Każdy jest inny i inaczej się to u niego zaczęło

Leki nie pomogą gdy ktoś ma ciężkie życie, jest z niego niezadowolony, ma jakieś konflikty. Branie samych leków, a nie zmienianie niczego nic nie da.
Każdy jest inny i inaczej się to u niego zaczęło
W którymś filmie było o tym mowa, że Viktor zaczął się wkręcać w zaburzenie, ale od razu to zatrzymał. Każdy w życiu będzie mieć trudne chwile, stresy, etc. Tego się nie uniknie, a zaczarowana pigułka tego nie zatrzyma. Od nas tylko zależy jak na nie będziemy reagować. Na początku wychodzenia z zaburzenia jest sporo kryzysów i sam teraz co chwilę mam jakieś problemy, co zresztą widać po moich postach na forum. Na szczęście mam świadomość, że zrobiłem duży krok na przód, w porównaniu do tego co miałem rok temu. Wtedy gdy pojawiła się głupia myśl, chciałem uciekać, ciągle lęk wolnopłynący, olbrzymi strach, że zwariuje, nie mogłęm się na niczym skupić. Teraz też jest ciężko, ale zaburzenie nie niszczy mi całego dnia, tygodnia, miesiąca.wayne rooney pisze: ↑9 lipca 2019, o 10:12dziękuję bardzo za dobre słowoz lekami to różnie bywa, ja raz brałem, raz nie i to z własnej woli. I faktycznie raz bywało lepiej raz gorzej ciężko mi zauważyć jakąś prawidłowość. Jedno jest pewne - bez poznania przyczyn lęków i bez pracy z terapeutą lub na własną rękę to same leki raczej nic nie dadzą, tylko zamaskują. Kluczem w tym wszystkim jest zrozumienie siebie, że nie od razu Rzym zbudowano. Danie sobie przyzwolenia na to że mogłeś mieć stany lękowe, że mogłeś mieć objawy itd. "przytulić" tego samego siebie z przeszłości i powiedzieć sobie " jestem z ciebie dumny, że dałeś z tym radę" wtedy poczucie winy i beznadzieja odchodzi. I właśnie ciekawe, że kiedy lęk mija to takie proste, a czasem jak się zapętlisz to ciężej sobie to poukładać. Pamiętam z terapii jak mówiłem to terapeutce to mówiła że to po prostu kolejny nacisk na siebie i teza umysłu że idealne życie będzie i powinno być w przyszłości bez żadnych lęków, somatyzacji itd. a tak realnie one się po prostu zdarzają bo takie jest życie. W jednej z książek też przeczytałem fajne zdanie że "nie możesz zatrzymać w na morzu życia fal ale możesz nauczyć się na nich pływać i nie tonąć". To chyba sedno. Dlatego też ciekaw jestem właśnie jak to jest w kontekście tego co mówią chłopaki w filmikach, że oni już nie mają żadnych zaburzeń itd. rozumiem, że po prostu myśli i wkrętki się pojawiają ale oni się nie "wkręcają" w wir lękowy. Tak kończąc moją wypowiedź to wydaje mi się, że po prostu trzeba mieć wyrozumiałość dla siebie to co mówił kolega z brodą w jednym z filmików, że to wszystko się wydarzyło nie z naszej winy, bo dokopywanie sobie na zasadzie " mogłem wcześniej coś tam" to taki trochę syndrom sztokholmski że jesteś ofiarą (wychowania, przykrości z młodości, lęków) a masz poczucie winy. Wyjście z tego kręgu i ukochanie siebie to klucz. Zabawne że teraz piszę tak sensownie a czasem sam mam taki problem żeby to przyjąć, kiedy pojawia się lęk. No ale cóż
życie , miłęgo dnia !
34 lata. A ty?wayne rooney pisze: ↑9 lipca 2019, o 10:45Tak te metafory są super i pomagają zrozumieć dużo rzeczy. Ta z falami kurcze nie pamiętam dokładnie, chyba któraś z książek OSHO. Polecam, ja już chyba większość przeczytałem po kilka razy, mimo kontrowersji z nim związanych, że to sekciarz itd. ale prawda taka, że o od ciebie zależy jak podejdziesz do autorytetu terapeuty czy autora książki itd. To wszystko trzeba do siebie dopasować a nie ślepo "zapatrzyć się" w mentora. Jeśli chodzi o somatykę, oddech itd. to te książki najwięcej mi dały.
A tak z ciekawości "Nerwowy" w jaki wieku jesteś ? Fajnie że już jesteś tego świadomy, że wyszedłeś "poza". Dobrze napisałeś każdy ma jakieś traumy, lęki itd. Jeden to bardziej przeżywa i "kopie" wewnątrz siebie inny to zostawia i nie chce się w to zagłębiać. Tak jak mówiłem wcześniej z perspektywy czasu stwierdzam, że jak sobie z tym poradzisz to paradoksalnie te wszystkie przejścia mogą być super siłą na dalszą część życia. To jest jak medal który ma dwie strony - z jednej strony cierpienie, ciężkie przejścia i "traumy" z drugiej wyjście poza, zwiększenie świadomości, poszerzenie horyzontów, większe możliwości w dalszym życiu. W życiu tyle dobra ile zła. To wszystko się przenika i zawiera w sobie. Ciężko to pojąć ale jak to dostrzeżesz to jest w tym sens. Jedno bez drugiego nie istnieje.
Gratulacje!:) no właśnie chodzi o to chyba, ze prawdziwe odburzenie to jest jak już w ogóle się tej nerwy nie boimy! Do tego trzeba dążyć, Ty już jesteś bliska celu! Pozdrawiam!
Karola87 pisze: ↑9 lipca 2019, o 16:09Witajcie, nie wiem czy w odpowiednim miejscu, ale nie znalazłam niczego związanego z moim problemem.
Podejrzenie na nerwice padło u mnie w okolicach marca po 5 wizycie u kardiologa zasugerował on że może to nerwy i żeby wybrać się do psychiatry i psychologa.
Jako sposób radzenia sobie z tym problemem polecił sport.
Lubię zajęcia grupowe, więc wróciłam na joge, spacery i trochę zumby.
Powinno być mi lepiej A objawy nerwicy się nasilają po wysilku( moja nerwica siedzi w sercu) więc strach że to coś z sercem nasila się przy każdej próbie jakiś cwiczen:(
Boję się że całkiem się wycofie A najmniejszy wysiłek będzie za duża bariera. Nie rozumiem skoro jest ok z sercem to czemu ono przy wysiłku tak wariuje i nasilają się wszystkie objawy:( pozdrawiam
Nic nie przegapiłasKarola87 pisze: ↑9 lipca 2019, o 21:13Na joge też chodzę i też lubię, Marek mnoe tylko to że w codziennych czynnościach jestem aż tak słaba, że kręci mi się w głowie, drżą mięśnie...że posprzątane pokoju to dla mnie pół maraton:( a kiedyś robilam to bez zastanowienia w kilka chwil:( skąd ta słabość czy coś mogłam przegapić?