Mioklonie to efekt zróżnicowanego napięcia ciała i mózgu. Mózg jest gotowy do zaśnięcia - ciało zaś nie. Pobudzone kortyzolem zachowuje stan gotowości na wypadek konieczności ucieczki, ochrony życia etc…mikami pisze: ↑16 października 2024, o 11:49Dziś w nocy nie spałam nic. Nie było już szarpan i zrywów. Przy każdej chwili gdy zaczynałam już odpływać następowało takie tąpnięcie w klatce. Od razu panika , strach i pospane.. dziś od rana czuję napięcie w klatce , ucisk w głowie . Wiem z czym mam do czynienia , znam wroga ale nie wiem jaką ścieżkę obrać żeby się ode mnie odwalił …:/
Po prostu mógłbyś zasnąć ale twoja gadzia część mózgu odczuwa stres i uruchamia taki mechanizm obronny.
U mnie mioklonie minęły gdy przestałem uważać je za coś złego a łóżko przestałem kojarzyć z czymś strasznym.
Jeżeli chodzi o Twoją strategię możesz spróbować techniki CBt-i. Choć po sobie widzę i po tym forum że najskuteczniejsza jest akceptacja i odpuszczanie.
Coraz częściej mówi się że depresja jest mechanizmem obronnym tak samo derealizacja.
Bezsenność tak samo - ma cie uchronić od śmierci we śnie.
Skrajna bezsenność to już ucieczka przed samym snem - im szybciej dasz sobie luz tym mniejsze będą objawy.
@Anka77
A nie masz tak że łóżko kojarzy Ci się ze stresem? A najlepszy okres dnia to rano bo jeszcze daleko do spania?
Obecnie sypiam mniej więcej 6.5-7.5 h. Z 1 wybudzeniem na siku w nocy, i mniej automatycznym zasypianiem. Tzn po obudzeniu w nocy potrafię mieć natłok myśli, i pewien lęk że nie zasnę - jest ok, pozwalam mu być. Dziś np za mną cudowna noc mimo że przed snem piłem coca colę.
Obudziłem się w nocy, myślę że wybudzenie trwało 20 minut. Poszedłem siku wróciłem i miałem natłok myśli. Pomyślałem o czymś przyjemnym by wyciszyć umysł. Pojawiły się myśli „ile spałem” „chyba się wyspałem” „będzie ok”. Pozwoliłem im być ale nie ciągnąłem. Jak po kilku minutach poczułem że mój umysł zamilkł skupiłem się na napięciu w ciele.
Polega to na tym że kładę się wygodnie, nie myślę o tym że nie zasnę, bo to zakładam już z góry „nie będę spał, ok trudno, myślę że sporo już przespałem”.
Jest to świetna pozycja wyjściowa, zdejmuje ciśnienie na sen.
Wracam do ciała, czuję napięcie które możliwe że narosło przez sny, albo po obudzeniu narosło przez myśli automatyczne o tym że nie zasnę, u mnie to jest uczucie ciężaru w klatce piersiowej, sercu.
Skupiam się na tym by je czuć, po prostu. I zasnąłem w momencie skupienia się na tym, pamiętam bardzo dokładnie ten moment zaangażowania umysłu w czucie ciała o natychmiastowe odłączenie. Obudziłem się koło 7.
I tak dość często wyglądają moje noce, że jest już tylko 1 pobudka, podejrzewam że po około 4.5 godziny snu. 3 cykle dają wystarczającą ilość snu nrem 2 i 3 fazy. Potem już następuje (jak u każdego) proces wybudzania. U mnie pewnie kortyzol jest na wyższym poziomie bazowym stąd wybudzenia - w końcu moja droga akceptacji i odpuszczania trwa dopiero od 27-29 września.
I już nie oczekuję powoli jej końca, moje życie już teraz jest dużo lepsze ale nie będę kłamał - jeszcze odczuwam lekki żal że mój sen się zepsuł przez moje podejście do pracy i obowiązkowości