Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Masz wątpliwości dotyczace objawów? Omawiamy je, opisujemy
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 31
- Rejestracja: 7 marca 2023, o 16:35
Cześć
Mam problem bardzo duży i nie wiem co mi dolega czy to jest nerwica , depresja czy może coś gorszego. Mam objawy właściwie tylko psychiczne ciągły strach przed zwariowaniem, poczucie że już zwariowałam. Zaczęło się wszystko od bezsenności kilkudniowej która niestety zdarzała się kilka razy w mcu. Potrafiłam nie przespać ani minuty w ciągu nocy. Dostałam leki od psychiatry mające ułatwiać zasypianie jednak zdarzało się że i po nich nie mogłam spać. Bardzo mnie to przeraziło zaczęłam myśleć że mam jakąś poważną chorobę psychiczną skoro mimo leków nie śpię. Od 12 lat byłam na antydepresancie , stwierdziłam wraz z lekarką że on nie działa już na mnie i został mi zmieniony na inny. Niestety ten nowy również nie poprawił moich problemów ze snem. Nieprzespane noce zdarzały się kilka razy w tyg. Nachodziły mnie myśli depresyjne ze w tym stanie nie dam rady zmienić swojego życia a bardzo chciałam zmienić pracę. Ogólnie zaczęłam popadać w coraz głębszą depresję czułam że nie jestem sobą, ciągle niepewna, niezdecydowana z ciągłym lękiem o swoje zdrowie psychiczne o swoją przyszłość.
Tak mam niestety do teraz leki na mnie nie działają. Czuję się jakaś taka pozbawiona emocji, uczuć jedyne co czuję to lęk. Nie czuję się sobą, boję się że zwariuję mam same negatywne myśli nie umiem znaleźć nic pozytywnego w swoim życiu. Mam syna dla którego chciałabym żyć jednak nie wiem jak ,nie mam siły, mam myśli samobójcze. Nie wiem co mi może pomóc. Leżę całe dnie w łóżku (jestem na l4) mam wyrzuty sumienia że nic nie robię a z drugiej strony nie mam na nic siły wszystko mnie przygnębia wydaje mi się dziwne, inne.
Przeraża mnie ten ciągły lęk przed zwariowaniem i to że nie wiem co mi jest. Biorę lek na depresję dulsevie w dawce 90 mg jednak nie czuję żadnej poprawy ani jeśli chodzi o myśli depresyjne ani lęk.
Był ktoś w podobnej sytuacji? Jak sobie poradziliście z depresja?
Czytam posty na forum , oglądam materiały na yt jednak nic mi one nie dają , nie widzę przypadków podobnych do mojego.
Mam problem bardzo duży i nie wiem co mi dolega czy to jest nerwica , depresja czy może coś gorszego. Mam objawy właściwie tylko psychiczne ciągły strach przed zwariowaniem, poczucie że już zwariowałam. Zaczęło się wszystko od bezsenności kilkudniowej która niestety zdarzała się kilka razy w mcu. Potrafiłam nie przespać ani minuty w ciągu nocy. Dostałam leki od psychiatry mające ułatwiać zasypianie jednak zdarzało się że i po nich nie mogłam spać. Bardzo mnie to przeraziło zaczęłam myśleć że mam jakąś poważną chorobę psychiczną skoro mimo leków nie śpię. Od 12 lat byłam na antydepresancie , stwierdziłam wraz z lekarką że on nie działa już na mnie i został mi zmieniony na inny. Niestety ten nowy również nie poprawił moich problemów ze snem. Nieprzespane noce zdarzały się kilka razy w tyg. Nachodziły mnie myśli depresyjne ze w tym stanie nie dam rady zmienić swojego życia a bardzo chciałam zmienić pracę. Ogólnie zaczęłam popadać w coraz głębszą depresję czułam że nie jestem sobą, ciągle niepewna, niezdecydowana z ciągłym lękiem o swoje zdrowie psychiczne o swoją przyszłość.
Tak mam niestety do teraz leki na mnie nie działają. Czuję się jakaś taka pozbawiona emocji, uczuć jedyne co czuję to lęk. Nie czuję się sobą, boję się że zwariuję mam same negatywne myśli nie umiem znaleźć nic pozytywnego w swoim życiu. Mam syna dla którego chciałabym żyć jednak nie wiem jak ,nie mam siły, mam myśli samobójcze. Nie wiem co mi może pomóc. Leżę całe dnie w łóżku (jestem na l4) mam wyrzuty sumienia że nic nie robię a z drugiej strony nie mam na nic siły wszystko mnie przygnębia wydaje mi się dziwne, inne.
Przeraża mnie ten ciągły lęk przed zwariowaniem i to że nie wiem co mi jest. Biorę lek na depresję dulsevie w dawce 90 mg jednak nie czuję żadnej poprawy ani jeśli chodzi o myśli depresyjne ani lęk.
Był ktoś w podobnej sytuacji? Jak sobie poradziliście z depresja?
Czytam posty na forum , oglądam materiały na yt jednak nic mi one nie dają , nie widzę przypadków podobnych do mojego.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 31
- Rejestracja: 7 marca 2023, o 16:35
Znowu czuję w głowie chaos. Jak coś czytam oglądam jest ok bo czuję że mam kontakt z rzeczywistością a gdy zostaję sama że swoimi myślami wpadam co chwila w panikę że coś jest nie tak że nie wiem o czym właściwie myśleć, czuję silny lęk. Gdy rozmawiam z kimś jest ok czuję że jestem normalna ale gdy zostaję sama z własnymi myślami boję się że wariuję. Mam tak w zasadzie prawie cały czas , jedynie wieczorami mi odpuszcza trochę jak sobie zaczynam na siłę wmawiać że wszystko będzie dobrze.
Czy to może być jakaś paranoja? Ile tak można wytrzymać.
To że nikt mi tu nie odpisuje utwierdza mnie w przekonaniu że jestem jakaś inna ,dziwna. Takie myśli mam już bardzo długo w zasadzie towarzyszyły mi przez większość życia. Zawsze czułam się inna niż reszta ludzi, inaczej odbierająca życie , świat, gorsza.
Czytam wypowiedzi ludzi na tym forum i zazdroszczę im że potrafią tak dobrze precyzować to co im dolega I czuję się gorsza bo tego nie potrafię.
Proszę poradźcie coś, powiedzcie co mi może być. Boję się że zwariuję.
Czy to może być jakaś paranoja? Ile tak można wytrzymać.
To że nikt mi tu nie odpisuje utwierdza mnie w przekonaniu że jestem jakaś inna ,dziwna. Takie myśli mam już bardzo długo w zasadzie towarzyszyły mi przez większość życia. Zawsze czułam się inna niż reszta ludzi, inaczej odbierająca życie , świat, gorsza.
Czytam wypowiedzi ludzi na tym forum i zazdroszczę im że potrafią tak dobrze precyzować to co im dolega I czuję się gorsza bo tego nie potrafię.
Proszę poradźcie coś, powiedzcie co mi może być. Boję się że zwariuję.
-
- Świeżak na forum
- Posty: 21
- Rejestracja: 16 grudnia 2016, o 15:05
Tu jest od groma przypadków mniej lub bardziej takich samych jak Twój. Materiały na yt jak najbardziej poruszają problemy które opisujesz.
Odpisałem Ci też PW. Niestety, ale bez samodzielnego działania nic się automagicznie nie zmieni.
- aneczkaa19072000
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 56
- Rejestracja: 1 sierpnia 2018, o 12:37
Tak pierwsza dzidzia. Myślałam że to raczej depresja poporodowa ale czuję się z nią obco jak przebywam.. jakbym zajmowała się obcym dzieckiem.. I zaczyna do mnie docierać ze to nerwica... jeszcze jestem bardzo niecierpilwa w stosunku do malutkiejOlix pisze: ↑26 sierpnia 2023, o 14:50To Twoje pierwsze dziecko? Jeśli tak to moim zdaniem reakcja na ten szok, na zmiany jakie zaszly w twoim życiu, a do tego hustawka hormonalna... Nawet jesli nie pierwsze to też hormony szaleją i masz prawo do tych odczuc...aneczkaa19072000 pisze: ↑21 sierpnia 2023, o 10:59Witajciepisze post z nadzieją,że może wy rozróżnicie co mi dolega- nerwica ktora mi towarzyszy od 2018 roku i była w uśpieniu czy może całkiem nowa depresja poprodowa? Urodziłam córkę 8 tygodni temu.. niby nowa sytuacja ale już powinnam się przyzwyczaić
sprawa wygląda następująco,mianowicie nie "Żywie" do niej zbytnio uczuć- sama nie wiem czy ją kocham czy nie
inne mamy zapatrzone w swoje dzieci a jakoś tak nie bardzo
chciałabym,żeby było inaczej
czasem czuje jakbym nie była jej mamą ani żeby to była moja córka
boje się że to się nie zmieni :/
nie wiem co mam o tym myśleć
- wiem że depresja rządzi się swoimi prawami :brak snu ,apetytu , zaniedbywanie dziecka czy obowiązków domowych a ja raczej nie mam takich rzeczy ,tylko placz bo nie czuje tego co bym chciała ,że jestem taka obojętna w uczuciach do malutkiej :C a ona tak bardzo zasługuje na miłość
a ja czuje ze nie umiem jej dać tego poczucia:c czasem się łapie i sobie uświadamiam że podświadomie ją kocham choćby karmieniem czy przewijaniem ,nocnym wstawaniem :c strasznie chce ją kochać, ale znam trochę ten schemat (cała nerwica cierpię na ROCD) I wiem że im bardziej będę chcieć tym bardziej nie będę mogła.. co myślicie? Proszę o odpowiedź:(
I wiesz co, tym, że to piszesz, że wiesz, że zasługuje na miłość już pokazujesz, że ją.kochasz!
Daj sobie trochę czasu, pobądź z nią, nie myśl, tylko czuj...


"JEŻELI KTOŚ WYDAJE CI SIE NIE POTRZEBNY - TO NAPRAWDĘ GO POTRZEBUJESZ"
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 121
- Rejestracja: 26 lutego 2023, o 11:33
Może być też depresja poporodowa. Ja bym się skonsultowała z psychologiem.aneczkaa19072000 pisze: ↑30 sierpnia 2023, o 17:07Tak pierwsza dzidzia. Myślałam że to raczej depresja poporodowa ale czuję się z nią obco jak przebywam.. jakbym zajmowała się obcym dzieckiem.. I zaczyna do mnie docierać ze to nerwica... jeszcze jestem bardzo niecierpilwa w stosunku do malutkiejOlix pisze: ↑26 sierpnia 2023, o 14:50To Twoje pierwsze dziecko? Jeśli tak to moim zdaniem reakcja na ten szok, na zmiany jakie zaszly w twoim życiu, a do tego hustawka hormonalna... Nawet jesli nie pierwsze to też hormony szaleją i masz prawo do tych odczuc...aneczkaa19072000 pisze: ↑21 sierpnia 2023, o 10:59Witajciepisze post z nadzieją,że może wy rozróżnicie co mi dolega- nerwica ktora mi towarzyszy od 2018 roku i była w uśpieniu czy może całkiem nowa depresja poprodowa? Urodziłam córkę 8 tygodni temu.. niby nowa sytuacja ale już powinnam się przyzwyczaić
sprawa wygląda następująco,mianowicie nie "Żywie" do niej zbytnio uczuć- sama nie wiem czy ją kocham czy nie
inne mamy zapatrzone w swoje dzieci a jakoś tak nie bardzo
chciałabym,żeby było inaczej
czasem czuje jakbym nie była jej mamą ani żeby to była moja córka
boje się że to się nie zmieni :/
nie wiem co mam o tym myśleć
- wiem że depresja rządzi się swoimi prawami :brak snu ,apetytu , zaniedbywanie dziecka czy obowiązków domowych a ja raczej nie mam takich rzeczy ,tylko placz bo nie czuje tego co bym chciała ,że jestem taka obojętna w uczuciach do malutkiej :C a ona tak bardzo zasługuje na miłość
a ja czuje ze nie umiem jej dać tego poczucia:c czasem się łapie i sobie uświadamiam że podświadomie ją kocham choćby karmieniem czy przewijaniem ,nocnym wstawaniem :c strasznie chce ją kochać, ale znam trochę ten schemat (cała nerwica cierpię na ROCD) I wiem że im bardziej będę chcieć tym bardziej nie będę mogła.. co myślicie? Proszę o odpowiedź:(
I wiesz co, tym, że to piszesz, że wiesz, że zasługuje na miłość już pokazujesz, że ją.kochasz!
Daj sobie trochę czasu, pobądź z nią, nie myśl, tylko czuj...bardzo się szybko na nią denerwuje
![]()
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 4
- Rejestracja: 31 sierpnia 2023, o 21:35
Cześć, to mój pierwszy post tutaj.
Od pewnego czasu mam problem z moją hipochondrią. Ponad miesiąc temu wyczułem węzły chłonne, które miałem powiększone od dłuższego czasu. Wkręciłem sobie chłoniaka, nie potrafiłem normalnie funkcjonować, dotykałem tych węzłów itp. do takiego momentu, że w tych miejscach miałem coś na wzór siniaków. Po USG wyszło, że wszystko jest w porządku, po tym badaniu objawy minęły. Następnie zaczął boleć mnie brzuch pod lewym żebrem i to samo, szukałem w internecie chorób np. rak trzustki, szukałem powiększonej śledziony i inne. Po jakimś czasie samo minęło. I niestety pewnej nocy przed zaśnięciem bardzo mocno zaczęły mi mrowić nogi, szczególnie lewa. No i oczywiście ja już w internet i SLA, SM i inne poważne takie choroby. Objawy trochę minęły, lecz doszły nowe np. wrażenie osłabienia lewej ręki/dłoni, ból w różnych częściach ciała, w szczególności lewa ręka, drżenie lewej powieki. Dostałem od rodzinnej jakieś witaminy z grupy B, i skierowanie na RTG kręgosłupa, które wyszło w porządku. Konsultację z neurologiem mam za tydzień, ale niestety bardzo się boje tych chorób, które wymieniłem wyżej. To wszystko trwa około miesiąca, bywały lepsze momenty, np. kiedy byłem skupiony czy coś objawów nie czułem, ale lęk dalej jest. Dodam jeszcze, że sprawdzałem siłę palców dłoni, do takiego momentu, że czułem ból przy poruszaniu itp. Do tego dochodzi nasłuchiwanie 24/7 swojego ciała i myślenie tylko o tym co mi może być. Pytanie ktoś miał podobne objawy? Pozdrawiam
.
Od pewnego czasu mam problem z moją hipochondrią. Ponad miesiąc temu wyczułem węzły chłonne, które miałem powiększone od dłuższego czasu. Wkręciłem sobie chłoniaka, nie potrafiłem normalnie funkcjonować, dotykałem tych węzłów itp. do takiego momentu, że w tych miejscach miałem coś na wzór siniaków. Po USG wyszło, że wszystko jest w porządku, po tym badaniu objawy minęły. Następnie zaczął boleć mnie brzuch pod lewym żebrem i to samo, szukałem w internecie chorób np. rak trzustki, szukałem powiększonej śledziony i inne. Po jakimś czasie samo minęło. I niestety pewnej nocy przed zaśnięciem bardzo mocno zaczęły mi mrowić nogi, szczególnie lewa. No i oczywiście ja już w internet i SLA, SM i inne poważne takie choroby. Objawy trochę minęły, lecz doszły nowe np. wrażenie osłabienia lewej ręki/dłoni, ból w różnych częściach ciała, w szczególności lewa ręka, drżenie lewej powieki. Dostałem od rodzinnej jakieś witaminy z grupy B, i skierowanie na RTG kręgosłupa, które wyszło w porządku. Konsultację z neurologiem mam za tydzień, ale niestety bardzo się boje tych chorób, które wymieniłem wyżej. To wszystko trwa około miesiąca, bywały lepsze momenty, np. kiedy byłem skupiony czy coś objawów nie czułem, ale lęk dalej jest. Dodam jeszcze, że sprawdzałem siłę palców dłoni, do takiego momentu, że czułem ból przy poruszaniu itp. Do tego dochodzi nasłuchiwanie 24/7 swojego ciała i myślenie tylko o tym co mi może być. Pytanie ktoś miał podobne objawy? Pozdrawiam

-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 2
- Rejestracja: 3 września 2023, o 07:38
Cześć wszystkim,
jestem nowy i piszę tutaj, bo zaczyna brakować mi nadziei i nie wiem już, do kogo się z tym zwrócić.
Od kilku lat mam objawy, o których wielu na forum już pisało. Jakieś uciskowe bóle głowy i twarzy, mrowienia rąk i nóg, napady skrajnego zmęczenia, jakieś dziwne odczucia w nietypowych zakątkach ciała itp. Podobnie jak adam551 powyżej, i wielu innych tutaj, wkręcałem i wkręcam sobie, że stoją za tym różne paskudne choroby, które wkrótce mnie wykończą.
Zrobiłem pełno badań, od morfologii po tomografie, miałem prostowaną przegrodę nosową, wyleczyłem zęby, brałem różne rzeczy na zatoki - i ogólnie moja droga była w tym podobna do tego, co wielu ludzi opisuje na forum. Wszystkie wyniki raczej w porządku, coś tam lekko z tarczycą wyszło, delikatnie z zatoką, ale lekarze mówią, że to nic zupełnie i nie ma się czym przejmować. Teraz nie mam już forsy na dodatkowe badania, a po krótkim odpoczynku dopadł mnie niedawno kolejny objaw - rano, po obudzeniu, przez jakieś trzy, cztery godziny kręci mi się w głowie, tak, że trudno złapać równowagę i gdzieś iść. Do tego fest dużo śliny w gębie, jakieś gluty z tyłu gardła i ogólne rozbicie. Byłem z tym u lekarza, no i oczywiście - to nic, a zresztą nie wiadomo i mam być spokojny. Byłem u psychiatry, powiedział, że to może być nerwica i dostałem leki, po których powinno przejść. Więc, powiedzmy, standardowa historia nerwicowa.
Ale właściwie nie o samo to chodzi. Czytam forum i widzę, że pełno ludzi ma podobnie, że panikują z powodu dziwacznych objawów, robią badania, wkręcają sobie choroby, a potem ewentualnie uczą się z tym żyć i nawet z tego wychodzą. A ja nie potrafię po prostu uwierzyć, że tego rodzaju objawy mogą być spowodowane nerwicą. Jak to możliwe, żeby nerwica aż tak mogła włazić do ciała i aż tak tam bruździć? Chodzi mi po głowie, że to jakieś nierealne, że za tym musi stać coś fizycznego, jakaś wada, wirus, guz, stwardnienie itp. Boję się, że przy którymś z kolei badaniu w końcu mi to wykryją i powiedzą - no, panie, to już z panem koniec.
Miałem jeszcze niedawno nawet nadzieję na wyzdrowienie, ale chyba mi się wyczerpuje. Czemu kręci mi się we łbie z rana? Czemu potem przechodzi? Czemu na badaniach nic dziwnego nie widać? Niby jestem zdrowy, a przecież wcale nie jestem, bo to, co mam, to nie zdrowie, to jakaś męka. Ile jeszcze pożyję? Mam rodzinę, sprawy do załatwienia, muszę żyć, pracować, a nie tak wegetować w ciągłym strachu przed końcem. Cholera, nie wiem, co robić. Wyć mi się od tego chce. Tracę po prostu nadzieję, że cokolwiek się zmieni na lepsze, a to jest jeszcze gorsze od tych objawów.
Wiem, że już tysiąc razy ludzie odpowiadali tu na pytania nowych, czy też tak mieli. Ale muszę was o to zapytać sam, bo to dla mnie ważne - mieliście tak, jak ja? Czy to nerwica? Jak to możliwe? I czy jest nadzieja, że można to zmienić?
jestem nowy i piszę tutaj, bo zaczyna brakować mi nadziei i nie wiem już, do kogo się z tym zwrócić.
Od kilku lat mam objawy, o których wielu na forum już pisało. Jakieś uciskowe bóle głowy i twarzy, mrowienia rąk i nóg, napady skrajnego zmęczenia, jakieś dziwne odczucia w nietypowych zakątkach ciała itp. Podobnie jak adam551 powyżej, i wielu innych tutaj, wkręcałem i wkręcam sobie, że stoją za tym różne paskudne choroby, które wkrótce mnie wykończą.
Zrobiłem pełno badań, od morfologii po tomografie, miałem prostowaną przegrodę nosową, wyleczyłem zęby, brałem różne rzeczy na zatoki - i ogólnie moja droga była w tym podobna do tego, co wielu ludzi opisuje na forum. Wszystkie wyniki raczej w porządku, coś tam lekko z tarczycą wyszło, delikatnie z zatoką, ale lekarze mówią, że to nic zupełnie i nie ma się czym przejmować. Teraz nie mam już forsy na dodatkowe badania, a po krótkim odpoczynku dopadł mnie niedawno kolejny objaw - rano, po obudzeniu, przez jakieś trzy, cztery godziny kręci mi się w głowie, tak, że trudno złapać równowagę i gdzieś iść. Do tego fest dużo śliny w gębie, jakieś gluty z tyłu gardła i ogólne rozbicie. Byłem z tym u lekarza, no i oczywiście - to nic, a zresztą nie wiadomo i mam być spokojny. Byłem u psychiatry, powiedział, że to może być nerwica i dostałem leki, po których powinno przejść. Więc, powiedzmy, standardowa historia nerwicowa.
Ale właściwie nie o samo to chodzi. Czytam forum i widzę, że pełno ludzi ma podobnie, że panikują z powodu dziwacznych objawów, robią badania, wkręcają sobie choroby, a potem ewentualnie uczą się z tym żyć i nawet z tego wychodzą. A ja nie potrafię po prostu uwierzyć, że tego rodzaju objawy mogą być spowodowane nerwicą. Jak to możliwe, żeby nerwica aż tak mogła włazić do ciała i aż tak tam bruździć? Chodzi mi po głowie, że to jakieś nierealne, że za tym musi stać coś fizycznego, jakaś wada, wirus, guz, stwardnienie itp. Boję się, że przy którymś z kolei badaniu w końcu mi to wykryją i powiedzą - no, panie, to już z panem koniec.
Miałem jeszcze niedawno nawet nadzieję na wyzdrowienie, ale chyba mi się wyczerpuje. Czemu kręci mi się we łbie z rana? Czemu potem przechodzi? Czemu na badaniach nic dziwnego nie widać? Niby jestem zdrowy, a przecież wcale nie jestem, bo to, co mam, to nie zdrowie, to jakaś męka. Ile jeszcze pożyję? Mam rodzinę, sprawy do załatwienia, muszę żyć, pracować, a nie tak wegetować w ciągłym strachu przed końcem. Cholera, nie wiem, co robić. Wyć mi się od tego chce. Tracę po prostu nadzieję, że cokolwiek się zmieni na lepsze, a to jest jeszcze gorsze od tych objawów.
Wiem, że już tysiąc razy ludzie odpowiadali tu na pytania nowych, czy też tak mieli. Ale muszę was o to zapytać sam, bo to dla mnie ważne - mieliście tak, jak ja? Czy to nerwica? Jak to możliwe? I czy jest nadzieja, że można to zmienić?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 49
- Rejestracja: 17 października 2022, o 14:02
Cześć Krokiet,
W dużym skrócie - TAK. Niestety to główna przyczyną tkwienia w w zaburzeniu - niedowierzanie i ciągle podważanie tego, że to na pewno nie nerwica/zaburzenie lękowe.
Ze swojej strony ogromnie polecam poczytać wpisy Cypriana na forum, który przez ostatnie kilkadziesiąt dni publikował pigułki wiedzy ze swojej strony. Bardzo ciekawe spojrzenie na to wszystko, które może dać Ci to czego szukasz - dobre przekonania o tym, jak z tego wyjść.
Tutaj znajdziesz jego wpisy:
materia-ytkownikow.html
Będzie dobrze, trzymam kciuki za Ciebie
W dużym skrócie - TAK. Niestety to główna przyczyną tkwienia w w zaburzeniu - niedowierzanie i ciągle podważanie tego, że to na pewno nie nerwica/zaburzenie lękowe.
Ze swojej strony ogromnie polecam poczytać wpisy Cypriana na forum, który przez ostatnie kilkadziesiąt dni publikował pigułki wiedzy ze swojej strony. Bardzo ciekawe spojrzenie na to wszystko, które może dać Ci to czego szukasz - dobre przekonania o tym, jak z tego wyjść.
Tutaj znajdziesz jego wpisy:
materia-ytkownikow.html
Będzie dobrze, trzymam kciuki za Ciebie
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 21
- Rejestracja: 13 lutego 2022, o 13:49
Bardzo się cieszę skoro mam dziś okazję odpowiedzieć na tę bezczelną wiadomość ponownieTemplarious pisze: ↑14 sierpnia 2023, o 22:45Jezeli lekarz którzy się kształcą i wiedza dużo więcej niż Ty, mówią ze wszystko jest Ok, to dlaczego uważasz diagnozę specjalisty za kłamstwo? Nie doszukuj się problemu tam gdzie go nie ma. Masz na tacy podana informacje ze jest Ok fizycznie, wiec cała reszta to nerwica. Właśnie teraz dobrze to widać ze mimo diagnozy uważasz ze lekarze się nie znają a Ty wiesz lepiej. Nie wyzdrowiejesz z takim podejściem nigdy.

Mam nadzieję, że ten wpis uświadomi każdego, że besztanie na forum zamiast odrobiny dojrzałości i empatii może odebrać nadzieję na odnalezienie rozwiązania, bo jednak nie zawsze wszystko wytłumaczymy nerwicą.
Jeszcze tylko poczekam aż jakiś niedowartościowany moderator przyzna mi bana, skutecznie się kompromitując. Patrząc na wypowiedzi niekórych tego bym się spodziewał.
Życzę zdrowia wszystkim & nie poddawajcie się i bądźcie za siebie odpowiedzialni!

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 156
- Rejestracja: 15 lipca 2022, o 16:47
adam551 pisze: ↑31 sierpnia 2023, o 21:49Cześć, to mój pierwszy post tutaj.
Od pewnego czasu mam problem z moją hipochondrią. Ponad miesiąc temu wyczułem węzły chłonne, które miałem powiększone od dłuższego czasu. Wkręciłem sobie chłoniaka, nie potrafiłem normalnie funkcjonować, dotykałem tych węzłów itp. do takiego momentu, że w tych miejscach miałem coś na wzór siniaków. Po USG wyszło, że wszystko jest w porządku, po tym badaniu objawy minęły. Następnie zaczął boleć mnie brzuch pod lewym żebrem i to samo, szukałem w internecie chorób np. rak trzustki, szukałem powiększonej śledziony i inne. Po jakimś czasie samo minęło. I niestety pewnej nocy przed zaśnięciem bardzo mocno zaczęły mi mrowić nogi, szczególnie lewa. No i oczywiście ja już w internet i SLA, SM i inne poważne takie choroby. Objawy trochę minęły, lecz doszły nowe np. wrażenie osłabienia lewej ręki/dłoni, ból w różnych częściach ciała, w szczególności lewa ręka, drżenie lewej powieki. Dostałem od rodzinnej jakieś witaminy z grupy B, i skierowanie na RTG kręgosłupa, które wyszło w porządku. Konsultację z neurologiem mam za tydzień, ale niestety bardzo się boje tych chorób, które wymieniłem wyżej. To wszystko trwa około miesiąca, bywały lepsze momenty, np. kiedy byłem skupiony czy coś objawów nie czułem, ale lęk dalej jest. Dodam jeszcze, że sprawdzałem siłę palców dłoni, do takiego momentu, że czułem ból przy poruszaniu itp. Do tego dochodzi nasłuchiwanie 24/7 swojego ciała i myślenie tylko o tym co mi może być. Pytanie ktoś miał podobne objawy? Pozdrawiam.
Pytanie kto nie miał

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 156
- Rejestracja: 15 lipca 2022, o 16:47
Musisz odpuścić, znajdź sobie zajęcie jakieś. hobby, pasje. I żyć z objawami ale bez OBAW. Wiem co pisze. Mam to na co dzień co piszecie. Ale nie przeszkadza mi to cięzko trenować. Daje sie mentalnie zabić dosłownie codziennie. A objawy i tak dalej są. Kiedyś sobie pójdą. A jeśli nie ? to co mam zrobić ? leżeć i tracić życie ? Nie zamierzam. Jest ciężko to fakt, ale to nie powód by marnować własne życie. Zajmijcie czymś głowę, nie czytajcie o chorobach to nic nie da.Krokiet pisze: ↑3 września 2023, o 09:23Cześć wszystkim,
jestem nowy i piszę tutaj, bo zaczyna brakować mi nadziei i nie wiem już, do kogo się z tym zwrócić.
Od kilku lat mam objawy, o których wielu na forum już pisało. Jakieś uciskowe bóle głowy i twarzy, mrowienia rąk i nóg, napady skrajnego zmęczenia, jakieś dziwne odczucia w nietypowych zakątkach ciała itp. Podobnie jak adam551 powyżej, i wielu innych tutaj, wkręcałem i wkręcam sobie, że stoją za tym różne paskudne choroby, które wkrótce mnie wykończą.
Zrobiłem pełno badań, od morfologii po tomografie, miałem prostowaną przegrodę nosową, wyleczyłem zęby, brałem różne rzeczy na zatoki - i ogólnie moja droga była w tym podobna do tego, co wielu ludzi opisuje na forum. Wszystkie wyniki raczej w porządku, coś tam lekko z tarczycą wyszło, delikatnie z zatoką, ale lekarze mówią, że to nic zupełnie i nie ma się czym przejmować. Teraz nie mam już forsy na dodatkowe badania, a po krótkim odpoczynku dopadł mnie niedawno kolejny objaw - rano, po obudzeniu, przez jakieś trzy, cztery godziny kręci mi się w głowie, tak, że trudno złapać równowagę i gdzieś iść. Do tego fest dużo śliny w gębie, jakieś gluty z tyłu gardła i ogólne rozbicie. Byłem z tym u lekarza, no i oczywiście - to nic, a zresztą nie wiadomo i mam być spokojny. Byłem u psychiatry, powiedział, że to może być nerwica i dostałem leki, po których powinno przejść. Więc, powiedzmy, standardowa historia nerwicowa.
Ale właściwie nie o samo to chodzi. Czytam forum i widzę, że pełno ludzi ma podobnie, że panikują z powodu dziwacznych objawów, robią badania, wkręcają sobie choroby, a potem ewentualnie uczą się z tym żyć i nawet z tego wychodzą. A ja nie potrafię po prostu uwierzyć, że tego rodzaju objawy mogą być spowodowane nerwicą. Jak to możliwe, żeby nerwica aż tak mogła włazić do ciała i aż tak tam bruździć? Chodzi mi po głowie, że to jakieś nierealne, że za tym musi stać coś fizycznego, jakaś wada, wirus, guz, stwardnienie itp. Boję się, że przy którymś z kolei badaniu w końcu mi to wykryją i powiedzą - no, panie, to już z panem koniec.
Miałem jeszcze niedawno nawet nadzieję na wyzdrowienie, ale chyba mi się wyczerpuje. Czemu kręci mi się we łbie z rana? Czemu potem przechodzi? Czemu na badaniach nic dziwnego nie widać? Niby jestem zdrowy, a przecież wcale nie jestem, bo to, co mam, to nie zdrowie, to jakaś męka. Ile jeszcze pożyję? Mam rodzinę, sprawy do załatwienia, muszę żyć, pracować, a nie tak wegetować w ciągłym strachu przed końcem. Cholera, nie wiem, co robić. Wyć mi się od tego chce. Tracę po prostu nadzieję, że cokolwiek się zmieni na lepsze, a to jest jeszcze gorsze od tych objawów.
Wiem, że już tysiąc razy ludzie odpowiadali tu na pytania nowych, czy też tak mieli. Ale muszę was o to zapytać sam, bo to dla mnie ważne - mieliście tak, jak ja? Czy to nerwica? Jak to możliwe? I czy jest nadzieja, że można to zmienić?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 905
- Rejestracja: 1 listopada 2017, o 15:05
Poczytaj o bezsenności,ja coraz bardziej ufam totalnej biologii,co do lęku przed zwariowaniem to była moja największa zmora w neriwcy.polecam też na YouTube dużo różnych medytacji na bezsenność i autohipnozy,z kanału Mediteusz lub Chodź na słówko .pamiętam że brak snu potęguje jeszcze bardziej ten lęk.Tosik pisze: ↑29 sierpnia 2023, o 14:13Cześć
Mam problem bardzo duży i nie wiem co mi dolega czy to jest nerwica , depresja czy może coś gorszego. Mam objawy właściwie tylko psychiczne ciągły strach przed zwariowaniem, poczucie że już zwariowałam. Zaczęło się wszystko od bezsenności kilkudniowej która niestety zdarzała się kilka razy w mcu. Potrafiłam nie przespać ani minuty w ciągu nocy. Dostałam leki od psychiatry mające ułatwiać zasypianie jednak zdarzało się że i po nich nie mogłam spać. Bardzo mnie to przeraziło zaczęłam myśleć że mam jakąś poważną chorobę psychiczną skoro mimo leków nie śpię. Od 12 lat byłam na antydepresancie , stwierdziłam wraz z lekarką że on nie działa już na mnie i został mi zmieniony na inny. Niestety ten nowy również nie poprawił moich problemów ze snem. Nieprzespane noce zdarzały się kilka razy w tyg. Nachodziły mnie myśli depresyjne ze w tym stanie nie dam rady zmienić swojego życia a bardzo chciałam zmienić pracę. Ogólnie zaczęłam popadać w coraz głębszą depresję czułam że nie jestem sobą, ciągle niepewna, niezdecydowana z ciągłym lękiem o swoje zdrowie psychiczne o swoją przyszłość.
Tak mam niestety do teraz leki na mnie nie działają. Czuję się jakaś taka pozbawiona emocji, uczuć jedyne co czuję to lęk. Nie czuję się sobą, boję się że zwariuję mam same negatywne myśli nie umiem znaleźć nic pozytywnego w swoim życiu. Mam syna dla którego chciałabym żyć jednak nie wiem jak ,nie mam siły, mam myśli samobójcze. Nie wiem co mi może pomóc. Leżę całe dnie w łóżku (jestem na l4) mam wyrzuty sumienia że nic nie robię a z drugiej strony nie mam na nic siły wszystko mnie przygnębia wydaje mi się dziwne, inne.
Przeraża mnie ten ciągły lęk przed zwariowaniem i to że nie wiem co mi jest. Biorę lek na depresję dulsevie w dawce 90 mg jednak nie czuję żadnej poprawy ani jeśli chodzi o myśli depresyjne ani lęk.
Był ktoś w podobnej sytuacji? Jak sobie poradziliście z depresja?
Czytam posty na forum , oglądam materiały na yt jednak nic mi one nie dają , nie widzę przypadków podobnych do mojego.
https://www.totalna-biologia.pl/choroby/bezsennosc
"Kiedy inni oczekują od nas, że staniemy się takimi, jakimi oni chcą żebyśmy byli, zmuszają nas do zniszczenia tego, kim naprawdę jesteśmy. To dosyć subtelny rodzaj morderstwa. Większość kochających rodziców i krewnych popełnia je z uśmiechem na twarzy".
Jim Morrison
Jim Morrison