i wszystko o czym pisałam to nowość.
Mam dosyć tego samopoczucia, cieszę się, że ból odchodzi, ale jednocześnie myślę, że może to rzut SM, który mija? Naprawdę ledwo już funkcjonuję. Nie mam szczególnie stresującego życia, choć końcówka sierpnia była dla mnie wyjątkowo trudna z różnych powodow. Było to jednak dwa miesiące wcześniej, więc nie stawiałabym na to zupełnie. Nie chce mi się już nic. Mam ochotę zasnąć na długi czas, najchętniej chyba do tej wizyty u neurologa. Brak mi sił, stres mnie po prostu zabija.


Trafiłam do psychiatry 4 lata temu, zmagałam się z OCD, poza tym czułam się raczej dobrze, choć jak wiele osób miewałam różne stany samopoczucia. W trakcie wywiadu lekarz zasugerował pewne problemy z lękiem. Od tamtej pory wielokrotnie zmieniałam zarówno lekarzy, jak i przyjmowane leki. Na ten moment przyjmuje pregabaline (od samego początku leczenia, w różnych dawkach, aktualnie od około półtora roku 75 mg rano i 75 mg wieczorem), trittico (100 wieczorem) oraz Symkinet (zwiększany stopniowo, od około dwóch miesięcy przyjmuję maksymalną dla mnie dawkę czyli 60 mg). Trzy tygodnie temu z powodu koncowki leków zmniejszyłam dawki do 75 mg pregabaliny i 50 trittico wieczorem przez ok. 5 dni, potem odstawiłam je zupełnie na 3-4 dni. Wiedziałam, ze za moment mam wizytę u lekarza i dostanę receptę, nie chciałam specjalnie dopłacać za jej wypisanie i wolałam przeczekać. Wiedziałam też, że dawki są stosunkowo niewielkie, w końcu 150 mg pregabaliny to dawka minimalna, a co dopiero po zmniejszeniu jej na kilka dni o połowę. W tym też okresie po odstawieniu, czyli równo dwa tygodnie temu, zaczął się u mnie prawdziwy horror.
Rozpoczęło się od zdrętwienia prawej ręki i bólu, który opisywałam mówiąc, że czuję, jakby do całej ręki nie dopływała mi krew. Szybko, bo tego samego dnia, pojawiło się mrowienie w obu rękach oraz nogach. Chodziłam cały tydzień z bólem głowy, a także bólem karku, który wzmagał się podczas leżenia. Miękkie, splątane nogi i to przypadkowe potrącanie rzeczy podczas przechodzenia obok nich. Zmęczenie, napięcie w kończynach, gula w gardle utrudniająca przełykanie, blokada przed swobodną mową, drgające mięśnie. Jak mi ręka odpuściła, pozostawiając jedynie słabszą dłoń, rozpoczęło się w nodze. Ogromny, piekący ból, uczucie kłucia, głównie gdy noga pozostawała w spoczynku. Paluch, okolice śródstopia, wewnętrzna część stopy, kostka, a nawet goleń i łydka. Bóle występowały we wszystkich tych miejscach jednocześnie, czasami tylko w jednym albo dwóch, na przemian. Kręcenie nogami wokół siebie pod kołdrą dawało poprawę i minimalizowało ból, podobnie jak chodzenie, w trakcie którego czułam jedynie słabość tej nogi i jakby zmęczenie mięśnia. W tym okresie przyszło też do mnie pogorszenie wzroku, minimalne rozmazanie, co do którego w ogóle miałam wątpliwości, a także trudność ze skupieniem wzroku, miałam wrażenie, że nie mogę patrzeć na cały obraz (np podczas oglądania filmu), tylko na wybrane elementy, jak twarz bohatera, szerszy obraz jakby mi się wymykał. Do tego drganie lewej powieki i uczucie ciała obcego w lewym oku, z przodu, głównie w okolicy kącika. Około 3-4 dni temu pieczenie i kłucie w stopie przeszło w stałe i nieustające, a ruch nogą poprawiał go jedynie nieznacznie. Przez cały ten czas odczuwałam również minimalne napięcie lewej strony i w lewej nodze również zdarzyło mi się kłucie, ale sporadyczne, przemijające i niedokuczliwe, poczułam to kilka razy. W lewej ręce raz poczułam napięcie, znów jakby nie dopływała tam krew, ale było to bardzo krótkotrwałe. Czyli głównie prawa strona, choć oko lewe. Dziś obudziłam się bez bólu w prawej nodze, za to z dziwnym uczuciem swędzenia mięśni stóp, prawej i lewej, choć lewej głównie.
Dodam, że 4 dni po rozpoczęciu objawów wróciłam do pregabaliny i trittico w dawkach 75/50 wieczorem, a po 4 dniach do pełnych dawek sprzed odstawienia.
Lekarze się tu bardzo rozjechali. Lekarz rodzinny zasugerował odstawienie leków jako przyczynę, co psychiatra od razu odrzucił. Wykonałam wiele badań krwi mających wskazać niedobory jako przyczynę, ale wszystkie wyszły dobrze. O ironio, ku mojemu coraz większemu przerażeniu. Według lekarza rodzinnego potrzebuje ustabilizowania dawki, bo to leki stały się wyzwalaczem, pani doktor uznała, że to wina długotrwałego spinania mięśni. Oczywiście byłam sceptyczna. Dlaczego?
Nie ukrywam, naczytałam się w międzyczasie, a w zasadzie od pierwszych objawów czyli bólu ręki i mrowienia kończyn, o SM. Myśl o stwardnieniu rozsianym sparaliżowała mnie emocjonalnie do tego stopnia, że czułam, jakby ktoś mnie kopał w brzuch co kilkanaście sekund. Ten okres wykończył mnie jak żaden inny w życiu i dalej wykańcza. Przeszłam chyba przez wszystkie objawy tej choroby, we wszystkich kończynach, czułam się słaba i zmęczona, bolała mnie głowa, kark i cała reszta pleców. Objawy przechodziły, ustępowały i wracały, i choć koncentrowały się głównie na jednej stronie ciała, czułam je minimalnie również po lewej stronie. Zmienność tych objawów, miejsca ich występowania każą mi sądzić, że nie jest to stwardnienie rozsiane, ale psychosomatyczne objawy związane z tym, że spędziłam godziny dziennie na przeszukiwaniu internetu w celu poznania każdego możliwego sposobu manifestowania się tej choroby. Zaczęłam nawet się z nią godzić i szukać potwierdzenia, że będę mogła w miarę normalnie żyć i jeszcze kiedyś urodzić dziecko.
Umieram ze strachu. Wizytę u neurologa mam dopiero w grudniu, choć dzwonię do przychodni codziennie, by zapytać o wolny termin. Prywatna wizyta niestety jest poza moimi możliwościami finansowymi. Potem pewnie będę czekać na rezonans, który wyrwę siłą jeśli będzie trzeba, a to kolejne tygodnie, może nawet miesiące. Nie mogę tak żyć, nie chce.
Macie doświadczenie z SM? Czy możecie nakierować mnie na to, co jest rozsądniejszym torem myślenia? Dziś rano obudziłam się ze swędzącymi mięśniami stóp, aktualnie po kilku godzinach czuję to ledwo, czasami zapiecze mnie znów prawa stopa, powróciło też bolesne napięcie w prawej ręce. Oczy bez zmian. To jest możliwe by SM objawilo się nagle wszystkimi tymi symptomami w różnych miejscach i nasileniu, a teraz sobie prawie odeszło? Nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego, zdarzało mi się drżeć, ręce trzęsą mi się niemal nieustannie od dziecka, ból brzucha i biegunki w stresie to norma, ale przewlekły ból tej stopy i wszystko o czym pisałam to nowość.
Mam dosyć tego samopoczucia, cieszę się, że ból odchodzi, ale jednocześnie myślę, że może to rzut SM, który mija? Naprawdę ledwo już funkcjonuję. Nie mam szczególnie stresującego życia, choć końcówka sierpnia była dla mnie wyjątkowo trudna z różnych powodow. Było to jednak dwa miesiące wcześniej, więc nie stawiałabym na to zupełnie. Nie chce mi się już nic. Mam ochotę zasnąć na długi czas, najchętniej chyba do tej wizyty u neurologa. Brak mi sił, stres mnie po prostu zabija.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 68
- Rejestracja: 8 listopada 2024, o 13:26
Polly. Nie mam innych symptomów bólu w żadnym miejscu. Z tego czytam to ludzia z nerwicą zmienia się to miejsce. Boli ich noga. Ucisk w klatce piersiowej. Ja mam od 7 lat takie uczucie tylko w twarzy. W skroniach. I powiekach. To mi paraliżuje wzrok. Wkręcam sobie zaburzenia widzenia przez to. Nie jestem soba. Tak jak by mi się neuroprzekaźniki paliły. Płat czołowy nie działał. Mam problemy ze wzrokiem przez to bo ciągle muszę przez to mrugać. Mam przez to derealizacje. Ciężko mi jest ogarniać świat i się nim cieszyć. Wyjściem do dziewczyny. Czy czymokolwiek innym. Paraliżuje mi to wzrok i mimikę twarzy. Właśnie teraz jak co wieczór ten zimny okład mi tak łagodzi głowę na chwilę że mam chwilę spokoju.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 159
- Rejestracja: 8 marca 2024, o 15:08
Dziewczyno sm nie pojawia się tak po prostu i odcina to i tamto. To po prostu potężne napięcie emocjonalne tworzące uczucie fizycznego napięcia w ciele w mięśniach ścięgnach i powięziach. Możesz czuć różne podskórne rzeczy jak pieczenie, swędzenie mrowienie słabość mięśni. Buja cię bo masz spięte ciało i nogi pewnie jak na gumach i niestabilny chód. Miałem podobnie tylko po lewej stronie i dość długo schodziło do dołu ciała. Paluch i stopa też drętwiała. Ręka mi drętwiała od tak aż telefon wypadał, poza tym w nocy drętwiały obie od pospinaych pleców i szyi. Podeszwa stopy swędzi bo napina się rozcięgno połączone z Achillesem Nie czytaj żadnych glupot z googla ani nie wydawaj kasy na przypadkowych lekarzy, terapeutów i osteoterapeutów itp rezonans z kontrastem może się przydać dla samowiedzy. Kiedyś jak przeczytałem o syndromie sztywnego człowieka to uwierz mi ale zesztywniało mi wszystko ze strachu.kfr pisze: ↑10 listopada 2024, o 18:45Cześć wszystkimMam na imię Kinga i mam 29 lat. Jestem tutaj nowa, trafiłam przypadkiem po kilku sugestiach dotyczących mojego aktualnego samopoczucia i wygląda na to, że zostanę na dłużej. Widzę, ze forum to nie tylko kopalnia wiedzy, ale również wspaniała, wspierająca się społeczność. Wolałabym oczywiście nigdy tu nie trafić
jednak wygląda na to, ze potrzebuję od Was kilku słów. Jestem już na etapie takiego mętliku w głowie, że ciężko mi samej ocenić co jest rzeczywistością, a co psychosomatyką.
Trafiłam do psychiatry 4 lata temu, zmagałam się z OCD, poza tym czułam się raczej dobrze, choć jak wiele osób miewałam różne stany samopoczucia. W trakcie wywiadu lekarz zasugerował pewne problemy z lękiem. Od tamtej pory wielokrotnie zmieniałam zarówno lekarzy, jak i przyjmowane leki. Na ten moment przyjmuje pregabaline (od samego początku leczenia, w różnych dawkach, aktualnie od około półtora roku 75 mg rano i 75 mg wieczorem), trittico (100 wieczorem) oraz Symkinet (zwiększany stopniowo, od około dwóch miesięcy przyjmuję maksymalną dla mnie dawkę czyli 60 mg). Trzy tygodnie temu z powodu koncowki leków zmniejszyłam dawki do 75 mg pregabaliny i 50 trittico wieczorem przez ok. 5 dni, potem odstawiłam je zupełnie na 3-4 dni. Wiedziałam, ze za moment mam wizytę u lekarza i dostanę receptę, nie chciałam specjalnie dopłacać za jej wypisanie i wolałam przeczekać. Wiedziałam też, że dawki są stosunkowo niewielkie, w końcu 150 mg pregabaliny to dawka minimalna, a co dopiero po zmniejszeniu jej na kilka dni o połowę. W tym też okresie po odstawieniu, czyli równo dwa tygodnie temu, zaczął się u mnie prawdziwy horror.
Rozpoczęło się od zdrętwienia prawej ręki i bólu, który opisywałam mówiąc, że czuję, jakby do całej ręki nie dopływała mi krew. Szybko, bo tego samego dnia, pojawiło się mrowienie w obu rękach oraz nogach. Chodziłam cały tydzień z bólem głowy, a także bólem karku, który wzmagał się podczas leżenia. Miękkie, splątane nogi i to przypadkowe potrącanie rzeczy podczas przechodzenia obok nich. Zmęczenie, napięcie w kończynach, gula w gardle utrudniająca przełykanie, blokada przed swobodną mową, drgające mięśnie. Jak mi ręka odpuściła, pozostawiając jedynie słabszą dłoń, rozpoczęło się w nodze. Ogromny, piekący ból, uczucie kłucia, głównie gdy noga pozostawała w spoczynku. Paluch, okolice śródstopia, wewnętrzna część stopy, kostka, a nawet goleń i łydka. Bóle występowały we wszystkich tych miejscach jednocześnie, czasami tylko w jednym albo dwóch, na przemian. Kręcenie nogami wokół siebie pod kołdrą dawało poprawę i minimalizowało ból, podobnie jak chodzenie, w trakcie którego czułam jedynie słabość tej nogi i jakby zmęczenie mięśnia. W tym okresie przyszło też do mnie pogorszenie wzroku, minimalne rozmazanie, co do którego w ogóle miałam wątpliwości, a także trudność ze skupieniem wzroku, miałam wrażenie, że nie mogę patrzeć na cały obraz (np podczas oglądania filmu), tylko na wybrane elementy, jak twarz bohatera, szerszy obraz jakby mi się wymykał. Do tego drganie lewej powieki i uczucie ciała obcego w lewym oku, z przodu, głównie w okolicy kącika. Około 3-4 dni temu pieczenie i kłucie w stopie przeszło w stałe i nieustające, a ruch nogą poprawiał go jedynie nieznacznie. Przez cały ten czas odczuwałam również minimalne napięcie lewej strony i w lewej nodze również zdarzyło mi się kłucie, ale sporadyczne, przemijające i niedokuczliwe, poczułam to kilka razy. W lewej ręce raz poczułam napięcie, znów jakby nie dopływała tam krew, ale było to bardzo krótkotrwałe. Czyli głównie prawa strona, choć oko lewe. Dziś obudziłam się bez bólu w prawej nodze, za to z dziwnym uczuciem swędzenia mięśni stóp, prawej i lewej, choć lewej głównie.
Dodam, że 4 dni po rozpoczęciu objawów wróciłam do pregabaliny i trittico w dawkach 75/50 wieczorem, a po 4 dniach do pełnych dawek sprzed odstawienia.
Lekarze się tu bardzo rozjechali. Lekarz rodzinny zasugerował odstawienie leków jako przyczynę, co psychiatra od razu odrzucił. Wykonałam wiele badań krwi mających wskazać niedobory jako przyczynę, ale wszystkie wyszły dobrze. O ironio, ku mojemu coraz większemu przerażeniu. Według lekarza rodzinnego potrzebuje ustabilizowania dawki, bo to leki stały się wyzwalaczem, pani doktor uznała, że to wina długotrwałego spinania mięśni. Oczywiście byłam sceptyczna. Dlaczego?
Nie ukrywam, naczytałam się w międzyczasie, a w zasadzie od pierwszych objawów czyli bólu ręki i mrowienia kończyn, o SM. Myśl o stwardnieniu rozsianym sparaliżowała mnie emocjonalnie do tego stopnia, że czułam, jakby ktoś mnie kopał w brzuch co kilkanaście sekund. Ten okres wykończył mnie jak żaden inny w życiu i dalej wykańcza. Przeszłam chyba przez wszystkie objawy tej choroby, we wszystkich kończynach, czułam się słaba i zmęczona, bolała mnie głowa, kark i cała reszta pleców. Objawy przechodziły, ustępowały i wracały, i choć koncentrowały się głównie na jednej stronie ciała, czułam je minimalnie również po lewej stronie. Zmienność tych objawów, miejsca ich występowania każą mi sądzić, że nie jest to stwardnienie rozsiane, ale psychosomatyczne objawy związane z tym, że spędziłam godziny dziennie na przeszukiwaniu internetu w celu poznania każdego możliwego sposobu manifestowania się tej choroby. Zaczęłam nawet się z nią godzić i szukać potwierdzenia, że będę mogła w miarę normalnie żyć i jeszcze kiedyś urodzić dziecko.
Umieram ze strachu. Wizytę u neurologa mam dopiero w grudniu, choć dzwonię do przychodni codziennie, by zapytać o wolny termin. Prywatna wizyta niestety jest poza moimi możliwościami finansowymi. Potem pewnie będę czekać na rezonans, który wyrwę siłą jeśli będzie trzeba, a to kolejne tygodnie, może nawet miesiące. Nie mogę tak żyć, nie chce.
Macie doświadczenie z SM? Czy możecie nakierować mnie na to, co jest rozsądniejszym torem myślenia? Dziś rano obudziłam się ze swędzącymi mięśniami stóp, aktualnie po kilku godzinach czuję to ledwo, czasami zapiecze mnie znów prawa stopa, powróciło też bolesne napięcie w prawej ręce. Oczy bez zmian. To jest możliwe by SM objawilo się nagle wszystkimi tymi symptomami w różnych miejscach i nasileniu, a teraz sobie prawie odeszło? Nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego, zdarzało mi się drżeć, ręce trzęsą mi się niemal nieustannie od dziecka, ból brzucha i biegunki w stresie to norma, ale przewlekły ból tej stopy i wszystko o czym pisałam to nowość.
Mam dosyć tego samopoczucia, cieszę się, że ból odchodzi, ale jednocześnie myślę, że może to rzut SM, który mija? Naprawdę ledwo już funkcjonuję. Nie mam szczególnie stresującego życia, choć końcówka sierpnia była dla mnie wyjątkowo trudna z różnych powodow. Było to jednak dwa miesiące wcześniej, więc nie stawiałabym na to zupełnie. Nie chce mi się już nic. Mam ochotę zasnąć na długi czas, najchętniej chyba do tej wizyty u neurologa. Brak mi sił, stres mnie po prostu zabija.
Idź prywatnie do psychiatry niech coś da przeciwlękowe do tego tritico na lepszy sen.
Tymczasem porozciagaj się, rób ciepłe kąpiele rozluźniające bierz magnez, jedz zdrowo, dużo się ruszaj ale nie szarp się z nerwicą bo będzie tylko gorzej. Będzie męczyło, przemieszczało się i robiło różne psikusy ale najważniejsze, że to nie zabija. Im bardziej się boisz tym dokarmiasz nerwicę. A i jakby co to mydocalm nie pomaga choć robi miękkie ciało.