A nie macie takiego wrazenia że napad paniki mozna porównać do orgazmu? Tylko tak jakby na odwrót...stopniujesz napięcie aż w końcu ono wybucha
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Masz wątpliwości dotyczace objawów? Omawiamy je, opisujemy
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 34
- Rejestracja: 12 stycznia 2020, o 11:29
A ja przez pewien czas miałam na odwrót, miałam objawy, źle się czułam i ciągle sobie powstarzalam że nie ma sensu się iść badać bo to tylko nerwica,i tak sobie chodziłam przez rok a może nawet dłużej, z dnia na dzień czułam się gorzej ale ostro trwałam w postanowieniu że nie będę się badać aż do badań kontrolnych w pracy gdzie mi masakra wyszla w morfologii, ostra anemia, do tego zapalenie żołądka itd, i po tym wszystkim odwróciło mi się w ta " normalna" stronę, czyli teraz przy najmniejszym objawie latam na badania.
A nie macie takiego wrazenia że napad paniki mozna porównać do orgazmu? Tylko tak jakby na odwrót...stopniujesz napięcie aż w końcu ono wybucha
A nie macie takiego wrazenia że napad paniki mozna porównać do orgazmu? Tylko tak jakby na odwrót...stopniujesz napięcie aż w końcu ono wybucha
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 16
- Rejestracja: 18 czerwca 2019, o 19:50
Hej kochani !
Ostatnio mam paniczny lek na chorobę sm lub sla. Jestem w ciąży 16 tydz. Zaczęło się od tego ze bolała mnie ręka nie mogłam nawet nacisnąć klamki bo tak bolała. Mam problem wiecznie zimne stopy ale to tak ze aż pięt nie czuje. Ciagle jestem zmęczona nie mam siły. Po tosty wejście po schodach mnie meczy. Czuje mrowienie w nogach . I już tak się zafiksowałam stwardnieniem rozsianym bocznym, ze najpierw 2 dni przepłakałam potem miałam wyobrażenia jak leżę bez ruchu nie mogę nic powiedzieć. Panika. Ze starszym synem zaczęłam rozmawiać ze nawet jak mamy zabraknie musi dać sobie rade. On mówi ze nie da bez mamy. Ja znowu płacz. A tu ciąża i nawet nie mogę się zdiagnozować. Na początku mówię ciąża zmiany siedzę w Domu stad te dolegliwości. Ale na siepomaga przeczytałam historie dziewczyny która tez miała w 2 ciąży takie objawy i bagatelizowała i teraz umiera. I już mam myśli ze ja tak skończę. Tak się boje śmierci. Ogólnie mam hopla na ciagle badania jak coś usłyszę to mnie boli i sprawdzam czy nie rak czy nie guz itd od zawsze ale jakoś teraz ciagle się wsłuchuję w organizm i się boje SLA;( miał ktoś tak ? Czy to tyko lek mi sprawia te objawy ?
Ostatnio mam paniczny lek na chorobę sm lub sla. Jestem w ciąży 16 tydz. Zaczęło się od tego ze bolała mnie ręka nie mogłam nawet nacisnąć klamki bo tak bolała. Mam problem wiecznie zimne stopy ale to tak ze aż pięt nie czuje. Ciagle jestem zmęczona nie mam siły. Po tosty wejście po schodach mnie meczy. Czuje mrowienie w nogach . I już tak się zafiksowałam stwardnieniem rozsianym bocznym, ze najpierw 2 dni przepłakałam potem miałam wyobrażenia jak leżę bez ruchu nie mogę nic powiedzieć. Panika. Ze starszym synem zaczęłam rozmawiać ze nawet jak mamy zabraknie musi dać sobie rade. On mówi ze nie da bez mamy. Ja znowu płacz. A tu ciąża i nawet nie mogę się zdiagnozować. Na początku mówię ciąża zmiany siedzę w Domu stad te dolegliwości. Ale na siepomaga przeczytałam historie dziewczyny która tez miała w 2 ciąży takie objawy i bagatelizowała i teraz umiera. I już mam myśli ze ja tak skończę. Tak się boje śmierci. Ogólnie mam hopla na ciagle badania jak coś usłyszę to mnie boli i sprawdzam czy nie rak czy nie guz itd od zawsze ale jakoś teraz ciagle się wsłuchuję w organizm i się boje SLA;( miał ktoś tak ? Czy to tyko lek mi sprawia te objawy ?
- Żorżyk
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 188
- Rejestracja: 12 grudnia 2019, o 22:44
Może to być efekt problemów z krążeniem, czegokolwiek uszkodzonego w nadgarstku.Karo25 pisze: ↑21 stycznia 2020, o 16:54Hej kochani !
Ostatnio mam paniczny lek na chorobę sm lub sla. Jestem w ciąży 16 tydz. Zaczęło się od tego ze bolała mnie ręka nie mogłam nawet nacisnąć klamki bo tak bolała. Mam problem wiecznie zimne stopy ale to tak ze aż pięt nie czuje. Ciagle jestem zmęczona nie mam siły. Po tosty wejście po schodach mnie meczy. Czuje mrowienie w nogach . I już tak się zafiksowałam stwardnieniem rozsianym bocznym, ze najpierw 2 dni przepłakałam potem miałam wyobrażenia jak leżę bez ruchu nie mogę nic powiedzieć. Panika. Ze starszym synem zaczęłam rozmawiać ze nawet jak mamy zabraknie musi dać sobie rade. On mówi ze nie da bez mamy. Ja znowu płacz. A tu ciąża i nawet nie mogę się zdiagnozować. Na początku mówię ciąża zmiany siedzę w Domu stad te dolegliwości. Ale na siepomaga przeczytałam historie dziewczyny która tez miała w 2 ciąży takie objawy i bagatelizowała i teraz umiera. I już mam myśli ze ja tak skończę. Tak się boje śmierci. Ogólnie mam hopla na ciagle badania jak coś usłyszę to mnie boli i sprawdzam czy nie rak czy nie guz itd od zawsze ale jakoś teraz ciagle się wsłuchuję w organizm i się boje SLA;( miał ktoś tak ? Czy to tyko lek mi sprawia te objawy ?
Zmęczenie i niemożność wdrapania się po schodach , drętwienie kończyn były u mnie spowodowane anemią.
Kiedyś wkręcałam się w siepomaga itp, teraz staram się być ostrożna w temacie.
Nie czytam, nie słucham cudzych historii. Imho ludzie bardzo lubią dramatyzować, co uważam za formę pozyskiwania uwagi. Internet , reklamy w nim, to świetny sposób robienia dożywotniego pacjenta ze zdrowego człowieka.
Ciąża to czas szczególnej troski, wsłuchania się w siebie, to może też potęgować niepokój, W końcu jest to zmiana w życiu, a każda zmiana to ponoć stres.
Trzymaj się i ,jeśli możesz i chcesz, napisz, co dziś dobrego i fajnego się zdarzyło.

-
- Gość
Wielka prośba - nie rozmawiaj o takich rzeczach z dzieckiem... Opanuj się. Nie wiem ile ma lat ale po co go straszyć? W 1 nagraniu 2 sezonu jest o nerwicowym egoizmie - twoja potrzeba użalania się nie może być silniejsza niż dobro dziecka...Karo25 pisze: ↑21 stycznia 2020, o 16:54Hej kochani !
Ostatnio mam paniczny lek na chorobę sm lub sla. Jestem w ciąży 16 tydz. Zaczęło się od tego ze bolała mnie ręka nie mogłam nawet nacisnąć klamki bo tak bolała. Mam problem wiecznie zimne stopy ale to tak ze aż pięt nie czuje. Ciagle jestem zmęczona nie mam siły. Po tosty wejście po schodach mnie meczy. Czuje mrowienie w nogach . I już tak się zafiksowałam stwardnieniem rozsianym bocznym, ze najpierw 2 dni przepłakałam potem miałam wyobrażenia jak leżę bez ruchu nie mogę nic powiedzieć. Panika. Ze starszym synem zaczęłam rozmawiać ze nawet jak mamy zabraknie musi dać sobie rade. On mówi ze nie da bez mamy. Ja znowu płacz. A tu ciąża i nawet nie mogę się zdiagnozować. Na początku mówię ciąża zmiany siedzę w Domu stad te dolegliwości. Ale na siepomaga przeczytałam historie dziewczyny która tez miała w 2 ciąży takie objawy i bagatelizowała i teraz umiera. I już mam myśli ze ja tak skończę. Tak się boje śmierci. Ogólnie mam hopla na ciagle badania jak coś usłyszę to mnie boli i sprawdzam czy nie rak czy nie guz itd od zawsze ale jakoś teraz ciagle się wsłuchuję w organizm i się boje SLA;( miał ktoś tak ? Czy to tyko lek mi sprawia te objawy ?
Może jestem za ostra, ale mnie ktoś kiedyś straszył. Po co to?
- Żorżyk
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 188
- Rejestracja: 12 grudnia 2019, o 22:44
Zgadzam się. Dziecko nie powinno być powiernikiem i pocieszaczem, bez względu na to, co nam, rodzicom, się przydarza. To potem jest straszny cieżar dla dziecka, może nie umieć stawiać granic.LadyAmalthea pisze: ↑21 stycznia 2020, o 17:24
Wielka prośba - nie rozmawiaj o takich rzeczach z dzieckiem... Opanuj się. Nie wiem ile ma lat ale po co go straszyć? W 1 nagraniu 2 sezonu jest o nerwicowym egoizmie - twoja potrzeba użalania się nie może być silniejsza niż dobro dziecka...
Może jestem za ostra, ale mnie ktoś kiedyś straszył. Po co to?
To się nazywa parentyfikacja i jest formą przemocy psychicznej.
Żeby nie było: moja matka robiła ze mnie opiekunkę, ja też miałam taką tendencję wobec dziecka, nieświadomie. Bardzo nad tym pracowalam, żeby chociaż moje dziecko nie wyrosło na kalekę psychiczną dającą się nadużywać i wykorzystywać przez ludzi.
Piszę to po to, żeby było jasne, że nie tworzę sobie legendy czy tez mamuśki z dyndającym złotym medalem. To ciężko odnajdywane zasady, spostrzeżenia, bo ze znacznego syfu wyszłam.
Zaś moja matka jest w świetnej formie i doskonale sobie radzi do dziś. Ja nie.
- lubieplacki13
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 495
- Rejestracja: 14 listopada 2019, o 21:50
Dokładnie dziewczyny, to co robisz to straszny egocentryzm. Przez wkręty własnych rodziców 90% osób tutaj ma tutaj zaburzenie. Bo rodzic zamiast poradzić sobie samego to zrzuca własne lęki na dziecko. A potem rodzic z tego wychodzi, a dziecko pieprzy się z tym za rodzica.
/przerwa od forum
-
- Gość
W punkt ! Moja matka wyszla a ja się 12 lat męczę. Dlatego choćbym się w środku trzęsła to do własnego dziecka się uśmiecham !lubieplacki13 pisze: ↑21 stycznia 2020, o 21:29Dokładnie dziewczyny, to co robisz to straszny egocentryzm. Przez wkręty własnych rodziców 90% osób tutaj ma tutaj zaburzenie. Bo rodzic zamiast poradzić sobie samego to zrzuca własne lęki na dziecko. A potem rodzic z tego wychodzi, a dziecko pieprzy się z tym za rodzica.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1491
- Rejestracja: 25 marca 2016, o 18:02
a u mnie jest uczucie jakby krew za szybko krazyla w nogach, non stop to czuje, w kazdej pozycji...ostatnio miewam za wysokie cisnienie i puls.
Mistrz 2021 (L)
-
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 309
- Rejestracja: 24 grudnia 2019, o 21:29
Teraz są skoki ciśnienia atmosferycznego co wpływa na ciśnienie tętnicze, także takie wahania mają raczej wszyscy z tym, że my nerwicowcy to odczuwamy a osoby niezaburzone niesebastian86 pisze: ↑22 stycznia 2020, o 18:50a u mnie jest uczucie jakby krew za szybko krazyla w nogach, non stop to czuje, w kazdej pozycji...ostatnio miewam za wysokie cisnienie i puls.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1491
- Rejestracja: 25 marca 2016, o 18:02
ale ten objaw miewalem juz w kazdej porze roku.Szymon92 pisze: ↑22 stycznia 2020, o 19:00Teraz są skoki ciśnienia atmosferycznego co wpływa na ciśnienie tętnicze, także takie wahania mają raczej wszyscy z tym, że my nerwicowcy to odczuwamy a osoby niezaburzone niesebastian86 pisze: ↑22 stycznia 2020, o 18:50a u mnie jest uczucie jakby krew za szybko krazyla w nogach, non stop to czuje, w kazdej pozycji...ostatnio miewam za wysokie cisnienie i puls.![]()
Mistrz 2021 (L)
- Żorżyk
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 188
- Rejestracja: 12 grudnia 2019, o 22:44
Ja do dziś nie pozbierałam się po cwaności i wygodnictwie mojej matki.LadyAmalthea pisze: ↑21 stycznia 2020, o 22:46W punkt ! Moja matka wyszla a ja się 12 lat męczę. Dlatego choćbym się w środku trzęsła to do własnego dziecka się uśmiecham !lubieplacki13 pisze: ↑21 stycznia 2020, o 21:29Dokładnie dziewczyny, to co robisz to straszny egocentryzm. Przez wkręty własnych rodziców 90% osób tutaj ma tutaj zaburzenie. Bo rodzic zamiast poradzić sobie samego to zrzuca własne lęki na dziecko. A potem rodzic z tego wychodzi, a dziecko pieprzy się z tym za rodzica.
Gdy czytam forum, mam wrażenie, że jeszcze więcej niż 90 % ludzi cierpi tutaj przez niedojrzałość czy też inne dysfunkcje rodziców. Nie chodzi mi o to, że mamusia niedobra, tatuś zły, to i ja będę wieczną ofiarą, ach, nieszczęśliwą, bo inni są winni mego stanu.

Gorzej, że można nieświadomie tak potomstwu syfić.
Odnosząc się do innych postów: jest świetna książka "Chyba umieram". Dawno nie czytałam tak konkretnie i mądrze napisanej książki o objawach, które powinny niepokoić.
Umrzeć przy tej książce można, ale ze śmiechu.

Jak ktoś ma upodobanie w wynajdowaniu sobie chorób, to se wynajdzie. Jak ktoś ma żądzę atencji na forum, to też se sposób wymyśli. Może gdyby trzeba było placić 200 PLN za sprawdzenie każdej swojej hipotezy medycznej swemu nadwornemu medykowi, to obywatel zacząłby inaczej dedukować.
Że nie wspomnę o aktorstwie na SOR-ach.
Kiedyś poznałam gościa, który leżał na kardiologii podpięty pod EKG. Odpięła mu się elektroda i na monitorze zaczął być płaski zapis (nie zygzaki EKG) . Jaki raban ten facet narobił, że umiera. Całkiem żywy i wrzaskliwy był jak na agonię.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 110
- Rejestracja: 31 marca 2016, o 18:38
Podejrzewam, że zmęczenie, jakieś mrowienie to w ciąży odczuwa z 80% kobiet...Karo25 pisze: ↑21 stycznia 2020, o 16:54Hej kochani !
Ostatnio mam paniczny lek na chorobę sm lub sla. Jestem w ciąży 16 tydz. Zaczęło się od tego ze bolała mnie ręka nie mogłam nawet nacisnąć klamki bo tak bolała. Mam problem wiecznie zimne stopy ale to tak ze aż pięt nie czuje. Ciagle jestem zmęczona nie mam siły. Po tosty wejście po schodach mnie meczy. Czuje mrowienie w nogach . I już tak się zafiksowałam stwardnieniem rozsianym bocznym, ze najpierw 2 dni przepłakałam potem miałam wyobrażenia jak leżę bez ruchu nie mogę nic powiedzieć. Panika. Ze starszym synem zaczęłam rozmawiać ze nawet jak mamy zabraknie musi dać sobie rade. On mówi ze nie da bez mamy. Ja znowu płacz. A tu ciąża i nawet nie mogę się zdiagnozować. Na początku mówię ciąża zmiany siedzę w Domu stad te dolegliwości. Ale na siepomaga przeczytałam historie dziewczyny która tez miała w 2 ciąży takie objawy i bagatelizowała i teraz umiera. I już mam myśli ze ja tak skończę. Tak się boje śmierci. Ogólnie mam hopla na ciagle badania jak coś usłyszę to mnie boli i sprawdzam czy nie rak czy nie guz itd od zawsze ale jakoś teraz ciagle się wsłuchuję w organizm i się boje SLA;( miał ktoś tak ? Czy to tyko lek mi sprawia te objawy ?
O zimnych stopach w... zimie to szkoda komentować.
Najważniejszym objawem, który aż bije z Twojego posta to strach:
I już tak się zafiksowałam(tak się to zawsze zaczyna)
2 dni przepłakałam(dobrze, że tylko dwa)
miałam wyobrażenia jak leżę bez ruchu nie mogę nic powiedzieć(pewnie wyobrażałaś sobie jeszcze co będzie jak umrzesz, jak poradzi sobie twoja rodzina, itp.....)
Panika(ciężkie noce, poranne ściskanie w brzuchu?)
zaczęłam rozmawiać ze nawet jak mamy zabraknie(tego to nie rozumie, nawet jak masz sm to przecież nie umrzesz za tydzień, miesiąc, nawet rok - dzieciaki odchowasz a przy odroginie szczęścia dożyjesz starości)
na siepomaga przeczytałam historie(klasyka nerwicowca - czytać i wybierać co najgorsze, a nie ma osób, które sobie z sm normalnie żyją i choroba specjalnie im nie przeszkadza?)
Tak się boje śmierci(jak każdy nerwicowiec)
Ogólnie mam hopla(jw)
sprawdzam czy nie rak czy nie guz(klasyka gatunku - a przecież większym prawdopodobieństwem jest to, że wyjdziesz do sklepu i rozjedzie Cię samochód, dlaczego o tym nie myślisz?)
i się boje SLA(no tak, z sm to przynamniej pożyć można dłużej)
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 65
- Rejestracja: 24 stycznia 2018, o 23:30
Dzień dobry.
Mam pytanie, prośbę o ocenę sytuacji.
Zaburzenia hodowałem ponad 20lat. Dopiero z rok czy dwa temu trafiłem na divovica, a po dłuższym czasie i na forum. W koncu się za to zabrałem. Zdawało się, że idzie ku dobremu A nawet, że jest nieźle i "niedługo" się to skończy. Ale nic na siłę, żadnego wyznaczania dat, itd.
Wychodzenie z domu, windy, autobusy, korki , tlum, itp przestały stanowić problem, somaty zniknęły (lub prawie zniknęły), ataki paniki przestały się pojawiać itd.
No i tu już pytanie/prośba...
Zdaniem gastrologia mam jakieś refluksowe przygody, prawdopodobnie zaburzoną perystaltykę - rzecz w tym, że żadne badania (m.in. gastroskopia) tego nie potwierdzają. Ale podobno nie muszą. Postawił na refluks i zaburzoną perystaltykę mimo wszystko na podstawie wywiadu. To jeden z niewielu lekarzy do których mam zaufanie. Opisywane przeze mnie objawy nie pasowały jego zdaniem do objawów problemów gastrologicznych. Klasyczne bóle, kłucia, wibracje, nagle biegunki, itp... od 20lat. Ale od jakiegoś czasu, odkąd "zaczęło być lepiej" z zaburzeniem i one zniknęły, czy zanikaly. Przez przypadek zjadłem nawet coś na mieście pierwszy raz od 20 lat, orientujac się, że to zrobiłem dopiero następnego dnia. Tak czy owak było lepiej, ale pojawiło się coś innego, co zdaniem lekarza również nie pasuje do gastrologicznych przypadłości. A mianowicie po prawie każdym posiłku (im większy tym gorzej), chyba bez znaczenia co zjadłem pojawia się mocne osłabienie, problemy z utrzymaniem równowagi, uczucie "zatrucia" choć bez biegunki (coś jak mocna grypa), oraz mdłości- zbiera się na wymioty mocno, jedzenie podchodzi do gardla, choć nie jestem w stanie "odbić"("beknąć"). Jednym z moich wcześniejszych somatow był pojawiający się "paraliz" mięśni w szyi - od czasu do czasu nie byłem w stanie przełknąć śliny. W panice probowalem to robić innymi miesniami co tylko pogarszalo sytuację. Zastanawiam sie czy skoro potrafiłem zrobić to sam sobie "w szyi" to czy ta niemożność "odbicia", albo "podchodzenie jedzenia" i mdłości również nie wywołuje sobie sam. Zwłaszcza, że jeszcze nigdy w takim stanie nie zwymiotowalem. Lekarz, naprawdę porządny gość, postawil na ten refluks, perystaltykę, ale chyba przede wszystkim na podłoże "nerwowe". Zlecił oczywiście kolejne badania (które niby coś potwierdzają, a z drugiej strony nie), ale wypisal mi duspatalin retard (taka A la nospa) i sulpiryd teva, który miał poprawić perystaltykę. Dopiero po przeczytaniu ulotki załapałem, że ten drugi lek to neuroleptyk. Niestety z pewnych powodów "kurację" musialem kilka razy przerwać przez co trudno mówić o efektach (ale pójdę po kolejną receptę i spróbuje raz jeszcze). By było lekko zabawnie z zaburzeń chciałem wyjść bez tabletek... A dostałem je od gastrologa.
Moje pytanie... czy te "nowe" objawy przytrafiły się komuś z zaburzeniem? Ktoś, gdzieś na takie trafił? Albo choć czy Waszym zdaniem mogą być objawami zaburzenia? Może tylko zdawało mi się, że jest lepiej... A tak naprawdę zmieniłem sobie somaty? Normalnie ignorowalbym je (a przynajmniej sprobowal) jak poprzednie (A przez te lata był to szeroki wachlarz przypadłości nie tylko "brzusznych"), ale skoro "specjalista" twierdzi, że jest ten refluks i zaburzona praca jelit, to może to jednak to? Ale z drugiej strony, to "oslabienie/zatrucie/równowaga" to nie gastryczne jego zdaniem. A bez pewności, a przynajmniej przekonania, że to somaty zaburzenia nie bardzo jest jak je ignorować.
Taka jeszcze dziwna sprawa, która może (jak sądzicie?) świadczyć, że zaburzenie wciąż siedzi głęboko- nie jestem strachliwy, ale wystatczy, że coś koło mnie spadnie, stuknie, wystrzelił jakiś kapiszon, itp a reaguje jakby to była bomba: masakrycznie napięcie, serce wali, itd. Aż tak nie reagowalem nawet wcześniej. Obawiam się, że to potwierdza, iż z "nerwami" wciąż nie jest dobrze, że zaburzeniowe napięcie wciąż we mnie siedzi, choć zdawało się inaczej.
A druga sprawa to potwornie mocny ból, który zaczął pojawiać się hmm między kręgosłupem a barkiem i miedzy mostkiem a lopatką. Mocny, ale tepy ból wolno przemieszczajacy się w tym obszarze. Obrazuje go sobie jako taką "chmurę", ktora lata w tej polowie klatki piersiowej zmieniajac ksztalt i rozmiar. O dziwo pojawia się częściej po jedzeniu (tak mi się przynajmniej zdaje).
Spotkał ktoś coś takiego w kontekście zaburzenia?
Bo by nie było tak prosto kardiolog raczej wykluczył, że to sprawy sercowe, ale głowy nie da. Ortopeda/chirurg/rehabilitant twierdzą, że faktycznie mam zmiany zwyrodnieniowe w tym odcinku kręgosłupa, ale to nie powinno dawać takich objawów i że nigdy się z takimi nie spotkali. Natomiast gastrolog twierdzi, że może to być refluks, ale również nie słyszał o takich objawach. Może to być więc "bania"/zaburzenie?
Przepraszam.m że tak rozwlekle ale chciałem być możliwie precyzyjny.
Gdyby ktoś coś kojarzył będę wdzięczny.
Pozdrawiam
(A tak już na sam koniec... czy zaburzenie, ale niby/pozornie opanowane może powodować, że człowiek wygląda jak trup? Bo w przypadku jakichś głębokich traum, itp domyślam księże tak... Ale tu przynajmniej pozornie jest nieźle.
Głęboko zapadniete, podkrazone oczy z sińcami. Nie pokrywające się w żaden sposób ze zmęczeniem/wysiłkiem, jedzeniem, przeziębienie, itd <o dziwo w czasie "przeziebienia" wygląd się wręcz potrafi poprawić>)
Mam pytanie, prośbę o ocenę sytuacji.
Zaburzenia hodowałem ponad 20lat. Dopiero z rok czy dwa temu trafiłem na divovica, a po dłuższym czasie i na forum. W koncu się za to zabrałem. Zdawało się, że idzie ku dobremu A nawet, że jest nieźle i "niedługo" się to skończy. Ale nic na siłę, żadnego wyznaczania dat, itd.
Wychodzenie z domu, windy, autobusy, korki , tlum, itp przestały stanowić problem, somaty zniknęły (lub prawie zniknęły), ataki paniki przestały się pojawiać itd.
No i tu już pytanie/prośba...
Zdaniem gastrologia mam jakieś refluksowe przygody, prawdopodobnie zaburzoną perystaltykę - rzecz w tym, że żadne badania (m.in. gastroskopia) tego nie potwierdzają. Ale podobno nie muszą. Postawił na refluks i zaburzoną perystaltykę mimo wszystko na podstawie wywiadu. To jeden z niewielu lekarzy do których mam zaufanie. Opisywane przeze mnie objawy nie pasowały jego zdaniem do objawów problemów gastrologicznych. Klasyczne bóle, kłucia, wibracje, nagle biegunki, itp... od 20lat. Ale od jakiegoś czasu, odkąd "zaczęło być lepiej" z zaburzeniem i one zniknęły, czy zanikaly. Przez przypadek zjadłem nawet coś na mieście pierwszy raz od 20 lat, orientujac się, że to zrobiłem dopiero następnego dnia. Tak czy owak było lepiej, ale pojawiło się coś innego, co zdaniem lekarza również nie pasuje do gastrologicznych przypadłości. A mianowicie po prawie każdym posiłku (im większy tym gorzej), chyba bez znaczenia co zjadłem pojawia się mocne osłabienie, problemy z utrzymaniem równowagi, uczucie "zatrucia" choć bez biegunki (coś jak mocna grypa), oraz mdłości- zbiera się na wymioty mocno, jedzenie podchodzi do gardla, choć nie jestem w stanie "odbić"("beknąć"). Jednym z moich wcześniejszych somatow był pojawiający się "paraliz" mięśni w szyi - od czasu do czasu nie byłem w stanie przełknąć śliny. W panice probowalem to robić innymi miesniami co tylko pogarszalo sytuację. Zastanawiam sie czy skoro potrafiłem zrobić to sam sobie "w szyi" to czy ta niemożność "odbicia", albo "podchodzenie jedzenia" i mdłości również nie wywołuje sobie sam. Zwłaszcza, że jeszcze nigdy w takim stanie nie zwymiotowalem. Lekarz, naprawdę porządny gość, postawil na ten refluks, perystaltykę, ale chyba przede wszystkim na podłoże "nerwowe". Zlecił oczywiście kolejne badania (które niby coś potwierdzają, a z drugiej strony nie), ale wypisal mi duspatalin retard (taka A la nospa) i sulpiryd teva, który miał poprawić perystaltykę. Dopiero po przeczytaniu ulotki załapałem, że ten drugi lek to neuroleptyk. Niestety z pewnych powodów "kurację" musialem kilka razy przerwać przez co trudno mówić o efektach (ale pójdę po kolejną receptę i spróbuje raz jeszcze). By było lekko zabawnie z zaburzeń chciałem wyjść bez tabletek... A dostałem je od gastrologa.
Moje pytanie... czy te "nowe" objawy przytrafiły się komuś z zaburzeniem? Ktoś, gdzieś na takie trafił? Albo choć czy Waszym zdaniem mogą być objawami zaburzenia? Może tylko zdawało mi się, że jest lepiej... A tak naprawdę zmieniłem sobie somaty? Normalnie ignorowalbym je (a przynajmniej sprobowal) jak poprzednie (A przez te lata był to szeroki wachlarz przypadłości nie tylko "brzusznych"), ale skoro "specjalista" twierdzi, że jest ten refluks i zaburzona praca jelit, to może to jednak to? Ale z drugiej strony, to "oslabienie/zatrucie/równowaga" to nie gastryczne jego zdaniem. A bez pewności, a przynajmniej przekonania, że to somaty zaburzenia nie bardzo jest jak je ignorować.
Taka jeszcze dziwna sprawa, która może (jak sądzicie?) świadczyć, że zaburzenie wciąż siedzi głęboko- nie jestem strachliwy, ale wystatczy, że coś koło mnie spadnie, stuknie, wystrzelił jakiś kapiszon, itp a reaguje jakby to była bomba: masakrycznie napięcie, serce wali, itd. Aż tak nie reagowalem nawet wcześniej. Obawiam się, że to potwierdza, iż z "nerwami" wciąż nie jest dobrze, że zaburzeniowe napięcie wciąż we mnie siedzi, choć zdawało się inaczej.
A druga sprawa to potwornie mocny ból, który zaczął pojawiać się hmm między kręgosłupem a barkiem i miedzy mostkiem a lopatką. Mocny, ale tepy ból wolno przemieszczajacy się w tym obszarze. Obrazuje go sobie jako taką "chmurę", ktora lata w tej polowie klatki piersiowej zmieniajac ksztalt i rozmiar. O dziwo pojawia się częściej po jedzeniu (tak mi się przynajmniej zdaje).
Spotkał ktoś coś takiego w kontekście zaburzenia?
Bo by nie było tak prosto kardiolog raczej wykluczył, że to sprawy sercowe, ale głowy nie da. Ortopeda/chirurg/rehabilitant twierdzą, że faktycznie mam zmiany zwyrodnieniowe w tym odcinku kręgosłupa, ale to nie powinno dawać takich objawów i że nigdy się z takimi nie spotkali. Natomiast gastrolog twierdzi, że może to być refluks, ale również nie słyszał o takich objawach. Może to być więc "bania"/zaburzenie?
Przepraszam.m że tak rozwlekle ale chciałem być możliwie precyzyjny.
Gdyby ktoś coś kojarzył będę wdzięczny.
Pozdrawiam
(A tak już na sam koniec... czy zaburzenie, ale niby/pozornie opanowane może powodować, że człowiek wygląda jak trup? Bo w przypadku jakichś głębokich traum, itp domyślam księże tak... Ale tu przynajmniej pozornie jest nieźle.
Głęboko zapadniete, podkrazone oczy z sińcami. Nie pokrywające się w żaden sposób ze zmęczeniem/wysiłkiem, jedzeniem, przeziębienie, itd <o dziwo w czasie "przeziebienia" wygląd się wręcz potrafi poprawić>)
- lubieplacki13
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 495
- Rejestracja: 14 listopada 2019, o 21:50
Hmmmm, hej. Powiem ci, że ja swój pierwszy epizod mocniejszy miałem 4-5 lat temu i przez ten czas mógłbym powiedzieć nawet, że byłem odburzony, ale tak naprawdę odburzony nigdy nie byłemklapaucjusz21 pisze: ↑24 stycznia 2020, o 16:19Dzień dobry.
Mam pytanie, prośbę o ocenę sytuacji.
Zaburzenia hodowałem ponad 20lat. Dopiero z rok czy dwa temu trafiłem na divovica, a po dłuższym czasie i na forum. W koncu się za to zabrałem. Zdawało się, że idzie ku dobremu A nawet, że jest nieźle i "niedługo" się to skończy. Ale nic na siłę, żadnego wyznaczania dat, itd.
Wychodzenie z domu, windy, autobusy, korki , tlum, itp przestały stanowić problem, somaty zniknęły (lub prawie zniknęły), ataki paniki przestały się pojawiać itd.
No i tu już pytanie/prośba...
Zdaniem gastrologia mam jakieś refluksowe przygody, prawdopodobnie zaburzoną perystaltykę - rzecz w tym, że żadne badania (m.in. gastroskopia) tego nie potwierdzają. Ale podobno nie muszą. Postawił na refluks i zaburzoną perystaltykę mimo wszystko na podstawie wywiadu. To jeden z niewielu lekarzy do których mam zaufanie. Opisywane przeze mnie objawy nie pasowały jego zdaniem do objawów problemów gastrologicznych. Klasyczne bóle, kłucia, wibracje, nagle biegunki, itp... od 20lat. Ale od jakiegoś czasu, odkąd "zaczęło być lepiej" z zaburzeniem i one zniknęły, czy zanikaly. Przez przypadek zjadłem nawet coś na mieście pierwszy raz od 20 lat, orientujac się, że to zrobiłem dopiero następnego dnia. Tak czy owak było lepiej, ale pojawiło się coś innego, co zdaniem lekarza również nie pasuje do gastrologicznych przypadłości. A mianowicie po prawie każdym posiłku (im większy tym gorzej), chyba bez znaczenia co zjadłem pojawia się mocne osłabienie, problemy z utrzymaniem równowagi, uczucie "zatrucia" choć bez biegunki (coś jak mocna grypa), oraz mdłości- zbiera się na wymioty mocno, jedzenie podchodzi do gardla, choć nie jestem w stanie "odbić"("beknąć"). Jednym z moich wcześniejszych somatow był pojawiający się "paraliz" mięśni w szyi - od czasu do czasu nie byłem w stanie przełknąć śliny. W panice probowalem to robić innymi miesniami co tylko pogarszalo sytuację. Zastanawiam sie czy skoro potrafiłem zrobić to sam sobie "w szyi" to czy ta niemożność "odbicia", albo "podchodzenie jedzenia" i mdłości również nie wywołuje sobie sam. Zwłaszcza, że jeszcze nigdy w takim stanie nie zwymiotowalem. Lekarz, naprawdę porządny gość, postawil na ten refluks, perystaltykę, ale chyba przede wszystkim na podłoże "nerwowe". Zlecił oczywiście kolejne badania (które niby coś potwierdzają, a z drugiej strony nie), ale wypisal mi duspatalin retard (taka A la nospa) i sulpiryd teva, który miał poprawić perystaltykę. Dopiero po przeczytaniu ulotki załapałem, że ten drugi lek to neuroleptyk. Niestety z pewnych powodów "kurację" musialem kilka razy przerwać przez co trudno mówić o efektach (ale pójdę po kolejną receptę i spróbuje raz jeszcze). By było lekko zabawnie z zaburzeń chciałem wyjść bez tabletek... A dostałem je od gastrologa.
Moje pytanie... czy te "nowe" objawy przytrafiły się komuś z zaburzeniem? Ktoś, gdzieś na takie trafił? Albo choć czy Waszym zdaniem mogą być objawami zaburzenia? Może tylko zdawało mi się, że jest lepiej... A tak naprawdę zmieniłem sobie somaty? Normalnie ignorowalbym je (a przynajmniej sprobowal) jak poprzednie (A przez te lata był to szeroki wachlarz przypadłości nie tylko "brzusznych"), ale skoro "specjalista" twierdzi, że jest ten refluks i zaburzona praca jelit, to może to jednak to? Ale z drugiej strony, to "oslabienie/zatrucie/równowaga" to nie gastryczne jego zdaniem. A bez pewności, a przynajmniej przekonania, że to somaty zaburzenia nie bardzo jest jak je ignorować.
Taka jeszcze dziwna sprawa, która może (jak sądzicie?) świadczyć, że zaburzenie wciąż siedzi głęboko- nie jestem strachliwy, ale wystatczy, że coś koło mnie spadnie, stuknie, wystrzelił jakiś kapiszon, itp a reaguje jakby to była bomba: masakrycznie napięcie, serce wali, itd. Aż tak nie reagowalem nawet wcześniej. Obawiam się, że to potwierdza, iż z "nerwami" wciąż nie jest dobrze, że zaburzeniowe napięcie wciąż we mnie siedzi, choć zdawało się inaczej.
A druga sprawa to potwornie mocny ból, który zaczął pojawiać się hmm między kręgosłupem a barkiem i miedzy mostkiem a lopatką. Mocny, ale tepy ból wolno przemieszczajacy się w tym obszarze. Obrazuje go sobie jako taką "chmurę", ktora lata w tej polowie klatki piersiowej zmieniajac ksztalt i rozmiar. O dziwo pojawia się częściej po jedzeniu (tak mi się przynajmniej zdaje).
Spotkał ktoś coś takiego w kontekście zaburzenia?
Bo by nie było tak prosto kardiolog raczej wykluczył, że to sprawy sercowe, ale głowy nie da. Ortopeda/chirurg/rehabilitant twierdzą, że faktycznie mam zmiany zwyrodnieniowe w tym odcinku kręgosłupa, ale to nie powinno dawać takich objawów i że nigdy się z takimi nie spotkali. Natomiast gastrolog twierdzi, że może to być refluks, ale również nie słyszał o takich objawach. Może to być więc "bania"/zaburzenie?
Przepraszam.m że tak rozwlekle ale chciałem być możliwie precyzyjny.
Gdyby ktoś coś kojarzył będę wdzięczny.
Pozdrawiam
(A tak już na sam koniec... czy zaburzenie, ale niby/pozornie opanowane może powodować, że człowiek wygląda jak trup? Bo w przypadku jakichś głębokich traum, itp domyślam księże tak... Ale tu przynajmniej pozornie jest nieźle.
Głęboko zapadniete, podkrazone oczy z sińcami. Nie pokrywające się w żaden sposób ze zmęczeniem/wysiłkiem, jedzeniem, przeziębienie, itd <o dziwo w czasie "przeziebienia" wygląd się wręcz potrafi poprawić>)





/przerwa od forum
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 65
- Rejestracja: 24 stycznia 2018, o 23:30
Dzięki.
Rzecz w tym, ze każdy z tych trzech dopuszcza wersję o przyczynie leżącej w jego specjalizacji. Może tylko ja opisuje im to nietypowo heh
Dlatego trudno jest to wszystko ignorować. Ale próbuje
Co do hipochondrii to raczej nie. Nie szukam tego na siłę, nie poluje na objawy, nie sprawia mi przyjemności kursowanie do lekarzy, knucie co mi moze byc, itd. Wręcz przeciwnie, mam tego dość, unikam lekarzy i leczenia, itp.
A to ostatnie- "nerwicowa wkręta". Czyli nerwica nie powoduje takich objawów?
Rzecz w tym, ze każdy z tych trzech dopuszcza wersję o przyczynie leżącej w jego specjalizacji. Może tylko ja opisuje im to nietypowo heh
Dlatego trudno jest to wszystko ignorować. Ale próbuje

Co do hipochondrii to raczej nie. Nie szukam tego na siłę, nie poluje na objawy, nie sprawia mi przyjemności kursowanie do lekarzy, knucie co mi moze byc, itd. Wręcz przeciwnie, mam tego dość, unikam lekarzy i leczenia, itp.
A to ostatnie- "nerwicowa wkręta". Czyli nerwica nie powoduje takich objawów?