Nie piję bo po kawie zawsze mnie boli głowa.znerwicowana_ja pisze: ↑2 stycznia 2020, o 07:21Rano jest podobno bardzo wysoki poziom kortyzolu moze to dlatego?pijesz kawe?ja jak pilam mialam tragedię rano. Odstwilam i sie polepszylo. Ps. Po mnie tez nikt by nie powiedział ze mam nerwe i takie jazdy w głowie, ale jak ja to mowie, "na twarz nie choruje"Vexor pisze: ↑1 stycznia 2020, o 18:45Ja z kolei większość dnia jest źle, a wieczorem zwykle jest dobrze lub prawie dobrze. Normalnie zasypiam, w nocy też jest w miarę ok nawet mimo kilkukrotnych wybudzeń, ale najgorsze są poranki i popołudnia.
Angelika, myślałem, że takie ładne kobiety nie mają nerwic.![]()
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Masz wątpliwości dotyczace objawów? Omawiamy je, opisujemy
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: 1 czerwca 2016, o 16:58
- Żorżyk
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 188
- Rejestracja: 12 grudnia 2019, o 22:44
Koleżanka mówiła, że paskudne samopoczucie rano, a dobre wieczorem , to jedna z oznak depresji.znerwicowana_ja pisze: ↑2 stycznia 2020, o 07:21Rano jest podobno bardzo wysoki poziom kortyzolu moze to dlatego?pijesz kawe?ja jak pilam mialam tragedię rano. Odstwilam i sie polepszylo. Ps. Po mnie tez nikt by nie powiedział ze mam nerwe i takie jazdy w głowie, ale jak ja to mowie, "na twarz nie choruje"Vexor pisze: ↑1 stycznia 2020, o 18:45Ja z kolei większość dnia jest źle, a wieczorem zwykle jest dobrze lub prawie dobrze. Normalnie zasypiam, w nocy też jest w miarę ok nawet mimo kilkukrotnych wybudzeń, ale najgorsze są poranki i popołudnia.
Angelika, myślałem, że takie ładne kobiety nie mają nerwic.![]()
Słońce śmie świecić w moje okna od rana, gdy jest ładny dzień, no jak śmie

Też zwracam uwagę na podaż kawy, to wpływa na telepawkę. Dobrego dna!
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 11
- Rejestracja: 17 listopada 2018, o 21:50
Mam podobnie z rana czuję się beznadziejnie, a wieczorem od razu inne myśli, że w sumie to chyba z tym poradzę, dam radę. Taaa tyle że następnego dnia apiać to samo. Kawę też odstawiam bo zwiększa niepokój, przerzuciłem się na zbożową. A to że po nas nie widać że jesteśmy zaburzeni to chyba standard. Jak próbowałem wytłumaczyć znajomym to mieli miny w stylu ale co ty pier..?? Nic po tobie nie widać. Ale w sumie się im nie dziwię, gdybym sam nie miał zaburzenia to prawdopodobnie też bym nie rozumiał.
- Nerwowy
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 336
- Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09
Wieczorem najczęściej nerwicowcy czują się lepiej, bo jest mniejsze natężenie hormonów takich jak kortyzol. Masz o tym na forum z 10-15 dyskusji - wystarczy poszukać. Sam wieczorami często "zapominam" o tym, że mam nerwicę, by chwile po obudzeniu rano na nowo wszystko się rozkręciło.przeciętny pisze: ↑2 stycznia 2020, o 12:10Mam podobnie z rana czuję się beznadziejnie, a wieczorem od razu inne myśli, że w sumie to chyba z tym poradzę, dam radę. Taaa tyle że następnego dnia apiać to samo. Kawę też odstawiam bo zwiększa niepokój, przerzuciłem się na zbożową. A to że po nas nie widać że jesteśmy zaburzeni to chyba standard. Jak próbowałem wytłumaczyć znajomym to mieli miny w stylu ale co ty pier..?? Nic po tobie nie widać. Ale w sumie się im nie dziwię, gdybym sam nie miał zaburzenia to prawdopodobnie też bym nie rozumiał.
Kawę na starcie zaburzenia chyba warto odstawić (sam tak zrobiłem), miałem potem lęk i napięcie, że jak wypiję kawę to na pewno będę się gorzej czuć... i czułem się gorzej. Teraz po czasie i zdobyciu do tego dystansu pijam normalnie kawę, ale maksymalnie dwie dziennie i nic się nie dzieje, poza poprawą nastroju (po prostu lubię ją pić).
Po co znajomym coś tłumaczyć. Nie zrozumieją tego. Moja żona nie rozumie tego, rodzina też, a co dopiero inni ludzie. Usłyszysz jedynie, ale o co ci chodzi masz wszystko i jaka nerwica??? Wymyślasz sobie, powinieneś się cieszyć z życia, itp. W sumie ich rozumiem, do momentu gdy mnie to dopadło nie wierzyłem nawet w depresje za bardzo

"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
- sowa
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 60
- Rejestracja: 25 listopada 2019, o 23:09
Nie mogę sie zgodzic z tym, ze nie warto mowic. Ja mowie. A maz chodzi ze mna na terapie. Bardzo mnie wspiera. Mama. Znajomi. Ja im wytlumaczylam co sie ze mna dzieje i jak to dziala. Jak reagowac na atak jesli go mam. Dla mnie to ogromna ulga kiedy mam atak. A moj maz siada przy mnie, czy mnie przytula i ze mna czeka az przejdzie. Mowiac mi ze zaraz bedzie po wszystkim. Pomaga mi z tym walczyć i daje mnostwo sily.
Jesteś tym o czym myślisz !!! 

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 28
- Rejestracja: 29 kwietnia 2018, o 19:28
W takim razie dobrze ze masz ludzi ktorzy to rozumieja mysle ze nie mozna generalizowac mowic czy nie mowic tylko zalezy komu, ja tez spotkalam sie ze zrozumieniem, zdziwieniem i nawet z zaprzeczeniem ze nic mi nie jest, wiec z tymi ci rozumieja moge rozmawiac a z innimi nie ma tematu i juz, czasem da sie to przewidziec np jak w wiadomosciach mowia ze ktos znany popelnil samobojstwo i reakcja ludzi typu ze jak mogl, albo mial wszystko albo przez pieniadze mu odwalilo, wiec z takimi ludzmi nie ma sensu dyskutowac, i tlumaczyc. Ja wtedy zawsze mowie i tak tego nie zrozumiesz...
- lubieplacki13
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 495
- Rejestracja: 14 listopada 2019, o 21:50
Wg. mnie nie powinno się o tym mówić, raz - stawiamy się wtedy w roli ofiary, a jak wiadomo rola ofiary to często korzyść jaka wynika z nerwicy. Ja, gdy powiedziałem bliskim, to tak się przestraszyli, że miałem tzw. assistance 24/7, co jest najgorszym co może być dla nerwicowca. Czyli ciągła obserwacja przez bliskich, brak samodzielności, ciągłe podwożenie samochodem itd. A najważniejsze jest to, by nerwicowiec widział, że tak naprawdę może żyć z tym normalnie i nic realnego mu nie grozi. Cała ta opieka pokazuje nam tylko, że jesteśmy pogrążeni w gównie i od teraz możemy żyć tylko z opieką. W taki sposób nigdy nie osiągnie się akceptacji. Ja teraz, jak mam atak paniki czy gorszy dzień, to nie mówię nikomu i dzięki temu szybciej to mija, bo zostaję z tym sam, a tak naprawdę ciągle jestem zwykłym, samodzielnym uczestnikiem społeczeństwa. Już po za tym, że ludziom ciężko zrozumieć z czym nerwicowiec ma do czynienia i jak cierpi. I nigdy nie rozumiem po co to mówić znajomym. To jest epizod w Waszym życiu i nie warto nadawać temu rangi, jakby to była Wasza choroba. O tym mówią nawet Wiktor i Hewad. Owszem, słowa otuchy i podbudowanie na sile jest super, ale nie wymagajmy tego. Szczególnie, że i tak cierpienia nikt z nas nie zdejmie i nie weźmie na siebie, bo wszystko przeżywamy SAMI. Za to warto moim zdaniem śmiać się z nerwicy i mówić o tym, że czujemy się lepiej.
/przerwa od forum
- Maciej Bizoń
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 545
- Rejestracja: 7 sierpnia 2019, o 14:04
Coś w tym jestlubieplacki13 pisze: ↑2 stycznia 2020, o 13:00Wg. mnie nie powinno się o tym mówić, raz - stawiamy się wtedy w roli ofiary, a jak wiadomo rola ofiary to często korzyść jaka wynika z nerwicy. Ja, gdy powiedziałem bliskim, to tak się przestraszyli, że miałem tzw. assistance 24/7, co jest najgorszym co może być dla nerwicowca. Czyli ciągła obserwacja przez bliskich, brak samodzielności, ciągłe podwożenie samochodem itd. A najważniejsze jest to, by nerwicowiec widział, że tak naprawdę może żyć z tym normalnie i nic realnego mu nie grozi. Cała ta opieka pokazuje nam tylko, że jesteśmy pogrążeni w gównie i od teraz możemy żyć tylko z opieką. W taki sposób nigdy nie osiągnie się akceptacji. Ja teraz, jak mam atak paniki czy gorszy dzień, to nie mówię nikomu i dzięki temu szybciej to mija, bo zostaję z tym sam, a tak naprawdę ciągle jestem zwykłym, samodzielnym uczestnikiem społeczeństwa. Już po za tym, że ludziom ciężko zrozumieć z czym nerwicowiec ma do czynienia i jak cierpi. I nigdy nie rozumiem po co to mówić znajomym. To jest epizod w Waszym życiu i nie warto nadawać temu rangi, jakby to była Wasza choroba. O tym mówią nawet Wiktor i Hewad. Owszem, słowa otuchy i podbudowanie na sile jest super, ale nie wymagajmy tego. Szczególnie, że i tak cierpienia nikt z nas nie zdejmie i nie weźmie na siebie, bo wszystko przeżywamy SAMI. Za to warto moim zdaniem śmiać się z nerwicy i mówić o tym, że czujemy się lepiej.
"Gotowy byłem iść do ubikacji, nasikać sobie na ręce, poczekac az wyschnie i chodzić z tym dwa dni.
I nie, nie żartuję." -
- ten cytat ma tylko Pokazać jaka determinacja powinna występować przy wyjściu z Zaburzenia . ( a przy okazji mnie rozbawiło ) https://www.youtube.com/watch?v=_f5hkHv ... e=youtu.be
https://youtu.be/M6wRnouGZFQ
I nie, nie żartuję." -

https://youtu.be/M6wRnouGZFQ
- Żorżyk
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 188
- Rejestracja: 12 grudnia 2019, o 22:44
Znowu powinnam cytować wszystkie posty ze strony .AnnaJa pisze: ↑2 stycznia 2020, o 12:51W takim razie dobrze ze masz ludzi ktorzy to rozumieja mysle ze nie mozna generalizowac mowic czy nie mowic tylko zalezy komu, ja tez spotkalam sie ze zrozumieniem, zdziwieniem i nawet z zaprzeczeniem ze nic mi nie jest, wiec z tymi ci rozumieja moge rozmawiac a z innimi nie ma tematu i juz, czasem da sie to przewidziec np jak w wiadomosciach mowia ze ktos znany popelnil samobojstwo i reakcja ludzi typu ze jak mogl, albo mial wszystko albo przez pieniadze mu odwalilo, wiec z takimi ludzmi nie ma sensu dyskutowac, i tlumaczyc. Ja wtedy zawsze mowie i tak tego nie zrozumiesz...
Moim zdaniem można czy warto mówić, tylko zależy komu .
Ja funkcjonowałam jako silna, zaradna, pomocna i to, że potrzebowałam pomocy, było szokiem dla znajomych. W sumie tej pomocy nie dostałam, co unaoczniło mi , że relacje są nieco asymetryczne i niespawiedliwe dla mnie, bo robiłam za pogotowie emocjonalne dla znajomych, a vice versa - zero, bo świetnie daję sobie radę itp.
Z perspektywy czasu i bólu psychicznego widzę, że mogło to być powielanie schematów z rodziny, że szukam czy pukam do kamienia, w którym mało jest człowieczeństwa (o ile ono w ogóle jest).
Robin Williams popełnił samobójstwo, a był taki fajny i zabawny . Avicii też skończył sam ze sobą, inna sprawa, że obydwaj pili. Tworzyli niesamowicie pogodne rzeczy, a jednak.
Sama nieraz byłam blisko samobójstwa, bo byłam bardzo wyczerpana życiem, obojętnością ludzi. Na takie życie się nie godzę, właśnie z szacunku czy miłości do istnienia.
U mnie wychodzi na to, że generalnie warto mówić, część ludzi zlekceważy, ale część przemyśli. Miałam sytuację mobbingu w jednym z miejsc w mojej wsi . Z bezsilności przestałam tam chodzić, bo dobijał mnie płacz pracowników. Spotykali mnie ludzie stamtąd i pytali, czemu nie przychodzę, najpierw nie mówiłam prawdy, zasłaniałam się zdrowiem, ale kiedyś powiedziałam, czego nie byłam w stanie znieść. Ludzie porozmawiali między sobą, zaczęli siebie wspierać, ja tam wróciłam i jestem bardzo szanowana .
Czyli wychodzi na to, że prawda jest istotna, stawanie w niej budujące, ale nie przy każdym. U mnie zawory psychiczne mogą nie wytrzymać kolejnego rozczarowania.
Uważam, że mężczyznom chyba jest ciężej, że wrażliwość u nich bywa wyśmiewana, zwłaszcza gdy trafią się tępawe osiłki w towarzystwie . Kobiety odgadają problem, jest bardziej akceptowalne społecznie, że my płaczemy, dzielimy się uczuciami.
Nie zniosłabym żadnej pomocy 24/7. Piana na twarz mi wychodzi, gdy ktoś tapla się w roli ofiary . To bardzo popularna rola , także w mediach,, nieźle można żerować na ludzkiej litości.
Tak jakby było kilka poważanych mitów społecznych: bohater, sierotka i sama nie wiem co.
Najbardziej służy mi rozmowa z mądrym terapeutą, ale doświadczyłam mało sytuacji dogadywania się z psychologiem. Szkoda.
Nawet nie wiem, czy szukam rozumienia. Zawsze dziwię się, gdy doświadczę empatii i zrozumienia.
KAWA - to moja ukochana. Przez lata nie mogłam jej pić, a od pewnego czasu mogę, i jest to dla mnie ciągłe święto. Oczywiście zwracam uwagę, ile jej piję i w jakiej formie. Jestem niskociśnieniowcem i czasem nie mam opcji rozruchu bez kawy, nawet po intensywnym ćwiczeniu, tak już mam.
Zresztą herbata, w tym zielona, potrafi też dać czadu teiną.
Zbożowa zawiera coś rakotwórczego, nie pamiętam co, chyba akrylamid.
Kawę tak kocham, że mogłabym kawiarnię prowadzić.
- lubieplacki13
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 495
- Rejestracja: 14 listopada 2019, o 21:50
Warto dodać, że Robin Williams i Avicii byli silnie uzależnieni od narkotyków co znacznie przyczyniło się do ich decyzji, tak tylko wplątam, żeby nikt się tu nie wkręcił.Żorżyk pisze: ↑2 stycznia 2020, o 20:07Znowu powinnam cytować wszystkie posty ze strony .AnnaJa pisze: ↑2 stycznia 2020, o 12:51W takim razie dobrze ze masz ludzi ktorzy to rozumieja mysle ze nie mozna generalizowac mowic czy nie mowic tylko zalezy komu, ja tez spotkalam sie ze zrozumieniem, zdziwieniem i nawet z zaprzeczeniem ze nic mi nie jest, wiec z tymi ci rozumieja moge rozmawiac a z innimi nie ma tematu i juz, czasem da sie to przewidziec np jak w wiadomosciach mowia ze ktos znany popelnil samobojstwo i reakcja ludzi typu ze jak mogl, albo mial wszystko albo przez pieniadze mu odwalilo, wiec z takimi ludzmi nie ma sensu dyskutowac, i tlumaczyc. Ja wtedy zawsze mowie i tak tego nie zrozumiesz...
Moim zdaniem można czy warto mówić, tylko zależy komu .
Ja funkcjonowałam jako silna, zaradna, pomocna i to, że potrzebowałam pomocy, było szokiem dla znajomych. W sumie tej pomocy nie dostałam, co unaoczniło mi , że relacje są nieco asymetryczne i niespawiedliwe dla mnie, bo robiłam za pogotowie emocjonalne dla znajomych, a vice versa - zero, bo świetnie daję sobie radę itp.
Z perspektywy czasu i bólu psychicznego widzę, że mogło to być powielanie schematów z rodziny, że szukam czy pukam do kamienia, w którym mało jest człowieczeństwa (o ile ono w ogóle jest).
Robin Williams popełnił samobójstwo, a był taki fajny i zabawny . Avicii też skończył sam ze sobą, inna sprawa, że obydwaj pili. Tworzyli niesamowicie pogodne rzeczy, a jednak.
Sama nieraz byłam blisko samobójstwa, bo byłam bardzo wyczerpana życiem, obojętnością ludzi. Na takie życie się nie godzę, właśnie z szacunku czy miłości do istnienia.
U mnie wychodzi na to, że generalnie warto mówić, część ludzi zlekceważy, ale część przemyśli. Miałam sytuację mobbingu w jednym z miejsc w mojej wsi . Z bezsilności przestałam tam chodzić, bo dobijał mnie płacz pracowników. Spotykali mnie ludzie stamtąd i pytali, czemu nie przychodzę, najpierw nie mówiłam prawdy, zasłaniałam się zdrowiem, ale kiedyś powiedziałam, czego nie byłam w stanie znieść. Ludzie porozmawiali między sobą, zaczęli siebie wspierać, ja tam wróciłam i jestem bardzo szanowana .
Czyli wychodzi na to, że prawda jest istotna, stawanie w niej budujące, ale nie przy każdym. U mnie zawory psychiczne mogą nie wytrzymać kolejnego rozczarowania.
Uważam, że mężczyznom chyba jest ciężej, że wrażliwość u nich bywa wyśmiewana, zwłaszcza gdy trafią się tępawe osiłki w towarzystwie . Kobiety odgadają problem, jest bardziej akceptowalne społecznie, że my płaczemy, dzielimy się uczuciami.
Nie zniosłabym żadnej pomocy 24/7. Piana na twarz mi wychodzi, gdy ktoś tapla się w roli ofiary . To bardzo popularna rola , także w mediach,, nieźle można żerować na ludzkiej litości.
Tak jakby było kilka poważanych mitów społecznych: bohater, sierotka i sama nie wiem co.
Najbardziej służy mi rozmowa z mądrym terapeutą, ale doświadczyłam mało sytuacji dogadywania się z psychologiem. Szkoda.
Nawet nie wiem, czy szukam rozumienia. Zawsze dziwię się, gdy doświadczę empatii i zrozumienia.
KAWA - to moja ukochana. Przez lata nie mogłam jej pić, a od pewnego czasu mogę, i jest to dla mnie ciągłe święto. Oczywiście zwracam uwagę, ile jej piję i w jakiej formie. Jestem niskociśnieniowcem i czasem nie mam opcji rozruchu bez kawy, nawet po intensywnym ćwiczeniu, tak już mam.
Zresztą herbata, w tym zielona, potrafi też dać czadu teiną.
Zbożowa zawiera coś rakotwórczego, nie pamiętam co, chyba akrylamid.
Kawę tak kocham, że mogłabym kawiarnię prowadzić.
/przerwa od forum
-
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1179
- Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43
Moim zdaniem nie tyle nie powinniśmy o tym mówic, co nie powinniśmy tym zamęczać otoczenia. Myślę, że ludzie którzy sa najbliżej nas powinni wiedzieć, ale to nie znaczy, że każdego dnia przynajmniej kilka razy dziennie mamy opowiadać im o naszych objawach, zamęczać ich ciągłym upewnianiem się i oczekiwać ciągłej opieki, bo to nie służy nikomu. Zgodzę się co do opowiadania znajomym, moim zdaniem nie ma po co ogłaszać tego wszystkim dookoła i robić z tego jakiś sensacji. Tym bardziej, że co do reakcji innych to nie ma co zbyt wiele oczekiwać, bo prawda jest taka, że gdyby człowiek sam tego nie miał to opowieści w rodzaju, że ktoś się boi swoich myśli, albo że będzie zboczeńcem to... tak że tego.lubieplacki13 pisze: ↑2 stycznia 2020, o 13:00Wg. mnie nie powinno się o tym mówić, raz - stawiamy się wtedy w roli ofiary, a jak wiadomo rola ofiary to często korzyść jaka wynika z nerwicy. Ja, gdy powiedziałem bliskim, to tak się przestraszyli, że miałem tzw. assistance 24/7, co jest najgorszym co może być dla nerwicowca. Czyli ciągła obserwacja przez bliskich, brak samodzielności, ciągłe podwożenie samochodem itd. A najważniejsze jest to, by nerwicowiec widział, że tak naprawdę może żyć z tym normalnie i nic realnego mu nie grozi. Cała ta opieka pokazuje nam tylko, że jesteśmy pogrążeni w gównie i od teraz możemy żyć tylko z opieką. W taki sposób nigdy nie osiągnie się akceptacji. Ja teraz, jak mam atak paniki czy gorszy dzień, to nie mówię nikomu i dzięki temu szybciej to mija, bo zostaję z tym sam, a tak naprawdę ciągle jestem zwykłym, samodzielnym uczestnikiem społeczeństwa. Już po za tym, że ludziom ciężko zrozumieć z czym nerwicowiec ma do czynienia i jak cierpi. I nigdy nie rozumiem po co to mówić znajomym. To jest epizod w Waszym życiu i nie warto nadawać temu rangi, jakby to była Wasza choroba. O tym mówią nawet Wiktor i Hewad. Owszem, słowa otuchy i podbudowanie na sile jest super, ale nie wymagajmy tego. Szczególnie, że i tak cierpienia nikt z nas nie zdejmie i nie weźmie na siebie, bo wszystko przeżywamy SAMI. Za to warto moim zdaniem śmiać się z nerwicy i mówić o tym, że czujemy się lepiej.

https://www.czlowiekczujacy.pl
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
- sowa
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 60
- Rejestracja: 25 listopada 2019, o 23:09
Katja dokladnie tak ! Ale nie wstydzic się swojego zaburzenia. Jestem jaka jestem, mam co mam. To sa moje demony i sama z nimi walcze. Nie mowie ze mam zaraz po poznaniu nowej osoby powiedziec " cześć jestem X mam nerwice lekowa, nerwixe natrect, derealizacje, depersonalizacje i somaty". Nie, nie w tym rzecz. Ja o tym nie krzycze całemu swiatu i nie robię z siebie ofiary. Ale czasem potrzebuje przytulania od meza i wsparcia. Jest mi potrzebny. Nie obciazam go, nie siedze cale dnie w domu. Nie patrze w jeden punkt i nie uzalam sie nad soba. Jestem dobra zona, dobra mama i dbam o cieplo naszego domu. Pracuje. Zajmuje sie domem. Gotuję i inne takie. Czasem maz widzi ze mam gorszy dzień i sam mowi " odpocznij " - nie! Ja walcze dla siebie ale przede wszystkim dla mojego związku i dziecka. Nie pozwole na to by moj syn widzial moje słabości, ataki, panike. On ma sie przy mnie czuc najbezpieczniej na świecie. Garstka moich znajomych tez wie. Nie rozumieją tego moze tak jak maz czy mama, ale wiedza i czesto od nich slysze ze jestem najsilniejsza osoba jaka znaja. Bo nie raz widzieli jak walczę o siebie! Malo tego to do mnie przychodzą po pomoc gdy wali im się grunt pod nogami. Bo wiedza ze ja zrozumiem.
Jesteś tym o czym myślisz !!! 

- Żorżyk
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 188
- Rejestracja: 12 grudnia 2019, o 22:44
Zgadzam się, z tym, co pisał lubięplacki13 - znałam byłych narkomanów, którym chemia mózgu nigdy nie wróciła do normy . Nie zdziwiłabym się, gdyby jeden z nich popełnił samobójstwo.
Nie wiedziałam, że panowie artyści też ćpali
W sumie dobrze, ze jestem z dala od szołbiznesu, tam zawsze usłużni z dragami się znajdą
albo diagnozowanie kogoś przez internet.
W pełni zgadzam się z Tobą, że dziecko ma mieć rodzica, przy którym będzie czuć się bezpiecznie, a nie Rejtana rozdzierającego szaty, bo ktoś coś.
Wstyd to kraść czy oszukiwać, a nie mieć nerwicę.
Katja - zgodzisz się, że użalanie się nad sobą, by ktoś kicał, opiekował się, to manipulacja?
Nie wiedziałam, że panowie artyści też ćpali


Uwielbiam takie autopomocjesowa pisze: ↑2 stycznia 2020, o 20:41Katja dokladnie tak ! Ale nie wstydzic się swojego zaburzenia. Jestem jaka jestem, mam co mam. To sa moje demony i sama z nimi walcze. Nie mowie ze mam zaraz po poznaniu nowej osoby powiedziec " cześć jestem X mam nerwice lekowa, nerwixe natrect, derealizacje, depersonalizacje i somaty".,

W pełni zgadzam się z Tobą, że dziecko ma mieć rodzica, przy którym będzie czuć się bezpiecznie, a nie Rejtana rozdzierającego szaty, bo ktoś coś.
Wstyd to kraść czy oszukiwać, a nie mieć nerwicę.
Katja - zgodzisz się, że użalanie się nad sobą, by ktoś kicał, opiekował się, to manipulacja?