Jestem człowiekiem bezpośrednim i będę pisał bezpośrednio. Jeśli komuś przeszkadzają brzydkie słowa, to proszę pominąć mój post
Moim największym lękiem, który towarzyszył mi przez ostatnie 31 lat mojego życia, to był lęk przed tym, że zesram się w majtki w miejscu publicznym. Oczywiście zaczęło się to od tego, że jako 5 latek zesrałem się w majtki. W całym swoim dorosłym życiu każde moje wyjście z domu, oddalenie się od toalety, zawsze wiązało się z myślą - czy oby na pewno się nie zesram. Jak łatwo się domyślić, samo nakręcanie się już podczas posiłku wprawiało moje jelita w jakiś dziwny tryb pracy. Problemy żołądkowe miałem bardzo, bardzo często. Próbowałem to leczyć na najróżniejsze sposoby. Dieta, leki, inna dieta, więcej leków. Wykluczenie jakiegokolwiek cukru z diety na prawie dwa lata. Ziołowe herbatki. Przez wszystkie te lata miałem jedynie jeden taki krótki moment, gdzie nie czułem tych objawów. Dokładnie to przeszedłem od jednego sklepu do drugiego, jakieś 200m (normalnie bym pojechał samochodem) i nic mnie nie gniotło w żołądku, było po prostu normalnie. Nigdy wcześniej ani później się to nie powtórzyło. Nauczyłem się po prostu z tym żyć, chociaż już tego życia zacząłem mieć w końcu dosyć. Wpadłem w depresję. Leczyłem ją najpierw jednym lekiem i depresja ustąpiła. Po dwóch latach wróciła. Poszedłem po receptę. Pierwszy lek nie pomagał. Zmieniłem psychiatrę i ta kobieta, po długim wywiadzie zapisała mi escitil. Lek oparty na escitalopramie. Miał mi pomóc w zwalczeniu depresji. Po około miesiącu stosowania dawki 10mg okazało się, że praktycznie całkowicie wyłączył on moje lęki.
Do tego momentu nie wiedziałem, że moje problemy z żołądkiem to objaw nerwicy. Nawet nie wiedziałem, że ja mam jakąś nerwicę. A tutaj taka niespodzianka. Mogę w końcu korzystać z normalnego życia. Ciężko mi to wytłumaczyć, to co czuję. To jest ogromna radość, ulga, ale też trochę żal że dopiero w wieku 36 lat to się wydarzyło.
Jak sobie wszystko poskładam w całość, to widzę, że mój problem nerwicowy ma dwie twarze. Pierwsza to unikanie pójścia do toalety w domu. Wzięło się to z tego, że w dzieciństwie po tym jak zaczęły się u mnie te lęki po pierwszym faktycznym zesraniu się, rodzeństwo strasznie się ze mnie śmiało. Jak tylko rano po śniadaniu chciałem iść do toalety, to mówili rzeczy typu - o już biegnie, znowu sranie, uważaj żebyś się nie zesrał itp. itd. Więc dzięki temu wyrobiłem w sobie nawyk odkładania pójścia do toalety mimo takiej potrzeby. Poskutkowało to tym, że nawet po 30 latach jak szedłem do łazienki i ktoś z domowników przeszedł tylko obok drzwi łazienki, to od razu wiedziałem, że już się nie dam rady załatwić. Wiem, chore
Druga twarz to właśnie lęk przed miejscami gdzie brak jest toalety, czyli praktycznie 99% miejsc poza domem. Kiedy tylko wychodziłem z domu moje jelita zaczynały swoje ponure tango, no i ta potrzeba była potrzebą prawdziwą. To nie tak, że mi się chciało tylko psychicznie. Chciało mi się psychicznie i faktycznie fizycznie. Każde wyjście z domu nawet na zakupy czy tak naprawdę gdziekolwiek, a tym bardziej tam gdzie jest kolejka, to koszmar. Myślałem, że to coś z moim żołądkiem a psychika tak działa, no bo jak ma działać skoro czuję rewolucje w żołądku, kupa nie jest taka jak powinna być, to jak mam być całkowicie spokojny. Jak wyleczę jelita, to umysł wróci do normy.
Tak jak pisałem wcześniej - 10mg ecitalopramu z rana wyleczyło bez mojego udziału i jelita i umysł. Czuję się jakbym wygrał nowe życie.