Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Masz wątpliwości dotyczace objawów? Omawiamy je, opisujemy
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 4
- Rejestracja: 1 stycznia 2019, o 09:07
Witajcie!
Miesiąc temu zakończyłem terapie. Nerwica przygasała z dnia na dzień, a ja czułem się co raz lepiej, jednak stres wywołany śmiercią babci (przy której byłem w jej ostatnich chwilach) spowodował bardzo szybki nawrót zaburzeń lękowych. Bardzo szybko wrócił mój "konik" lękowy, czyli strach przed schizofrenią. Znowu zacząłem wszystkiego nasłuchiwać i rozglądać się czy przypadkiem czegoś dziwnego nie zobaczę. Doszły problemy z zasypianiem, hipnagogi, dziwne sny oraz wybudzanie w nocy. Ale do rzeczy - ostatnio zacząłem się łapać na tym, że od czasu do czasu np. spojrzę w jakieś miejsce i na ułamek sekundy coś źle zinterpretuje. To teraz przykład - pracuje sobie, czuje napięcie, bo ciągle myślę o tych objawach które u mnie występują, analizuje je w głowie nagle oderwę się od pracy, przelecę wzrokiem po okolicy i przez sekunde gdzieś tam mam wrażenie że widziałem kobiete opierającą się o płot w oddali a dosłownie po chwili mam korektę w głowie że to np. sztacheta lub drzewo lub też drugi przykład z dzisiaj gdzie spojrzałem na dom w oddali schowany za drzewami i pierwsza interpretacja była taka że to biała naczepa ciężarówki (nie widać było dachu domu) a po sekundzie poprawka że to jednak dom. Już sama taka sytuacja sprawia że czuję ogromny lęk, uderzenie ciepła i uczucie jakby mnie piorun w głowe uderzył. Nie mogę znaleźć nigdzie czy ktoś miał takie objawy i to też potęguje u mnie lęk. Ostatnio udało mi się parę razy zmniejszyć lęk i zauważyłem że wtedy nic takiego nie występuje lub jest to bardzo bardzo rzadkie. ALe wystarczy że chociaż raz po takiej przerwie mi to "wyskoczy" i cała karuzela zaczyna się kręcić od nowa. Zastanawiam się czy nie wrócić do swojej psycholog na terapię. Proszę doradźcie coś
Miesiąc temu zakończyłem terapie. Nerwica przygasała z dnia na dzień, a ja czułem się co raz lepiej, jednak stres wywołany śmiercią babci (przy której byłem w jej ostatnich chwilach) spowodował bardzo szybki nawrót zaburzeń lękowych. Bardzo szybko wrócił mój "konik" lękowy, czyli strach przed schizofrenią. Znowu zacząłem wszystkiego nasłuchiwać i rozglądać się czy przypadkiem czegoś dziwnego nie zobaczę. Doszły problemy z zasypianiem, hipnagogi, dziwne sny oraz wybudzanie w nocy. Ale do rzeczy - ostatnio zacząłem się łapać na tym, że od czasu do czasu np. spojrzę w jakieś miejsce i na ułamek sekundy coś źle zinterpretuje. To teraz przykład - pracuje sobie, czuje napięcie, bo ciągle myślę o tych objawach które u mnie występują, analizuje je w głowie nagle oderwę się od pracy, przelecę wzrokiem po okolicy i przez sekunde gdzieś tam mam wrażenie że widziałem kobiete opierającą się o płot w oddali a dosłownie po chwili mam korektę w głowie że to np. sztacheta lub drzewo lub też drugi przykład z dzisiaj gdzie spojrzałem na dom w oddali schowany za drzewami i pierwsza interpretacja była taka że to biała naczepa ciężarówki (nie widać było dachu domu) a po sekundzie poprawka że to jednak dom. Już sama taka sytuacja sprawia że czuję ogromny lęk, uderzenie ciepła i uczucie jakby mnie piorun w głowe uderzył. Nie mogę znaleźć nigdzie czy ktoś miał takie objawy i to też potęguje u mnie lęk. Ostatnio udało mi się parę razy zmniejszyć lęk i zauważyłem że wtedy nic takiego nie występuje lub jest to bardzo bardzo rzadkie. ALe wystarczy że chociaż raz po takiej przerwie mi to "wyskoczy" i cała karuzela zaczyna się kręcić od nowa. Zastanawiam się czy nie wrócić do swojej psycholog na terapię. Proszę doradźcie coś
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 39
- Rejestracja: 3 czerwca 2015, o 15:42
Od roku man dalej nalot na jezyku wymaz zrobiony nic nie ma gardlo tez ok zeby zdrowe.
Doszlo bole zoladka, uciski i pieczenie w klatce piersiowej, wszystko jakby stalo mi w gardlo,rozwolnienie,na przemian z normalnoscia
Morfologia ok wszystko w normie
Usg brzucha kamien w woreczku pozatym wszystko ok
Gastroskopie mam w sierpniu
Biore Pantropazol 40 rano i wieczorem i dlugo bylo ok nic zadnych obiawow az fzis hjsxlam loda i jest bol klocie itd brzuch wywalilo do wrzody boze sie tego.
Na nerwice choruje 5 lat
Jestem okropnym hipohondrykiem umiem sie nakrecic niezle.biore Opipramol 50 rsno i 50 wieczorem. Ale chyba wroce do valdoksanu kiedys mi bardzo pomogl.ale tez sie boje bo musze co 3 tygodnie probt watrobowe robic.co o tym myslicie
Doszlo bole zoladka, uciski i pieczenie w klatce piersiowej, wszystko jakby stalo mi w gardlo,rozwolnienie,na przemian z normalnoscia
Morfologia ok wszystko w normie
Usg brzucha kamien w woreczku pozatym wszystko ok
Gastroskopie mam w sierpniu
Biore Pantropazol 40 rano i wieczorem i dlugo bylo ok nic zadnych obiawow az fzis hjsxlam loda i jest bol klocie itd brzuch wywalilo do wrzody boze sie tego.
Na nerwice choruje 5 lat
Jestem okropnym hipohondrykiem umiem sie nakrecic niezle.biore Opipramol 50 rsno i 50 wieczorem. Ale chyba wroce do valdoksanu kiedys mi bardzo pomogl.ale tez sie boje bo musze co 3 tygodnie probt watrobowe robic.co o tym myslicie
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 57
- Rejestracja: 8 lutego 2019, o 19:31
To są bardzo typowe zachowania dla nerwicy. Terapeuta dobrze mi wyjaśnił że schizofrenia to choroba zachowania a nie myśli i wyobrażeń. A przewidzenia to też normalka tylko jesteś przewrażliwiony obecnie i dlatego tak wszystko łapiesz. Zresztą z tym samym problemem znalazłem się tu na forumZuczek pisze: ↑21 czerwca 2019, o 21:13Witajcie!
Miesiąc temu zakończyłem terapie. Nerwica przygasała z dnia na dzień, a ja czułem się co raz lepiej, jednak stres wywołany śmiercią babci (przy której byłem w jej ostatnich chwilach) spowodował bardzo szybki nawrót zaburzeń lękowych. Bardzo szybko wrócił mój "konik" lękowy, czyli strach przed schizofrenią. Znowu zacząłem wszystkiego nasłuchiwać i rozglądać się czy przypadkiem czegoś dziwnego nie zobaczę. Doszły problemy z zasypianiem, hipnagogi, dziwne sny oraz wybudzanie w nocy. Ale do rzeczy - ostatnio zacząłem się łapać na tym, że od czasu do czasu np. spojrzę w jakieś miejsce i na ułamek sekundy coś źle zinterpretuje. To teraz przykład - pracuje sobie, czuje napięcie, bo ciągle myślę o tych objawach które u mnie występują, analizuje je w głowie nagle oderwę się od pracy, przelecę wzrokiem po okolicy i przez sekunde gdzieś tam mam wrażenie że widziałem kobiete opierającą się o płot w oddali a dosłownie po chwili mam korektę w głowie że to np. sztacheta lub drzewo lub też drugi przykład z dzisiaj gdzie spojrzałem na dom w oddali schowany za drzewami i pierwsza interpretacja była taka że to biała naczepa ciężarówki (nie widać było dachu domu) a po sekundzie poprawka że to jednak dom. Już sama taka sytuacja sprawia że czuję ogromny lęk, uderzenie ciepła i uczucie jakby mnie piorun w głowe uderzył. Nie mogę znaleźć nigdzie czy ktoś miał takie objawy i to też potęguje u mnie lęk. Ostatnio udało mi się parę razy zmniejszyć lęk i zauważyłem że wtedy nic takiego nie występuje lub jest to bardzo bardzo rzadkie. ALe wystarczy że chociaż raz po takiej przerwie mi to "wyskoczy" i cała karuzela zaczyna się kręcić od nowa. Zastanawiam się czy nie wrócić do swojej psycholog na terapię. Proszę doradźcie coś


-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 41
- Rejestracja: 9 maja 2019, o 22:52
Pisałam już tu kilka razy ale może zacznę od początku swojej przygody. Od listopada 2017 zaczęły się u mnie ataki paniki (wtedy myślałam, że umieram) klasyka: kołatania serca, zawroty głowy, uderzenia gorąca, duszności, brak tchu nawet podczas zejścia po schodach. Z początku myślałam że to jakaś choroba więc zaczęłam biegać od lekarza do lekarza i któryś w końcu skierował mnie do psychologa, poszłam ale jednak w związku z tym, że byłam w ciąży ani leczenie ani terapia nie wchodziła w grę, jednak po dłuższej rozmowie Pani psycholog potwierdziła, że są to zaburzenia lękowe i kazała wrócić po ciąży. Jej słowa tak na mnie wpłynęły, że przestałam wschłuchiwać się w swoje ciało i objawy i skupialam się na dziecku tak bardzo, że przez okres ciąży i do 4 miesięcy po nie było mi nic kompletnie, wszystko ustalo i moje życie wyglądało jak wcześniej. Odkąd synek skończył 4 miesiące zaczęło się coś zupełnie innego, z początku były to jakieś pojedyncze myśli typu "uderz jego główka o stół" kilka razy tak miałam w ciągu miesiąca ale dosłownie kilka sekund, mijało i tyle.
W końcu dostałam czegoś co mogę porównać do ataku paniki a wszystko to przez myśl, że zwariuje, było to na tyle silne, że chciałam się pakować i prosić partnera, żeby zawiózł mnie do szpitala psychiatrycznego w obawie o to, że coś złego zrobię, te myśli, że zwariuje były pomieszane z takimi, że zrobię sobie krzywdę - wyskocze przez okno, albo trzymając w dłoni nóż, że coś sobie nim zrobię, chwilę później wymiotowałam i zaczęłam się trząść jak galaretka. Kolejnego dnia poleciałam do psychiatry który potwierdził zaburzenia lękowe i przepisał leki z grupy ssri, w międzyczasie myśli o tym, że zrobię coś sobie ustaliły ale skupiły się w 100% na moim dziecku, z początku były to myśli typu, wyrzuć go przez okno, uderz go suszarką do włosów - gdy suszyłam głowę, nakryj mu twarz kołderka, tak silne to były myśli i strach, że przestałam zostawać z małym sam na sam. Po miesiącu brania leków i psychoterapi trochę się uspokoilo, zaczęłam zostawać z małym sama ale cały czas jednak te myśli się pojawiają, teraz dołączyły do nich myśli o tym, że może go nie kocham i go nie chce, albo, że w końcu nie wytrzymam i coś mu zrobię, albo, że jednak jestem chora psychicznie bo przecież już nie czuje przerażenia na tą myśl więc chyba coś ze mną nie tak. Albo rozmyślanie, ze moze jednak tego chce i nie potrafię sobie odpowiedziec, chociaż mówię sobie, ze wole zrobić coś sobie niż jemu. Oprócz tego jestem wiecznie poddenerwowana, wszysyko mi działa na nerwy, nie mogę się skupić na tym jak ktoś coś do mnie mówi, w efekcie proszę o powtórzenie drugi a czasem i trzeci raz.
Są momenty kiedy w ogóle o tym nie myślę i jest świetnie ale wystarczy, że w tv usłyszę jakieś informacje o osobach które popełniły samobójstwo, albo kogoś zamordowały żeby poczuć się źle.
Analizując swoje życie przypomniało mi się, że we wczesnym dzieciństwie miałam swojego rodzaju natręctwa np. jak się nie pomodle to tata umrze, albo, że muszę kilka razy odłożyć kubek, czy jak do modlitwy dodałam chociażby jedno dodatkowe słowo to za każdym razem musiałam się przeżegnać od nowa.
Teraz łapie się na tym, że jak wpadnie mi np. do głowy słowo "aniołek" w stosunku do mojego dziecka to myślę sobie, że absolutnie nie mogę tak powiedzieć bo aniołki są w niebie i nie będę kusić losu, żeby moje dziecko zostało aniołkiem.
Czuje też w ciele często takie wewnętrzne napięcie, to takie uczucie jakby coś zaraz miało sie stać, albo zamroczenie, niewyraźnie widzenie. Jakiś czas dopytywałam partnera czy na pewno mówię wyraźnie i bardzo się na mówię i piśmie skupiałam. Albo jak dziecko w nocy płakało to go budzialam i pytałam czy na pewno tez to sluszy czy mi sie wydaje.
A no i jeszcze chciałbym żeby wszystko działo sie szybko, odczuwam poddenerwowanie kiedy o coś kogoś proszę i za wolno sie do tego zabiera, albo kiedy synek powoli je - nie czuje zlosci ja niego tylko takie uczucie jakby gonił mnie czas, napięcie.
No i teraz to co mnie zastanawia: czy możliwe jest, że to co miałam w dzieciństwie było już objawem natretów. Czy możliwe jest to, że somaty zniknęły a w ich miejsce pojawiły się natrętne myśli. Czy to o czym piszę wygląda na nerwicę, czy może jednak opis bardziej pasuje do jakiejś choroby psychicznej? No i czy normalnym jest o ile to nerwica, że ja już się tych myśli nie boję? To jakiś kolejny etap?
W końcu dostałam czegoś co mogę porównać do ataku paniki a wszystko to przez myśl, że zwariuje, było to na tyle silne, że chciałam się pakować i prosić partnera, żeby zawiózł mnie do szpitala psychiatrycznego w obawie o to, że coś złego zrobię, te myśli, że zwariuje były pomieszane z takimi, że zrobię sobie krzywdę - wyskocze przez okno, albo trzymając w dłoni nóż, że coś sobie nim zrobię, chwilę później wymiotowałam i zaczęłam się trząść jak galaretka. Kolejnego dnia poleciałam do psychiatry który potwierdził zaburzenia lękowe i przepisał leki z grupy ssri, w międzyczasie myśli o tym, że zrobię coś sobie ustaliły ale skupiły się w 100% na moim dziecku, z początku były to myśli typu, wyrzuć go przez okno, uderz go suszarką do włosów - gdy suszyłam głowę, nakryj mu twarz kołderka, tak silne to były myśli i strach, że przestałam zostawać z małym sam na sam. Po miesiącu brania leków i psychoterapi trochę się uspokoilo, zaczęłam zostawać z małym sama ale cały czas jednak te myśli się pojawiają, teraz dołączyły do nich myśli o tym, że może go nie kocham i go nie chce, albo, że w końcu nie wytrzymam i coś mu zrobię, albo, że jednak jestem chora psychicznie bo przecież już nie czuje przerażenia na tą myśl więc chyba coś ze mną nie tak. Albo rozmyślanie, ze moze jednak tego chce i nie potrafię sobie odpowiedziec, chociaż mówię sobie, ze wole zrobić coś sobie niż jemu. Oprócz tego jestem wiecznie poddenerwowana, wszysyko mi działa na nerwy, nie mogę się skupić na tym jak ktoś coś do mnie mówi, w efekcie proszę o powtórzenie drugi a czasem i trzeci raz.
Są momenty kiedy w ogóle o tym nie myślę i jest świetnie ale wystarczy, że w tv usłyszę jakieś informacje o osobach które popełniły samobójstwo, albo kogoś zamordowały żeby poczuć się źle.
Analizując swoje życie przypomniało mi się, że we wczesnym dzieciństwie miałam swojego rodzaju natręctwa np. jak się nie pomodle to tata umrze, albo, że muszę kilka razy odłożyć kubek, czy jak do modlitwy dodałam chociażby jedno dodatkowe słowo to za każdym razem musiałam się przeżegnać od nowa.
Teraz łapie się na tym, że jak wpadnie mi np. do głowy słowo "aniołek" w stosunku do mojego dziecka to myślę sobie, że absolutnie nie mogę tak powiedzieć bo aniołki są w niebie i nie będę kusić losu, żeby moje dziecko zostało aniołkiem.
Czuje też w ciele często takie wewnętrzne napięcie, to takie uczucie jakby coś zaraz miało sie stać, albo zamroczenie, niewyraźnie widzenie. Jakiś czas dopytywałam partnera czy na pewno mówię wyraźnie i bardzo się na mówię i piśmie skupiałam. Albo jak dziecko w nocy płakało to go budzialam i pytałam czy na pewno tez to sluszy czy mi sie wydaje.
A no i jeszcze chciałbym żeby wszystko działo sie szybko, odczuwam poddenerwowanie kiedy o coś kogoś proszę i za wolno sie do tego zabiera, albo kiedy synek powoli je - nie czuje zlosci ja niego tylko takie uczucie jakby gonił mnie czas, napięcie.
No i teraz to co mnie zastanawia: czy możliwe jest, że to co miałam w dzieciństwie było już objawem natretów. Czy możliwe jest to, że somaty zniknęły a w ich miejsce pojawiły się natrętne myśli. Czy to o czym piszę wygląda na nerwicę, czy może jednak opis bardziej pasuje do jakiejś choroby psychicznej? No i czy normalnym jest o ile to nerwica, że ja już się tych myśli nie boję? To jakiś kolejny etap?
Ostatnio zmieniony 21 czerwca 2019, o 22:46 przez Aktap, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 4
- Rejestracja: 1 stycznia 2019, o 09:07
Dzięki bardzo za odpowiedź! Na pewno obejrzęmemorymember pisze: ↑21 czerwca 2019, o 22:08To są bardzo typowe zachowania dla nerwicy. Terapeuta dobrze mi wyjaśnił że schizofrenia to choroba zachowania a nie myśli i wyobrażeń. A przewidzenia to też normalka tylko jesteś przewrażliwiony obecnie i dlatego tak wszystko łapiesz. Zresztą z tym samym problemem znalazłem się tu na forumZuczek pisze: ↑21 czerwca 2019, o 21:13Witajcie!
Miesiąc temu zakończyłem terapie. Nerwica przygasała z dnia na dzień, a ja czułem się co raz lepiej, jednak stres wywołany śmiercią babci (przy której byłem w jej ostatnich chwilach) spowodował bardzo szybki nawrót zaburzeń lękowych. Bardzo szybko wrócił mój "konik" lękowy, czyli strach przed schizofrenią. Znowu zacząłem wszystkiego nasłuchiwać i rozglądać się czy przypadkiem czegoś dziwnego nie zobaczę. Doszły problemy z zasypianiem, hipnagogi, dziwne sny oraz wybudzanie w nocy. Ale do rzeczy - ostatnio zacząłem się łapać na tym, że od czasu do czasu np. spojrzę w jakieś miejsce i na ułamek sekundy coś źle zinterpretuje. To teraz przykład - pracuje sobie, czuje napięcie, bo ciągle myślę o tych objawach które u mnie występują, analizuje je w głowie nagle oderwę się od pracy, przelecę wzrokiem po okolicy i przez sekunde gdzieś tam mam wrażenie że widziałem kobiete opierającą się o płot w oddali a dosłownie po chwili mam korektę w głowie że to np. sztacheta lub drzewo lub też drugi przykład z dzisiaj gdzie spojrzałem na dom w oddali schowany za drzewami i pierwsza interpretacja była taka że to biała naczepa ciężarówki (nie widać było dachu domu) a po sekundzie poprawka że to jednak dom. Już sama taka sytuacja sprawia że czuję ogromny lęk, uderzenie ciepła i uczucie jakby mnie piorun w głowe uderzył. Nie mogę znaleźć nigdzie czy ktoś miał takie objawy i to też potęguje u mnie lęk. Ostatnio udało mi się parę razy zmniejszyć lęk i zauważyłem że wtedy nic takiego nie występuje lub jest to bardzo bardzo rzadkie. ALe wystarczy że chociaż raz po takiej przerwie mi to "wyskoczy" i cała karuzela zaczyna się kręcić od nowa. Zastanawiam się czy nie wrócić do swojej psycholog na terapię. Proszę doradźcie cośPoczytaj materiały z pierwszego działu a szczególnie polecam wpisy i nagrania o ryzykowaniu
![]()

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 24
- Rejestracja: 17 czerwca 2019, o 14:56
hej wszystkim, mam od dwoch lat nerwicę lękową , chodzę na terapię, a od roku nie biorę leków, nie będę ukrywała , ze bywa różnie , ale staram się wierzyć , ze to kiedyś minie i dużo nad sobą pracować.Ostatnio mam takie slabsze dni i zaczęlam odczuwać takie wewnętrzne rozczęsienie ....Nie trzęsą się moje ręce !nie , natomiast odnoszę takie odczucie jakbym cała drgala od środka,nie jest przyjemnie/ czy miewacie coś takiego? czy to u WAS pojawia się często ? Ja zuwazylam , ze częsciej jak się kladę spac zaczynam to odczuwać, czasami za dnia takze. Pozdrawiam
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 190
- Rejestracja: 5 kwietnia 2019, o 15:02
Od wczoraj co kilka minut odczuwam bol serca. Nie jest on jakis mega duzy, to natezenie bolu jest raczej srednie ale ma taki charakter - poboli chwile i na chwile przestanie i znow poboli i przestanie. Nie wiem czy utozsamiac to z nerwica? Nie mialam jeszcze takiego objawu.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 17
- Rejestracja: 25 marca 2018, o 22:50
To u mnie częsty objaw, wewnętrzne drżenia, nerwicowe jak nicPatrycja81 pisze: ↑21 czerwca 2019, o 23:55hej wszystkim, mam od dwoch lat nerwicę lękową , chodzę na terapię, a od roku nie biorę leków, nie będę ukrywała , ze bywa różnie , ale staram się wierzyć , ze to kiedyś minie i dużo nad sobą pracować.Ostatnio mam takie slabsze dni i zaczęlam odczuwać takie wewnętrzne rozczęsienie ....Nie trzęsą się moje ręce !nie , natomiast odnoszę takie odczucie jakbym cała drgala od środka,nie jest przyjemnie/ czy miewacie coś takiego? czy to u WAS pojawia się często ? Ja zuwazylam , ze częsciej jak się kladę spac zaczynam to odczuwać, czasami za dnia takze. Pozdrawiam
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 17
- Rejestracja: 25 marca 2018, o 22:50
Swego czasu też wystraszyły mnie podobne bóle w klatce piersiowej, teraz wiem ( prawie pewnaJohanka pisze: ↑22 czerwca 2019, o 06:56Od wczoraj co kilka minut odczuwam bol serca. Nie jest on jakis mega duzy, to natezenie bolu jest raczej srednie ale ma taki charakter - poboli chwile i na chwile przestanie i znow poboli i przestanie. Nie wiem czy utozsamiac to z nerwica? Nie mialam jeszcze takiego objawu.

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 391
- Rejestracja: 1 kwietnia 2015, o 21:17
Mam takie pytanie,otoz kazdy mi mowi ze jestem zamknieta w sobie i cicha(chociaz mysle ze jestem po prostu introwertykiem),pracuje nad tym zeby przelamywac te swoje strefy komfortu,ale zaczyna mnie denerwować jak mi ktos to wytyka.Przyklad dzisiaj-wracalam do domu z kolega taty i jeszcze jednym znajomym,nie chcialo mi sie po prostu gadac,a ten jeden prosto z mostu-a czy kazda dziewczyna tak malo rozmawia?Nie rozumiem czy w tych czasach kazdy czlowiek musi gadac non stop jak najety,czy jak?O mnie nie chodzi,bo ja zaczynam akceptowac siebie taka jaka jestem,ale pozniej jest mi bardziej wstyd jak moi rodzice slysza,ze ich corka taka malomowna 
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 409
- Rejestracja: 22 listopada 2017, o 16:21
A czy małomówna to znaczy jakaś zła czy gorsza?patex pisze: ↑22 czerwca 2019, o 14:51Mam takie pytanie,otoz kazdy mi mowi ze jestem zamknieta w sobie i cicha(chociaz mysle ze jestem po prostu introwertykiem),pracuje nad tym zeby przelamywac te swoje strefy komfortu,ale zaczyna mnie denerwować jak mi ktos to wytyka.Przyklad dzisiaj-wracalam do domu z kolega taty i jeszcze jednym znajomym,nie chcialo mi sie po prostu gadac,a ten jeden prosto z mostu-a czy kazda dziewczyna tak malo rozmawia?Nie rozumiem czy w tych czasach kazdy czlowiek musi gadac non stop jak najety,czy jak?O mnie nie chodzi,bo ja zaczynam akceptowac siebie taka jaka jestem,ale pozniej jest mi bardziej wstyd jak moi rodzice slysza,ze ich corka taka malomowna![]()

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 391
- Rejestracja: 1 kwietnia 2015, o 21:17
Nie,wiem,ze nie,tylko do niczego jest to ze w dzisiejszych czasach malomowna osoba=mruk/dziwak.Zwlaszcza jak chodzisz do pracy i spotykasz te wszystkie 'szeptuchy' co ciagle biadola i przeklinaja przy okazji.A ja lubie rozmawiac,ale nie biadolic caly czas i czas a gdy zapadnie cisza,dalej biadolic.Staralam sie to w sobie na sile zmienic,ale uzmyslowilam sobie ze nie tedy droga.martinsonetto pisze: ↑22 czerwca 2019, o 15:45A czy małomówna to znaczy jakaś zła czy gorsza?patex pisze: ↑22 czerwca 2019, o 14:51Mam takie pytanie,otoz kazdy mi mowi ze jestem zamknieta w sobie i cicha(chociaz mysle ze jestem po prostu introwertykiem),pracuje nad tym zeby przelamywac te swoje strefy komfortu,ale zaczyna mnie denerwować jak mi ktos to wytyka.Przyklad dzisiaj-wracalam do domu z kolega taty i jeszcze jednym znajomym,nie chcialo mi sie po prostu gadac,a ten jeden prosto z mostu-a czy kazda dziewczyna tak malo rozmawia?Nie rozumiem czy w tych czasach kazdy czlowiek musi gadac non stop jak najety,czy jak?O mnie nie chodzi,bo ja zaczynam akceptowac siebie taka jaka jestem,ale pozniej jest mi bardziej wstyd jak moi rodzice slysza,ze ich corka taka malomowna![]()
![]()
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 344
- Rejestracja: 17 listopada 2015, o 11:37
Ja też jestem typem małomównym nie ma czym się przejmować w niektórych środowiskach nawet we własnej rodzinie uchodzę za kogoś gburowatego.Kiedyś też się tym przejmowałem ale kiedy odkryłem że ludzie rzadko trafiają w cel ze swoimi opiniami o kimś , to nabrałem do tego dystansu.Gdybyś gadała jak najęta to ta sama osoba zapewne nazwała by cię gaduło , i też pewnie w takim tonie że to twoja wada.Zobacz jak na tym świecie jest jak toś lubi imprezować rozmawiać lubi bywać wśród ludzi , to najprzeważniej dostaje łatkę że jest alkoholik , narkoman , dziwkarz albo osoba puszczalska, jak jest spokojnym domownikiem lubiącym zacisze , wolność od całego zgiełku no to dostaje że jest gbur nie umie się bawić pierdoła albo taka cnotka nie wydymka. Nie martw się nie musisz nikomu się na chama przypodobywać.patex pisze: ↑22 czerwca 2019, o 14:51Mam takie pytanie,otoz kazdy mi mowi ze jestem zamknieta w sobie i cicha(chociaz mysle ze jestem po prostu introwertykiem),pracuje nad tym zeby przelamywac te swoje strefy komfortu,ale zaczyna mnie denerwować jak mi ktos to wytyka.Przyklad dzisiaj-wracalam do domu z kolega taty i jeszcze jednym znajomym,nie chcialo mi sie po prostu gadac,a ten jeden prosto z mostu-a czy kazda dziewczyna tak malo rozmawia?Nie rozumiem czy w tych czasach kazdy czlowiek musi gadac non stop jak najety,czy jak?O mnie nie chodzi,bo ja zaczynam akceptowac siebie taka jaka jestem,ale pozniej jest mi bardziej wstyd jak moi rodzice slysza,ze ich corka taka malomowna![]()
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 57
- Rejestracja: 8 lutego 2019, o 19:31
A badania zrobione? Serce się nie niszczy tak natychmiastowo. Mnie somatyczne sprawy tak nie straszyły ale serce biło na pewno różnie i bóle też były, takie kłucia jak igłą.Johanka pisze: ↑22 czerwca 2019, o 06:56Od wczoraj co kilka minut odczuwam bol serca. Nie jest on jakis mega duzy, to natezenie bolu jest raczej srednie ale ma taki charakter - poboli chwile i na chwile przestanie i znow poboli i przestanie. Nie wiem czy utozsamiac to z nerwica? Nie mialam jeszcze takiego objawu.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 391
- Rejestracja: 1 kwietnia 2015, o 21:17
O,o wlasnie to,pieknie napisaneemek16 pisze: ↑22 czerwca 2019, o 15:58Ja też jestem typem małomównym nie ma czym się przejmować w niektórych środowiskach nawet we własnej rodzinie uchodzę za kogoś gburowatego.Kiedyś też się tym przejmowałem ale kiedy odkryłem że ludzie rzadko trafiają w cel ze swoimi opiniami o kimś , to nabrałem do tego dystansu.Gdybyś gadała jak najęta to ta sama osoba zapewne nazwała by cię gaduło , i też pewnie w takim tonie że to twoja wada.Zobacz jak na tym świecie jest jak toś lubi imprezować rozmawiać lubi bywać wśród ludzi , to najprzeważniej dostaje łatkę że jest alkoholik , narkoman , dziwkarz albo osoba puszczalska, jak jest spokojnym domownikiem lubiącym zacisze , wolność od całego zgiełku no to dostaje że jest gbur nie umie się bawić pierdoła albo taka cnotka nie wydymka. Nie martw się nie musisz nikomu się na chama przypodobywać.patex pisze: ↑22 czerwca 2019, o 14:51Mam takie pytanie,otoz kazdy mi mowi ze jestem zamknieta w sobie i cicha(chociaz mysle ze jestem po prostu introwertykiem),pracuje nad tym zeby przelamywac te swoje strefy komfortu,ale zaczyna mnie denerwować jak mi ktos to wytyka.Przyklad dzisiaj-wracalam do domu z kolega taty i jeszcze jednym znajomym,nie chcialo mi sie po prostu gadac,a ten jeden prosto z mostu-a czy kazda dziewczyna tak malo rozmawia?Nie rozumiem czy w tych czasach kazdy czlowiek musi gadac non stop jak najety,czy jak?O mnie nie chodzi,bo ja zaczynam akceptowac siebie taka jaka jestem,ale pozniej jest mi bardziej wstyd jak moi rodzice slysza,ze ich corka taka malomowna![]()
W kazdej pracy okolo 80% ludzi uwazalo mnie za cicha i spokojna. Ale jak kilku ludzi znalazlam takich co ani nie drą twarzy bez przerwy ale gadac normalnie gadaja,to smieli sie z moich zartow,no po prostu na luzie ze mna gadali a ja z nimi i ten kontak z nimi mnie nie meczyl.Tylko szkoda ze takich ludzi jest coraz mniej haha